Skocz do zawartości

Clouds Slasher

Brony
  • Zawartość

    152
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Clouds Slasher

  1. Herb leżała nieprzytomna, co nie wróżyło dobrze ich akcji ratunkowej. Psychol wyniesiony z szałasu zaczął się wierzgać i wydawał się mieć przebłysk świadomości. Do głowy Cloudsa wpadł pewien dziwny, acz słuszny pomysł.

    Podszedł do ogiera, uderzył go mocno w pysk z kopyta, po czym spojrzał mu głęboko w oczy.

    -Nie zabiję cię, i nie pozwolę zabić, jeśli przypomnisz sobie co podałeś Corrie. Jeśli nie odpowiesz lub nas okłamiesz, osobiście nafaszeruję się plastykiem i zdetonuję bez mrugnięcia oka. Takki rodzaj śmierci jest raczej nieodwracalny, a ty wydajesz się lubić Herb. Rozumiesz?

  2. -Cholera, Darkness! Ona dostała niezidentyfikowanym płynem w żyłę, a tobie zależy na tamowaniu rany?

    Ogier spojrzał na strzykwakę trzymaną przez Darknessa.

    -Adrenalina. To nie kupi nam zbyt wiele czasu. Dobrze by było gdyby Herb się obudziła. Ta rana jest już opatrzona i nic wiecej nie zrobisz. Pozostaje nam czekać..

    Kuc spojrzał na kikuty skrzydeł. Krew zaczynała przesiąkać bandaż, ale on nie zwracał na to uwagi. Trdeba oszczędzać środki na ratowanie Corrie.

    Zobaczył jak jakąś klacz wynosi psychopatę z szałasu.

    -Hej, ty! Zostaw tego psychola! Nie wiadomo co mu może odbić i nawet nie zauważysz jak cię pokroi!

  3. -Słucham?! -zawołał oburzony ogier. -Najpierw wpadasz tu jakbyś chciał ją pokroić na kawałki, a teraz jeszcze mówisz mi co mam robić?! W dodatku krytykujesz najsłuszniejszą decyzję, polania rany wodą utlenioną! Gdyby nie to, po wyjęciu nóża miałbyś tu konającą i rozgorączkowaną gryficę! Idź stąd partaczu! Jedyne co zrobiłeś to znalazłeś te bandarze, których nie mogłem znaleźć!

    Po tych słowach, Clouds obandarzył zgrabnie ranę, niczym fachowy lekarz. Na coś się w koncu przydały te ojcowaskie nauki, o polowym łataniu ran.

    Dyskretnie otarł łzy. Miał serdecznie dość tego zmiennego niczym burza ogiera. To w końcu zależy mu na tym gryfie, czy nie?

  4. Po policzkach kuca spływały łzy. Puls gryficy bardzo powoli zanikał, a ogier nie wiedział co robić. A jeśli dojdzie do resuscytacji? Usta.. dziób? Nie!

    Za wszelką cenę próbował zatamować krew, co nawet mu się udawało. Nóż prawdopodobnie ominął serce, ale rana była jednak bardzo bliska temu organowi, co mogło zakłucić pracę organizmu. Nie znał się na anatomii gryfów, ale po płytkim.oddechu i spazmach, mógł wnioskować, że nóż przebił płuco, co było by najlepszą z możliwych opcji w tej fatalnej sytuacji.

    -Wypierdzielaj z tego szałasu Darkness! Nikt cię tu nie prosił, skoro zależy ci jedynie na odbieraniu życia tych których kochałeś! -zawołał przez łzy.

  5. Nie zwracając uwagi na nieobecnego umysłem psychola, Clouds znalazł w końcu jakieś szmaty i butelkę z wodą utlenioną.

    -Będzie przez chwilę trochę boleć.

    Podszedł do Corrie, delikatnie wyciągnął z jej piersi sztylet, polał wodą i przycisnął szmaty do rany.

    Zauważył zbliżającą się do szałasu klacz.

    -Obudź Herb! Prędko! -krzyknął do niej, trzymając kopyta na ranie.

