Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5480
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez Magus

  1. Baltimare
    - Niewiele razy tam byłam - powiedziała cicho i na chwilę spojrzała na posterunek. - Czasem tylko z tatą, kiedy dostarcza racje dla gwardii. Posterunek jednak nie wydaje się duży. Z tego co zauważyłam mają tam tylko jedną celę - pokazała kopytkiem tak aby nikt inny tego nie zauważył na okoliczną ścianę. - Ta ściana, to za nią powinna być jej cela, tam ją najpewniej zabiorą do czasu egzekucji. Musisz jednak wiedzieć, że na posterunku zawsze jest minimum czterech strażników z czego trójka to jednorożce. Zakładam, że po południu jest ich najmniej, bo wtedy chodzą na patrole - Nagle spoważniała. - Co chcesz zrobić? Czy mogę jakoś pomóc? Też chcę ją uwolnić

     

    Pustynia
    Widać było, że temat robaków zainteresował troję jej towarzyszy, ale nim ktokolwiek miał okazję go pociągnąć, Pearl znowu nie dała na to szansy. Temat, który zaczęła Batty wyraźnie ją nieco rozbawił.
    - Ułożona klacz? - spytała i lekko pokręciła głową. - Nigdy właściwie nie wiedziałam co chcę robić. Wojna zawsze była dla mnie głupotą, którą zadaje jedynie ból - powiedziała ponuro. - Nie pytano mnie o zdanie, a po prostu zaciągnięto, to albo odpowiednio by się mną zajęto. Gwardia cesarzowej potrzebowała uzdrowicieli, a ja ze swoją magią byłam idealna. Zwykłe kucyki mogą dostać pomoc kucyka ziemskiego, ale magia jednorożca? To jest zarezerwowane dla elit - splunęła w bok.
    - Przestań - wtrącił ponuro Spear. - Mówisz za dużo…
    - A mam wiecznie kłamać? Nawet nas byli gotowi poświęcić. Gdyby Batty tam nie przyszła już byśmy nie żyli, a według tego w co każą nam wierzyć jest od nas niby gorsza. To co się dzieje nie jest dobre dla nikogo. Nieważne czy urodziło się jednorożcem czy pegazem. Ale powoli o tym zapominamy, a z czasem pewnie całkiem zapomnimy kim naprawdę jesteśmy - Nikt chyba nie chciał odpowiedzieć na to. Nawet Lance nie wydawał się chętny do prowadzenia tej dyskusji.

  2. Baltimare

    Klacz pociągnęła lekko nosem gdy White ją przytuliła, ale zauważyła też jak tak z jakiegoś powodu lekko się wzdrygnęła. Nie domyślała się cym było to spowodowane, ale nie widziała sensu w doszukiwaniu się tego. Była tylko prostą klaczą, która nigdy nie przeżywała rzeczy jak jej wybawicielka. Poza tym nie mogła się dziwić, że teraz być może czuje tak wiele nieprzyjemnych emocji, jej przyjaciółce groziła przecież śmierć, a one nic nie mogły zrobić. Naprawdę chciała móc jakoś pomóc.

    - A gdyby tak... - Zawahała się i dostrzegła łzę White na co zrobiło jej się bardziej przykro. - No bo... - Zastanawiała się jak to ubrać w słowa. - Twoja koleżanka, ta która została, nie może nam pomóc? Może wiedziałaby jak wyciągnąć Crimson... Wydaje się jakby wiedziała jak sobie radzić z takimi sytuacjami - Przełknęła ślinę zauważając jak to zabrzmiało. - Nie myślę o niej nic złego tylko tak pomyślałam... - Nie dodała nic więcej opuszczając lekko wzrok.


    Pustynia

    Na wspomnienie o ćwiczeniach gwardii każdy wydawał się reagować inaczej. Lance wydawał się wrócić do przyjemnych wspomnień, co sugerowała jego rozmarzona mina. Pearl nie wydawała się podobnie zachwycona, właściwie to od samego początku odkąd poznała Batty była najbardziej zdystansowana od gwardii. Być może powodem było to, że klacz była bardziej medykiem niż żołnierzem. Tylko Spear wyglądał jakby nadal ze wszystkich sił starał się zachować koncentracje i nie rozpraszać.

    - Jak to możliwe, że nie pamiętasz? - spytała zaskoczona Pearl. - Cierpisz na amnezje? Czy użyto na tobie czaru wyczyszczenia? - Lance również spojrzał na Batty.

    - Ta druga opcja byłaby przykra, bo stosuje się ją na zbrodniarzach wojennych, którzy są zbyt cenni aby ich zabić, a zbyt niebezpieczni aby puścić wolno. Robi się więc najprostsze według dowództwa wyjście. Pozbawia się przeszłego życia takiej osoby i stara się je zapisać na nowo aby lepiej wykorzystać możliwości takiego kucyka - wyjaśnił ponuro Lance. Wszyscy chwilę milczeli jakby nie mieli nawet ochoty o tym myśleć.

    - Kiedyś z moją starszą siostrą - Uśmiechnęła się słabo Pearl zakłócając ciszę i wracając do wcześniejszej prośby Batty. - W Canterlocie w świątyni, kiedy odbywało się wyznaczanie drogi jednorożcom wrzuciłyśmy do środka gromadę skunksów - Pokręciła lekko głową. - Gdybyś widziała minę tych kapłanów i jak uciekali przewracając się o własne kopyta, kiedy jeden dostał smrodem - Oba ogiery spojrzały nieco zaskoczone na towarzyszkę, co wskazywało, że oni również nie znali tej historii.

  3. Jest pewien patent wejścia do tych działów, a przynajmniej u mnie działa. Wyświetlam aktywność swojego profilu i wchodzę w pierwszy lepszy post, który napisałem x czasu temu w danym temacie i wtedy mogę wejść do działu, do którego normalnie nie mogłem się dostać od czasu tej awarii. Nie wiem czy wszędzie to działa, ale u mnie skutkuje.

    • +1 1
    • wtf 1
  4. Baltimare

    Z pewnością reakcja White wywołała zdziwienie wśród okolicznych kucyków, ale nikt nie zareagował na to bardziej inaczej niż tylko rzucanie jej zaskoczonych lub zaintrygowanych spojrzeń. W budynku gdzie niedawno doszło do pojmania Crimson panował spokój, zupełnie jakby nic co niedawno miało miejsce nigdy się nie zdarzyło. Najwyraźniej mimo, że kucykom ziemskim było szkoda jednej ze swoich, to nie chciały się mieszać, a tym bardziej narażać gwardii. Jak się jednak okazało nadal była tu Pumpkin, która teraz stała przed budynkiem z wyraźnie ponurą miną. Na widok White szybko do niej podeszła. Zawahała się jednak, kiedy miała podejść zbyt blisko, patrząc na nią z wyraźną rozpaczą.

    - Tak bardzo przepraszam - pociągnęła nosem. - Gdybym wróciła sama nigdy to wszystko by się nie stało. Na pewno żałujesz, że kiedykolwiek mnie spotkałaś, teraz twoja przyjaciółka umrze - Nie mogła powstrzymać dalej łez. - Zrozumiem jeśli teraz mnie znienawidzisz


    Pustynia

    Spear najwyraźniej nie miał sił na rozmowę, ale lekko jęknął z wyraźną rezygnacją, kiedy Batty wspomniała o kawie buntowników. Ogier zresztą wyglądał na bardzo zmęczonego, ale wyraźnie starał się to ze wszelkich sił zataić. Lance był zaniepokojony tym widokiem, bo wiedział, że w razie walki jego zmęczenie może doprowadzić do błędów. Na wspomnienie żeby zrezygnować z teleportacji Pearl lekko westchnęła, a Lance znów spojrzał na Batty.

    - Gdyby to ode mnie zależało to już byś mogła służyć w gwardii na stanowisku oficera, ale sama wiesz jaki rygor obecnie panuje - ciężko westchnął i spojrzał na trasę jaką się kierowali. - Jeśli utrzymamy obecne tępo powinniśmy przed zmrokiem dotrzeć na granice pustynne. Tam zaczną pojawiać się bardziej zieleniste tereny, a stamtąd zaledwie dzień lub dwa do pierwszej niewielkiej osady, a potem mielibyśmy szanse na spokojny powrót do Canterlotu w ciągu kilku następnych dni

    - Jestem za, ale nie wiem czy wszyscy damy radę - Pearl spojrzała na Speara. - Może jestem w stanie znaleźć jakieś zioła i przygotować z nich coś co doda ci sił, ale tutaj może być trudno o cokolwiek - spojrzała ponuro na otaczający ich piasek i kości zwierząt.

    - Poradzę sobie - powiedział z lekką irytacją Spear.

  5. Baltimare

    Nieznajoma rzuciła ostatni wszechwiedzący uśmiech Batty, a następnie się odwróciła i odeszła bez słowa. Okoliczne kucyki przyglądały się temu wydarzeniu z zainteresowaniem, ale widząc, że nic się właściwie nie stało szybko przestały się interesować. No może nie wszyscy... Najwyraźniej słowa nieznajomej zrobiły wrażenie na co niektórych, bo patrzyli na White z niechęcią. Szczególnie robiły to kucyki ziemskie. Nie robiły tego otwarcie, ale dało się wyczuć napiętą atmosferę. Wszystko wskazywało, że uwierzyły, że White chciała wykorzystywać swój status do atakowania innych bez powodu. W pewnym momencie nawet ktoś rzucił w nią kamieniem.

    - Wynoś się lizać kopyta Crystal! - krzyknął agresor, ale równie szybko zaczął uciekać, kiedy pobiegła za nim gwardia. Jeden z gwardzistów zatrzymał się jednak przy White.

    - Proszę wybaczyć ten incydent. Te brudasy czasem nie wiedzą gdzie ich miejsce. Jeśli ma pani ochotę możemy pójść na posterunek gdzie złoży pani skargę - powiedział niezwykle dumnym tonem.


    Obóz

    - Gdyby nie twój czuły słuch mogłoby być z nami kiepsko, znów ratujesz nam życie - odpowiedział Lance, który wyglądał na pełnego energii. Pearl wyglądała za to na zakłopotaną.

    - Czemu nikt mnie nie obudził? Przespałam całą waszą wachtę, a następnie niemal nas wskazałam tym robalom. Wbiła ze wstydem wzrok w ziemię. Lance spojrzał na swoją podwładną i słabo się uśmiechnął.

    - Jestem pewny, że Batty nie jest na ciebie zła - spojrzał na ich towarzyszkę i znowu na Pearl. - Ja i Spear z pewnością nie jesteśmy. Wiele od ciebie zależy gdyby było najgorzej nasze życia będą w twoich kopytkach - Spear głośno ziewnął, nawet jego krok wskazywał, że był najbardziej wyczerpany.

    - W tej chwili to oddałbym wszystko co jeszcze mam za mocną kawę... Po powrocie do Canterlotu wezmę długi urlop i wyjadę jak najdalej. Mam dość pustyni, potworów z innych wymiarów, harpii, skorpionów, wielkiego robactwa i buntowników, na kilka dobrych lat - Lance rzucił na niego okiem.

