Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Lamia zignorowała Twoją odpowiedź. Po za znajomą wyszło jeszcze kilka kucyków, została z was jeszcze mniejsza gromadka. - Dobrze więc... - odparł znudzony profesor i otworzył kufer, a potem go przewrócił. Wypadły z niego dwa stworzenia... Dwa psy, oba zwierzaki miały związane kończyny. - Czas na demonstracje. Zaczniemy od Czarnej Magii. Róg waszego profesora otoczył się ciemną powłoką, zupełnie inną niż w przypadku standardowej magii. Spalił więzy jednego z psów, a ten zawył z bólu. Drugi zaczął skomleć. Kolejną sztuczką jaką przygotował profesor był liczne rany pojawiające się na kundlu. Pies wył coraz głośniej, a jakiś kucyk przecenił swoje możliwości i wybiegł. Zwierzak nagle przestał się ruszać. - Tak wygląda Czarna Magia. Cała gama żywiołów i sposobów zadawania bólu. Jednak od zbyt wysokiego bólu można umrzeć, tak jak to się stało z tym kundlem. Profesor był nie wzruszony i zapakował martwe ciało psa z powrotem do kufra. Przetarł chusteczką czoło, chrząknął znacząco i spojrzał na drugiego kundla. - Magia Mroku... Jak skończę prezentację liczę na wasze spostrzeżenia. Róg profesora spowił się jeszcze większym obłokiem cienia niż poprzednio. Pies zawył, a potem leżał spokojnie. Profesor z wciąż "lśniącym" rogiem podszedł do psa i uwolnił go. Kundel zaczął się łasić. Nagle kark psa obrócił się o 360 stopni, a on sam dalej się cieszył z obecności profesora. Dopiero po chwili upadł i przestał się ruszać. W sali zapadła cisza...
  2. - Spróbuję - odparła Twilight. Róg jednorożca zaświecił się mocniej, a oczy klaczy zniknęły pod powiekami. Oczekiwałeś jakichś konkretnych zmian w powietrzu i otoczeniu, lecz nic się nie stało. Po krótkiej chwili Twi wróciła do normy. - Nie sądzę... choć pomieszczenie przed nami wydaję się być przesycone magią. Nim zdążyłeś cokolwiek postanowić drzwi otworzyły się do wewnątrz. Same. To co było w pokoju znów nie należało do najprzyjemniejszych widoków. Pomieszczenie było nieskazitelnie białe, a w powietrzu unosiły się drewniane klocki z literami i jeden kafelek... Klocki były ubrudzone świeżą krwią. Twi tylko jęknęła, jakby w nie chciała wierzyć w to co zobaczyła, albo co jeszcze zobaczy...
  3. Moon westchnęła i znów spojrzała na ogiera za biurkiem. - Nie słuchałaś? Dał nam przepustkę tylko dla jednego kucyka... - odpowiedziała nieco zdenerwowanym głosem. - Przejdzie tylko jedna z nas...
  4. Na piętrze było niemiłosiernie cicho. Słyszałeś jedynie swój własny spokojny oddech i nierówny, szybki Riki. Z czasem klacz się uspokajała. - Jak... jakbyś jeszcze kiedyś miał ochotę wpaść do nas na gorącą czekoladę... nie krępuj się - Rika przerwała wreszcie ciszę, choć jej głos wciąż był złamany...
  5. Postapokaliptyczna Appleloosa? Sounds good. Yuri i ogier? Wrogowie i tylko wrogowie... w końcu jej imię do czegoś zobowiązuję . Braeburna proszę nie ruszać ^^... niech on będzie tym co trzyma ruch oporu przed... to już pozostawiam Tobie
  6. Ogierowi nawet nie drgnęła powieka na Twoją opowiastkę, zaś Moon spojrzała się na Ciebie zdziwiona. - Nuda i strata czasu - odparł ogier i zaczął coś pisać. - Ale zabawię się tym razem czyimś kosztem... Macie - dodał i podsunął wam mały świstek z pieczątką i jakimiś bazgrołami. Moon przylewitowała go sobie przed nos, a potem upuściła. - To jest tylko na jednego kucyka. - Bystra jesteś panno Moon. Nie chcesz tego świstka, oddaj. Moon już nic nie odpowiedziała. Patrzyła na Ciebie, zupełnie jakby się zastanawiała czy poradzisz sobie...
