Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Zabrałeś się najpierw za przejrzenie komu się podpiszesz. Przewinęło Ci się tylko kilka imion razem ze zdjęciami Filthy Rich, Rarity, Rainbow Dash, Octavia, Vinyl Scratch i ostatnie nazwisko najbardziej przykuło Twoją uwagę, nie tylko dlatego, że było bez zdjęcia... Garnet Til Alexandros... Ostatnia persona ożywiła Cię i wprawiła w nie mały szok. Może właśnie dzięki temu oszołomieniu uwinąłeś się z podpisami w trymiga...
  2. "Zamieniam się w jakiegoś diabła..." < pisząc ten post zrobiłaś sobie końcówkę 666 w napisanych postach xD. _______________________________________________________ Stan przysiadł na krześle obok i złapał za papierzyska. Posortował je szybkim ruchem kopyt i przerzucił parę kartek. Wreszcie zaczął Ci tłumaczyć kilka warunków dzisiejszego wywiadu i sesji, potem były kolejne duperele o kontrakt z Markiem. Nie było tam nic co mogłoby być problemem w przyszłości. Podpisywałeś dokument za dokumentem aż wreszcie natknąłeś się na coś interesującego. Cały Twój zespół, niestety bez Dave'a dostanie komórki, na tyle prywatne, że nikt nie będzie znał waszych numerów po za wami samymi. To również podpisałeś. Spojrzałeś zmęczony już na zegarek, zajęło Ci to wszystko około półtorej godziny. Stan zostawił Cię z kilkunastoma kartkami na autografy dla kilku innych sponsorów i znanych kucyków. Powiedział, że wróci po nie przed imprezą, więc już teraz masz czas wolny... Możesz przejrzeć dla kogo będziesz wypisywał autografy, lub też zrobić co Ci się żywnie podoba z pozostałą Ci wolną godziną...
  3. Twoim oczom ukazały się dwie klacze-jednorożce. Jedna to "typowa paniusia z miasta" z okularkami, mocnym makijażem i piłująca sobie kopyto jednocześnie pisząc piórem za pomocą magii. Była zielonego umaszczenia z blond grzywą. Druga zaś wyglądała na raczej normalną i pisała naprawdę szybko na maszynie pisarskiej. Ta miała barwę beżu, a jej grzywa przypominała ogień. - Zabieraj mi kopyta z biurka - warknęła "paniusia" - ta młodzież dziś tako nie wychowana ino by tylko brać chciała. - Spokojnie kochaniutka... - odparła druga klacz. - Więc to Ty z nami się witałaś słodziutka? Witaj, witaj - odpowiedziała Ci wreszcie. - Co Cię sprowadza tutaj? - A dokument BTI447 jest gówniarzerio? - warknęła znów "paniusia". - Mówiłam spokojnie kochanieńka, zaraz dowiemy się czy ją spławimy czy nie.
  4. Stan się cofnął do tyłu. Spojrzał na Ciebie zdziwiony, może nawet przestraszony. Po chwili dopiero wrócił na swoją poprzednią pozycję. - Nie wiem o co chodzi... ale te nerwy chyba nie potrzebnie są skierowane na mnie. Jeśli masz jakieś problemy, mogę w trymiga zoorganizować jakiegoś psychologa czy kogo innego. Na chwilę obecną mogę Ci jedynie pomóc przebrnąć przez stertę nudnych protokołów i umów.
  5. Przez chwilę odpowiadało Ci jedynie stukanie klawiszy i szybkie skrobanie piórem. - He? Mówiłaś coś kochaniutka? - spytała zdziwiona urzędniczka. - Ni... jo ni... Może jaki petent albo inny gonic? - burknęła druga i siorbnęła coś z kubka, może szklanki. Biurko Ci zasłaniało więc nie mogłaś dokładnie dostrzec. - No ale nikogo przecież nie widzę... Przesłyszało mi się... Moon parsknęła śmiechem, ostatnio zrobiła się strasznie skora do żartów...
  6. Moon popchnęła Cię w stronę miejsca pracy urzędniczek, a kawowy ogier się ulotnił. - Załatwiaj to po co tu przyszłaś - odparła z uśmiechem. - Spokojnie te tutaj, to żadne osobistości, ale wkurzać ich nie radzę.
  7. Mimo iż dostał, wciąż jest niebezpieczny. Dojście do niego to samobójstwo, albo w najlepszym wypadku okaleczenie. Zresztą nie miało to znaczenia. - Walka miała być do pierwszej krwi lub śmierci. Jeśliś ranny pozostało mi podziękować za miło spędzony czas... Stałem się przezorny przychodząc do tego miasta, a może to coś innego? Kto wie...
