Skocz do zawartości

Spinwide

Brony
  • Zawartość

    368
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Wszystko napisane przez Spinwide

  1. Cóż, też byłem tydzień bez internetu, i mogę nie ogarniać do końca co się stało xD Zamierzasz założyć nowy temat czy wrzucasz walki tutaj? @Plothorse Nie żebym się czepiał, ale pisze się Drizzt Do'Urden (duża litera. To ważne xD) Chyba, że wolisz inną nazwę Drizzt Daermon N'a'shezbaernon @Down Właściwie to teraz już nie. To pierwsza, wcześniejsza nazwa rodu, zmieniona na Do'Urden. Nie pamiętam dokładnie powodu ale chyba coś typu "Za długie i trudne do zapamiętania" xD
  2. Gdy tylko Sophie podała mu leki, niemal od razu poczuł się lepiej, choć wiedział, że będzie przymulony. Na wieść o Algardzie nie odpowiadał przez chwilę, tylko chwycił miecz. Znów poczuł jego żądzę krwi. Zabawne...trochę mu jej brakowało. Przyzwyczaił się już to utrzymywania jej w ryzach i nie pilnując jej czuł się...nienaturalnie. Wreszcie przypomniał sobie o pytaniu Sophie. -Co się stało...? Heh...zniszczyłem obelisk. To się stało. Co do Algarda...wiem o tym. Jego powrót się zbliża, a my straciliśmy połowę załogi. Plus jeszcze daleka podróż wciąż przed nami. Samo polowanie na lewiatana będzie dużo trudniejsze...Następne dni będą ciężkie...- mówił już bardziej do siebie, znów zapominając o obecności Sophie. Zmusił się do uśmiechu i zapewnił ją, że wszystko będzie dobrze. Jego załoga liczy na niego, więc nie wolno mu okazać choć cienia wątpliwości. Tylko...tylko, że to było coraz trudniejsze...
  3. To bycie w centrum zainteresowania było niezmiernie irytujące. Horda marynarzy skaczących wokół niego i drąca się "Co mu jest?! Co się stało?!". Banda panikarzy... Trafił na pokładową lecznicę i przeleżał tam kilka godzin pod okiem Sophie. Co jakiś czas przychodziła smoczyca i dziwnie go obwąchiwała z podejrzliwością wypisaną na twarzy. Fakt, że nie mógł z tym nic zrobić bardzo go wnerwiał, ale przynajmniej czucie w całym ciele powróciło. Chociaż, z drugiej strony zaczął tego żałować. Bolały go prawdopodobnie wszystkie mięśnie jak po niewyobrażalnym wysiłku,choć teraz przynajmniej naprawdę czuł, że żyje.
  4. Spin był szczerze zaskoczony gdy zobaczył Sophie.I Reda. Próbował coś powiedzieć, ale nie miał dość sił by otworzyć usta. Jak cholernie głupio się teraz czuł. Żeby jego załoganci oglądali go w takim stanie... Przez pierwsze parę chwil słuchał nad czym się naradzają, lecz rozumiejąc, że nic mu to nie da, po chwili przestał i zaczął znów rozmyślać o niespodziewanej pomocy Algarda. Spin nie był tak głupi by sądzić, że demon się nawraca. Jeśli im pomagał, to znaczy, że ma w tym własny, zły interes. Znów spróbował ruszyć ręką, lecz udało mu się tylko lekko drgnąć palcami. Tak czy inaczej to dobry znak. Dobrze, że nie zostanie kaleką.
