-
Zawartość
2367 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Sajback Gray
-
- Ja nigdy nie wątpiłem w dobro i chęć pomocy kucykom. - Powiedziałem po dłuższej chwili. - Chciałbym móc odpowiadać za resztę świata, ale nie mogę... . Jak już wiele razy zaznaczałem, ludzie boją się nieznanego. Nawet jeśli utrzymuje że chce pomóc, nawet jeśli utrzymuje że jest dobre, znajdą się taco co nie uwierzą i będą kroczyć swoim rozumowaniem. Nie powinnaś nam pomagać księżniczko. Ludzie na to nie zasługują. Nawet po tym spotkaniu, wątpię że przedstawiciele ci uwierzą. Ci co wolą umrzeć, niech idą na śmierć, ale nie wypowiadają się za cały świat. Ja nigdy nie wątpiłem w twoją dobrać... . Ciekawi mnie jednak zdanie innych...
-
Michael - Nie dość że księżniczce chciało się ruszyć i nam pomóc, to ty jeszcze mówisz że lepiej jest umrzeć?!! Powiedz to umierającym dzieciom i innym ludziom! Czy kiedy ktoś umiera, zostawiamy go na śmierć?! Nie chce nam się ich ratować bo takie jest przeznaczenie?! Kontroluje słońce ponieważ kiedy się tu zjawiła to automatycznie przeszło na jej barki!! Nie ma powodu do wojny jeśli wszystkimi rządzi jedna osoba i jest jeden kraj!!! Po za tym w Equestrii nie chodzi o zdobywanie innych terytoriów! Ludzie mogą się zjednoczyć w razie klęski, ale kucyki w każdej chwili! - Naprawdę się zdenerwowałem.
-
Michael Siedziałem i chłonąłem słowa księżniczki. Ja nie mam zamiaru uczestniczyć w tej wojnie. Odkąd moje włosy stały się długie i błękitne wiele rzeczy się zmieniło. Zmiana koloru oczu także mnie zaskoczyła. Mój strój w którym przybyłem był osobliwy. Granatowe spotnie i marynarka, błękitna koszula i symbol półksiężyca na tyle marynarki. Postanowiłem na razie się nie wypowiadać.
-
- Sprawdzimy twoje reakcje. - Wyjąłem wachadł i zacząłem nim ruszać.
-
Uzyskałem potrzebne informacje i podszedłem do Alice. - Halo. Nic ci nie jest?
-
Jango zaczął bawić się z człowiekiem który go uwięził. Zaczął machać chakranem. - Kiedy powiem one, two, Jango powiesz mi wszystko co wiesz. One.... Two... Jango.
-
- Idźcie. Dogonię was później. - Stwierdziłem.
-
Jango podszedł do przygniecionego oprawcy i zaczął machać wachadełkiem. - Kiedy powiem one, two, Jango będziesz czuł się strasznie zmęczony. One.... Two... Jango!
-
Jango ugryzł się w ramię i po chwyli wyciągnął metalowy chakram na nitce. - W ubraniu mam dużo pochowanych wachadełem. - Powiedział trzymając chakram w ustach.
-
Jango się obudził. - Fajna miejscówka. Facet naoglądał się za dużo cupcakes.
-
Screwball - To oznacza "Powstały". Znam twoją historię, a to imię odnosi się do twojego powrotu z tamtego świata. - Powiedziała całkiem poważnie.
-
Podszedłem do kuca i uchyliłem okulary. - Może. A o jakiej formie odpoczynku mówimy?
-
Screwball Kucyk pomyślał przez chwilę. - Myślę że powinieneś się nazywać Arisen.
-
- Pffff... - Skomentował Jango. - Tędy. - Skierował się na daną ulicę. Kiedyś już tu był i urządzał pokaz kukiełek.
-
Screwball - Acro to twoje ludzkie imię, prawda? Myślałeś już nad kucykową wersją? - Kucykowi spodobał się tajemniczy stworek. Nie rozumiało po co jednak taki zwierzaczek.
-
Jango przyglądał się całemu zajściu. - Mimo wszystko szacunek się należy. - Lekko się ukłonił. - Jeno czas wkroczyć do kryształowego imperium.
-
Screwball - Chowa? Nie wiem po co chować tak urocze stworzenie. Może też coś takiego zrobię.- W ustach kucyka ziemnego brzmiało to dość dziwnie.
-
Screwball Klacz patrzała jak ogier używa magii niebytu. Znała takie czary Jej tatuś pokazywał jej różne rzeczy. - A co takiego próbujesz stworzyć? - Kucyk ziemny był ciekawy czego może chcień brat jej ukochanego.
-
Screwball Klacz pogłaskała córeczkę i uśmiechnęła się do niej. Po chwili uniosła ją kopytkami i położyła sobie na grzbiecie. Potem podeszła do Acro. Była ciekawa tego co robi. - Co robisz? - Zapytała się.
-
Screwball W salonie faktycznie byli rodzice ukochanego. Co teraz należy zrobić? To wszystko jest dla niej takie nowe. Chyba jest takie słowo. - Dzień dobry... - Powiedziała uśmiechając się. Lekko denerwowała się zaistniałą sytuacją.
-
Screwball Wtulona w ciało swojego ogiera, po pewnym czasie także zasnęła z uśmiechem na ustach. Ponownie śniły jej się koszmary w których wszyscy się z niej nabijali. "Dziwadło", "wariatka", "przeklęte nasienie". Te słowa towarzyszyły jej w tym śnie. Kiedy jej tatuś zniknął, sama musiała zajmować się chaosem. Była nienawidzona przez prawie tysiąc lat. Kilka godzin później obudziła się. Jej kochanek nadal śpi. On jest największym skarbem w jej życiu. Nie pozwoli mu umrzeć... nigdy. Wstała, pocałowała go w policzek i udała się do salonu. Zapewne znajdzie tam rodziców swojego ogiera i swoją.... córkę.
-
- Powiedziałbym że pomiziałbym Cadence, ale... . Jak na Jango przystało, mysiałoby się to skończyć nieco inaczej.
-
- Z kilku powodów. Po pierwsze, dla zabawym. Zabawa jest zawsze dobra. Po drugie, bo wyzwanie musiało być trudne. Po trzecie. - Zdjąłem okulary. - Bo jesteś ładna.
-
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
-
- Mówiłaś to 15 minut temu.