Skocz do zawartości

Magenta Marvelous

Brony
  • Zawartość

    442
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Magenta Marvelous

  1. Prezent dla Arjena- wytrwał te jakże ciężkie dni, więc zasłużył na nagrodę:
  2. OC'ki, OC'ki i jeszcze więcej OC'ków wykonanych na życzenie:
  3. Słowem wstępu: Luna w mundurze... nie wiem, czy dobrze wyszło...
  4. Zastanawialiście się czasem, co robią niektórzy forumowicze, gdy już wyłączą komputer i na powrót stają się zwykłymi duszyczkami z imionami i nazwiskami? Ja i owszem. Podczas moich kontemplacji przybiegła do mnie Wyobraźnia, a wraz z nią Wena. Tak prawdopodobnie może wyglądać galeria niejakiego Tarretha na FaceBronym: Mam nadzieję, że nie pożegnam się dziś z tytułem regentki przez swą niesubordynację
  5. Jak wyobrażasz sobie egzystencję na jednym forum razem z Rarity, która- mówiąc najdelikatniej- nie przepada za Tobą od czasu fatalnej randki?
  6. Łoah, Bartis, ciężki kaliber ;3 Da się załatwić, ale cierpliwości, bo mam już tyle zleceń, że aż czasu mi brakuje.
  7. Jestem Damą- jak coś obiecuję, to dotrzymuję słowa, Arjenie. Lunę z pewnością "dostaniesz", mam to cały czas na uwadzę. Kolejna praca, którą tu zamieszczę prawdopodobnie wzbudzi śmiech w każdym forumowiczu, bo poznacie pewnego znanego Wielkiego Avatara after hours...
  8. Snails, mój przyjacielu, a może Ty byś zawitał do pracowni Magenty i złożył jakieś zamówienie? ;3
  9. Panowie, Panowie, na miłość Celestii! Przecież nie ma o co się spierać! Każdemu podoba się coś innego, więc nie widzę powodu do zwady. Klimiuk- jeżeli tak uważasz, OK, masz prawo, to samo tyczy się Airlicka. Obydwoje macie rację- ale tylko według siebie. Nie można kłócić się o coś takiego, jak wygląd, bo to kwestia gustu. Nie zachowujmy się jak w piaskownicy, troszkę dystansu... "Z taką ilością makijażu [...]"- tusz do rzęs i cień to jeszcze nie tynk do ściany, ale to już nawiasem mówiąc.
  10. Hayate i Psi... ek ehm, to znaczy Trixie i Daring Doo ;3
  11. Moi Drodzy! Blackhayate- Trixie i Daring Do są już w czasie rysowania, więc niedługo dostaniesz rysuneczek. Hedzio- jakbyś mógł, to skontaktuj się ze mną w sprawie Twojego OC'ka- to ma być hoers, czy też nie? No i czy mam go gdzieś umieścić? Wybacz, ale mam maleńki chaos w zamówieniach (to pewnie sprawka Eris, człek chce być miły i ją narysować, a ona za karę taki numer wywija...) ;>
  12. Wklejam na specjalne życzenie Trum- mam nadzieję, że moja wersja Eris przypadnie Ci do gustu, dear.
  13. Dzięki Ajrenku, Maczi bawi się teraz w "podaruj broniemu Słońce" i spełnia komisze na forum ;3
  14. Magenta Marvelous

    Piszemy telenowelę!

    Każdy z Szanownych Panów powiedział coś ciekawego- jak znajdę chwilę to zabieram się za pisanie ;3 Cartoon Tiger- cóż, telenowela ma to do siebie, że jest nieskończenie długa (patrz: Moda na sukces). Dla wytrwałych? I owszem, ale postaram się uprzyjemnić lekturę najlepiej, jak tylko potrafię. Ostrzegam jedynie, że z braku nowych ficków o Rarity utworzę tu własną Diamentową Epopeję
  15. Kath i Valentine- hoersy na życzenie ;3
  16. oto Bloomberg dla naszego forumowego drzewa ;3
  17. Lukiner, Brutusie. Żadnych więcej artów z Luną ;p A pióro jest fantastyczne, kto nie chciałby takiego mieć? Ewentualnie mogę się podzielić z Airlickiem...skuwką.
  18. Ten post nie może zostać wyświetlony, ponieważ znajduje się w forum, które jest chronione hasłem. Podaj hasło
  19. Magenta Marvelous

    Piszemy telenowelę!

    http-~~-//www.youtube.com/watch?v=ah1lZwyTo0o ODCINEK 6:BYŁO KIEDYŚ W PEWNYM MIEŚCIE WIELKIE PORUSZENIE... Co działo się w poprzednim odcinku:.... -Ale leje! I te pioruny! Celestio dopomóż, chcę tylko bezpiecznie przebyć tę podróż, nic więcej. Naprawdę. Chcę tylko żyć dalej. -No bez przesady, widzisz chyba, że wciąż trzymam kurs i nie zanosi się na to, żebym miała nagle stracić na wysokości, albo ulec kolizji z innym pegazem. -Tere Fere! „Flightanic” rozbił się w podobną pogodę, a to była ogromna maszyna i do tego obsługiwana przez najlepsze pegazy. A wszyscy doskonale wiedzą, jak to się skończyło. Nikt nie zwrócił uwagi na tę czarną chmurę i piorun… -Skończ z tym! To wcale nie pomaaa~gaaa! >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> -Patrz! Patrz tam! Widzę pierwsze budynki! Udało się, udało się! -Fillydelphia? Nigdy wcześniej nie widziałam jej z lotu ptaka. Ależ się tu pozmieniało przez te 5 lat! Nie pamiętam tych wieżowców! O, i tego banku też tu wcześniej nie było! Tylko uważaj na tym zakręcie, tu ciągną się przewody wysokiego napięcia. Teraz skręć w lewo… a tu w prawo… -Ile mam tak lecieć na wprost? -Jak miniesz tę żółtą kamienicę, to skręć proszę w lewo. -Dobrze lecę? To na pewno tutaj? -Tak, to te przedmieścia. Może nie jestem już źrebięciem, ale z pamięcią u mnie całkiem dobrze. Jestem bardzo pamiętliwa. -No co Ty nie powiesz… >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> -Wielkie Nieba, Rarity! Jak Ty wyglądasz?! Wchodź szybko, bo zaraz się przeziębisz! -Właściwie, to nie jestem sama, jest ze mną przyjaciółka, która mnie tu podwiozła. Nie ma się dokąd udać… >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> - Dzięki tato, jesteś najlepszy… >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> Wreszcie nastała noc, która nie była kolejną- od czasu „wypadku” na pokazie- nieprzespaną męczarnią. Nasza bohaterka właśnie kładła się spać w pokoju, który doskonale pamiętała z lat dziecinnych: średniej wielkości niebieski pokoik, z toaletką, biurkiem, na którym wciąż stoi jej pierwsza maszyna do szycia, otrzymana w dniu ósmych urodzin, cała półka zapełniona figurkami kucyków odzianymi w maleńkie stroje projektu Rarity, kilka regałów z książkami Stephena Mane, Aghaty Hoovstie, Katarzyny Gropony oraz wielu innych autorów, głównie piszących rozczulające romanse- oczywiście nie zapominając o „Obowiązkowych Pozycjach Szanującego Się Romantyka”, takich jak „ Broneo & Filliet”, „Duma i ukorzenie” czy „ Cierpienia młodego ogiera”, jeden model, którego zakupiła na początku liceum za pieniądze zarobione u miejscowej krawcowej, duże i barrrrdzo wygodne łóżko, przyozdobione granatową kapą i stosem mniejszych lub większych poduszek oraz dwuosobowa kanapa stojąca pod oknem, na której smacznie chrapała już umęczona trudami kilku dni Rainbow Dash. Projektantka miała na nią doskonały widok- wystarczyło, że przekręciła głowę w prawo, by zobaczyć rozczochraną czuprynę towarzyszki. Bardzo szybko zasnęła- ledwie co osuszyła się ręcznikiem i dopiła gorące kakao, które przyrządził jej ojciec Rarity, a już spała snem tak twardym, że wątpliwe było, by zbudziła się przez najbliższy tydzień, nie mówiąc już o zbliżającym się poranku. -Niby już jej przebaczyłam, tak jak i Pinkie Pie, jestem jej wdzięczna za wszystko, co dla mnie bezinteresownie zrobiła i nadal robi, ale myślę, że nie będzie mi tak łatwo zapomnieć. Zwyczajnie wstydzę się tego, że jestem „gwiazdą” takiego faux pas, o którym wiedzą chyba wszystkie kuce w zachodniej części Equestrii.- pomyślała, nieświadomie tuląc się do swojej maskotki pluszowego kotka, Ruby. Po raz ostatni tej nocy spojrzała w okno i dostrzegła fragment księżycowej tarczy. Deszcz ,jak zwykle- no tak, teraz to było przecież rutyną, że woda lała się z nieba dniami i nocami- pukał monotonnie w szybę, rozmazując kontur podopiecznego Luny. Gałązki okazałego drzewa co i rusz uderzały w takt wodnej symfonii o parapet. Znużona klacz zamknęła oczy i przewróciła się na bok, zadowolona z faktu, że jest w ciepłym i bezpiecznym miejscu oraz sennie mamrocząc pod nosem o konieczności napisania listu do Fluttershy z informacją o jej stanie i miejscu przebywania oraz że Rainbow Dash przez jakiś czas zatrzyma się w Fillydelphii. _____________________________________________________________ ŁUP! TOMP! Dwa dźwięki zbudziły Rarity z przyjemnego- o dziwo!