Skocz do zawartości

Enimean

Brony
  • Zawartość

    201
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Enimean

  1. Książka ciekawa, chcoć momentami ociupinkę przynudza. Ale, każdej książce zdażają się i wzloty i upadki, a tych pierwszych jest zdecydowanie więcej.

     

    Wiejemy do lasu to zapierająca dech w piersiach wędrówka przez najbardziej znane baśnie europejskie, która w błyskotliwy sposób łączy klasykę z nowoczesnością. Chcociaż zaczyna się niewinnie, to z każdą przewinientą kartką, zaczyna nabierać brutalności, i charakteru. Zastosowane w tej powieści połączenie starych baśni m.in. Zaczarowanego fletu, Dzikich łabędzi, Roszpunki, daje ciekawą, wbrew pozorom wcale nie dziecinną i unikalną opowieść.

     

    Nie każdemu ta pozycja się podoba, a niektórzy wręcz nazywają ją nudną. Ja jednak sądze że jest 'specyficzna'. Nie mówię jednak że jedyna w swoim rodzaju. Czytał bowiem książkę, niemal bliźniczą do tej. Nie pamiętam jednak tytułu.

    Chcodziło w niej o to że pewien staruszek wyrywał dzieciom serca, i wyjadał z nich rzycie, aby sam mógł żyć. Psychoza na maxa. Polecam

  2. Według mnie z najlepszych serii książek, które mają tak wiele części i się nie nudzą. Wartka akcja, wspaniale wykreowane postacie i tajemnice, których w tej książce nie mało. Poza tym, autor stworzył naokoło książki klimat którego można pozazdrościć. Wszystko jest przedstawione z punktu widzenia postaci która brała udził w wydażeniach przedstawionych w książce, lub je zawzięcie badała (zależnie od sytułacji).

    a-series.jpg                           count+olaf.jpg

     

    Seria trzynastu książek, w której każda książka ma trzynaście rozdziałów ( trzynaście jak wszyscy zapewne wiemy jest liczbą nieszczęśliwą) jest owiana specyficznym i zarezerwowanym dla SNZ charakterem. W każdej z części jesteśmy przestrzeganie żę 'Ta książka nie skończy się dobrze. Nie jest jeszcze za późno. Możecie odłożyć tą książkę i nigdy do niej nie wracać.' co tylko dodaje nam chcęci do jej przeczytania (ech.. Ta ludzka natura. Ktoś nam każe czegoś nie robić, a my w tym właśnie momęcie to robimy.) Nie da się tutaj nie wspomnieć o tym, że wydażenia jakie spotykają sieroty czesto są odwzorowane na książkach. Np.

    Kiedy w szóstym tomie ( Winda Widmo) dzieci spadają w szyb windy, znajdują się dwie strony całkowicie czarne.



    Inny przykład:
    Strony które da się przeczytać za pomocą lustrzanego odbicia.

     

    A sam Lemony Snicket? Postać fikcyjna, jak cała seria owiana tajemnicą i zagadką. W każdym tomie znajdziemy nawiązania do jego, oraz sytułacji w jakiej się znajdował, bądź znajduje, np.

    ( Winda Widmo) 'Egzekucja autora została odwołana

     

    Trzeba przyznać że seria trzyma w napięciu i jest warta przeczytania.

  3. A co sądzicie o odcinku na 50 rocznicę? Ja się cieszę że David wraca. Z odwiedzin Rose już nie skaczę z radości,ale to nadal coś.

    I jeszcze ten tajemniczy

    Doktor nie Doktor, czyli John Hurt

    . Muszę przyznać że skręca mnie z ciekawości o co w nim chodzi.

  4. Jak zapewne wiele z was wie, co pół roku odbywa się 'Trójmiejskie spotkania z grami planszowymi' znane pod nazwą GRAMY. W ciągu dwóch dni, ludzie zasiadają wspólnie przy stołach, i dzielą się radością grania w planszówki i karcianki. Formuła imprezy jest prosta - przez dwa dni, sobotę i niedzielę, można przyjść na miejsce imprezy i grać, grać, grać. Zazwyczaj spotyka się tam to z halę wypełnioną stolikami do gry oraz grubo ponad 700 planszówek, od prostych gier imprezowych po zaawansowane strategie. Na miejscu obsługa, tzw. 'żółte koszulki', pokazują oraz tłumaczą zasady gier planszowych.

     

    A co fandomowi do tego? Może za pół roku jakoś się zbierzemy i zrobimy coś dla bronies i pegasis? Takie fajne wydarzenie, a nas na nim nie ma. To smutne.

  5. A ja się dziwię, dlaczego nikt nie wstawił tego

     

    https://www.youtube.com/watch?v=1QAI4B_2Mfc 

    Paperman, czyli czarno-biały, film wyprodukowany przez Walt Disney i wyreżyserowany przez Johna Kahrsa. Piękna, wzruszająca animacja, na prawdę warta obejrzenia. Film zdobył Oscara i Annie Award za najlepszy krótkometrażowy film animowany.

     

    Animacja tego samego autora co 'The Maker'

     

    https://www.youtube.com/watch?v=LOMbySJTKpg 

    Popłakałam się przy tym. Smutne, wzruszające, i naprawdę piękne. Dość długie, ale naprawdę warte obejrzenia.

     

    Kolejna animacja, o czymś co przypomina... nie wiem co przypomina, ale animacja śliczna

    https://www.youtube.com/watch?v=bAQ56_dfOfY

  6. Chcę żebyście wiedzieli że wszystkim wam daje

    WIEEEEEEEEEEEEEEEELKI POCIESZAJĄCY HUGthe_mane_six__group_hug_3___mlp_fim_vect

    A teraz taka porady od serca:

    Nie uciekaj! - Wiem, że za bardzo to ja wam tą radą nie pomogę, bo słyszeliście ją już wszędzie. Każdy psycholog, psychiatra, znajomy czy kogokolwiek tam macie, powie wam to samo. I ma taka osoba rację! Sama miałam problemy od których, wstyd się przyznać, uciekłam. Prawie cała moja podstawówka zeszła mi na ryczeniu w toalecie i czytaniu. Tak wtedy robiłam. Zamiast jak przyzwoity ludź uświadomić sobie że muszę coś ze sobą zrobić, uciekałam w świat fikcyjny. Skończyło się na tym, że zaczęłam wprowadzać elementy fikcyjne do mojego życia. Wyobrażałam sobie, że na świecie istnieją smoki ( które miałam za swoich najlepszych, i jedynych, przyjaciół), czego bardzo żałuję. Kiedy szkoła się o tym dowiedziała wszyscy jak leci zaczęli wytykać mnie palcami i śmiać na cały głos. Ale nie o to w tym chodzi! Proszę was o jedno, dla waszego dobra nie uciekajcie przed problemem. Nic wam to nie pomoże, tylko odwlecze konfrontacje z nim. JA wiem, że to jest trudne, i najpewniej głęboko będziecie to mieli, ale chociaż się nad tym zastanów.

     

    Pogadaj z kimś.- Siostra, brat, kuzyn, psycholog, itd i najważniejsze, PRZYJACIEL. Bo przecież, przyjaźń to magia. Jeśli nie ma się takiego przyjaciela, to jest człowiekowi przykro i zamierza go za wszelką cenę znaleźć. Jeden z moich kolejnych licznych błędów. Tak bardzo chciałam mieć prawdziwego przyjaciela, że napraszałam się pierwszej lepszej osobie, co poskutkowało tym że ludzie jeszcze bardziej nie chcieli się ze mną zadawać. Ale nie o to chodzi.