  6. Widząc Darknessa zbliżającego się do konsumującej jabłko klaczy, Clouds zmarszczył pysk i ruszył pośpiesznie w przeciwnym kierunku, do szałasu Herb. Wejrzał przez wejście i ujrzał jak nowy psychol rzuca nożem w Corrie. Broń utknęła w piersi stworzenia, które upadło na ziemię.

    Podbiegł do gryficy, aby po chwili zacząć rozglądać się za bandażami.

    -Nie ruszaj tego noża! Wykrwawisz się jak go wyjmiesz! -krzyknął na Corrie, nadal szukając. -Idioto! Obudź Herb! Szybko!

    Ogier miał jedynie ogólną wiedzę o medycynie polowej, ale i tak mógł ostatecznie wiele zdziałać dzięki pomocy przedmedycznej. Liczyły się sekundy.

  7. Clouds nie spał od dłuższego czasu. Nie potrafił spać, a może to to ciało było zbyt napięte, gotowe do walki w każdym momencie? Jedno musiał przyznać - Darkness wypracował u siebię, niesamowitą zdolność regeneracji organizmu.

    Dyskretnie wysunął się z uścisku Jun, która spała zmęczona chorobą i bardzo ostrożnie wyszedł z namiotu. Spojrzał na bandarze, i postanowił znaleźć jakiś świeży opatrunek. Jedynym logicznym miejscem był namiot Herb, ale nie był pewien czy lekarka śpi jeszcze czy już nie.

    Świeżbiły go kikuty, denerwowało ciało, ale jeszcze bardziej przeszkadzała mu świadomość, że jego prawdziwe ciało może być w jakiś sposób uszkodzone.. bał się o swoje skrzydła.

    Nagle, zauważył klacz siedząca przed jednym z namiotów i jedzącą jabłko. Pokiwał jej przyjaźnie kopytem czekając na jakiś gest, czy może do niej podejść czy nie.

  8. O to mi właśnie chodzi Hippisie, nie, twoja postać nie jest brzydka, Nicturnal, ale jeśli jeszcze ktoś nowy będzie biegał po obozie z siekierą, albo próbował uciąć moje holerne skrzydła, to umieram w następnyn poście.. na końcu Wiziu.. jesteś walnięty. Jesteśmy w Equestrii, krainie szczęścia i radości, a jak chcesz rozpizduchę na całą okolicę to do Fallouta na RPG..

    Nie chcę w tym poście obrażać kogolwiek i wiem że nie mam żadnego wpływu na sesję, ale błagam, nie zachowójcie się jak banda niedojrzałych psychopatów. Nawet Hippis potrafi wyluziwać! Nocturnal, nie potrzebujesz mojego pozwolenia, ale póki nie będziesz maltretował biednego Cloudsa, możesz się przyłączyć.

    Spadaj Wiziu na drzewo, szaleńcze jeden. A jeśli chodzi o brydża.. w to gra się we czterech, wież mi. Takie przysłowie nie istnieje :P

  9. Z dziennika Clouds'a:

    "Po co ja wogóle zabrałem się na tą wyprawę? Mogłem żyć sobie spokojnie w Ponyville i cieszyć się opłacalną robotą. Aha, już pamiętam! Cholerny ojczulek.

    Podróżujemy już przez.. dwa dni? Wszystko w trasie dzieje się tak szybko, że straciłem już rachubę czasu.

    Poznałem tu samych wariatów: idiotę Darknessa, który najchętniej by wszystkich pozabijał, kuca-gryfa, której nie należy ufać, a teraz w obozie, pojawił się jeszcze jeden świr, którego widziałem przez sekundę, czy dwie. Wygląda.. źle. Ale w jego oczach nie było zła. Tam czaił się obłęd. Nie wiem. Jeśli się do nas przyłączy, to chyba jedynie Herb-lekarka będzie mogła mu pomóc. W końcu wyleczyła mnie, więc czemu nie jego? Dlaczego mnie leczyła? Bo zamieniłem się ciałami z kucem ziemskim, któremu wyrosły nagle skrzydła, co nie podobało się prawowitemu właścicielowi. Czy mi je uciął? Nie. Ja je sobie uciąłem, by udowodnić mu... zresztą już sam nie wiem co. Może chciałem aby nie był samotny? Od początku źle się za to zabrałem. Zraziłem do siebie wszystkich kucy w drużynie. Prawie. Chciałbym im udowodnić że jednak nie jestem taki słaby, ale co może zrobić pegaz pogodowy uwięziony w ciele kuca ziemskiego? Widziałem gryficę która nie umie latać. Może bym jej pomógł? Pewnie nie. Gryf są na to zbyt harde. Dobrze że umiem chociaż coś wysadzić.

