Skocz do zawartości

Star Light

Brony
  • Zawartość

    47
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Star Light

  1. To, że pisanie i tłumaczenie dotyczy tego samego dzieła, wcale nie oznacza, że powinno się je porównywać na zasadzie ogólnej "trudności". To dość odmienne rodzaje pracy, bo jedno wykonywane jest od środka, a drugie od zewnątrz. Dobranie w miarę obiektywnych kryteriów do oceny tych dwóch czynności jest raczej kłopotliwe. Podobnie jak jednemu autorowi pisanie może przychodzić z trudem, a innemu z łatwością. Tak samo może to wyglądać w przypadku tłumaczenia. Jedna osoba nie będzie miała aż tak dużych problemów w przetłumaczeniu jak inna, ale każda z tych osób może jednocześnie przetłumaczyć to samo zdanie w zupełnie inny sposób. Pytanie, której wyjdzie to "lepiej"? Które tłumaczenie bardziej przypadnie czytającym do gustu? Które wierniej odda oryginalny sens? Którą opcję należy wybrać, sens czy gust czytających? Gdzie leży punkt równowagi? Niestety istnieją również pewne bariery językowe nie do przeskoczenia, jak choćby dwuznaczności. Wówczas nie da się czegoś po prostu przetłumaczyć. Dla przykładu, takie oto znane hasło reklamowe: "Future is bright, future is orange." Będziecie je tłumaczyć czy stworzycie w innym języku od nowa? Wcale nie przytoczyłem tego przykładu, aby wskazać, że tłumaczenie jest trudniejsze, bo dodatkowo zawiera elementy twórcze. Jest czymś odmiennym od stricte tworzenia. Jak już idzie o obrazowe porównywanie pisania i tłumaczenia, to ja bym przyrównał je choćby do projektowania i budowania np. samolotu. Oczywiście z założenia oba twory mają polecieć. I choć autor zaprojektował model i wykonał go z metalu, to tłumacz ma za zadanie przerobić projekt tak, aby jednocześnie: zachować spójność budowy, wierność wyglądu, ma się nie rozpaść i zostać wykonane np. z drewna. Oczywiście jak to w literaturze bywa, są różne maszyny latające, i tak może to być samolot albo balon na ciepłe powietrze. Autora będzie plastikowy, a tłumacza płócienny.
  2. System mieszany, łączący wysiłek własny z częścią informacji dostępną na srebrnej tacy. Proporcje zależą od indywidualnych cech charakteru i dostępnego czasu. Można spróbować dotrzeć do takich osób z pomocą ankiety. Organizuje się wówczas jedną lub dwie na forum/ w dziale; jednokrotnego lub wielokrotnego wyboru i czeka.
  3. Ja chcę Was zobaczyć dających użyteczne opinie odnośnie zaprojektowanych fundamentów domu architektowi tak, żeby jego budynku nie rozwaliła pierwsza burza; konkretnej potrawy, żeby kucharz mógł poprawić swój przepis kolejnym razem; skoków narciarskich, aby sportowiec mógł doszlifować swoją technikę wyjścia z progu; napisanego fika, żeby autor mógł uniknąć pewnych błędów następnym razem... a nie... to już robicie i usilnie "zachęcacie" do tego innych. Każdy może ocenić kolor, klarowność, aromat i smak wina, jeżeli mu się powie, że można te elementy ocenić, jeżeli chce się porządnie opisać ten wyrób alkoholowy, a jego producent mógł skorzystać z tych informacji. Jedni zrobią to automatycznie, a innym można to zasugerować. Wy zakładacie, że "chyba każdy o tym wie", a ja, że chyba niekoniecznie. Nie patrzymy na innych przez pryzmat siebie, ale i nie traktujemy jak debili, tylko dajemy pomocne narzędzia do ewentualnego skorzystania. Nie zechcą, nie skorzystają z takiego "poradnika", istnieć może i powinien; szczególnie, jeżeli pożądacie komentarzy innych jak: "podobało mi się, pisz dalej", "ładny rysunek, rysuj dalej", "nawet mi smakowało, gotuj dalej", " daleko skoczył, niech dalej tak skacze". Kilka myśli na przetrawienie, bo widzę, że nie specjalnie rozumiecie o czym piszę. Należy się uczyć na błędach, tylko dlaczego koniecznie na własnych? Jakby poszczególni ludzie uczyli się głównie na własnych błędach, to nie byłoby sensu ich uczyć, bo w końcu i tak nauczyliby się sami... na swoich błędach. Dziecko uczące się chodzić najczęściej chodzi z rodzicem za rękę zanim samodzielnie poczłapie dwunożnie. Tutaj nikt ręki do takiego raczkującego komentującego nie zamierza wyciągać, mamy więc księgę dżungli, można i tak. Kto mówi o sztywnych wytycznych lub o schemacie? Przykładowe pytania napisane pod wpływem chwili: Czy znalazłeś/aś sprzeczności w fabule? Która postać spodobała Ci się najbardziej i dlaczego? Która postać Twoim zdaniem została niewystarczająco przedstawiona? Czy zauważyłeś/aś jakiś ukryty przekaz, jeżeli tak to jaki? Czy coś sprawiło Ci trudność w czytaniu, jeżeli tak, to co? Czy jakiś opis był trudny do wyobrażenia? Nie wiem jak odpowiedzi na takie pytania miałyby ograniczać daną osobę chcącą podzielić się swoimi spostrzeżeniami z autorem tak, żeby nawet komentarz laika miał dla niego sporą wartość i użyteczność. W dalszym ciągu udzielone odpowiedzi na powyższe pytania będą wynikiem własnych przemyśleń, jedynie trochę ukierunkowanych.
