Skocz do zawartości

Pamiętnik Bon Bon


Cipher 618

Recommended Posts

Wpis #1

 

Drogi pamiętniku... chwila. Czy ja "rozmawiam" z książką? No dobrze, aby to wszystko miało kopyta i nogi, postanowiłam poprosić Lyrę, aby zaczęła pisać swój na nowo. Nie będę jednak pisać dialogów, ani przytaczać dialogów. Pamiętnik to spisanie wspomnień, jeśli mnie pamięć nie myli. Zacznę od jutra. Cały dzień przede mną. Zamówienia, uspokajanie Lyry i tak w kółko... 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis # 2

 

Na miłość Celestii!!! Ta wariatka, próbowała chodzić jak, ona ich nazywa człowiek. Cóż. Po kąpieli, która nie należała do przyjemnych (Lyra, zmywająca farbę przede mną wydzierała się, jakby ktoś zdzierał z niej skórę), zabrałam się za obiad. Lyra oczywiście robiła swoje. Na szczęście. Inaczej musiałabym, wysłuchiwać miliarda argumentów, że ludzie istnieją. Ludzie istnieją, ludzie istnieją, ludzie istnieją... NIE. Nie istnieją.  

 

Kroiłam warzywa w najlepsze, gdy nagle... ŁUB!!! Coś porządnie uderzyło piętro wyżej. "Co ona wyprawia? Armatę do strzelania ulotkami, z napisem 'ludzie istnieją' buduje?" Gdy wpadłam do jej pokoju, nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać. Z pewnością musiałam jej pomóc. Półprzytomna Lyra leżąca na podłodze, kilka zębów na podłodze. Próbowała chodzić jak człowiek? Dostanie "nagrodę". Wizytę u Colgate.  

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Lyra dostała za swoje. Ma piękną szparę między zębami, przez którą w nocy gwiżdże. Muszę coś z tym zrobić. Co gorsza zostałam zasypana zamówieniami, a Lyra wcale mi przy tym nie pomaga. Mogłaby ruszyć zadek. W końcu jest jednorożcem. Ech...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Wpis # 4

 

Długo nie pisałam. Lyra twierdzi, że zbyt długo. Sama też tego nie robiła, ale ja przynajmniej mam jakieś usprawiedliwienie. Nie żeby, prowadzenie pamiętnika było jakimś obowiązkiem. Praca, praca i jeszcze raz praca... Przez nią nie mam czasu na takie rzeczy. Cóż, takie już moje przeznaczenie i talent. Nie wylosowałam znaczka na loterii, ale nie o tym chciałam napisać. Odkryłam kim, a raczej czym jest nasz opiekun. Lyra wmawia mi, że to człowiek, ale przecież ci nie istnieją! To po prostu Alicorn, z krainy której jeszcze nie odkryliśmy. Mam nadzieję, że to nie jakiś książę, tak jak jak księżniczka Celestia. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wpis #5


Ten dzień był fatalny. Gorszego nie pamiętam. Rarity zamówiła tort na urodziny Twilight Sparkle. Miał być w kształcie książki. Drobnostka. Trzy warstwy: wanilia, czekolada, wanilia. Do tego polewa w dwóch kolorach. Grzbiet z gorzkiej, okładka zaś z mlecznej czekolady. Przysłowiową "Wisienką na torcie", miał być napis imitujący autora oraz tytuł książki. Twilight Sparkle, a pod spodem "Wszystkiego najlepszego księżniczko". Troszkę się namęczyłam, ale wyszedł perfekcyjnie.

Ku mojemu zdziwieniu, kolejne zamówienia złożyły Applejack, Fluttershy, Pinkie Pie... wszystkie pięć. Jako ostatni przyszedł Spike i poprosił o trzy. No pięknie: "Mieszkańcy Ponyville", "Smok Spike" oraz jego największej "przyjaciółki", rzecz jasna Rarity. Notowałam jak wariatka. Po wszystkim ledwie co, rozpoznałam własne pismo. 