    Rozmowa z kimś bliskim na prawdę pomaga. Możecie się dziwić dlaczego nie wymieniłam w powyższej liście osób do których możemy się zwrócić rodziców. BO jeśli przed takim się wyżalisz to nie pomoże ci rozwiązać problemu, tylko rozwiąże go za ciebie ( chyba że masz na prawdę fajnych rodziców), a to nie jest najlepszym wyjściem dla nas samych.

    Wracając; opinia osoby która zna cię dobrze, lub zna się na takich psychologicznych sprawach, na prawdę jest pomocna. Nie mówię że po dwóch takich rozmowach będą cud, miód, maliny. Ja ze swoimi problemami musiałam chodzić do psychologa sporo ( nie powiem ile bo mi wstyd), a i tak nie do końca się ich pozbyłam.

    Wniosek; Wypłacz się na ramieniu, powiedz wszystko co masz na myśli, i nie duś tego w sobie. Każdy problem z którym walczysz samotnie, jest dra razy większy niż taki który dzielisz z przyjaciółmi. ( Mogę podać adres na prawdę dobrego psychologa, albo napisz do mnie na PW jeśli naprawdę chcesz pogadać a nie masz z kim. )

     

    Wyduś to z siebie. - Idź do lasu i wywrzeszcz wszystkie znane ci przekleństwa. Wykrzycz się w poduszkę, lub tłucz o ścianę pięściami aż zabraknie ci sił. To że jesteś wkurzony to nic złego. Każdy ma i leprze, i gorsze chwile. Jeśli boisz się że wezmą cię za czubka, to posłuchaj rocka, metalu lub czegoś depresyjnego ( Znam trochę takich kawałków, jeśli chcesz to się zapytaj) . Jedno ci powiem. Bez wyduszenia z siebie złości, nigdy się do końca nie uspokoisz. 

     

    A wy możecie spytać; Skąd ty masz te rady? Z doświadczenia. Ja was pocieszam, a sama też mam, miałam i będę mieć problemy. Oto, mój żal;

     

    Problem od którego nie mogę oderwać głowy, to takie małe błahe coś z czym zmaga się połowa dzieci swoich rodziców. Rozwód. Moi rodzice się rozwodzą. Jest to straszne, i okropne, i głupie ponad wszystko. I przerażające. Jest to uczucie które towarzyszy mi od początku. Strach.  W pewnym momencie słyszę jak w domu wybucha kłótnia którą słychać na całą kamienicę, a ja wychodzę na plac przed domem i chodzę w kółko przez 3 godziny płacząc, bo nic innego nie jestem w stanie robić. To jak jakaś choroba która zżera mnie od środka i nie pozostawia po sobie nic innego jak rozpacz i zniszczenie. JA wiem że dużo ludzi przez to przechodzi, i nie ma powodu żeby robić z tego aferę, ale nie mniej jest to przerażające. Ojciec ma romans, matka wychodzi z domu na cały dzień bo musi się odizolować od otoczenia które przypomina jej o ojcu, a ja zostaję z tym wszystkim sama. Nie jestem silna psychicznie, i mam przez tą całą sytuacje w rodzinie nie przespane noce i na każdą wzmiankę o rodzinie chce mi się płakać. Czuje się w tym wszystkim zgubiona, i samotna.

    • +1 1
  7. - Ej to mój ołówek!-Krzyknęła Gray podskakując w górę.-Oddaj mi go! - Tak, już od razu. A przedtem zatańczę w stroju klauna.

     

    Gray wstała, i podeszłą w moja stronę. Chcesz się kłócić, czy przeprosić? Bo jeśli ci życie miłe, to radziła bym to drugie. Widzę że klacz wytrzymuje moje spojrzenie. Wygląda jak gdyby nie chciała, jakby coś ją do tego zmuszało. W pewnym momencie jednak klacz raptownie upada, a ja odchylam zdziwiona głowę. Po chwili jednak całkiem wstała i powiedziała.

    - Nic mi nie odbiło...- zaczęła cicho. Widać było że nie była przyzwyczajona do tego że ktoś zwraca jej uwagę, a już w żadnym wypadku nikt nigdy na nią nie krzyczał. -znaczy nie chciałam nikogo denerwować-. Proszę pani. Pomyślałam, że klony nam pomogą...- Odpowiedziała niepewnie dokańczając.

    Klaczka się skruszyła. Usiadła. Uszy jej opadły, a po policzku spłynęła łza. No nie.- Myślę i przewracam oczami.- Ona też zamierza płakać. Jeśli wszyscy będą tutaj ryczeć to nie wytrzymam.

    Po chwili jednak klaczka wstała i znowu stanęła naprzeciw mnie.

    -Chciałam powiedzieć- zaczęła nieśmiało- Że zrobiłam to co uważałam za słuszne i papierowe klony nam pomogą oszukać sen. No chyba, że wolisz by Wood'a i Sky'a zbyt szybko zaatakowała podświadomość! Proszę pani. - Unoszę brwi. Cóż, nie wyglądała na kogoś kto potrafi się postawić, a tu proszę. Całkiem zadziorna klaczka. Będą z niej kucyki. Powstrzymuję się od komentarza. Widzę jak Sky przypatruje się jego szkicowi narysowanemu przez Gray, po czym bierze go w kopytko.

     

    Klaczka odeszła ode mnie i ruszyła przez pokój. Oglądając pojemniczki z preparatami i maściami nad czymś się zastanawiała. To było widać. W końcu odezwała się.

    - To pewnie zły trop, ale kiedyś jedna z powierniczek opowiadała nam, że była w szpitalu i nie mogła latać przez tydzień. To był dla niej koszmar. Pomyślałam, że może to jej koszmar. No wiesz, złamała skrzydło i okazało się, że ma być amputowane? Coś w ten deseń? - powiedziała do Sky'a. - -I czy ty też uważasz, że moje papierowe klony to zły pomysł?- Zapytała słodkim głosikiem niczemu nie winnej, małej, bezbronnej klaczki. No tak. Przecież Sky to bohater w naszej drużynie. A do kogo ma się zwrócić mała klaczka, jak nie do niebieskookiego bohatera?

     

    - Dobrze główkujesz mała, oby tak dalej! - Powiedział i kiwnął z uznaniem głową. Mam nadzieje że ten komentarz był do pomysłu ap ropo powierniczki. - Dalej co prawda nie możemy nic zakładać z góry, ale na pewno warto będzie sprawdzić oddział ortopedii i intensywnej terapii w pierwszej kolejności. - Powiedział, po czym oddał jej rysunek, który trzymał w zgięciu prawego kopyta - Rysunkowe klony to jak najbardziej dobry pomysł. - Pochwalił, wywołując moje prychnięcie. Tak, wspaniały pomysł. Wyłączając to że nie trudno się domyślić że sen będzie miał pełne pojęcie o tym co jest w nim prawdziwe a co stworzone przez nas. Nie, zaraz, prawdziwe w śnie. Trzeba na to wymyślić osobne słowo. - Zatrzymaj go. Nie kończ jednak i nie ożywaj aż do czasu gdy będzie to niezbędne - Powiedział, po czym mrugnął do Gray. Na moje oko, nie zamierzała się go słuchać. - Poza tym, w pierwszej kolejności rysuj klony reszty drużyny. Umiem sam się o siebie zatroszczyć, mała. - Powiedział uprzejmie. Cóż, w tym się z nim zgadzam. Nie chciała bym mieć dwóch Sky'ów. Ten jeden jest już wystarczająco wkurzający. Wizja dwóch mnie też nie jest zbytnio kusząca.