  7. Rika bezwładnie przysiadła ze spuszczonym łbem. - Jeszcze... raz Cię przepraszam... - odparła strasznie zduszonym głosem. Łzy zalewały jej melodyczność głosu. - Nie... nie musisz ze mną... zostawać... Cokolwiek teraz się stało z Riką, wyglądało to jeszcze poważniej niż poprzednio. Trafiła Cię myśl, że może Artens urzeczywistnił swoje słowa "oberwiesz za to". Po szybkim wzrokowym sprawdzeniu ciała klaczy, nie dostrzegłeś, żadnych obrażeń. Pozostałeś w głuchej ciszy, klacz już nic więcej nie powiedziała tylko siedziała na ziemi.
  8. - Słuch mnie nie zawodzi... jednak czy imię może być świadectwem Twojej osoby? - odparłem i wstałem jak nakazał Kalono. Musiałem nadrobić dystans więc galopowałem w ich stronę. Naszła mnie dziwna myśl... "Czy wśród nich jestem ja? A może to Elementy Harmonii przed potyczką? Cokolwiek tym razem miało mi się objawić musiałem znów czekać, jakbym nie mógł być wrzucony od razu do sedna...
  9. Ogier prychnął tylko i wrócił wzrokiem do zapisków. - To nie moja sprawa - odburknął. - Owszem i Twoja - odparła spokojnie Moon. - Wydasz nam pewien dokument i pójdziemy sobie. - Jeśli go nie wydam, też sobie pójdziecie. No chyba, że ta mała ma jakiś argument, bo Ciebie nie mam zamiaru słuchać - z tymi słowami ogier znów spojrzał na Ciebie i czekał...
  10. Rika leżała tuż za pokojem Reiry. Na dźwięk Twoich słów spojrzała się w Twoją stronę z lekką paniką. Jej oczy były zalane łzami, choć sama była cicho. Strach i smutek, tylko to jawiło się na jej niegdyś słodko wyglądającym pyszczku. Odpowiedziała Ci twierdząco, a potem odwróciła łeb i próbowała wstać...
  11. Ogier nic Ci nie odpowiedział, tylko wrócił wzrokiem do tego co pisał. - Jesteśmy tu gdzie trzeba - odparła Moon i wciąż utrzymywała kontakt wzrokowy z ogierem. Bibliotekarz znów podniósł łeb i patrzył na Moon. - To do niego mamy sprawę... po części. - Powtórzę się, choć nie lubię tego robić... Czego? - spytał swoim mało przyjemnym głosem.
  12. Shiva stworzyła przy zbroi miejsce na trzy mikstury znalezione w laboratorium. To znacząco ułatwi Ci ich przechowywanie. Pora było ruszyć z powrotem do poprzedniej sali. W poprzednim zamku po drugiej stronie od lochów były schody. Z tą myślą ruszyłeś w kierunku, w którym powinny być. Powrót na górę nie był trudny, a odległość jaką musiałeś przebyć nie była duża. I tym razem nowy zamek okazał się niemiłosiernie podobny do poprzedniego. Znów były schody, lecz tym razem nie były zgruzowane. Już miałeś ruszyć po kręconych schodach ku górze, gdy zorientowałeś się, że od dłuższej chwili nie ma z Tobą Timbera. Wilk pewno znów coś znalazł i czeka przy tym na Ciebie. Nie mogłeś się zatrzymywać, ruszyłeś razem z Twi ku górze, schody jak się okazało, były krótkie. Po pokonaniu zaledwie kilku okrążeń można było dosięgnąć pierwsze drzwi... pierwsze bo schody prowadziły też dalej... Twi tylko spojrzała się na Ciebie czekając co zadecydujesz...
  13. Zgraja rozwrzeszczanych, zapijaczonych ludzi, którzy prawo mają gdzieś, ma jednak resztkę dyscypliny... Basil miał rację, a ja byłem mu coś winny... - Tak... tak masz rację... Ale, najpierw muszę Cię przeprosić. Przeprosić za to, że naraziłem Cię na tego nadętego grubasa. Obiecuję Ci, że utnę mu łeb i zrobię z niego breloczek specjalnie dla Ciebie.
  14. - Podróż... w czasie zawsze... musi tak boleć? - jęknąłem sam do siebie. Te kilkoro kucyków nie miało teraz znaczenia... skoro i tak nie mogłem ingerować w ten świat mogli przeze mnie przejść... - Zjawo... Co tym razem mi pokażesz?! - wykrzyczałem z nadzieją, że mnie usłyszy. Zaraz potem pożałowałem jednak swojego czynu, jakby bardziej poczułem ból trawiący mnie.
