Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Im bliżej wieży byłaś, tym była ona wyższa. Wreszcie stanęłaś pod ogromnymi wrotami. Zapukać, a może od razu wejść? Zanim się zastanowiłaś co lepsze, to drzwi same się uchyliły. W sam raz na Twój rozmiar. Ze środka bił jedynie mrok, ale jak postanowiłaś to zrobiłaś. Przecisnęłaś się do środka, a wrota po chwili same się zamknęły z małym hukiem... Echo uderzenie rozeszło się po całej wieży. Mrok spowił nawet Ciebie. Serce podeszło Ci do gardła, ale po chwili wróciło jak tylko pochodnie same się rozświetliły. Widziałaś jedynie kręte schody prowadzące ku górze. Wysoko ku górze...
  2. Mówiłaś jedynie do siebie. Nikt nie słyszał Twoich słów. Towarzyszył Ci kanion i wieża. Możesz sprawdzić co jest w kanionie, jak jest głęboki lub zbadać wieże. Spojrzałaś w stronę tej drugiej rzeczy i dostrzegłaś, że jej wrota są skierowane akurat w Twoją stronę...
  3. Aaaaaa, oszaleć można z niewiedzy ... __________________________________________ - Nie wiem - odparł szybko Dave. - Nie myślałem jeszcze o tym. Nie mam się nawet gdzie podziać, bo jestem sławny... hahah - zarechotał z dramatycznej sytuacji, a potem wstał. - Powinniśmy już stąd spadać, bo Reira się nie wyszykuję haha... Z tymi słowami przyjaciel stanął przed drzwiami i lekko się o nie oparł, ale nie wychodził. Musiał cierpieć, robił coś czego nie chciał i na pewno nie było mu z tym łatwo...
  4. Pomimo marszu, który wydawał Ci się wiecznością, drogi między Tobą, a wieżą nie ubywało. Co gorsza czułaś już zmęczenie... Straciłaś jakby świadomość co się dzieje. Stawiałaś kopyta, ale nie wiedziałaś po co. Po prostu szłaś. Był to chyba rodzaj obłędu jaki Cię dotknął z racji Twojej obecności w zaświatach. Dostrzegłaś ten fakt dopiero nad krawędzią kanionu... Odskoczyłaś szybko, a za sobą miałaś wieże...
  5. Ku Twojej uciesze, dostrzegłaś w oddali wieże. Wyrosła jakby z pod ziemi. Gdyby tylko Moon poinstruowała Cię co dalej... Marsz był coraz trudniejszy. Zupełnie jakby ten czarny kuc był coraz bliżej. Odwróciłaś się w stronę w którą poleciała Moon. Nie było tam już nic. Tak samo jak za Tobą i z drugiej strony... Byłaś sama na pustkowiu, na przedpolach sprawiedliwości i jedyną rzeczą jaką mogłaś zobaczyć po za piaskiem była wieża, do której zmierzałaś. Przez myśl Ci przeszło, że to może być miraż...
  6. Ale, ale... mam wrażenie, że coś schrzaniłem i mi smutno teraz D: _________________________________________________________ Dave się cicho zaśmiał. Makijażystka uwijała się jak tylko mogła przy Tobie. Nagle obie odeszły od was. - Nasza praca już skończona, ale Panowie chcą chyba jeszcze porozmawiać... Dziękujemy za cierpliwość. Obie klacze wyszły zostawiając was samych na fotelach. Dave się nie podnosił tylko leżał... - Miałbym Cię nienawidzić? - spytał. - Nie mogę za Ciebie wszystkiego naprawić, ale mogę Ci to ułatwić i to zrobiłem. Jesteś moim bratem i nim będziesz. Pozostaję nam teraz tylko dalej grać skłóconych, aż wszystko się naprawi. Reira i Cameron kiedyś mi to wybaczą... mam nadzieję...
  7. - To sprawka tego s*******a. Utrudnia ucieczkę duszom, a potem je wyłapuje. Duszę zwalniają podczas, gdy on czaruje, ale sam nie podlega działaniu tego czaru... Jesteś tu tylko duchem Lightie. I nie było bata, że przejdziemy bez problemów. Póki co staraj się iść jak najszybciej. Słowa Moon dodały Ci trochę otuchy, ale marsz wcale nie był łatwiejszy. Kątem oka zerkałaś w stronę czarnej postaci. Zmierzała ku wam spokojnym krokiem... - P******e to. Lightie, grzej dalej na wschód, ja go zatrzymam, a potem do Ciebie wrócę. Obiecuję. Po tych słowach Moon poleciała jak najszybciej mogła w stronę czarnej sylwetki...
