Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Moon westchnęła i zatrzepotała skrzydłami. - A gdyby... Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko małym turbulencjom. Z tymi słowami Moon uniosła się w powietrze i pochwyciła Cię w swoje w kopyta. Zaraz po tym gwałtownie przeleciała blisko skalnych pazurów i wrzuciła Cię w ich środek. Po tym wszystkim gdzieś zniknęła. A Ty twardo wylądowałaś na żwirze jaki kryły szpony, gdy byłaś na półce skalnej. Teraz dopiero zrobiło się dziwnie, bowiem skalne szczyty zaczęły się powoli ruszać. Można powiedzieć, że byłaś trochę jak w pralce, w której dopiero zaczynało się wirowanie.
  2. Spokojnie, spokojnie. Nic się przecież nie stało. Zdrowie jest na pierwszym miejscu . Po za tym mówiłem, że sesję będę prowadził powoli . ___________________________________ Założyłeś na siebie swój stary ciuch i wygramoliłeś się z małego pomieszczenia ciepłowni. Zimny wiatr od razu uderzył Cię w pysk. Niebo było pochmurne, a śnieg skrzypiał pod kopytami. Obrzeża miasta, zapewne czekał Cię szmat drogi by znaleźć kucyka którego poszukujesz. Mimo przeciwności losu ruszyłeś bez wahania na poszukiwania Rudolfa*. Z każdym kopytem postawionym do przodu zbliżałeś się do sedna miasta. Budynki Canterlotu prezentowały się dumnie, tak by nikt nie poznał co tak naprawdę siedzi w tym mieście. Mijałeś wiele kucyków. Szlachty, dzieci i innych Tobie podobnych. Każdy pędził w pogoni za swoimi celami. Ty również... Rozglądałeś się w każdej uliczce za Rudolfem byle go znaleźć. Byłeś na tyle nie uważny, że wpadłeś na otyłego ogiera. Był szlachcicem, mogłeś to stwierdzić po przylizanej fryzurze i eleganckim płaszczu. - Śmieciu uważaj jak chodzisz - warknął na Ciebie piskliwym głosem. - Słowo daję, władza mogła by się jakoś was pozbyć... _________________________________________ *Z tym Rudolfem to w podaniu mogłeś zamieścić . Ale spoko.
  3. - Nie jestem jednorożcem - odparła Moon. - Magia jaką znam, jest raczej odpowiedzialna za ochronę i ogranicza się do konkretnych formułek. W dodatku, musisz się tam znaleźć sama w konkretnej chwili - Moon wskazała kopytem na szczyty tej góry. - W samym środku tych skalnych pazurów.
  4. Brązowy jednorożec spojrzał w Twoją stronę. - Tak... chyba masz rację - odparł znudzonym, zachrypniętym głosem. - Mroczna wiedza, czy wiecie co to? - spytał i rozejrzał się po garstce kucyków będącej na zajęciach. - Tak jak myślałem. Do niedawna była całkiem zakazana, ale teraz pojawiła się możliwość poznania małej jej części. Mroczna wiedza, to wiedza o tym skąd wzięła się magia oraz jej rozwój - Słowa profesora wyraźnie zainteresowały Timiego. Skurczybyk zaczął notować. - Z magii można rozróżnić pięć domen. O ile pierwsze dwie mogą wam być nieznane to pozostałe trzy powinniście już raczej znać z wykładów o historii magii. Tak więc pierwszą domeną jest magia mroku, pozwala na manipulowanie życiem, pamięcią i świadomością innych. Następną domeną jest czarna magia. Ta jedynie odpowiedzialna jest za zadawanie bólu. Trzecią domena to magia natury, zwykła magia jaką posiadają jednorożce. Czwarta domena to magia miłości, różnie się objawia, ale daje możliwość leczenia ducha i podnoszenia morale. Piątą domeną jest biała magia. Leczenie, obrona czy nawet wskrzeszanie... Ale odbiegam już od tematu. Będę was uczył o mrocznej wiedzy, bo w Equestrii dzieje się coraz więcej dziwnych wypadków. Jeśli ktoś z was będzie mieć dryg do zajęć u mnie, dostanie pracę zaraz po ukończeniu nauki tutaj - z tymi słowami profesor wstał z miejsca i zapalił papierosa. - Dobra... koniec zbędnego paplania - róg profesora otoczył się powłoką magiczną i pojawił się kufer obok niego. Przelewitował go na swoje biurko przy okazji strącając wszystko. - Zaraz zademonstruję jak działa czarna magia i magia mroku. Kucyki o słabych nerwach wyjść. Te zajęcia nie są obowiązkowe... Timy ani myślał wychodzić, zaś Lamia wstała i skierowała się do wyjścia. - To nie dla mnie chłopaki, pa.
