-
Zawartość
38 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Galanthel
-
@Grillo, BlackHawk, Avro i wielu, wielu innych: Tak sobie czytam te posty Tarretha, czytam i od bez mała roku nie potrafię ocenić szczerości tego gorejącego gniewu w jego wypowiedzach, a to mi się rzadko zdarza. Cały czas mam wątpliwości, czy próbując trollować go tą Molestią, to wy nie jesteście przypadkiem trollowani Za co lubię Tię? Większość powodów zostało wymienionych. Jedną z rzeczy, które mnie w niej urzekły jest to, że chęć pomocy poddanym jej nie zaślepiła. Czynienie dobra nie jest łatwe, ale czynienie go mądrze i świadomie jest znacznie, znacznie trudniejsze i wymaga wielkiej mądrości, którą księżniczka niewątpliwie posiada. Władczyni Equestrii potrafi niezwykle trafnie ocenić, kiedy jej pomoc jest konieczna, a kiedy powinna pozwolić rozwijać się innym. Zamiast wytykać poddanym ich błędy, pozwala im samym je zrozumieć. Uważny widz bez problemu też zauważy, jak wiele Celestia robi, aby zapobiec uzależnienieniu mieszkańców Equestrii od swojej, niemałej przecież, mocy. To przecież dzięki jej niezwykłej przenikliwości i wielu trafnym decyzjom na straży królestwa stoją tak niezwykłe strażniczki jak Mane6. Jeśli chodzi o cały "hejt" wymierzony w Celestię: przyznaję, nie mam nic przeciwko rozmaitym Trollestiom, Molestiom, Solar Empire etc., etc. Zgadzam się, że kreacja tej postaci oparta jest na szalenie wyświechtanym schemacie, któremu jakikolwiek dynamizm zwyczajnie szkodzi i doskonale rozumiem ludzi, którzy lubią bawić się formą oraz treścią i tworzą arty oraz fanowskie opowiadania w oparciu o rozmaite nadinterpretacje jej zachowania. Mniej natomiast rozumiem ludzi, którzy nie potrafią odróżnić kanonu od twórczości fanowskiej (aż boję się pomyśleć, co muszą przeżywać ludzie którzy mieli "przyjemność" zapoznania się z radosną twórczością fanów Harry'ego Pottera ). Mam też wrażenie, że wielu spośród tych "etatowych narzekaczy", skupiających się wyłącznie na marudzeniu, zwyczajnie nie chce się wysilić nawet na tyle, by choć spróbować zrozumieć pobódki jakimi księżniczka się kierowała podejmując decyzje mogące zaważyć na losach Equestrii. Z moich obserwacji wynika, że większość bronych zgodnie uznała, iż Celestia tchórzliwie uciekła przed Nightmare Moon, zamiast zastanowić się nad konsekwencjami, jakie mógłby przynieść bój między dwiema istotami o tak ogromnej, a przy tym zbliżonej mocy. Wszyscy zgodnie twierdzą, że samobójczy atak na wszechmocnego Discorda byłby znacznie lepszym pomysłem niż pozostanie na posterunku i udzielanie pomocy ewentualnym rannym. Widząc klęskę Celestii w walce z Chrysalis nikt nie pomyślał: "Łał, ależ ta magia miłości musi być potężna, skoro przy jej pomocy Królowa Zmiennokształtnych zdołała pokonać samą władczynię Equestrii!". Nikt nie uznał, że Celestia, chcąc przede wszystkim nieść pomoc swoim poddanym, prawdopodobnie zdecydowała się przez poświęcić ostatnie millenium na dopracowywaćnie zaklęć leczniczych i ochronnych zamiast doskonalenia sztuki ciskania ognistymi kulami. Nope! " OMG, Celestia gorsza od Najmana!!1!". Nie brałbym jednak tego wszystkiego zupełnie na serio. Prawda jest taka, moi mili, że my po prostu lubimy narzekać i poszukiwać dziury w całym. Obrzucimy błotkiem, może coś się przylepi. Lepiej chyba, żeby celem ataków stała się postać fikcyjna niż jakiś Bogu ducha winny człowiek, prawda? A, i jeszcze jedno: Praise the TRUE God Emperor! A teraz wybaczcie, muszę się spakować. Szybko...
-
@Tarreth: Wszystko, o czym piszesz jest prawdą, nigdy też nie radziłbym dyskutowania z moderatorem tzw. "no-name'owi". W tym wypadku jednak sprawa dotyczy użytkowników, którzy się znają i, mniej lub bardziej, lubią. Do tego przez większość swojej forumowej "kariery" byli na równi. Wyobraź sobie taką sytuację: jest sobie na forum pewna osoba, którą znasz i przez kawał czasu miała taki sam status, jak Ty. Z czasem ta osoba dostaje większe uprawnienia z uwagi na zasługi tego czy innego rodzaju. Nie widzisz w tym żadnego problemu. Ba, uważasz nawet, że w jakimś stopniu przyczyniłeś się do tego (a że Internet to takie dziwne miejsce, w którym wydaje się nam, że możemy wiecej niż w rzeczywistości, prawdopodobnie uważasz, że byłeś ważną częścią tej decyzji. Przecież "user has spoken", a decyzja, która zapadła jest zgodna z Twoimi oczekiwaniami). Mijają tygodnie, nie masz z tą osobą żadnych problemów. Dogadujecie się lepiej bądź gorzej, wciąż jednak na stopie "towarzyskiej", w sumie nie traktujesz tej osoby jako kogoś, kto ma nad Tobą władzę. Któregoś dnia wygłupiasz się na shoutboxie, (co ważne!) nie widząc w swoich działaniach niczego niewłaściwego. Po czym sprawdzasz profil, a tam trzy warny nadane przez tę właśnie osobę. Jeden po drugim. Moim zdaniem w takiej sytuacji próba wyjaśnienia sprawy między znajomymi wydaje się zasadna. Choćby po to, by nie zostać posądzonym o skarżenie się "górze" i w konsekwencji nie popsuć sobie z tą osobą relacji. Do tego jednak potrzeba umiejętności zachowania spokoju. Oczywistym jest, że zachowanie w stylu "mój płonący greckim ogniem dom szturmują hejterzy na słoniach, właśnie ćwiartują mi rodzoną matkę a sezon 3 został przed chwilą oficjalnie anulowany" prawdopodobnie spotka się z adekwatną reakcją i jeśli ktoś nie potrafi odpowiednio się zachować, "shitstorm" gotowy. Jeśli więc nie jest się pewnym swojej reakcji, wtedy oczywiście powinno się zgłosić domniemane nadużycie stricte