    - Może i urlop dostaniesz, ale nie sądzę, że na lata, wojna może wybuchnąć w każdej chwili - powiedział ponuro.

    - Mam pomysł - wtrąciła nagle Pearl. - Skoro najbardziej się wyspałam, może przyśpieszę naszą podróż niewielkimi teleportacjami - Spear wydawała się zadowolony tym pomysłem, ale Lance nie do końca.

    - Sam nie wiem... Jeśli zużyjesz zbyt dużo magii na coś takiego, to może się dla nas źle skończyć jeśli będziemy potrzebować pomocy medycznej - spojrzał na Batty. - A ty co myślisz? Też masz prawo głosu, jesteś obecnie jedną z nas


    Las Everfree

    - Ty oczekujesz ode mnie, że ja powierzę życie dopiero poznanej klaczy, która choć ciekawa, to wiem o niej naprawdę niewiele. Przecież mogłabyś wykorzystać moje osłabienie i mnie zabić, bo wiem teraz za dużo, ale z drugiej strony gdy ja oczekuje zabezpieczenia, uważasz, że to nie przypomina zaufania - zmarszczyła niechętnie brwi. - Masz racje to przypomina umowę, ale daje zabezpieczenie po obu stronach. Jeśli to co mi proponujesz jest faktycznie dla zabawy nic ci nie grozi, ale jeśli spróbujesz mnie zabić lub moja moc nie wróci zajmiesz jej miejsce - znów rzuciła okiem na Star. - Coś za coś abyśmy obie na tym słabo wyszły gdyby doszło do najgorszego. Chyba rozumiesz, że nie chce być tu jedyną przegraną - patrzyła na Sinister nadal z uniesionym kopytem. - Możemy też rozegrać to nieco inaczej. Sama się osłabię, ale na swoich warunkach, przecież to nie ma znaczenia, kto to zrobi, prawda? - W jej oku pojawił się niepokojący błysk, który świadczył, że odpowiedź Sinister pokaże gdzie pokieruje się to dalej.

  6. Nie sądziłem, że jeszcze będę miał okazje wypowiedzieć się na temat tej serii w inny sposób niż przez sesje czy ewentualne rozmowy ze znajomymi, a tu niespodzianka, jak widać życie potrafi zaskoczyć. Jestem świeżo po seansie i początkowo dość sceptycznie do tego podchodziłem. Nie byłem pewny czy przywyknę do nowego typu animacji czy samych postaci, a tu niespodzianka. Naprawdę niesamowita nowa generacja, bohaterowie jak i świat, który tu przedstawiono, wszystko to bardzo mi się spodobało. Myślałem, że nowe postacie będą typowymi kopiami mane 6 tylko o innym wyglądzie, ale na całe szczęście przeliczyłem się. Nowe postacie są naprawdę ciekawe i maja super charaktery. Przedstawienie Equestrii w dalekiej przyszłości było strzałem w dziesiątkę. Wykreowanie tego świata w zupełnie inny sposób, a przy tym ukazanie trzech ras w czasie waśni było świetną zabawą. Cieszę się także, że ukazano jak każda rasa musiała sobie radzić bez zdolności, które kucyki dawniej mogły używać na co dzień, nie mówiąc o tych wszystkich zabawnych stereotypach jaka każda rasa wymyślała o innej. Podobały mi się również powroty do przeszłości, szczegóły jakie zachowały się ze świata jaki my znaliśmy w dawnej generacji. Uważam, że to solidny powrót, a całość ma nam jeszcze sporo do pokazania i nie mały przy tym potencjał. Nie wiemy przecież co stało się ze wszelkimi magicznymi stworzeniami jak gryfy czy smoki. Nie wiadomo co spotkało istotę taką jak Discord. Naprawdę mam nadzieję na większe rozwinięcie tych wszystkich wątków, a przy tym odkrycie co stało się na przełomie tych wszystkich lat, że ten świat tak bardzo się zmienił. Z całą pewnością będę nadal śledził tę przygodę, jeśli tylko będzie do tego okazja.

    • +1 1
  7. Baltimare

    - Nie do końca rozumiem skąd do mnie ta niechęć, bo ja widzę panią pierwszy raz w życiu - przechyliła niewinnie głowę na bok. Nawet jej wzrok wydawał się wskazywać jej jawne niezrozumienie. - Mam rozumieć jednak, że mi pani grozi? - Rozejrzała się po okolicy. - Nawet będąc jednorożcem istnieją pewne granice. Tak otwarcie komuś grozić na środku ulicy przy gwardzistach - prychnęła z oburzeniem i lekko pokręciła głową. - Wybaczę to jednak pani, bo zapewne jest pani roztrzęsiona tym co zaszło, jak zresztą my wszyscy - Jej warga zaczęła lekko drżeć, ale ciężko było powiedzieć czy ze strachu czy może tłumiła śmiech. - Różne rzeczy krążą o takich jak ona. Podobno gwardziści się nie cackają i może nawet dojść do gwałtu, ale bądźmy szczerzy kto by chciał takiego odszczepieńca jak tamta klacz, nikt by się na nią nie połasił - ostatnie słowa wyraźnie zaznaczyła.


    Obóz

    Pearl spojrzała nieco zaskoczona na Batty, widać było, że nie rozumiała skąd jej reakcja, a przynajmniej przez chwilę tak było. Spoglądała jak ta rzuca kamień i domyślała się, że nie bez powodu zrobiła to i kazała jej przy tym milczeć. W międzyczasie zgodnie z przewidywaniami klaczy robal poszedł dalej za źródłem dźwięku, a Pearl zaraz wyłapała jej spojrzenie. Szybko, ale jak najciszej poszła obudzić dwoje swoich towarzyszy. Oczywistym było, że Spear miał największy problem wstać, bo spał najkrócej. Nikt jednak nic nie mówił, bo Pearl skutecznie ich uciszyła. Cała trójka zaczęła jak najciszej zabierać co cenniejsze rzeczy z obozu, a następnie dali znak Batty, że mogą odejść. W tej chwili ona musiała ich prowadzić, bo najlepiej wiedziała gdzie było niewidoczne zagrożenie.


    Las Everfree

    - Nigdy nie brałam narkotyków ani też nawet nie piłam cydru - powiedziała niemal pustym tonem idąc bliżej Sinister. Zaczęła ją okrążać niczym wygłodniały drapieżnik oceniający ofiarę. Przyglądała się każdemu kawałkowi jej ciała. Nawet niby przypadkowo uderzyła ją lekko ogonem w pyszczek. - To możemy sobie natychmiast wyjaśnić - mówiła dalej ją okrążając. - Ty natomiast mówisz gwardzistce, że toniesz w narkotykach, mam uznać to za przykład głupoty czy wyrafinowanego planu? - Wydawało się, że zignorowała teraz Star. - Dajesz mi jednak propozycje dość ciekawą nie powiem i oczekujesz przy tym ode mnie zaufania... Nie powiem, że mnie zaintrygowałaś, ale to nadal trochę za mało aby na coś takiego się godzić - Nagle na jej twarzy pojawił się niemal diaboliczny uśmiech, a kopyto pokrył dziwny czarny płomień. - Zaufanie nie może dziać się od tak. Mogę się zgodzić na tę propozycje, ale jeśli wykiwasz mnie w jakikolwiek sposób... - Zaczęła rozglądać się dookoła, aż nie wyszczerzyła zębów w mrocznym uśmiechu. - Zajmiesz jej miejsce - spojrzała na Star. - Tak... Gdy uściśniesz moje kopyto umowa się zawiąże i tylko ja będę mogła ją zerwać lub zerwie się jak jej dopełnisz, ale zerwanie z mojej strony nie będzie łatwe, więc lepiej abyś nie kantowała. Gdy mnie w jakikolwiek sposób oszukasz, ty staniesz się duchem uwięzionym jak teraz ona w świecie jaki nas otacza, a ona zajmie twoje ciało. Zgadzasz się na taki układ? - wyciągnęła jej kopytko przed pyszczek.

  8. Baltimare

    Nawet jeśli Pumpkin miała jakieś wątpliwości co do tego co chciała teraz zrobić White, to nie dostała szansy ich wyrazić. Klacz zniknęła tak nagle i niespodziewanie, że wszelkie słowa utknęły jej tylko w gardle. W mieście natomiast pojawiło się zaskoczenie, kiedy nagle wśród kucyków pojawiła się niespodziewanie ta jednorożec. Okoliczni mieszkańcy szybko jednak wrócili do swoich zajęć i starali się nie zwracać na nią uwagi. Wszyscy zachowywali się, aż nazbyt spokojnie, zupełnie jakby niedawne straszne wydarzenia nie miały miejsca. Nikt nawet nie oglądał się na plamy krwi jakie zostawiła po sobie Crimson. Klacz, którą zdecydowała się śledzić White szła niezwykle spokojnie, nie ukazując sobą nic podejrzanego, a przynajmniej do czasu, aż się zatrzymała i niespodziewanie odwróciła patrząc na White. Nadal nie były tu same, bo wokół pełno było innych kucyków.

    - Wybacz, ale mam wrażenie, że za mną idziesz - powiedziała niezwykle pewnym siebie tonem. - Chciałaś czegoś ode mnie czy to tylko przypadek?


    Obóz

    Zgodnie z przewidywaniami Batty, olbrzymi insekt skręcił w miejsce gdzie wywołała niedawny dźwięk. Insekt poruszał się dość niemrawo, wręcz leniwie, co sprawiło, że najpewniej łatwo mogli uciec gdyby zaszła taka potrzeba. Spear miał za to twardy sen, bo nawet nie zareagował, kiedy klacz go przekładała na inną stronę. Natomiast, kiedy przyłożyła ucho do ziemi mogła usłyszeć, że bezpośrednio pod nimi nic nie było, ale kilka metrów dalej coś z pewnością ryło pod powierzchnią i najwyraźniej było tego sporo.
    W międzyczasie Pearl leniwie otworzyła oczy. W pierwszej chwili zupełnie nie rozumiała gdzie jest, ale szybko zrozumiała. Nie miała jednak pojęcia jak się tu znalazła. Potarła delikatnie kopytkiem oczy, próbując sobie przypomnieć co właściwie robiła wczoraj przed zaśnięciem. W końcu się podniosła i zaczęła się rozciągać lekko przy tym ziewając. Nagle dostrzegła też Batty, która już nie spała, a zamiast tego przykładała ucho do ziemi.

    - Co robisz? - spytała nadal ziewając. - Jestem głodna, ty też? Może zrobię jakieś śniadanie - znów rozejrzała się po obozie widząc śpiących towarzyszy. - Długo spałam?