 

No nic, ja tu jestem od takich spraw. Kurcze, ale czy nie mogli dogadać się i rozdzielić tego wszystkiego? W końcu państwo Cake też to robią. A tort to nie byle ciasto czy cukierek. I to dla księżniczki! Musiałam się postarać, a wszystko w jeden dzień. Przy dwóch ostatnich kopyta trzęsły mi się ze zmęczenia. Applejack chciała ozdobę w kształcie jabłka, Fluttershy marchewki (ulubione danie Angela), Rainbow błyskawicy... Miałam dość tych przeklętych barwników do lukru.

 

Lyra robiła swoje czyli nic. Jako jednorożec, mogłaby pomóc mi z tymi napisami, ale nieee. Rysowanie wymion jest ważniejsze.

Rankiem, Spike przyszedł po zamówienia. Był w szoku. Stał i wpatrywał się w nie, jak skamieniały Discord... który też poprosił o tort dla księżniczki. "Namaluj byle co, jakiś chaos, coś nienormalnego".  Początkowo myślałam, że całe to zdziwienie wynikało z perfekcji moich tortów. Dopóki nie powiedział jednego:

- "Eee... Bon Bon. Słuchaj... Torty są perfekcyjne, ale miały być dla księżniczki... Celestii. Te napisy "Twilight Sparkle" trochę... no nie pasują. Nikt o nie nie prosił"

Spojrzałam na kartkę... faktycznie. Notowałam zbyt szybko, jak w transie. W takich chwilach cieszę się, że nie jestem jednorożcem. Inaczej wszystkie te zamówienia wylądowałyby na gębie "Spajkusia łajkusia" w imieniu tych idiotek...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Wpis #6

 

Lyra jest niesamowicie głupia, głucha lub jedno i drugie!!! Jak można zepsuć coś tak prostego!? Przez nią, miałam ochotę rzucić, tak głośną i soczystą wiązankę, że usłyszałaby ją sama Celestia. Zbliżały się bowiem urodziny Księżniczki Twilight Sparkle. Moim zadaniem, było stworzenie jabłkowych cukierków zdobiących tort. Drobnostka, tym bardziej, że znam idealną recepturę. Niestety potrzebowałam dość dużej ilości owoców - 10kg. Co prawda, w zupełności wystarczyłoby osiem, ale lepiej dmuchać na zimne. Nie spodziewałam się jednak takiej katastrofy.

 

Poprosiłam Lyrę, aby kupiła u rodzinki Apple 10kg jabłek. Gdy tylko otworzyłam drzwi, myślałam że dostanę zawału. Spodziewałam się Applejack lub jej brata. W końcu to aż 10kg. U progu stała jednak uśmiechnięta Apple Bloom. Coś musiało być nie tak. I nie było. Ta sympatyczna, mała klacz, wręczyła mi koszyk w którym było 10... sztuk. Tak pięknych i idealnych jabłek jeszcze nie widziałam. Ktokolwiek je zbierał, musiał się nieźle napracować. 

 

Jedno było pewne. Applejack nie mogła zażartować sobie ze swojej przyjaciółki, nie w ten sposób. Tym bardziej, że Twilight jest teraz jest Księżniczką. Apple Bloom, po prostu zrealizowała moje zamówienie... Stop! Nie, nie moje. Lyry... Musiałam jej "podziękować". Lyrze oczywiście. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Wpis #7


Dostałam, nieco spóźnioną kartkę oraz list z okazji Dnia Serc i Podków! Zastanawiam się, kto jest jego autorem? Kilka dni przed i po, mam mnóstwo pracy. Klienci kupują słodkości w kształcie serc, czasami proszą o lukrowany napis. To słodkie, ale trochę kiczowate. Jakby nie mogli tego zrobić, "z okazji braku okazji". To samo tyczy się państwa Cake, nie wspominając o Rose. Każde z nas, wieczorem pada jak mucha i zasypia niczym źrebię. Co gorsza nie dane jest nam pospać. Rozsądne kucyki składają zamówienie dwa, a nawet trzy dni wcześniej, ale nie... zawsze są tacy, którzy przyłażą na ostatnią chwilę.

Zasapani wpadają do środka... prawie z futryną i koniecznie muszą coś kupić. Problem w tym, że na półkach zostały same "niedobitki", a ich druga połowa ma duże wymagania. Landrynki będą musiały wystarczyć. Nie będę przecież zarywać nocy. Jestem tylko kucykiem. Do tego ziemnym i mam po dziurki w nosie cukru pudru, kakao czy barwników... Dosłownie. Kicham tym świństwem. Jednorożec poradziłby sobie z tym wszystkim, dwa razy szybciej. Wracając do listu.