  15. Uczucia i emocje na pewno nieprędko osłabnął. Z jakiegoś nieznanego sobie powodu niemiłosiernie wolno zbliżałeś się do swojego pokoju. Gdy już dochodziłeś do drzwi usłyszałeś za sobą otwieranie innych i zamknięcie. Niezdrowa ciekawość zmusiła Cię by spojrzeć w stronę z której dochodził dźwięk. Rika, gdy tylko zamknęła drzwi osunęła się na ziemie i zakryła łeb kopytami. Czyżbyś nie tylko Ty miał dziś kiepski dzień?
  16. Ogier nie spuszczał z Ciebie wzroku przez chwilę. Potem jego oczy przeniosły się na Moon. - Czego? - spytał grubym siarczystym głosem. - Dobrze wiesz, że nie masz tu uprawnień - Robisz błąd kierując się do mnie... Choć po części to i moja sprawa. Ogier przeniósł znów na Ciebie wzrok, ale ponownie nie zapytał.
  17. Czasem tak bywa, nie kłopocz się . __________________________________ Pani śmierci obłożnie chora? Na krawędzi swojego życia? Ktoś kto winien być ponad śmiercią, był jej bliski. Zastanawiające było jednak to... że Agnes mogła być połączona z tym światem. Po części ulżyło mi, że to nie moja sprawka, ale... Jeśli tak było, to znaczy, że... Ona wszystko utrzymywała przy życiu i jej śmierć była początkiem końca tej krainy. Ale... jaka jest moja rola tutaj?! Pozostaje mi dalej czekać i obserwować... ten duch nie wysłał mnie tu bez powodu...
  18. Mogłeś jedynie zbliżyć się do szyby. Obserwowałeś oświetlone klatki razem z towarzyszką. Pomimo oświetlenia nad nimi, Twojej lampki i magii rozświetlającej Twilight dostrzegliście jedynie karteczki z numerami. Największa klatka, była posiadaczką "18", dwie średnie "19" i trzy najmniejsze "20" - Dałabym sobie kopyto uciąć gdyby to nie były te "obiekty", jednak jestem duchem i kopyta nie mam hah! Co zamierzasz z tym fantem zrobić Magnusie?
  19. - Maniery się przydadzą, choć nie są tu wymagane - odparła poważnie Moon. - Bibliotekarze to s*******e. Protokoły, zasady, kodeksy... świata po za nimi nie widzą, są tu tylko dlatego, że ogarniają pewien burdel... Podczas gdy Moon odpowiadała Ci, zbliżyłyście się do kolejnej recepcji... Tym razem widziałaś bez problemu kucyka za biurkiem. Zielony ogier w okularach i białym grekucykowym nakryciu z "prześcieradła" pisał coś za pomocą magii choć nie miał rogu... Skrzętne notowanie zostało przerwane na wasz widok. Ogier mimo to nie wydusił z siebie słowa, tylko mierzył was wzrokiem...
  20. Teraz zauważyłem edita odnośnie Twojego zżycia się z postacią. Dziekuję, nawet nie wiesz jak to grzeje człowieka, gdy wszystko inne jest pełne lodu . _______________________________ Szloch Reiry trwał jeszcze dłuższą chwilę, ale cichł z każdą sekundą. Wreszcie płacz ucichł, choć pozostało czkanie przepełnione bólem. Klacz odsunęła się lekko od biurka i schyliła po pióro. Odłożyła je z powrotem na blat, po czym patrzyła się na ścianę... - Prze-przepraszam Cię... idiotka ze mnie... - wydusiła z siebie Reira. - Zawsze myś-myślałam tylko o sobie... Hehe... jak się do... porządku ni-nie doprowadzę... to nie dam rady wydusić z siebie... słowa. Klacz wstała od biurka i nie pokazując Ci pyska, skierowała się do łazienki.