  4. Nie podoba mi się, jeżeli ktoś sprowadza moje wypowiedzi do poziomu "gówna", określając je w wulgarny sposób - "gówno prawda". Razi mnie to w oczy, obraża i istotnie poniża. Właśnie dokonałem ciekawej syntezy Waszego podejścia i absolutnie go nie rozumiem, bo w przenośni wygląda to mniej więcej tak: "weź składniki spożywcze i zacznij coś gotować. Co z tego, że na początku strujesz gości, kiedyś upichcisz coś zjadliwego. Spokojnie, z czasem się nauczysz, a tymczasem gotuj!" Jak tak będziecie zachęcać i edukować swoich użytkowników, to serdecznie Wam gratuluję. A może nie wiecie, że ich można edukować? Każdy użytkownik jest potencjalną pomocą osób prowadzących dział, jeżeli go sobie odpowiednio wykształcicie. (Choć pozyskałem nowe dane i sądzę, że ten aspekt nie znajdzie uznania.) A jeżeli nie, to przynajmniej będą zachowywać się w sposób bardziej pożądany, i wiek tutaj ma niewielkie znaczenie. Mam nadzieję, że większości problemów nie rozwiązujecie w sposób jak ofiarowane mi rady. "Potrzeba dwóch lat, aby nauczyć się mówić; pięciu, aby nauczyć się milczeć." Ernest Hemingway Nauczyłem się milczeć w sprawach, co do których się nie znam i nie zamierzam się cofać w rozwoju, ucząc tworzyć komentarze od zera, aby któregoś dnia być może napisać coś faktycznie zdatnego i pomocnego autorowi przeczytanego fika. Nie chodzi, że to trudne, czasochłonne, chodzi o to, że coś takiego, powinno mieć odpowiedni poziom i owszem nie uzyska się go nie pisząc wcale. Ale brakuje mi tutaj czegoś na start, co osoby, które już doskonale potrafią komentować, mogłyby stworzyć raz i na dobre. Dlaczego nie ma jakiejś listy pytań, na które potencjalny komentujący mógłby sobie odpowiedzieć, tworząc przy okazji całkiem przydatny komentarz? Oczywiście nikt nie zabrania innym swobody wypowiedzi i działalności twórczej w trakcie komentowania. Czy ta porpoycja rozwiąże problem z komentarzami? Oczywiście, że nie, bo on jest bardziej złożony. Pojawiła się jakaś argumentacja, że niektórzy boją się komentować ze względu na to, że Dolarowi się nie spodoba. Proszę tego nie bagatelizować, bo to jest jeden z licznych bolączek, które należy rozwiązać, a nie wyśmiać jednym postem w niekończącym się temacie, w którego czeluściach zaraz przepadnie. Takie pytania-wskazówki komentowania, mogłyby wyeliminować ten aspekt przy okazji, w bonusie. Nie przeszło mi przez myśl, że moje pomysły są jedynie słuszne, jednak odnoszę wrażenie, że głównie szukacie siły napędowej do kręcenia kółkiem, a zlewacie powody jego przycinania się, które można by spróbować usunąć. Inaczej jak chcecie, aby cały mechanizm chodził sprawnie? Natomiast to z czego jest zasadniczo zbudowany - użytkownicy - na to już wpływu wielkiego nie macie.