     

    - Przepraszam - powiedział cicho Wood Iron. Widać było że ta cała sytuacja z ratowaniem Equestrii niezbyt mu przypadła do gustu. Wygląda jak gdyby chciał uciec od nas najdalej jak się da. - Sądzę, że nie musimy chodzić po pacjentach - Powiedział, po czym gwałtownie urwał. Nie dość że panikarz to jeszcze się jąka.- Podświadomość chyba myśli, że jesteśmy chirurgami - Dokończył ledwie słyszalnym szeptem, po czym wziął głęboki wdech, i wziął się w garść. Przynajmniej częściowo. -

    - Chyba możemy po prostu pójść i sprawdzić jacy pacjenci są w szpitalu, mówiąc, że szukamy kolejnego pacjenta - odwrócił się do Pencil - Gray, jeśli masz rację, w co nie wątpię, to z pewnością ta operacja będzie wpisana gdzieś w widocznym miejscu - spojrzał teraz na całą grupę. Jak można mieć aż tak zmniejszone źrenice? - Teraz mu... - zaciął się na chwilę - Powinniśmy pójść do recepcji albo do pokoju dla lekarzy poszukać tych informacji.

    - Nie musisz aż tak się stresować gdy chcesz coś powiedzieć, Architekcie.- Cóż, nie wygląda jakby miał kontrole nad tym czy się stresuje czy nie.

     

    - Dobrze więc, skoro to wszystko, ruszamy. Equestria sama się nie uratuje - Powiedział Sky lustrując nas wzrokiem - Udajemy się całą grupą, starając się nie rozdzielać. Jeśli zajdzie taka konieczność, to ja idę z Gray Pencil, a Oczko z Wood Ironem - No nie. Z nim?- Myślę, rzucająć ukradkiem spojrzenie na Wood'a. On też nie wyglądał na zadowolonego z tego przydziału. Wzdycham ciężko, i orientuje się że Sky patrzy na mnie. - Znasz się choć trochę na magii bojowej? - Pyta, a ja niechętnie kiwam głową, myśląc że 'trochę' to określenie mało oddające moje umiejętności w tego rodzaju magii.- Doskonale! - .Odparł Sky.

     

    - Możemy znajdować się teraz w samotnej sali operacyjnej, albo w bloku, gdzie jest ich kilka. Blisko nas powinna być sala przedoperacyjna i pooperacyjna, tym bardziej jeśli jesteśmy w bloku. W obu powinny być zarówno rozpiski, jak i raczej mało szczęśliwe kucyki. Tym bardziej w przedoperacyjnej... - Powiedział nieco ponuro.- ...I dlatego tam właśnie udamy się najpierw. Jeśli nie znajdziemy powierniczek ani w salach, ani w rozpiskach na operacje w najbliższym czasie, poszukamy na oddziałach, zaczynając od intensywnej terapii. - Ale mądrala. - A teraz - kontynuowałem po drobnej pauzie - zbierzcie do kieszeni co uznacie za potrzebne. Tylko oszczędnie, żadnego zbędnego szmelcu, który tylko wyglądałby dziwnie i nie na miejscu.

    Zaczynam rozglądać się po sali w poszukiwaniu czegoś użytecznego. Dlaczego to musiał być szpital? - Rozmyślam przeglądając słoiczki i inne 'lekarskie' przedmioty o nie znanej mi nazwie.- Bywałam w wielu miejscach, ale prawie nigdy w szpitalu.

     

    Po przejrzeniu prawie wszystkiego w tej części sali, uznaje że nic ze sobą nie zabiorę, bo jaki miało by to sens. Jesteśmy w śnie. Broń będzie nam potrzebna tylko kiedy świadomość zorientuje się że nie jesteśmy jej wytworem, a wtedy już bez znaczenia będzie to czy wyymaginujemy sobie broń, czy ją znajdziemy.

     

    Cóż, wypadało by chociaż udawać że mam zamiar coś ze sobą wziąć. - Myślę, po czym kieruje się do szafki umieszczonej pod ścianą, żeby pooglądać znajdujące się na niej przedmioty, kiedy wpada na mnie Sky. Właśnie mam zamiar coś mu powiedzieć, kiedy niespodziewanie przytrzymuje mnie lewym kopytkiem i przybliża pyszczek do mojego ucha.

    - Z Pencil jest coś nie tak, unikaj jej póki nie dowiem się co. Uspokój Wooda, bez przemocy. Potrzebny nam mocny architekt. Jak zginę, ty dowodzisz. - Szepcze mi do ucha Sky, po czym jak gdyby nigdy nic idzie do stołu po drodze do którego na mnie ‘wpadł’. Ja również nie zmieniam kierunku, i zachowuję się jak gdyby nic się nie stało. W mojej głowie jednak buzują myśli.

     

    ‘Coś jest z nią nie tak.’.. tego bym nie powiedziała. Chociaż, jeśli tak się nad tym zastanowić... Najpierw cicha i spokojna, potem zaczyna pyskować. ‘ Uspokój Wooda’’ A co ja jestem? Niańka czy psycholog? Niech sam się uspokaja. Stary ogier, a zachowuje się jak trzylatek. I to jeszcze ja, mam z nim być w parze. Żenada. - Myślę z wyrazem średniego za interesowania na pyszczku przeglądając ustawione w zgrabne stosiki preparaty w małych słoiczkach. - ‘Jak zginę, ty dowodzisz’. - To zdanie pobrzmiewa w mojej głowie odkąd Sky je wypowiedział. - Ta, jasne. Ale on tak na serio? Chyba zdaje sobie sprawę z tego że jest jedynym kucykiem który trzyma mnie przy tym oddziale? Wiem jak to będzie wyglądało jeśli umrze. - Wyobrażam sobie trupa Sky’a leżącego w tej sali, a nad nim mnie która tylko wzruszającą tylko ramionami, i odchodzącą. Z niewyjaśnionych przyczyn,to wyobrażenie napawa mnie smutkiem. -Cóż, przynajmniej godzi się z faktem że może umrzeć. Chyba jednak trochę go lubię. Nie zmienia to faktu że nie zamierzam spełniać ostatniej woli i doprowadzić tej misji do końca, jakkolwiek zależy na tym Sky’owi. Wyjście ma tylko jedno. Jeśli chce żebym nadal pomagała w osiągnięciu celu tej misji, musi przeżyć.

    W zasadzie, to dlaczego powierzył by mi dowództwo? - Zadaje sama sobie pytanie, po czym w myślach przeglądam wszystkie decyzje Sky’a co do mnie. - Najpierw to spojrzenie, potem sojusz, a teraz to. Właściwie, równie dobrym powodem dla którego jestem najodpowiedniejszym kucykiem któremu mógłby powierzyć to zadanie jest to że pozostałe kucyki jakie mógłby wziąć pod uwagę to jedenastolatka i roztrzęsiony ogier.

     

    Po raz pierwszy zaczynam się zastanawiać nad naszą misją. Powierniczki... hm... O ja tak właściwie o nich wiem? Jest ta od jabłek, jak jej tam było? Apple John? Nie ważne. Jest ta cała różowa, taka od sukienek i ta która jest studentką Celestii... O boże. Studentka Celestii na pewno ma wyuczone na pamięć wszystkie zamachy na jej mentorkę oraz ich wykonawców! Jeśli to jest jej sen pewnie mnie rozpozna! - Zaczynam oddychać szybciej, i nerwowo rozglądam się po pokoju. Po chwili jednak się opanowuje - Blackeye, uspokój się! To że ten sen to akurat sen tej klaczy jest mało prawdopodobne. A nawet jeśli, to co z tego? Albo uciekniesz, albo ją pokonasz. Teraz wystarczy grać tylko swoją rolę.

     

    Zajęta rozmyślaniami, nawet nie zauważam że wszyscy są już gotowi do wyjścia. Gdy podchodzę do Gray i Wooda, dostrzegam Sky'a niosącego wielką butlę z tlenem do drzwi wyjściowych, na co przewracam oczyma.