    Jest jeszcze Jun, którą pokochałem całym sercem. Szkoda że nigdy nie będziemy razem.

    Nie planuję wrócić z tej wyprawy.

    Wróćisz do zdrowia siostrzyczko. Obiecuję."

  10. -Jun.. Tam było niebezpiecznie.. ubłocone rany się zagoją, straceni w boju towarzysze.. Przepraszam.

    Nie miał siły by spojrzeć gdzie wylądowała jego torba, chciał jedynie spać. Spać przy niej.

    Ale wzdrygnał się delikatnie czyjąc jej całusy na tym ciele.

    "Darkness nie lubi całusów, he? Ciekawe jak zareaguje na miękkie kolana mojego ciała. Gdy tylko widziałem jakąś ponętną klacz, drżałem niesamowicie. Bie sądzę, by mimo silnej woli opanował odruchy bezwarunkowe".

    Następnie zamknął oczy i zasnął.

    //Dzięki Mewtwo, cholero jedna, że mnie usadowiłeś w namiocie! Teraz czekam na odpis -_-

    Przy okazji, gdy Clouds poczuje trotyl ma manię wysadzania. Nie dajcie mu wypalić dynamitu, chyba że chcecie by coś lub kogoś wysadził na dobre i przy okazji pół okolicy w bonusie ;)

  11. -Jun idiotko. -szepnął w jej stronę i wskazał na ziemię. -Padnij. W obozie mamy teraz dwuch psychopatów, a ja próbują upolować jednego z nich. O dziwo nie jet to Darkness.

    Ból w kikutach powrócił i wstrząsnął ciałem ogiera. Kuc wypuścił z kopyta dynamit, który wylądował w błocie. Był wytrzymały na cierpieni, również to ciało nie należało do najsłabszych, ale Clouds dotarł ddo granicy. Nie miał już sił się ruszać. Po prostu marzył by zemdleć, ake ból mu na to nie pozwalał, sprowadzając świadomość.

  12. Pegaz leżał pyskiem w kałuży własnej krwi. Od dłuższego czasu czołgał się w kierunku własnego namiotu, ale opuściły go w końcu siły. Jego powieki powoli opadały. Po obu bokach miał zeschniętą krew, która niedawno ciekła z kikutów po skrzydłach. Rany powoli się zasklepiały pięknym strupem. Jego skórzana torba była również ubabrana posoką.

    "Muszę się przespać. Zresztą i tak nie chcę budzić Jun" pomyślał i starał się ułożyć na ziemi tak, aby jeszcze bardziej nie zniszcyć bagażu. Torby Darknessa rzucił w miejscu gdzie uciął sobie skrzydło i nie sądził aby ktokolwiek pomyślał by zabrać bagaż konającego pół-pegaza.

    Ciekawe ile krwi utracił. Spojrzał przelotnie na upstroszoną krwistymi plamami drogę którą przebył i ponownie wsadził łeb w krew i błoto.

    Coś nagle poruszyło się w krzakach gdzie znajdował się psychopata. Najpierw wyszła z nich gryfica. Zainteresowany ogier roztarł po swoim ciele błoto, by wtopić się w drogę, ale nie pomyślał o krwistych śladach. Z bagażu wyjął laskę dynamitu i zbliżył do krzesiwa, czekając na najgorsze.

  13. Opierając się o ścianę szałasu i raniąc jeszcze bardziej boki, Clouds wstał na cztery kopyta. Trzęsącymi się nogami uczynił parę kroków w kierunku swojego namiotu, który znajdował się stosunkowo niedaleko i chwiejnym krokiem starał się iść prosto niczym po którymś z kolei kuflu cydru.