  5. Ja tam żadnej fachowej ankiety nie będę przeprowadzał, to będzie przecież tylko tak dla zabawy, z ciekawości. A poza tym, te stworki w żaden sposób nie kojarzą mi się z wróżkami, które jeżeli dobrze myślę - używają magii (potrafią czarować), więc jednorożce już bardziej na wróżki pasują ja te "breezies". Choć z drugiej strony to nie pamiętam za dobrze tego odcinka, więc może gdzieś tam w trakcie czarowały... To, że małe i skrzydlate nie oznacza, że wróżka. Nie godzę się, aby ktoś do mnie strzelał, bo czytam a nie komentuję. Komentowanie, to wcale nie jest prosta sprawa. Oczywiście, każdy może wyrazić swoje zdanie z tym, że ono wcale nie musi być wartościowe. Chyba, że wartość samą w sobie stanowi podbijanie tematu, wtedy napisanie czegokolwiek miałoby sens, a tak nie jest. Ja jestem takim laikiem literatury, że mogę jedynie stwierdzić: 1. podobało mi się, 2. nie podobało mi się, 3. mam mieszane uczucia. Na tej podstawie autor dowie się o tym jaki posiadam gust - no super użyteczna informacja... chyba, że należę do jakiegoś jury Sklecenie czegoś więcej jest bardzo na siłę i nie uważam swoich komentarzy za pomocne dla autora choć staram się, aby z wyglądu nie zostały z góry zaliczone do bezsensownych. Co ja mogę powiedzieć o fabule, słownictwie, gramatyce, konstrukcji zdań? Zasadniczo niewiele, żeby nie powiedzieć, że nic przydatnego. Taki komentarz to wyrażanie pewnego rodzaju opinii, a żeby takowa była użyteczna, opiniujący powinien znać się na tym co ma opiniować. Pisanie to forma sztuki (dla niektórych rzemiosło, niech będzie po ichniemu), jednemu się spodoba, innemu nie, ale o warsztacie może wypowiedzieć się jedynie ktoś, kto coś o nim wie, rozumie i zauważy pewne niuanse. Tak samo krytykiem kulinarnym jest każdy, bo każdemu może coś smakować, nie smakować albo mieć mieszane odczucia. Prawdziwy koneser jednak rozwinie kucharza i mu powie, że konkretna przypawa jest w nadmiarze i burzy harmonię smaku. Ja do takich osób nie należę i nie spodziewam się, aby zmieniło się to w przyszłości. Więc jakiej jakości będzie mój komentarz, który pomija tak istotne dla autora elementy, które pomogłyby mu w rozwoju? W całym tym wywodzie pomijam taki czynnik jak lenistwo i nie myślę o swoim, a ogólne. Kiedy ktoś potrafi napisać coś pomocnego, a mu się nie chce - kara chłosty. W otrzymanych od innych komentarzach najbardziej cenię sobie te fragmenty, które mnie edukują, a dotyczą one konstrukcji tekstu, fabuły i ogólnie warsztatu.
  6. Co do bryzusiów, to nazwa jak mniemam powstała z myślą o kilku-/nastoletnich dziewczynkach, więc jest jak najbardziej normalnym, że dla dorosłych mężczyzn może być nieakceptowalna. Hmmm... może nawet zabawię się, bo mam ku temu możliwość, i popytam się odbiorców docelowych jaką nazwę wolą: "zefirki" czy "bryzusie". Chwilowo obstawiam, że z powodu bardziej infantylnego brzmienia tej drugiej i zastosowanej opcji, ona wygra. O kompetencjach tłumaczy dyskutować nie będę, bo nie ma o czym. Jacy są, każdy znający angielski widzi i słyszy.
  7. Pomysł "komentarz za komentarz" jest do bardzo intensywnego przeanalizowania w grupie osób, które świetnie znają użytkowników tego forum. To administracja, moderacja - osoby prowadzące forum - i użytkownicy od lat mający aktywny udział w jego życiu powinni zasiąść w jednym miejscu (nie tutaj) i przeprowadzić burzę mózgów w czasie rzeczywistym. Proponuję przede wszystkim szukać słabych stron koncepcji i rozwiązań dla nich, bo to one potem ją zniszczą. Wprowadzić można wszystko, ale porażki osłabiają zapał do dalszego działania. Osobiście nie mam zdania odnośnie pomysłu, ponieważ nie wiem w jakiej formie, z jakimi ogólnymi zasadami miałby powstać i nie znam osób tworzących to forum. Na pewno w surowej wersji: "ja komentarz tobie, to ty teraz dawaj mi" - jest absolutnie nie do zaakceptowania, bo rodzi wypaczenia, o których już wspomniano wyżej. Warto też zwrócić uwagę na wszelkie rodzaje przymusu. Akurat o tym już słówko mogę powiedzieć, bo jeżeli chodzi o nasz naród to jesteśmy niczym piskorz - wijemy się i szukamy bocznego wyjścia z każdej przymusowej sytuacji, nawet jeżeli miałaby nam służyć. Ot tacy już jesteśmy. Realizacja tej idei wymagałaby nadzoru i dobrze, aby jedna osoba zajmowała się tym.
  8. Zastanawia mnie jak można w ogóle dorwać takiego trolla? Przecież taka osoba zapewne ma inny adres mailowy, inny nick jak te na forum, zwyczajnie być całkowicie kimś "innym". Albo jest głupia i da się złapać. Czy można dojść do numeru IP osoby trollującej w pliku na Dysku Google? To na pewno jest przykre i bolesne, gdy spotyka się coś takiego. Jest też szczególnie rażące w przypadku porzuconych opowiadań, gdzie nie ma właściciela, który by to wyczyścił. Chyba najbardziej logicznym postępowaniem byłoby wyłączenie wszelkiego komentowania, jak chce się o pliku zapomnieć, choćby dla samej jego estetyki i przejrzystości po włączeniu czy nawet zabrania placu zabaw istotom cienia. Taką świadomość warto by zaszczepiać w osobach umieszczających linki do fików na forum, że jak chcą je porzucić, to niech wyłączą komentowanie. Zgadzam się ze StyxD, że dobrze byłoby jaskrawo odnotować, że istnieje taka funkcja jak "wyświetlanie", bo ja zrezygnowałem z czytania fika "Pszczoły", ze względu na nieznajomość tej opcji. Niby głupotka, niby każdy powinien wiedzieć o tej opcji, ale ja dowiedziałem się o niej bardzo późno. Myślę, że może być więcej podobnych mi osób. Taka biała lista miałaby dobre zastosowanie w przypadku wąskiej grupy osób, zamykając ją na świat zewnętrzny, nie specjalnie w przypadku forum. Tylko tak miałaby rację bytu. Należałoby określić kryteria dopisania kogoś do takiej listy. Dlaczego? Nowy użytkownik, nowe konto na Gmailu, dodany do listy troll. Przez noc zrobi swoje i zniknie zadowolony z efektów. Nie widzę żadnego problemu, aby tak postąpić jak ktoś będzie bardzo chciał dopiec innym chyba, że... określi się jakieś kryteria, a wówczas zacznie się tworzyć dziwaczne podziały. Obecnie trudno mi wyobrazić sobie takie kryterium, ale wiadomo, że zawsze można takowe znaleźć. Jakby mi zaczęło doskwierać trollowanie to natychmiast wyłączyłbym opcje komentowania w swoich plikach, a w temacie z linkami do dokumentów umieściłbym informację, że jak ktoś bardzo chce mieć możliwość komentowania, to niech w PW napisze mi swój adres Gmail, a wówczas umożliwię to jej/jemu. Wydaje mi się, że miałbym przy tym mniej pracy, nie angażowałbym w to innych, a efekt byłby podobny (identyczny?) do takiej białej list - kontrola nad osobami komentującymi.