  9. Baltimare

    Pumpkin nie miała najwyraźniej tyle odwagi co White, bo nadal stała jak skamieniała. Sama jednorożec podeszła do okna w bardzo złym momencie. Właśnie mogła zobaczyć jak kucyk, którego poznała nie tak dawno temu jest właśnie wyrzucany brutalnie z budynku. Pyszczek Crimson był posiniaczony, nie mówiąc o limie oraz spływającej z nozdrzy krwi. Okoliczne kucyki się tylko temu przyglądały, ale nikt nie reagował, a Crimson też nie wydawała się być w stanie dalej walczyć. Na ulicę wyszli zaraz gwardziści, ale nie wydawali się chętni aby pomóc pojmanej. Jeden z jednorożców nawet uniósł ją w powietrze i brutalnie rzucił o ziemię. Najpewniej powtórzyłby to gdyby nie inny, który go zatrzymał. Spętali Crimson linami i nie czekali, aż się pozbiera tylko zaczęli ciągnąć po ziemi ledwo żywą klacz. Wśród gapiów jednak widać było również uśmiechającą się klacz, która pomachała Crimson zupełnie jak na pożegnanie, a potem zaczęła odchodzić w głąb tłumu.

    - Oni ją zabiją - pisnęła Pumpkin. - Jutro ją powieszą albo gorzej... - z trudem była w stanie złapać powietrze.


    Obóz

    - Mam nadzieję, że wiesz co robisz, bo powierzamy ci nasze życie - rzucił niechętnie Spear, ale faktycznie wyglądał na wyczerpanego i długo się nie buntował, a zamiast tego poszedł się położyć. Nie trwało długo nim z jego strony zaczęło dochodzić ciche chrapanie. Pearl również nadal spała, musiała być bardzo wyczerpana, chyba nawet jako gwardzistka nie przywykła do wczesnego wstawania. Lance również odsypiał swoją wachtę śpiąc z boku. Ognisko już całkiem zdążyło zgasnąć, a słońce wznosiło się coraz wyżej. W obozie panował spokój, ale na widoku Batty mogło ukazać się coś niezwykłego, bo z ziemi wylazło coś co przypominało czterometrową gąsienicę. Stworzenie nie poruszało się w ich kierunku, ale mimo to nie wyglądało nadzwyczaj przyjaźnie i mogło to dać wniosek, że pod nimi również może czaić się zagrożenie.

  10. Baltimare

    Crimson wpatrywała się w gwardię zbierającą się przed budynkiem i marszczyła przy tym brwi. Jeśli się bała to zręcznie to ukrywała. Mimo wszystko słuchała White do końca, obserwując jak gwardziści powoli wdzierają się do środka. Znów odwróciła wzrok i teraz spojrzała na swoje niedawne towarzyszki słabo się przy tym uśmiechając. Nie wydawało się aby było to fałszywe. Powoli podeszła do nadal przygnębionej tym wszystkim White, a następnie położyła jej delikatnie kopytko na grzbiecie.

    - Smutek nie pasuje do twojej urody - powiedziała z nieznikającym uśmiechem i nim mogła zareagować szybko cmoknęła ją w usta. - To tak na wszelki wypadek gdybyśmy się już nie spotkały i w ramach przeprosin - Właśnie wtedy White mogła poczuć silne uderzenie w żołądek. Crimson po raz pierwszy spoglądała na nią smutno gdy jej kopyto niespodziewanie uderzyło jej towarzyszkę. Pumpkin patrzyła na to wszystko zszokowana, najwyraźniej nic nie rozumiejąc. Crimson zaraz skierowała na nią wzrok. - Kiedy się skończy pomóż jej wyjść, nikt się do was nie przyczepi, bo będzie wyglądało na napaść z mojej strony - Znów spojrzała na White i ponownie rzuciła jej kolejny słaby uśmiech nim wybiegła prosto na korytarz. Przez chwilę słychać było okrzyki wściekłości gwardzistów i kilka przekleństw typowych dla tej klaczy, ale chwilę później nie było słychać już nic. Z oczu Pumpkin nadal płynęły łzy, a warga się jej trzęsła, ale wyciągnęła kopyta ku White aby pomóc jej wstać.

    - Musimy iść - mówiła niemal piskliwym głosem.


    Obóz

    Spear rzucił Batty nieprzyjemne spojrzenie, kiedy ta wspomniała o tamtym incydencie, ale wyraźnie nie chciał poruszyć tego tematu. Lance też nie wydawał się szczególnie zainteresowany tym co wyprawiają jego podwładni i ich gość. Zgodził się również na to aby Batty przejęła ostatnią wachtę, co jasno sugerowało, że jej ufał. Spear tego nie skomentował, a tylko poszedł na swoje miejsce i położył się na poduszce, którą stworzył z pomocą swojej magii. Samej Pearl nie wydawało się przeszkadzać spanie na twardej ziemi, bo wyglądała na kompletnie pogrążoną w śnie, co jakiś czas poruszając kopytami i coś mrucząc pod nosem. Lance w tym czasie wspiął się na najwyższą skałę i obserwował całą okolice wokół. Czas płynął w najlepsze i nie wydawało się aby coś miało się stać. W pewnym momencie Batty mogła poczuć jak ktoś porusza ją kopytem. Gdy otworzyła oczy mogła dostrzec Speara nad sobą.

    - Twoja kolej, chyba, że mam budzić Pearl - powiedział zrzędliwie jak to on i spojrzał na nadal śpiącą obok niej klacz. Na niebie widać było pierwsze ślady zbliżającego się powoli poranka.


    TAJEMNICZA BUDOWLA

    Noc wydawała się spokojna, a przynajmniej nic nie zbliżało się do ogiera do takiego stopnia aby mógł poczuć zagrożenie. Z lasu wokół co jakiś czas dochodziło wycie wilków i inne dźwięki, które z pewnością należały do czegoś niebezpiecznego. Las przez to mógł się nawet kojarzyć z dziką puszczą. Co jakiś czas wiatr również dawał o sobie znak poruszając gałęziami. Noc przemijała powoli, a na niebie pojawiły się pierwsze ślady poranka. Poza tym jednak pojawił się nowy dźwięk czegoś co musiało być w pobliżu i poruszało się dość nietypowo.

  11. Baltimare

    - Czekaj... - powiedziała nagle Crimson, unosząc kopyto, w ten sposób dając znak, że potrzebuje chwili aby zebrać myśli. - Przyszłaś do mnie w nocy... Znaczy chyba nie ty... - skrzywiła się w wyraźnej irytacji. - Pytałaś mnie o wiele rzeczy... Znaczy najpierw wysłuchałaś, potem byłaś taka miła i chciałaś żebyśmy razem gdzieś poszły, fakt było to dziwne, ale i miłe, a teraz mówisz mi... - Sama myśl o tym musiała ją zniesmaczyć. - Kurwa... Mam nadzieję, że ja i tamta serio nie... - Wtedy też otworzyła szeroko oczy jakby dopiero do niej dotarło co powiedziała teraz White. - Zabiłam? Ale ja nigdy nikogo nie zabiłam... Nie jestem święta i parę razy kogoś do szpitala posłałam, ale chyba nikogo jeszcze nie zabiłam... - spojrzała na Pumpkin jakby miała nadzieję, że ta powie, że to jakiś żart, ale klacz patrzyła tylko na nią smutno. - Czyli teraz jestem wyrzutkiem? W sumie nic nowego... Może znajdę sobie dziuplę na czarnym rynku - westchnęła ponuro, patrząc w okno. - Nic nie mam, bo nic nie brałam, ty miałaś stawiać, a ja jak debilka dałam się nabrać - Nagle mocniej zmarszczyła brwi. - Już tu są... - Faktycznie pod budynkiem zebrał się niewielki oddział gwardii. Crimson nagle obróciła się do towarzyszek. - To mnie szukają nie was, jakoś sobie poradzę, uciekajcie, bo jeszcze bekniecie za współudział

    - Nie możemy, prawda White? - pisnęła Pumpkin patrząc ze strachem na towarzyszkę.


    Obóz

    - Już po randce? - rzucił zrzędliwie Spear, widząc jak Batty niesie klacz na grzbiecie. - Słychać was było, aż za dobrze i chyba wolę nawet nie myśleć, co tam wyrabiałyście - Nie skomentował, że jego towarzyszka spała. Sama Pearl też nie rzucała się w czasie transportu i nie przebudziła się, musiała być naprawdę wyczerpana.

    - Starczy już - powiedział ponuro Lance, a zaraz potem spojrzał na Batty. - Możesz położyć ją przy ognisku, a potem samej się położyć, wezmę pierwszą wachtę, Spear kolejną, a potem ty lub Pearl - spojrzał na śpiącą towarzyszkę. - Może ona powinna, w końcu, to my jesteśmy żołnierzami, a o świcie wyruszamy w drogę


    TAJEMNICZA BUDOWLA

    Wnętrze budowli okazało się już w niektórych miejscach zmurszałe. Najpewniej istniało nawet czasem zagrożenie, że coś się nagle zwali. Mimo wszystko większość konstrukcji wydawała się stabilnie trzymać. Wokół widoczne były różne korytarze, które przywodziły na myśl na swój sposób labirynt, a pod niektórymi ścianami stały zbroje, lecz te zdawały się pochodzić z bardzo odległych czasów. Wiele z nich było nawet zardzewiałych. Widać było jednak również gobeliny, lecz te zostały tak zdewastowane, że ciężko było stwierdzić co mogły dawniej przedstawiać. Widoczne były również ślady walki, ale nie bronią, a raczej magią, zniszczenia świadczyły jasno o używaniu tu dużej mocy magicznej.

  12. Baltimare

    Nawet jeśli Pumpkin chciała coś powiedzieć po zwierzeniu przyjaciółki, to chyba nie miała odpowiednich słów. Na pewno jej współczuła, co jednoznacznie wskazywało jej spojrzenie, ale było także pewne, że to wszystko przerastało tak prostą klacz jak ona. Mimo tego gdzie jakiś czas temu była więziona, to nie potrafiła sobie wyobrazić jak to jest wpaść w konflikt z takimi stworzeniami jak podmieńce, sama pierwszy raz widziała je zresztą na czarnym rynku. Gdy tylko weszły do pokoju gdzie miała przebywać ich kolejna przyjaciółka, złapała się nieco przerażona za pyszczek, nie była pewna co zrobili Crimson, ale bała się, że było to coś strasznego. Sama Crimson co ciekawe po szturchnięciu kopytem otworzyła niezwykle leniwie oczy i niewielką chwilę wydawała się zdezorientowania, aż nie zobaczyła White i słabo się uśmiechnęła.

    - No dzień dobry, słoneczko - powiedziała rozciągając się na łóżku i rozglądając po pokoju. - Gdzie ja jestem... - spytała zdezorientowana i znów spojrzała na White kręcąc głową. - Wiedziałam, że coś tam ukrywasz, ale muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Wtedy jak przyszłaś w nocy i mnie wyciągnęłaś na miasto, to całkiem miła niespodzianka... - skrzywiła się łapiąc za wyraźnie bolącą głowę. - Co my tak właściwie wczoraj odwaliłyśmy? Nie pamiętam kiedy się tak uwaliłam żeby mieć taką dziurę w pamięci - rozejrzała się po pościeli wokół i mrugnęła zaskoczona. - Czy my? - Najwyraźniej była w szoku, że ich wyjście mogło mieć taki finał.