Nie mam pojęcia kto mógł go wysłać. Znam styl pisma Lyry. Jest naprawdę piękny - w końcu jest jednorożcem, a ja dostałam bazgroły. Musiał to być pegaz lub kucyk ziemny. W końcu, albo nauczymy się niemal niemożliwej do opanowania, sztuki pisania kopytami, albo zębami. A może... jeśli tak, to TA klacz dostanie wyjątkowego cukierka. Już ja o to zadbam...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis #8

 

Każdego ranka wybieram się na zakupy. Nie cierpię kupować warzyw czy owoców "na zapas". Te świeże są najlepsze. O dziwo, tego dnia Lyra wstała bardzo wcześnie. Pewnie miała jakieś koszmary. Tak czy inaczej, ku mojemu zdziwieniu zapytała czy może iść ze mną. Bardziej zaskoczyło mnie pytanie o pozwolenie, niż sama chęć rozprostowania kości. Gdy już myślałam, że to koniec niespodzianek, zauważyłam... TO. Lyra wybełkotała jedynie: "Bon Bon... ciebie jest dwie". Gdy rozejrzałam się wokół, zauważyłam, że w całym miasteczku ktoś rozstawił dziesiątki kartonowych, "identycznych z naturalnymi" kucyków. Jakby tego było mało, miały na sobie tarcze... Na miłość wszystkich księżniczek. Ktoś chce do nas strzelać!?

 

Początkowo myślałam, że to sprawka Pinkie, ale dotarło do mnie, że była na "dość" głośnej imprezie. Kto jak kto, ale ona, jako organizatorka NIGDY nie opuszcza kucyków. Niestety nie mogłam iść. Zamówienia, zamówienia i jeszcze raz zamówienia... Lyra robiła cokolwiek, co nazywa się: "szukaniem ludzi". Ech... Wracając do tematu. Jeśli nie Pinkie, to kto? Oczywiście Lyra obróciła wszystko w żart i zaproponowała grę w rzutki. Coś, sama nie wiem co, sprawiło że się zgodziłam i wygrałam. "Bullseye!" Kucyk ziemny wygrał z jednorożcem. Kto by pomyślał?

 

Najgorsze było jednak to dziwne wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Lyra też to odczuwała. Wydaje mi się, że to właśnie ten, ukrywający się w cieniu kucyk zrobił te figury. Tylko w jakim celu? Musimy mieć się na baczności. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis #9

 

Lyra zachorowała. Ot taka pora roku. Z jednej strony jest zimno, dlatego każdy nosi ciepłe ubrania, ale nawet po krótkim spacerze zaczynamy się pocić, rozpinać, zdejmować czapkę. Ubieramy się ponownie, ponieważ zaczynamy marznąć. I tak w kółko. Efekty są przewidywalne. Wiele kucyków łapie przeziębienie lub grypę. W ubiegłym roku, ktoś zaraził mnie, a ja Lyrę. W końcu przychodzi do mnie wiele kucyków, a nie każdy wie, że należy zakryć pyszczek gdy się kicha lub kaszle. Nie wspominając o odwróceniu się.

 

Lyra złapała przeziębienie, ale na szczęście to nic groźnego. Lekarz przepisał jej tabletki, pastylki do ssania oraz... i tu jest pies pogrzebany - syrop ziołowo-cebulowy. Smakuje tak jak "pachnie" - okropnie. Nazwa mówi sama za siebie. Nic dziwnego, że Lyra nie chciała go pić. Prośby ani groźby ("złapiesz zapalenie płuc!") nie pomagały. Nie powinnam tego robić, ale wpadłam na genialny plan. Moja przyjaciółka uwielbia cukierki. A gdyby tak "przemycić" składniki syropu w miętowej landrynce?

 

Odwiedziłam Zecorę i poprosiłam o zebranie odpowiednich składników. Dorzuciła też coś od siebie. Jej zioła miały przyspieszyć leczenie. Zabicie smrodu czosnku wymieszanego z ziołami, nie było prostym zadaniem. Na szczęście Lyra spędza godziny w swoim pokoju. Mam nadzieję, że taka "tabletka" domowej roboty, będzie równie skuteczna jak syrop cebulowy. Tylko jak wytłumaczyć Lyrze, że może zjeść zaledwie trzy cukierki: rano, po obiedzie i kolacji...  