do administracji. Na pewno nie powinno się też wypisywać swoich żali w temacie z sugestiami pod pretekstem chęci stworzenia "listy wyrazów niedozwolonych". No i trzeba zacząć przyzwyczajać się do myśli, że ta osoba w stoi w hierarchii forum wyżej od nas i ma nad nami władzę. I przestać dzielić członków ekipy na "lepszych" i "gorszych". Wciąż moim zdaniem podziały na moderatorów bardziej (np. Warmen, Lemuur, Kirara) i mniej respektowanych (nie oczekujecie chyba, że kogoś tu wymienię, prawda? ) są bardzo widoczne. Dlatego pozwolę sobie napisać list do Księżniczki Celestii: Na koniec takie moje małe "posłowie" odnośnie naginania regulaminu podczas dyskusji Shout Boxie: Tarreth wielokrotnie swoimi czynami dawał do zrozumienia, że chce, by to forum aspirowało do miana miejsca spotkań ludzi kulturalnych. Jest tu wodzem i należy to uszanować. Szczególnie, że nie jest w tych dążeniach odosobniony. Jeśli więc kilku znajomych najdzie chęć na "potrollowanie się" wzajemnie, p()|<3PiS|\/|(), rozmaite kontrowersyjne gierki słowne, dealing clop artów etc., to może niezłym pomysłem byłoby, przynajmniej dopóki (o ile w ogóle) na forum nie zostanie zaimplementowany SB z funkcją tworzenia prywatnych pokojów, założenie chat roomu w jakimś darmowym serwisie i "wyszalenie się" tam, gdzie nikomu nie będzie to przeszkadzało? A następnie powrót na forumowy Shout Box, i tam poprowadzenie rozmowy z innymi użytkownikami w sposób kulturalny, zgodny z ustaleniami administracji. Pozdrawiam!
-
@Clouds Slasher, Arjen: Ciekawi mnie jedna rzecz - dlaczego zwyczajnie nie odwołaliście się od decyzji danego moderatora/avatara, jeśli była według Was krzywdząca? Jest przecież Tarreth, Lukiner, Lemuur, Warmen... Według mnie pisanie postów o wydźwięku "proszę o listę niedozwolonych słów, bo NIEKTÓRZY (tu następuje wytknięcie paluchem, ale wiecie, takie ukradkowe, żeby postronni nie widzieli) z administracji są chyba za głupi/zbyt wredni, żeby radzić sobie samemu z moderacją..." jest niefajne. Bardzo. I nieprzystające do miana brony'ego. Takie tematy powinny oczywiście być poruszane, lepiej jednak poczekać, aż negatywne emocje opadną. Bo można napisać coś, czego będzie się potem żałować. Jestem przekonany, że gdyby Arjen na widok tych trzech warnów napisał do Solarisa wiadomość w stylu "WTF, bro? Tripple warn? Za co?", ten natychmiast anulowałby nadprogramowe ostrzeżenia, a z dalszej wymiany zdań samo wynikłoby to, kto rzeczywistym "sprawcą" ostrzeżeń. I teraz, zamiast rwać szaty i płakać z powodu potwornego zawodu, jakiego obaj doświadczyli, razem sączyliby cydr u Big Maca Co do tej listy... Proszę, tu jest: klik! Troszkę poważniej: według mnie zwyczajnie NIE DA SIĘ. Po prostu nikt z administracji nie jest w stanie domyślić się tego, co użytkownikom danego dnia przyjdzie do głowy*. Do tego dochodzą rozmaite pretensje z tytułu "bo mojego słowa nie ma na liście"... Co do kwestii, czy dane słowo jest wulgaryzmem czy nie - nie zawsze sprawa jest oczywista. Dochodzi jeszcze kwestia częstotliwości jego użycia. Jednak pragnę zauważyć, że rozmaite "dziwne" zabawy słowotwórcze spokojnie można podciągnąć pod punkt regulaminu mówiący o poprawności językowej. Decyzja jak zawsze należy do moderatora. Może mieć rację, może jej nie mieć. Zawsze można przecież się odwołać, prawda? Na forach zabrania się używania przekleństw i wulgaryzmów nie dlatego, że administracja absolutnie i bezwarunkowo potępia ich używanie. Każdy mądry kucyk wie, że przekleństwa, oczywiście używane z rozwagą (coby nikogo nie urazić) i nie w nadmiarze, są integralną częścią każdego języka i zwyczajnie podbijają dynamikę wypowiedzi. Problemem jest tylko interpretacja zwrotów: "nie w nadmiarze" i "z rozwagą". Dlatego zwyczajnie zabrania się używania wszysktich przekleństw i wulgaryzmów w dowolnej ilości, bezwarunkowo. Bo tak jest wygodniej. Jednak nie da się uniknąć pewnych nieścisłości. Coś co jednemu nie będzie przeszkadzało, ktoś inny będzie odbierał jako irytujące i obraźliwe. Dla kogoś zdanie: będzie zabawną grą słowną, dla kogoś innego nieudolną próbą pseudocenzury i zwyczajnym chamstwem. I dlatego, zamiast dwóch "kolorowych", mamy kilkudziesięciu, by taką sprawę można było (względnie) racjonalnie rozpatrzyć. Do tego jednak potrzeba, by chociaż jedna strona sporu zachowała względny spokój, co nie zawsze się udaje. Podsumowując, apeluję o trochę wyrozumiałości - przecież każdemu może się zdarzyć gorszy dzień i błędna decyzja. Nie znaczy to chyba, że taki ktoś automatycznie nie nadaje się na moderatora, nieprawdaż? Nie wydaje mi się też, by posiadanie na koncie niesłusznego warna było sprawą na tyle poważną, by nie można było się z nim jakoś pogodzić. Nie dajmy się zwariować, moi mili. Pozdrawiam! PS: Czemu te ostrzeżenia tak Was "bolą"? Wychodzi takie ekranem monitora i rzęsiście kopie sprawcę zamieszania, czy co? To by w sumie wyjaśniało, dlaczego osobie zainteresowanej tak bardzo zależy na natychmiastowym cofnięciu błędnej w jego mniemaniu decyzji PPS: Słowo, o którym tak żywo dyskutujecie, musi być zaiste straszliwe, skoro ani razu nie zostało wymienione. Proponuję od tej chwili zapisywać je z dużej litery, jako Słowo, dla podkreślenia powagi sytuacji *No, jest jeszcze obdarzony omniscencją Spromultis, ale on nie należy do administracji... W sumie, możnaby go prosić o regularne przesyłanie wykazu słów, które będą w danym okresie czasu w użyciu. Wtedy sporządzanie takiej listy byłoby banalne.