  5. Każdy krok bliżej kamienia nie sprawiał już radości. Każdy krok był igłą ostrego bólu coraz głębiej wbijającą się w zmysły kapitana. Obelisk się bronił. Spin coraz wolniej stawiał kroki, każdy następny był trudniejszy. Czuł jak powoli traci przytomność, ale musiał zniszczyć ten przeklęty głaz. Stał teraz może półtora metra od gładkiego, czarnego kamienia. Ból uniemożliwiał skoncentrowanie się na czymkolwiek, więc ledwo udawało mu się utrzymać miecz w rękach. Wreszcie zmusił się do wbicia miecza w otwór. Ostrze przerwało fioletowy strumień światła, która powoli zaczęło przechodzić po mieczu (tak się wydawało Spinowi. W rzeczywistości trwało to ułamek sekundy). Gdy tylko dotknęło rękojeści, od razu przeskoczyło na ramię kapitana i stopniowo przebiegało po każdym nerwie w jego ciele, powodując niewyobrażalny ból. Sam obelisk zaczął pękać, a powstałe szczeliny wypełniało to samo fioletowe światło. Ale Spina już to nie obchodziło. Ból był tak potężny, że uniemożliwiał skoncentrowanie wzroku. Obelisk potężnie błysnął i nagle znikł z powierzchni ziemi, pozostawiając po sobie ogromną dziurę w ziemi. Jednak przez jeszcze długie minuty, może godziny, nie był tego pewien, przez ciało Spina przechodziły coraz boleśniejsze impulsy. Zupełnie jakby dziwna energia przechodziła przez jedną część jego ciała do drugiej a potem wracało. Ból uniemożliwiał stracenie przytomności i Spin był już na skraju szaleństwa z jego powodu, aż nagle wszystko zniknęło. Padł na ziemię, tracąc czucie w całym ciele, lecz zachowując przytomność. Spojrzał na dymiącego Rothrilla, który spadł przed nim na trawę. Nie mógł ruszyć nawet palcem.
  6. Idąc już parę minut, Spin zauważył coraz mniejsze ilości porozwalanych wokół kamieni i śladów walk. Wreszcie napotkał zwłoki kilku dziwnych kreatur...Teraz miał pewność, że idzie w dobrą stronę. Po kolejnych minutach marszu, zapanowało nad nim dziwne uczucie...Nagle zapragnął się bezsensownie śmiać... Coś w pobliżu wpływało na jego umysł, jednak przez ten długi czas gdy był pod jarzmem Algarda, wypracował sobie coś na wzór odporności. Mimo to jednak, na jego twarzy pojawił się nienaturalny uśmiech. Z każdym krokiem przed siebie, nieuzasadniona wesołość stawała się coraz potężniejsza. Wreszcie ujrzał ogromny obelisk umieszczony pośrodku polany. (Tak to chyba było nie? xD) Radość była tak silna, że nie potrafił się więcej powstrzymać i zaczął cicho chichotać. Teraz miał pewność. To kamień tak na niego wpływa. Obelisk mógł być niebezpieczny dla załogi, a jako, że zapewne spędzą tu jeszcze trochę czasu, nie mógł pozwolić bo jego ludzie zaczęli z jakiegoś powodu znikać. Pomimo, że czuł się niczym pod kontrolą Algarda, wiedział, że musi zniszczyć kamień. Ale w jaki sposób...? Wolał na razie nie podchodzić zbyt blisko więc uważnie oglądał obelisk z daleka, lecz bardzo przeszkadzały mu w tym napływające do oczu łzy. Łzy spowodowane śmiechem. Nagle, w dolnej części obelisku, gdzieś na wysokości mostka dorosłego człowieka, zalśnił błyszczący, złowrogi symbol. Gwiazda, którą znał aż za dobrze. Gwiazda Algarda. Znak zniknął po paru sekundach, a w miejscu gdzie był, kamień otworzył się ukazując wiązkę energii podobną do tych łączących golemy. Teraz już wiedział co zrobić, ale dlaczego Algard mu pomagał? To nie oznaczało nic dobrego. Tak czy inaczej sięgnął po sakwę z kulami do mini-armaty i zauważył, że najwyraźniej zużył cały zapas. Przeklął w duchu swoją głupotę i sięgnął po miecz. Trzeba to będzie zrobić w trudniejszy sposób. Gdy tylko ostrze opuściło pochwę, kapitan poczuł żądzę krwi broni. Rothrill się przebudził.