    Pearl

    - Bardzo chciałabym ją poznać - powiedziała nieco sennym głosem, patrząc na niebo. - Z twojej opowieści wynika, że możemy być całkiem podobne charakterami - zaczęła lekko ziewać. - Mam szczerą nadzieję, że ją znajdziemy, bo obiecuje, że ci pomogę jak tylko będę potrafiła - słabo się uśmiechnęła. Nie wydawała się też zdenerwowana tym co powiedziała wcześniej Batty o gwardii. - Wiesz... Mimo koszmaru jaki mnie tu spotkał, to cieszę się, że mogłam spotkać kogoś takiego jak ty i naprawdę nie mam za złe, że spisałaś mnie na straty przy naszym pierwszym spotkaniu, chciałaś w końcu przeżyć, to... - nie do kończyła, bo powieki nagle jej opadły i klacz zasnęła.

  13. Baltimare

    - Podmieńcy wrobili Crimson? - wydusiła z siebie Pumpkin po niedługiej chwili szoku, ale najwyraźniej nie chciała odpuścić i nadal ruszyła za White, mimo niebezpieczeństwa. - Ale to bez sensu... Jak podmieńce mogły znaleźć się na naszej farmie? Przecież to... - Chyba nie wiedziała co powiedzieć, bo równie szybko urwała, nadal poruszając się za towarzyszką. - Dlaczego chcieli wrobić Crimson? Przecież ona nie miesza się do ich spraw - mówiła na głos, gdy obie weszły na piętro, o którym mówił recepcjonista. Jak się okazało na korytarzu było pusto, chyba, że podmieniec przybrał formę jakiegoś przedmiotu. Pumpkin nawet niepewnie poruszyła okoliczną dużą doniczkę, ale ta nie zareagowała w żaden sposób. Klucz, który dostała White też idealnie pasował do pokoju, o którym wcześniej słyszała. Wewnątrz pomieszczenia był bałagan, wiele rzeczy leżało porozrzucanych, a w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach potu. Niewiele było widać przez opuszczone żaluzje, ale słychać było delikatne pochrapywanie. Jak się okazało na dużym dwuosobowym łóżku spała klacz, której tak szukały, teraz cała zawinięta była w pościel. Jasno jednak było widać, że nie była tu wcześniej sama, bo na łóżku były wyraźne ślady, że ktoś wcześniej musiał stąd wstać, zostawiając ją samą.


    Pearl

    Pierwsza reakcja Batty nieco zaskoczyła, klacz. Zaczęła się nawet zastanawiać czy przypadkiem nie przesadziła i naprawdę jej czegoś nie zrobiła. Na całe szczęście szybko się okazało, że nic się nie stało, a jej niedawna reakcja była tylko kolejnym wygłupem ze strony jej towarzyszki. Pokręciła lekko głową patrząc teraz na nocne niebo i oparła wygodniej kark o bok klaczy. Niewielką chwilę milczała obserwują liczne świecące punkty na ciemnym niebie, aż zdecydowała się w końcu coś powiedzieć.

    - W gwardii są całkiem surowe zasady, ale ty pewnie byś to przetrwała - słabo się uśmiechnęła. - Na pewno byłabyś lepszym żołnierzem niż ja. Sama nienawidzę przemocy, ale ktoś musi pomagać cierpiącym - westchnęła ponuro. - Ta której szukasz... Co zrobisz jeśli odkryjesz, że nie żyje? - nagle lekko posmutniała. - To znaczy... Nie myślę tak, ale chyba powinnaś przemyśleć taką ewentualność - powiedziała bardziej ponuro.


    Las Everfree

    - Czy wyglądam na kogoś kto potrzebuje kurtyzany? - powiedziała dość chłodno na pierwsze stwierdzenie Sinister. - Jedyne co mnie zabawia, to przetrącanie kości kolejnym gwardzistom, mają zapewniać mi rozrywkę, ale to nudzi na dłuższą metę - skrzywiła się niechętnie. - Nikt nie może mi dorównać, bo jestem... - uniosła na chwilę kopytko patrząc na nie ponuro, ale nie dokończyła tej myśli. - Jeśli bym cię puściła, to uciekniesz, bo się mnie boisz, musiałabym więc zabrać ciebie ze sobą, żeby mieć pewność, że wywiążesz się z umowy - Jej ton sugerował, że wcale nie żartowała z tym pomysłem. - Jak do tej pory improwizujesz i zapewniłaś sobie moją uwagę, co możesz mi wierzyć jest dość rzadkie - lekko przekrzywiła głowę. - To jaką masz być może myśl? - Nim jednak Sinisterodpowiedziała spojrzała na Star. - Nie mam pojęcia jak długo nie żyjesz, ale chyba twoje ciało zmieniło się już w proch, gdyby było coś tam jeszcze ciekawego, to mogłabym je odtworzyć za pomocą magii krwi, ale byłabyś pewnie osłabiona jakiś czas - wzruszyła ramionami. - Zresztą nie mam jak na razie powodu aby to robić


    TAJEMNICZA BUDOWLA POŚRÓD LASU

    W pobliżu nie było śladów jakiekolwiek kucyka, budowla musiała być od dawna opuszczona i najwyraźniej nie przyciągała do siebie zarówno buntowników jak i gwardzistów cesarzowej czy nikogo postronnego. Powodem najwyraźniej był las, którego starano się unikać. Co ciekawe nawet niebezpieczne stwory zamieszkujące las nie zbliżały się za bardzo do budowli, zupełnie jakby istniała niewidzialna ściana dzieląca te ruiny od reszty okolicy.

  14. Baltimare

    - Cóż... - wydukał wyraźnie zdezorientowany ogier, Pumpkin też wyglądała jakby miała teraz masę pytań do White. - To pani płaciła za pokój, a przy tym nie mogę zaprzeczyć, że dała pani pokaźny napiwek za co szczerze dziękuje - podrapał się pod brodą. - Chyba wzięła też pani klucze... - Pumpkin znów spojrzała zaskoczona na White. - A tak... Pamiętam... Wzięła pani klucze i powiedziała, że wrócić popołudniu, a tamtej pani mam nie budzić do tego czasu, ale wychodzi, że wróciła pani wcześniej - Mrugnął wyraźnie zaskoczony. - Zgubiła pani klucz? Nic nie szkodzi jest zapasowy, ale powinna pani uważać, bo za kolejny już będę musiał pobrać opłatę - Niemrawo się odwrócił do klaczy ściągając klucz z charakterystyczną zawieszką dwadzieścia dwa. - Pokój na piętrze drugi na końcu korytarza w rogu, ale przecież pani to wie, przepraszam - Recepcjonista podał klucz White, a Pumkin cicho szepnęła do jej ucha.

    - Co się tutaj dzieje? - spytała z wyraźną niepewnością.


    Pearl

    Zaraz gdy tylko wzniosła się w powietrze zaczęła krzyczeć, ale bynajmniej nie ze strachu, był to okrzyk pełen radości i ekscytacji. Wyciągała kopyta jakby chciała złapać nimi gwiazdy na niebie. Ciekawe jednak było, że gwardziści przy ognisku nie zwracali uwagi mimo, że najpewniej je słyszeli. Najwyraźniej oboje uznali, że klaczom przyda się nieco rozrywki, zwłaszcza po wszystkim co je spotkało. Pearl wydawała się też puścić mimo uszu uwagę Batty o jej wadzę, a nawet kiedy ta ją niemal puściła, gwardzistka nie wydawała się przerażona, zupełnie jakby już w pełni zaufała drugiej klaczy. Gdy jednak w pewnym momencie znalazła nad Batty, nie było to co prawda wysoko, ale była jednak nad nią, krzywo się uśmiechnęła i teraz to jej róg zaczął święcić i się momentalnie teleportowała opadając na grzbiet klaczy przed sobą.

    - Teraz jednak to ja chyba powinnam prosić o wybaczenie - powiedziała niemal troskliwie. - To co tam mówiłaś o mojej wadze? - spytała nadal leżąc brzuchem na jej grzbiecie.


    Las Everfree

    Spojrzała niezwykle chłodno na Sinister, zupełnie jakby jej wzrok miał dać odpowiedź, co do jej przyszłego losu. Gdy padło pytanie Star, na niewielką chwilę oczy klaczy się zmrużyły, a jej róg zaczął intensywnie świecić. Nie było tajemnicą, że zbierała się tam istnie destrukcyjna magia, łatwo można było wyczuć, że teraz mogłaby zdezintegrować nawet wielką skałę stojącą jej na drodze. Energia zbierała się coraz mocniej, aż nagle i niespodziewanie przestała. Niedawno zebrana magia zaczęła powoli zanikać, aż całkiem nie zniknęła, a na pyszczku klaczy nie pojawił się cwany uśmiech. Zbroja na jej ciele zaczęła się zmieniać, przyjmując formę brązowej kurtki z wełnianym kołnierzem, a sierść przybierać kolor żółci, gdy grzywa stała się biała.

    - Mogłabym cię zabić lub puścić - lekko zmarszczyła brwi. - Mam jednak inny pomysł - wyszczerzyła lekko zęby. - Zapewnisz mi rozrywkę, nie pamiętam, kiedy z kimś tak ostatnio rozmawiałam, więc chce zobaczyć jak to jest bawić się twoimi oczami, oczywiście nie musisz się zgadzać - uniosła sugestywnie przednie kopyto. - To jednak mogłoby mnie urazić - powiedziała już znacznie mniej przyjemnym tonem, a potem spojrzała kątem oka na Star. - Chcesz się przekonać jak bardzo potrafi być naturalne? - Ciężko było stwierdzić, co kryło się w tym pytaniu, bo ton klaczy skrył wszelkie emocje, kiedy je zadała.


    TAJEMNICZA BUDOWLA POŚRÓD LASU

    Wokół ruin nie było niemal śladów życia, a kucyki najwyraźniej nie miały zamiaru zapuszczać się wgłąb lasu. Nie było możliwości aby ktoś mógł podążyć za nim, aż tak daleko. Nie było tu również śladów buntowników walczących z cesarzową czy jej wojska, ale las wokół, nie wydawał się wcale taki spokojny jak mogłyby się wydawać. Gdzieś pośród gałęzi w jego gęstwinach pojawiały dziwne bardzo prymitywne, ale z pewnością niebezpieczne dźwięki. Stworzenia zamieszkujące pośród drzew raczej nie były pokojowe i lepiej było ich unikać. Z pewnością czaiło się tam też coś dużego, bo co jakiś czas widać było jak drzewa się trzęsły, być może to dlatego kucyki unikały obecnie lasów.

  15. Baltimare

    Pumpkin tylko kiwnęła głową na propozycje White, a potem bez słowa ruszyła za nią do wspomnianego motelu. Wnętrze budynku okazało się nie być specjalnie wyszukane, wydawało się, że jest to miejsce gdzie każdy przyjezdny mógł znaleźć pokój w niedużej cenie. Nie było tu także za dużego ruchu. Cały korytarz był pusty, nie licząc jednej pary, która najpewniej dopełniała ostatnich formalności przed wynajęciem. Stary jednorożec, będący tu recepcjonistą podał chwilę później klucze parze życząc im przy tym miłego pobytu, a chwilę później się odwrócił. Tylko na chwilę uraczył spojrzeniem White i Pumpkin, ale nie zwrócił na nie większej uwagi, a przynajmniej początkowo tak było. Poprawił lekko okulary i zaraz uśmiechnął się do White.

