Skocz do zawartości

1 edycja Nowych Derb Wonderbolts!


Gość Nie sądzę

Recommended Posts

Gość Nie sądzę

Witam ponownie. Tak oto tymi słowami rozpoczynamy nowe derby. Ten, kto jeszcze nie zapoznał się z krótkim objaśnieniem lub ma pytania jest zapraszany do tego tematu. Za to wszystkich, którzy są już zorientwani, zapraszam do udziału.

Jak było poinformowane, waszym zadaniem jest opisać nasze derby. W pierwszej, tej właśnie części opisać trzeba 6 istniejących tym razem okrążeń, a także, jeśli tylko ktoś chce: postacie, wydarzenia, emocje na widowni lub w pobliżu. O to lista uczestniczących pegazów:

- Rabidle - mały, zwinny i dość młody kuc o białym kolorze i grzywie w różnych ocieniach błękitu. Posiada fioletowe oczy zawsze wskazujące na jego niewinność, a wykorzystując to, bywa podstępny. Nie łatwo zdobyć jego zaufanie.

- Crinlen - zielona pegazica nie wyróżniająca się wśród tłumu. Jest bardzo miła i życzliwa, bez większego wahania pomaga w potrzebie. Prawie zawsze widuje się ją z wielkim uśmiechem.

- Dento - szary, z białą grzywą. Nie wierzy w swoje możliwości przez dość małe skrzydła. Tak naprawdę jest bardzo szybki i dużo potrafi. Nienawidzi nieuczciwości.

- Acues - realistycznie myślący, o ciemno-niebieskim umaszczeniu. Nigdy nie ocenia czegoś przed poznaniem i nie daje od siebie opinii przed zobaczeniem.

- Perli - biała klacz z pomarańczową grzywą. Nieustannnie pragnie zwycięstwa, przez co mimo codziennej życzliwości, bez dłuższego zastanowienia może zadziałać przeciwko komuś, z korzyścią dla siebie.

 

Wszystko pozostawiam wyobraźni uczestniczących użytkowników (jeśli takowi się znajdą...), byle żeby nie doszło do zbyt nieoczekiwanych zdarzeń. Druga część pojawi się lub nie pojawi, w terminie zależnym od aktywności.

Zachęcam do pisania.