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Wpis #10


Nienawidzę tego dnia. Trzeba uważać na każdym kroku, w szczególności gdy mieszka się z Lyrą. Owszem, robimy sobie psikusy - taki dzień, ale ona jest po prostu nieobliczalna. Na szczęście, w tym roku nie musiałam nic robić. Lyra wkręciła samą siebie :lol: Moja przyjaciółka postanowiła wycisnąć sok, ze wszelkiego rodzaju ostrych papryk. Chciała go dodać do dżemu wiśniowego. Zrobiła to. Niestety, a może "stety", nie wiedziała, że po pierwsze: pod żadnym pozorem, nie można ich kroić gołymi kopytkami - są drażniące. Używając magii ścisnęła je, do oka spadła jej kropla soku. Poza tym, spróbowała tej mieszanki. Mało tego popiła ją wodą. Komplet błędów... wybiegła z domu jak opętana. 
 
Ech, należy używać okularów, rękawiczek, a po ewentualnym spróbowaniu - NIE połknięciu -  wypłukać usta mlekiem. Powiem jej o tym, gdy dojdzie do siebie. Swoją drogą ostra papryka piecze... dwa razy :crazytwi:
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis #11

 

Kolejna sprzeczka z Lyrą. Powód - oczywisty. Tym razem przyniosła listę dowodów. Początkowo myślałam, że to rolka papieru toaletowego. Niestety, gdy zaczęła ją rozwijać i czytać, myślałam, że wyjdę z siebie, stanę obok i porozmawiam sama ze sobą o spostrzeżeniach, wynikających z obserwacji rosnącej trawy. Celestio, daj jej skrzydła, bo zapas rozumów najwidoczniej się wyczerpał. W pewnym momencie miałam dość, Lyra przekroczyła "cienką czerwoną linię"... 

 

- "Lyra, nie przeszkadzaj mi proszę"

- "Lyra, jestem zajęta"

- "Lyra, nie teraz!"

- "LYRA, pracuję i jestem BARDZO zajęta"

- "LYRA, pracuję!!!"

- "LYRA ZAMKNIJ SIĘ!!!" - musiałam wrzasnąć trzy razy, żeby wróciła do Equestrii, ze swojej krainy ludzi. 

 

"Bon Bon, jak zwykle mnie nie słuchasz, masz gdzieś moje hobby..." I się zaczęło... Ech. W takich chwilach, mam ochotę wyrzucić ją za drzwi i wynająć jej pokój innemu kucykowi. Komukolwiek, byle nie dla niej. Ale, mimo wszystko, bez względu jak bardzo potrafi mnie zdenerwować, to moja najlepsza przyjaciółka, a każda kłótnia kończy się przeprosinami oraz przytulaniem  :hug3:  I tak też było tym razem. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis # 12

 

W takich chwilach jak ta, zastanawiam się, jakim cudem kucyk ziemny został cukiernikiem. Applejack znęca się nad drzewami, kopiąc je z całej siły - że też jeszcze rosną prosto... Rarity, jako jednorożec, znakomicie radzi sobie z projektowaniem ubrań. Co prawda, moim zdaniem jej kreacje nadają się tylko do cyrku - dla clowna, lub DJa. Te wszystkie błyskotki znakomicie odbijają kolorowe światła, ale gusta są jak zadek - każdy ma własne cztery litery. 

 

Wczoraj otrzymałam 20 zamówień. Jak zwykle na ostatnią chwilę. Rozumiem torty - muszą być świeże, ale piętnaście kilogramów landrynek, z trzema rodzajami nadzienia!? Litości... Taki cukierek może poleżeć kilka dni, ba tygodni. Dlaczego nie zamówiono ich wcześniej?! Szlag ich nie trafi. Trafił za to mnie. 

 

- Piętnaście sztuk? Na jutro będą gotowe  :bonbon:

- Umm... kilogramów - usłyszałam od klienta

- ILE???  :wat:  No dobrze... na kiedy? - zapytałam

- Na środę - był poniedziałek.