    - To pani? - powiedział w jej kierunku, wyraźnie jakby ją znał. - Zapomniała pani czegoś? Koleżanka jeszcze śpi, ale nie budziłem jej jak pani prosiła - Pumpkin spojrzała wyraźnie zdezorientowana na White jakby oczekiwała od niej jakiegoś wyjaśnienia tej sytuacji.


    Pearl

    - Mówisz ja decyduje? - krzywo się uśmiechnęła, nadal leżąc na brzuchu. Jej spojrzenie jasno sugerowało, że jeszcze nie skończyła i nadal myśli co można jeszcze zrobić w ramach rekompensaty za niewinny żart Batty. - W normalnym wypadku posłałbym cię spać bez kolacji, ale to chyba jednak za okrutna kara - mówiła z nieukrywanym rozbawieniem. Najwyraźniej jej również brakowało chwili odetchnięcia po tym wszystkim. Wciąż wbijała podejrzanie wzrok w Batty, aż jej wzrok skupił się na czymś nietypowym. - To jak stoisz mieszańcu z siłą? - pytanie z pewnością było nietypowe. Podczołgała się bliżej Batty i lekko dotknęła ją kopytem w bok. - Dasz radę zapewnić niewielki lot pod gwiazdami szlachetnemu jednorożcowi? - pytała, ale nie zabrała jednocześnie kopytka z ciała klaczy.


    Las Everfree

    Przechyliła lekko głowę, to co powiedziała jej ta klacz, a zapewne tego nie chciała było wystarczającym powodem aby mogła teraz wziąć ją za grzywę i zataszczyć do Canterlotu. Zaczynała powoli coś sobie przypominać o pewnym incydencie i późniejszej ucieczce podejrzanej. Była niemal przekonana, że to właśnie ona. W takiej sytuacji nawet w wypadku tak silnego podejrzenia mogła bez skrępowania ją zabrać siłą, a jeśli ostatecznie wyszłoby, że się pomyliła, to najwyżej dostałaby później od kogoś pisemne przeprosiny. Zresztą... Sam fakt, że posiadała czarną magię uprawniał ją do tego, że mogła ją ze sobą teraz zabrać, ale coś nadal nie dawało jej spokoju...

    - Mówisz więc, że jesteś jak źrebak bojący się nocy, a ja jestem teraz tą nocą - spytała z wyraźnym zainteresowaniem. - Mimo to uważasz, że też jesteś inna podobnie jak ja - przechyliła głowę na drugą stronę. - To znaczy, że dwie klacze, których nie rozumieją inni mogą zrozumieć się nawzajem? - zbliżyła kopyta do hełmu, a chwilę później go uniosła, ukazując oblicze niezwykle atrakcyjnej klaczy o jasno szarej sierści oraz krwisto czerwonych oczach i grzywie. - Nie ładnie z tobą zagrałam - zrobiła krok na przód, a jej ton był niezwykle chłodny. - Co mam teraz z tobą zrobić... Chcesz w tej chwili uciekać czy sama masz jakiś lepszy pomysł?

  16. Baltimare

    Zarówno Pumpkin jak i jej ojciec z uwagą słuchali historii White. Oboje wydawali się zaniepokojeni tym co powiedziała, ale każde okazywało to na inne sposoby. Ogier miał niezwykle kamienną minę, ale posłał jej współczujące spojrzenie, najwyraźniej nie wiedział co powiedzieć. Był tylko prostym kucykiem ziemskim, który uprawiał warzywa i choćby chciał, to raczej niewiele mógł pomóc nieszczęsnej klaczy. Pumpkin najpewniej nawet by to jakoś nawet skomentowała, ale teraz co innego ją trapiło. Cieszyła się, że jej ojciec nie zobaczył tego plakatu, ale bała się, że się spóźnią, a gwardia znajdzie pierwsza ich przyjaciółkę. Będąc coraz bliżej miast, cała trójka mogła zobaczyć gwardzistów zaczepiających przechodniów i pokazujących im plakaty z poszukiwaną klaczą. W dybach mimo, że były kucyki, to nie było tam Crimson, ale dwoje ogierów szykowało już sznur pod egzekucje jakby wyrok został już z góry określony. W mieście panowała napięta atmosfera.

    - Poszukajcie koleżanki - powiedział nagle ojciec Pumpkin gdy znaleźli się w centrum. Wyglądało jakby nie zauważył obecnego niepokoju albo go zignorował. - Ja w tym czasie pójdę do gwardzistów, nie lubią czekać. Nie musicie się też śpieszyć - powiedział na odchodne i chwilę później ruszył z ładunkiem.

    - Co teraz? - pisnęła zestresowana Pumpkin gdy jej ojciec był już na tyle daleko, że nie mógł jej usłyszeć. W okolicy widoczne było targowisko, motel z pokojami dla przyjezdnych, bar czy centra rozrywkowe. - Myślisz, że może być w motelu? - spytała niepewnie i szybko się nerwowo uśmiechnęła kiedy minął je kolejny patrol dwójki gwardzistów.


    Pearl

    Klacz delikatnie przechyliła głowę, widząc jak Batty odwraca od niej wzrok. Nie była do końca pewne co to ma znaczyć. Zaczęła w głowie chodzić jej myśl, że być może przesadziła i jakoś ją uraziła. Jako urodzona jednorożec z Canterlotu, nie miała raczej kontaktu z mieszańcami czy innymi rasami, bo to miała być obraza. Pearl jednak zawsze trzymała się własnych zasady i nigdy nie patrzyła na innych z góry. Zaraz jednak zmrużyła delikatnie oczy słysząc pokrętne nic nie wyjaśniające odpowiedzi ze strony Batty. Na pyszczku Pearl pojawił się cwany uśmiech gdy klacz mówiła o jej specjalnych względach, zupełnie jakby nie zwróciła uwagi na jej niedawne lekkie skrzywienie. W końcu jednak mimo niedawnych wywodów klacz zdecydowała się przyjąć jej pomoc. Pearl wyszczerzyła delikatnie zęby widząc jak zbliża do niej kopyto.

    - Czemu przyszło mi to do głowy? Bo ja... - cokolwiek chciała powiedzieć, nie zdołała dokończyć. W momencie gdy kopytko Batty chwyciło jej, miała zamiar pomóc jej wstać, ale nie spodziewała się najwyraźniej, że był to podstęp leżącej na ziemi klaczy. Efekt tego mógł być tylko jeden i Pearl opadła głową w piach tuż obok leżącej towarzyszki. Pearl początkowo wydawała się zdezorientowana, ale zaraz jej mina spoważniała i spojrzała niezwykle chłodnym wzrokiem na Batty. - Jak śmiałaś?! - zabrzmiała zupełnie jak nie ona. - Ktoś taki wybrudził majestatyczną grzywę rodowitego jednorożca?! - zmarszczyła brwi, ale zaraz na jej pyszczku pojawił się cwany uśmiech. - To zasługuje na karę, a ja o niej zdecyduje - mówiąc to chwyciła piach w kopyta i rzuciła go nad Batty, sprawiając, że ten zaczął na nią opadać niczym nieprzyjemny deszcz. - Wystarczy ci? - spytała pewnie z figlarnym uśmiechem.


    Las Everfree

    Poruszała lekko głową w jedną i drugą stronę, starając się bardziej przyglądać Sinister kiedy ta zaczęła mówić. Czyli jednak... Bała się jej jak wszyscy inni, jest inna, jest obietnicą swojej matki, zawsze tak będzie, a jednak... Uniosła kopytko w górę, spoglądają na nie. Czemu w głosie klaczy przed nią nie było dumy? Czemu nie padła przed nią plackiem na ziemię, ukazując szacunek? To jak mówiła wydawało się sprawiać córce Crystal jakiś rodzaj przykrości. Może dlatego, że to pierwszy kucyk, który rozmawiał z nią tak swobodnie, wszyscy inni natychmiast wiedzieli kim jest, ale nie ona. Ta klacz jednak czuła jej moc, a nadal nie zachowywała się jak inni...

    - Czekam na kogoś... - powiedziała dużo bardziej ponuro. - Ale mrok tego lasu chyba go już pochłonął - uniosła wzrok, patrząc ponuro na okoliczne drzewa. - Szkoda był obiecujący - ciężko westchnęła i znów spojrzała na Sinister. - Zamiast tego spotkałam jednak ciebie - zmarszczyła lekko brwi. - Jest ze mną coś nie tak? - pytanie nie zostało jednak zadane z wrogością, a ciekawością. - Czemu jest ze mną nie tak? Nie zrobiłem ci krzywdy... - powiedziała ponuro, patrząc na Sinister i lekko przekrzywiając głowę. - Jak to jest nie być nie tak? Co robisz żeby nie być nie tak? Pokażesz mi to? Chcesz mnie tego nauczyć? - prośba sama ją zaskoczyła, mogła ją zmusić do tego, ale czy wtedy też nie byłoby nie tak?

  17. Baltimare

    Pumpkin pokiwała głową z niezwykle pewną siebie miną, zupełnie jakby chciała pokazać White, że jest gotowa na wszystko aby pomóc Crimson, jeśli zajdzie tak potrzeba. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo dobiegł ją i White głos jej ojca. Gdy oboje wyszły na zewnątrz ten już czekał z powozem. Zawartość powozu z pewnością różniła się od ich skromnego śniadania. Cały wypełniony był wszelakimi owocami oraz warzywami, które musiały pochodzić ze wszystkich okolicznych gospodarstw. Ojciec Pumpkin nie wydawał się też narzekać, że musi ciągnąć samotnie powóz. Zapewne ogierowi nie brakowało sił przez lata jakie wypracował w polu.

    - Myślę, że możemy iść - rzucił gdy już się pojawiły. - Gwardia złożyła spore zamówienie, ciekawe czy znów idą na wojnę - Pumpkin pokręciła głową z rezygnacją.

    - Nie przepadam za naszym obecnym życiem, ale chyba wolę władzę cesarzowej niż królowej podmieńców lub władcy gryfów - powiedział ponuro, najwyraźniej wyrażając swoje myśli na głos.

    - Jestem pewny, że twoja koleżanka chyba lepiej wie, co byłoby dla nas lepsze, pewnie nie raz musiała spotykać podobne kreatury. Pamiętaj córciu, kucyk ziemski pracuje, a nie myśli - Pumpkin skrzywiła się ponuro. Zmierzając do miasta już nawet na drodze dało się zauważyć zdenerwowanie, wśród mijanych kucyków. Pumpkin nagle złapała się kopytem za pyszczek i uderzyła delikatnie w bok White, pokazując na coś. Tym co pokazała okazał się list gończy, a na nim bez wątpienia była Crimson. Była według niego poszukiwana za zdradę żywa lub martwa.