Link do komentarza

Wkroczyłam podekscytowana na widownię wypełnioną szepczącym tłumem. Niepewnie przeszłam przez trybuny, siadając na wyznaczonym miejscu. Rozejrzałam się, po czym głęboko odetchnęłam. Pamiętaj, nie wolno ci się za bardzo podekscytowywać, Timber. Zabrzmiały fanfary, a na stadion wlecieli uczestnicy derby. Stanęłam na równe kopytka, zauważając na sobie wzrok innych kucyków. Speszona usiadłam na miejsce, dokładnie w tym momencie, gdy sędzia począł wymieniać uczestników. Gdy rozbrzmiało imię pierwszego uczestnika - „Rabidle”, rozbrzmiały głośne wiwatu, do których po chwili dołączyłam też ja. Następnie rozbrzmiało „Crinlen”, po którym rozległ się kolejna fala krzyków. Sędzia dokończył wymieniać imiona, przechodząc jeszcze przez „Dento” i „Acues”, a kończąc na „Perli”. Następnie, uczestnicy ustawili się obok siebie, tworząc prostą linię, lekko lewitującą w powietrzu. Chorągiewka opadła, a zawodnicy wystartowali. Na początek prowadził Acues, szybko wyprzedzony przez niedużego Rabidle'a. Rozległo się buczenie kibiców ciemno-niebieskiego ogiera. Jednak szybko ucichli, gdyż wysuwać się do przodu zaczął Dento, kończąc z zadziwiającą szybkością pierwsze okrążenie. Rozległy się wiwaty i okrzyki szczęścia, nie trwały one jednak długo, gdyż sprytna Perli wykorzystując zmęczenie szarego ogiera, szybko prześcignęła resztę, która nie zamierzała dać za wygraną. Szybko wyrównała się z Crinlen, lecącą z nią łeb w łeb. Ciach! Tak oto przeminęło drugie okrążenie, pokonane z szybkością. A jednak, klacze nie zdawały poznać po sobie zmęczenia. A jednak, młody Rabidle nie dawał za wygraną. Poleciał ze zdumiewającą szybkością, szybko wyprzedzając klacze. Skręcił, po czym szybko przeleciał przez metę, kończąc trzecie okrążenie. Rozległy sie okrzyki zwycięstwa, które w tym przypadku trwały wyjątkowo długo, gdyż drobny pegaz był bardzo szybki. A jednak nie mogło tak być ciągle. Wyprzedzony został przez Acues'a, który z niesamowitą szybkością trzepotał skrzydłami. Krzyknęłam zafascynowana, kończącym się już trzecim okrążeniem. Meta została przebita po raz kolejny, a dokładniej czwarty. Acues został tam wyprzedzony przez Perli, rzucajacą się przez tor. Wtedy wyłonił się Dento, który, jak się wydawało, przebijał barierę dźwięku. Machał on skrzydłami z nadzwyczajną siłą, która, jednak nie dorównała silę Crinlen, która z dumą zakończyła czwarte okrążenie. A jednak, została wyprzedzona przez Rabdile'a, wykonującego pokazowe obroty w powietrzu, wysuwając się na prowadzenie, i, jak się wydawało, puszczając oczko do widzów. Zdumiona klacze westchnęły, a ja jedynie się zaśmiałam. I... Rabdile przekroczył metę! Rozległy sie wiwaty, a widownię przeszyła fala. Niestety, atmosfera nie trwała długo, gdy zmęczone kucyki powoli opuszczały pustoszejace trybuny. A jednak.

Link do komentarza

Wkroczyłam na widownię pełną rozmawiających kucyków. Usiadłam na wyznaczonym miejscu i ogromnie podekscytowana czekałam na rozpoczęcie. "Może też kiedyś tam się znajdziesz Loney?" - zaśmiałam się do siebie. Nagle zabrzmiały fanfary i na stadion wlecieli uczestnicy Derb. Zaczęto wyczytywać ich imiona. Pierwszy był "Rabidle". Następnie usłyszałam imię mojej faworytki "Crinlen". Dołączyłam do piszczących kucyków i zaśmiałam się. Dalej byli "Dento", "Acues" oraz "Perli". Wszystkie wymienione pegazy ustawiły się na linii startu. Po usłyszeniu strzału rozpoczynającego wyścig wszyscy wystartowali. Na początku prowadził Acues, jednak szybko wyprzedził go Rabidle. Później na przód wysunął się Dento, który zakończył pierwsze okrążenie. Część kibiców wiwatowała, ale nagle Perli szybko prześcignęła resztę, która nie zamierzała dać za wygraną. Szybko wyrównała się z Crinlen, lecącą z nią łeb w łeb. Kibice zaczęli krzyczeć "CRINLEN! CRINLEN!." Tak właśnie przeminęło drugie okrążenie. A jednak, klacze nie zdawały poznać po sobie zmęczenia. Rabidle jednak nie dawał za wygraną. Poleciał ze zdumiewającą szybkością, nagle wyprzedzając Perli i Crinlen. Szybko przeleciał przez metę, kończąc trzecie okrążenie. Rozległy się kolejne okrzyki, które tym razem były wykonane przez kibiców białego ogiera. Wtem został wyprzedzony przez Acues'a. Acues został szybko wyprzedzony przez Perli. Wnet jakby znikąd pojawił się Dento, który leciał tak szybko, że aż zaświszczało mi w uszach. Leciał on tak jakby próbował przebić barierę dźwięku. Nagle krzyknęłam gdy Crinlen, wspaniale go wyprzedziła i zakończyła czwarte okrążenie. Ale, została wyprzedzona przez Rabdile'a, który popisywał się obrotami w powietrzu wysuwając się na prowadzenie. I w końcu wyścig zakończył się wygraną tego oto ogiera. "Szkoda..." - pomyślałam. Jednak później ucieszyłam się na myśl, że Crinlen przekroczyła metę jako druga. Kibice krzyknęli z zachwytu, ja również.