- snu, w którym na powrót była małą klaczką. Śniły jej się wakacje u babci, której nie widziała przez bardzo długi czas. Pamięta, jak świetnie się z nią bawiła. To właśnie babcia nauczyła ją piec najróżniejsze ciasta oraz wpoiła maniery, których Rarity do dziś stara się przestrzegać. Floral Fragrance zawsze potrafiła wspaniale zająć się wnuczką, wymyślając co i rusz nowe zabawy, które nie tylko rozbudzały wyobraźnię jednorożca, ale i sprawiały olbrzymią przyjemność. Uwielbiała bawić się z nią w teatr i tworzyć najróżniejsze kwiatki z bibuły, którymi potem ozdabiały cały dom.Czasem zabierała ją i Sweetie Belle do swojej własnej perfumerii, gdzie jeszcze wtedy przyszła projektantka miała okazję ćwiczyć wrażliwy węch i przy okazji uczyła się historii składników poszczególnych mieszanek. Gdyby choć część nauczycielek Rarity ze szkoły potrafiła opowiadać z taką pasją o zwykłych rzeczach… -Hmm, ciekawe, czy babcia prowadzi jeszcze swoją działalność, mama pewnie wie na ten temat więcej… Teraz wypadało podnieść swą głowę i sprawdzić, co też jest źródłem donośnych dźwięków, które nie pozwoliły na dokończenie przyjemnego marzenia sennego. Drzwi do pokoju otworzyła Sweetie Belle i nieśmiało zaglądnęła do środka. Zmieniła się nieco od ostatniego spotkania. Nic w tym dziwnego, skoro widywały się tylko w urodziny najbliższych, wakacje i w Hearts Warming Eve. Przez pracę i pościg za karierą Rarity rzadko bywała w rodzinnym domu, jednak drzwi do jej butiku zawsze stały otworem dla ukochanej siostrzyczki i rodziców. Doskonale pamięta, gdy ta mała klacz wyparła się ich siostrzanej więzi- od tego momentu Rarity w miarę swych możliwości starała się być dla niej wzorem i podporą. Prawie dorównywała jej wzrostem, ale pozostała przy swojej dziecięcej fryzurze, która tylko dodawała jej wdzięku. Nie malowała się-"No cóż, Sweetie nie jest mną, nie musi robić tego, co ja, ale mogę jej podpowiedzieć, w czym byłoby jej do twarzy." Sweetie była już od dłuższego czasu szczęśliwą posiadaczką Cutie Marku w kształcie „ósemki”- małej, czarnej nutki, która dumnie prezentowała się na białym tle. Klacz uczęszczała już do szkoły średniej, a po ukończeniu marzyła jej się Akademia Muzyczna w Canterlocie. -"Moja krew! Wybiera tylko to, co dla niej najlepsze. Canterlot jest wspaniałym miejscem do rozwoju. Do dziś mam sentyment do ich Akademii Sztuk Pięknych, w szczególności do pani profesor Silver, pomogła mi zorganizować swój pierwszy pokaz mody, to były czasy…" -Hej Rarity! Tata wspomniał rano, że do nas przyjechałaś, więc chciałam się przywitać!- Sweetie spojrzała na kanapę, na której w nietuzinkowej pozie z otwartym pyszczkiem pochrapywała Rainbow Dash- Nie wspomniał jednak, że przywiozłaś kogoś ze sobą. To może ja wpadnę później…- powiedziała i już chciała zamykać drzwi, gdy zatrzymał ją głos starszej siostry:- Ależ skąd, Sweetie Belle! Nie krępuj się i wskakuj do łóżka jak za starych, dobrych czasów. Poopowiadasz swojej fantastycznej siostrze jak Ci się ostatnio układa- poklepała kopytkiem wolną stronę łóżka. Młodsza klacz uśmiechnęła się szeroko i jednym susem już była na wskazanym miejscu. - Wiesz, Rarity… Najpierw było mi dość ciężko się tu zaaklimatyzować, ale teraz jestem jedną z rozpoznawalnych osób, no i nauka też nie idzie mi jakoś specjalnie ciężko. Tęsknię jednak za Applebloom i Scootaloo- z Applebloom spotykamy się od czasu do czasu w Ponyville no i regularnie piszemy do siebie listy, ale Scoots od czasu przyjęcia do Akademii Lotniczej Cloudsdale mało co się do nas odzywa. A jeszcze tak niedawno bawiłyśmy się razem po szkole i szukałyśmy swoich Cutie Marków. -Kochanie, doskonale wiem, jak się czujesz. Pamiętasz Golden Dust, Millenium, Moon Shine i Flush Stroke? -Tak, prawie codziennie przesiadywałyście u nas w domu, a w dodatku nie chciałyście mnie wpuszczać- mruknęła niechętnie klacz. -Tak, ale wiesz dobrze jak bardzo irytujące potrafią być młodsze kucyki- pracowałaś już jako opiekunka do źrebiąt. Potrzebowałam nieco swobody, to wszystko.- -Wiem, wiem, nie mam pretensji… Aż takich, ale na zawsze zapamiętam Twoje haniebne postępowanie, które przysporzyło mi tyle bólu i sprawiło, że zapadłam na ciężką depresję, czując się odrzucona i niepotrzebna. Być może w tym momencie odkryłam, że przeznaczony jest mi smutek i samotność- odpowiedziała. Rarity zmierzyła skonfundowanym spojrzeniem swoją siostrę, która nie okazywała żadnych emocji. Po kilku sekundach roześmiała się jednak wesoło i szturchnęła fioletowo grzywą w bok. Ta też się rozchmurzyła i zmierzwiła fryzurę swojej rozmówczyni. - Lekcje teatru to był definitywnie zły pomysł, kochanie. Teraz nie będę mieć zielonego pojęcia czy to, co mówisz jest prawdą, jesteś za dobra w te klocki. - Prawdziwa gwiazda musi mieć wiele talentów, aby zalśnić przed całym światem- powiedziała Sweetie i odwróciła głowę w kierunku pegaza, który podczas swoich sennych przygód zsunął się razem z pościelą na ziemię, machając tylnim kopytkiem i mamrocząc. -Czy ona zawsze ma taki twardy sen? -Erm… powiedzmy, że na wszystkich Pijama Party kładzie się spać i wstaje ostatnia. Świt oznacza dla niej godzinę dwunastą w południe. -Ranny z niej ptaszek, nie ma co… -Hej, ładnie to obgadywać?- zapytał cyjanowy pegaz i otworzył jedno oko. Po chwili klacz wstała i podniosła kołdrę, która przypominała teraz bardziej mantykorowe posłanie. -No proszę, tak to śpi jak zabita, ale wystarczy tylko wspomnieć o Rainbow Dash i PACH! Już się obudziła. A ładnie to podsłuchiwać?- zapytała Rarity delikatnie się uśmiechając. Rozmowę przerwał burczący brzuch Dashie, który w głośny sposób dał znać o swoich potrzebach. -A właśnie! Śniadanie! Prawie zapomniałam! Jak już się doprowadzicie do porządku to zapraszam na dół do kuchni. Mama przygotowała istny szwedzki stół. -Rainbow Dash, jeżeli chcesz skorzystać z łazienki, to możesz użyć mojej. Ja udam się do tej na piętrze. Spotykamy się przy stole- powiedziała Rarity, po czym udała się do stojącej toaletki i wzięła najpotrzebniejsze kosmetyki oraz szczotkę do włosów i rześkim krokiem zmierzała do drzwi znajdujących się na samym końcu korytarza. Dobre pół godziny zajęło jej przygotowania się do spotkania z rodzicami na dole. Klacz zeszła schodami wprost do salonu i udała się do jadalni połączonej z kuchnią. -Witam wszy~stkich!- zakrzyknęła radośnie i zajęła miejsce między Sweetie a Rainbow. Naprzeciw niej siedział ojciec, czytając jak zwykle „Przegląd Equestriański”. Prenumerował tę gazetę chyba od początku świata, a przynajmniej odkąd pamiętała Rarity. Mama kończyła właśnie zmywać naczynia i usadowiła się obok męża. Rarity podążyła wzrokiem w kierunku, który wskazywały jej roześmiane oczy pegaza: jedzenie. To prawda, mama zawsze potrafiła ze zwykłego posiłku zrobić istny majstersztyk. Na stole wylądowały chyba wszystkie pozycje śniadaniowe, jakie może zaoferować szanujący się lokal. Klacz sięgnęła po paterę z naleśnikami i dzbanek z świeżo zaparzoną kawą. Mmm… kawa z mlekiem i nutką cynamonu, jak mama ją dobrze znała. Sweetie standardowo zaczęła od miseczki płatków śniadaniowych Hornflakes a jej przyjaciółka nakładała właśnie jajecznicę , tworząc tym samym podparcie dla pokaźnej wielkości stosu przysmaków, które już teraz ledwo mieściły się na talerzu Rainbow. -Mój malutki Diamenciku, jak Ci się powodzi w dużym świecie bez nas?- zapytała gospodyni i zaczęła spokojnie pałaszować muffinkę z jagodami. -Mamo, nie przy gościach…- wycedziła przez zaciśnięte zęby klacz, wskazując oczami na dławiącą się ze śmiechu towarzyszkę. -Ależ, nie ma się czego wstydzić, to naturalne, że rodzice zwracają się w ten sposób do swoich dzieci. Jak będziesz miała swoje… -Tak, tak, wiem, mamo. Możemy pomówić o czymś innym niż moje życie uczuciowe? Dziękuję. -Ptysiu, kiedy my naprawdę chcemy jak najlepiej dla Ciebie. Myślę, że Emerald wciąż żałuje, że nie dałaś mu drugiej szansy. To był taki dobry ogier, traktował Cię jak księżniczkę. Od czasu zerwania nie pojawiał się u nas, jednak od jakiegoś miesiąca regularnie do nas wpada. Nie chce jednak powiedzieć, co go trapi. Chciał napisać do Ciebie, ale twierdzi, że to zbyt osobiste.- dodał swoje trzy grosze Pan Domu, odkładając gazetę i chwytając swoją aurą gofra. -Miałam swoje powody, by zakończyć tę znajomość. Zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Z całym szacunkiem, ale nie wydaje mi się, bym musiała się wam tłumaczyć. - Nie muszą się państwo martwić! Rarity jest w dobrych kopytkach, w Ponyville każdy ogier się za nią ogląda i traktuje z szacunkiem, proszę mi uwierzyć- powiedziała Rainbow, dokładając sobie gofrów. -I wreszcie jakaś dobra wiadomość! Opowiedz nam z kim się spotykasz- powiedziała mama. Zirytowana klacz przycisnęła kopytko do pyszczka i wydała zniecierpliwiony jęk. –Staram się skupić na swojej karierze jako projektantka, nie w głowie mi teraz związki i małżeństwo. Szczególnie teraz muszę pracować ciężej niż dotychczas. -Za dużo czasu poświęcasz na pracę, całe życie ucieka Ci między kopytami. Kiedyś obudzisz się i stwierdzisz, że przegapiłaś ważny rozdział w swoim życiu, a nie chcę, by to nastąpiło, gdy będziesz już w sędziwym wieku. -I to niby ja dramatyzuję…- szepnęła biała klacz -Po kimś to masz- szepnął ogier, jednak przeszywający wzrok małżonki zachęcił go do skupienia się na posiłku. Jeszcze nigdy gofry nie wydawały mu się tak interesujące. -No dobrze, skoro Panna Obrażalska nie chcę podjąć ze mną rozmowy, to może Ty mi coś o sobie opowiesz, Rainbow Dash? Znając moją zapracowaną córkę nie wie też, co dzieje się w miejscowości, w której mieszka, więc może opowiesz, co dzieje się w Ponyville? -Niewiele, proszę pani. No, może poza ciągłym deszczem, ale u was widzę, że pogoda też nie daje za wygraną. A prywatnie jestem członkiem