    Okolice bazy

    - Doprawdy? - spytała wyraźnie zdziwiona Pearl, przekrzywiając głowę na bok. - Mam więc założyć, że to piasek jest tak bardzo wygodny czy może zaczęło ci się podobać, że jednorożec patrzy na ciebie z góry? - na jej pyszczku pojawił się cwany uśmiech, a chwilę później się odsunęła i wyciągnęła kopytko w kierunku Batty. - A może powinnam założyć, że to ja mam specjalne względy w tym wypadku - wyszczerzyła delikatnie zęby. - Oczywiście jeśli masz ochotę nadal leżeć tu samotnie to nie widzę problemu albo mogę położyć się obok ciebie i sprawdzić, co tak wyjątkowego jest w tym piasku - wyglądało na to, że droczenie się z Batty sprawiało Pearl sporo radości. Na pewno w jej zachowaniu i słowach nie było wyższości ani złośliwości.


    Szlak

    Tym razem lecąc ogier mógł dostrzec niewielkie miasto. W jego kierunku co ciekawe zmierzało wiele kucyków, kiedy im się jednak przyjrzało można było dostrzec, że były to tylko jednorożce, zupełnie jakby zmierzały na jakieś spotkanie. Samo miasto nie było ogromne, ale można było dostrzec tam kilka budowli z kamienia. Głównie były to domy, ale również sklepy, miejsca pełne usług rozrywkowych czy hotele. Najbardziej jednak wyróżniał się tu budynek w samym centrum, była to imponująca kamienna budowla inna niż wszystkie pozostałe i to właśnie do niej kierowały się wyraźnie podekscytowane jednorożce. Nie brakowało tu również żołnierzy pilnujących porządku.

  18. Baltimare

    - Skoro tak - powiedział ogier powoli wstając i przecierając pysk serwetką kiedy skończył jeść. Nie nawiązał jednak do rozmowy klaczy o Discordzie, być może uznał to za temat na tyle nierealny, że nie widział powodu. Jakby nie patrzeć minęło tak wiele czasu odkąd ostatnio widziano Discorda, że kucyki zaczęły nawet uważać jego istnienie za bajkę. - Przygotuje powóz i rzeczy, a gdy będę gotowy możecie do mnie dołączyć, zawołam was jak skończę - nie czekał już jednak na odpowiedź, a powoli odszedł od stołu. Pumpkin za to znów konspiracyjnie spojrzała na White.

    - Czyli też wierzysz w istnienie Discorda? - szepnęła cicho tak żeby reszta rodziny przy stole jej nie słyszała. - Większość kucyków uważa, że to tylko bajka, ale słyszałam, że nawet Crystal nie mogła zmienić go na powrót w kamień i chodzą słuchy, że zamknęła go w Tartarze, a drzwi zablokowała magiczną pieczęcią - zaraz jednak spojrzała ponuro w okno. - Krótko się znamy, ale tak wiele wam zawdzięczam - przełknęła lekko ślinę. - Powiedz czy jeśli ona jest uwięziona, to ją tak zostawimy? Albo jeśli... - chyba nie miała odwagi dokończyć tego pytania, widać, że zaczynała się coraz bardziej niepokoić.


    Okolice bazy

    Lance chyba dostrzegł w tonie Batty, że coś musiało się jednak stać, co zresztą wskazywała jego zaniepokojona mina. Mógł najpewniej spytać Spear'a o to co się stało, ale chyba nie chciał tego robić, być może uznał, że nie bez powodu klacz nie chce do tego wracać. Spear rzucił tylko spojrzenie na klacz, ale nie wychylał się aby opowiedzieć swoją wersję. Chyba nadal czuł, że ma u niej dług. Jedyna Pearl zdawała się nie zwracać uwagi na niedawny ton klaczy, bardziej skupiając się na tym co teraz robiła. Obserwowała unoszący się owoc z niezwykle cwanym uśmiechem, co jakiś czas patrząc przy tym na Batty. Pearl nie wydawała się zdenerwowana jej zachowaniem, a bardziej jej zacięta mina dawała znak, że jest gotowa przyjąć wyzwanie. Wyciągnęła przednie kopyta przed siebie i lekko opuściła głowę kiedy jej róg zaczął delikatnie świecić. Czego Batty nie mogła przewidzieć, to, to, że Pearl zrobi zmyłkę, bo zamiast rzucić zaklęcie wskoczyła w nią całym ciałem, sprawiając, że obie zaczęły się lekko staczać, aż w końcu nie przestały lodując w piachu. Pearl momentalnie teleportowała się nad Batty nim ta miała szansę w ogóle wstać, patrząc na nią teraz z cwanym uśmiechem z góry.

    - Chyba tyle wyszło z twojej kąpieli - wyszczerzyła zęby. - No i musisz przyznać, że wygrałam, wtedy dam ci wstać - obie teraz były poza wzrokiem pozostałych gwardzistów, ale ci najwyraźniej zdecydowali się nie przeszkadzać im w wygłupach, uznając, że nie mają ku temu powodu.


    Las Everfree

    Poczuła się zupełnie skołowana. Jeszcze chwilę wcześniej była pewna, że znalazła słaby punkt tej klaczy, a tymczasem to znowu ta ona górowała. Mogła ją od tak zmusić do posłuszeństwa, a nawet zabrać ze sobą i zmusić ją do spełnienia swojej woli, zrobić z niej swoją prywatną niewolnicę, to ona miała los tej nieznajomej w kopytach, a nie na odwrót. Uczucia... uczucia były słabością, wiedziała o tym, ale czy tego właśnie się spodziewała, to chciała usłyszeć? Uniosła na chwilę wzrok, patrząc w drzewa za grzbietem klaczy. Rekrut nie wracał... Czyżby zawiódł? Przykre... Miała nadzieję, że będzie z niego więcej, ale nie było tego złego, bo miała tu inny równie ciekawy, a może nawet lepszy przypadek.

    - Może nim odpowiem, ja spytam o coś ciebie i nie próbuj skłamać, bo to wyczuje - nie do końca było to prawdą, ale liczyła, że rozgryzie to po zachowaniu jej ciała. Zwykła drżąca warga może czasem sporo zdradzić. - Co o mnie myślisz? Boisz się mnie?


    Obóz gwardii

    Czas egzekucji zbliżał się nieubłaganie i wszyscy oczekiwali z napięciem na jej wykonanie. Wszyscy za wyjątkiem więźniów czekających już tylko na nieuniknione. W momencie gdy miał nadejść czas jej wykonania, a sygnał jej rozpoczęcia obwieszczony, nagle jeden z gwardzistów nakazał przerwać wszystko w ostatniej chwili. Zdziwienie oraz wyraźny bałagan jaki zapanował wśród gwardzistów był jasno widoczny, nikt nie wiedział jak mogło do tego dojść. Dokument stanowczo jednak nie był fałszywy. Jeden z dowódców uspokoił zaraz wyraźnie zmieszanych gwardzistów, unosząc kopyto.

    - Łaska naszej pani jest nieodgadniona, ale skoro tak nakazuje los - uniósł kopyto do kata, który zaczął uwalniać wyraźnie zdezorientowanych więźniów. - Nikt nie zna planu naszej pani - powiedział w kierunku więźniów. - Skoro ta jednak czuwa nad waszym losem, tym razem jesteście wolni - więźniowie wyglądali nadal na zdezorientowanych i zszokowanych oraz potrzebowali wyraźnej zachęty żeby odejść. Być może podejrzewali, że to pułapka. W końcu jednak zaczęli iść w kierunku wyjścia z obozu i nikt nie stawał im na drodze gdy jeden po drugim wychodzili.

  19. Baltimare

    - Chaosem? - powiedziała nieco zaskoczona Pumpkin. - Masz na myśli jak ten mityczny Discord z opowieści? - mówiła dalej wyraźnie zaskoczona, zdawała się nawet nad tym rozważać. - Ale gdyby tak było, to chyba byłoby coś widać, bo nie ma żadnych śladów takiego chaosu, a przynajmniej nic o tym nie mówili

    - Może mam pomysł jak można się rozejrzeć za waszą koleżanką - powiedział nagle ojciec Pumpkin, kończąc śniadanie. - Muszę zawieść do koszar gwardii zapasy, to jest jak przepustka. Może na miejscu dowiemy się czegoś nowego, chyba, że wolisz sama się rozejrzeć - powiedział z całą pewnością w kierunku White.


    Okolice bazy

    - Owocowy skorpion? - Spear wyglądał na szczerze skołowanego kiedy o tym wspomniała. - Tu żyją jacyś roślinożercy? - dodał chwilę później, oglądając się do tyłu. - Wszystko zawsze tu zżerało się nawzajem - teraz wyglądało jakby mówił do siebie, ale wrócił na ziemię gdy Batty zaczęła mówić o osadzie. Na pysku ogiera pojawiło się wyraźne zakłopotanie. - No tak... Wybacz... Miałem oczywiście na myśli oazę - nim jednak Batty odpowiedziała do ich uszu dotarł donośny głos radosnej Pearl.

    - Jesteście?! - piszczała wyraźnie szczęśliwa. - Już chcieliśmy za wami ruszyć - rzuciła okiem na to co nieśli. - Macie drewno i owoce! - krzyczała pełna ekscytacji. - Nie mam pojęcia co robiliście, ale chyba to była niezła zabawa - wyszczerzyła zęby.

    - Ona je znalazła - powiedział Spear, wyjaśniając sprawę owoców.

    - Naprawdę? - spojrzała zaskoczona. - Jesteś niczym nasz skarb - nim Batty zdążyła zareagować Pearl złapała ją w krótkim przyjacielskim uścisku, a potem puściła. - Naprawdę dziękuje - mówiła z niekrytą radością, a potem spojrzała wyraźnie łapczywie na jeden z owoców. Zaraz pojawił się także Lance, który był wyraźnie zadowolony ich powrotem.

    - Napotkaliście jakieś problemy? - spytał chwilę później. Spear spojrzał na Batty jakby, uznając, że to ona ma zdecydować, co powie.


    Obóz gwardii

    Nowi więźniowie zostali zabrani do jakiegoś namiotu polowego najpewniej na przesłuchanie. Kolejne godziny w obozie, to były treningi czy wypuszczanie patroli po okolicy. Trwało to tak, aż do wieczora. Nadal nie widziano więźniów zabranych na przesłuchanie, ale o zmroku gwardziści zamieszkujący obóz ustawili się jak na jakimś zebraniu pod dużą drewnianą palisadą. Wszyscy stali w równym rzędzie, a chwilę później na mównicę przed nimi wyszedł najwyraźniej ich dowódca.

    - Wojna wymaga poświęceń, a przy tym respektu. Nasza pani zapewniła nam pokój i dobrobyt, okupiony ciężką pracą, ale winne temu są poprzednie władczynie, które zniszczyły tę krainę. Nie możemy tolerować aktów nienawiści wobec naszej obecnej pani - właśnie wtedy zaczęli wprowadzać więźniów. Nie było wśród nich świeżo pojmanych, a ci, którzy musieli być tu od jakiegoś czasu. - Dawne ludzkie kundle zasługują na tylko jeden los - każdemu ze sprowadzonych więźniów zaczęto nakładać sznury na szyje. Było to troje ogierów i jedna klacz. Jeden z pojmanych rozpłakał się ze strachu, gdy reszta nie wyrażała strachu.