    Po paru krokach upadł, ale po chwili ponownie spróbował wstać.

    -Pomocy.. proszę.. -mamrotał.

    Za nim rozciągała się krwawa ścieżka z jego własnej.. z posoki Darknessa. Kuc nie będzie zachwycony, ale z tego co widział, on też nieźle sobie poczynał z jego ciałem.

    -Obiecuję że Darkness skończy na górze trotylu gdy tylko odzyskam ciało.. POMOCY!

  14. Gryfica poszła za psycholem w krzaki, Darkness szuka nowej ukochanej, wszystko wydawało się być w porządku.

    Clouds schował laskę dynamitu do torby, i spróbował wstać, ale ubytek krwi uderzył mu do głowy. W miejscu gdzie siedział pojawiła się kałuża krwii.

    -Cholera. Mogłem uważać na te świeże rany. -jęknął.

    Spróbował się obrócić, ale jedynie upadł pyskiem w krew i ubrudził się.

    -Pomocy.. proszę.. -zawołał cicho, nie mogąc się ruszyć.

  15. Pegaz nadal czekał w ukryciu na stosowny moment. Miał w końcu jakąś broń, no i efekt zaskoczenia. Minusem było to, ze nie miał swojego ciała a to było całe obolałe.

    "Ten wariat.. może nie jest takim wariatem? Ech, o Darknessie też tak myślałeś i co? Uciąłeś sobie dla niego skrzydła, a ten śmiał się jak wariat. No na deficyt psycholi liczyć raczej nie możesz"

    Kopyta zaczęły dygotać. Krew przesiąkała bandarze i zaczynała cięc z kikutów, które otarł o bok szałasu.

  16. //Stoję w wejściu szałasu w którym śpi gryfica Hippis.

    Gdzieś z boku dobiegł go obcy głos. Szybko skoczył w bok i schował się za szałasem. W prawym kopycie trzymał laskę dynamotu, gotową do wyrzucenia.

    "Niech spróbuje ją skrzywdzić.. Nie wiem czy trafię, ale nie dam jej skrzywdzić.. nawet jeśli jest teraz gryficą".

    Podrażnione, świeżo zabandarzowane kikuty piekły, ból nadal przeszkadzał, ale Corrie była w niebezpieczeństwie. Nie mógł pozwolić by ktoś obcy zrobił jej krzywdę. Nie wiedział kto czai się w krzakach, ale ochrypły głos brzmiał podejrzanie.

  17. -MMMMMN!!!

    Ciałem Cloudsa wstrząsął ból spotegowany kolejną raną. Wypluł gazę z pyska i wbił zęby w kopyta, czym jeszcze bardziej się zranił. Zamroczony niewyobrażalną męką, zdążył jedynie wyszeptać krótkie zdanie.

    -Nie.. budźcie.. Jun..

    Po czym zemdlał.

    //Darkness, przestań bawić się w antagonistę! To Equestria, a nie Fallout, tu nie zabijasz kochanek i przyjaciół. MewTwo.. piękne posunięcie. Jak komuś utnie nogę, to lepiej uciać drugą bo będzie bardziej cierpiał mając tylko jedną? He, he. Ale o to w końcu chodziło ;)

  18. - Jak tylko będziemy w porcie, muszę znaleźć sklep. -mruknął obolały i rozgorączkowany Clouds, w magiczny sposób przetransportowany do namiotu.

    - Tylko nie budźcie Jun. Nie budźcie Jun..

    Na jego czele wystąpił zimny pot. Jego.układ nerwowy nie potrafił przetworzyć takiej ilości informacji i buntował się. Pegaz zaczął mamrotać. Początkowy amok, w wyniku którego wógle odważył się uciać zbędną kończynę, przerodził się w spazmy i przerażenie. Uciąłem jedyną drogę do nieba..

