Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. - Przepuścisz nas? - spytała dobrotliwie Moon. - Ani mi się śni - burknął z bronią zamocowaną w masce. - Lightie idziemy... Moon ruszyła tak by ominąć całą masakrę. Myrmidon tylko prychnął, czekał na ruch przyzwanych. Ci jednak czekali na jego atak. Impas w jakim była cała czwórka sprawiał wrażenie groźnego dla całego świata. Przyzwani patrzyli pustym, ale i pełnym oddania wzrokiem gdzieś w dal. Myrmidon obserwował tylko dwóch, a przynajmniej tak Ci się zdawało. Gdy tylko ruszyłaś za Moon, ogier w poszarpanym płaszczu nie wytrzymał. Rzucił się na dwójkę przyzwanych. Jednemu przebijając głowę ostrzem, drugiemu rozkwaszając głowę zwykłym uderzeniem. Myrmidon nie potrafił jednak obronić się przed trzecim. Ostatni z przyzwanych stanął na jego grzbiecie i zgiął tak stalowe skrzydła by przebiły całą szyję. - Czemu na to patrzysz - spytała troskliwym głosem Moon.
  2. Krew przyzwanych jak i Myrmidonów tryskała na wszystkie strony. Pomimo odległości około dziesięciu metrów widok miałaś dobry. Przyzwani byli niezłymi akrobatami i tańczyli to w powietrzu, to na ziemi obok Myrmidonów tnąc ich ciała. Ogiery w płaszczach nie były jednak dłużne. Jeśli tylko trafiły uśmiercały od razu przez rozkwaszenie głowy lub podcięcia gardła, w najgorszym wypadku przepołowieniu... Walka nie trwała długo. Została trójka przyzwanych i największy ogier. Teraz już był poszarpany i miał odsłonięte swoje ciało. Biła z jego środa zielona poświata... Cała walka była bardzo szybka, lecz jednak wciąż nie przesądzona, bowiem zostało łącznie czterech wojowników. - Wiesz, że mogę przyzwać kolejnych, bez tej inkantacji już? - Śmiało... zarżne wszystkich...
  3. - Mamy impas - odparła dostojnym głosem Moon do Myrmidonów. - Na... na to wygląda... Stażniczko... - zaczął największy z Myrmidonów - Nie... Już nią nie jesteś, od dawna... Racz nam oddać martwą grzesznicę. - Panowie wybaczą, ale nie mogę tego zrobić. Ona jest żywa i przyszła tu po coś... - Heretyczka... Zabić... wszystkich... Moon tylko ciężko westchnęła i dalej obserwowała Myrmidonów. Ogiery w płaszczach ruszyły powoli i obnażały ostrza wyciągane z pod przykryć. Rozkrwawione pyski ociekały zielenią. Cała jedenastka wezwanych przez Moon nie czekała na zaproszenie. Ruszyła i nagle każdy z nich dostał stalowych skrzydeł. Niebywała prędkość i broń... Myrmidoni i przyzwani zaczęli walkę...
  4. Nagle śpiew ustał. A wiatr rozwiał się falą uderzeniową od Moon. Pierścienie rozsypały się. Moon wciąż prezentowała się jako dorosła klacz. - Chodzcie moi słudzy, powstańcie dla Pana - powtórzyła ostatni raz. Z nieba w zięmie uderzyło jedenaście słupów światła. Tuż obok was. Dostojny anioł patrzył przed siebie. Blask z oczu i ust już znikł, ale Moon ani myślała złożyć skrzydła. Słupy światła kurczyły się szybko, a w miejscach gdzie uderzyły były czarne ślady jak po wypaleniu... Po chwili z czarnych śladów zaczęły wygrzebywać się czarne kucyki z białymi grzywami. Ich Cutie Markami były świetliste białe krzyże. Nie minęła chwila a wszystkie prezentowały się już jak wojsko. - Niech dobro zajaśnieje - dokończyła Moon...