  5. Moon podniosła się i spojrzała w górę. Zrobiłaś to samo. Gdzieś tam w oddali niebo było mocno zachmurzone. Od obłoków biła ciemność burzy. Po chwili usłyszałaś stukot kopyt. Moon ruszyła, szła blisko skalnej ściany. Zrobiłaś to samo. Ścieżka owijała się wokół góry jak tylko mogła i z każdą chwilą była coraz węższa. Im wyżej byłyście tym dziwniej się czułaś, zupełnie jakby ktoś przytłaczał Cię swoją obecnością. W dodatku pojawił się wiatr. Robiłyście coraz mniejsze okrążenia, aż wreszcie stanęłyście na szczycie. Albo raczej na kolejnej półce skalnej, ponieważ góra miała kilka szczytów. Skalne pazury zanurzone były w ciemnych chmurach. - Witaj przy rozdzieraczu nieba Lightie - mruknęła Moon. - Daj mi chwilę muszę się zastanowić jak przerzucić Cię na drugą stronę...
  6. Komentator zaczął odpowiadać coś od siebie a wam zostało zejść ze sceny, w chwale. Wykrzykiwane imiona, nazwy zespołów, błagania o więcej, właśnie to rozbrzmiewało w Twoich uszach do końca. Na scenie stworzono dla klimatu sztuczną mgłę i tak oto zniknęliście. Szliście jedno za drugim prosto do charakteryzatorni i garderoby. Cameron przed Tobą, Reira za, a Dave na szarym końcu. Momentalnie przybiegł do was Stan i oznajmił, że od teraz do wieczora macie wolne. Dodał, że zaraz przyjdzie karoca, by was zawieźć do hotelu w tej mieścinie, gdy tylko Stan skończył mówić pognał coś załatwiać... Po chwili dołączyło do was Trapnest żywo rozmawiające. Żywo po za Lyriel, która milczała. Cameron nie wytrzymał i zapalił kolejnego papierosa. Nad Twoim zespołem wisiało dziwne widmo, atmosfera, której nikt nie mógł zdzierżyć. Skutkowało to milczeniem. Delikatnie zerkałeś na Trapnest, z zazdrością, że tak dobrze się ze sobą mają. Karoce pojawiły się ni stąd ni zowąd. Cameron cisnął papierosa o ziemię i przydeptał go. Reira wsunęła się do karocy jako pierwsza, zaraz za nią wszedł Cameron, potem Ty i Dave. Karoca jak karoca, nawet wygodna, z dużą przestrzenią i miejscem. Ruszyliście z wolna. Każde z was gapiło się z jakiegoś powodu w okna. - Poszło nam wspaniale - wyrzucił z siebie z trudem Cameron. - Noo... skąd te ponure miny? Wieczorem będzie afterparty! Dave wciąż gapił się w okno, a Ty sam mimowolnie spojrzałeś na Reire i imprezowicza. Reira odpowiedziała Cameronowi uśmiechem... - Może i masz racje. Było cudnie - dodała od siebie.
  7. - Kimkolwiek jest, jest żywą istotą... Jestem za uwolnieniem - mruknęła Twi. - Ja bym go zabiła -odparła stonowanym, głośnym głosem Shiva. Zrobiła to tak by kucyk ją usłyszął... - Cholera wie dlaczego go zapieczętowano oraz jak długo tu siedzi... Wirydianowe oko nawet nie drgnęło. Patrzyło na was z ciekawością, albo nawet i drwiną. Twi spojrzała zszokowana w Twoją stronę, zupełnie jakby nawet chęć zemsty w niej nie potrafiła zabić kogokolwiek...
  8. Moon zignorowała fakt, że się jej przyglądasz i patrzyła tępo przed siebie. Myślała nad czymś, ale nie pozostawiła Cię bez odpowiedzi: - Hm... nie wychodź przede mnie jeśli nie będziesz mówić i mów szczerze... To chyba wszystko, jakby jakaś kwestia wydała Ci się niejasna mów śmiało. A teraz ruszamy dalej?
  9. Bez wątpienia musiałem ruszyć za nim do kanionu. Kolejna królowa, kolejny ciąg śmierci i nieszczęścia. Czy we wszystkich czasach musi dziać się coś niegodziwego i paskudnego? Co tu się stało... Wciąż bez wyjaśnienia kroczyłem za kucem do kanionu...
