Skocz do zawartości

Enimean

Brony
  • Zawartość

    201
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Enimean

  1. Pomóż mi.
    Boje się.

    Jesteś słaba. Obie jesteście słabe. Wystarczy tylko wmówić wam że ktoś kogo kochacie jest w potrzebie, a wy zaraz pędzicie, choćby i na koniec świata, nie zważając na konsekwencje. To żałosne.

    Pomóż mi.
    Musisz mi pomóc.

    Teraz, mamy ciebie. Nie będzie mogła nic poradzić. Jest w potrzasku. A przynajmniej, tak będzie uważała. Pewnie zastanawiasz się, skąd to wiem? Nie jesteście zbyt skomplikowane. Można przewidzieć każdy wasz ruch. Każde nawet najmniejsze posunięcie. Wiesz jak to robię? Kierujecie się miłością. A nawet takie monstrum jak ona, ma w sobie miłość, i podążając za tym znikomym uczuciem ma nadzieję zmazać swoje winy. Ale, nie uda jej się to. Na zawsze pozostanie potworem. Nie, żebym jej żałował.

    Pomóż mi.
    Obiecałaś że mi pomożesz.

    Co ty tam mamroczesz? Czy ty.... Nie, to nie możliwe, przecież... Nie! Nie, nie, nie, nie! Ona ma połączenie! Wzmocnić siłę zaklęcia! Nie może się z nią skontaktować! Nie może!!! Szybko, bo wszystko przepadnie! Nimfadora nie ma prawa się o nas dowiedzieć!

    Pomó...



    Obudziła się.
    Jej ciało, pokrywał zimny pot. Myślała, że kiedy rzuci czar koszmary już nie będą jej nękać. Najwidoczniej się pomyliła. Złe sny, prześladowały ją noc, w noc. Każdy z nich był taki sam, ale inny. Najgorsze jednak było to, że po obudzeniu się, nie pamiętała treści snu. Nic a nic. Nawet najmniejszego szczegółu. Wiedziała tylko jedno. Że pojawiały się, budziły, napawały strachem i lękiem. I tak noc, w noc. Od pewnego dnia. A dokładniej, od dnia w którym zgłosiła się na turniej.




    Wchodzę na arenę, bez zbędnych świstów, czy wybuchów. Niektórzy czarodzieje lubują się w takich sztuczkach, ale nie ja. Uważam to za najzwyklejsze w świecie marnowanie energii.

    Mój przeciwnik jeszcze się nie pojawił, ale nie to zaprząta mi teraz głowę. Z uwagą przyglądam się arenie.

    Lekki powiew wiatru, wprawił w ruch liście rosnącego nieopodal drzewa. Rozgwieżdżone niebo, niekoniecznie całkowicie czyste, zapowiada jednak ładną noc. A raczej, zapowiadało by, gdyby było prawdziwe.

    Iluzja? Na to walczymy? Muszę przyznać, że dają uczestnikom spore pole do popisu, nie ma co. A iluzja, faktycznie, wyjątkowo dopracowana. Ciekawe, ile czarodziej musiało się trudzić żeby stworzyć tak realną i jednocześnie tak podatną na zmiany arenę? Ciekawe też, ile pozostawili tu aury?

    Głęboko wciągam powietrze. Wyraźnie czuć tu obecność wielu zaklęć. Zbyt wielu. W innych okolicznościach, była bym zafascynowana obecnością tak wielu zaklęć, oraz ich energii, ale teraz, nie cieszą mnie one wcale.

    No, pięknie. Trzeba przyznać, że moc tego miejsca jest imponująca, nawet dla mnie, ale jeśli będę zmuszona asymilować... może już nie być tak pięknie.

  2. Stawiam na lata 60-75 20 wieku

    sądząc po domach są w 15-16 wieku, ale na przykład ta maszyna którą Twilight badała 6 zmysł Pinkie raczej jest z 20 wieku.

    Pytanie, czemu oceniacie kucyki miarą naszych postępów?

    Przypominam, że kucyki, mają do dyspozycji

    a) magię jednorożców

    b) panowanie nad pogodą pegazów

    Oraz nie mogą używać palców, oraz mają całkowicie inną budowę ciała, co na pewno też nie jest tu bez znaczenia.

    Więc, powołując się na powyższe, stwierdzam że technologi kucyków nie powinno się określać miarą naszych postępów, ponieważ rozwijają się one zupełnie inaczej. Według mnie jedynymi, że tak to nazwę, okresami czasowymi jakimi można określać kucyki, jest: średniowiecze, okres paelokucykowy itd. ponieważ są one wspomniane w serialu.