  8. Nim miecz sięgnął ostatecznie szyi Gatanyer'a, stało się coś dziwnego. Jego ciało podzieliło się na dwa oddzielne organizmy. Gdy to się działo, był jakby niematerialny i jedna część przeniknęła przez miecz. Stały teraz naprzeciwko was dwa alicorny. Biały z żółtymi oczyma i czarny z niebieskimi. Ich cute marki były podzielone. Czarny posiadał białą cześć czyli yang, natomiast biały miał yin. Po rozdzieleniu nie mieli już rany w brzuchu i patrzyli się na Ciebie z zaciekawieniem. - Musiało naprawdę dużo wody upłynąć we wszystkich rzekach skoro ktoś rzucił się na mnie, na istotę boską - powiedzieli równocześnie. - Uwolniliśmy potwora...
  9. - Ale Ren... - Stan nie dawał za wygraną. - Do północy muszą być zrobione. O 18 macie wywiad oraz zdjęcia i trwa to do 20, wtedy też zaczyna się impreza... Kiedy chcesz to zrobić? Reira, Cameron i Dave też muszą... To tylko kilka, no kilkanaście autografów dla znanych osobistości i kontrakt i akceptacja rezygnacji Dave'a...
  10. - Gdyby to było takie proste - szepnęła Ci na odchodne Moon. Spojrzałaś się na nią zdziwiona, ona również z nadzieją rozejrzała się za Dark. Kawowy ogier przesunął Cię za grzywę do następnego pomieszczenia. Tu było raczej spokojnie. Mogłaś to określić jako taki punkt infomacji, albo recepcje jak w szpitalu. Mała poczekalnia i odseparowane miejsce pracy dwóch jednorożców skrzętnie coś notujących. Po chwili Moon dołączyła do Ciebie. - Te tutaj, są zajęte, ale dupę można im pozawracać. Radzę nie rezygnować... bo ja nie chcę tutaj Dark - ostatnie słowa ogier kierował chyba tylko do siebie, jednak dałaś radę je usłyszeć.
  11. - Jesteś albo głupi Magnusie, ale minęło wiele tysiącleci odkąd mnie zapieczętowano - odparł z rozbawieniem. - Niegdyś każdy kto podał mi swe imię cieszył się, że jego cierpienie się wkrótce miało skończyć. Leczy było inaczej, wtedy dopiero koniec był początkiem. Jak już wspominałem jestem bogiem jednym z czterech. Za to że mnie uwolniliście nie zabiję was... na razie - odparł rozbawiony alicorn. Tego było już za wiele dla Shivy. Przebiła Gatanyer'a lodowym kolcem. Ciało alicorna zostało wzniesione wysoko, a on sam spuścił głowę. Jego grzywa przykryła pysk. Kopyta drgnęły raz czy dwa. Krew Gatanyer'a spłynęła bardzo szybko po lodowym kolcu na dół. Twilight cofnęła się przerażona, teraz miałeś już pewność, nie jest jeszcze gotowa na zemstę. - Hmph... Też mi bóg. Zanim zdołałeś cokolwiek powiedzieć łeb alicorna podniósł się i zarzucił grzywą do tyłu. Był uśmiechnięty pomimo tego, że krew kapała mu z pyska. - Hahahah... Ładna próba, choć spóźniona. Naprawdę zabawna z was drużyna. A ja mówiłem, że zabicie mnie jest niemożliwe...
  12. Twoje słowa nie przyprowadziły Dark do Ciebie, musiało Ci się zdawać. Twój głos zwrócił jedynie uwagę Moon... - Huh? Mówiłaś coś? - Na co czekacie... do środka już - ponaglił was kawowy ogier. Tu już był poważny i nie było widać po nim stresu. - Przygotuj się szkrabie, zaraz czeka cię seria rozmów...
  13. Twoje myśli krążyły mimowolnie między przyszłością Twojego zespołu, a trzema kucykami. Dave, Reira i Lyriel... pierwsza dwójka oddalała się od Ciebie, zaś ostatnia klacz... kim tak naprawdę była dla Ciebie? Co tak naprawdę w chciałeś w życiu osiągnąć? Jak tak dalej pójdzie, okręt którym płyniesz przez swoje życie, zatonie... "Ren.... Musiałeś zacząć przysypiać przytłoczony swoimi myślami i jakieś wołanie Cię rozbudziło. - Ren? - powtórzył się głos z przed drzwi do Twojego pokoju. - Nie mówcie mi, że śpi... i kiedy on się chce tym zająć... - to był Stan. Wstałeś leniwie z łóżka i otworzyłeś drzwi. - Jak dobrze - mruknął z zadowoleniem Stan i wyciągnął dla Ciebie stertę jakichś papierzysk. - Mamy małą robotę papierkową...