-
PrzeGRAJ całą noc, a rankiem bądź pełen sił, czyli " Jak ty to Kubuś robisz? "
temat napisał nowy post w Archiwum gier
@up: Dawno, dawno temu, za siedmioma górami żył sobie mały kucyk o imieniu Galanthel, który myślał dokładnie jak El Matrinez. Potem przyszedł czas pracy i studiów, po którym nic już nie było takie samo. Koniec! Swoją drogą nie wydaje mi się, by porady odnośnie jak najskuteczniejszego katowania swojego rozwijającego się organizmu brakiem snu i energetykami, szczególnie jeśli nie rozumie się zasady ich działania, były czymś wartym rozpowszechniania... Własne sposoby, heh? Zamień napoje energetyzujące na wodę mineralną, dobrze Ci radzę. Kawa też nie nadaje się na takie długie maratony. A melisa... Przejdź się do najbliższej apteki i poproś o jakiś ziołowy lek na bezsenność, zobaczymy co ci zaproponują Czekolada (jeśli chodzi o granie, najlepiej gorzka), orzeszki ziemne, siemię lniane - oto, czego Ci trzeba. Będziesz mieć czas reakcji wyostrzony niczym topór Warmena, a umysł świeżutki. A potem porzucisz granie w WoW/LoL na rzecz biegania. W jakiś sposób będziesz musiał spalić dodatkowe kilogramy, co nie? * Ech, a ja się zawsze zastanawiałem: "Dlaczego ci ludzie na rankedach po oddaniu FB zachowują się, jakby sprawca właśnie zabił im rodzoną matkę". Cóż, teraz już wiem. Spanie do 23, potem mieszanie Tigera z kawą... Muszę uważać, bo jeszcze głupio padnę na ganku i oskarżą mnie o nieumyślne spowodowanie śmierci *Wszystko, co tu napisałem jest według mnie idealną receptą na przetrwanie nocy, a czekolada jedzona z umiarem, zagryzana garścią siemienia lnianego na pewno nie spowoduje gwałtownego przytycia. PS: I zdecyduj się Pan: Dyrus czy Guardsman Bob? -
http://www.images.net.pl/?di=6L49 Cóż, nie czuję się jakoś specjalnie zaskoczony Chciałem zaznaczyć, że nie stanowczo zgadzam się ze stwierdzeniem, że murzyn musi być czarny. No, chyba że jest Murzynem, oni zasadniczo są czarni. A w zasadzie ciemnobrązowi.
-
W sumie nie wiemy, dlaczego chciał się zaciągnąć do Gwardii, fakt. Ten entuzjazm mógł się przejawiać się z zupełnie innych powodów. Jeśli chodzi o jego karierę wojskową, przypuszczam, że kryteria, według których można się dostać do Royal Guards są podobne do tych, jakie obowiązywały w starożytnym Rzymie odnośnie pretorian przed reformą formacji przeprowadzoną przez Septymiusza Sewera. Zapewne przyjmują ogiery o odpowiednich warunkach fizycznych, dobrze się prezentujące w tych złocistych zbrojach, a także przejawiające predyspozycje do posiadania jakiegoś potencjału bojowego. Brat Twilight zaś już jako źrebię zbudowany był całkiem nieźle, do tego był jednorożcem, co zapewne również w jakiś sposób punktowało. Co zaś się tyczy tego, w jaki sposób został kapitanem, to znów odwołam się do cytatu z odcinka. Twilight na stwierdzenie Applejack: "I wanna tell you that I think your brother sounds like a really good guy", na co Twilight odpowiada: "He is pretty special. They don't just let anypony be captain of Royal Guard". Nie wiemy, kim są oni "they", można jednak przypuszczać że decyzje tego rodzaju podejmuje księżniczka razem z jakimiś doradcami. Raczej nie jest to funkcja dziedziczna. Nie wiemy, czy jest zarezerwowana dla szlachty. Wciąż też nie mamy pewności, z jakiego rodu wywodziła się Twi. Podałem w wątpliwość pomysł przynależności jej rodziny do magnaterii, nie twierdzę natomiast, że jej przynależność do jednej z niższych kast szlacheckich jest wykluczona. Wciąż sądzę jednak, że Equestria jako państwo prawdopodobnie dalece bardziej rozwinięte niż nasze kraje z okresu średniowiecza nie blokowanoby czyjejś kariery z tak błahego powodu, jak brak szlacheckiej krwii. Nie twierdzę oczywiście, że wszyscy byliby z tego powodu zadowoleni, jednak nie sądzę, żeby Celestia się tym jakoś specjalnie przejmowała. Sam Shining Armor sprawia wrażenie bardzo dobrego kandydata na to stanowisko. Jako brat osobistej uczennicy Celestii, można uznać, że jest kucem z najbliższego otoczenia księżniczki. No i ciężko mi sobie wyobrazić lepszy specjalny talent niż tworzenie barier ochronnych dla kuca pełniącego taką funkcję... Pozostaje też kwestia samej władczyni. Mogła ona, widząc, że młodzi mają się ku sobie, chcieć pomóc im w drodze do szczęścia i udzielić ogierowi pewnego kredytu zaufania. Wciąż w końcu i tak pełni funkcję przede wszystkim reprezentatywną. Ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz. Mianowicie, gdy Twilight mówi przyjaciółkom o funkcji, jaką pełni jej brat zapanowało wśród nich ożywienie. Były wyraźnie zachwycone faktem, że jadą nie tylko na ślub księżniczki, ale też Kapitana Straży. Ciekawi mnie, czy mezalianse są w Equestrii czymś powszechnie akceptowalnym, czy też funkcja Kapitana Straży jest tak aż znacząca? Może, niczym praefectus praetorio*, jest drugą po księżniczkach osobą w państwie? A może w żyłach Twi płynie jednak więcej szlacheckiej krwi niż przypuszczam? *Tak, wiem. Czepiłem się tych pretorian, ale oni mi naprawdę przypominają Canterlot Royal Guards. Ich ladry, hełmy sylizowane na rzymską galeę, broń przypominająca hasty, funkcja utrzymywania porządku jaką pełnili w Canterlot oraz ich morale i wątpliwa użyteczność na polu bitwy... Gdyby jeszcze wpuścili na zamek słonie podczas ataku changelingów, gotów byłbym stwierdzić że są oczywistą inspiracją.