Wonderblots, wprawdzie znajduję się w rezerwie, ale Spitfire też tak zaczynała, więc jestem dobrej myśli. -O, godne podziwu. A jak tam z życiem prywatnym? -Eee…dobrze? Znaczy się, nikogo nie mam, znaczy się z nikim się nie spotykam na stałe, znaczy się…- widząc zmieszanie i pąs na twarzy współtowarzyszki, Rarity rzuciła tylko:- Owszem, ma kogoś na oku, ale nie są parą. Podczas tej rozmowy Rarity zadziwiła dziwna nieśmiałość siostry, której kiedyś nie dało się uciszyć bez pomocy taśmy klejącej… albo karmelków. Widać było, że tematyka ta zupełnie jej nie odpowiada, mimo to projektantka postanowiła zadać jej pytanie, które nurtowało ją od pewnego czasu: -Powiedz, Sweetie, a jak tam u Ciebie z ogierami? Masz już kogoś? A może potrzebujesz rady starszej siostry? Wiesz, że chętnie pomogę. -… -Nie musisz się wstydzić, jeżeli nie masz specjalnej osoby, to z pewnością nie będzie to piętnowane- posłała wymowne spojrzenie w kierunku swojej matki, która na tę uwagę prychnęła. -No, e, ja… to nie jest takie proste, bo ja no… - Sweetie, rozmawiałyśmy już na ten temat. Hormony przez Ciebie przemawiają- powiedziała najstarsza klacz w towarzystwie. -Zaraz? Czego nie chcesz mi powiedzieć, kochanie? Słucham uważnie. -Nie, nic, mama ma rację, takie tam, głupstwa. Nikogo nie mam- klacz uniosła magią łyżkę i dosypała płatków. -No dobra… jeżeli nie chcecie o tym rozmawiać, to nie, ale ewidentnie tu jest coś na rzeczy- powiedziała i wstała od stołu, zabierając ze sobą pusty talerz. -Mamo, śniadanie było naprawdę przepyszne, jak zawsze zresztą. Świetnie gotujesz. -To prawda psze pani! Jajecznica była boska, a te gofry? Niesamowite! Nie zapomnijmy też o naleśnikach i babeczkach, szczególnie te ostatnie… -Tak, tak, tak, wiemy. Wybacz jej, ale przez żołądek łatwo trafić do jej serca, który- mam takie wrażenie- stanowi podstawową część Rainbow Dash. A teraz wybaczcie, ale muszę wyjść z domu i nie wiem kiedy wrócę. Rainbow Dash bez entuzjazmu spojrzała na odziewającą się w płaszcz przeciwdeszczowy i kalosze towarzyszkę. Czemu tak bardzo chce opuścić miejsce, gdzie jest sucho ciepło no i najważniejsze- dają dobrze jeść? Ohhh, powinna iść z nią, w końcu jest Elementem Lojalności, ale tak bardzo jej się nic nie chciało… -Masz coś przeciw, jeśli pójdę z Tobą? -Skąd! Zaczekaj chwilkę, tylko znajdę jakiś płaszcz dla Ciebie. Nie chcemy przecież, abyś się pochorowała. Uprzedzam jednak, że ta wycieczka trochę potrwa. -Jupi…-burknęła _____________________________________________________________ -A więc dokąd najpierw? -Myślę, że zaczniemy od poczty, muszę zakupić parę rzeczy. Potem przejdziemy się w kilka starych kątów, a na końcu pokażę Ci Stare Miasto. Skoro już jesteśmy w Fillydelphii, to chociaż poznaj jej kwintesencję. Klacze skręciły w jedną z krętych ulic i przeciskały się pomiędzy nieustannie śpieszącymi się przechodniami. Po pewnym czasie udało im się dotrzeć do olbrzymiego murowanego budynku. Rarity kupiła kilkanaście kopert i dwa razy więcej znaczków. Przy okazji nabyła też parę czasopism, długopisów i krzyżówkę (wszak trzeba dbać o rozwój intelektualny, nieprawdaż? Wciąż też nie wiedziała jak długo potrwa jej wizyta u krewnych, więc w razie czego musiała się zaopatrzyć w coś, co pozwoli jej być na bieżąco ze światem (światem mody również)). Schowała cały pakunek pod płaszcz i udały się na obiecany spacer. W zachodniej części miasta znajdował się mały, skromny salonik fryzjerski. Obie klacze weszły do środka i przerwały toczący się wywód na tematy damsko-męskie. -Fringe, i ja jej mówię tak: Dobrze wiesz, że każdy ogier potrzebuje do szczęścia tylko trzech rzeczy. Po pierwsze…- mówiąca zielona klacz w średnim wieku zwróciła swoje oczy w kierunku drzwi, nad którymi wesoło pobrzmiewał mały dzwoneczek.- A niech mnie Luna kopnie, jak to nie nasza mała ulubienica! -Kto, Bun? – zaskrzeczała jej artretyczno- błękitna rozmówczyni. -Wnuczka DF. Ta, co w 98’ przewróciła Twój ulubiony wazon, a ten upadł na podłogę i roztrzaskał się w drobny mak. Tak się wtedy przestraszyłam, że niechcący zgoliłam klientowi całego wąsa. Ależ był wtedy nam nie zły!- zaśmiała się Bun. -Moją wazę z Dynastii Pink? Ty nieusłuchana pannico, już ja Ci wymierzę karę za wybryki, tym razem babcia już Cię nie uratuje!- starsza pani ze srogą miną podeszła z wolna do Rarity, jednak złapała w swoim silnym, pomimo sędziwego wieku, uścisku i długo tuliła, chwaląc jej wygląd i osiągnięcia.- Moja Milusiu, tyle Cię nie widziałam. Babcia wciąż wpada do nas i opowiada o Tobie. Musisz ją odwiedzić, bardzo się za Tobą stęskniła. A może już to zrobiłaś?- zapytała. -Nie, przyjechałam( właściwie to „przyleciałam”, ale nie będę się wdawać w zbędne szczegóły) wczoraj wieczorem i dopiero dziś zamierzam odwiedzić wszystkie bliskie mi osoby. -OOOOH, słyszałaś, Bun? Uważa nas za bliskie jej osoby, czyż to nie urocze?- odezwała się Fringe, tarmosząc policzek Rairty, który pod wpływem nacisku lekko się zaróżowił. -Tak samo urocza, jak ta młodsza. One to mają we krwi. -Double F zagwarantowała im całkiem niezłe geny. -Double F?- szepnęła na ucho Rainbow Dash. -Floral Fragrance, moja babcia. Wolą mówić na nią Double F, bo ze sztuczną szczęką ciężko powiedzieć „Fragrance”- odpowiedziała Rarity. -Ach, to już wszystko jasne. Dobrze, że Ty masz krótkie imię, nie będę musiała się zbytnio na starość męczyć. - Cieszę się Twoim szczęściem, doprawdy. -A pannica za Tobą to ktoś z rodziny?- zapytała Bun, przecierając okulary. -Właściwie, to można by tak to ująć- odrzekła Rarity, zachęcając Rainbow do przesunięcia się odrobinę do przodu, by dwie panie mogły jej się lepiej przyjrzeć. I wtedy się zaczęło: -No kto by pomyślał, że zięciu Double F gustuje w pegazach… -Cicha woda brzegi rwie, jak to powiadają, Bun. -Ale żeby aż tak zmieniać swoje upodobania? To co teraz, alicorny? -Ło ho ho, no to by było ciekawe. O ile może u tej starszej miałby szansę, w końcu sama należy do tych starszych… -Chciałaś powiedzieć „starożytnych”, Fringe. -Dzięki niej nie musimy mieć kompleksu wieku, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie od nas starszy. -Ale wiesz, ja to bym chciała mieć w jej wieku taki zadek, no i te nogi! Jak ona stała w kolejce po zabójczy wygląd, to ja chyba stałam w tej po kebaba. -Prędzej w tej do gastrologa, bo kapusta nie wpływa na Ciebie najlepiej. Rozmówki ciągnęły by się jeszcze dłużej, gdyby nie Rarity, która uściśliła, że Rainbow jest dla niej jak siostra, jednak nie jest BIOLOGICZNĄ siostrą ( choć może to i lepiej, jednak nie czas na rozmyślanie). Klacze zaparzyły wrzątku i zaprosiły na herbatkę. _____________________________________________________________ Cała gromadka spędziła dobre dwie godziny na wspominkach: Rarity zadowolona z miłego towarzystwa, Rainbow z odpoczynku i chwili odetchnienia od miernej pogody. Chcąc nie chcąc dowiedziała się wielu rzeczy z życia Rarity i jej krewnych. Poznała chyba przy okazji historię Equestrii od średniowiecza (choć może lepiej je nazwać „latami młodości” Bun i Fringe) po dzieje współczesne. Jedne historyjki były całkiem ciekawe, inne powodowały, że najchętniej zasnęłaby na fryzjerskiej skórzanej kanapie. –„Te dwie dobrały się jak w korcu maku…” -pomyślała.- „ Aż dziwne, że pracują już ponad pięćdziesiąt lat w jednym zakładzie i wciąż nie zamierzają zamykać. To się nazywa prawdziwa pasja…”- uśmiechnęła się do swoich myśli. Przytulny salonik działał na nią kojąco i pozwalał zapomnieć o niedawnych wydarzeniach, w które Rainbow Dash się wpakowała (a raczej została wpakowana). Myśleliście, że jej największym problemem było podarcie sukienki?