  8. - Lightie... ruszymy teraz na wschód. Albo go ominiemy, albo stawimy mu czoła. Wolę to drugie. Biała klacz ruszyła pospiesznie w prawą stronę. Wiatr znów przybrał na sile, a ziarenka piasku zaczęły się przesuwać. Lekko przesypujący się szary piach ocierał kopyta. Ruszyłaś, ale coś się zmieniło. Grawitacja... tak jak wspominała Moon. Poczułaś, że to będzie trudniejsze... Moon dostrzegła Twoje problemy i zwolniła tempo...
  9. "Powinieneś zginąc. Ale nie możesz. I nie wiem co zrobic." Cóżem uczynił, co poczyniły moje heretyckie dłonie, co mogłoby urazić Twą godność o dobra i zacna Pani? _______________________________________________________________ Dave również osunął się na fotel. I poddał się makijażystce. - Bo jesteś mi bratem, a w ich oczach, lepiej by lider pozostał czysty. Sam mówiłeś, że wszystko ostatnio Ci się sypie, więc resztę wziąłem na siebie. Czy nie na tym polega przyjaźń? - spytał, a potem zwrócił się do klaczy przy sobie. - Liczę, że to o czym rozmawiam z przyjacielem nie wyjdzie nigdzie dalej. - Oczywiście - odparła słodko. - Życzy sobie Pan, jakiś konkretny makijaż? - Nie... Klacz operująca przy Twoim pysku zadała dokładnie to samo pytanie...
  10. Moon cicho westchnęła i zatrzymała się. Ty zatrzymałaś się obok niej, zupełnie jakbyś szukała odpowiedzi w jej czynach, lub mimice. - Jesteśmy na przedpolach sprawiedliwości - odparła smutno. - Tak dokładnie nazwana jest przestrzeń, gdzie duszę dopiero trafiają i rozchodzą się ze strażnikami... A tam stoi jeden z nich. Będziemy miały kłopoty jeśli Cię spotka. Postać musiała również i was zauważyć. Stała i gapiła się w waszą stronę. Teraz jej sylwetka zaczęła przybierać barwę czerni. Grzywa lub też jakaś postrzępiona płachta falowała na niej...
  11. Moon kiwnęła łbem i ruszyła jak Ci się wydawało północ. Straciłaś już dawno poczucie czasu. Nie miałaś pojęcia ile czasu spędziłaś na bagnach, ani tym bardziej tutaj. Na pustyni? Bo to chyba najlepsze określenie... Wiatr się wzmagał, ale jeszcze póki co nie utrudniał wędrówki. Stawiałaś, razem ze swoim stróżem kopyto za kopytem. Chmury płynęły bardzo szybko, tak jakby ktoś przewijał taśmę... Wszechobecna szarość i świadomość, że jesteś w zaświatach była coraz dziwniejsza. W oddali zaczęłaś dostrzegać jakąś sylwetkę. Nie mogłaś stwierdzić kto to jest, ani jak daleko...
  12. - Rany... co tu... albo nieważne. Zaprowadzę was do charakteryzatorni i garderoby. Za godzinę gracie... Tych słów już nie trzeba było komentować. Wszyscy zgodnie wysiedliście. Wszystko było obok sceny, dwie małe budki... Stan wprowadził Reire i Camerona do garderoby, Ciebie i Dave' razem do charakteryzatorni. Przywitały was dwie cudne klacze. Miałeś wrażenie, że siostry... Jedna z nich była różowa o lekko niebieskiej grzywie, a druga lekko niebieska o różowej grzywie. Były ładne i ciągle się uśmiechały. - Um... Jesteśmy siostrami siostrami, Lotus i Aloe do waszej dyspozycji - odparła ta o niebieskiej maści, dość nieśmiało. - Ren, zostaniemy tu chwile. Jak mówiłem, musimy pogadać... Wściekasz się, Ok. Nie mam Ci tego za złe. Ale do cholery, wolisz, żeby Ciebie o wszystko obwiniali? Przepraszam Panie, róbcie co musicie - dodał z uśmiechem w stronę klaczy. Obie przygotowały wam fotele...