 

 

Kurde kobieto pisz kolorem automatycznym czcionki~ Sosna

Edytowano przez Sosna
Link do komentarza

W spoilerze, bom się rozpisała (akurat miałam wenę, godzinę nad tym spędziłam :v). Widzę, że jak na razie jako jedyna w roli narratora osadziłam uczestnika wyścigu a nie widza i nie pozwoliłam wygrać Rabidle'owi :P
Mam nadzieję, że nie ma zbyt wielu powtórzeń, literówek i tym podobnych błędów. Have fun!

Do wyścigu pozostało 15 minut. Stałem w szatni wraz z pozostałymi zawodnikami. Nie, raczej obok nich. Wpatrywałem się w lustro, w moje małe, wątłe skrzydła. Przywołałem w głowie obraz życzliwego uśmiechu Spitfire. Ludzie uważają, że jest zimna i zdystansowana, ja jednak miałem okazję zobaczyć jej prawdziwe oblicze. Gdy byłem w akademii inne kuce szydziły ze mnie. Kapitan widziała, jak ucieka ze mnie wola walki i wzięła mnie pod swe skrzydła, otoczyła opieką. Nigdy nie zapomnę jej spokojnego, kojącego głosu dodającego mi odwagi. Także i teraz, przed moimi pierwszymi derbami, wspomnienie o niej dodało mi otuchy.
Odwróciłem się od lustra. Pozostałe pegazy prowadził żywe konwersacje. Rabidle i Perli spoglądali na mnie. Ich chytre uśmieszki nie zapowiadały niczego dobrego. Po chwili błękitnogrzywy ogier podszedł do mnie.
- Witaj, Dento. To twoje pierwsze derby, mam rację? - spytał z zawadiackim błyskiem w oku,
- Tak. Tak, to prawda - odparłem.
- Cóż... Dento, mój drogi, wiesz doskonale, że nie masz co liczyć na wygraną - milczałem - chcielibyśmy ci w związku z tym zaproponować mały układ.
U jego boku pojawiła się Perli.
- Dostaniesz 1000 bitsów jeśli nie będziesz się nawet starać zdobyć jakiejkolwiek nagrody na tych derbach - kontynuowała za niego jego towarzyszka. - Dzięki temu ty nie wyjdziesz z wyścigu z niczym, zaś my będziemy mieli o jedno zmartwienie na torze mniej - zakończyła, pokazując zęby w uśmiechu, który miał być ponętny.
Nigdy nie przepadałem za tą parką, nie podejrzewałem ich jednak o tak otwarte oszustwo. Jedyne, co pozostawało mi po utracie resztek wiary w nich było odpowiedzenie
- Nie ma mowy. Wiem, że nie wygram - chcę jednak walczyć!
Tamci jednak nie dawali za wygraną i dalej próbowali mnie namówić. W pewnym momencie ogier podniósł swoje kopytko tak, jakby chciał mnie uderzyć, jednak Crinlen (obserwująca sytuację od jakiegoś czasu) zdążyła go powstrzymać. Spojrzała na Rabidla i Perli znacząco, po czym para odeszła, nie mówiąc już ani słowa.
- Przepraszam cię za nich - powiedziała obejmując mnie kopytkiem - Wiesz, jacy o ni są. Liczy się tylko parcie na szkło.