  9. Witam, jak chyba każdemu wiadomo, bywają lepsze i gorsze dni. Dotyczy to każdego, nawet wiecznie rozpromienionej Pinkie Pie, która swoją osobą niestrudzenie wywołuje uśmiechy na buziach innych kucyków. Jednak nawet potężne słońce czasem zakryją chmury, a piękna pogoda może zmienić się w ponurą, albo nawet przerażającą atmosferę... Nieco ponad jednostronicowy kawałek, nie wiem jakim cudem powstał w mojej głowie, ale bezwzględnie musiał zostać wydzielony z kolorowej bajki dla dzieci... Teraz tworzy odrębną całość, ale gdyby ktokolwiek miał ochotę zabawić się z nim i zrobić coś więcej mówię: proszę bardzo. Oto link: Gorszy Dzień Życzę Wam... smacznego.
  10. Szukam pre-readera i korektora do krótkiego (nieco ponad 1 strona) czarnego humoru. Zamierzałem go skasować, ale namówiono mnie, żebym nadał temu jakiś kształt. Tak też postąpiłem. Rozbudowywać nie zamierzam, wystarczy, że urodziło mi się to co jest. Poszukuję również prereadera do czegoś zdecydowanie dłuższego. Części drugiej swojej pierwszej historyjki Kolory Emocji. Dalsza historia jest bardziej rozbudowana, mam nadzieję, że będzie też lepsza, przynajmniej staram się aby tak było. Jednak autor to autor, potrzebuje też bata nad sobą i krytycznego spojrzenia, żeby iść we właściwym kierunku. Całość jest w trakcie pisania, ale powstało już 115 stron i 13 rozdziałów. Jest to historia w stylu MLP, ale już nie ograniczam się tak bardzo ramami serialu jak wcześniej.
  11. @Cahan, aale ja nie wiem czy mogę zdradzić tożsamość... Dopytam się i najwyżej napiszę na PW. Jakoś tak porzuciłem chęć napisania tej myśli: "Że autorka być może opisała swoją własną historię, względnie lubi koty."
  12. Polecony, więc przeczytany, a choć kiepski ze mnie komentator, to wypada jakieś słowo po sobie pozostawić. Zdecydowanie został mi przedstawiony obraz Zecory, jakiego jeszcze nie znałem. Osobiście nie spodobał mi się, ale jestem przekonany, że jej osoba została użyta tylko w formie opakowania dla dostarczenia reszty istotnych informacji. Odebrałem przekaz w ten sposób, że nawet jeżeli zdaje nam się, że doskonale siebie znamy, to faktycznie czasem niewiele o sobie wiemy. To akurat dla mnie żadna nowość, nie mniej jednak ciekawie zostało to przedstawione. Czytało mi się przyjemnie, a nawet zaskoczyłem się, więc wyszło bardzo dobrze w moim odczuciu.
  13. Wypowiem się o tym o czym potrafię i nie będę się silił na analizę tego, o czym nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że to wystarczy. Dałem się wciągnąć. Wzbudziło we mnie emocje, a o to właśnie chodzi. Jestem pewien, że to zasługa dużej dozy realizmu, pomimo wrzucenia całości w świat bajkowy. Taka kropla esencji rzeczywistości na moment aż mnie walnęła. Gdyby za nią nic nie było, wściekłbym się, że to przeczytałem, ale potem jakoś to ze mnie uszło. To jednak jest wyłącznie uwarunkowane moimi osobistymi upodobaniami co do świata MLP. Rainbow Dash jak dla mnie została nadmiernie negatywnie przedstawiona. Wiem, że cukiereczkiem nie jest, ale ciągle. Fik niesie w sobie ważne wartości co czyni go pięknym. Potrafi zaskoczyć, pomimo niewielkich rozmiarów. Tyle potrafię od siebie napisać.