- nie. Owszem, odzyskanie Rarity było jednym z najważniejszych zadań, jakie postawiła sama przed sobą, ale było też coś, co sprawiało, że nie chciała wracać ani do Ponyville ani tym bardziej do Cloudsdale, gdzie praktycznie nie miałaby życia. Nie mogła jednak powiedzieć niczego jednorożcowi- odrzucenie i niezrozumienie zniszczyłoby ją jeszcze bardziej. Już i tak jest wrakiem kucyka. Z rozmyślań wyrwał ją odgłos powstającej z fotela Rarity, która zaczęła się żegnać i po tysiąckroć obiecywać, że znów odwiedzi salonik i to prędzej niż za pięć długich lat. Ku uciesze pegaza, dostały nawet trochę ciasteczek z marmoladą- „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”- pomyślała, chwytając jedno i pośpiesznie zakładając płaszcz. _____________________________________________________________ Biała klacz prowadziła przyjaciółkę klimatycznymi brukowanymi uliczkami, co i rusz pokazując stare, zabytkowe kamienice i opowiadając ich tajemnice. Rainbow była pod wrażeniem, że z pozoru skupiona tylko na igle i nitce projektantka potrafi zapamiętać aż tyle o swoim mieście. Czy ona byłaby w stanie opowiedzieć aż tyle o rodzinnym Cloudsdale? Raczej nie, choć raz już robiła za przewodnika pozostałym przyjaciółkom. To właśnie tego dnia uratowała Rarity po raz pierwszy i już wtedy czuła, że nie ostatni. Jeżeli ktoś z was był już w Fillydelphii, to na pewno pamięta, jakie to olbrzymie miasto robi wrażenie na każdym turyście. Tworzy ono niesamowity klimat, a przeplatanie współczesności (wieżowców, banków, siedzib korporacji) i przeszłości (trzy mosty: Generała ManeRoda, Wszystkich Wpaniałych i Most Ku-Wieczności, ratusz i wiele, wiele innych budynków, płaskorzeźb i pomników) udało się jak mało któremu miastu. Nic dziwnego, że kobaltowo grzywa tak dobrze czuła się w Canterlocie- Fillydelphia przypominała nieco tamte strony, choć oba miejsca dzieliła pokaźna odległość. Właśnie przechodziły przez centralną część miasta- Most Ku-Wieczności, o nazwie którego krążyły dwie historie: Oficjalna mówiła o tym, że kucyki po zbudowaniu tego mostu nazwały go w ten sposób, gdyż przekroczenie tak rozległej rzeki, jaką jest Watergate należało do nie lada wyczynów, jak na tamte czasy. Pionierzy od zawsze marzyli o przekroczeniu Watergate, której drugi brzeg zachęcał niezliczonymi łąkami i bujną roślinnością, której potrzebowali pierwsi osadnicy. Teraz drugi brzeg zdobią głównie małe księgarnie, kawiarnie i centra handlowe (dla których pewnie do dziś wszystkie kucyki podążają Ku-Wieczności… spędzonej w galeriach i butikach). Druga, nieco mniej optymistyczna zakłada, że most był przez te wszystkie stulecia niemym świadkiem samobójstw zdesperowanych kucyków, które pragnęły wiecznego odpoczynku od trosk, wojen terytorialnych odbywających się tu przez wieki i nieszczęśliwych miłostek. Most stał się także sławny przez fakt, że sam Dzidzic grodu Fillydelphii skoczył z niego do rzeki, gdy dowiedział się, że jego ukochaną porwał Władca Gryfów, a następnie uwięził i zagłodził na śmierć. -Rarity, a może teraz opowiesz coś weselszego, od tak, dla poprawienia nastroju?- powiedziała magentooka chłopczyca. - Mogę opowiedzieć Ci historię legendarnego zwycięstwa mieszkańców Fillydelphii w konflikcie Zachów-Wschód. Dzięki odwadze i przebiegłości Generała ManeRoda, Zachód nie dość, że musiał skapitulować, to jeszcze zbudował nam w ramach zadośćuczynienia dwa pozostałe mosty i jeszcze oddał pełno ziemi. Jego pomnik stoi gdzieś niedaleko, zaraz Ci go pokażę. Wszystko zaczęło się w roku 1718, gdy…- opowieść trwała i trwała, ale Rainbow uwielbiała tematykę sporów i zbrojnych starć (dlatego między innymi tak bardzo pragnęła zagrać w przedstawieniu), więc słuchała z rosnącym zainteresowaniem.- „Jeżeli Rarity nie wyjdzie praca w świecie mody, to powinna robić za przewodnika, ma do tego talent”.- Potem odwiedziły kamienny ratusz, Dzwonnicę, z której podziwiały panoramę miasta, Dom Kultury Fillydelphii, Bramę Equestiańską i ulubioną część miasta Rarity- Lochy Królowej Desiree, które ani trochę nie przypominały teraz lochów- podziemia miasta mogły pochwalić się teraz licznymi kawiarniami, pubami, dyskotekami, Zakątkiem Poezji, który w sobotnie wieczory organizował występy młodych poetów, a także klubami z muzyką R’n B, Soul, Jazz i alternatywną. Gdyby porównać do czegoś te Lochy, to można by je określić mianem serca miasta, tętniącego świeżą energią młodych kucyków, żyjącymi marzeniami i chwytającymi każdy dzień za rogi. Tu też Rarity poznała Emeralda, swojego ex-chłopaka, z którym definitywnie nie chciała mieć już nic wspólnego. Zakończeniem dzisiejszej wycieczki miała być wizyta w kawiarni „ Lighting Blue”, która serwowała wspaniałą mrożoną kawę z lodami. Obie zajęły miejsce przy stoliku w zaciemnionym kącie i zamówiły interesujące je pozycje z karty. Z głośników sączyła się delikatna muzyka, a pyszczki oświetlała waniliowa świeczka. -Uwielbiam to miejsce- zaczęła Rairty- Zawsze tu przychodziłam, jak chciałam się odstresować. W szkole średniej nie znałam jeszcze potęgi SPA, ale uważam, że kawa i lody mogą wyciągnąć z dołka.- zachichotała. -No, jest w porządku, ale dla mnie zbyt…- zawahała się rozmówczyni. -Zbyt „dziewczyńskie", kochanie? To chciałaś powiedzieć?- dokończyła za nią Rairty. -Właśnie, dzięki. To miejsce stało by się o dwadzieścia procent bardziej wyluzowane, gdyby pozbyli się tych świeczek, te firanki też dziwacznie wyglądają… _____________________________________________________________ Dochodziła godzina dziesiąta wieczorem, a klacze rozmawiały o wszystkim ,co im ślina na język przyniosła. W pewnym momencie Rainbow wpadła na pomysł, który nie przypadł jednak do gustu projektantce:- Rare, a może pójdziemy na jakieś piwko, czy coś? Mijałyśmy pub, w którym będziemy się mogły świetnie zabawić. Spędziłyśmy tu już dużo czasu, teraz możemy go spędzić w moim stylu. -Dobrze rozumiem? Chcesz iść w podejrzane miejsce pełne nieznajomych typków spod ciemnej gwiazdy, pić alkohol i wąchać papierosowy dym? -Tak, to właśnie chciałam powiedzieć. A teraz płacimy i zmywamy Się do „Dolphin’s Pride”!- zakrzyknęła entuzjastycznie lotniczka. -Niech Ci będzie, w końcu jesteś moim gościem… _____________________________________________________________ „Dolphin’s Pride” nie było tak szemranym miejscem, jak na początku sądziła właścicielka diamentowego Cutie Marku. Owszem, dym był wciąż wyczuwalny, ale starsze ogiery były bardziej zajęte sobą, aniżeli dwójką obcych. Wystrój utrzymywany był w żółto-niebieskich barwach, a na ścianach dumnie prezentowały się szale miejscowej drużyny. Kilka wycinków z gazet o mistrzostwach z czasów, gdy zdjęcia były jeszcze czarno-białe, podobizny najlepszych zawodników, tarcze do rzutków i olbrzymi napis „DO BOU DELFINY!” to wszystko, co zdobiło to miejsce. Żadnych firanek, żadnych kwiatków doniczkowych, nic, co mogłoby wskazywać na istnienie płci pięknej w tym oceanie samczyzny. Zaczęło się niewinnie- Rainbow zamówiła jedno piwko, tak jak i Rarity. Co zdarzyło się później, bo koło dwunastej w nocy, wpłynie na to, czy obydwie ujrzą jeszcze kiedyś wschód Słońca… _____________________________________________________________ -HIC! Nie było tego aż tak…dużo, Rarrr, to tylko kilka…naście pi -HIC!-iiiw, no i troszkę wódeczkiii dla wątróbeczkiiii~ HIC!- -Rajbo… Rambooo… Dash… mamy już doźć, ja sma czuję, że na dziź wystajczyyy. Czaz płaci- HIC!-pardon, płaźić i wynosić się do domuuu… -Wie…sz, zanim pójdziemy do domku, to…chcę Ci powiezieć, że chyba wim, skąd ten deszcz, ta caaaa~ła woda. -Skąd?- zapytała zaciekawiona Rarity. -Bo wizisz, to… wdech, wydech… to moja wina… Częździowo ja to zrobiłam, gdy wpadłam do budyniu…budynku centrum tworzenia pogo..dy. Yyy, tak. A tam były te kuce, one coś przestawiły i uciekły, a zaaaanim wstałam, to ochro-HIC!-na dorwała mnie, ledwo uciekłam. A leziałam tak sziiiibko, że fotoradar musiał zrobić mi miejsce…to znaczy zdjęcie. -Dlaczego nie powiedziałaś mi tego w-częsniej, co? Musim-HIC!-y to ja~koś odkręcić.-„ A w głowie kręci mi się już coraz bardziej”-pomyślała. -A może jeszcze jeden kielisz-HIC!-eczek , tak dla równo~wagiii, w końcu kucyk ma aż…cztery? Kopyta… -Nie, dość, idziemy…- klaczka zatoczyła się i wyprostowała, strzepując kurz z barku i poprawiając swoją fryzurę, która wciąż wyglądała niesamowicie. W tym momencie do stolika podeszły dwa wysokie i dobrze zbudowane ogiery: jeden z nich miał czarną sierść i siwą grzywę, drugi brązową grzywę i żółtą sierść. Cutie Marki nie były zbyt łatwe do rozpoznania, gdyż procenty już dawały o sobie znać. Czarny jegomość objął kopytkiem Rarity i uśmiechnął się zawadiacko, obnażając krzywe i pożółkłe od papierosów zębiska. -Cześć laluniu! Szukasz okazji do zabawy? Już nie musisz, jak pójdziecie z nami, to zapewnimy wam wszystko, czego potrzebujecie… -O, koleżanka też niczego sobie! Weźmiemy was dwie pod swoją opiekę, zadowolenie gwarantowane, albo zwrot pieniędzy- zażartował jego towarzysz. -Nie dziękuję. Może jestem le…kko poch…do…podchmielona, ale nie zamierzam nigdzie z Wmi iźć, Au Revoir… - I hasta la pasta, bejbe!- dorzuciła od siebie Rainbow, wychylając głowę zza pleców jednorożca. -O nie, kiedy my nalegamy…-rzekł nachalnie jeden z ogierów i chwycił za kopyto Rarity, ciągnąc ją w stronę drzwi. -NIE! POWIEDZIAAAAŁAM NIJEEE! PUŚDŹ MNIE TY PASKUDNY OBECHU!- wyrywała się najlepiej, jak potrafiła, jednak była zbyt słaba, by móc dać radę komuś tak wielkiemu i barczystemu. - Czekaj na mnie Bart, wezmę ze sobą tę drugą.- drugi kucyk sięgnął po Rainbow Dash, która leżała już wyciągnięta na kanapie. Rarity zaczęła krzyczeć coraz głośniej, jednak, gdy czarny kuc zatkał jej pyszczek swoim kopytem, poczuła taki strach, że nieświadomie wstrzymała oddech. Do oczu napływały jej łzy, a mózg pracował na coraz wyższych obrotach.- "CO MAM ROBIĆ, CO MAM ROBIĆ, CO MAM ROBIĆ?!"- krzyczała w myślach. Pytania: 1. Co ukrywa matka i siostra Rarity? 2. Czemu Emerald chce się z nią skontaktować? 3. Co ma zrobić projektantka, by wybrnąć z sytuacji?