W tym momencie zabrzmiał gwizdek - czas wyjść na tor. Ustawiliśmy się w kolumnie. Na początku Rabidle, który spośród naszej piątki zdobył jak dotąd najwięcej nagród. Tuż za nim niewiele mniej zasłużona Perli, potem Crinlen, Acues i na końcu ja. Skrzydła trzymałem złożone aż do ostatniego momentu przed odbiciem się i wleceniem na stadion. Ustawiliśmy się na wyznaczonych nam torach, wysłuchaliśmy naszych imion i oklasków aż w końcu padł sygnał do startu - ruszyliśmy.
Nigdy nie sądziłem, że moje skrzydła potrafią rozpędzić mnie do takich prędkości. Nawet podczas egzaminów w akademii osiągałem gorsze wyniki niż teraz. Teraz leciałem, leciałem szybciej niż kiedykolwiek wcześniej, leciałem pełen nowej, świeżej energii i wiary w swoje możliwości.
Tuż po starcie leciałem jako czwarty. Acues wspomniał kilka dni wcześniej, że ma problem z lewym skrzydłem i startuje w tych derbach głównie po to, by nie stracić formy. Szybko jednak zaczął zbliżać się do Crinlen, aby w końcu wyprzedzić ją tuż po rozpoczęciu drugiego okrążenia. Minąwszy ją skupiłem się na moim następnym celu - Perli. Jej ogon falował kilka metrów przede mną, dystans ten jednak powoli się zmniejszał. Czułem pofalowania powietrza wywołane ruchem jej silnych skrzydeł. Zbliżając się do połowy trzeciego okrążenia moje pióra musnęły jej kopyto. Zerknęła na mnie. Przez ułamek sekundy widziałem wielkie, pełne zdziwienia źrenice ukryte za jej goglami. Szybko jednak odwróciła wzrok, skupiając się z powrotem na trasie -  nie na długo jednak. Gdy prawie już udało mi się ją do końca wyprzedzić poczułem szturchnięcie w bok, po chwili kolejne i kolejne. Dumna biała pegazica próbowała wyrzucić mnie z toru. Zacząłem poruszać skrzydłami jeszcze szybciej i, o dziwo, przyniosło to zamierzony efekt: moje drobne skrzydła sprawiły, że leciałem jeszcze szybciej i wyprzedziłem Perli jeszcze przed rozpoczęciem 5 okrążenia.
Teraz został już tylko Rabidle. Dość szybko udało mi się go dogonić, jednak to był dopiero początek walki. Gdy tylko mój przeciwnik dostrzegł, że na horyzoncie pojawiło się nowe zagrożenie dla jego zwycięstwa przełączył się na najszybsze obroty. Byłem niemal w stanie zobaczyć, jak napinają się mięśnie pod jego piórami gdy zwiększał swoją prędkość. W tym momencie zawahałem się. Już na samym początku gonitwy przekroczyłem to, co uważałem za granice swoich możliwości. Czy powinienem próbować jeszcze bardziej się od nich oddalać? Moje małe skrzydła ruszały się z niewiarygodną prędkością i siłą i nie byłem pewien, czy stać mnie na coś więcej. Spojrzałem na wiwatujące tłumy, a raczej na kolorowe wstęgi, które widziałem w ich miejscu. Kuce na trybunach krzyczały, trąbiły, tupały - jednak czy robiły to dla mnie? Czy nie zawiódłbym ich pokonując ich faworyta? Nagle przed moimi oczami znów pojawił się pyszczek Spitfire. Jej ciepły uśmiech, słowa, które dodawały mi otuchy w czasie godzin dodatkowych ćwiczeń. Wtedy już wiedziałem. Wiedziałem, że bez względu na to, co sądzę o swoich możliwościach, bez względu na to, czego oczekują inni nie mogę się poddać. Muszę podjąć walkę, choćbym miał w niej polec.