  13. Leviathanatiana wciąż tańcowała między drzewami i przed wami. Powiewająca płachta na jej boku wreszcie uchyliła się przed Tobą... Ujrzałeś cutie mark jak u zwykłych kuców, jednak sam znaczek był niezwykły... Tylko on mienił się barwami, nie tak jak reszta zjawy. Było to jezioro, na wpół zamarznięte. Jednak nagle Leviathanatiana zatrzymała się i tym razem spokojnie podprowadziła ze sobą Timbera przed Ciebie... - Misiu, mylisz pojęcia opętania z zagnieżdżeniem. Magiczne przedmioty są najlepszymi pojemnikami na dusze zmarłych. Jednak wciąż nie wiem po co. Może brak spokoju nie będzie taki zły? Postraszyła bym trochę małe źrebaki hihihi... Nawet bycie materialistką jest teraz tutaj nie na miejscu, bo jestem martwa... Mam pomysł... zawrzyjmy układ. Coby było weselej... Na słowa zjawy zrobiło się naprawdę chłodno. Teraz nawet Ty odczułeś, że jest zimno pomimo swojego przyzwyczajenia do takich temperatur. Leviathanatiana odgrodziła siebie i was od reszty lasu. Stworzyła pewien krąg z lodowych słupów i wodne ściany, które to łączyły. Słyszałeś wyraźny szum wody. To wszystko nad wami zamykał wir wodny. Derpy aż jęknęła ze strachu i skuliła się. Twi natomiast zaczęła się rozglądać jakby patrząc na prądy magii. - Stworzyłam ołtarz... taki jak niegdyś stał przed moim jeziorem. W nim proszono o błogosławieństwa i temu podobne. Byli nawet tacy, którzy chcieli przehandlować własne dusze. Właśnie z racji przepływu magii i wzorów na skutej lodem ziemi można było tego dokonać. Ty prosisz mnie o pomoc, ale co możesz zaoferować w zamian? Dusza mnie nie interesuje.
  14. Papużka mnie małpuje :> ___________________________ - Na słodką Celestie, nie czas abyś dociekała jak ten świat funkcjonuję. Ważne, żebyś wiedziała, czego masz się wystrzegać... Pospiesz się z pytaniami i odpoczynkiem, bo wkrótce grawitacja wzrośnie... Po za tym zaczyna wiać... Moon miała racje, w miejscu, gdzie nic powietrze "stało" i nic się nie działo, po za przelatującymi duszami, teraz lekko powiewał wiatr. Poczułaś, że nie wróży to nic dobrego...
  15. Przeczesałem ręką włosy i westchnąłem. Dysputa z tym człowiekiem nie miała dla mnie sensu. Był miernotą z wyglądu i charakteru, jak większość tutaj. Tłum był rządny rozrywki, jak zwykle, ale ja już miałem dość na dziś wrażeń. - Ty jesteś głupcem, jeśli myślisz, że by ci się udało - odparłem surowo. - Zresztą, nie istotne - zwróciłem się do drugiego strażnika. - Ile za przejście dla mnie i Basila sobie policzysz? Cicho liczyłem, że pieniądze za walkę z Garokiem wystarczą...
  16. Schowałem swoje ostrze i odszedłem od tej dwójki. Jedno było pewne, nie lubili się... - Nie wiem co jest kwestią sporną, ale walka zaczęła się na pięści i winna się tak skończyć. Gdy sięgnąłeś po ostrze, powinienem Ci odciąć dłoń, nie zrobiłem tego tylko dlatego, że jesteś tutaj strażnikiem... Basilu miło Cię widzieć. Ekhem, jak pewnie zauważyłeś zgubiłem się i miałem trochę kłopotów po drodze, ale grunt, że znów Cię widzę. Jest jakaś szansa, że ten niehonorowy człek nas przepuści?
