Imię: Dolton Routt (znajomi wymyślili formę skrótową zlewającą 2 wyrazowe imię w jedno - Dolritto; nim też często posługuje się zamiast pierwotnego imienia)
Rasa: kucyk ziemny, ogier
Wiek: 14 lat
Wygląd: Niezbyt wysoki, ale za to dość silny mimo na pierwszy rzut oka przeciętnej budowy ciała; przez to jest bardzo zręczny i porusza się ze sporą gracją jak na ogiera. Jego sierść jest koloru lekko pociemniałego toffi której dopełnia krótka grzywa w ciemnym odcieniu brązu z lekkimi szarymi przejściami. Jego oczy przyjęły barwę ciemnozieloną, jednak na lewym została plamka piwnego koloru (może to brzmieć dziwnie, ale to prawdziwa cecha mojego pojrzenia i postanowiłem to wykorzystać )
Prawie zawsze ma na szyi zawiązaną czerwoną bandanę po której stosunkowo łatwo rozpoznać go w tłumie. Do ,,pracy'' ma jednak mundur, przy którym nie może nosić chustki.
Jego bok zdobi zdobyty jakiś rok temu cutie mark - biała koperta z listem z nachodzącym na prawy dolny róg klasycznym złotym zegarkiem kieszonkowym.
Zajęcie: Aktualnie uczy się do zawodu związanego ze swoim znaczkiem. Chciałby zostać kurierem do zadań specjalnych, jednak przed tym musi się jeszcze sporo nauczyć, by móc dostarczyć przesyłkę bardzo szybko i niezależnie od terenu, pogody, czy innych przeciwności losu. Robi co może i mniej ważne paczki, oraz listy są właśnie jego problemem.
Cechy: Na plusy:
-Bardzo wiele cierpliwości
-Niezwykle spokojny, wytrącenie go z równowagi jest sporym wyzwaniem
-Ma silną wolę
-Potrafi się wpasować w każdą sytuację
Na minusy:
-Jest zmienny, więc ciężko przewidzieć co zrobi, woli przemyśleć sytuację, a innym razem robi coś całkowicie bezmyślnie
-Nie lubi zwracać na siebie zbyt wielkiej uwagi
-Nie znosi gdy patrzy się mu na ręce gdy robi coś wymagającego uwagi
Historia: Dzieciństwo spędził spokojnie, tak samo jak szkołę. Od zawsze wykazywał dużą zręczność i był dość wygimnastykowany w porównaniu do innych źrebaków. Lubił dostarczać różne rzeczy, zaczynając na dzienniku w szkole, kończąc na piekarni w której dorabiał weekend'ami i przez dostarczenie pewnej bardzo ważnej przesyłki zdobył swój znaczek. Zinterpretował go i zaczął naukę do swojego zawodu, czegoś do czego jest ponoć stworzony. Nie wiedział nawet, że zwykłe dostarczanie paczek może być tak ciężkie. Jego marzeniem stało się zostać głównym posłańcem księżniczki Celestii lub księżniczki Luny. Napotkał jednak znaczące utrudnienie; ileż by dał by móc stać się pegazem i dostarczać dokumenty i inne ważne rzeczy drogą lotniczą. Ale i na to znalazł sposób. Zaczął ćwiczyć bieg z przeszkodami, oraz coś, co można by określić mianem parkour. Opanowanie poruszania się jest trudne i Dolton dużo ćwiczy; bardzo mu się to spodobało, więc do ćwiczeń podchodzi jak do przyjemności, nie obowiązku. Jeszcze lepiej jest mu z poczuciem, że mało kto umie to co on - wszyscy inni doręczyciele to pegazy lub jednorożce, te zaś potrafią sobie ułatwić trasę i nie widzą potrzeby takiej nauki. Jednak niema go kto uczyć, co jest pewnym problemem.
Upodobania: Pies na słodycze każdego rodzaju i przy tym lubi się lenić, jednak nie zawsze ma na to czas. Nie znosi gdy zbyt wiele osób zwraca na niego uwagę, gdy nie jest na to przygotowany. Ma również lekkie problemy z ciemnością i dużą wysokością; walczy jednak uparcie ze strachem, nie robi to już na nim takiego wrażenia jak kiedyś.
Co się stało: Był wieczór, Dolritto wracał do domu po zameldowaniu dostarczenia przesyłki. Pił herbatę kupioną po drodze i rozkoszował się rześkim powietrzem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. W pewnym momencie tuż po mrugnięciu obraz lekko mu się rozmył.
-Co jest?! Przecież nie... -ziewnięciem urwał w pół zdania. -No dobra, może jestem śpiący.
Dotargał się do ławki walcząc ze zmęczeniem które owładnęło nagle jego ciało. Opadł ciężko na deski i dopił jednym łykiem niesiony napój.
-Wiedziałem! Było jednak wziąć kaweeeeeeeeeeeeeeee - ŁUP! Osunął się ciężko wzdłuż ławki zajmując sobą całą jej długość, kartonowy kubeczek potoczył się po ziemi. Dolton Routt już spał.