-
Cóż, widząc entuzjazm, jakim "musztrował" razem z gwardzistami jako źrebię (scena z piosenki BBBFF), przypuszczam, że zaciągnął się do Gwardii jak tylko osiągnął odpowiedni wiek. Jeśli chodzi o jego zdolności to sądząc po gargantuicznych rozmiarów barierze, jaką utworzył nad Canterlotem, można według mnie śmiało stwierdzić, że tak - taki dobry był. Ktoś musiał zauważyć jego zdolności i odpowiednio nim pokierować, a podobnie jak Zethariel wierzę, że w Equestrii umiejętności mają większą wartość niż pochodzenie. Do tego, oceniając ogólną użyteczność gwardzistów podczas kryzysowych sytuacji... Napiszę tylko, że nie wydaje mi się, by zrobienie kariery wojskowej w Equestriańskiej Gwardii było czymś szczególnie trudnym.
-
Swego czasu troszkę nad tym myślałem... Oto, co wykoncypowałem: patrząc na cutie marki rodziców Twilight oraz ilość książek traktujących o magii znajdujących się w ich domu, można według mnie założyć, że oni sami też mają (albo mieli) sporo wspólnego z uprawianiem magii na trochę wyższym poziomie niż zwykła lewitacja przedmiotów. Na jak wysokim? Tego możemy się tylko domyślać, chociaż nie spodziewałbym się niczego więcej niż poczciwy M.Sc. Moja teoria jest taka, że wykonywali dla księżniczki prace w charakterze naukowo-badawczym, albo jakimkoliwek innym*. Z tego względu, kiedy wykonywali jakieś zadania wymagające opuszczenia Canterlot, Celestia po prostu oferowała im możliwość pozostawienia Twi w komnatach gościnnych pałacu. Stąd też obecność naszej fioletowej klaczki na zamku. Albo w drugą stronę – nie mamy pewności, że Twilight urodziła się w stolicy Equestrii albo że mieszkała tam na stałe przed zostaniem uczennicą księżniczki. Wiemy tylko, że często można było ją oraz jej brata było tam spotkać. W odcinku „The Cutie Mark Chronicles” mówi: „As a young filly in Canterlot i always wanted to go to the Summer Sun Celebration”, nie wspomina, że tam mieszkała, a to chyba jedyny, poza finałowymi, odcinek w którym mowa o jej przeszłości (poprawcie mnie, jeśli się mylę). Równie dobrze mogła mieszkać zupełnie gdzie indziej, a do Canterlot przyjeżdżać razem z rodzicami, w charakterze gości na zamku. Gdy jej rodzice zdawali raporty, uczestniczyli w konferencjach czegoś w rodzaju Equestriańskiej Akademii Nauk, konsultowali wyniki badań, czy też robili cokolwiek innego, Cadance „opiekowała się” Twilight. Używam cudzysłowu, bo jakoś nie mogę brać tego jej „foalsittingu” na poważnie. Cadance jest siostrzenicą Celestii, więc w hierarchii dworu powinna stać dość wysoko. Z przestrzeganiem dworskiego ceremoniału różnie bywało, ale i tak nie sądzę by mogła sobie ot tak biegać po mieście i szukać pracy**. Do tego, biorąc pod uwagę wyższy wzrost alicornów, filly Cadance nie wyglądała, jakby była znacznie od starsza od samej Twi, która podczas retrospekcji jest mniej więcej w wieku CMC (w jej bagażu widnieje Smarty Pants). Przypuszczam, że cała ta opieka to po prostu sposób na to, by obie klaczki nie „pałętały się pod nogami” w czasie, gdy ich opiekunowie byli zajęci oraz sposób na znalezienie obu kucykom przyjaciół. W końcu na zamku mogło nie być zbyt wielu kucyków w wieku Cadance, a Twi to Twi... Co do pomysłu, żeby rodzina naszej fioletowej jednorożec*** była szczególnie zasłużonym i liczącym się rodem... Nie wydaje mi się, żeby ich status brał się z czegoś więcej niż ze zwykłej uprzejmości księżniczki. Warto zauważyć, że Twi nie dostała żadnych forów podczas egzaminów wstępnych – nie sądzicie, że gdyby należała do szanowanego rodu, szanowna kadra akademicka może zdobyłaby się na niesamowity wysiłek i chociaż zrezygnowałaby z miny w stylu „od tygodnia nie udało mi się wypróżnić, gdyż w okolicy mojego ogona tkwi dwumetrowy drąg z nieoheblowanego drewna”? Do tego jej rodzice byli wyraźnie poddenerwowani podczas egzaminu, co może wskazywać na to, że mieli już do czynienia z tym jakże wspaniałym i wyrozumiałym środowiskiem. A dodając do tego nieujawnione jeszcze wówczas umiejętności naszej klaczki... Odpowiedź na to, dlaczego Celestia wzięła Twilight jako swoją osobistą uczennicę można znaleźć w przytaczanym już przeze mnie odcinku o CMC: księżniczka po stłumieniu eksplozji dzikiej magii wywołanej przez Sonic Rainboom mówi, że prawdopodobnie nigdy wcześniej nie spotkała się z jednorożcem o tak wielkim potencjale (w oryginale konkretnie pada sformułowanie „raw abilities”). Jeśli dodać do tego fakt, że jako potężny, długowieczny**** alicorn