  17. Moon roześmiała się jeszcze bardziej. Przeciągnęła się i powoli przygotowała się do wymarszu. - Niezależnie od tego, ile tu spędzisz czasu, tam minie tylko sekunda. Martwa jesteś tam, nie tu. Tylko, że w zaświatach obowiązują trochę inne prawa. Idziemy? Czy wolałabyś jeszcze chwilę posiedzieć i po dociekać co i jak?
  18. - Rany, coś się tak uczepił tych mrozów... Mniejsza, wolność? Ja jestem wolna, ale ktoś bezcześci moje zwłoki, a to mi się nie podoba. Zmarli muszą zaznać spokoju. Co do tych twoich przodków, nie wiem, nie znam ich... Zasugerowałeś bym dołączyła do was, ale czy zdajesz sobie sprawę, w co się pakujesz? Jeśli ktoś wypędził mojego ducha z zaświatów i wyciąga moc z moich zwłok, to jest pewne, że słaby nie jest. A ja nie lubię służyć... nikomu... Leviathanatiana tańcowała przy swojej wypowiedzi, choć cały czas miała was na oku. Słusznie nazywano ją Panią Jeziora. Jej ruchy były pełne gracji, a umiejętności manipulacji pogodą i żywiołami mogłeś odczuć... - Gdybym tylko miała dostęp do biblioteki... - pomyślała na głos Twilight. Derpy przyglądała się pokazowi zjawy, a Ty z dziwnym zaciekawieniem słuchałeś każdego jej słowa. Magia jaką dysponowały te kucyki, nawet jeśli martwe, była ogromna, czułeś to. Czułeś też coś jeszcze. Coś znajomego... - Może mogłabym odczynić częściowo petryfikację, ale nic za darmo oraz musiałabym się gdzieś zagnieździć na czas podróży... Twilight zbadała ją wzrokiem jakby chciała zapytać czego można się po zjawie spodziewać, jednak to pytanie zostawiła Tobie, liderowi grupy...
  19. Moon zachichotała. - Bystra jesteś Lightie. Mówiłam Ci już, że tu trafiają wpierw duszę kucyków. To jest taka... brama? Portal, tunel, co kto woli. Po za tym - odetchnęła Moon. - Mówiłam Ci, że ta mikstura Cię zabije. Moon nagle zaczęła się tarzać po piasku i po chwili wstała. - Swędzenie grzbietu jest okropne...
  20. Przewróciłaś się na grzbiet i obserwowałaś dziwne niebo. W tym jednym miejscu, pomimo tego, że było widno, były też gwiazdy. Na dodatek te ciała niebieskie się ruszały. Zaparłoby Ci dech w piersiach, gdyby nie fakt, że tu nie oddychasz... Teraz dopiero się zorientowałaś. W tej krótkiej chwili strachu, że nie oddychasz zobaczyłaś gdzieś na niebie widmo kuca...
  21. - Nie - odparła Moon kładąc się na szarym piachu. - Będziemy przechodzić przez most nad kanionem. To będzie gorsze niż uważanie na rozsypane klocki Lightie...
  22. Moon się zatrzymała i przysiadła. - To miejsce, można zobaczyć w nocy na niebie. Tu są wszystkie gwiazdy Lightie. Tu zwykle najpierw dusze trafiają. Odpocznij sobie chwilę, bo zaraz nie będzie tak wesoło...
  23. Moon przyspieszyła kroku i zaczęła zygzakować, utrudniając Ci gapienie się... - To są bagna potępionych Lightie. Tutaj trafiają Ci, którzy nie zasługują na piekło, ale nie mogą iść do raju. Po chwili bagna się skończyły i byłyście na równej suchej glebie...
  24. - O niebie nic nie mówiłam, to samo o przestrzeni wokół nas. Ale fakt na bagna nie wolno... A dlaczego na mój tyłek nie wolno Ci się patrzeć? Bo tego nie lubię... Spokojnie już niedaleko i krajobraz się zmieni - odparła Moon. Ilość bajorek się zmniejszała i łatwiej było stawiać kopyta...
  25. Roześmiałem się. Nie czułem się tak chyba nigdy. Byłem w kropce, a dylemat przed jakim stałem udowadniał mi beznadziejność sytuacji i to mnie... właśnie bawiło. Obłęd w jakim się teraz znajdowałem kazał mi powiedzieć jedno... - Ja go zamknąłem. Ja, Exiled Key...
×
×
  • Utwórz nowe...