    • +1 2
  3. Zaraz mnie coś trafi! Nie mam zamiaru bawić się w zgadywanki z obłąkanym starcrm, ani tym bardziej zostac zjedzona!

    - Jeśli chcecie, dalej bawcie się w zgadywanki. Ja nie mam zamiaru zostać tu ani chwili dłużej. - mówię, po czym wskakuje do rzeki, i trzymając się liny przechodzę na drógą stronę.

    Nie potrzebuje ich. Znajdę gdzieś kolejnego frajera który pomoże mi dostać się do Thristiana, albo sama pójdę, i zrównam tą całą fortecę z ziemią! Najwyżej któryś z nich umrze. To nie mój problem.

  4. Idąc przez korytarz rozważam czy dobrze postąpiłam udzielając drużynie pomocy.. Nigdy przedtem nie poddawałam w wątpliwość swoich wyborów, wiec zdumiewa mnie chęć ponownego przeanalizowania mojej decyzji. 
    Czy możliwe żebym straciła wiarę w słuszność mojego postępowania w krótkim czasię przebywania w śnie? Nawet jeśli, to co mnie tak zmiękczyło? Na pewno nie ta obietnica pomocy drużynie. Oho, zaczynam nazywać to drużyną, a nie bandą strachliwych źrebiąt z kapitanem piratem na czele. Właściwie, to dlaczego powiedziałam ze im pomogę? Na pewno nie przez groźby Sky'a. Wystarczyło by wbić mu jakiś pręt w głowę albo spowodować wylew. Na pewno tez nie obronił by się przed jakimś złożonym atakiem magicznym.Ale gdybym zabiła Sky'a to jak zareagowała by pozostała dwójka? Cóż, przez polowe naszej kłótni Wood i tak wyglądał jakby miał zamiar wejść miedzy nas i zacząć strzelać kulami ognia, czego i tak pewnie nie potrafi. Właściwie, to co on potrafi? Jest stolarzem? Faktycznie, niebywale pomocne. Z resztą, gdyby doszło do walki to zapewne by tylko przeszkadzał. Gray z resztą tez. Nie dość ze male to, to potyka się o własną grzywę, plącze się pod kopytami to ma jeszcze chorobę psychiczna która na dodatek, jak to ładnie ujął kapitan pirat "mnie nie lubi' . I jeszcze kazał mi się do niej nie zbliżać. Nie zamierzam unikać sześciolatki jak jakiegoś prześladowcy! Niech Sky wydaje rozkazy, proszę bardzo mi to nie wadzi, ale niech nie wydaje ich jak ostatni debil! A ten karze mi uciekać przed rozwalonym psychicznie źrebięciem. Ale, przynajmniej on jeden w tej całej grupie się na cokolwiek przyda. - Przywołuje w pamięci wspomnienie naszej pierwszej rozmowy. Tego jak jako jedyny nie spuścił wzroku. Jako jedyna osoba na świecie nie spuścił wzroku. Bywałam w wielu miejscach. Spotykałam różne kucyki, i ani jeden z nich nie potrafił mi spojrzeć oczy. Nawet tata.- Ale on mógł. Ba, to nawet ja miałam problem z tym spojrzeniem. Cóż, przynajmniej wiem jak kucyki się czują… kiedy próbując spojrzeć na mnie. Tylko że ja, nie patrzą na mnie z zimną, nie skończoną… nienawiścią…. Oni boją się tego jakie one są, nie tego co w nich widać- W pewnym momencie uświadamiam sobie że nie chce aby się mnie bali. Nie chcę być w ich oczach potworem, kreatura która nie ma prawa istnieć. Która jest inna. - A może mogła bym coś zmienić? Może gdybym... Nie! Blaceye przestań! Oni cie nienawidzą i tak już zostanie. Oni wszyscy. Kucyki, księżniczki, nawet ojciec zapewne mnie nie nienawidzi. Gray, Wood i Sky też. - Zaczynam szybciej oddychać. Zaciskam wargi,a w gardle czuje nie przyjemny uścisk. Płacz, gwałtownie chwyta mnie za brzuch, paraliżując i nie pozwalając iść dalej. Staje, a uczucie osamotnienia drze moja niezłomną dotąd wole jak kartkę papieru. - A Sky... On nienawidzi mnie najbardziej z nich wszystkich! Widziałam to w jego oczach! Widziałam ta niekończącą się, bezdenna, zimna nienawiść. Dlaczego on mnie tak bardzo potępia! Co ja mu zrobiłam! Ja tylko próbuje ich uratować! Ja tylko chce aby byli szczęśliwi i wolni od księżniczek! Czy to źle ze chce aby byli szczęśliwi?!? Czy to źle...- Czuje jak coś  mokrego spływa mi po policzku. Wolno podnoszę kopyto, i ocieram pojedyncza… łzę z pyszczka.- Ja płacze... Ja na prawdę płaczę. Nie, nie mogę płakać! Musze być silna! Musze się wziąć w garść!
    Biorę kilka głębszych oddechów i idę dalej, starając się wyglądać jakby nic się nie stało. Na szczęście nikt mnie nie zauważył. Nie wybaczyła bym sobie jeśli ktokolwiek dowiedział się ze przez coś tak nieistotnego jak samotność. Skoro wytrzymywałam ja przez cale życie, teraz tez dam radę. Po prostu może się to okazać nieco bardziej kłopotliwe niż na początku przypuszczałam. 
     