Rozpoczęło się szóste, decydujące okrążenie. Rabidle oddalił się ode mnie, jednak nie zbyt wiele. Skupiłem się na nim i zacząłem przyśpieszać. Czułem, jak nowa energia napełnia moje skrzydła, aż do czubków piór, jak je rozsadza, jak rozpływa się w pędzącym wraz ze mną wietrze. Biały kuc był coraz bliżej mnie, aż w końcu czubki naszych kopyt znalazły się na równej linii. Spojrzałem na niego. W jego fioletowych, kłamliwych oczach dostrzegłem przerażanie. Wizja pierwszej w sezonie porażki napełniła go paniką. Próbował przyśpieszyć, jednak jego ciało nie pozwalało mu na to, a meta zbliżała się nieubłaganie. Lecieliśmy łeb w łeb, coraz bliżej końca wyścigu. Skupiłem się na czerwonej linii oznaczającej wygraną i jeszcze bardziej przyśpieszyłem, nie wierząc, że to w ogóle jest możliwe. Czas zatrzymał się dla mnie. Rabidle siedział mi na ogonie, bezskutecznie próbując mnie dogonić, ja zaś leciałem, szybszy od wiatru, wolny jak wiatr. Cieszyłem się tą chwilą jak najbardziej tylko potrafiłem
Nagle wszystko się skończyło. Zobaczyłem pod sobą czerwony błysk i po chwili zrozumiałem, co to było. Meta. Przekroczyłem ją. Wyhamowałem (co było ie lada wzywaniem), znalazłem kawałek obłoku, usiadłem na nim. Wydyszawszy się nieco podniosłem głowę i rozejrzałem się. Rabidle siedział na obłoku kilka metrów dalej, Perli tuż obok niego. Bełkotali coś do siebie, co jakiś czas spoglądając na mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Crinlen dostrzegłem nieco dalej, leżącą z brzuchem wystawionym w stronę słońca i językiem zwisającym z pyszczka, który nawet po takim wysiłku był uśmiechnięty. Acues siedziała na najniższej trybunie z zabandażowanym skrzydłem. Najwyraźniej kontuzja nie pozwoliła mu ukończyć wyścigu (a ja nawet nie zauważyłem, kiedy zszedł z toru...). Zobaczyłem też cztery kuce zbliżające się do mnie, dwie klacze, wa ogiery. Jedna z klaczy niosła wieniec, druga medal. Ogiery podniosły mnie i zaniosły na podium. Na podium!
Znalazłam się na podium! Na szczycie podium!
Przepraszam, już się uspokajam...
Obok mnie stanęli Rabidle i Perli, odpowiednio na drugim i trzecim miejscu. Wcześniej każde z nas, włącznie z Crinlen, dostało butelkę wody (z których wszystkie cztery był już opróżnione). Ceremonia wręczania medali odbyła się dość szybko, jednak była podniosła, okraszana krzykami wiwatujących tłumów. W pewnym momencie kilka kucy zaczęło radośnie skandować moje imię, a już po chwili cały stadion utonął w okrzykach "Dento! Dento!". Po uroczystości zostaliśmy skierowani do szatni, by umyć się i odpocząć.
Tak oto skończyły się moje pierwsze derby, które były także moją pierwszą wygraną.