prawdopodobnie ma rozszerzony względem zwykłego użytkownika magii zakres postrzegania rzeczywistości, mogła już wtedy zainteresować się tym, co wywołało zakłócenia w polu metamagicznym, i dlaczego tylko na nią jego oddziaływanie było tak silne. Teoria z pokrewieństwem ze Star Swirlem jest ciekawa... Ale jeśli to prawda, to raczej fakt pokrewieństwa nie był powszechnie znany – oczekiwania po potomku tak wybitnego czarodzieja byłyby na pewno olbrzymie, czego raczej nie dało się zauważyć. Wszak Twi zaczęła się na poważnie interesować magią po zobaczeniu Rytuału Słońca, a wcześniej nikt jej do nauki czarów specjalnie nie zachęcał, prawdopodobnie ze względu na jej domniemany absolutny antytalent. A co myślicie o jakimś historycznym wydarzeniu pokroju Koniunkcji Sfer albo Czasów Niepokojów? Wyjaśniałoby to zarówno obecność w Equestrii istot dysponujących z punktu widzenia natywnych mieszkańców Equestrii boskimi możliwościami, jak i sporadyczne ujawnianie się kucyków z niespotykanymi u nich możliwościami, jak na przykład u Pinkie Pie czy Twilight właśnie. Może więc to krew jakiejś potężnej istoty płynie w żyłach naszej Twi i choć rozrzedzona, wciąż na tyle silna by zainteresować Celestię szukającą powierników Elementów Harmonii? * jeśli ktoś nie może pogodzić się z wizją rodziców Twilight zajmujących się czymś tak nudnym, może tu wstawić coś znacznie ciekawszego, np. pracę łowcy czarownic Equestriańskej Inkwizycji albo bycie kucykiem ninja. ** Tia zazwyczaj poruszała się w towarzystwie gwardzistów. Prawdopodobnie więc etykieta jest raczej przestrzegana. Z tym że ona zawsze mogła się teleportować poza zasięg straży, gdy chciała się gdzieś udać bez robienia zbędnego zamieszania. *** Kolokwializm zapożyczony od szanownej Pani Avatar Twilight Sparkle. Kiedyś, zupełnie przypadkowo, byłem na wykładach otwartych prowadzonych przez wybitnego językoznawcę, Pana prof. Jerzego Rubacha, na temat fonologii mowy kurpiowskiej. Jako, że odbywały się one w – nomen omen – Jednorożcu, padały pytania dotyczące odmiany tego słowa. Na pytanie o to, w jaki sposób utworzyć rodzaj żeński, pan profesor po chwili zastanowienia odpowiedział żartobliwie: „Rogochabeta. Zdecydowanie rogochabeta”. Ciekawe czy Twilight by się spodobało... *** Sprawa wieku kuców ogólnej rachuby lat w MLP to całkiem ciekawy temat, troszkę zresztą poddający w wątpliwość wyjątkowość alicornów. Kiedyś może coś naskrobię na ten temat. Siadałem przed komputerem z myślą o sporządzeniu notatek na wtorkowy egzamin. Efekt widnieje powyżej.
-
Wersji na TuTu nie ma i nie będzie. Autor, niejaki Aurelinus, był naczelnym "hejterem" BGT/TuTu polskiego community, i nie wydaje mi się, żeby chciał się podjąć tej roboty. Szczególnie że przerzucił się na modowanie trzeciego Fallouta. Jeśli chciałbyś zagrać w BG z NTotSC na silniku BG2, na dzień dzisiejszy nie pozostaje ci nic innego, jak skorzystać z konkurencyjnej technologii. Chłopcy i dziewczęta ze Spellhold Studios przeprowadzili konwersję modyfikacji umożliwiając jej zainstalowanie pod BGT (Baldur's Gate Trilogy). W przeciwieństwie do TuTu BGT jest wspierany i wciąż wychodzą nowe wersje. Niestety ta wersja NTotSC jest znacznie, znacznie uboższa od swojej "nie-WeiDU" siostry. Sam nie przepadam za BGT i uważam, że wprowadza potężny dysbalans do pierwszej części i raczej proponowałbym pozostanie na silniku "jedynki". Sypnę linkami, gdybyś był zainteresowany: Pliki związane z BGT Pliki instalacyjne DSotSC i NTotSC (kiedyś w wersji na BGT NTotSC nie zawierało DSotSC, więc trzeba je było uprzednio zainstalować. Nie mam pojęcia, jak jest teraz.) Inne mody kompatybilne z BGT Pozdrawiam!
-
Jest kilka możliwości: 1) najbardziaj prawdopodobna opcja: wariacja na temat tego obrazka 2) coś obrazującego zarówno moje zamiłowanie do czytelnictwa, jak i pisarstwa, na przykład: click! 3) jakaś wariacja na temat kostek do gry, na przykład takich 4) może jakiś organiczny związek organiczny, na przykład alanina*? Oczywiście ta opcja jest możliwa tylko wtedy, gdybym zachorował na cutie pox. *taa, wiem... Wzór "poprawny" na poziomie szkoły średniej, ale nie chce mi się szukać lepszego obrazka, a uploadować czegokolwiek tym bardziej
-
Cóż, http://www.youtube.com/watch?v=J7IDteDPW5g, a część bronies wyraża (nie)zdrowe zainteresowanie łaskotanymi kucykami... Patrzę na te humanizacje zamieszczone przez Pana Sowę, patrzę i zastanawiam się: jakiż one mogą mieć rozmiar butów? 47?