  20. Baltimare

    - Mimo wszystko sprawa jest dziwna - powiedziała wyraźnie zamyślona Pumpkin po niedawnym wyjaśnieniu White. - Najpierw Crimson zostaje pobita przez gwardię, a na drugi dzień znajdują martwy patrol - pokręciła głową wyraźnie roztargniona. - Crimson jednak musi gdzieś tu być, nie mogła przecież od tak opuścić miasta

    - Później o tym pomyślimy - wtrąciła się mama Pumpkin. - Twoja koleżanka ma racje, nie ma co nad tym teraz rozmyślać, bo to nic nie zmieni. Zjecie coś, a może ona też niedługo wróci. Przecież też musi być głodna - Pumpkin pokiwała głową nie dodając nic więcej i ruszyła za rodzicami do jadalni. Pumpkin jak i reszta jej rodziny usiedli przy stole i każde w milczeniu jadło swoją porcje. Dopiero kiedy Pumpkin skończyła zaczęła szeptać swoje nowe przemyślenia do White.

    - Moja mama miała racje powinna być głodna, a nadal jednak nie wróciła - powiedziała nerwowo patrząc jak jej rodzina powoli kończy posiłek. - Wiesz jak dobrze Crimson zna to miasto? Myślisz, że mogła się zgubić i teraz nie wie jak wrócić? - pytała z coraz większym przerażeniem, ale nadal tak aby jej rodzina nic nie usłyszała.


    Okolice bazy

    - Znalazłaś jedzenie? - to było pierwsze pytanie Speara na widok tego co miała Batty. - Byliśmy tu kupę czasu jeszcze zanim wytłukli oddział i nigdzie nie byliśmy w stanie znaleźć nic jadalnego. Wciąż tylko żywiliśmy się wojskowymi racjami żywnościowymi - odwrócił na chwilę wzrok w kierunku, z którego przyszła klacz i pokręcił głową. - Dziwne... Nie rozumiem dlaczego wcześniej nie wykryłem tej osady - znów spojrzał na owoce. - Może lepiej sprawdź czy nie są trujące, bo jak znam Pearl to rzuci się na nie bez zastanowienia - pokręcił lekko głową na samą myśl o tym. Powoli ich oczom też ukazał się znajomy kształt, a przy tym obóz gdzie mieli czekać sojusznicy. Widać było nawet Pearl siedząc pod palmą, która najwyraźniej jeszcze ich nie dostrzegła.


    Obóz gwardii

    Większość myśli tutejszych gwardzistów odnosiły się do terenu jaki ich otaczał. Niemal żaden nie krył się przy tym, że uważał to za gówniane zadanie i chciałby jak najszybciej wrócić do Canterlotu stolicy królestwa kucyków żeby otrzymać nowe zadanie w nieco lepszym miejscu. Jasno można było też wywnioskować, że dowodziły tu jednorożce. Kucyki będące w stanie używać magii miały górować nad innymi. Jeśli chodziło o więźniów to głównie jako wykroczenie przejawiał się bunt albo niechęć do cesarzowej. Z myśli gwardzistów dało się zauważyć, że jednorożce ceniły swoją panią, ale kucyki innych ras były tu raczej z przymusu i braku możliwości zdobycia lepszej pracy. Co ciekawe jednak nikt z nich zdawał się nie wiedzieć jak wygląda cesarzowa, w wyobrażeniach oddanych jej gwardzistów przejawiała się jako niemal istota niebiańska, nie mająca kształtu, który można od tak opisać, ale przy tym niesamowicie piękna. Zwykli gwardziści widzieli w niej raczej białego, ale niezwykle postawnego jednorożca. Wszyscy mieli wykonywać jej rozkazy, ale jednocześnie żaden z nich nie przyjął rozkazów bezpośrednio od niej. W myślach gwardzistów przejawiały się też myśli dotyczące trwającej wojny związanej z istotami zwanymi podmieńcami czy gryfów oraz kucyków zwanych sponyfikowanymi. Według tego co się powtarzało sponyfikowani mieli być istotami, które wcześniej nazywano ludźmi, ale za zbrodnie wobec kucyków zostali zmienieni przez poprzednie władczynie dwa alicorny w kucyki. Wściekli ludzie wypowiedzieli wojnę kucykom, która zdawała się trwać w nieskończoność, a przy tym przelewać krew wielu niewinnych. Wtedy miała pojawić się obecna władczyni, która obaliła dawną władzę, a na koniec zdusiła opór dawnych ludzi, sprawiając, że ci zaczęli się ukrywać przed jej gniewem.

  21. Baltimare

    Mimo spontanicznej reakcji White, a przy tym jej licznych pytań, rodzina Pumpkin z nią samą stała jak skamieniała po niedawnym obwieszczeniu, zupełnie jakby sami nie mogli uwierzyć w to co zostało przed chwilą powiedziane. Potrzebowali chwili aby chyba również zrozumieć, co chciała im przekazać klacz. Gdy zaczęła pytać o Crimson, rodzice White spojrzeli po sobie nadal zdziwieni, zupełnie jakby nie mogli uwierzyć, że Crimson, to zrobiła. Może była to mentalność ziemskich kucyków, że te nie chcą widzieć w sobie nawzajem mordercy, a może ciężko było im uwierzyć by ziemski kucyk mógł pokonać oddział jednorożców. Jako pierwsza wątpliwości wyraziła na głos Pumpkin.

    - Może to nie ona... - wyszeptała cicho. - Myślisz, że zdołałaby pokonać w pojedynkę oddział gwardzistów? - nie dając szansy odpowiedzieć White, odezwał się ojciec Pumpkin.

    - Nie znaleźliśmy śladów twojej koleżanki, to znaczy musiała spać w szopie, bo jest ślad na sianie, że ktoś tam leżał, ale nie mamy pojęcia jak wiele czasu minęło od jej zniknięcia - lekko się zamyślił. - Może powinniśmy rozejrzeć się w mieście, ale ziemskie kucyki nie są tam mile widziane - dodał bardziej ponuro.


    Okolice bazy

    Nietypowy skorpion, nie wydawał się bronić owoców, kiedy Batty je zbierała, zupełnie jakby był gotowy się podzielić i całkiem szybko stało się jasne dlaczego. Zaraz po tym jak Batty zabrała owoce, na drzewie zaczęły rosnąć niezwykle szybko nowe. Można było odnieść wrażenie, że drzewo działa jak pod wpływem hormonu wzrostu. Co jeszcze ciekawsze, gdy klacz się oddaliła dziwny skorpion znów na nią spoglądał i zaczął wymachiwać ogonem w jej kierunku, zupełnie jak na pożegnanie, a chwilę później wrócił do posiłku.

    Sam Spear nie dostrzegł jeszcze Batty, ale stał cały czas czekając, aż ta wróci. Najwyraźniej kiedy potwierdziła, że żyje nie widział powodu do zmartwień. Na całe szczęście nie wyglądało też aby coś zaatakowało jego.


    Las Everfree

    Nowe słowa Sinister nieco zbiły ją z tropu. Była pewna, że się jej bała, ale ostrożność z jaką do niej podchodziła była zaskakująca. Czemu nic nie próbowała zrobić? Dlaczego jeszcze nie uciekała? Musiała się domyślać jaka jest między nimi przepaść i mimo swojego parszywego wyglądu zachowywała logiczną ocenę, a nie często coś takiego spotykała. Znów spojrzała na motyle, a jej kopyta na chwilę znalazły się na hełmie jakby już chciała go unieść, ale w ostatniej chwili się wycofała.

    - Zagadka nie ma sensu - nagle powiedziała, a potem wskazała kopytem niebo. - Niebo nie jest błękitne, a obecnie granatowe, ale może stać się także szare, czarne, a nawet białe i czerwone - pokazała na motyle kopytem. - Wiem co chcesz powiedzieć przez swoją zagadkę, ale patrząc przez taką interpretacje pytania żaden z motyli nie ma koloru nieba, obie odpowiedzi są błędne


    Patrol gwardii

    Niezdający sobie sprawy z tego, że są obserwowani, gwardziści maszerowali dalej w swoim szyku. Uzupełnione zapasy pozwoliły im skierować się do obozu gdzie mieli tymczasową bazę. Marsz z ich strony trwał około godzinę zanim dotarli do garnizonu za miasteczkiem. Obóz otaczał drewniana, ale z pewnością gruba palisada, wokół wykopana była fosa, ale nie wypełniona wodą, a drewnianymi ciosami.

    Obóz pilnowany był przez uzbrojone oddziały gwardii, które tutaj głównie ukazywały broń białą. Z powietrza dało się zauważyć liczne namioty za palisadą oraz kolejnych pięćdziesięciu żołnierzy. Widać było również flagi, na których ukazany były dziwny kryształowy okrąg. Grupa, która była śledzona przeszła przez główną bramę mówiąc przy tym: chwała cesarzowej. Przybyła grupa zaczęła rozkładać sprowadzone zapasy, które nadzorował inny kucyk. Co ciekawe widać było, że wśród żołnierzy największą hierarchie mają jednorożce, bo kucyki ziemskie zostały sprowadzone do ciężkiej fizycznej pracy, a pegazy do patroli wokół. Zresztą to właśnie jednorożców było tu najwięcej. Poza kucykami w zbrojach było tu też najwyraźniej kilkoro więźniów. Część z nich była trzymana w dużej klatce, a reszta w dybach.

  22. Baltimare

    - Tak, zapewne masz racje - mimo niedawnego strachu, na pyszczku Pumpkin pojawił się wyraz ulgi. Najwyraźniej słowa White nieco podniosły ją na duchu. Sama klacz nic już nie powiedziała chyba chcąc wierzyć w to co powiedziała White. Powoli zaprowadziła za to White do jadalni gdzie rodzina Pumpkin składająca się najwyraźniej z jej rodziców i dwóch źrebaków (klaczki i ogiera) już siedzieli przy stole. Posiłek, który przygotowano głównie składał się z owoców, ale nie było też ich nadmiernie dużo, co sugerowało, że większość musiała zabierać gwardia. Na widok White wszyscy się uśmiechnęli.

    - Mam nadzieję, że dobrze spałaś - powiedziała mama Pumpkin do White. - Nadal nie wiemy jak mamy ci się odwdzięczyć za ratunek naszej córki

    - Pumpkin już ci pewnie powiedziała o koleżance - wtrącił niepewnie ogier. - Wszędzie jej szukaliśmy, ale nie było po niej śladu. Mamy nadzieję, że nic jej nie jest - zaraz jednak lekko się uśmiechnął. - Na pewno tak jest, tu nic nie powinno dla niej stanowić zagrożenia - nim zdołali to bardziej wyjaśnić, a przy tym usiąść do posiłku pojawił się dźwięk zapowiadający poranne obwieszczenie. Rodzina Pumpkin z nią samą wyruszyła przed dom aby zobaczyć.