  7. Za te dwa słowa już jako otaku powinienem cię hejcić ^^ WSZYSCY ludzie stwarzają "własne światy". Każdy postrzega go inaczej, tak samo jak Boga czyż nie? A więc można powiedzieć, że to ich "własne światy". Swoją drogą, tekst Razjela (to chyba on to napisał ^^ wybacz nie pamiętam) o tym jak bezkrytycznie wszyscy patrzą tutaj na swoje racje i wiarę wydał mi się bardzo na miejscu... @Chudy Mniej więcej w ten sposób to widzę. Nie mówię, że to prawda, ale ja postrzegam religię w taki sposób. "Każdy ma prawo mieć własne zdanie" czyż nie?
  8. Pole bitwy zaczęło bardziej przypominać rumowisko niż plażę. Wszędzie walały się już setki, jeśli nie tysiące, kamieni. Pomimo narastającego bólu w plecach Spin musiał odpierać ataki kolejnych golemów, mimo że ich szeregi znacząco się przerzedziły. Gdy przerwał strumień łączący części ciała pierwszego z potworów, ciało kapitana przeszedł kłujący ból. Przełożył miecz do drugiej ręki ( dziękował niebiosom za magnes. Mógł przynajmniej utrzymać miecz w swojej protezie) po czym pozbył się kolejnego przeciwnika, tym razem nie odczuwając tego rozpraszającego bólu. Załoga przebijała się stopniowo wgłąb wyspy. Po wyczerpującej walce szeregi strażników załamały się i pozostały jedynie ostatnie niedobitki, które nie znając strachu, dzielnie stawały naprzeciw sromotnej porażce, walcząc do samego końca. Wreszcie, gdy ostatni z nich padł, załoga podniosła tryumfalne okrzyki. Mimo wszystko jednak to zwycięstwo okupione było ogromną ceną. Licząc katastrofę na morzu i walkę z golemami, niemal połowa piratów straciła życie. Spin zaczął się zastanawiać czy uda im się wogóle opuścić tę przeklętą wyspę. Znalazł w tłumie randomowych piratów większość swoich załogantów. Zobaczył jak Ihnes wyciąga Darka ze sterty kamieni. Trochę dalej ujrzał znikającego w gąszczu Soliego i uśmiechną się nieznacznie. Cieszył się, że jednak przeżyli. Pomimo długiego szukania, nie mógł znaleźć Nightmare, Zefira, Sophie ani Reda. Najbardziej obawiał się o tego ostatniego. Czuł, że rękawica ma coś wspólnego z ożywieniem golemów i wyrzuceniem statku na otwarte morze. Kapitan pozostawił zbierającą umarłych załogę i poszedł szukać tej czwórki mając szczerą nadzieję, że nie zrobili do tej pory nic zbyt głupiego... @Down. Fakt ^^ Wybacz.
  9. Hejtu się tu trochę zebrało, i tak jak się obawiałem, przybyli krzyżowcy. Wielka wojna o to, kto wie więcej o demonach. Tak naprawdę WSZYSCY SIĘ MYLICIE. Wasze źródła informacji są guzik warte, bo nie wydaje mi się, żeby anioły/demony (dla mnie w sumie to jedno i to samo) tak chętnie ukazywały się ludziom, czy też może informowały ich jaką to tam mają hierarchię w piekle czy w raju. Pewnie zaraz pojawią się argumenty typu "Bo tak mówi Biblia/Tak jest w Grimuarach itp." A skądże mogły się wziąć te informacje w Grimuarach/Bibli? Duch Święty/Demon nawiedził piszącego i dla Przyszłych Pokoleń Ludzkości spisał historię nieba i piekła, opisał wygląd i fuchę danego złego/dobrego ducha po to by ludzie wybrali sobie gdzie im będzie fajniej i czy mogą się bać jednego i chcieć trafić do drugiego? -.- To wszystko to kwestia wiary. Człowiek powinien robić dobrze/źle wg. swych własnych wyborów i charakteru, a nie "bo tak piszę w książce, jak tak nie zrobie to spędzę wieczność w piekle" Dlatego uważam, że wszystkie te informacje same sobie zaprzeczają. Biblia mówi, że mamy być czyści, mili, mamy przeprowadzać staruszki przez jezdnię, bo inaczej Bóg nas ukarze. Ale co to za dobry uczynek, skoro nie jest czyniony z własnej woli, tylko z powodu ultimatum? Przyszedł mi do głowy taki obrazek z kwejka: "Wierzący robią dobre rzeczy, by iść do nieba. Ateiści robią dobre rzeczy bezinteresownie " W sumie ma to sporo sensu. Ale zbaczam z tematu, a nie o tym chciałem mówić. Nie chcę żeby wyglądało na to że hejtuję wierzących, ale grzeje mnie jak widzę ludzi którzy bawią się w krucjaty przeciwko tym którzy interesują się (nawet jeśli trochę zbyt mocno) demonami. Z drugiej strony, jestem ciekawy, skąd "śmiertelnik" może być tak pewien swoich informacji o istotach "NIEŚMIERTELNYCH" których na oczy nie widział. Uwaga, bo uwierzę, że te księgi które "uznano" za dobre źródło informacji nie są kolejnym picem na wodę -.- @PS. Swoją drogą skąd ludzie którzy demonami się brzydzą i nie chcą mieć z nimi nic wspólnego, chcą się kłócić z osobą która jakiś już czas się w tym bałaganie bawi, na temat ich charakteru itp. To jest dla mnie niepojętę.