  14. Kawowy ogier zmrużył oczy. - Myks, zostaniesz tu sam. Nie potrwa to długo. - Aye Sir. Po odpowiedzi swojego towarzysza, kawowy ogier rozprostował jedno skrzydło i nakreślił nim na "murach" pewien symbol. Chmury się lekko rozsunęły. - Za mną - warknął wkurzony. Kawowy ogier wprowadził was do wielkiej sali, gdzie była masa dusz, kucyków bez kolorów, czekających na osąd. Wśród nich pałętali się strażnicy. Szłaś razem z Moon za ogierem który wytyczał wam kierunek. Gdy wreszcie stanęliście pod kolejną ścianą bez drzwi i zaczął wykonywać kolejny symbol, Ty z jakiegoś nieznanego Ci powodu odwróciłaś się w za siebie. Gdzieś za tymi wszystkimi duszami i strażnikami jakby przemknęła Ci Dark...
  15. - A więc jednak wróciła... - mruknął zniesmaczony ciemny ogier. - Za co ja muszę tak cierpieć... - Oj daj spokój - mruknął jaśniejszy. - Chyba nie jest z nią tak źle... Jaka ona jest? - Stul pysk - warknął kawowy co od razu zadziałało na pomarańczowego. - Nie powinieneś się z nią zadawać w ogóle. Tak samo dziwi mnie, czemu przydzielili ją jako stróża. Ona pasuje do myrmidonów, jest tak samo porąbana jak oni. Zresztą, czego od nas oczekujesz szkrabie?
  16. - Dark Star? - powtórzył pomarańczowy ogier. - Nie znam jej... - Boś nowy - odparł drugi ze skrzywionym pyskiem. - Co wywinęła ta nimfomanka? - spytał zniesmaczony. - Tylko mnie nie strasz, że tu wróciła! Moon patrzyła się na dwójkę ogierów nieco rozbawiona, ale jednak wszystko zostawiła Tobie. - Nimfomanka? Już mi się podoba! - skomentował pomarańczowy strażnik. - Wypluj to słowo póki możesz... A zaraz... Dokładniej o co chodzi szkrabie?
  17. Dalej już szłaś w milczeniu, Moon także umilkła. Dystans gwałtownie się zmniejszał, a zamek rósł. Po krótkiej chwili byłyście już pod samymi "murami" zamku, a może drzwiami... Nie było to istotne, bo przyleciały do was dwa dostojne pegazy. Jeden umaszczenia kawy o jasno brązowych włosach, a drugi pomarańczowy z zieloną grzywą i ogonem. Były to dwa ogiery... - Witaj Moon, co Cię do nas sprowadza? - spytał wesoło pomarańczowy. - Nie mnie, lecz te młodą klacz obok. - Huh? - westchnął drugi z ogierów. - Ona jest żywa... Więc w jakiej sprawie tu się zjawiasz malutka?
  18. Moon cicho westchnęła i milczała chwilę. - Bardzo prawdopodobne, że nie wystarczy. Zdaj się na uczucia, albo na to czego Cię nauczyła. Nie zaraz... to raczej zły pomysł... Dystans między Tobą a zamkiem z chmur był coraz mniejszy. Ogrom budowli musiał świadczyć o ważności kucyków w środku...
  19. Moon również ruszyła. Spacer po chmurach przy tym co było do tej pory był niczym pływanie. Szło Ci się delikatnie i przyjemnie. - Uhh... - westchnęła Moon. - Lepiej żebyś coś wymyśliła, bo tam nie będzie czasu na zastanowienia...
  20. - Heh... w końcu niecodziennie zdarza się rozmawiać z bogami. Idziemy, czy jeszcze chcesz się nad sobą po rozczulać? Za chwilę będziesz walczyć o Dark... przygotuj się lepiej... przygotuj sobie wszystko co chcesz powiedzieć. Moon zatrzepotała skrzydłami, przeciągnęła się i czekała na Ciebie by ruszyć.
  21. W walce wręcz przeciwnik z niego żaden, ale... zachowuje się jak zabójca i cholera wie ile jeszcze ma takowych sztuczek jak ten sztylet w zanadrzu. Parowanie jego ataków nie jest czymś skomplikowanym. Najlepszą obroną jest atak... Długi miecz na jego sejmitar to szaleństwo. Moje ruchy będą spowolnione, a na zabójce to raczej nie najlepszy pomysł... Pozostaje mi ciśnięcie w niego tylko jednego z moich krótkich ostrzy i zebranie go, gdy tylko się nadarzy okazja, bo nie sądzę, że grubas da się tak łatwo. Będzie trzeba to powtarzać, albo wygrać walkę w zwarciu... Za dużo myślę, przecież muszę też uważać na to co on mi może przyszykować...