  14. Na początku myślałem, że nie przebrnę przez pierwszą stronę ze śmiechu. Potem jeszcze kawałek dalej tak miałem. Narracja "specyficzna" to chyba mało powiedziane, tutaj trzeba by wymyślić nowy wyraz. Zasadniczo czuję się, jakby kombajn przejechał mi po mózgu rzeźbiąc nowy układ fałdów. W trakcie miałem taką myśl: "Ciekawe czy Celestia też jest noralna?" A po tym zdaniu: „To wymaga niespodziewanej ilości taktycznego myślenia.” – wszystko stało się dla mnie jasne… Gdzieś tak do połowy czułem odrębność narracji, potem moje myślenie zostało wypaczone do takiego poziomu, że stało się dla mnie zupełnie normalne. Nawet wymyśliłem nieetyczny wierszyk, więc go skasowałem. Następnie miałem tak: Mech... Ale nie że taki zielony i rosnący na ziemi w lesie i na murku i na dachu starych domów. Nie! Taki mech, co gdzieś cy zgubił i dlatego stał się inny. Taki wzdychający meh - o taki, właśnie taki. A teraz postaram się wrócić do względnej normalności. Czytało mi się płynnie i bez problemu. Nie nudziłem się to pewne. Koncepcja bardzo oryginalna i ożywcza. Historia gdzieś tak przez swoje dwie trzecie ostro mnie zaskakiwała, potem to już przywykłem (przywyknąłem? - ja nie wiem jak to napisać...). Pozbycie się ostatecznego problemu to już jakoś tak nie wzbudzało we mnie tego zaskoczenia, może się przejadłem, Bardzo podobały mi się stworzone istoty i ich kraina. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby jednak więcej się zadziało w ich świecie. Fik na pewno nadał "sensu" pewnym zdarzeniom z serialu, myślę, że Ci, którzy przeczytali wiedzą o co mi chodzi. W tym fiku znalazły się trzy rzeczy, które mi się nie spodobały, ale tyko jedna zepsuła mi całą resztę. Była tam taka jedna kropla goryczy dla mnie nie do przełknięcia, ale musiałem to zrobić, aby przejść dalej. Aale to znowu jestem tylko ja. Idę spać.
  15. Ruszyło mnie sumienie, że nie napisałem tutaj specjalnie za dużo, choć myśli miałem więcej jak zastrzeżenie do samego zapisu odgłosu wydawanego przez komara. Czytało mi się bardzo przyjemnie i płynnie. Opisy bardzo łatwo pozwalały mi wyobrazić sobie wszystko i wczuć w nastrój. Podczas czytania na głos, pojedyncze długie zdania sprawiały mi problem, ale to może maksymalnie ze trzy, cztery. Słownictwo bogate, przynajmniej ja mam takie odczucie, wyraz: "sarknęła" mnie urzekł. Do teraz nie potrafię go opisać słowami, ale wrył mi się w głowę. Fabuła. Na samym początku miałem tylko jakiś domysły co się stanie dalej, ale jak już akcja zaczęła się rozkręcać, to stała się dla mnie przewidywalna. Może o to właśnie chodziło, trudno mi to odgadnąć. Ale nie przeczę, że kilka razy uśmiechnąłem się w trakcie czytania. Mam wrażenie, że taki schemat walki bohatera z uciążliwym szkodnikiem i dewastacja wszystkiego po drodze jest powtarzana od czasu do czasu w kreskówkach, choć konkretnego przykładu nie przytoczę. Na koniec oczekiwałem zaskoczenia i jego mi zabrakło. Czy to ten sam komar czy inny? Mogę zgadywać. Uśmiałbym się, jakby pomimo całej furii Celestia go jednak schwytała. Ale to może tylko ja. Najbardziej spodobała mi się postać strażnika, jakoś tak w serialu nie istnieją w sensie charakteru, no są, a tutaj dostałem coś nowego i to mi si e bardzo spodobało.
  16. Osobiście energię biorę skąd tylko się da. Z każdego pozytywnego zdarzenia, pięknego widoku, doznania, ciekawej rozmowy. Każda odrobina pozytywnej energii jest dla mnie przydatna i zbieram ją. Najwięcej siły jednak dają mi maluchy, którym na bieżąco czytam powstałe rozdziały. W sumie tworzę bajkę, w bajkowym świecie, dla kogo miałaby być jak nie dla dzieci? Czasami potrzeba mi tylko energii na sam start, aby ruszyć z pisaniem, bo potem już potrafi potoczyć się jakiś czas samo. Musze dodać, że jak uda mi się ożywić jakieś skojarzenie lub wspomnienie u słuchających dorosłych, co wywołuje falę śmiechu... to jakbym złapał w garść grom z jasnego nieba. Stworzona w myślach pierwotna historia będzie jeszcze trochę trwała... :/ Jak się okazuje, dużo dłużej, niż pierwotnie zakładałem. (Szczęśliwie ma koniec! Ha, Ha!!) Odnoszę wrażenie, że żyje, rozrasta się w różnych kierunkach, puszcza nowe gałęzie, a one się krzyżują. Na nich pojawiają się świeże liście, a gdzieniegdzie nawet zakwitną. Postanowiłem jej nie na siłę nie formować i nie przycinać. Obecnie chyba jeszcze nie potrafię tego zrobić w wystarczająco umiejętny sposób. To jest bardzo trudne. Czy będzie dobre? Okaże się na sam koniec. Wszedłem na pewną ścieżkę i już czuję, że będzie mi bardzo ciężko dojść do końca. Jednak dopiero po jej przejściu będę mógł ocenić czy była warta tego czasu i trudu. Czy nauczyła mnie czegoś, jakoś rozwinęła, wzbogaciła. Piszę dla poznania i rozwoju siebie oraz ku uciesze i nauki innych. Nie wiem po co jeszcze warto pisać... Wiem, wiem... dla zarobku... <_<
  17. Czy liczy się kilka wierszyków jako efekt uboczny tworzenia Zecorowych rymów? Pomyślałem, że jakbym się czegoś nauczył pisząc fanfiki, to mooooże spróbowałbym potem stworzyć coś zupełnie własnego... To jest jednak zupełnie inny poziom trudności... Czas pokaże.