  10. Golem najwyraźniej nie odczuwał skutków ostrzału z armat okrętowych. Mimo, że kolejne kawałki skał odpadały z jego ciała, on dalej starał się rozgnieść Spina swymi ogromnymi pięściami. Gdyby nie szybkość kapitana, potworowi dawno by się to udało. Kiedy głaz znów wbił się w ziemię, Spin ponownie nań wskoczył i przeszedł tę samą drogę co poprzednio, tym razem celując w szczelinę między głową golema a jego torsem. Najwyraźniej to te śmieszne, fioletowe światełka są jego słabością. Gdyby je przerwać, golem się rozpadnie. Spin złapał się jednej z wyrw w kamieniach,wymierzył i po chwili wystrzelił. Głowa olbrzyma wystrzeliła w górę na wskutek wybuchu a kamienne kończyny spadły z hukiem na ziemię, by tym razem już się nie połączyć. Kapitan uderzył o ziemię i o włos unikając zmiażdżenia przez spadające głazy, zdał sobie nagle sprawę, jak bardzo bolą go plecy...
  11. @VileRaven Jako kto jeśli wolno spytać? Każdy tutaj ma jakiś stopień i obowiązki (w teorii) więc chciałbym wiedzieć co wpisać. Bunt? Spróbujcie @Jacob Nie skomentuje tego drugi raz -.- Następny taki post zgłoszę jako spam. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ...Znów uderzył z góry. Wściekły gigantyczny golem był kilkanaście razy szybszy od zwykłego gigantycznego golema. Spin uniknął kolejnego ciosu, ale to zaczynało być coraz trudniejsze. Nagle ktoś ze statku wystrzelił z działa w potwora, co zaskutkowało kolejną dziurą, tym razem w torsie. Dodatkowo był jeszcze bardziej wkurzony. Mimo wszystko, ten jeden wystrzał odwrócił uwagę potwora na tyle, żeby kapitan zdążył załadować kolejną kulę w protezie. Golem znów zwrócił na niego uwagę, jednak tym razem, Spin miał plan...
  12. Odrzut zmiótł Spina z twarzy golema. Kapitan z wielką siłą uderzył o ziemię, odbił się, po czym przeturlał się jeszcze kilka metrów w tył. Gdy się zatrzymał i wreszcie leżał bez ruchu na plecach, kątem oka ujrzał rozpadająca się kupę kamieni, jaką chwilę wcześniej był golem. Z trudem podniósł się z ziemi i mimo bólu na całym ciele, przeszedł kilka kroków, po czym zamarł widząc jak kamienie znów łączą się w jedną całość. Po paru sekundach przed kapitanem stanął gigantyczny, wściekły kamienny potwór, z wielką, dymiącą dziurą, zajmującą pół "twarzy" w miejscu gdzie wcześniej było jego lewe oko. Teraz NAPRAWDĘ miał przerąbane.