-
Imho warto, ale pod trzema warunkami: 1) Tolerujesz dwuwymiarową grafikę oraz piksele wielkości pięści 2) Nie przeszkadza ci spokojne tempo rozgrywki (umówmy się - na zaplucie monitora z emocji raczej nie ma co liczyć) 3) Nie przeszkadza ci czytanie podczas grania. W sumie to czytał będziesz jakieś 2/3 czasu... Warto choćby po to, żeby zobaczyć, jak wyglądały gry cRPG dekadę temu oraz jak bardzo jednotorowo myślą scanarzyści z Bioware'u. Dwójka według mnie jest wyraźnie słabsza fabularnie od "jedynki", jednak towarzysze... Warto choćby dla poczciwego Jana Jansena, któremu głosu użyczył Jan Kobuszewski. Do tego pozwolę sobie nie zgodzić się z kolegą Airlickiem - mechanika BGI & II jest prosta jak budowa cepa. Do komfortowej gry wystarczy wiedza, że jeśli jakaś broń/zaklęcie zadaje 2k4 pkt. obrażeń, to znaczy tyle, że gra wykonuje rzut dwiema wirtualnymi kostkami czterościennymi i odejmuje wynik od punktów życia przeciwnika (po ludzku: w przypadku broni "bijącej" po 3k8 potencjalne obrażenia to 3-24), oraz że w Advanced Dungeons and Dragons zazwyczaj "mniej" znaczy "lepiej" - vide Trak0, KP. A rozwój postaci to w sumie polega na klikaniu "+" przy nazwie broni, oraz uczeniu magów nowych zaklęć... To, że czarodzieje to paralitycy, kapłani nie mogą bawić się ostrymi przedmiotami a druidzi są najwyraźniej uczuleni na stal, wyjdzie w praniu. Cholercia, sporo tego xD
-
Jestem albo skrzynką na listy, albo jej właścicielką. Według mnie się zgadza
-
Baldury... Te gry zabrały mi baaardzo wiele wolnego czasu. Swego czasu siedziałem w Infinity Engine dość głęboko, także jakby ktoś miał problemy z działaniem gry albo pytania odnośnie modów, możecie śmiało pisać. Nie jestem ekspertem na miarę Zeda Noceara, Coina czy nawet poczciwego Yarpena, ale postaram się pomóc. A co myślicie o Baldur's Gate Enhanced Edition? Skok na kasę czy fajny pomysł na odświerzenie klasyków sprzed lat?
-
Odcinek 25 & 26: A Canterlot Wedding (Ślub w Canterlocie) [finał sezonu]
temat napisał nowy post w Sezon II
Taa... Chrysalis najpierw przygotowuje swój evil plan z pełną świadomością, że jeśli się wyda to Celestia zafunduje jej roflstomp jak z Equestrii do Zerrikanii, po czym ujawnia się pod samym nosem władczyni. Następnie wykorzystuje magię miłości jednego ogiera do jednej klaczy, by pokonać istotę, której miłość do wszystkich stworzeń w Equestrii jest nieskończona, i która właśnie w imię tej miłości byłaby w stanie poświęcić dla nich wszystko. Iron logic is iron :3 Hmm... Mam wrażenie, że niedawno już widziałem podobny przykład żelaznej logiki, z tajemniczymi zniknięciami i momentami, które powodują u widza wrażenie, że chyba zachorował na schizofrenię włącznie:P Cóż, pozostaje nam tylko liczyć na to, że nasza poczwarka w drugim sezonie ( o ile się tam w ogóle pojawi) wyrośnie na prawdziwego geniusza zła Wiesz, Tarreth, czasem mnie przerażasz... Nie uważasz, że wytępienie wszystkich zmiennokształtnych to dosyć... hmm... radykalne rozwiązanie? Szczególnie, że nie znasz do końca ich sytuacji ani motywów. Zło nie jest słabe i głupie. Jest takie w opowieściach skierowanych do najmłodszych, nie tylko zresztą. Powód tego stanu rzeczy jest prosty – o wiele łatwiej jest wytłumaczyć, dlaczego ten zagłodzony kurdupel, o którym trąbią wszystkie przepowiednie ma wystarczająco dużo czasu, by odpowiednio "urosnąć", gdy za przeciwnika ma kretyna mówiącego bez sensu do siebie, lekceważącego absolutnie wszystko, co się wokół niego dzieje. Gdyby "zło" w nich przedstawione było naprawdę podstępne, zdradzieckie i bezlitosne, wiele historii kończyłoby się zastraszająco szybko: "Królowa Chrysalis podstępnie pokonała Celestię, wywróciła jej wnętrzności na drugą stronę, następnie poskręcała powierniczkom Elementów Harmonii karki nim te zdążyły pomyśleć o ich użyciu. Equestria na zawsze pogrążyła się w cierpieniu i w chaosie. Enjoy, children!". I jeszcze jedno: powtarzanie w każdym zdaniu, jakie to zło jest słabe i głupie oraz jak bardzo nie pamiętasz imienia istoty, która ośmieliła się pokonać Twoją ulubienicę, nie przystaje do pełnionej przez Ciebie funkcji, imho. Wyśpij się, obal kilka kufli pienistego cydru, zwalcz kilku heretyków swoim Złotym Trollhammerem, a jeśli nadal ci nie przejdzie, to zawsze możesz wrzucić na YT filmik pod tytułem "My Little Pony: FiM – Illusion Theory", w którym w brawurowy sposób udowodnisz, że cała walka Celestii z podszywającą się pod Candance zmiennokształtną była tak naprawdę iluzją wywołaną przez Lunę (co wyjaśnia jej zniknięcie, jak również pojawienie się Celestii w innym miejscu niż chwilkę wcześniej), po czym możesz zacząć żądać odcinka specjalnego zatytułowanego "The Truth", w którym będzie pokazane, jak Celestia przez bite 22 minuty wytłukuje Chrysalis mózg przez uszy. Same epizody oceniłbym na mocne 8+ i lądują w moim prywatnym rankingu odcinków drugiego sezonu na czwartym miejscu, po A Friend in Deed, Read it and Weep oraz obu częściach Return of Harmony. Same w sobie byłe genialne, ale... O ile wszystkie nieścisłości jestem mu w stanie wybaczyć (chociaż ostatnio z jakiegoś powodu mój limit tolerancji na nieścisłości, tzw. "plotholes" oraz ogólną głupotę założeń się jest na wyczerpaniu, to mimo wszystko niewinna kreskówka), o tyle wyraźny brak pomysłu na walkę Tia vs Chrysalis razem z niedokończoną edycją tego fragmentu i niespecjalną animację muszę mimo wszystko w mojej ocenie jakoś ująć. No i co ja teraz będę robił w sobotnie wieczory? :( Pozdrawiam! -
Dzięki wszystkim za serdeczne przyjęcie Również mam taką nadzieję. Cóż, ostatnimi czasy rozmaite obowiązki nieco mnie przytłoczyły, ale mam nadzieję, że tym razem uda mi się zadomowić na tym zacnym forum troszkę dłużej niż ostatnio. Gothic :heart: Gry z tej serii zajęły mi swego czasu zatrważająco dużo (nie zawsze ) wolnego czasu w zamian dostarczając ton dobrej zabawy. Troszkę smutno patrzeć, jak ta kultowa w pewnych kręgach marka była w ostatnich latach sukcesywnie rozmieniana na drobne... O Star Wars nawet się nie wypowiadam, bo znowu "wyprodukowałbym" ścianę tekstu. No i oczywiście: witam wszystkich nowo przybyłych!