  21. Przeszukując stoły, półki i regały znalazłeś jedynie dziennik z notatkami, miksturę w flakonie z nietoperzowymi skrzydłami i dwie inne mikstury leczące. Dziennik przekazałeś Twilight, ta zaś czytała na głos: - Obiekt 17 nie zdolny. Brak pomyślnej chimeryzacji. Obiekt 18, 19 i 20, obiekty aktywne, cechują się agresją i wielką energią. Czekają na chimeryzacje. Dzień X32QTT... To jest dziwne - skomentowała Twi. - Ta forma zapisu daty... Kolejny wpis... Obiekty 18, 19 i 20 przeszły pomyślnie chimeryzacje. Aktywne, wzmożona agresja i energia. Obiekt 19 ewoluuje sam z siebie, zaś 20 wydaję się być samowystarczalny. Dzień X33QTT. Obiekt 18 urósł i stał się silniejszy, trzeba było zmienić klatkę. Obiekt 19 potrafi krorzystać z magii, założono mu pieczęć. Obiekt 20 rozmnaża się. W celi numer pięć, jest teraz siedem obiektów "20", wyraźnie zmniejszyły swoją wielkość... To jest ostatni wpis, reszta jest wydarta. Po za tym... nie ma tu nic zdatnego do użycia, wszystko jest, albo przeterminowane, albo zużyte... - Zatem sprawdźmy co jest za tą szybą... panuje tam mrok więc warto byłoby poświecić tam... Razem z Twi przystaliście na pomysł Shivy. Ruszyliście do szyby i znaleźliście coś na wzór włącznika, chyba do światła. Ostrożnie go uruchomiliście i ujrzeliście sześć klatek-cel. Jedną ogromną, dwie średnie i trzy małe. We wszystkich coś było...
  22. - Dusis! - rzuciła stanowczo Moon, gdy była metr przed ścianą. Obłoki chmur rozstąpiły się ukazując Ci ogromną salę... Bibliotekę. - Moja kochana Lightie... teraz żarty się skończyły... Ci tutaj nie są tacy mili i raczej nam nie ustąpią ze względu na mój status... Na status wice-marszałka anielskiej straży. To są kucyki z innego szczebla, nie podlegają nam w żadnym stopniu... Po lewo od wejścia do biblioteki miałaś kolejną recepcje, przed sobą wiele setek regałów z książkami, jak nie tysięcy. Po prawo były drzwi, jednak stali przy nich strażnicy. Dwa olbrzymie ogiery alicorny... Znacznie większe od Moon czy myrmidonów...
  23. Twoje dwa ostatnie słowa musiały przelać czarę goryczy w sercu Reiry. Klacz zaczęła szybciej oddychać, a jej głos był już przepełniony łzami. - Nic... Nic mi nie zrobiłeś, toteż... nie mam czego Ci wybaczyć Ren... Tak bardzo chciałabym Cię nienawidzić, ale nie potrafię... Reira wreszcie wybuchła, teraz już się nie hamowała. Zasłoniła tylko pysk kopytami i szlochała.
  24. Przez cały czas Reira siedziała przy biurku, gdy Ty się produkowałeś. Słuchała Cię w milczeniu. Milczała też chwilę po tym jak skończyłeś mówić. To czym pisała opadło bezwładnie na biurko i sturlało się z niego. Zwyczajne niebieskie pióro uderzyło o dywan. Reira wciąż nie odwracając się do Ciebie westchnęła. - Miłość to nie jest nasze widzi mi się - odparła spokojnie. Czyżby przyjęła to lepiej niż się spodziewałeś? - Nikt nie ma wyboru w kim się zakocha, a do miłości zmusić nie można, a tym bardziej wyleczyć się z miłości... Jednak słowa jakich użyłeś są nieco dziecinne, dla dziewczyn które się znudziły... ale nie bolą mnie. Boli mnie jedynie to, że tak długo z nimi zwlekałeś - głos Reiry uległ lekkiemu załamaniu. Musiała już płakać i dusić ten płacz w sobie.
  25. Moon milczała, "paniusia" czytała, a Testja czekała na połączenie. W recepcji zrobiło się dziwnie spokojnie i cicho. - Przepraszam, że przeszkadzam - odpowiedziała zdenerwowanym głosem beżowa klacz. - Tak, tak... Tak, wiem rozumiem. Ale jest nadzwyczajny priorytet. Tak... zgadza się, jest tu. Dobrze, przyśle petentów... - z tymi słowami telefon został odłożony na miejsce. - Bibliotekarze czekają... hasło to "dusis". Gdy moon usłyszała jak brzmi przepustka ruszyła prosto na ścianę na lewo od recepcji...
×
×
  • Utwórz nowe...