    - Zanim coś powiecie - Powiedział uprzedzając moją krytykę- wiem co mówiłem, i tak, mam pomysł jak tego użyć. Poza tym, jestem Alfą, więc nawet lepiej jeśli będę odwracał uwagę od was. Kierunek - sala przedoperacyjna. Wychodzimy możliwie spokojnie, parami, w małym odstępie. Możemy luźno rozmawiać, ale uważajcie by wyglądać jak na swoim terenie. To tyczy się także ciebie, Wood! Więcej spokoju. Mówić będziemy w razie czego ja i Oczko. Nie robimy nic, czego poza snem zrobić byśmy nie mogli. - Jakie szczęście że powiedział to na głos. - No, to zaczynamy - Powiedział jakimś dziwnym tonem, po czym popchnął drzwi.

     

    -Czy będzie pani, na tyle łaskawa, że odda mi mój ołówek czy będę musiał...musiała odebrać ci go siłą? - Słyszę, i błyskawicznie odwracam się w stronę Gray. No tak, przecież ja nadal trzymam w powietrzu jej ołówek!b Zabrzmiała tak dziwnie, nie swojo.

    Odebrać siłą... nie, to stanowczo nie jest mała Gray. Nie mniej, trzeba temu czemuś jakoś odpowiedzieć.

    - Spokojnie mała. Nie musisz od razu rzucać się z pazurami. - Mówię po czym oddaje jej ołówek. Trzeba się dowiedzieć co jej łazi po głowie. Albo raczej, w głowie.- Myślę, po czym za nic mając sobie ostrzeżenie Sky'a sonduje Gray mózg. Po chwili wyczuwam coś dziwnego, coś co nie pasuje do umysłu małej, jedenastoletniej klaczki. Nie jestem w stanie tego zidentyfikować, ale cokolwiek to jest, nie służy dobru tej klaczy. Po chwili, zniżam głos do szeptu i pochylam się nad małą klaczką tak, żeby nikt inny tego nie słyszał. - Cokolwiek w tobie siedzi Gray, nie słuchaj tego. To nie jest tobą. A ciebie, ostrzegam, jeśli nie wyleziesz z tej klaczki, to sama cę z niej wykopie. Zrozumieliśmy się? - Pytam, po czym nie czekając na odpowiedź, prostuje się i dołączam do Sky'a. Mam mu coś do przekazania.

     

    - To nie amputacja skrzydła. - Zaczynam.- Najgorszym dla kucyka koszmarem jest utracenie czegoś ważnego, lub nie możność wykonania celu. Powszechnie wiadomo że najcenniejszą rzeczą dla powierniczki jest przyjaźń. Dlatego też to utracenie jej będzie najgorszym koszmarem. - Mówię, po czym oczekuję na reakcję Sky'a. Chyba jednak cel tej misji nie jest mi tak bardzo obojętny jak mi się na początku wydawało.

    Sky zamyślił się chwilę, po czym powiedział.

    - Możesz mieć rację. Ale w jakim miejscu taka utrata przyjaźni mogłaby nastąpić? Na intensywnej terapii, gdzie jedna z przyjaciółek śniącej właśnie umiera? - Westchnął ciężko i pokręcił głową. - Masz rację, ale "utrata przyjaźni" to dość ogólne pojęcie. Równie dobrze kiedy my przeszukiwać będziemy oddziały, nasz cel może kłócić się z przyjaciółką na dachu.- To jest fakt. Właściwie, to najpierw wypadało by określić czyj to jest sen. Bardziej niż prawdopodobne jest to że w śnie jednej z nich będą też pozostałe. Problem polega na tym, żeby określić do której z nich należy sen. - W związku z tym nasza trasa się nie zmienia - dalej zmierzamy do sali przedoperacyjnej. A do intensywnej terapii i tak już zamierzaliśmy iść, jeśli pierwsza opcja nie wypali. Masz rację, ale nie przybliża to nas do odnalezienia śniącej. Idziemy dalej.

    Waham się, czy powiedzieć Sky’owi o Gray, ale uznaje że lepiej żeby się dowiedział o tym co może siedzieć w klaczce.

    - Poza tym, jest jeszcze jedna rzecz. - Zaczynam niepewnie, ale zaraz wracam do swojego normalnego, trochę aroganckiego tonu. - Przeskanowałam mózg Gray. Coś w niej siedzi. I cokolwiek to jest, nie ma dobrych zamiarów. Wygląda jak jakiś rodzaj umysłowego pasożyta albo, jeszcze innego cholera wie czego. - Mówię, po czym marszczę brwi. Rzadko się zdarza żebym nie mogła czegoś określić magią, i nie odpowiada mi ten nowy stan rzeczy. - Tak czy inaczej, trzeba będzie mieć ta klaczkę na oku. Mogą być z nią dość spore problemy.

    Sky po tych słowach zaklął szpetnie pod nosem i zasępił się jeszcze bardziej niż zwykle. Jemu chyba też to nie odpowiada. W zasadzie, chyba nikt nie cieszył by się z tego że ma w dróżynie coś na kształt opętanej klaczki.

    - Jeśli ten pasożyt wykorzystuje magię, aby nad nią panować, pozbyłbym się go bezproblemowo. - Pozbył się go... On? Nawet nie jest jednorożcem. Cóż, teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Później się tym zajmę - Jednak jeśli nie... Albo jeśli zagnieździł się zbyt głęboko, mógłbym uszkodzić umysł Grey. Poza tym, nie wiem jak zadziałałoby to we śnie - Powiedział, po czym wymamrotał coś niezrozumiałego. Wydaje mi się że to kolejne przekleństwo.- Tego tylko brakowało... Dziękuję, Oczko - powiedział, po czym skinął głową - Ale dalej jej unikaj. Cokolwiek to jest, nie lubi cię, a ja nie chcę eskalacji zbrojeń, która zniczy umysł tej klaczki. - Jeśli faktycznie jest tak jak mówi, i to coś mnie nie lubi, to raczej nie będzie miało znaczenia czy będę się trzymała od niej z daleka. Jeśli będzie chciało mi dokopać, samo przyjdzie. A ja, i tak nie zamierzam uciekać. Niech nie myśli sobie że się boję. 

  8. To ja tak o samej Fuffle Puff-

     

    Fuffle Puff jest znanym głownie z serii głupawych filmików z youtuba;

    https://www.youtube.com/watch?v=qRC4Vk6kisY

     

    https://www.youtube.com/watch?v=L9LCLktP_g4&feature=c4-overview&list=UUtwPBSnKnAsvZeKLLig774A

     

    Ostro porośniętym różowym włosiem kucykiem którego głównym zajęciem jest podrywanie Chrystalis i wydawanie dziwnych dźwięków w których szerokiej gamie, plucie jest zdecydwanie najulubieńszym. poza tym Fuffle Puff Często turla się w nieokiełznany sposób. I to tyle.

  9. I co teraz? Jaki będzie twój kolejny ruch? - Rozmyślam zadając nieme pytania. Z nie wiadomych powodów dają mi one pewien rodzaj satysfakcji. - Nie podporządkowałam ci się. Ja nigdy się nie podporządkowuje.

    Po chwili, znowu popatrzył w moje oczy. Jednak, w tym spojrzeniu nie dostrzegam aż tak wielu emocji jak w poprzednim. Właściwie, to nie jestem w stanie nic z niego wyczytać. Po chwili, uśmiechnął się lekko i skinął łbem. Nie wiem za bardzo co miał oznaczać ten gest, nie mniej nie spodziewałam się go. Uśmiech, serio? I co to ma znaczyć? Że teraz powinniśmy się pogodzić i między nami zapanuje tęcza? Nie, na to oboje nie mamy co liczyć. 