-
HAI! Jako że od czasu, kiedy ostatnio udzielałem się na forum przybyło paru użytkowników (jakichś sześciuset.... ), a nie sądzę, by ktokolwiek ze "starej gwardii" jeszcze mnie pamiętał, postanowiłem się przywitać (nowe emotki! ) Mam na imię Daniel, mam 21 lat, mieszkam i studiuję w Olsztynie. Interesuję się szeroko pojętymi naukami przyrodniczymi (w szczególności biochemią i biofizyką) językiem polskim, literaturą i pisarstwem (z miernym skutkiem), oraz fantastyką. Jestem zapalonym graczem ( cóż, w zasadzie to byłem zapalonym graczem... Coraz mniej jest gier, które wzbudzają we mnie zainteresowanie, niestety), szczególną sympatią darzę cRPG-i wszelakie. Swego czasu "mistrzowałem" też w papierowych sesjach (głównie Advanced Dungeons&Dragons, Warhammer Fantasy Rolplay oraz systemy autorskie). Uwielbiam czytać książki oraz włóczyć się po leśnych ostępach. Z powodu "specyficznego" stylu bycia oraz ubioru (dresy "ninja style" oraz Monstrualne Łapcie™ FTW) znaczna część mojego otoczenia uważa mnie za chorego psychicznie ekscentryka. Ponoć widziano mnie kiedyś poza domem bez wiernie towarzyszącego mi psa, ale są to tylko niepotwierdzone plotki i absolutnie nie należy się nimi sugerować. Jestem też prawdopodobnie największym leniem, jakiego dane mi było poznać. MLP oglądam mniej więcej od czasu ukazania się filmiku. Uwielbiam wszystkie kucyki z Mane6 (i nie tylko), dlatego też ciężko byłoby mi wskazać ulubioną postać, jednak w obliczu odpowiednich środków perswazji (jak na przykład zestaw pod tytułem: "Gaz, pała i wąskie drzwi" (plus operator) - standardowy zestaw niezbędny do tego, bym w końcu zrobił coś pożytecznego) po cichutku wskazałbym Twilight jaką tą najulubieńszą z ulubionych. Poza tym mam tendencje do marudzenia oraz płodzenia ścian tekstu, których potem i tak nikt nie czyta. Oczywiście o ile zdobędę się na iście tytaniczny wysiłek napisania CZEGOKOLWIEK (dość powiedzieć, że z powrotem na forum zbierałem się od czasu zimowej sesji egzaminacyjnej...). Cóż, to chyba wszystko, co miałem Wam do przekazania. Pozdrawiam! PS: Z góry przepraszam za wszystkie błędy stylistyczne/składniowe/leksykalne/interpunkcyjne/etc., których nie wyłapałem. Po prostu zazwyczaj o tej porze śpię już od jakichś trzech godzin
-
A Ty, jak zareagowałeś na zwiastun Skyrim?
-
Tarreth: Moja spostrzegawczość jest zaiste zadziwiająca... Cóż, wygląda na to, że po dwóch miesiącach usilnych starań udało mi się wreszcie usmażyć mózg. Jakimś cudem udało mi się NIE ZAUWAŻYĆ tego, że obrazek nad tekstem to okładka, i że nawiązuje ona do treści utworu. Pozostając w błogiej nieświadomości, skupiłem się na oglądaniu artów na końcu posta. Stąd też moja wypowiedź była pisana odnośnie ostatniego z obrazków zamieszczonych przez Lukinera ... Nie mogąc dopatrzyć się w nim niczego przerażającego, zdecydowałem się zapytać Was, drodzy forumowicze. Dziękuję za uświadomienie mi mojej głupoty. Ech, niewiedza jest jednak błogosławieństwem... Teraz wybaczcie, wyłączam komputer póki jeszcze nie zapomniałem, jak się oddycha...
-
Szkopuł tkwi w tym, że prawdopodobnie każdy, kto ukończył szkołę podstawową z językiem angielskim powinien sobie poradzić z lekturą. Mam wrażenie, że połowa osób przeglądających ten temat po otwarciu linku do introdukcji tak się przeraziła pierwszego zdania, że nawet nie próbowała czytać dalej... Przecież to jest powieść, zapewne jakieś 80% tekstu to zwykły Past Simple... Wystarczą dobre chęci i słownik angielsko-polski pod ręką. Czasochłonne? Jasne, że tak. Zdaję sobie sprawę z tego, że sprawdzanie znaczenia jakichś 30 słów na stronę potrafi być irytujące. Mimo wszystko, potencjalne korzyści z takiego sposobu nabywania wiedzy są tego warte (począwszy od drastycznego poszerzenia zasobu słownictwa, poprzez oswojenie się z nowymi formami gramatycznymi, na nauce myślenia w języku, z którego się aktualnie korzysta skończywszy). Poza tym, satysfakcja z przeczytania pierwszej obcojęzycznej książki jest olbrzymia Co zaś się tyczy tłumaczenia... Ujmę to w ten sposób. Z informacji o projekcie wynika, że zawiera on circa 180 000 słów. To zaś oznacza, że gdyby powieść została wydana w formie papierowej, ilość stron prawdopodobnie wahałaby się w granicach od 400 do 600 (w zależności od jej formatu oraz rozmiaru czcionki). Nie uważacie więc, że to, o co prosicie Lukinera może być dla jednej osoby dosyć trudne do zrealizowania...? Oczywiście biorę pod uwagę fakt, że byłaby to praca charytatywna, oraz nie biorę pod uwagę kierunku studiów, jaki obrał. @Lukiner: Hmm... Fakt, że zabrałeś się za ponowne czytanie książki zaraz po jej ukończeniu to chyba najlepsza rekomendacja Jak tylko uporam się z "Lodem" Dukaja, zabiorę się za "Past Sins". chociaż muszę przyznać, że perspektywa czytania czegoś tak długiego na monitorze komputerowym nie nastraja mnie optymistycznie... A drukarki ni ma :( PS: Mógłby mi ktoś powiedzieć, co jest tak strasznego w ostatnim obrazku??