Link do komentarza
Gość Nie sądzę

A więc oficjalnie kończy się pierwsza część. Zakończę ją krótkim podsumowaniem:

Timber - mało błędów, całkiem dobrze napisane. Może jedynie trochę mało się wyróżnia, ale jest całkiem niezłe.

Szeregowa - też nie za wiele błędów. Spodobało mi się szczególnie opisywanie emocji i posiadanie stanowczego faworyta.

Spring - parę błędów i ściana tekstu. Mimo iż osobiście wolałam opis z punktu widzenia oglądającego, ten mi się spodobał. Był po prostu odpowiednio napisany.

Pierwszy punkt wędruje do Spring Apricot, a ja zachęcam do dalszego udziału, ponieważ każdy ma szansę. Pierwszy opis wkrótce pojawi się w "historii", już bez błędów, które moje oko mogło ujrzeć. Ale ostrzegam, że też idealna nie jestem...

Spring Apricot - 1pkt

A tym czasem przedstawię zawodników 2 rundy :spitfire:. Drugiej, posiadającej 5 okrążeń, czyli o jedno mniej.

Letan - radosny ogier, życzący każdemu dobrze. Ma podniesioną szarą grzywę i żółty, sympatyczny kolor. Jest skłonny do żartów czy kawałów, które na ogół śmieszą kucyki dookoła.

Caily - typowa samochwała. Wywyższa swoje możliwości ponad wszystko, w rzeczywistości latając przeciętnie. Fioletowo-niebieska pegazica posiada jednak swoje szanse na wygraną.

Princ - czerwony, zielona oklapła grzywa. Rzadko się odzywa, woli wiele rzeczy zachować dla siebie. Przez nieczęsty kontakt ze światem istnieją wśród kucyków różne opinie na jego temat. Wiadomym jest, że raczej nie jest zbyt optymistyczny.

Limme - jasnozielony pegaz z ciemnozieloną grzywą. Ma szeroką wiedzę, lubi czytać najróżniejsze książki. W wolnym czasie często ogląda zachody słońca z jakiejś chmury. Brat bliźniak Tenna.

Tenn - ciemnozielony ogier z jasnozieloną grzywą. Ma wiedzę mniejszą niż brat, ale także bardzo lubi czytać. Jest nieco bardziej towarzyski od bliźniaka i odrobinę bardziej wysportowany.

 

Powodzenia ponownie.

Link do komentarza
  • 2 weeks later...

Widzę, że pustki.

No cóż, tak czy siak oto mój opis (tak, punkt widzenia trybun jest zbyt mainstreamowy :v).