     

    - Masz ducha walki. To dobrze - Powiedział Sky i uśmiechnął się szerzej. Gdyby nie miał opaski na oku, ten uśmiech robiłby przyjemniejsze wrażenie. - Jednak jeśli chcesz wydostać się z tego snu, to będziesz musiała pozostać w naszej drużynie. Czy tego chcesz czy nie. - To się jeszcze zobaczy. - Myślę, ale nie przerywam.- Bo coś mi się zdaje, że bez nas, oraz tego - Tu wskazał na gwiazdę, która cały czas unosiła się przy suficie, przypominając mi balony wypełnione helem które sprzedają czasami przy plażach w letnie dni. - prędzej czy później albo złapie cię podświadomość właściciela tego snu, albo na powrót zapomnisz kim jesteś, stając się jego częścią na zawsze. - To jest już jakiś argument. Jednak wątpię żebym znowu zapomniała kim jestem. Chociaż, cholera wie co potrafią sny. - Rozmyślam, kątem oka lustrując reakcje stojącego z boku Wooda. Widząc jego miną marszczę brwi.

    Czy on się zamierza rozpłakać?- Myślę widząc jego przerażony pyszczek i spływające po czole kropelki potu. - Tylko beksy tutaj brakuje. Przyrzekam  że jeśli się nie opanuje, dam mu w pysk.

     

    - Poza tym, nawet gdyby nie, to co byś osiągnęła samotnie, skoro nawet Księżniczka sama nie może sobie dać rady, hm? - Tu pokręcił głową. No tak, racja. Przecież księżniczka nie miała rozbeczanego ogiera i niezdarnej małolaty do pomocy.  - W tej właśnie chwili leżymy uśpieni przez nieznaną nam siłę. I jedyne czego jestem całkowicie i absolutnie pewien to to, że tylko walcząc z nią zdołamy się przebudzić. - Teraz już gada do rzeczy. - Myślę, a na mój pyszczek wypełza uśmieszek z którego można się dopatrzeć czegoś pomiędzy arogancją a przyznaniem racji. - - Nie chcesz wścibstwa? Doskonale. Nie chcesz aby ktoś tobą rządził? Niechaj i tak będzie. - Mówi, a ja natychmiast poddaje te słowa w wątpliwość. Nie będzie wścibstwa i rządzenia. Taaaaaaa, jasne. Już to widzę. Kto jak kto, ale ty nie wyglądasz mi na kogoś kto jest w stanie tolerować kogoś takiego jak ja w swojej drużynie.-  Lecz rzekłaś już, że pomożesz. Co więc powiesz na bycie naszym... - Tutaj znowu lekko poszerzył uśmiech, a ja dochodzę do wniosku że bez opaski na oku nie tylko jego uśmiech wyglądał by ładniej, ale cały mógłby uchodzić za nawet przystojnego. - sojusznikiem z konieczności? - Dokończył po czym wyciągnął mi kopyto do przybicia.

     

    Cóż, taki układ ma sens. Znajdziemy tą 'powierniczkę', obudzimy się, i tyle. Koniec pieśni. Czysto zawodowe stosunki. Chyba że jakimś dziwnym sposobem dowie się kim jestem. W takim wypadku natychmiast by mnie aresztował, lub co bardziej prawdopodobne, zabił. To że służy w pałacu to pewne, starczy spojrzeć na jego zbroję. Przez chwilę rozważam jakie miała bym szanse gdybyśmy zaczęli się bić. To że ta mała, i Wood staną po jego stronie jest bardziej niż prawdopodobne. Tylko co oni tak na dobrą sprawę by mi zrobili? pewnie nic, ale i tak nie warto wdawać się w pojedynek. Szczególnie w śnie. Tak. Lepiej przystać na jego propozycję.

     

    Cóż. Mi pasuje. - Odpowiadam krótko, acz rzeczowo,po czym przybijam kopytko

     

    Po zawarciu tej umowy zaczynam rozglądać się po sali. Szklane słoiczki i inne 'lekarskie' przybory są nie zwykle realne. Cóż, zamierzam ratować Equestrię w kitlu, maseczce lekarskiej razem z małolatą, beksą i ogierem z facjatą książkowego pirata z sali operacyjnej która znajduje się w śnie. Jeśli ktoś wczoraj powiedział by mi że będę mogła zastosować to zdanie do siebie, powiedziała bym mu żeby szedł się leczyć,a tu proszę. Faktycznie mogę do siebie zastosować chyba jedno z najbardziej nie normalnych zdań w Equestrii. 

     

    Dopiero teraz zauważam jak Wood podchodzi do Sky'a i fatalny stan w jakim się znajduje. O cholera. On na serio chce się poryczeć. Ruszam w kierunku Wooda żeby powiedzieć mu coś dzięki czemu albo by się jeszcze bardziej pogrąży, albo uświadomi sobie że jako ogier powinien zachowywać się lepiej niż mała klaczka, bo jeśli tego nie zrobi to...

    Mała klaczka. Uświadamiam sobie po chwili. Błyskawicznie się odwracam. Widząc Pencil szkicującą coś w kącie sali zaczynam się zastanawiać. Dość dziwną porę sobie wybrałaś na szkicowanie,- Myślę, po czym mój róg zaczyna otaczać turkusowa mgła.- Po co teraz rysujesz Gray? No po co?

     

    - Będziemy odwiedzać pacjentów i zgodnie z tym co rzekłem wcześniej, szukać najbardziej nieszczęśliwej powierniczki. Oczywiście nie pytajcie o nie wprost, żeby ktoś nie zaczął czegoś podejrzewać. Zanim stąd wyjdziemy przydałoby się też rozejrzeć się i zabrać co tylko może się przydać. Jeśli spotkamy którąś z pozostałych drużyn, spytamy dyskretnie czy już ustalili czyi to sen. Pamiętając, oczywiście, by nie wychodzić z roli. - Słowa Sky'a docierają do mnie jak przez mgłę. Kiedy dowiaduje się co zamierza Gray, unoszę brwi, ołówek którym szkicowała pokrywa się turkusową mgiełką i wylatuje jej z kopytka aby unieść się pod sufit. 

    - Czy macie jakieś pytania, zanim zaczniemy?

     

    - Co ci smarkulo cholerna odbiło? Chcesz tu nas wszystkich zabić, czy co? - Pytam Gray z wyrzutem, wyrazem pogardy i niedowierzania dla jej głupoty na pyszczku. - Mogła byś sobie darować, chociaż na początku! Potem, to możesz sobie ożywiać co chcesz, ale teraz zrób mi przysługę i zachowuj się normalnie! - Nagle zdaje sobie sprawę, że i Sky i Wood kompletnie nie wiedzą o co mi chodzi, i z ich punktu widzenia wydzieram się na Gray zupełnie bez powodu. Odwracam głowę i rzucam kilka słów wyjaśnienia w stronę 

    ogierów. - Chciała zrobić klony z papieru. - Wyjaśniam in zdegustowana, po czym s powrotem odwracam głowę w kierunku Gray i wlepiam w nią swoje zimne, czarne, oczy. Ja chcę przeżyć mała. Nie po to osiągnęłam ze Sky'em jakiś rozejm żebym miała tu teraz przez ciebie umrzeć.
  10. Ciemność. I nic innego. Tylko ciemność. Widzę pokój. Wiem że nic nie oświetla ścian i podłogi, pomimo tego jednak widzę dokładnie każdy szczegół. Nie ma w nim okien ani mebli. Są tylko drzwi. Drzwi bez klamki. Nagle sobie przypominam. Jestem teraz na arenie. I walczę. Nie, nie mogę walczyć. Przecież jestem tutaj. To iluzja, albo... Sen. Tak, to bez wątpienia sen. Nagle, coś czuję. Ukłucie w okolicy klatki piersiowej. Nie, raczej nie ukłucie. Muśnięcie. Lekkie, i niemal nie wyczuwalne. Potem kolejne, tym razem mocniejsze.