  5. Reira wzięła głęboki oddech, była gotowa śpiewać. Z zamkniętymi, nie... z zaciśniętymi oczami. - Blast, wszystko już gotowe! Dajesz! Po tych słowach wszystko się zaczęło. Kolejne minuty waszej chwały. Jednak nie były już tak cudne. Coś się posypało. Nie tylko w Tobie, ale i w Reirze oraz Dave'ie. Publika szalała, była przez ten czas wasza. Cameron robił swoje, czarował pałeczkami. Dave wygrywał pętle, Reira śpiewała jak tylko mogła i powstrzymywała... łzy? Tobie pozostało prowadzenie na gitarze. Coś w was umarło... Dave to czuł i nie trafił w tego rifa co trzeba. Mimo tej pomyłki, nie znacznej, publiczność szalała z euforii, z koncertu. Trapnest również świetnie się bawiło słuchając was. Wreszcie wszystko ustało... - Aaaaaah... Umarłem i narodziłem się na nowo. Jeszcze tylko dwa utwory przed nami. To jest najlepszy dzień w moim życiu, no chyba, że trafię jeszcze na taki koncert - udzielił się komentator. - Trapnest dajesz swoje Believe. Rywale nie czekali na nic. Znów jak jeden organizm zagrali. Tym razem Lyriel dała ciekawy pokaz, a Artens znów zaskoczył zmianą barwy głosu. Jedna klacz próbowała nawet dla niego dostać się na scenę... Lecz ochrona szybko ją zdjęła. Reira obserwowała niebo, a Dave i Cameron zapalili po papierosie i uśmiechali się do publiki... http-~~-//www.youtube.com/watch?v=A-QfDXiGpnY
  6. Największy z całej jedenastki, który stał na czele postawił kilka kroków do przodu. Uchylił kaptur i odsłonił pysk. On nie miał zszytych ust, ale miał maskę przeciw gazową, tylko na pysk. Z oczu bił mrok, a w jego głębi były dwie czerwone kropki... - Oddaj grzesznice... - wycharczał zachowując bezpieczną jak sądził odległość. - Teraz... Moon nie przestawała śpiewać, a wiatr nabierał na sile. Anioł rozprostował skrzydła i jakby wydawał się doroślejszy i większy... Zupełnie jakby zyskała kilka lat. Jej uroda i urok wzmogły się do granic kucowych możliwości. Głos stał się wreszcie taki jak przystało na klacz. Mimo tych zmian, Moon nie przestawała śpiewać. W okół anioła pojawiły się białe pierścienie. Wirowały tylko w okół niej. Tworzyły swego rodzaju osłonę... Tylko trzy pierścienie, a Największy Myrmidon lekko się cofnął.
  7. Czarna jedenastka była coraz bliżej, a głos Moon przechodził w psychodeliczne jęki, mimo to wciąż można było zrozumieć jej słowa... Myrmidoni zatrzymali się jakieś piętnaście metrów od was. Oszalały śpiew ich zatrzymał? To nie to... W okół Moon wirowało powietrze. Mimo iż siedziała jej grzywa i ogon mocno powiewały, a z jej oczu biło oślepiające białe światło, to samo z ust... Śpiew anioła nie ustawał...
  8. Moon już nic nie odpowiedziała. Cierpliwie siedziała przed Tobą. Gapiła się przed siebie i obserwowała uformowaną już grupę Myrmidonów. Czarna jedenastka ruszyła w formacji trójkąta. - Przybądźcie moi słudzy, powstańcie dla swojego Pana, niech dobro zajaśnieje... Moon zaczęła powtarzać te słowa w kółko... jak zaklęcie i nieco melodyjnie, a czarna straż zbliżała się nie ubłaganie...
  9. Moon spojrzała na Ciebie poważnie. - Spojrzałaś mu w oczodoły? Jeśli tak, to by tłumaczyło skąd wiedział, że grzeszyłaś. Czekamy na chwilę obecną... Moon zwróciła znów wzrok w stronę Myrmidonów. Było ich około jedenastu, z jednym olbrzymim na czele...
