Ja mam tak samo, wybrałem technikum, na większości przedmiotów się nic nie robi, przyswaja nieprzydatne informacje, ale i tak według mnie lepiej jak w ogólniaku. Tam musiałbym wode lać, tu mi wystarcza sama esencja. Na 80% lekcji zawodowych to fejsbuk lub granie, czasem słuchanie muzyki. Jedynie żałuje tych lat straconych, no ale trudno, do 18 tak i tak musiałbym się uczyć, a głupio się wycofać gdy już się stoi jedną nogą u wyjścia. Od 2 klasy cos sie we mnie złamało i wstaje codzień z niechęcią, przestałem chodzić do szkoły. W 3 klasie ten stan siegnął apogeum, jakies 350 godzin nieusprawiedliwionych(z czego w ogóle całych dni, chodziłem na lekcje wybiórczo), ale nie miałem problemu ze zdawaniem, więc nie wyleciałem. Teraz w 4 klasie mógłbym miec nkl, ale wicedyrektorka powiedziała, że to dla mnie byłaby nagroda, także troche musiałem zaliczać. W technikum jest jeszcze to, ze to są klasy pełne testosteronu i nauczyciele nie mogą okazywać słabości, bo potem na lekcjach jest trzoda. Niektórzy dawali sobie wchodzić na głowę. Nie zapomne jak żeby nas zachęcić do pracy nauczycielka przyniosła ciastka i dawała za aktywność (byłem wtedy mo'fukkin' cookie monster ).
Troche zawaliłem sprawe bo chciałem mieć 70%+ z matmy rozszerzonej, przy moim obecnym poziomie wyłożenia lagi na edukacje (w szkole i poza) nie wiem czy będzie 30.
Ech, aż smutno się robi. Jesteś "spadkobiercą" polskiej kutlury głównie z przypadku, to raz. Dwa - takie ksiązki, filmy, muzykę etc. robi się dla rozrywki, przekaz jest gdzieś obok, nawet nie musi go być. Pan Tadeusz to dla mnie żadna przyjemność. Jasne, że są gorsze kultury. W ogóle jak jesteśmy przy tym temacie - nidgy nie zrozumiem ludzi wpatrzonych w dogmaty typu godło, flaga, które im zostalły narzucone, a nie przez nich wybrane. Ja wierze jedynie w więzy krwi, bo geny to już rzeczywiście jakaś spuścizna po przodkach.