    Po krótkiej chwili, przed sobą widzę recepcje. Pod ścianą… ustawiono rzędy krzeseł‚ na których siedzą pacjenci. Dobra, jestem tutaj, i co teraz?
    Kątem oka widzę potępiające spojrzenie jakie sprzątaczka sprzątająca brudną wodę, zapewne rozlaną z  wiadra lezącego obok,  rzuca potępiające spojrzenie w stronę męskiej łazienki, z której dochodzą głosy, przytłumione przez drewniane drzwi. Po chwili, zauważam ze do łazienki prowadza mokre ślady kopyt. Przypatruje i się uważniej, i widzę że zostawiły je co najwyżej cztery kucyki. Tyle że, musiały iść na prawdę bardzo dziwnie. Normalne, czterokopytne dwa zestawy kopyt, jeden trzy kopytny i dwukopytny. Osoba która chodziła na trzech nogach, najwyraźniej trochę się ślizgała, będąc ciągnięta przez kucyka chodzącego w pozycji wyprostowanej. Tak przynajmniej to wygląda. Kolejny ślad, czyli dwie podłużne  linie. Niespodziewanie, mój wzrok natrafia na coś dziwnego. Małą, ledwie zauważalną kropelkę krwi. -Nie mogła być tu zostawiona dawno. Cóż, cokolwiek się stało nie pasuje mi to do wizerunku normalnego szpitala. Pff... normalnego. Tak czy inaczej, zapewne drużyna poszła tędy. Jedno z nich, ciągnęło drugie, jednocześnie trzymając tą butle która Sky zabrał ze sobą z sali. Trzeba się do nich dostać.
     
    Usiłuje otworzyć drzwi, ale nie ustępują. Woźna zwraca na mnie zaciekawione spojrzenie, ale to ignoruje.
    Wchodzę do sąsiedniej łazienki, po czym staje przed ścianą po której drugiej stronie znajduje się męska, w której albo są kucyki których szukam, albo grupa ostro pojechanych dziwaków. Teleportowanie się do miejsca którego nie widzę nie jest łatwe, przynajmniej było na początku. Po tym jak przebiłam zaklęcie ochronne w  murach wiezienia, zaczęło stawać się coraz prostsze.
     