    - Dziś przekazujemy tragiczną wiadomość - powiedział ponuro herold na magicznym ekranie. - Nie opowiemy o wieściach z frontu ani o nowych egzekucjach, bo nie ma na to miejsca. Ktoś napluł wczorajszej nocy naszej cesarzowej prosto w jej niebiański pyszczek. Wielokrotnie było mówione, że ktokolwiek podniesie kopyto na strażników dzisiejszego porządku tym samym podniesie kopyto na samą cesarzową, a takie zachowania będą karane z największymi konsekwencjami. Wiedźcie, że winny tej zbrodni nie uniknie najgorszej kary. W Baltimare zostały znalezione ciała jednego z patroli. Na czas śledztwa nikt nie ma prawa opuszczać miasteczka, aż winny zostanie znaleziony. Nie musicie się obawiać o własne bezpieczeństwo, bo gwardia wkrótce złapie winnego tego niegodziwego czynu - Pumpkin spojrzała niepewnie na White, a ta mogła się domyślić o czym ona teraz myśli.


    Okolice bazy

    Owoc, który ugryzła Batty z pewnością był jadalny, bo nie wywołał u niej efektów ubocznych, a poza tym był niezwykle słodki, a sok z jego wnętrza skutecznie gasił pragnienie. Sam ofiarodawca owocu już jednak nie zwrócił uwagi na Batty pogrążony we własnym posiłku. Najwyraźniej te nietypowe owoce pomagały przetrwać tutejszym roślinożercą ekstremalne, a przy tym i nieprzyjemne warunki tego rejonu. Nic też nie wskazywało aby w najbliższej okolicy miało pojawić się zagrożenie. Najpewniej gdyby było inaczej ten nietypowy skorpion, który w tym miejscu był na dole łańcucha pokarmowego już by uciekał.

    - Wszystko tam z tobą dobrze?! - rozniósł się krzyk Speara, który najwyraźniej dostrzegł, że Batty długo nie wraca. Skorpion na chwilę uniósł ciało na nieznany głos, ale widząc brak zagrożenia wrócił do posiłku.

  23. Baltimare

    - Trochę mnie tu nie było, ale jestem pewna, że zajrzałam w każde miejsce w stodole, które znam - powiedziała niepewnie Pumpkin. Na dachu, na który patrzyła White też nie było widać Crimson. Na pyszczku klaczy pojawiła się niepewność. - Ja też zniknęłam wtedy... A nawet nie wiem jak... A co jeśli... - jej głos zaczął się łamać. - Crimson wygląda na silną, ale ci gwardziści... kłopoty w tamtym strasznym miejscu, z którego mnie uwolniłyście... - widać było, że Pumpkin zaczyna się bać. - Ale mogła wyjść tylko na spacer, prawda? - wyraźnie na siłę się uśmiechnęła, a jej pytanie brzmiało bardziej tak jakby oczekiwała, że to White zdoła ją przekonać, że nie ma się czym martwić i na pewno się znajdzie.


    GOSPODA/KARCZMA

    Gwardziści przeszukujący pomieszczenia w karczmie byli tam dobrą godzinę. Część z nich obstawiała wejście żeby mieć pewność, że nikt nie wejdzie ani nie wyjdzie bez ich wiedzy. Oczywiście zwykli gwardziści łatwo dali się oszukać, a przy tym nie zauważyć, że ktoś zdołał się jednak wydostać. Reszta gwardzistów, która przeszukała cały budynek opuściła go jakiś czas później. Poza jednak znów uzupełnionymi tobołami wyprowadzili z wnętrza budynku jakiegoś wyrywającego się ogiera, który uspokoił się chwilę po tym gdy został uderzony kopytem w brzuch, a poza nim wyprowadzono także dwie klacze, które szły w przeciwieństwie do ogiera posłusznie za gwardzistami, którzy je pojmali, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że walka i tak nie ma w tym wypadku sensu. Chwilę później gwardziści zaczęli znów maszerować, zostawiając za sobą karczmę.

  24. Baltimare

    Noc wydawała się niezwykle spokojna, nikt nie przeszkadzał White spać, a nie było też nocnych wizyt gwardii. Crimson najwyraźniej też nie zdecydowała się jej przeszkadzać. Jedyne na co White mogła chyba tylko narzekać podczas tej nocy to świerszcze dający za jej oknem koncert. Ledwo wzeszło słońce, a obwieściło je pianie koguta, które w tych okolicach najwyraźniej obwieszczało kolejny poranek. W domu nawet słychać było pierwsze przebudzenia, które zwiastowały liczne korki wokół. Nie trwało długo jak ktoś zapukał do drzwi izby, w której spała White, a następnie lekko uchyliły się drzwi. Jak się okazało to Pumpkin przyszła sprawdzić czy śpi.

    - Wybacz, że już budzę, ale niedługo nowe obwieszczenie cesarzowej - powiedziała bardziej ponuro niż zwykle. - Zdążymy jeszcze zjeść śniadanie. Przy okazji nie wiesz gdzie może być Crimson? Nie mogłam jej znaleźć rano kiedy poszłam sprawdzić co z nią


    GOSPODA/KARCZMA

    - Dobrze - powiedział ponuro dowódca oddziału kiedy ich zapasy były uzupełniane. - Widzę, że wszyscy tu zapomnieli języka w pysku - powiedział ponuro, obserwując każdego klienta wokół.  - Zapomniano także o regułach gościnności

    - Panie tu niczego nie ma to zadupie - powiedział ktoś wewnątrz baru, a dowódca oddziału zmarszczył lekko brwi.

    - Zadupie czy nie, musimy się przyjrzeć - spojrzał na pozostałych gwardzistów, którzy z nim weszli do środka. - Wprowadzić resztę naszych niech sprawdzą kto zajmuje pokoje - klienci spojrzeli na to ponuro, ale nikt nic nie zrobił kiedy tamci zasalutowali i poszli po pozostałych. Nie trwało długo nim budynek wypełnił się gwardzistami, którzy zgodnie z rozkazem poszli sprawdzić zajęte izby. W tym do tej, którą zajmował Eblementaris zaczął dobijać się jeden z gwardzistów przez uporczywe walenie kopytem w drzwi.

  25. Baltimare

    - Tego mamy pod dostatkiem - uśmiechnęła się Pumpkin kiedy White wspomniała o cieple i żeby było sucho. - Mam pokój naprzeciw twojego, jakbyś czegoś potrzebowała daj znać. Niech księżniczka Luna czuwa nad tobą w czasie snu - powiedziała jeszcze Pumpkin przed odejściem, to mogło też sugerować, że tutejsze kucyki nie zapomniały o dawnych władczyniach. Całkowita ciemność zapadła niecałą godzinę później. Zapowiadała się piękna noc, liczne gwiazdy i księżyc pięknie świeciły jakby chciały pokazać, że nic złego się nie dzieje. Crimson zaczęła iść w kierunku szopy niedługi czas później, a White mogła ją zobaczyć ze swojego okna. Kiedy tylko weszła do zabudowania zniknęła na niewielką chwilę żeby zaraz znowu pojawić się na dachu. Położyła się tam na grzbiecie i patrzyła w niebo, najwyraźniej nie zamierzała na razie iść spać. W domu Pumpkin panowała za to niezwykła cisza, którą zakłócały tylko świerszcze za oknem.


    Okolice bazy

    Kiedy Batty zaczęła mówić, nietypowy skorpion zaczął poruszać nogogłaszczkami patrząc w jej kierunku jakby próbował przyswoić się do nietypowego dźwięku, który wydawała. Najwyraźniej tutejsi roślinożercy musieli walczyć każdego dnia o przetrwanie w tym okrutnym terenie, a spotkanie innego gatunku, który gustuje w podobnych przysmakach graniczyło tu z cudem. Nie mówiąc, że kucyki raczej w ogóle się tu nie pokazywały od utraty bazy przez gwardię. Stworzenie jeszcze chwilę się przyglądało, aż zamachnęło się ogonem na drzewo, a owoc, który na nim rósł poleciał w kierunku zmywającej z siebie resztki pająka Batty, co ciekawe, stwór nie poszedł po niego, a zerwał sobie inny, który znów zaczął konsumować. Ta oaza wydawała się być zupełnie innym miejscem niż wszystko dookoła.


    Las Everfree

    Strach... To uczucie było najbliższe ze wszystkich innych, które zna, bo wszyscy mogący zmierzyć jej potencjał magiczny ulegali tej właśnie emocji. Nawet wśród elity gwardii, tych, których wszyscy się bali, nie czuła się jedną z nich. Nawet ta przerażająca elita się jej bała. Z czasem zaczęła wykorzystywać ten strach, skoro była to jedyna emocja jaką wywoływała, kąpanie się w nim stawało się niezwykle przyjemne. Była przekonana, że ta klacz nadal się jej boi, wie co się stanie jak dojdzie do konfrontacji. Patrzyła jak zasłania oczy swojego chowańca zgodnie z jej wcześniejszą prośbą. Ona sama znów spojrzała na owady, zastanawiając się nad kolejnym ruchem, ale właśnie wtedy dotarł do niej głos upiora. Uniosła wzrok i spojrzała na oboje.

    - Idiota? - rzuciła pusto, ale w jej głosie było coś niepokojącego. - Próbujesz mnie znieważyć mimo, że jeszcze nic nie zrobiłem? - pytanie wydawało się dosyć konsekwentne, a przy tym było w nim coś niepokojącego. Spojrzała teraz na Star. - A może to ty ze mną pogrywasz, bo czujesz się urażona - znów skierowała wzrok na Sinister. - Boisz się mnie? Chcesz żebym przepadł? Pragniesz znaleźć się jak najdalej stąd i w ogóle o mnie zapomnieć? - spytała robiąc krok naprzód w jej stronę.


    GOSPODA/KARCZMA

    Jeden z licznych patroli składający się ze zwykłych gwardzistów odzianych w zbroje, poruszał się po okolicznych terenach na wypadek gdyby gdzieś formowały się grupy buntowników. Wszyscy byli świadomi, że ci zwykle zawiązywali bazy w okolicznych motłochach byle jak najdalej od posterunków. Oddział składał się z dziesięciorga gwardzistów, w tym wypadku wyposażonych w tradycyjną broń białą zamiast palnej. W oddziale było sześcioro jednorożców z czego jeden po odznaczeniach na zbroi na pewno był porucznikiem. Towarzyszyły im dwa kucyki ziemskie noszące ciężkie toboły i dwa pegazy, które wypatrywały zagrożeń w powietrzu. Kilkudniowy patrol tej niewielkiej grupy gwardzistów nieco nadwyrężył ich zapasy, a niedaleka knajpa choć obskurna zdawała się idealnym miejscem aby je uzupełnić. Jako pierwszy wszedł do środka porucznik w towarzystwie dwojga jednorożców, a reszta oddziału została na zewnątrz. Kiedy tylko się pojawił w knajpie zapanowała cisza.

    - Chwała cesarzowej, chwalmy kolejny wieczór, który nam dała - w odpowiedzi pojawiły się tylko liczne pomruki. - Szukamy wszelkich przejawów wrogości wobec porządku, który nadała temu światu nasza pani. Czy ktoś coś widział? - nie padła żadna odpowiedź, więc jednorożec poszedł napełnić toboły. Gwardziści zdawali się nie zrażeni tutejszymi klientami jak i ich niechętnymi spojrzeniami jakimi ich obrzucano. Zapewne spowodowane to było przewagą oddziału nad zwykłymi moczymordami.

×
×
  • Utwórz nowe...