  20. Magenta Marvelous

    Piszemy telenowelę!

    http-~~-//www.youtube.com/watch?v=ah1lZwyTo0o ODCINEK 6:BYŁO KIEDYŚ W PEWNYM MIEŚCIE WIELKIE PORUSZENIE... Co działo się w poprzednim odcinku:.... -Ale leje! I te pioruny! Celestio dopomóż, chcę tylko bezpiecznie przebyć tę podróż, nic więcej. Naprawdę. Chcę tylko żyć dalej. -No bez przesady, widzisz chyba, że wciąż trzymam kurs i nie zanosi się na to, żebym miała nagle stracić na wysokości, albo ulec kolizji z innym pegazem. -Tere Fere! „Flightanic” rozbił się w podobną pogodę, a to była ogromna maszyna i do tego obsługiwana przez najlepsze pegazy. A wszyscy doskonale wiedzą, jak to się skończyło. Nikt nie zwrócił uwagi na tę czarną chmurę i piorun… -Skończ z tym! To wcale nie pomaaa~gaaa! >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> -Patrz! Patrz tam! Widzę pierwsze budynki! Udało się, udało się! -Fillydelphia? Nigdy wcześniej nie widziałam jej z lotu ptaka. Ależ się tu pozmieniało przez te 5 lat! Nie pamiętam tych wieżowców! O, i tego banku też tu wcześniej nie było! Tylko uważaj na tym zakręcie, tu ciągną się przewody wysokiego napięcia. Teraz skręć w lewo… a tu w prawo… -Ile mam tak lecieć na wprost? -Jak miniesz tę żółtą kamienicę, to skręć proszę w lewo. -Dobrze lecę? To na pewno tutaj? -Tak, to te przedmieścia. Może nie jestem już źrebięciem, ale z pamięcią u mnie całkiem dobrze. Jestem bardzo pamiętliwa. -No co Ty nie powiesz… >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> -Wielkie Nieba, Rarity! Jak Ty wyglądasz?! Wchodź szybko, bo zaraz się przeziębisz! -Właściwie, to nie jestem sama, jest ze mną przyjaciółka, która mnie tu podwiozła. Nie ma się dokąd udać… >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> - Dzięki tato, jesteś najlepszy… >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> Wreszcie nastała noc, która nie była kolejną- od czasu „wypadku” na pokazie- nieprzespaną męczarnią. Nasza bohaterka właśnie kładła się spać w pokoju, który doskonale pamiętała z lat dziecinnych: średniej wielkości niebieski pokoik, z toaletką, biurkiem, na którym wciąż stoi jej pierwsza maszyna do szycia, otrzymana w dniu ósmych urodzin, cała półka zapełniona figurkami kucyków odzianymi w maleńkie stroje projektu Rarity, kilka regałów z książkami Stephena Mane, Aghaty Hoovstie, Katarzyny Gropony oraz wielu innych autorów, głównie piszących rozczulające romanse- oczywiście nie zapominając o „Obowiązkowych Pozycjach Szanującego Się Romantyka”, takich jak „ Broneo & Filliet”, „ Duma i ukorzenie” czy „ Cierpienia młodego ogiera”, jeden model, którego zakupiła na początku liceum za pieniądze zarobione u miejscowej krawcowej, duże i barrrrdzo wygodne łóżko, przyozdobione granatową kapą i stosem mniejszych lub większych poduszek oraz dwuosobowa kanapa stojąca pod oknem, na której smacznie chrapała już umęczona trudami kilku dni Rainbow Dash. Projektantka miała na nią doskonały widok- wystarczyło, że przekręciła głowę w prawo, by zobaczyć rozczochraną czuprynę towarzyszki. Bardzo szybko zasnęła- ledwie co osuszyła się ręcznikiem i dopiła gorące kakao, które przyrządził jej ojciec Rarity, a już spała snem tak twardym, że wątpliwe było, by zbudziła się przez najbliższy tydzień, nie mówiąc już o zbliżającym się poranku. -Niby już jej przebaczyłam, tak jak i Pinkie Pie, jestem jej wdzięczna za wszystko, co dla mnie bezinteresownie zrobiła i nadal robi, ale myślę, że nie będzie mi tak łatwo zapomnieć. Zwyczajnie wstydzę się tego, że jestem „gwiazdą” takiego faux pas, o którym wiedzą chyba wszystkie kuce w zachodniej części Equestrii.- pomyślała, nieświadomie tuląc się do swojej maskotki pluszowego kotka, Ruby. Po raz ostatni tej nocy spojrzała w okno i dostrzegła fragment księżycowej tarczy. Deszcz ,jak zwykle- no tak, teraz to było przecież rutyną, że woda lała się z nieba dniami i nocami- pukał monotonnie w szybę, rozmazując kontur podopiecznego Luny. Gałązki okazałego drzewa co i rusz uderzały w takt wodnej symfonii o parapet. Znużona klacz zamknęła oczy i przewróciła się na bok, zadowolona z faktu, że jest w ciepłym i bezpiecznym miejscu oraz sennie mamrocząc pod nosem o konieczności napisania listu do Fluttershy z informacją o jej stanie i miejscu przebywania oraz że Rainbow Dash przez jakiś czas zatrzyma się w Fillydelphii. >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> ŁUP! TOMP! Dwa dźwięki zbudziły Rarity z przyjemnego- o dziwo!- snu, w którym na powrót była małą klaczką. Śniły jej się wakacje u babci, której nie widziała przez bardzo długi czas. Pamięta, jak świetnie się z nią bawiła. To właśnie babcia nauczyła ją piec najróżniejsze ciasta oraz wpoiła maniery, których Rarity do dziś stara się przestrzegać. Floral Fragrance zawsze potrafiła wspaniale zająć się wnuczką, wymyślając co i rusz nowe zabawy, które nie tylko rozbudzały wyobraźnię jednorożca, ale i sprawiały olbrzymią przyjemność. Uwielbiała bawić się z nią w teatr i tworzyć najróżniejsze kwiatki z bibuły, z którymi potem ozdabiały cały dom.Czasem zabierała ją i Sweetie Belle do swojej własnej perfumerii, gdzie jeszcze wtedy przyszła projektantka miała okazję ćwiczyć wrażliwy węch i przy okazji uczyła się historii składników poszczególnych mieszanek. Gdyby choć część nauczycielek Rarity ze szkoły potrafiło opowiadać z taką pasją o zwykłych rzeczach… -Hmm, ciekawe, czy babcia prowadzi jeszcze swoją działalność, mama pewnie wie na ten temat więcej… Teraz wypadało podnieść swą głowę i sprawdzić, co też jest źródłem donośnych dźwięków, które nie pozwoliły na dokończenie przyjemnego marzenia sennego. Drzwi do pokoju otworzyła Sweetie Belle i nieśmiało zaglądnęła do środka. Zmieniła się nieco od ostatniego spotkania. Nic w tym dziwnego, skoro widywały się tylko w urodziny najbliższych, wakacje i w Hearts Warming Eve. Przez pracę i pościg za karierą Rarity rzadko bywała w rodzinnym domu, jednak drzwi do jej butiku zawsze stały otworem dla ukochanej siostrzyczki i rodziców. Doskonale pamięta, gdy ta mała klacz wyparła się ich siostrzanej więzi- od tego momentu Rarity w miarę swych możliwości starała się być dla niej wzorem i podporą. Prawie dorównywała jej wzrostem , ale pozostała przy swojej dziecięcej fryzurze, która tylko dodawała jej wdzięku. Nie malowała się- No cóż, Sweetie nie jest mną, nie musi robić tego, co ja, ale mogę jej podpowiedzieć, w czym byłoby jej do twarzy. Sweetie była już od dłuższego czasu szczęśliwą posiadaczką Cutie Marku w kształcie „ósemki”- małej, czarnej nutki, która dumnie prezentowała się na białym tle. Klacz uczęszczała już do szkoły średniej, a po ukończeniu marzyła jej się Akademia Muzyczna w Canterlocie. -Moja krew! Wybiera tylko to, co dla niej najlepsze. Canterlot jest wspaniałym miejscem do rozwoju. Do dziś mam sentyment do ich Akademii Sztuk Pięknych, w szczególności do pani profesor Silver, pomogła mi zorganizować swój pierwszy pokaz mody, to były czasy… -Hej Rarity! Tata wspomniał rano, że do nas przyjechałaś, więc chciałam się przywitać!