    - Co się cholera...  - Nie dokańczam. Przerywa mi kolejne ukłucie.

    Odbiera mi moc! - Uświadamiam sobie. - Ta ekhm... odbiera mi moc! Cholera jasna! Mogłam się tego...

    - Au! - Krzyczę i zginam się wpół. Kolejne, coraz liczniejsze ukłucia atakują moje ciało ze zdwojoną siłą. Chwytają i zmuszają do zaciskania ust żebym nie wydała z siebie dźwięku bólu. Zaczynam ciężko dyszeć. Zaciskam powieki, i upadam na ziemię a niewidzialne iskierki nie przestają zatapiać się we mnie i jak komary wysysać moją moc. Zaczynam panikować. Krzyczę i wrzeszczę. Macham rękoma i nogami chcąc odpędzić niewidzialnych przeciwników. W końcu opadam z sił. Moim ciałem zaczynając wstrząsać konwulsje. Po chwili pokój znika. Budzi mnie. Chce się rozkoszować swoim zwycięstwem. To błąd Janet. Powinnaś mnie tu zostawić. Ale ty chcesz się jeszcze bawić. Dobrze, pobawimy się. 

     

    Gdy otwieram oczy, zostają natychmiast porażone zbyt wielką ilością światła. Nie zamykam ich jednak, Zamiast tego usiłuje się podnieść. Niepewnie staje na nogi. Jednak nie na długo. Po kilku sekundach stania, upadam jak długa. Słyszę salwę śmiechu przetaczającą się przez publiczność. Nie zwracam jednak na nią większej uwagi. Spokojnie Nimfadoro. Teraz masz się opanować.- Wydaje sobie bezsensowne polecenie. Muszę wygrać. Nie odpadnę na pierwszym etapie. Myśl Nim, myśl! Gorączkowo usiłuje sobie przypomnieć wszystkie zakurzone księgi i zwoje z twierdzy. Wszystkie zaklęci których kiedykolwiek się uczyłam buzują teraz w mojej głowie, a ja przeglądam je gorączkowo w poszukiwaniu odpowiedniego. Po chwili znajduje takie. Pamiętam jak je znalazłam. W starej, zakurzonej księdze na której wielkie czarne litery głosiły Psychologius. Tak, bez wątpienia było to odpowiednie zaklęcie. Tylko czy ja to wytrzymam? Waham się. Widząc jednak pogardliwy wyraz twarzy Janet, porzucam obawy. Nie puszczę komukolwiek żeby tak się ze mnie naśmiewał. A już na pewno nie jej.

     

    Kładę dłoń na posadzce. Ostrożnie i powoli. Mam nadzieje że ma naprawdę paskudne wspomnienia. Po chwili z moich palców wystrzeliwują, małe ledwie dostrzegalne iskierki. Teraz już nie ma odwrotu.- Myślę patrząc na małe iskry. Zaczynam oddychać szybciej. Czuję jak wraz z iskierkami, wylatuje ze mnie energia. Chyba się przeliczyłam. Co jeśli nie starczy mi mocy. Wtedy będę musiała asymilować. Cholera jasna. Oby to ją wykończyło. Myślę po czym koncentruje się jeszcze mocniej. Czuję jak moje serce gwałtownie przyśpiesza, a po czole spływają mi kropelki potu. W końcu osiągam cel. Z moich palców, wypełzają ledwie widoczne, ciemno fioletowy smugi, i pełzną w kierunku Janet. Trzy z nich jednak, w pewnej chwili zmieniają kierunek i pełzną w moim. Dobrze, teraz spokojnie. Nie panikuj. Przykazuję sobie obserwując trzy smugi, przypominające mgłę które coraz bardziej zmniejszają odległość między nami. Pamiętasz co ci mówił Astral? Nie daj im się. Powtarzam sobie. nie panuję jednak nad sobą. Ręce zaczynają mi się trząść, wiem jednak że nie mogę oderwać ich od ziemi dopóki pozostałe smugi nie dopełzną do Janet. Kolejne krople potu spływają mi po czole. Nie jest to jednak pot zmęczenia. Jest to lodowaty pot strachu. Nie, nie wolno mi się bać. Nie wolno! I się nie boję! Przekonuje sama siebie nieskutecznie. Na chwilę odrywam wzrok od trzech macek i kieruję go na pozostałe, które już oblegają Janet. Jeszcze tylko chwilę. Jeszcze moment. - Powtarzam sobie widząc jak macki zaklęcia otaczają Janet, tworząc na około niej owalny kształt. Jednak trzy które pełzły w moją stronę gwałtownie przyśpieszają a ja nie mogę oderwać ręki od podłoża, bo połączenie się przerwie. Gdy koło złożone z macek znajdujących się na około Janet zaczyna świecić, gwałtownie odrywam rękę od posadzki i usiłuję biec ale już po kilku krokach przewalam się na twarz. Wiem że jest już za późno. Macki otaczają mnie i formują koło które zaczyna świecić. Nie chcę. Nie, nie, nie. Powtarzam w myślach życzenie. Odwracam głowę w kierunku Janet. Widzę przerażenie w jej oczach. Przerażenie i ból. A więc zaczęło się. Najgorsze wspomnienia. Gdybym tylko się ich nie bała. Gdybym miała nad nimi kontrolę to ona by cierpiała. W ogóle nie powinnam była używać tego zaklęcia. Wiem że zaraz ja będę wyglądała tak samo. Jeśli nie gorzej. - Myślę, po czym czuję tylko jak pustka bierze mnie w swe objęcia.

     

    - To twoja wina! To przez ciebie ona nie jest taka jak inni!

    - A jaka w tym moja wina!?!

    - Mamusiu, co się...

    - To twoja matka parała się czarami! Moja rodzina jest normalna! Trzeba było ją utopić kiedy jeszcze był na to czas!

    - Utopił byś własne dziecko?!?!

    - To nie moje dziecko!

    - Jest tak samo moją córką jak i twoją! Wychodzisz!!! Pewnie chcesz się napić! A potem to ja będę musiał wlec cię do domu! I gówno cię obchodzi co ja mam na ten temat do powiedzenia!

    - A żebyś wiedziała że tak!

    Trzask drzwi. I cichy szloch.

    - Mamusiu. Dlaczego płaczesz? Przecież byłam grzeczna. Mamusiu, dlaczego mnie odpychasz? Gdzie idziemy?

    Przeraźliwy ziąb. I cichy skrzyp zamykanych drzwi.

    - Mamo! Mamo wpuść mnie! Proszę! Będę już grzeczna. Mamo...

     

    Mała dziewczynka stoi na środku pokoju. Ma na sobie piękną suknie, fioletowe włosy ma schowane pod siatką a na szyi połyskują jej korale. Płacze. Wielkie łzy spływają jej po policzkach znacząc przebytą drogę mokrymi, połyskującymi smugami. Obok niej stoi grupka dziewczynek. Dziewczynki się śmieją, wytykają palcami i rzucają śmieciami w małą osóbkę. Dziewczynka płacze.

     

     

    Powołując się na punkt regulaminu: "W trakcie pojedynku nikogo nie obrażamy, nie stosujemy wulgaryzmów, dbamy o język." informuję, iż określenie "suka" kwalifikuje się do obraźliwych. Staramy się unikać takich słów. - Hoffman

  11. Widząc z jaką uwagą Sky słucha naszych odpowiedzi zaczynam się zastanawiać z jakiej gliny jest ulepiony. Widać że przywódcą to jest. I to nie byle jakim. W tym Luna akurat się nie pomyliła. On zamierza doprowadzić te misję do końca nie ważne za jaką cenę. Mnie to odpowiada, o ile ta cena nie będzie mnie za dużo kosztowała. Gdy kończę mówić widzę jak lustruje nas wszystkich wzrokiem błękitnych oczu. Jak ocenia. Widać że zna się na kucykach. Na mnie też się pewnie poznał. Może być niebezpieczny. Trzeba będzie mieć na niego oko.