  18. Dlaczego bzzzzzzz? Słyszeliście kiedyś komara? One robią: Niiiiiii.... Przynajmniej lepiej tego odwzorować nie potrafię.
  19. Spróbuję dzisiaj innej formy wypowiedzi. Ale zanim. W niektórych sprawach jestem pragmatyczny, w innych altruistyczny, więc nie umiem siebie zdefiniować pod tym kątem. Chyba najlepiej określiłbym siebie jako optymistycznego realistę. W jednym zdaniu: „spodziewam się najlepszego, ale przygotuję się na najgorsze, a jak mogę to pomogę.” Jakoś mi się to sprawdza. A teraz skrótowe myśli: 1. Nie uważam, że wydanie książki to prosta sprawa, ani że nie wiążą się z tym wydatki finansowe i inne problemy. Części z nich jestem świadomy i każdy, kto myśli o wydaniu książki, też powinien o nich wiedzieć, tylko o wszystkich. To taka wiedza podstawowa o gruncie, na którym się stoi lub chce się wkroczyć. Tak samo jak nie pomyślałem, że to marzenie z rodzaju: „spełni się w jeden dzień i jedną noc”. 2. To już napisałem, złośliwie powtórzę: jeżeli się czegoś nie spróbuje, nic się w tej materii nie osiągnie. 3. Przy spełnianiu marzeń polecam: cierpliwość, wytrwałość, wiarę w swoje możliwości i wsparcie mentalne. W pojęciach „cierpliwość” zawiera się również „czas”, a w wytrwałości – (bardzo) ciężka praca. 4. Idąc ślepo wpatrzonym w punkt docelowy, nie patrząc pod nogi, można sobie jedynie wybić zęby albo wpaść w przepaść, a nie dojść do końca. (Stąd porównanie do wyprawy w góry.) 5. Niemożliwe dzisiaj, jutro całkiem możliwe, pojutrze fakt dokonany. Myśląc wyłącznie w kategorii dnia dzisiejszego, będziemy stać w miejscu. Nikomu tego nie bronię, ale i nie polecam. 6. Niewielu ma komfort finansowy w spełnianiu swoich marzeń i ja nie wypowiadam się z takiej perspektywy, bo jej nie znam. Niedobór finansowy to bariera do przeskoczenia, za to pieniądze nie pomogą pokonać wszystkich przeszkód. To żadna wiedza tajemna. 7. Szalona pogoń za czymkolwiek, to ciągle szaleństwo, a ono z definicji nie jest dobre. 8. Samo myślenie nie zastąpi przezorności.
  20. Od kiedy zrozumiałem, że na forum są osoby, które potrafią napisać coś co zostało uznane za genialne, zacząłem się zastanawiać: DLACZEGO tkwią z talentem wyłącznie na forum? Możliwe, że to Wam wystarcza, choć jakoś odczuwam to inaczej. Osobiście uważam, że z każdego rodzaju talentu należy robić najlepszy możliwy użytek, żeby nie mieć potem do siebie żalu, że się go zmarnowało, albo przynajmniej nie wykorzystało pełni potencjału. Jak istnienie ze swoimi umiejętnościami tylko na forum kogoś w pełni satysfakcjonuje, to koniec tematu. Ale, jeżeli nie... to kończąc wszystko na "mógłbym/mogłabym" nigdzie nie zajdziecie, to pewne. Nie macie żadnych szans wybić się ponad jakikolwiek rynek, nawet lokalny, jak nic nie wydrukujecie i nie puścicie w obieg. Nie uda się? Nie spróbujecie, to oczywiście, że nie ma prawa się udać. Co do stawiania sobie celów. Osiągnięcie czegoś z literaturą nie może być postrzegane przez pryzmat zdobycia pozycji na rynku światowym. Dobrze jest mierzyć wysoko, ale tam wypada spojrzeć od czasu do czasu, na zachętę. Idąc w góry, zdobywając szczyt, nikt się na niego od razu nie teleportuje, chyba, że wystoi godzinę+ pod wyciągiem na Kasprowy i wybuli coś tam..., ale większość szczytów nie posiada skrótów. Idąc na szczyt będzie nas czekać długa, trudna i bardzo ciekawa droga. (Chyba zacząłem przynudzać...) Będzie trzeba przejść kilka polan, jakieś lasy, strumienie, a w trakcie czekają nas niesamowite doznania, jeżeli zechcemy z nich skorzystać i otworzyć się na nie. Więc może najpierw warto napisać coś i umieścić np. na forum, poprawić się na ile to możliwe, potem spróbować wydać coś w Polsce? Jak się uda, zrobić to ponownie i nawet kolejny raz, a dopiero na końcu spróbować zdobyć szczyt, hmm? A nawet jeżeli się nie uda z tym szczytem, to czy wypad w góry musi koniecznie wiązać się ze zdobyciem najwyższej z dostępnych? Można mieć ciekawsze przeżycia i wspomnienia chodząc po ukrytych zakamarkach dolin. Cele zarobkowe? A nie można tego zrobić przede wszystkim dla siebie i choćby połechtania własnego ego? No, chyba, że ktoś wiąże z pisaniem swoją karierę, ale to jak zgaduję jest cięęężki kawałek chleba. Oczywiście nie ma nic piękniejszego, jak zarabianie na tym co się kocha robić. Tylko, że taki układ jest idealny wyłącznie wtedy, jeżeli poszczególne jego składowe nie wchodzą sobie w drogę, a to już wcale nie jest takie częste. Pieniądz jest zimny i bez uczuć, dlatego potrafi boleśnie okaleczyć uczuciową pasję, a taki widok, to bardzo przykry widok. Jak Was przynudzam, to niech ktoś się nie boi mi tego powiedzieć, to się trochę stonuję.