  13. Kątem oka zauważył Darka, skaczącego z dzioba statku i miał przeczucie, że trzeba będzie zbierać po nim pozostałości. Gdy wreszcie samemu Spinowi udało się zejść na ląd miał ochotę paść na ziemię i całować ją z radości, że jednak przeżyli. Jednak nie miał na to czasu, gdyż niemal od razu, wielki kamienny stwór,górujący nad pozostałymi, zwrócił na niego uwagę. Potwór stworzony z kilkunastu ogromnych głazów połączonych dziwnymi fioletowymi wiązkami ruszył ku niemu z zaskakującą, jak na swoje rozmiary, prędkością. Taranował i miażdżył biedaków, którzy nie mieli dość szczęścia by zejść mu z drogi na czas. Spin ze spokojem czekał aż podejdzie. Pierwszy cios, nadszedł z góry i niczym meteor, jego pięść wbiła się w piasek ułamek sekundy po tym, jak kapitan uskoczył. Pirat szybko złapał się unoszącej się dłoni,wspiął się nań i przeskakując ponad szczelinami między kamieniami, dostał się na jego bark. Widząc drugą nadlatującą pięść, zbliżającą się z niesamowitą prędkością, która dzięki niej i samym rozmiarom mogłaby zmielić go na miazgę, zeskoczył z kamienia na którym stał, łapiąc się go jednak w locie. Pięść przeleciała tuż nad jego głową, omal go niej nie pozbawiając. Złapał się wracającego ramienia potwora. Gdy tylko istota podniosła łapsko przed siebie by przyjrzeć się zwinnemu przeciwnikowi, odbił się od głazu i skoczył ku twarzy golema. Tutaj jego pomysły się skończyły. Nie widząc zbyt wielu rozwiązań, zrobił to co zwykle robił w takich sytuacjach. Wyciągnął protezę ręki w stronę oka potwora i pociągnął za spust...
  14. Nie wierzył, że ten plan naprawdę się udał...Jeszcze tylko jeden wystrzał i dotrą na ląd. Gdy znów zgłoszono mu gotowość do strzału, rozkazał by zaraz bo dopłynięciu cała załoga przygotowała się do walki. Chwilę potem okrętem zatrzęsło i znów był w ruchu, z każdą chwilą coraz bardziej zbliżając się do wyspy. Zabawne..."Kamienna Wyspa" niemal całkowicie porośnięta dżunglą... Parę minut później, statek zatrzymał się na brzegu wyspy i załoga niczym fala wylała się z pokładu. Spin pierwszy raz widział, żeby tak bardzo cieszyło ich zejście na ląd, nawet jeśli jest pełen kamiennych potworów usiłujących zakończyć ich żywoty w możliwie najboleśniejszy sposób. Ale to było nieważne. Przeżyli tak potężny sztorm i dotarli żywi na wyspę. Przeżyli atak samego Posejdona.
  15. Approve! Jak to możliwe, że znalazłem temat dopiero teraz? D: Zapisuję się ponownie, i wystawiam Drizzta Do'Urdena Podkład...Hm...może to? @Edited, zmieniłem zdanie xDD
  16. Spin spojrzał na zmartwionego sternika i odparł jednym krótkim słowem: -Przeżyć.-a po chwili namysłu dodał z uspokajającym uśmiechem- Potem się zobaczy. Taka sytuacja to za mało, żeby powalić na kolana załogę Pijanego Pegaza! Przerwał im jeden z piratów informujący o gotowości do strzału. Kapitan upewnił się, że wszyscy się czegoś trzymają, po czym wydał rozkaz. Statkiem zatrzęsło, i znów poruszył się w przód. Wyspa była coraz bliżej. Widać było nawet ląd. Od razu rozkazał załadować kolejną salwę, a następnie wszedł na mostek obserwować co dzieje się na wyspie. Zobaczył walkę kilku piratów z kamiennymi monstrami na plaży.Wygląda na to, że zaraz po przybyciu na brzeg, nie zaznają odpoczynku...