    Właściwie, wygląda na takiego który ma coś w głowie. Może on by uwierzył w moją wizje świata. Może by zrozumiał. Nie była bym już sama. W moim spojrzeniu zapala się iskierka nadziei. Nadziei że nie muszę być sama za to że widzę prawdę. Widząc jednak jego spojrzenie, pełne pogardy i złości, momentalnie gasną. Nie. Jak mogłam uwierzyć w to że on będzie inny? Nie ma innych. Oni wszyscy są tacy sami. Wszyscy mają w oczach tylko pogardę. I to ja muszę ją znosić. Z trudem wytrzymuje spojrzenie chłodnych, błękitnych oczu. Przypomina to wojnę. Wojnę, w której żądna ze stron się nie podda, bo za dużo to kosztuje.  On patrzy w moje oczy, a ja widzę jego spojrzenie. Przekrzywiam głowę w lewą stronę i uśmiecham się z uznaniem. Grunt, żeby nie poznał że jednak trudno jest mi wytrzymać to spojrzenie. W końcu przestaje, a ja cicho oddycham z ulgą.


    Widzę jak podchodzi do Wooda i kładzie mu kopytko na ramieniu. Chce go podbudować na duchu? Oooooo. To słodkie.

    - Bo będę cię strzegł jako wasz obrońca, wasz Alfa.

    Tutaj już nie mogę wytrzymać. Uśmiecham się z pogardą i wyraźnie udawanym wzruszeniem. Bohater się znalazł.

    - Jednak skoro sama Księżniczka wezwała tutaj właśnie nas spośród wszystkich kucyków, oznacza to, że właśnie my mamy talenty które pozwolą nam zwyciężyć i uratować Equestrię.

    A mi się wydaje że skoro księżniczka nas tutaj wezwała, to znaczy że księżniczka się po prostu cholernie pomyliła.


    Widząc jak Sky prostuje się i patrzy w moją stronę unoszę brwi. Muszę przyznać, że jestem ciekawa co też będzie miał mi do powiedzenia

    - A tyczy się to wszystkich z naszej grupy, beż żadnych wyjątków. - Powiedział cicho.

    Gdy do mnie podszedł cały czas mam pogardliwy uśmieszek na pyszczku. Zamierza mnie przestraszyć. Chce mi pokazać kto tutaj jest górą i kogo mam się słuchać. Ale ja nie jestem ani małą klaczką ani niepewnym siebie ogierem którymi można pomiatać. Ja jestem Blackeye Angel, a mnie nie da się tak łatwo pod porządkować.

    - Skoro jesteś w mojej grupie, moim oddziale, to wiedz, że zrobię absolutnie wszystko, aby nasza misja się powiodła. Ostrzegam więc, że jeśli nie będziesz posłuszna mi albo Księżniczce, albo w jakikolwiek sposób umyślnie spróbujesz przeszkodzić nam w ratowaniu Equestrii, to sprawię iż pożałujesz, że nie jesteś w swym najgorszym koszmarze. A wierz mi, potrafię to zrobić. - Unoszę brwi i zaczynam się zastanawiać czy on myśli że byle gadaniem coś mi zrobi. - Decyduj więc teraz - pomożesz nam ratować Equestrię jak rozkazała Księżniczka, czy może wolisz przyłączyć się do jej i moich wrogów?

     

    Muszę przyznać, że pytanie postawione w prost mnie zdziwiło. Spodziewałam się raczej ostrzeżenia lub groźby. Nie możliwości wyboru. Raczej nie będę kłamać. Nic by mi to nie dało. Wzdycham teatralnie. Widzę jego napięte mięśnie, to jak uważnie mnie obserwuje. Czeka na to co powiem.

    - No, przestraszyłam się śmiertelnie.- Mówię z ironią. -  Ciekawy dajesz wybór. - Stwierdzam. - Nie mam najmniejszego zamiaru wam przeszkadzać, ani działać na szkodę tej, jak ty to nazwałeś, misji. - Mówię, a na mojej twarzy nie gości już pogardliwy uśmiech. Wiem jednak, że z mojego tonu bez większego problemu można wywnioskować to z jaką powagą traktuje te ostrzeżenia. - Ja po prostu chcę się stąd wydostać i chyba nie powiesz mi że cię to dziwi. Tylko nie rób mi teraz wykładów ap ropo honoru i patriotycznego obowiązku, proszę. Jak już wspomniałam, nie zamierzam w żaden sposób wam przeszkadzać ani wtrącać się do waszych spraw, w zamian za co, wy nie wtrącajcie się do moich. Wiedz, że twoje koszmary nie robią na mnie żadnego wrażenia. Ale, postawiłeś mi pytanie a na takie wypada odpowiedzieć. Pomogę.

    Byle by tylko nie myślał że będę się teraz go słuchała jak boga. Tego, nigdy nie osiągnie.

    • +1 1
  12. Lecę. Spadam.

    Spadam w ciszę. W ciszę pośród której wibruje krzyk. Mój krzyk. Głos odbija się echem od perłowo białych ścian pozbawionych skazy. Jestem w pułapce. Krzyczę. Umieram. Ptak w złotej klatce na środku pokoju. On też krzyczy. To jednak nie krzyk. To śpiew. Jego głos rozbija ściany. Rozbija mnie.

    Lecę. Spadam.

    Odłamki lustra wbijają się w oczy, boleśnie je kalecząc. Luster jest więcej. Są wszędzie. Długi ciemny korytarz jest nimi wypełniony. Przede mną jest ptak w złotej klatce. Śpiew. Lustra drgają jak powierzchnia wody. Głos rozbija lustra. Rozbija mnie.

    Lecę. Spadam.

    Czarna róża. Jej kolce gładzą, tną, zabijają. Podmuch wiatru niesie płatki. Czarne płatki róż, unoszące się bezwładnie, zdane na łaskę losu. Słyszę krzyk. Odwracam głowę, aby zobaczyć jak pisklę wypada z gniazda. Pisklę nie śpiewa. Pisklę krzyczy. To ja śpiewam. Jestem zamknięta w złotej klatce. Mój głos rozbija różę. Rozbija mnie. 

    Otwieram oczy.

    Sekundy, godziny, dni, lata. Wszystkie są jak mrugnięcie. Jak sen. A potem budzi mnie gwiazda. Jej blask paraliżuje pokłady pamięci. Pamięci, której nigdy nie było.

     

    Na dźwięk głosu białego ogiera wzdrygam się lekko. Mam wrażenie że dźwięki które słyszałam prze pojawieniem się gwiazdy grzmią echem w mojej głowie. Są jednak wytłumione, jakbym słyszała je przez warstwę tkanin. Nagle ustają. Skupiam uwagę na słowach wypowiadanych przez towarzyszy. Słucham ich z lekkim, lekceważącym uśmiechem na pyszczku, jednocześnie układając sobie całe zajście w głowie. Mam bronić Equestrii? I to na polecenie Luny. Niedoczekanie. Muszę się obudzić. I to jak najszybciej. Nie dokonam jednak tego sama. Może jednak przyłączę się do nich, na jakiś czas. Jak tylko znajdę sposób żeby się obudzić, pryskam stąd. Niech sobie myśli że będę go słuchała. - Myślę kierując wzrok na Sky'a. - Potem księżniczki dostaną to na co zasłużyły. Potem będzie zemsta. Nie będę już musiała przed nimi uciekać. To oni będą uciekali, przede mną. Widzę spojrzenie kierowane na moje oczy przez Gray i dreszcz który ja przeszedł. Zawsze tak jest. Nikt nigdy nie umiał spojrzeć mi w oczy. Nawet ojciec. Kiedy klaczka potyka się o własną grzywę, mój uśmieszek staje się bardziej widoczny. Teraz ja mam im coś powiedzieć.