  10. - Czekamy - odparła krótko Moon i usiadła. Wzrok Twojej opiekunki utkwił w zbijającej się chmarze ptactwa. Grupa czarnych ptaków gęstniała z każdą chwilą formując czarne falujące sylwetki... - Co powiedziałaś tamtemu myrmidonowi i co on powiedział..? - spytała Moon z małym przestrachem, widząc rosnącą ilość czarnych falujących sylwetek.
  11. Moon miała rację. Wreszcie Twym oczom ukazała się zieleń. W oddali, bo w oddali, ale zrodził się ciepły płomień w sercu. Sęk w tym, że ptactwo, które krążyło nie tak dawno nad Tobą zbijało się tam w jedną chmarę... Moon się zatrzymała i obserwowała...
  12. - Jakbyś wpadła to byłby Twój koniec i tyle - odparła bez skrupułów Moon. - Ruszajmy dalej. Wkrótce zobaczymy trochę zielonego koloru... Moon pospiesznie ruszyła w kierunku jaki wskazywał most...
  13. Moon już dawno przebyła most, gdy Ty się grzebałaś i byłaś ledwo w połowie. Widziałaś w wielu filmach jak bohaterowie źle stawiali kopyta i deski się łamały w takich wypadkach. Szłaś coraz wolniej z obawy o swoje życie, a raczej duszę, patrzyłaś to na Moon to na niebo. Cudne szare niebo, które płynęło jak oszalałe. Bujało coraz mocniej i... - No nareszcie - bąknęła Moon. - Myślałam, że już nigdy nie przejdziesz.
  14. Shiva i Twilight nie czekały z poleceniem długo. Lodowe łapsko utworzyło się za Derpy osłaniając ją przed mrokiem. Twilight zaś pochwyciła ją magią. Dla Ciebie to wciąż było za wysoko, nie było mowy byś dał radę. Opadłeś na kopyta i usłyszałeś krzyk Derpy. Od razu się odwróciłeś. Pomimo lodowego łapska Shivy i magii Twi, Mrok pochwycił pegazicę i wciągnął do środka przez szparę. Krzyki ustały...
  15. - Jasne, że nie. Bardzo wiele kucyków rodzi się z przydzielonymi stróżami, bądź stróżem... A ten most to jedyna droga na drugą stronę Z ostatnimi słowami Moon byłyście już przy moście. Tak jak zauważyłaś wcześniej, nie był on przyjazny. Chwiał się niemiłosiernie, ale mimo to Moon kroczyła nim. Nie czekała nawet na Ciebie... Ty też nie mogłaś czekać, wydłużać oczekiwań Dark. Postawiłaś kopyto na pierwszej desce i zaskrzypiało. Instynktownie spojrzałaś w dół. To nie była iluzja... tam naprawdę płynął ogień...
  16. - To że się bawi, to nie problem - odparła Moon. - To że Ty się w to wciągnęłaś było problemem. A ostatnia bójka podgrzała atmosferę w szefostwie... Marsz, mimo iż wolny, bardzo szybko zmieniaj krajobraz. Zupełnie tak jakbyście stały, a taśma sama się przesuwała. Pomost był coraz bliżej i widziałaś, że nie jest wcale taki przyjazny... Deski i liny, a wszystko było co najmniej stare...
  17. - Prywatna huh? - powtórzyła Reira i odsunęła się od Ciebie. - Zatem niech to pozostanie Twoją prywatną sprawą. Reira wyraźnie spoważniała i unikała kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Dave stał nieco zdziwiony. - Ekhem... - chrząknął znacząco Dave. - Czasem lepiej jest kłamać, lub zdać się na pomoc innych. - Blast czy jesteście gotowi? - Zakrzyknął znów komentator. - Przygotujcie się!