  10. Taki grubas zabójcą? Pozory czasem mylą... Zacisnąłem mocno ręce na moich dwóch mieczach. Otwarty atak to szaleństwo... Złapałem głęboki oddech i przyjąłem postawę do walki. Zdecydowanie inną niż jego, choć również ugiąłem kolana i lekko się pochyliłem. Dużego pola manewru nie będę mieć... Pozostaję mi zbliżać się do niego powoli i uważać na obie jego ręce... reszta to czysta formalność. - Zatańczmy - mruknąłem i zacząłem również okrążać grubasa.
  11. Twilight na Twoje słowa przyjrzała się wlepiającemu w was oku. Wirydianowa barwa zniknęła pod szarą powieką, a kuc chyba znów westchnął. - Nie przypominam sobie nikogo o tak specyficznej barwie... ale na mój gust... On może być powiązany z kłódką... Patrz na białe ciągi liniowe. Bardzo wiele linii przechodziło nie tylko do kuca, ale też do kłódki. Może być tak, że obie towarzyszki mają racje...
  12. - Mam wrażenie, że Dark jest tu słusznie... zamiast być grzeczną przyjmowałaś często zachowanie jej z aprobatą... - odparła zrezygnowana Moon. - Zacznijmy więc od początku... Nie odzywasz się nie proszona. Kłaniasz się każdemu kto wydaję Ci się ważny. Anioły raczej będą podobne do mnie. Uważasz na słownictwo... - tu Moon przecisnęła swoje słowa przez zęby. - Żadnego "se" czy innego swojskiej języka, bo to jest niegrzeczne. Oficjalny ton głosu jak i odpowiednie zwracanie się do każdego. Szybko powinnaś załapać kto jest ważny kto nie...
  13. Moon się zakrztusiła na Twoje słowa. Gdy tylko ogarnęła swoje gardło spojrzała z przerażeniem na Ciebie. - Żartujesz prawda? - spytała z nadzieją w oczach. - Naprawdę nic, a nic nie wiesz na temat dobrych manier?
  14. Z łatwością wszyscy dograli się do Ciebie. Gra była nawet przyjemna. Reira nawet uśmiechała się do tłumu, ale czy to było szczere? Ostatnie kilka minut na scenie. Czułeś to w sercu, że jesteś kochany przez te wszystkie kucyki... ale czy ta miłość jest tą której tak naprawdę pragniesz? Po krótkiej chwili wasz utwór się skończył... Słyszałeś wiele okrzyków: "Blast wymiatacie" lub "kochamy was"... - Wooo hooo. Teraz swoje niebo zawiłe niebo niech uchyli nam Trapnest... Czwórka klaczy i jeden ogier zgodnie zaczęli wygrywać kolejną piosenkę... http-~~-//www.youtube.com/watch?v=6DRh1EyvPHw Po krótkiej chwili ucichli. Zostali nagrodzeni podobnymi okrzykami co i Twój zespół. Artens na zakończenie podszedł do Ciebie i wyciągnął kopyto. - Dziękuję za wspaniałą zabawę - powiedział z uśmiechem. Te słowa rozbrzmiały w po całej publice. Obok Ciebie przecież był mikrofon...
  15. - Mówiłam przecież, że jest tu coś, czego nie wolno uwalniać... Teraz wystarczy zdjąć pieczęć, aby uwolnić tego tu... Kuc zmrużył swoje jedyne wolne oko, zupełnie jakby nie były mu w smak słowa Shivy. - Nie wiem jednak, czy chodzi o niego, czy o skrzynię...
  16. - Co będzie z Dark huh? - westchnęła Moon. - Dobre pytanie. Jeśli dostała burę od najwyższych to będzie dobrze. Gorzej jeśli już ją zdegradowali. Co do rozmowy... To tak jakbyś się zwracała do księżniczki Luny. Nie, nie do Celestii. Luna jest trochę bardziej ułożona jeśli chodzi o królewskie maniery...
  17. - Nurarihin kas dehavis... Igma thir slaupnis... Techma drah... Słowa wypowiedziane przez Shivę rozbudziły jakąś dziwną moc w pomieszczeniu. Po chwili z run rozciągnęły się po całym pomieszczeniu białe linie. Czasem się łączyły, czasem rozbijały. Wszystkie jednak szły do bandaży na ciele uwięzionego. Na sam środek jego ciała. Po chwili w tym miejscu pojawiła się karteczka z napisem: P I E C Z Ę Ć - Pamiętaj Magnusie, że ostrzegałam...