- Sweetie spojrzała na kanapę, na której w nietuzinkowej pozie z otwartym pyszczkiem pochrapywała Rainbow Dash- Nie wspomniała jednak, że przywiozłaś kogoś ze sobą. To może ja wpadnę później…- powiedziała i już chciała zamykać drzwi, gdy zatrzymał ją głos starszej siostry:- Ależ skąd, Sweetie Belle! Nie krępuj się i wskakuj do łóżka jak za starych, dobrych czasów. Poopowiadasz swojej fantastycznej siostrze jak Ci się ostatnio układa- poklepała kopytkiem wolną stronę łóżka. Młodsza klacz uśmiechnęła się szeroko i jednym susem już była na wskazanym miejscu. - Wiesz, Rarity… Najpierw było mi dość ciężko się tu zaaklimatyzować, ale teraz jestem jedną z rozpoznawalnych osób, no i nauka też nie idzie mi jakoś specjalnie ciężko. Tęsknię jednak za Applebloom i Scootaloo- z Applebloom spotykamy się od czasu do czasu w Ponyville no i regularnie piszemy do siebie listy, ale Scoots od czasu przyjęcia do Akademii Lotniczej Cloudsdale mało co się do nas odzywa. A jeszcze tak niedawno bawiłyśmy się razem po szkole i szukałyśmy swoich Cutie Marków. -Kochanie, doskonale wiem, jak się czujesz. Pamiętasz Golden Dust, Millenium, Moon Shine i Flush Stroke? -Tak, prawie codziennie przesiadywałyście u nas w domu, a w dodatku nie chciałyście mnie wpuszczać- mruknęła niechętnie klacz. -Tak, ale wiesz dobrze jak bardzo irytujące potrafią być młodsze kucyki- pracowałaś już jako opiekunka do źrebiąt. Potrzebowałam nieco swobody, to wszystko. -Wiem, wiem, nie mam pretensji… Aż takich, ale na zawsze zapamiętam Twoje haniebne postępowanie, które przysporzyło mi tyle bólu i sprawiło, że zapadłam na ciężką depresję, czując się odrzucona i niepotrzebna. Być może w tym momencie odkryłam, że przeznaczony jest mi smutek i samotność- odpowiedziała. Rarity zmierzyła skonfundowanym spojrzeniem swoją siostrę, która nie okazywała żadnych emocji. Po kilku sekundach roześmiała się jednak wesoło i szturchnęła fioletowo grzywą w bok. Ta też się rozchmurzyła i zmierzwiła fryzurę swojej rozmówczyni. - Lekcje teatru to był definitywnie zły pomysł, kochanie. Teraz nie będę mieć zielonego pojęcia czy to, co mówisz jest prawdą, jesteś za dobra w te klocki. - Prawdziwa gwiazda musi mieć wiele talentów, aby zalśnić przed całym światem- powiedziała Sweetie i odwróciła głowę w kierunku pegaza, który podczas swoich sennych przygód zsunął się razem z pościelą na ziemię, machając tylnim kopytkiem i mamrocząc. -Czy ona zawsze ma taki twardy sen? -Erm… powiedzmy, że na wszystkich Pijama Party kładzie się spać i wstaje ostatnia. Świt oznacza dla niej godzinę dwunastą w południe. -Ranny z niej ptaszek, nie ma co… -Hej, ładnie to obgadywać?- zapytał cyjanowy pegaz i otworzył jedno oko. Po chwili klacz wstała i podniosła kołdrę, która przypominała teraz bardziej mantykorowe posłanie. -No proszę, tak to śpi jak zabita, ale wystarczy tylko wspomnieć o Rainbow Dash i PACH! Już się obudziła. A ładnie to podsłuchiwać?- zapytała Rarity delikatnie się uśmiechając. Rozmowę przerwał burczący brzuch Dashie, który w głośny sposób dał znać o swoich potrzebach. -A właśnie! Śniadanie! Prawie zapomniałam! Jak już się doprowadzicie do porządku to zapraszam na dół do kuchni. Mama przygotowała istny szwedzki stół. -Rainbow Dash, jeżeli chcesz skorzystać z łazienki, to możesz użyć mojej. Ja udam się do tej na piętrze. Spotykamy się przy stole- powiedziała Rarity , po czym udała się do stojącej toaletki i wzięła najpotrzebniejsze kosmetyki oraz szczotkę do włosów i rześkim krokiem zmierzała do drzwi znajdujących się na samym końcu korytarza. Dobre pół godziny zajęło jej przygotowania się do spotkania z rodzicami na dole. Klacz zeszła schodami wprost do salonu i udała się do jadalni połączonej z kuchnią. -Witam wszy~stkich!- zakrzyknęła radośnie i zajęła miejsce między Sweetie a Rainbow. Naprzeciw niej siedział ojciec, czytając jak zwykle „Przegląd Equestriański”. Prenumerował tę gazetę chyba od początku świata, a przynajmniej odkąd pamiętała Rarity. Mama kończyła właśnie zmywać naczynia i usadowiła się obok męża. Rarity podążyła wzrokiem w kierunku, który wskazywały jej roześmiane oczy pegaza: jedzenie. To prawda, mama zawsze potrafiła ze zwykłego posiłku zrobić istny majstersztyk. Na stole wylądowały chyba wszystkie pozycje śniadaniowe, jakie może zaoferować szanujący się lokal. Klacz sięgnęła po paterę z naleśnikami i dzbanek z świeżo zaparzoną kawą. Mmm… kawa z mlekiem i nutką cynamonu, jak mama ją dobrze znała. Sweetie standardowo zaczęła od miseczki płatków śniadaniowych Hornflakes a jej przyjaciółka nakładała właśnie jajecznicę , tworząc tym samym podparcie dla pokaźnej wielkości stosu przysmaków, które już teraz ledwo mieściły się na talerzu Rainbow. -Mój malutki Diamenciku, jak Ci się powodzi w dużym świecie bez nas?- zapytała gospodyni i zaczęła spokojnie pałaszować muf finkę z jagodami. -Mamo, nie przy gościach…- wycedziła przez zaciśnięte zęby klacz, wskazując oczami na dławiącą się ze śmiechu towarzyszkę. -Ależ, nie ma się czego wstydzić, to naturalne, że rodzice zwracają się w ten sposób do swoich dzieci. Jak będziesz miała swoje… -Tak, tak, wiem, mamo. Możemy pomówić o czymś innym niż moje Zycie uczuciowe? Dziękuję. -Ptysiu, kiedy my naprawdę chcemy jak najlepiej dla Ciebie. Myślę, że Emerald wciąż żałuje, że nie dałaś mu drugiej szansy. To był taki dobry ogier, traktował Cię jak księżniczkę. Od czasu zerwania nie pojawiał się u nas, jednak od jakiegoś miesiąca regularnie do nas wpada . Nie chce jednak powiedzieć, co go trapi. Chciał napisać, ale twierdzi, że to zbyt osobiste.- dodał swoje trzy grosze Pan Domu, odkładając gazetę i chwytając swoją aurą gofra. -Miałam swoje powody, by zakończyć tę znajomość. Zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Z całym szacunkiem, ale nie wydaje mi się, bym musiała się wam tłumaczyć. - Nie muszą się państwo martwić! Rarity jest w dobrych kopytkach, w Ponyville każdy ogier się za nią ogląda i traktuje z szacunkiem, proszę mi uwierzyć- powiedziała Rainbow, dokładając sobie gofrów. -I wreszcie jakaś dobra wiadomość! Opowiedz nam z kim się spotykasz- powiedziała mama. Zirytowana klacz przycisnęła kopytko do pyszczka i wydała zniecierpliwiony jęk. –Staram się skupić na swojej karierze jako projektantka, nie w głowie mi teraz związki i małżeństwo. Szczególnie teraz muszę pracować ciężej niż dotychczas. -Za dużo czasu poświęcasz na pracę, całe życie ucieka Ci między kopytami. Kiedyś obudzisz się i stwierdzisz, że przegapiłaś ważny rozdział w swoim życiu, a nie chcę, by to nastąpiło gdy będziesz już w sędziwym wieku. -I to niby ja dramatyzuję…- szepnęła biała klacz -Po kimś to masz- szepnął ogier, jednak przeszywający wzrok małżonki zachęcił go do skupienia się na posiłku. Jeszcze nigdy gofry nie wydawały mu się tak interesujące. -No dobrze, skoro Panna Obrażalska nie chcę podjąć ze mną rozmowy, to może Ty mi coś o sobie opowiesz, Rainbow Dash? Znając moją zapracowaną córkę nie wie też, co dzieje się w miejscowości, w której mieszka, więc może opowiesz, co dzieje się w Ponyville? -Niewiele, proszę pani. No, może poza ciągłym deszczem, ale u was widzę, że pogoda też nie daje za wygraną. A prywatnie jestem członkiem Wonderblots, wprawdzie znajduję się w rezerwie, ale Spitfire też tak zaczynała, więc jestem dobrej myśli. -O, godne podziwu. A jak tam z życiem prywatnym? -Eee…dobrze? Znaczy się, nikogo nie mam, znaczy się z nikim się nie spotykam na stałe, znaczy się…- widząc zmieszanie i pąs na twarzy współtowarzyszki, Rarity rzuciła tylko:- Owszem, ma kogoś na oku, ale nie są parą. Podczas tej rozmowy Rarity zadziwiła dziwna nieśmiałość siostry, której kiedyś nie dało się uciszyć bez pomocy taśmy klejącej… albo karmelków. Widać było, że tematyka ta zupełnie jej nie odpowiada, mimo to projektantka postanowiła zadać jej pytanie, które nurtowało ją od pewnego czasu: -Powiedz, Sweetie, a jak tam u Ciebie z ogierami? Masz już kogoś? A może potrzebujesz rady starszej siostry? Wiesz, że chętnie pomogę. -… -Nie musisz się wstydzić, jeżeli nie masz specjalnej osoby, to z pewnością nie będzie to piętnowane- posłała wymowne spojrzenie w kierunku swojej matki, która na tę uwagę prychnęła. -No, e, ja… to nie jest takie proste, bo ja no… - Sweetie, rozmawiałyśmy już na ten temat. Hormony przez Ciebie przemawiają- powiedziała najstarsza klacz w towarzystwie. -Zaraz? Czego nie chcesz mi powiedzieć, kochanie? Słucham uważnie. -Nie, nic, mama ma rację, takie tam, głupstwa. Nikogo nie mam- klacz uniosła magią łyżkę i dosypała płatków. -No dobra… jeżeli nie chcecie o tym rozmawiać, to nie, ale ewidentnie tu jest coś na rzeczy- powiedziała i wstała od stołu, zabierając ze sobą pusty talerz. -Mamo, śniadanie było naprawdę przepyszne, jak zawsze zresztą. Świetnie gotujesz. -To prawda psze pani! Jajecznica była boska, a te gofry? Niesamowite! Nie zapomnijmy też o naleśnikach i babeczkach, szczególnie te ostatnie… -Tak, tak, tak, wiemy. Wybacz