Cóż dawno tu nie pisałem, gdyż nie było powodu do użalania się, ale od 2 dni mam dosłownie parszywy humor. bowiem powiem wprost moja psyche nie wytrzymała tego, ze mój o 12 lat ode mnie młodszy brat traktował mnie jak niewolnika i szmatę, a rodzinka miała to totalnie w plocie, a moje żale i wybuchy bezsilnej, pierwotnej złości za napady histerii wiec w końcu dałem mu się sprowokować i doszło do rękoczynów. Przyznam szczerze, że obudziło się we mnie coś pierwotnego innymi słowy nie myśalem o niczym innym by brata dosłownie "zagryźć" by poczuł ból. Skonczyło sie na hryji w której w wiekszości mi się oberwało i gadaniu, że nikogo nie szanuję i mam rodzinę wszytki gdzieś poczułem siz zawstydzony i upokożyny bowiem przy okazji tej sytuacji tata nałożył mi bana na kompa po 24, ale przyjąłem to bo co było robić, a bratu nie oberwało się porwie wcale, ale myślę że też będzie czuł zawstydzenie czy jakieś wyrzuty, ale nie rano wstaje z chytrym uśmieszkiem i słowem beka na twarzy i ,jedzie mnie dalej.
Powiem wprost może jestem wariat, ale dla mnie nie jest normą olewać to że się dostało słuszny opierdol. To tak mnie wkurwiło, że bylem zgryźliwy, cały dzień i dochodząc do scjencji, zakończonych w końcu tym że tata zrobił mi bajzel na biurku, który potem ja musiałem sprzątać. W tym momencie gdyby mnie zobaczyć to ewidentnie byłem jak Twilight z Lesson Zero albo jak Rarity z koszmaru Sweetie Belle - zacząłem jęczeć co ze mną nie tak, co jeszcze poprawić i gdzie popełniam błąd, ale w końcu posprzątałem i zacząłem grać w diablo III z kumplem. Było mi tak błogo, że zapomniałem o Banie i wrzuciłem RD chill out niestety usłyszal to vtata i spokojnie choć wkurwiony powiedział masz karę
.Oczywiście dziś czekam na krę, a jej nie ma tylko wykład moralny, że nie trzyma się ustalonych zasad, a ja tłumacze się ze się zapomniałem okazuje skruchę, a tata na to że znowu nikogo nie szanuję itd. Ja już po prostu nie wiem może rzeczywiście jestem wariatem, ale ludzie życie to nie tylko nauka nad Książkiem i wykonywanie prac domowych jak animatron, a ja mimo swej fizycznej niepełnosprawności chcę żyć na tyle, na ile mi pozwala moje Mózgowe porażenie dziecięce, a niestety samodzielnie zrobię co prawda więcej niż inny z tą chorobą, ale zostało to okupione latami rehabilitacji i jeżdżenia do lekarzy, a co najważniejsze szczerą miłością matki do dzecka, ale jednak pewnych rzeczy nie zrobię, bo albo ich nie potrafię, albo mnie ich nie nauczono w wieku młodzieńczym np nie znam się na kasie i nie wiem jak obślugiwać konto bankowe do końca, ale to mojej rodzinie nie przeszkadza wymagać ode mnie bo jak to oni mówią "Najwyższy czas się nauczyć", no więc się uczę, ale zamiast motywacji w stylu "nie szkodzi ważne ze się starałes doceniam to" to jest " eh mogłeś lepiej" albo "liczy się efekt i nie obchodzi mnie to jak do tego dochodzisz" albo życzenia w stylu ja sobie nie życzę tego i tego, a ja na pewne rzeczy nie mam wpływu, czuję się presję ze muszę rbyć wszytko wiedzieć, a w podziękowani tylko wyzwiska i gadanie ze nie mam do niczego praw bo uwaga genialny cytat NIC Nie Robię, a Studia to co Nic ? Sam się na nie zdecydowałem i zaryzykowałem i trwam na nich, bo chcę coś w sym życiu kurde osignąc ale nie chcę też stracić sweogo altruizmu i ludzkiego oblicza ale przez presję niestety to się dzieje, co mnie bardzo niepokoi, bo nie che sie stać zwykłym szarym smutnym Polakiem, który marudzi jak to wszytko jest do luffu.
Jednocześnie zwracam się do was drodzy forumowicze z naciskam na tych którzy zdążyli mnie poznać byście mi szczerze odpowiedzieli na pytanie" Czy jestem kłamliwym, niewdzięcznym, kombinatorem, który was tylko wykorzystywał tak mówi mój brat ? Jak mnie Oceniacie ?