  18. Moon przysiadła i oparła się o ściankę skalną. - Uhh... jakbyś sprecyzowała pytanie... Na pewno masa innych stróżów tam będzie. Dwóch sędziów i cały panteon bogów... A to jak się będą zachowywać zależy od tego jak minął im ostatni wiek...
  19. Bandaże kuca tylko się znów naciągnęły i nic się nie stało więcej. Po chwili naciągnięcie się zwolniło, a kuc wywrócił swoim okiem, zupełnie jakby mówił "przecież się ruszyć nie mogę.". - Em... więc zwykle wystarczy jakaś formułka... - odparła Twilight - Ale nie wiele rozumiem z tych run. - Magnusie... jeśli jesteś tego pewien... to zbliż się do tych run. Zobaczymy co da się zrobić...
  20. - A no na to wygląda - odparła Moon. Koniec jaskini był coraz bliżej i coraz przyjemniej stawiało się kopyta. Wreszcie zostawiłyście za sobą lodowe korytarze i stałyście na wąskiej górskiej ścieżce. Obok towarzyszyły wam chmury. - No... teraz już blisko. Idziemy? Czy wolisz sobie przysiąść i popytać co Cię czeka?
  21. Rozległy się krzyki publiki "Bis, bis, bis!". - Mamy jeszcze możliwość... Czy zespoły uraczą nas jeszcze po jakimś utworze? - spytał komentator. W odpowiedzi, perkusja Trapnest zagrzmiała, zupełnie jakby mówiła "tak". Cameron zatopił swój wzrok w Tobie. Cokolwiek z Ciebie odczytał, również uderzył w gary. - Zatem... Blast uchylcie nam jeszcze na chwilę waszego nieba, waszego podmuchu wiatru...
  22. Po chwili bez problemu strzeliłaś z rogu trzema olbrzymimi kulami ognia. Rozświetlały bardzo dobrze jaskinię. Opadały również bardzo wolno. Zaczęłaś lewitację jednej z nich, a pozostałe powoli się rozpadły. - Dziękuję - odparła Moon. Ruszyłyście dalej. Nie miałaś nawet problemu z lewitacją ogromnej kuli ognia wiszącej w sumie nad Tobą i Moon. Biło z niej ciepło, ale nie ogrzewała was dostatecznie. Wreszcie w oddali dostrzegłaś małe światełko, które mogło kończyć waszą wędrówkę przez jaskinię...
  23. Gdy tylko miecz zbliżył się do bandaży i łańcuchów poczułeś silny puls energii odpychającej Cię od niego. Na bandażach pojawił się niewyraźny napis. Niestety nic z niego nie odczytałeś. - Z tego co zrozumiałam z tych run... a zrozumiałam niewiele. To została nałożona na niego pieczęć... To samo jest z kratami. - Drzwi! - wrzasnęła Shiva. Trzy kolejne umarlaki powitały was swoim jękiem. Brak kawałków mięsa, czy inne wypaczenia były ich znakiem rozpoznawczym. Twilight odskoczyła do samych krat z jękiem pełnym strachu. Timber również się cofnął. Shiva nie traciła czasu i kolejne lodowe kolce przebiły ciała trupów unosząc je ku górze. Niestety... przebiła tylko dwójkę. - Z trzecim... musisz sobie dać radę sam... Trzeci z umarlaków lekko kulejąc zbliżał się do Ciebie. Zbliżenie się do niego mogłoby być zbyt niebezpieczne... Rzut mieczem wystarczył. Ostrze wbiło się w głowę umarlaka i ten padł na ziemię bez ruchu...
  24. Moon podniosła się i przeciągnęła. Spojrzała na Ciebie przy czym zmrużyła oczy. - Jeśli czujesz się na siłach, dobrze - odparła. Anioł wyprzedził Cię i ruszył znów w lodowe korytarze, Tobie nie pozostało nic innego jak pójść za Moon. Przebywałyście wiele krętych korytarzy, często prowadzących lekko do góry, a czasem lekko w dół. Lód zaczął powoli ciemnieć, a powietrze stawało się coraz chłodniejsze. Skoro lód ciemniał, w lodowych korytarzach znikało światło. - Mogłabyś? - spytała Moon.
  25. Zanim kucyk odpowiedział znów doszły was jęki z pierwszej sali. Były bardzo wyraźne, więc i zagrożenie musiało być blisko. Timber zawarczał stojąc obok Twi. Wirydianowe oko zamknęło się dwa razy i tyle samo otworzyło, potem zaś wzrok powędrował w mrok z którego przyszliście. To chyba było kwestią czasu, zanim po was coś przyjdzie...
×
×
  • Utwórz nowe...