    - Ech. - Wzdycham, po czym zaczynam. - Mi mówcie Oczko. Mogę być fałszerzem, jeśli nikomu to nie zawadza. - Mówię i wzruszam ramionami. Nie zamierzam nawet udawać że przejmuję się ani funkcją jaką będę pełnić, ani tym bardziej zadaniem zleconym przez Lunę.

  13.  

    Gdy słyszę teksty typu "Sprzedali się!!!1' albo "Wszystko dla pieniędzy!!!1" to aż idzie se poderżnąć żyły tępym śrubokrętem. Jeśli ludzie twierdzą, że Twilicorn oraz EG jest zrobione tylko dla kasy, to równie dobrze można powiedzieć, że... Jezu, to jest tak głupie, że aż nie wiem, co napisać... O, już wiem! Równie dobrze można powiedzieć, że wstawianie nowej postaci w serialu jest tylko po to, żeby sprzedawać zabawki związane z tą postacią. Tak właściwie to robienie nowych sezonów jest tylko dla pieniędzy. Ba! Stworzenie tego serialu było dla pieniędzy!!! Tak samo można powiedzieć, że np. robienie kolejne części Bioshocka jest też tylko dla pieniędzy, i że mają, za przeproszeniem,  wyje*ane na fanów. Być może wielu z was o tym nie wie, ale całe MLP zaczęło się od zabawek. Wpierw był zabawki, potem dopiero serial. Dlatego te laleczki są nieodłącznym elementem MLP, a nie "dla pieniędzy!!!" Co prawda Husbro lubi dotyk pieniędzy, to no kurde... Takie gadanie, według mnie, świadczy tylko o niskim poziomie piszącego. Pytanie dla was. Zapewne wasi rodzice chodzą do pracy. Z jakiego powodu? W większości, chyba nie dla przyjemności. Ziemniaków chyba też nie dostają. A więc? Wasi rodzice pracują dla pieniędzy, a do nich jakoś żalu nie macie, że się "sprzedali" czy cuś.

    Pani z numerem jeden już podziękujemy, natomiast Pan nr dwa... Nie oglądałem jeszcze EG, ale za to oglądam program na YouTubie "Zapytaj Beczkę". Prowadzący, Krzysztof Gonciarz (jedna z moich ulubionych postaci polskiego internetu) w jednym z odcinków wypowiedział zdanie, które ja kieruje teraz do Ciebie:

     

    "Krzysztof Gonciarz poleca maść na ból dupy".

    Źle mnie zrozumiałeś. Każdy głupi wie że filmów dla dzieci nie robi się aby 'przywołać uśmiech na ich pulchniutkie buźki'. Chodzi jednak o to żeby było intencji widać na pierwszy rzut oka. Dajmy na to Disneya. Tam bajki też robione dla kasy, mają jednak w sobie pewien czar którego, nie oszukujmy się, brak w EG.

  14. -Ciekawe co się tam dzieje? - Zastanawiam się głośno. Na prawdę jestem ciekawa. Nie możliwe żeby pożar który wznieciłam tak się rozprzestrzenił że pochłonął całe miasto. Może warto by tam pójść, i zobaczyć co się stało? Nawet jeśli znalazła bym tylko zgliszcza to pewnie coś się i tak zachowało. Bardziej jednak prawdopodobne że to co wywołało ten pożar nadal siedzi w ruinach Landsbergu, lub wałęsa się w okolicach. Osobiście wole drugą wersję. Wątpię jednak żeby, czymkolwiek to jest, przejmowało się moim zdaniem na ten temat. Nie, lepiej tutaj zostać i nie kusić losu.

  15. Obejrzałam. Po pierwsze, fabuła. Już bardziej tradycyjnej wymyślić nie mogli.

    Nowa dziewczyna w liceum stara się zdobyć koronę balu i zastać zaakceptowana, a pomagają jej w tym przyjaciółki zafascynowane je wewnętrznym pięknem i przypadkowo spotkany chłopak który pod koniec prosi ją do tańca. Niestety, na drodze staje jej złą rówieśniczka z dwójką idiotycznych pomiotków do pomocy. Pod koniec dziewczyna zdobywa tak upragniony tytuł, wspaniałego chłopaka a zła rówieśnica zdaje sobie z prawe z jej złego postępowania.

    No ludzie, proszę. Taki motyw to jest teoretycznie wszędzie. Jest to dla mnie głównym minusem całego filmu. Ale muszę przyznać że niektóre momenty na serio mnie rozśmieszyły.

    To na przykład było komiczne.                                    

    309512__safe_equestria-girls_granny-smit

     

    Piosenki też były fajne. Mało kucykowe, ale fajne. Ogółem, widać że zrobione dla kasy, ale coś z siebie faktycznie przy tym dali.

  16.  Dopiero teraz uświadamiam sobie, jak bardzo uwielbiam czary o opóźnionym działaniu. Nie zwróciła nawet na to uwagi. Tak czy inaczej, muszę przyznać że jest ciekawie. W pewnym momencie ciemno-granatowe światło, to samo które rzuciłam na Janet zaczyna od niej promieniować ze zdwojoną siłą. Po kilku sekundach jednak promieniowanie ustaje, a Janet stoi spokojnie. I nic poza tym. Po cichu odliczam w myślach 3, 2, 1... Gdy kończę odliczanie, Janet pada na ziemię i zaczyna trząść się konwulsyjnie. Daje mi to czas na odczarowanie się. Gdy jak gdyby od niechcenia macham ręką, konwulsje mojej przeciwniczki ustają, a ona sama podnosi się a w jej oczach widać bielmo przesłaniające tęczówki. Czyli wszystko zgodnie z planem. Myślę. Nie dość że teraz nie ma własnej woli, to jeszcze oślepła. Mam nadzieje że spróbuje rzucić na to czar uzdrawiający. Jaka będzie zabawa.

  17. O cholera! Myślę zapluwając się ciemno zielona krwią. Niech ja ją.... Urywam myśl w połowie, ponieważ do głowy wpada mi inna. Znacznie bardziej niebezpieczna niż jaka kol wiek inna. Znacznie bardziej ryzykowna. Za bardzo ryzykowna. Nie, nie jestem wszechmocna. To zaklęcie było użyte bardzo dawno temu, i z fatalnymi skutkami. Ale jeśli udało by mi się zmieść ją tym z powierzchni wszechświata... Z kilku sekundowych rozmyślań wyrywa mnie gwałtowny wstrząs i kolejna porcja krwi na moich kolanach. Tego jeszcze nie widziałam. Gratulacje dla Janet, ale co ja mam teraz zrobić? Rzucam na siebie proste zaklęcie uleczające. Na szczęście podziałało. Przestaje pluć zielonkawą krwią i podnoszę

    oczy na moją przeciwniczkę. Oczy, w których błyskają iskierki gniewu. ​No kochana, jeśli chciałaś mnie wkurzyć to ci się udało. Ale ja też mogę zagrać na twoich zasadach. Nadal nie wstając, mamroczę pod nosem zaklęcie. Gdy je kończę, błyskawicznie od mojej przeciwniczki zaczyna bić ciemno-granatowe światło, które po chwili zanika nie dając żadnych efektów. Na razie... Po chwili moje ręce zaczynają świecić, a ja wypowiadam zaklęcie. Po chwili przed Janet wykwita jej identyczny klon. Wygląda tak samo jak ona. Wręcz identycznie. Na dodatek, stoi w takiej samej pozycji, ma taki sam wyraz oczu, i taki sam uśmieszek na ustach.

×
×
  • Utwórz nowe...