    - P-przekażcie.. Dar.. knessowi, że.. jeśli po tym.. co zrobiłem on.. on tknie moje.. moje skrzydła, to gdy TYLKO KUPIĘ TROTYL, WYPIERNICZĘ TEGO IDIOTĘ W POWIETRZE!!!

    Pegaz zmęczony położył łeb na podłodze. Był na skraju wytrzymałości.

  19. Widząc rumieniec na twarzy Jun, Clouds zaniepokoił się.

    -Nie bagatelizuj tego. Na przeziębienie można umrzeć. -rzekł i ponownie próbował się podnieść, ale jego drżące z bólu kopyta nie chciały unieść takiego ciężaru.

    -Jeśli w tej chwili nie pójdziesz do namiotu, osobiście wygilgam cię na śmierć jak tylko wrócę do formy. Nie powinnaś mnie teraz oglądać. Nikt nie piwinien.

    Spojrzał przelotnie na Secret po czym zwiesił głowę niczym przestępca i zaczął czołgać się w stronę lasu, gdzie nikt by go nie zobaczył. Ból był nie do zniesienia ale robił to dla Darknessa, nawet jeśli ten chciał go niedawno pociachać. Sam nie wiedział czemu mu tak zależało na tym psychopacie. Może ze względu na Corrie którą polubił? Ale robić coś dla gryfa? Nie. Dla przyjaciółki!

  20. -Błagam Secret! Nie patrz teraz na mnie! Jestem.. wyrzutkiem.

    Clouds spróbował wstać ale ból z rany powalił go na ziemię.

    -Po prostu.. po pristu usuńcie mi to skrzydło jak najszybciej!

    Teraz dopiero spojrzał na Jun

    -A ty dlaczego wychodzisz z namiotu? Możesz się jeszcze bardziej przeziębić

    Rozmawiając z Jun udawał że nic się nie stało. Przybrał najbardziej naturalną minę na jaką go było stać, zważywszy na niesamowity ból którym wrecz pulsował okaleczony kikut. Dla niego to ona była ważna a nie to pokraczne ciało Darknessa.

    -Utnij mi to skrzydło, albo sam je sobie pochlastam tym scyzorykiem co tu gdzieś leży! Nawet jeśli byś mi je przyczepiła, i tak nie nadawało by się do latania.

    Dyskretnie wtulił mokry od lez pysk, w bok, by ukryć słabość.

    //Błagam Wiziu, nie rób z Darknessa takiego psychopaty! Przerażasz mnie!

  21. -Nie ja zacząłem. Uparł się by mnie skrzywdzić. On nie jest już sobą. Od dawna nie był.. Chciałem tylko by nie ranił moich skrzydeł i by zrozumiał że chcę być jego przyjacielem, gotowym do poświęceń. Ale to nie jest Darkness, to jego mroczna strona, złe wyobrażenie.. nie mogę powiedzieć zbyt wiele. Chodzi mi o to że ja tylko to całe zajście zakończyłem w miarę pokojowo. Zresztą.. teraz jestem.. no wiesz..

    Pewien wyraz wyraźnie nie chciał mu przjesć przez gardło. Ostatecznie nachylił się w kierunku lekarki i szepnął.

    -Jestem.. pół pegazem.

    Następnie wzdrygnął się na samą myśli o tym.

    -Więc gdybyś mogła i miała czas to wiesz.. ucięła byś mi i drugie? Nie mogę się tak pokazać innym pegazom więc zrób to zaraz, teraz ok?

    Clouds spojrzał z nadzieją w oczach na klacz. Oby się zgodziła. Inaczej zostanie wyśmiany i zignorowany przez inne pegazy uczestniczące w podróży.

    Pół pegaz, był to wyrzutek społeczny w Cloudsdale, pegaz ukarany za przestępstwo, któremu odbierano jedno ze skrzydeł za pomocą magii, w sposób sterylny i estetyczny.

    -Błagam, nie każ mi pozostać w postaci pół pegaza zbyt długo. Zniosę każdy ból.

    //Spadam, postaram się być od rana. Świetnia akcja poza świrującym Darknessem. Brzydko Wiziu, oj brzydko :<

×
×
  • Utwórz nowe...