    -...mechanicznych chomików zombie. - Słyszę głos Gray. Odwracam się. Klaczka leży na podłodze, i wygląda... cóż... NIE wygląda normalnie. Chyba lekko jej odwaliło. - Nasz świat zmierza ku tacy na kawę. Niech pokój krzeszło Zenona! - Powiedziała śmiertelnie poważnym głosem, po czym zasalutowała. Dobra, cofam to. BARDZO jej odwaliło.  Reszta drużyny chyba też  była bezradna wobec szaleństwa Gray, bo tylko stoją i patrzą się na to co mała klacz wyprawia. Niespodziewanie jednak, na pyszczku Gray wymalowuje się autentyczne przerażenie. -COŚ JEST W MOJEJ GŁOWIE!-Krzyczy, i zaczyna niekontrolowanie machać kopytami, jakby odpędzała jakiegoś niewidzialnego przeciwnika.-WEŹCIE TO! WEŹCIE TO, WEŹCIE!- Z jej ust, wydziera się piskliwy, jednostajny, przerażający krzyk. Nie przerywa go, chociaż powinna nabrać powietrza! Wydaje się jednak że w jej obecnym stanie, coś tak przyziemnego jak oddychanie, nie zaprząta jej głowy.
    Niespodziewanie, krzyk ustaje, a Gray bierze wdech (okazuje się że jednak nie straciła tej umiejętności), podnosi się, siada, i jak gdyby nigdy nic zaczyna ślinić swoje, lekko już mokre, zabandażowane kopyto. Wygląda na to, że w tej chwili ma inteligencję godną co najwyżej naleśnika.
    -  No cio? - Pyta niewinnie w odpowiedzi na zdziwione spojrzenia kierowane ku niej z różnych miejsc łazienki. Przynajmniej skończyła się rzucać. Po chwili, okazuje się jednak, że pozorny spokój Gray, nie potrwa długo.
    Niespodziewanie, Gray znowu zaczęła wywijać kopytami, i niemiłosiernie krzyczeć!
    -OPĘTAŁ MNIE! SIEDZI MI W GŁOWIE! SKY POTRZEBUJĘ WIĘCEJ SZAFYYYYY! - Jak bardzo ta mała się myli. To JA potrzebuję szafy żeby przywalić jej nią w łeb!  Najchętniej podbiegła bym do niej, i walnęła ją w pysk!, ale skoro SKy tego do tej pory nie zrobił, to znaczy że ma powody aby powstrzymywać się przed użyciem siły.-  HEHE. JAK TO ŚMIESZNIE BRZMI! SZAAAAAAAAAAAAAAAAAFAAAAAAAAAAAAAAAAA! WEŹCIE TO Z MOJEJ GŁOWY! - I mam nadzieję, że ma je bardzo poważne.
    Gray znowu zaczyna krzyczeć, i tarzać się po podłodze. I muszę przyznać że wygląda to przerażająco. Trzeba coś z nią zrobić!  Problem w tym, że najwyraźniej nikt z nas nie ma pomysłu, co.

    Po chwili, Gray znowu wraca do powierzchownej normy, i wodzi po wszystkich wzrokiem. Mam szczerą nadzieję że już przestała świrować, po tym jednak jak zatrzymuje wzrok na mnie, wstaje i zaczyna iść w moją stronę, wiem że coś nadal jest nie tak. Staje przede mną, i najpierw lustruje wzrokiem swoje kopyto, potem mój bok.

    -Hej! coś ci się przylepiło do znaczka! - Mówi, a ja nie jestem w stanie się ruszyć. Z nią jest coś bardzo mocno nie tak. Niech ktoś ją walnie, albo sama to za chwilę zrobię.

    Czuję jak przyciska swoje, obślinione, zabandażowane kopytko do mojego znaczka, i zaczyna go trzeć! Co ta mała odwala!  Swoim zachowaniem, Gray wprawiła mnie w osłupienie. Opamiętuje się, dopiero wtedy, kiedy widzi że plama nie schodzi, i mocniej zaczyna trzeć mój bok.

    - Kopyta przy sobie, smarkulo! - krzyczę wściekła, i z impetem odtrącam kopyto Gray. Klaczka pisnęła, przytuliła do siebie zranioną kończynę po czym spojrzała mi prosto w oczy. Wyglądała na obrażoną.

    - W IMIĘ WALECZNYCH SZAF, ZENON KAWIOR HUNCWOCIE!- Krzyczy ze złością po czym rzuca się na mnie!

    Czuję,jak obejmuje moją szyję kopytami, starając się mnie udusić! Zaczynam wierzgać, starając zrzucić z siebie opętaną Gray, która najwyraźniej zaczęła mnie gryźć bo czuję ból w miejscu gdzie rośnie mi grzywa!
    - Złaź ze mnie!!!!!!!

    Krzyczę ale, Gray nic nie robi sobie z mojego przekazu, na dodatek zaczynając mnie kopać!

    ​!CHLUST!

     Czuje jak ktoś wylewa mi na głowę wiadro wody. Otwieram zaciśnięte do tą oczy, i widzę stojącego przede mną Sky'a, trzymającego wiadro, z którego to wylał na nas wodę.

    - Obie się ogarnijcie. - Mówi, a ja korzystając z chwilowego rozkojarzenia Gray, zrzucam ją z grzbietu, nie siląc się na magię. Zwyczajnie wyginamgrzbiet, a mała klaczka ląduje tyłkiem na podłodze.

    • +1 1
  5. Hobbit bardziej mi się podobał, ale i on i władca pierścieni jest świetny. Na prawdę świetny. Jego świat nie pozostawia wiele do życzenia a osadzone w nim przygody, owszem, można było opisać lepiej, ale i tak jest ekstra.