  17. -Gniew bogów...-mruknął pod nosem, bardziej do siebie niż do rozmówcy. Nagle przypomniał sobie w jakiej są sytuacji. -Przepraszam, ale jesteśmy w ciężkiej sytuacji.-tym zdaniem zakończył rozmowę po czym obrócił się do załogi i rozkazał znów ładować działa. Z każdą salwą, byli coraz bliżej lądu...ale co będzie potem? Jak naprawią statek? I jeśli stracą teraz wszystkie kule armatnie, to przy najbliższym spotkaniu z flotą, będą bezbronni...
  18. Ekhm....flagę?....Maszt jest w kawałkach... ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Odpowiedział przybyszowi czymś na kształt salutu. Kapitan? Koleś z floty? Coraz lepiej... Chociaż...pytał czy są piratami...-pomyślał Spin. -OBECNY kapitan. Spinwide. - powiedział z naciskiem. Spotkał już kilku "byłych kapitanów" którzy potrafili zrobić wszystko by znów dowodzić jakimś statkiem. -Czegóż to szuka pan na moim okręcie?- zapytał
  19. Spojrzawszy z dezaprobatą na pijanego nieznajomego, Spin przejechał ręką po twarzy, po czym rozkazał przyjąć go na statek. Mimo wszystko nie powinien zostawić pijanego człowieka samotnie na środku morza. Śmierdziało od niego winem na kilka metrów, ale co innego mógł zrobić? Jest piratem, nie potworem. Mimo wszystko czuł, że może tego bardzo żałować.
  20. Gdy chciał już wykrzyczeć kolejne rozkazy, powstrzymał się. Usłyszał ciche wołanie ze strony morza. Pierwszą myślą było, że syreny wróciły by ich dopaść ale krzyk zbyt przypominał ludzki. Podszedł do burty i z nadludzkim niemal wysiłkiem ujrzał w kłębach dymu niewielką szalupę oraz wołającego człowieka powoli zbliżających się do statku.
  21. Polscy księża nie byliby polskimi księżami (ksiądzami? księćmi? wasza wysokość?) gdyby nie wypowiedzieli się w każdym możliwym (nawet stuprocentowo niedotyczącym ich) temacie. Welcome in Poland. @Edit WAIT! WIEM O CO CHODZI! Na jednym obrazku w internetach jest oznaczone, że jednorożce są oficjalnie symbolami szatana! Jak znajdę obrazek to wrzucę @Edit 2 http://p4.kciuk.pl/p4.kciuk.pl/f1afbdee519900331b62659bca60f72f.jpg oto i to Widać księża biorą to na poważnie
  22. Zginie...taaa... Zobaczywszy, że ostatnie działo jest ustawione na tyle statku, kapitan rozkazał przygotować kule do wystrzału. Skoro coś takiego przyszło mu do głowy to jest albo geniuszem, albo szaleńcem. "Chociaż...czy jest między nimi jakaś różnica?"- pomyślał-"Raz kozie śmierć..." Kluczowy był tutaj jednoczesny wystrzał, inaczej całe to szaleństwo szlag trafi. Gdy wszystkie armaty załadowano, wydał rozkaz strzału. Rozległ się przerażająco głośny huk i za statkiem pojawiła się ogromna,gęsta chmura dymu. Okręt zatrząsł się i popłynął naprzód, pchnięty skumulowanym odrzutem dział. Niezbyt powoli, ale też nie szybko, płynął przed siebie, w stronę obelisku, który jakby sięgając chmur, był ostatnią deską ratunku, dla Pijanego Pegaza...
  23. ...nagle nadszedł wyjątkowo szalony pomysł. Spin pobiegł po pokład, i kazał ustawić wszystkie armaty na tyłach statku, lufami wycelowanymi w morze. W sumie jeśli by tego nie spróbowali, i tak by zginęli, a w tym wypadku, jest jakaś szansa. -Kul jest dużo...chociaż musielibyśmy zużyć cały zapas...- mruknął pod nosem. Uznał, że to nie byłaby zbyt wysoka cena za ich życie. W ostatnim momencie zauważył ważny szczegół. Po krótkim przemyśleniu rozkazał przełożyć resztę ładunków na przód statku, by zrównoważyć ciężar. Jeśli się uda, bezsprzecznie przejdą do historii...
×
×
  • Utwórz nowe...