-
Coś mi się zdaje, że troszkę za bardzo się rozpisałeś... Długość twojej pracy najwyraźniej przytłoczyła sporą część użytkowników tego forum A może brak komentarzy to efekt onieśmielenia wspaniałością Wielkiego Avatara Celestii? Cóż, w moich stronach słynę z nieprzeciętnej odwagi/głupoty, toteż zdecydowałem się przetrzeć szlak i umieścić parę uwag: Z przytoczonego przeze mnie zdania wynika, że Spike sprząta dom znajdując się w bibliotece . Wyraz "gdzie" powinien zostać zastąpiony przez wyrażenie "podczas, gdy" bądź podobne. "To" jest (w kontekście cytowanej wypowiedzi) zaimkiem wskazującym rodzaju nijakiego, wóz zaś jest rzeczownikiem rodzaju męskiego. Poza tym, używamy go najczęściej w celu sprecyzowania, o jaki przedmiot, zjawisko bądź osobę konkretnie nam chodzi.W tym wypadku nie jest to konieczne, ponieważ zarówno Applejack, jak i Big Mac wiedzą, o czym rozmawiają. Moim zdaniem należałoby go zastąpić zaimkiem osobowym w formie enklitycznej, to jest wyrazem "go". Możliwe jednak, że obie formy są dopuszczalne... Co zaś się tyczy tego powtórzenia, to mam wątpliwości, czy można jeszcze uznać to za błąd językowy, jednak w moim odczuciu wyrazy znajdują się troszeczkę za blisko... Niepoprawne pomijanie członu podrzędnego. Większość kogo/czego? Placków jabłkowych? Mrocznych żołnierzy Chaos Wish? ) W tym zdaniu nie ma nic nieprawidłowego, po prostu nie lubię anglicyzmu Wóz brzmi jakoś tak... pospolicie. Nie uważasz, że forma "powóz" (którego, notabene, użyłeś w dalczej części tekstu) byłaby bardziej adekwatna? Ostatnie zdanie budzi moje wątpliwości... Pomijając nawet kwestię poprawności językowej, użycie języka potocznego w połączeniu z rzadziej używaną formą odmiany słowa "otworzyć" wygląda w tekście jakoś tak... siermiężnie. Mam wątpliwości co do poprawności wyróżnionego fragmentu. Moim zdaniem użycie sformułowania w stylu: "księżniczka powitała z uśmiechem fioletową klacz, po czym zwróciła się w stronę reszty przybyłych, odwzajemniając ich ukłony" byłoby bezpieczniejsze. Dobra, ma miecz. I co z nim zrobi? W zębach go będzie trzymał? Ależ ja się czepiam... Moim zdaniem bardziej pasowałyby jakieś kolczaste ochraniacze na pęciny, ale to przecież twoja historia Z drugiej strony, skoro kucyki używają swoich "pysiów" do wykonywania niemal wszystkich czynności związanych z życiem codziennym, to dlaczego nie miałyby być zdolne do władania w ten sposób orężem? Hmm... Czyżby imć Fearbane był czarnoskiężnikiem o tak niewiarygodnej mocy, że za pomocą zaklęć jest w stanie przemieniać kuce w smoki...? Tak z czystej ciekawości... Konstrukcja, "z powodu mnie" jest gramatycznie poprawna, aczkolwiek dość archaiczna i teraz już stosunkowo rzadko spotykana (podobnie skonstruowane zdania można znaleźć m.in. w Biblii Tysiąclecia). To samo tyczy się formy "otwarła". Umieszczenie ich w tekście to był celowy zabieg, czy po prostu "tak ci się napisało"? Pragnę nadmienić, że wszystkie uwagi umieszczone powyżej to tylko moje luźne porady i przemyślenia. Nie należy ich traktować jako sztywnej oceny pracy, tylko jako zbiór luźnych porad oraz przemyśleń ze strony czytelnika Uff, skoro skończyłem już nudną część gramatyczno-leksykalną, mogę się zabrać za wyrażanie opinii odnośnie samego utworu. A ten jest, w moim skromnym mniemaniu, wyśmienity Bardzo dobrze operujesz słowem. Podoba mi się zwłaszcza to, jak dostosowujesz styl narracji do osobowości konkretnego bohatera. Co prawda Twój sposób pisania nie zawsze mi odpowiada, ale to tylko MOJE osobiste preferencje, które z "warsztatowego" punktu widzenia nie mają żadnego znaczenia. Trzeba też nadmienić, że według mnie udało ci się bezbłędnie odtworzyć klimat serialu. Doskonale odwzorowałeś osobowości kucyków względem kreskówki, a sama fabuła zapowiada się nader interesująco. Z niecierpliwością czekam na więcej EDIT: Chyba pisanie tego postu zajęło mi troszkę więcej czasu, niż się spodziewałem... Widzę, że w międzyczasie Tarreth zdążył zamieścić drugi rozdział Mi wyplucie z siebie jednej kartki maszynopisu formatu A4 zajmuje jakieś 3 godziny...
-
Nawiązań do arcydzieł muzyki musicalowej ciąg dalszy: Catch, ponies! To naprawdę wspaniała sprawa, przypominanie w ten sposób dorobku wielkiego artysty, jakim bez wątpienia jest Stephen Sondheim.
-
W odpowiedzi na kraby, daję borsuki: http-~~-//www.youtube.com/watch?v=EIyixC9NsLI Chciałbym wiedzieć, z jakich "katalizatorów wyobraźni" korzysta pan Weebl w celu przyspieszenia procesów twórczych...
-
Też ją uwielbiam. Po prostu nie mogę się oprzeć wrażeniu, każde kolejne obejrzenie tego filmiku sprawia, że staję się coraz głupszy... Nie jestem pewien, czy to się wlicza w poczet śmiesznych filmików, ale akurat ta parodia jest wyjątkowo bliska memu sercu - wszak to właśnie dzięki niej poznałem MLP:FiM http-~~-//www.youtube.com/watch?v=LqpyAlvyP3Y To już jest klasyka internetu: http-~~-//www.youtube.com/watch?v=32FB-gYr49Y Teraz wytoczę naprawdę ciężką armatę: http-~~-//www.youtube.com/watch?v=3iC4qBOmZ_Q Click! Enjoy