jej, ale przez żołądek łatwo trafić do jej serca, który- mam takie wrażenie- stanowi podstawową część Rainbow Dash. A teraz wybaczcie, ale muszę wyjść z domu i nie wiem kiedy wrócę. Rainbow Dash bez entuzjazmu spojrzała na odziewającą się w płaszcz przeciwdeszczowy i kalosze towarzyszkę. Czemu tak bardzo chce opuścić miejsce, gdzie jest sucho ciepło no i najważniejsze- dają dobrze jeść? Ohhh, powinna iść z nią, w końcu jest Elementem Lojalności, ale tak bardzo jej się nic nie chciało… -Masz coś przeciw, jeśli pójdę z Tobą? -Skąd! Zaczekaj chwilkę, tylko znajdę jakiś płaszcz dla Ciebie. Nie chcemy przecież, abyś się pochorowała. Uprzedzam jednak, że ta wycieczka trochę potrwa. -Jupi…-burknęła _____________________________________________________________ -A więc dokąd najpierw? -Myślę, że zaczniemy od Poczty, muszę zakupić parę rzeczy. Potem przejdziemy się w kilka starych kątów, a na końcu pokażę Ci Stare Miasto. Skoro już jesteśmy w Fillydelphii, to chociaż poznaj jego kwintesencję. Klacze skręciły w jedną z krętych ulic i przeciskały się pomiędzy nieustannie śpieszącymi się przechodniami. Po pewnym czasie udało im się dotrzeć do olbrzymiego murowanego budynku. Rarity kupiła kilkanaście kopert i dwa razy więcej znaczków. Przy okazji nabyła też parę czasopism, długopisów i krzyżówkę ( wszak trzeba dbać o rozwój intelektualny, nieprawdaż? Wciąż też nie wiedziała jak długo potrwa jej wizyta u krewnych, więc w razie czego musiała się zaopatrzyć w coś, co pozwoli jej być na bieżąco ze światem (światem mody również)). Schowała cały pakunek pod płaszcz i udały się na obiecany spacer. W zachodniej części miasta znajdował się mały, skromny salonik fryzjerski. Obie klacze weszły do środka i przerwały toczący się wywód na tematy damsko-męskie. -Fringe, i ja jej mówię tak: Dobrze wiesz, że każdy ogier potrzebuje do szczęścia tylko trzech rzeczy. Po pierwsze…- mówiąca zielona klacz w średnim wieku zwróciła swoje oczy w kierunku drzwi, nad którymi wesoło pobrzmiewał mały dzwoneczek.- A niech mnie Luna kopnie, jak to nie nasza mała ulubienica! -Kto, Bun? – zaskrzeczała jej artretyczno- błękitna rozmówczyni. -Wnuczka DF. Ta, co w 98’ przewróciła Twój ulubiony wazon, a ten upadł na podłogę i roztrzaskał się w drobny mak. Tak się wtedy przestraszyłam, że niechcący zgoliłam klientowi całego wąsa. Ależ był wtedy nam nie zły!- zaśmiała się Bun. -Moją wazę z Dynastii Pink? Ty nieusłuchana pannico, już ja Ci wymierzę karę za wybryki, tym razem babcia już Cię nie uratuje!- starsza pani ze srogą miną podeszła z wolna do Rarity, jednak złapała w swoim silnym, pomimo sędziwego wieku, uścisku i długo tuliła, chwaląc jej wygląd i osiągnięcia.- Moja Milusiu, tyle Cię nie widziałam. Babcia wciąż wpada do nas i opowiada o Tobie. Musisz ją odwiedzić, bardzo się za Tobą stęskniła. A może już to zrobiłaś?- zapytała. -Nie, przyjechałam( właściwie to „przyleciałam”, ale nie będę się wdawać w zbędne szczegóły) wczoraj wieczorem i dopiero dziś zamierzam odwiedzić wszystkie bliskie mi osoby. -OOOOH, słyszałaś, Bun? Uważa nas za bliskie jej osoby, czyż to nie urocze?- odezwała się Fringe, tarmosząc policzek Rairty, który pod wpływem nacisku lekko się zaróżowił. -Tak samo urocza, jak ta młodsza. One to mają we krwi. -Double F zagwarantowała podarowała im całkiem niezłe geny. -Double F?- szepnęła na ucho Rainbow Dash. -Floral Fragrance, moja babcia. Wolą mówić na nią Double F, bo ze sztuczną szczęką ciężko powiedzieć „Fragrance”- odpowiedziała Rarity. -Ach, to już wszystko jasne. Dobrze, że Ty masz krótkie imię, nie będę musiała się zbytnio na starość męczyć. - Cieszę się Twoim szczęściem, doprawdy. -A pannica za Tobą to ktoś z rodziny?- zapytała Bun, przecierając okulary. -Właściwie, to można by tak to ująć- odrzekła Rarity, zachęcając Rainbow do przesunięcia się odrobinę do przodu, by dwie panie mogły jej się lepiej przyjrzeć. I wtedy się zaczęło: -No kto by pomyślał, że zięciu Double F gustuje w pegazach… -Cicha woda brzegi rwie, jak to powiadają, Bun. -Ale żeby aż tak zmieniać swoje upodobania? To co teraz, alicorny? -Ło ho ho, no to by było ciekawe. O ile może u tej starszej miałby szansę, w końcu sama należy do tych starszych… -Chciałaś powiedzieć „starożytnych”, Fringe. -Dzięki niej nie musimy mieć kompleksów wieku, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie od nas starszy. -Ale wiesz, ja to bym chciała mieć w jej wieku taki zadek, no i te nogi! Jak ona stała w kolejce po zabójczy wygląd, to ja chyba stałam w tej po kebaba. -Prędzej w tej do gastrologa, bo kapusta nie wpływa na Ciebie najlepiej. Rozmówki ciągnęły by się jeszcze dłużej, gdyby nie Rarity, która uściśliła, że Rainbow jest dla niej jak siostra, jednak nie jest BIOLOGICZNĄ siostrą ( choć może to i lepiej, jednak nie czas na rozmyślanie). Klacze zaparzyły wrzątku i zaprosiły na herbatkę. _____________________________________________________________ Cała gromadka spędziła dobre dwie godziny na wspominkach: Rarity zadowolona z miłego towarzystwa, Rainbow z odpoczynku i chwili odetchnienia od miernej pogody. Chcąc nie chcąc dowiedziała się wielu rzeczy z życia Rarity i jej krewnych. Poznała chyba przy okazji historię Equestrii od średniowiecza ( choć, może lepiej je nazwać „latami młodości” Bun i Fringe) po dzieje współczesne. Jedne historyjki były całkiem ciekawe, inne powodowały, że najchętniej zasnęłaby na fryzjerskiej skórzanej kanapie. –„Te dwie dobrały się jak w korcu maku…” -pomyślała.- „ Aż dziwne, że pracują już ponad pięćdziesiąt lat w jednym zakładzie i wciąż nie zamierzają zamykać. To się nazywa prawdziwa pasja…”- uśmiechnęła się do swoich myśli. Przytulny salonik działał na nią kojąco i pozwalał zapomnieć o niedawnych wydarzeniach, w które Rainbow Dash się wpakowała ( a raczej została wpakowana). Myśleliście, że jej największym problemem było podarcie sukienki?- nie. Owszem, odzyskanie Rarity było jednym z najważniejszych zadań, jakie postawiła sama przed sobą, ale było też coś, co sprawiało, że nie chciała wracać ani do Ponyville ani tym bardziej do Cloudsdale, gdzie praktycznie nie miałaby życia. Nie mogła jednak powiedzieć niczego jednorożcowi- odrzucenie i niezrozumienie zniszczyłoby ją jeszcze bardziej. Już i tak jest wrakiem kucyka. Z rozmyślań wyrwał ją odgłos powstającej z fotela Rarity, która zaczęła się żegnać i po tysiąckroć obiecywać, że znów odwiedzi salonik i to prędzej niż za pięć długich lat. Ku uciesze pegaza, dostały nawet trochę ciasteczek z marmoladą- „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”- pomyślała, chwytając jedno i pośpiesznie zakładając płaszcz. _____________________________________________________________ Biała klacz prowadziła przyjaciółkę klimatycznymi brukowanymi uliczkami, co i rusz pokazując stare, zabytkowe kamienice i opowiadając ich tajemnice. Rainbow była pod wrażeniem, że z pozoru skupiona tylko na igle i nitce projektantka potrafi zapamiętać aż tyle o swoim mieście. Czy ona byłaby w stanie opowiedzieć aż tyle o rodzinnym Cloudsdale? Raczej nie, choć raz już robiła za przewodnika pozostałym przyjaciółkom. To właśnie tego dnia uratowała Rarity po raz pierwszy i już wtedy czuła, że nie ostatni. Jeżeli ktoś z was był już w Fillydelphii, to na pewno pamięta, jakie to olbrzymie miasto robi wrażenie na każdym turyście. Tworzy ono niesamowity klimat, a przeplatanie współczesności ( wieżowców, banków, siedzib korporacji) i przeszłości (trzy mosty: Generała ManeRoda, Wszystkich Wpaniałych i Most Ku-Wieczności, ratusz i wiele, wiele innych budynków, płaskorzeźb i pomników) udało się jak mało któremu miastu. Nic dziwnego, że kobaltowo grzywa tak dobrze czuła się w Canterlocie- Fillydelphia przypominała nieco tamte strony, choć oba miejsca dzieliła pokaźna odległość. Właśnie przechodziły przez centralną część miasta- Most Ku-Wieczności, o nazwie którego krążyły dwie historie: Oficjalna mówiła o tym, że kucyki po zbudowaniu tego mostu nazwały go w ten sposób, gdyż przekroczenie tak rozległej rzeki, jaką jest Watergate należało do nie lada wyczynów, jak na tamte czasy. Pionierzy od zawsze marzyli o przekroczeniu Watergate, której drugi brzeg zachęcał niezliczonymi łąkami i bujną roślinnością, której potrzebowali pierwsi osadnicy. Teraz drugi brzeg zdobią głównie małe księgarnie, kawiarnie i centra handlowe (dla których pewnie do dziś wszystkie kucyki podążają Ku-Wieczności… spędzonej w galeriach i butikach). Druga, nieco mniej optymistyczna zakłada, że most był przez te wszystkie stulecia niemym świadkiem samobójstw zdesperowanych kucyków, które pragnęły wiecznego odpoczynku od trosk, wojen terytorialnych odbywających się tu przez wieki i nieszczęśliwych miłostek. Most stał się także sławny przez fakt, że sam Dzidzic grodu Fillydelphii skoczył z niego do rzeki, gdy dowiedział się, że jego ukochaną porwał Władca Gryfów, a następnie uwięził i zagłodził na śmierć. -Rarity, a może teraz opowiesz coś weselszego, od tak, dla poprawienia nastroju?