Kuce uwielbiają derby. Przychodzą na nie ze swoimi przyjaciółmi czy rodzinami, świętują je, emocjonują się nimi. Dla mnie zaś dzień derbów to jedynie kolejny rutynowy dzień w pracy. Kiedyś mnie to ekscytowało, dziś już nie. Jedynie od czasu do czasu puls mój przyspiesza na myśl o wyścigu - kiedy na linii startu ustawić się ma Tenn. Przyjaźniliśmy się w dzieciństwie. Jego brata nigdy dobrze nie poznałem, zawsze chował się przede mną za okładką książki. Z Tennem jednak zawsze tworzyliśmy zgraną parę. Czasem czuję się jakbym też był jego bratem. Dziś nasza przyjaźń nie jest już tak silna, mego kompana bardzo pochłania lotnicza kariera. Dalej jednak co jakiś czas spotykamy się w jakiejś knajpce lub parku i wciąż darzymy się silnym, serdecznym uczuciem.
Wracając - dziś właśnie był ten dzień. Gdy zadzwonił budzik wręcz wyskoczyłem z łóżka, pośpiesznie założyłem uniform i popędziłem na stadion. Teraz stałem już obok toru z niecierpliwością wpatrując się w wyjście z szatni. Wreszcie pojawili się uczestnicy wyścigu. Na czele leciała Caily - nigdy nie pozwala nikomu lecieć przed nią. Raz czy dwa miałem okazją z nią rozmawiać, wyjątkowo nieprzyjemna klacz. Tuż za nią Letan, jak zwykle z uśmiechem na pyszczku. Drugi był Limme, za nim jego brat, który dostrzegłszy mnie puścił mi oko. Odwzajemniłem przyjacielski gest i szybko zerknąłem na ostatniego uczestnika. Był to Princ. Zawsze chciałem go poznać, nigdy jednak nie miałem okazji - nie jest to towarzyski typ.
Łagodny głos komentatorki wyczytał imiona pegazów, które zdążyły już ustawić się na linii startu. Odliczyłem 10 sekund i machnąłem chorągiewką - Wonderbolts ruszyli. Jak zwykle zbyt pewna siebie Caily ruszyła z impetem licząc na to, że uda jej się taka prędkość utrzymać przez wszystkie 5 okrążeń. Po drugim okrążeniu jednak zwolniła i wyprzedził ją Princ. Limme i Tenn lecieli łeb w łeb tuż za dwójką liderów. Ostatni był Letan (jak zwykle z resztą - w przeciwieństwie do Caily zazwyczaj spokojnie zaczyna swoje wyścigi). Publiczność zawrzała gdy w połowie trzeciego okrążenia bliźniacy niemal równocześnie wyprzedzili niebieską klacz, która za sprawą majątku wydawanego na marketing była ulubienicą wielu widzów. Potem moje tętno zaczęło szaleć jeszcze bardziej niż wcześniej - gdy Tenn przelatywał tuż obok mnie dostrzegłem grymas bólu na jego pyszczku. Przyjrzawszy mu się szybko zauważyłem też, że z jego lewym skrzydłem coś jest nie tak - ma uszkodzone kilka lotek. Limme zaczął go powoli wyprzedzać, Princ tymczasem zwalniał. W połowie okrążenia znajdował się pomiędzy bliźniakami, Letan zaś ich doganiał, wyprzedziwszy Caily, która musiała mieć akurat wyjątkowo zły dzień.
Gdy rozpoczęło się ostatnie okrążenie prowadził Limme, nieco dalej leciał Princ, tuż za nim Tenn, dalej Letan i Caily. Szarogrzywy ogier coraz szybciej doganiał mego przyjaciela - obserwując to moje serce nabierało coraz większej ochoty na wyskoczenie z klatki piersiowej i popędzenie mu na ratunek. Gdy do końca wyścigu pozostała już zaledwie połowa okrążenia dostrzegłem, że coś się zmienia. Tenn nagle przyspieszył. Jego skrzydła ruszały się z niesamowitą szybkością. Oddalił się od Letana próbując za wszelką cenę dogonić falujący przed nim zielony ogon. W końcu zrównał się z Princem, ten jednak nie dawał za wygraną. Zażarta walka między nimi trwała aż do samego końca wyścigu. W między czasie Limme zdołał zdobyć dość sporą przewagę, w związku z czym to on jako pierwszy przeleciał obok mnie i przekroczył linię mety. Publika zawyła, dla mnie jednak to nie to się liczyło. Od mety dzieliły ich sekundy i  tak małej odległości wyraźnie widziałem wysiłek, który malował się na ich twarzach. Princ leciał ze stałą prędkością, próbując za wszelką cenę ją utrzymać, Tenn zaś powolutku przyspieszał. W końcu poczułem powiew powietrza wywołany dwoma pegazami przelatującymi obok mnie z ogromną prędkością, które milisekundy potem przekroczyły metę. Zaszumiało mi w uszach, upuściłem chorągiewkę. Nie umiałem stwierdzić, który z nich był szybszy, spojrzałem więc na tabelę nad torem. Moje serce po raz ostatni przyspieszyło i krzyknąłem z radości, widząc imię mego zielonego przyjaciela na drugim miejscu. Nie zwróciłem już uwagi na to, kto przelatywał obok mnie potem (potem dowiedziałem się, że Caily przegrała ten wyścig, co bardzo zszargało jej reputację - nie na tyle jednak, żeby straciła swoją pewność siebie). Z uśmiechem na pyszczku spojrzałem na Tenna, którego otoczyły już służby medyczne aby zając się jego skrzydłem. On sam jednak także uśmiechał się. Spojrzał na mnie i zamach mi delikatnie zdrowym skrzydłem, co odwzajemniłem. Po opatrzeniu uszkodzenia służby odleciały, uczestnicy wyścigu zaś udali się w stronę podium. Cały czas wpatrywałem się w Tenna. Zawsze opowiadał mi o tym, jak marzy o wzniesieniu się ponad trzecie miejsce, nigdy mu się to jednak jeszcze nie udało. Wreszcie spełnił swoje marzenie, a ja mogłem to podziwiać.

Edytowano przez Spring Apricot
Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...