     

    Tutaj, zgadzam się z Airlick'iem. Wiele z autorów stylem przewyższa Tolkiena, ale trzeba mu oddać sprawiedliwość, stworzył na prawdę dobry kawał papieru. Może czasami trudno było mi przez niego przebrnąć, ale jest na prawdę dobry.

  6.  pony_test_by_nimfadoraenigma-d6ie3o5.jpg

    Hmm, wygląda na to że jestem pozbawiona zmysłu mody i uroku osobistego jakim odznacza się nasza dama. Cóż, bywa.


    ZKuduS4.png

     

    I have no idea how the f**k did this happen.

     

    Zwłaszcza nie wiem skąd tu tyle Rejnboł. Pinkie to jeszcze rozumiem bo można mnie rozśmieszyć nawet słowem "budyń", ale RD? Nie jestem ani trochę jak RD.

    Welp... Kobieta zmienną jest. Poza tym, to jednak pół roku, nie? Mi się kiedyś udało totalnie zmienić osobowość w trakcie pół godziny.

  7. Zagadka? Cholera jasna, z tego faceta była by malownicza czerwona plama. - Myślę. Zdaje sobie jednak sprawę że złorzeczenie nie pomoże nam przy przejściu prze rzekę. - Trzeba coś wykombinować, chyba że chcemy być zatłuczeni przez zwierzoludzi.

    Nerwowo rozglądam się po lesie szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji. Nie mam najmniejszego zamiaru głowić się nad tą jego zagadką. Po chwili jednak.. znajduje wyjście z sytuacji. Zaczynam grzebać w torbie. Gdy wyjmuje z niej zwój liny, zastanawiam się chwilę czy nie będzie za krótka, ale musi wystarczyć. Wciskam jeden koniec w dłonie Estalijczyka. nie przejmuje się zbytnio jego zdziwiona miną, tylko przykazuję.

    - Przywiąż tą linę do tamtego drzewa. Tylko porządnie, i szybko!

    Sama, z drugim kawałkiem podbiegam do drugiego drzewa i szybko obwiązuje je liną, zawiązując na splot*. Chciała bym jeszcze mieć tą linę. 

  8. Got... Got wszędzie! Gdziekolwiek by mnie nie było zawsze musi być Gra o Tron, i zawsze dowiaduje się że

    WSZYSCY UMRĄ!

    ( Pytałam się kolegi. Fausz. Tyrion i Sansa żyją. )

     

    Poza tym? Bardzo pozytywny numer. Nareszcie wiemy kiedy wyjdzie 4 sezon! Lista ficów do przeczytania, momentalnie wzrosła.

  9. Mam wielką ochotę walnąc tego faceta w łeb. Tam tysiące ludzi najpewniej poginęli, a ten tutaj jak gdyby nigdy nic siebi sobie i łowi ryby! Inna sprawa, że na mnie też nie robi to wrażenia. Ale ja i ten facet to dwie różne osoby. Poza tym, nie wygląda na kogoś opętnanego przez chaos. Ale.. Cuż.. pozory mylą. Gdyby nie to, już dawno moji towarzysze by mnie zatłukli. A dokąd zmierzamy? Co go to obchodzi? Ech.. kieruję wzrok na Johna, a do głowy przychodzi mi pewna myśl.  Dlaczego to ja miałabym odpowiadać? niech teraz on sobie troszeczkę pokłamie.

  10. W mrocznej sieni Świata Niższego (o którym nie wiadomo dokładnie, jak wygląda ani gdzie się znajduje), przechowywana jest gruba księga, oprawna w ciężkie ołowiane okładki, zwana Liberyntem – takimi słowami wita nas Księga Labiryntu, jedna z najlepszych i najoryginalniejszych gier książkowych ostatnich lat.
    Księga… nie jest zwyczajną gra paragrafową pełną orków czy innych mutantów czekających na odesłanie nas na łono Abrahama. Wspomniany na wstępie Liberynt (liber – łac. książka) to tajemnicza księga, która ponoć kryje wielki skarb. Śmiałek chcący go zdobyć musi odnaleźć właściwą ścieżkę wśród stron Liberyntu. Nie jest to łatwe – trzeba rozwiązać wiele moralnych i logicznych dylematów oraz uważać, by nie ugrząźć umysłem w martwym punkcie… Brzmi ciekawie? Wygląda jeszcze lepiej.