- powiedziała magentooka chłopczyca. - Mogę opowiedzieć Ci historię legendarnego zwycięstwa mieszkańców Fillydelphii w konflikcie Zachów-Wschód. Dzięki odwadze i przebiegłości Generała ManeRoda, Zachód nie dość, że musiał skapitulować, to jeszcze zbudował nam w ramach zadośćuczynienia dwa pozostałe dwa mosty i jeszcze oddał pełno ziemi. Jego pomnik stoi gdzieś niedaleko, zaraz Ci go pokażę. Wszystko zaczęło się w roku 1718, gdy…- opowieść trwała i trwała, ale Rainbow uwielbiała tematykę sporów i zbrojnych starć (dlatego między innymi tak bardzo pragnęła zagrać w przedstawieniu), więc słuchała z rosnącym zainteresowaniem.- „Jeżeli Rarity nie wyjdzie praca w świecie mody, to powinna robić za przewodnika, ma do tego talent”.- Potem odwiedziły kamienny ratusz, Dzwonnicę, z której podziwiały panoramę miasta, Dom Kultury Fillydelphii, Bramę Equestiańską i ulubioną część miasta Rarity- Lochy Królowej Desiree, które ani trochę nie przypominały teraz lochów- podziemia miasta mogły pochwalić się teraz licznymi kawiarniami, pubami, dyskotekami, Zakątkiem Poezji, który w sobotnie wieczory organizował występy młodych poetów, a także klubami z muzyką R’n B, Soul, Jazz i alternatywną. Gdyby porównać do czegoś te Lochy, to można by je określić mianem serca miasta, tętniącego świeżą energią młodych kucyków, żyjącymi marzeniami i chwytającymi każdy dzień za rogi. Tu też Rarity poznała Emeralda, swojego ex-chłopaka, z którym definitywnie nie chciała mieć już nic wspólnego. Zakończeniem dzisiejszej wycieczki miała być wizyta w kawiarni „ Lighting Blue”, która serwowała wspaniałą mrożoną kawę z lodami. Obie zajęły miejsce przy stoliku w zaciemnionym kącie i zamówiły interesujące je pozycje z karty. Z głośników sączyła się delikatna muzyka, a pyszczki oświetlała waniliowa świeczka. -Uwielbiam to miejsce- zaczęła Rairty- Zawsze tu przychodziłam, jak chciałam się odstresować. W szkole średniej nie znałam jeszcze potęgi SPA, ale uważam, że kawa i lody mogą wyciągnąć z dołka.- zachichotała. -No, jest w porządku, ale dla mnie zbyt…- zawahała się rozmówczyni -Zbyt „dziewczyńskie, kochanie? To chciałaś powiedzieć?- dokończyła za nią Rairty -Właśnie, dzięki. To miejsce stało by się o dwadzieścia procent bardziej wyluzowane, gdyby pozbyli się tych świeczek, te firanki też dziwacznie wyglądają… _____________________________________________________________ Dochodziła godzina dziesiąta wieczorem, a klacze rozmawiały o wszystkim ,co im ślina na język przyniosła. W pewnym momencie Rainbow wpadła na pomysł, który nie przypadł jednak do gustu projektantce:- Rare, a może pójdziemy na jakieś piwko, czy coś? Mijałyśmy pub, w którym będziemy się mogły świetnie zabawić. Spędziłyśmy tu już dużo czasu, teraz możemy go spędzić w moim stylu. -Dobrze rozumiem? Chcesz iść w podejrzane miejsce pełne nieznajomych typków spod ciemnej gwiazdy, pić alkohol i wąchać papierosowy dym? -Tak, to właśnie chciałam powiedzieć. A teraz płacimy i zmywamy Się do „Dolphin’s Pride”!- zakrzyknęła entuzjastycznie lotniczka. -Niech Ci będzie, w końcu jesteś moim gościem… _____________________________________________________________ „Dolphin’s Pride” nie było tak szemranym miejscem, jak na początku sądziła właścicielka diamentowego Cutie Marku. Owszem, dym był wciąż wyczuwalny, ale starsze ogiery były bardziej zajęte sobą, aniżeli dwójką obcych. Wystrój utrzymywany był w żółto-niebieskich barwach, a na ścianach dumnie prezentowały się szale miejscowej drużyny. Kilka wycinków z gazet o mistrzostwach z czasów, gdy zdjęcia były jeszcze czarno-białe, podobizny najlepszych zawodników, tarcze do rzutków i olbrzymi napis „DO BOU DELFINY!” to wszystko, co zdobiło to miejsce. Żadnych firanek, żadnych kwiatków doniczkowych, nic, co mogłoby wskazywać na istnienie płci pięknej w tym oceanie samczyzny. Zaczęło się niewinnie- Rainbow zamówiła jedno piwko, tak jak i Rarity. Co zdarzyło się później, bo koło dwunastej w nocy, wpłynie na to, czy obydwie ujrzą jeszcze kiedyś wschód Słońca… _____________________________________________________________ -HIC! Nie było tego aż tak…dużo, Rarrr, to tylko kilka…naście pi -HIC!-iiiw, no i troszkę wódeczkiii dla wątróbeczkiiii~ HIC! -Rajbo… Rambooo… Dash… mamy już doźć, ja sma czuję, że na dziź wystajczyyy. Czaz płaci- HIC!-pardon, płaźić i wynosić się do domuuu… -Wie…sz, zanim pójdziemy do domku, to…chcę Ci powiezieć, że chyba wim, skąd ten deszcz, ta caaaa~ła woda. -Skąd?- zapytała zaciekawiona Rarity. -Bo wizisz, to… wdech, wydech… to moja wina… Częździowo ja to zrobiłam, gdy wpadłam do budyniu…budynku centrum tworzenia pogo..dy. Yyy, tak. A tam były te kuce, one coś przestawiły i uciekły, a zaaaanim wstałam, to ochro-HIC!-na dorwała mnie, ledwo uciekłam. A leziałam tak sziiiibko, że fotoradar musiał zrobić mi miejsce…to znaczy zdjęcie. -Dlaczego nie powiedziałaś mi tego w-częsniej, co? Musim-HIC!-y to ja~koś odkręcić.-„ A w głowie kręci mi się już coraz bardziej”-pomyślała. -A może jeszcze jeden kielisz-HIC!-eczek , tak dla równo~wagiii, w końcu kucyk ma aż…cztery? Kopyta… -Nie, dość, idziemy…- klaczka zatoczyła się i wyprostowała, strzepując kurz z barku i poprawiając swoją fryzurę, która wciąż wyglądała niesamowicie. W tym momencie do stolika podeszły dwa wysokie i dobrze zbudowane ogiery: jeden z nich miał czarną sierść i siwą grzywę, drugi brązową grzywę i żółtą sierść. Cutie Marki nie były zbyt łatwe do rozpoznania, gdyż procenty już dawały o sobie znać. Czarny jegomość objął kopytkiem Rarity i uśmiechnął się zawadiacko, obnażając krzywe i pożółkłe od papierosów zębiska. -Cześć laluniu! Szukasz okazji do zabawy? Już nie musisz, jak pójdziecie z nami, to zapewnimy wam wszystko, czego potrzebujecie… -O, koleżanka też niczego sobie! Weźmiemy was dwie pod swoją opiekę, zadowolenie gwarantowane, albo zwrot pieniędzy- zażartował jego towarzysz. -Nie dziękuję. Może jestem le…kko poch…do…podchmielona, ale nie zamierzam nigdzie z Wmi iźć, Au Revoir… - I hasta la pasta, bejbe!- dorzuciła od siebie Rainbow, wychylając głowę zza pleców jednorożca. -O nie, kiedy my nalegamy…-rzekł nachalnie jeden z ogierów i chwycił za kopyto Rarity, ciągnąc ją w stronę drzwi. -NIE! POWIEDZIAAAAŁAM NIJEEE! PUŚDŹ MNIE TY PASKUDNY OBECHU!- wyrywała się najlepiej, jak potrafiła, jednak była zbyt słaba, by móc dać radę komuś tak wielkiemu i barczystemu. - Czekaj na mnie Bart, wezmę ze sobą tę drugą.- drugi kucyk sięgnął po Rainbow Dash, która leżała już wyciągnięta na kanapie. Rarity zaczęła krzyczeć coraz głośniej, jednak, gdy czarny kuc przystawił jej ostrze noża sprężynowego do gardła, poczuła taki strach, że nieświadomie wstrzymała oddech. Do oczu napływały jej łzy, a mózg pracował na coraz wyższych obrotach.- CO MAM ROBIĆ, CO MAM ROBIĆ, CO MAM ROBIĆ?!- krzyczała w myślach. Pytania: 1. Co ukrywa matka i siostra Rarity? 2. Czemu Emerald chce się z nią skontaktować? 3. Co ma zrobić projektantka, by wybrnąć z sytuacji?
×
×
  • Utwórz nowe...