  21. @Świeży rekrut Nic dodać, nic ująć. @Flashlight Nie wyglądało to tak jak napisałeś, dlatego z radością oddaję Ci Twoje przeprosiny, bo szkoda je marnować tam, gdzie nie są w ogóle potrzebne. Nie odebrałem Twojej wypowiedzi w żaden sposób personalnie. Potraktowałem za część dyskusji. Zrozumiałem, że źle zrobiłem wyciągając mały fragment z większej, spójnej całości i niepotrzebnie ubierałem go we własne słowa. Stąd cytat. Absolutnie zgadzam się z Twoimi słowami: Tylko, z takim naciskiem na samą jakość, żeby pozwoliła dziełu w ogóle się narodzić, a nie przyczyniła się do jego poronienia. Szkoda byłoby tego wysiłku, który stałby się próżny. Garbatego można spróbować naprostować, a trupa co? Wskrzesić? Ciekawi mnie, jaka jest skuteczność w tym zakresie. Są jacyś nekromanci? Jak wam to wychodzi? Ja pisząc po raz pierwszy w życiu starałem się jak potrafiłem. Stworzyłem baję przede wszystkim z myślą o dzieciach jako odbiorcach. Na forum przyszedłem po krytykę. Nie pomyślałem, że po prostu napiszę cokolwiek, byle było, bo to tak jakby wziąć farbki i postanowić zamalować całą białą przestrzeń bez namysłu. Jak ma się już znane nazwisko, to i na tym można coś zarobić. Tak to nie. Ponieważ dałem z siebie wszystko co wówczas miałem, nie mam sobie nic do zarzucenia. Wyszło najlepsze co mogło, nawet jak ma mnóstwo wad. Obecnie zastanawiam się czy uda mi się napisać coś lepiej... to pierwsze zmartwienie, bo wcześniej go nie było. Teraz samo "starałem się" nie wystarczy, trzeba coś w tym kierunku zrobić. Żeby ponownie nie mieć do siebie żalu za to co mi wyjdzie, sięgam po różne pomoce, opinie i porady. Jestem świadomy swoich ograniczeń. Do tego autor wszystkiego sam może nie dopilnować, po to są prereadery i korektorzy. Warto mieć na uwadze, że poziomu "arcydzieła" można też nigdy nie osiągnąć, ale nie znaczy, że nie można celować w tym kierunku. Jeszcze słówko o krytyce. Uważam, że otrzymanie szczerej krytyki na forum to zaszczyt i oby jak największej liczbie osób chciało się to zrobić po przeczytaniu fanfika innego użytkownika. Chociaż kilka zdań, o najbardziej istotnych aspektach powinno zostać przekazane autorowi. Jak ktoś się już zmusił do przeczytania czegoś do końca, bo nie była to górna półka literatury "fikowej", to dobrze, jakby się jeszcze zmusił do napisania opinii. Twórca na to zasługuje, za co powinien opiniującego całować po rękach. No i bez zbytniej przesady... po jednym uznaniu na rąsię wystarczy.