  18. Derpy kiwnęła łbem twierdząco. Odsunęła się od Ciebie i ciężko westchnęła. To nie była jakaś straszna odległość, najpewniej dlatego tym razem nie protestowała. Gdy tylko odsunęła się od Ciebie Timber zaczął się łasić. Po chwili pegazica była już przy otworze na klucz. Zajrzała do niego ostrożnie. - Nic tam nie ma, ciemność - krzyknęła do was i odwróciła się. - Yhh! N-na Celestie... Musiała dostrzec co płynie w dole, lecz co gorsza odwracając się od wrót i od dziury, zrobiła błąd. Mrok wypłynął z miejsca na klucz, by pochwycić szarą pegazicę...
  19. Reira wykonała gest posłania całusa widowni strzeliła kilka poz zanim zabrała się za odpowiedź dla Ciebie. - Uśmiechaj się, to nie grzeczne tak nagle... Pytałam, czy podoba Ci się ona... - Reira mimo pytania nie wskazała o kogo chodzi. Z ratunkiem przybył Dave. - Co jest? - spytał drwiąco. - Bawmy się, póki wszyscy jesteśmy razem. - Zjeżdżaj - warknęła Reira... - Rozmawiamy... - Ojojoj... ja też chętnie porozmawiam, może uda mi się naprawić wszystko co zepsułem.
  20. Reira wciąż się uśmiechała, do widowni... Zbliżyła się do Ciebie, co nie było łatwe i kontynuowała ściszonym głosem. - Nie pytam o koncert... w którym wcale tak bardzo nie dostają kopa od nas... Oblał Cię zimny pot... Czyżby Reira pytała o Lyriel..?
  21. - Magnusie... zrób wszystko, by nikt się nie dowiedział z tej ekipy, co płynie tam w dole... Głos Shivy brzmiał jakby była przerażona. Ale to nie miało znaczenia. Każdy robił posłusznie co mu mówiłeś i oczekiwał tego co może zaraz nastąpić... Przed bramą nie czekało na was nic. Była zwyczajna, z małym szkopułem. Była olbrzymia i dość wysoko (jak dla was) miała miejsce na klucz...
  22. Pierwszy kawałek epicki? Łap to w takim razie ;D. Co do muzyki, sama wybrałaś i nie zrobiłaś złego wyboru, tylko dziwi mnie, że wszystko z nany. ____________________________________________________________ Reira była sobą jak Ty. Uśmiechnięta, świetnie się bawiąca i słuchająca z podziwiem konkurencji. Trapnest dało wam motywacje by osiągnąć coś więcej niż kilka melancholijnych piosenek... Po chwili skończyli. - Tyle dobrej muzyki, ahhh, czuję się przeciążony. Gdybym miał wybierać, który zespół jest lepszy, wolałbym nigdy tego nie robić - dodawał otuchy komentator. - Ojj, drobne prolemy techniczne, kolejna piosenka Blast musi chwilę poczekać... - Zdaję się, że mamy chwilę - mruknęła Reira podchodząc do Ciebie. - Podoba Ci się?
  23. Moon spoważniała. - Właśnie przez te zabawy ona tu trafiła... A to ptactwo ignoruj tak długo, jak nie zbija się w gromadę... Póki jest rozproszone mamy spokój... Nie wnikaj co to... I uważaj, żeby do oczu Ci nie narobiło... Wypoczęłaś już? - spytała zniecierpliwiona Moon.
  24. Pędziłeś ze wszystkim w kierunku który obrałeś. Zamek był olbrzymi, może nawet większy niż poprzednio. Z jednej strony olbrzymie kawałki skalne tworzyły mury zamku, z drugiej zaś las był skamieniały. Wszędzie było szaro i smutno. Dodatkowo na klimat złożyły się dziwne jęki i jasne światło z dna przepaści, którą niedawno pokonaliście. Z drugiej zaś strony widziałeś już zarys łuku w murze. Więc byliście już blisko, dzieliło was jedynie kilkanaście metrów...
  25. Moon się roześmiała. - Ona Cię zatłucze jak się dowie uhh... Ale mam kartę przetargową... hahah... Czarne ptactwo gęstniało na niebie. Kruki? A może inne coś? To były zaświaty, to mogło być wszystkim...
×
×
  • Utwórz nowe...