     

    Jak wygląda sama rozgrywka? Spójrzmy na jedną z pierwszych stronic gry. Widzimy nagłówek Maksyma Sokratesa, a pod nim słowa: lepiej znosić krzywdę, niż ją wyrządzać. Przechodzimy na odpowiednią stronę w zależności, czy zgadzamy się z maksymą, czy też nie. Autor prowadzi z nami prawdziwą dyskusję – czasem zgadza się z naszymi wyborami, czasem nie. Wtedy próbuje przykładami przekonać nas do swoich racji. Raz pyta, czy postacie w opowiadanej przez niego historii postępują słusznie, innym razem to my sami stajemy się głównym bohaterem i decydujemy o rozwoju fabuły. Musimy również rozwiązywać niełatwe, zaskakujące pomysłowością logiczne zagadki. Całość rozgrywa się w onirycznym, baśniowym świecie, a specyficzny język, jakim napisano Księgę Labiryntu podkreśla jej niepowtarzalny klimat. Szybko wsiąknąłam w dzieło Carla Frabetti’ego na dobre i naprawdę uwierzyłam, że czytam wierną kopię tajemnej księgi, a mój umysł odwiedza niesamowite miejsca i napotyka dziwne postacie.

     

    Księga Labiryntu to doskonała lektura dla ludzi w każdym wieku lubiących niepowtarzalne doznania. I choć można narzekać, że koniec następuje odrobinę zbyt szybko, to w umyśle pozostaje po niej niezatarty ślad.

     

    Czytał ktoś? Jeśli nie, to przeczytajcie. Serdecznie polecam fanom RPG, molom książkowym, i każdej innej osobie.

                                                                    Pierwszy-numer-Masz-Wyb%C3%B3r_html_m42f

  11. W mrocznej sieni Świata Niższego (o którym nie wiadomo dokładnie, jak wygląda ani gdzie się znajduje), przechowywana jest gruba księga, oprawna w ciężkie ołowiane okładki, zwana Liberyntem – takimi słowami wita nas Księga Labiryntu, jedna z najlepszych i najoryginalniejszych gier książkowych ostatnich lat.
    Księga… nie jest zwyczajną gra paragrafową pełną orków czy innych mutantów czekających na odesłanie nas na łono Abrahama. Wspomniany na wstępie Liberynt (liber – łac. książka) to tajemnicza księga, która ponoć kryje wielki skarb. Śmiałek chcący go zdobyć musi odnaleźć właściwą ścieżkę wśród stron Liberyntu. Nie jest to łatwe – trzeba rozwiązać wiele moralnych i logicznych dylematów oraz uważać, by nie ugrząźć umysłem w martwym punkcie… Brzmi ciekawie? Wygląda jeszcze lepiej.

     

    Jak wygląda sama rozgrywka? Spójrzmy na jedną z pierwszych stronic gry. Widzimy nagłówek Maksyma Sokratesa, a pod nim słowa: lepiej znosić krzywdę, niż ją wyrządzać. Przechodzimy na odpowiednią stronę w zależności, czy zgadzamy się z maksymą, czy też nie. Autor prowadzi z nami prawdziwą dyskusję – czasem zgadza się z naszymi wyborami, czasem nie. Wtedy próbuje przykładami przekonać nas do swoich racji. Raz pyta, czy postacie w opowiadanej przez niego historii postępują słusznie, innym razem to my sami stajemy się głównym bohaterem i decydujemy o rozwoju fabuły. Musimy również rozwiązywać niełatwe, zaskakujące pomysłowością logiczne zagadki. Całość rozgrywa się w onirycznym, baśniowym świecie, a specyficzny język, jakim napisano Księgę Labiryntu podkreśla jej niepowtarzalny klimat. Szybko wsiąknąłam w dzieło Carla Frabetti’ego na dobre i naprawdę uwierzyłam, że czytam wierną kopię tajemnej księgi, a mój umysł odwiedza niesamowite miejsca i napotyka dziwne postacie.

     

    Księga Labiryntu to doskonała lektura dla ludzi w każdym wieku lubiących niepowtarzalne doznania. I choć można narzekać, że koniec następuje odrobinę zbyt szybko, to w umyśle pozostaje po niej niezatarty ślad.

     

    Czytał ktoś? Jeśli nie, to przeczytajcie. Serdecznie polecam fanom RPG, molom książkowym, i każdej innej osobie.

                                                                    Pierwszy-numer-Masz-Wyb%C3%B3r_html_m42f

×
×
  • Utwórz nowe...