  22. Pokazując innym gotowy "chłam", a nie fenomenalny półprodukt, którego nikt nie zobaczy, dowiesz się czegoś od innych. Bez tego zostaje Ci własne wyobrażenie i niepełna perspektywa na swoje stworzenie. Trzeba jednak rozróżnić, czy ktoś próbuje zranić swoją opinią, bo wtedy należy ją zlać. Jak przekazuje swoją szczerą opinię, to w ten sposób otwiera autorowi oczy na zauważony problem, który mu umknął. Nikt specjalnie "chłamu" nie pisze... tak zakładam. Ja na forum może nie dostałem jakiś pochlebstw, ale gdybym tylko tego chciał, to nie umieściłbym swojego fanfika tutaj, bo poza forum miałem "przyjemniejsze" komentarze. Komplementy cieszą i na pewno napędzają, ale nie rozwijają. Krytyka może odbiera trochę chęci i uciechy, ale zmusza do zastanowienia się i skłania do dalszego rozwoju. Obie formy opinii są potrzebne autorowi. Dobrze, jeżeli opiniujący potrafi wskazać zarówno pozytywy jak i negatywy, nawet, jeżeli według niego jedne są w znacznej przewadze. To dobrze o nim świadczy. Zaznaczę, że tytuł wymienionej przeze mnie książki mówi o napisaniu "bestsellera". Proszę nie mylić tego z "wielkim dziełem" czy co gorsza z "arcydziełem", to nie to samo. (Zerknąłem w regulamin, czy mogę wrzucić jakiś dłuższy cytat, żeby nie dostać po głowie.) Żeby nie było nieporozumień, wrzucam cały fragment odnośnie jakości i ilości w kontekście początkującego piszącego z wcześniej wspomnianej książki: Ze swojego, ogólnego doświadczenia mogę z całym przekonaniem powiedzieć to: Fakt, iż ktoś coś potrafi i robi to doskonale, WCALE nie oznacza, że umie przekazać własną wiedzę innym czy dobrze ich pokierować ich na tej samej ścieżce. Wielokrotnie spotkałem się z sytuacją, że ktoś nie rozumiał przyczyny swojego sukcesu w jakiejś dziedzinie, a rady dawał i one nie służyły obdarowanym. O tym czy ktoś potrafi dać dobrą radę, świadczą efekty tych rad, tylko i wyłącznie. (Kompetencja obdarowanych ma też swój istotny udział. ) Jako ciekawostkę dodam, że wcale nie trzeba mieć rąk mistrza i drogocennego minerału na start, żeby zaciekawić innych swoim wyrobem. Czasem wystarczy garść ziemi, trochę pracy i wytrwałości, aby dać innym sporo do myślenia. Jednak trzeba mieć co pokazać, a nie chować się z tym.
  23. To nie są moje słowa. Ja je tylko sparafrazowałem i skróciłem. 500 stron... no... trocha tego jest, do tego zapewne A4... Są gatunki dzbaneczników, które go przetrawią w tej formie, ale tylko bardzo nieliczne byłyby w stanie rozpuścić go prawie całego. Kości i tak zostaną, więc lepiej byłoby obrać je z mięsa... Serce można oddać rodzinie, bo w tym kraju to świątynia, można to uszanować. (Co ja napisałem.........!?) Słowa o jakości i ilości, to nie były moje myśli, a zostały zaczerpnięte stąd: "Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller" autorstwa Jakuba Winiarskiego. Prowadzi kursy o tym jak pisać, podobno dobre... nie wiem, nie korzystałem, nie będzie mi dane, ale tak czytałem. (Mam nadzieję, że nie oberwę za to, że w taki sposób wspomniałem o tym... :/) Nie mniej, w chwili obecnej osobiście postawię na jego słowa, bo mądrze napisał, a może ja nie umiem tego właściwie przekazać. Każdy natomiast może mieć inne zdanie. Nikt też nie ma monopolu na rację, a już na pewno nie należy do większości, i to jest piękne.
  24. Odpowiedzią na to pytanie mogą być słowa, na które natknąłem się wczoraj: „Większość pracy większości ludzi, włącznie z moją, jest zła, gdyż trudno jest stworzyć coś dobrego. Dlatego trzeba założyć, że większość dzieł filmowców, autorów, dramatopisarzy, malarzy nie jest pierwszego sortu. Raz na jakiś czas trafia się autentyczny talent czy nawet geniusz, ale rzadko. Mamy się dobrze, bo publiczność nie jest nazbyt wymagająca i dzieło nie musi być wybitne, żeby odniosło sukces. Ale trzeba mieć szczęście”. Woody Allen Kolejna rada, jaką wczoraj znalazłem i uważam za genialną: początkujący piszący powinien iść w ilość, nie w jakość, bo zbytnio koncentrując się na jakości, można nie wyjść nawet poza pierwsze zdanie, a w Twoim przypadku, możliwe, że porzucić zaczęty projekt. Ważnym jest, aby dokończyć to, co się zaczęło, nie patrząc na jakość, która przyjdzie z czasem (może). Ewentualnie po skończeniu danej książki pomyśleć, jak choć części tej ilości można poprawić jakość. Po konstruktywnej krytyce np. opisów z mojej historyjki, poradziłem się kogoś w tej materii. Polecono mi, abym zerknął do Opowieści z Narnii. Podobno opisy w niej są bardzo dobre (choć określone zostały na jeszcze lepsze). Dlatego zerknę w czym rzecz, licząc, że to poprawi moje własne opisy. @Świeży rekrut nie jesteś w menu rosiczek. Wiem co mówię.
  25. Mogę napisać wyłącznie to: ten fanfik wywołał pewien bardzo rzadki rodzaj uśmiechu, taki, który widziałem po raz pierwszy w życiu, i nigdy go nie zapomnę. Wykrzesał samotne, maleńkie światełko pośród wszechogarniającej ciemności. Nie żyję jeszcze specjalnie długo, ale widziałem już trochę rzeczy. Ten jeden uśmiech przewyższył całe piękno, jakiego dotąd doświadczyłem. Tyle.
×
×
  • Utwórz nowe...