  22. Oczekiwałeś czegoś specjalnego, ale nic się nie stało. Po oderwaniu karteczki z napisem "pieczęć", łańcuchy nieco się rozluźniły to samo stało się z bandażami. Białe linie w pomieszczeniu zniknęły, a kuc lekko się wzdrygnął. Lekki ruch poruszył bandaże i je nieco zsunął. Nieskazitelnie biała grzywa i ogon od razu znalazły wyjście spod więzów materiału. Dostojne szare futro również zostało odsłonięte. Największym jednak zaskoczeniem było to iż kuc rozprostował skrzydła przebijając bandaże. Ukazała wam się postać ogiera-alicorna. Cutie markiem ogiera był znak yin i yan. Jego wzrok był spokojny, a z wyglądu przypominał nieco dostojną Celestię czy Lunę. Wszystko co robił było wypełnione spokojem i powolnością. Wreszcie za pomocą magii oswobodził się z łańcuchów. - Witam - powiedział dostojnym głosem, a potem przeczesał swą bujną grzywę kopytem. - Jestem wam wdzięczny za uwolnienie... jednakże... umarlak miał racje. Powinniście mnie zostawić, albo od razu zabić, co i tak nie jest możliwe. Ile tysiącleci już minęło? Jego wygląd skutecznie uciszył Twi. - Może byś się najpierw przedstawił..? - Oh... cóż za faux pas. Bóg Gatanyer von Soach. - Equestria nigdy nie miała żadnych bogów! - I mówi to ktoś kto sam był przyrównywany do boga za życia? - spytał alicorn po czym się roześmiał. - W każdym razie... Co zmieniło się na Terra?
  23. - Patrząc na tłumy jakie przybyły, to radzę nie wyściubiać nosa z hotelu - rzucił wesoło Cameron Imprezowicz wciąż próbował poprawić atmosferę w karocy. Mimo to szło mi mizernie. Dave milczał, Reira odpowiadała tylko co tylko, a Ty od czasu do czasu bąknąłeś coś by mieć to wszystko z głowy. Wkrótce karoca się zatrzymała. Nawet tutaj nie można było opędzić się od fanów. Jeszcze zanim wyszliście dało się usłyszeć "Haaa, już są, na Celestie jak się ciesze" i wiele innych haseł. Piski radość towarzyszyły wam nawet podczas otwierania drzwi od karocy. Gdy tylko wystawiłeś nos rozległa się kolejna fala euforii. Gdyby nie ochrona, fani zjedliby Cię żywcem. Razem ze swoim zespołem szybko zniknąłeś za drzwiami frontowymi hotelu i od razu byłeś w skromnej recepcji. To nie było to samo co w poprzednim mieście, tu był znacznie niższy standard. Zostaliście oddelegowani na trzecie najwyższe piętro. Jakoś się razem zmieściliście i pojechaliście małą windą na górę. Wychodząc z windy przywitało was kilku ochroniarzy i podało wam klucze. "Pokoje 21-24". Dostałeś klucz do pokoju 22, Cameron 21, Dave 23, więc Reirze został pokój 24. Każde z was rozeszło się do swojego pokoju. Tak jak mogłeś się spodziewać po recepcji, luksusu tu nie było. Mały pokój z kilkoma meblami oraz drzwiami zapewne do łazienki. Wystrój pomieszczenia miał w sobie pewien urok. Ciemne drewno i skórzane poszycia fotelu czy łóżka idealnie ze sobą komponowały. Ściany były pomalowane na ciemną zieleń, choć z łatwością mogłeś stwierdzić, że od dawna tu nikt nie malował. O dziwo w pokoju były wszystkie Twoje rzeczy łącznie z gitarą, choć bez wzmacniacza... Spojrzałeś na zegarek przy biurku nocnym, dochodziła piętnasta. Czas do dziś zleciał szybko, ale teraz do imprezy która miała być zwieńczeniem dzisiejszego koncertu czas będzie się dłużyć...
  24. - Oj nie gadaj, wcale tak tragicznie nie jest - odparła Moon. Zresztą miała racje, wszystko wróciło do normy bardzo szybko. - Od rozmowy z najwyższymi dzieli nas już niewielki kawałek drogi, jak się z tym czujesz? Odległość wydawała się daleka, jednak z doświadczenia mogłaś już przyznać, że nie będzie długa. Zawsze jakoś szybko dystans się skracał...
  25. Wirowanie przyspieszało z każdą chwilą. Nagle żwir zaczął się unosić, zaraz potem Ty... Chmury nad Tobą się rozstąpiły i uderzył Cię blask. Oślepiające światło uniemożliwiło Ci zorientowanie się co dokładnie się dzieje. Po chwili dopiero poczułaś, że wszystko ucichło. Stałaś na czymś miękkim, a wzrok powoli wracał do normy. Gdy już wrócił zorientowałaś się, że stoisz na białej części chmur. W oddali prezentował się wielki pałac. Po chwili przyleciała do Ciebie Moon. - Ekhe, ekhe... nigdy tego nie lubiłam...
×
×
  • Utwórz nowe...