 

W nagrodę, miałam ochotę przygotować mu nadzienia: z musztardy chrzanowej, papryczki chili oraz czosnku. Powstrzymałam się. Budowałam swoją reputację latami. Nie chciałam jej stracić, przez jakiegoś kucyka, któremu brakuje piątej klepki. 

 

Nie po to wywiesiłam kartę informującą, o tym, ile w przybliżeniu zajmie mi realizacja zamówienia. Ostatnia rzecz, której potrzebuję to nieporozumienia i harowanie całą noc. Jak byk napisałam: "szczegóły należy uzgodnić, przed złożeniem zamówienia". Większość kucyków zrozumiała to i dostosowała się. Niestety część mieszkańców, jest niereformowalna. Tak jak ten przygłup od cukierków...   :burned:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wpis #13


Tegoroczna wiosna bywa bardzo gorąca i upalna. Raz leje leje się z nas deszczówka, innym razem pot. Tak czy inaczej jesteśmy przemoknięci. Z dwojga złego, wolę to pierwsze - deszcz nie śmierdzi. Znając życie, skro teraz temperatura ociera się o +30, to latem będziemy mieli jesień. Biedne źrebaki - wakacje z głowy. Wracając do tematu - kucyki, dosłownie hurtowo kupowały lody. Przewidziałam, że będą potrzebne, ale żeby aż tyle??? Miałam dość pytań: "czy są lody?" i odpowiadania z wymuszonym uśmiechem: "jeszcze nie". 
 
Ku mojemu zaskoczeniu, z pomocą przyszła Twilight. Tak, też chciała lody, ale słysząc moją odpowiedź nie odeszła biadoląc pod nosem. Pomyślała przez chwilę :twilight3: , po czym z entuzjazmem godnym Lyry powiedziała: "płynny azot!" Pierwsza myśl - "że niby co? Nie jestem tobą, klaczą która wie wszystko". Swoją drogą, ze swoją wiedzą powinna być oblepiona znaczkami... lub mieć gigantyczny tyłek, aby je pomieścić.
 
Wracając do azotu. Z tego co mówiła: dymi, wrze i ma jakieś -200 stopni. Jak coś tak zimnego może się gotować? :derp2:  Mniejsza o to. Wedle jej przepisu wystarczy balonik, patyczek, sok oraz ciekły azot. Nalewamy sok do balonika, wkładamy tam patyczek i zanurzamy we świństwie, które ma -200 stopni. Martwi mnie jedno... co jeśli Lyra go rozleje, lub co gorsza będzie chciała spróbować tej "dymiącej wody"? Może to i dobra metoda, ale -200 stopni? Jeszcze mi życie miłe. Moje i jej... :bonbon2:
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis #14

 

Lyra nigdy mi tego nie powiedziała... do dziś. Stwierdziła, że moje sałatki są przepyszne, ale kawałki warzyw zbyt grube. Postanowiła "pokazać jak się to robi". Moje pozwolenie było jednym z największych błędów, jakie popełniłam w życiu. Ku mojemu zdziwieniu, dość szybko nauczyła się kroić korzystając z magii. Co prawda przygotowałam apteczkę, a sama stałam za ścianą. Podglądałam ją co jakiś czas wychylając się zza rogu. Radziła sobie całkiem nieźle. Przepis na wyciągnięcie kopyta, warzywa, odpowiednie narzędzia... Pomijam próbę krojenia marchewki, nie tą stroną noża co trzeba. W końcu odniosła sukces. No prawie... Jej danie wyglądało wspaniale, ale... no właśnie. Niestety jego smak był przeciwieństwem wyglądu. Może i jej wyszło, ale bokiem, a raczej zadkiem. Musiałyśmy korzystać z ubikacji kilkanaście razy. Minęło kilka dni, a ja nadal czuję smak tego... czegoś. Zapytałam ją, czy przypadkiem, nie wzięła przepisu na środek przeczyszczający od Zecory. Ta stwierdziła, że pożyczyła książkę z biblioteki. Cokolwiek poszło nie tak, jutro będę musiała robić dobrą minę do złej gry. Chce spróbować jeszcze raz. Celestio... oby to ona pierwsza wypluła to coś. Inaczej czeka nas powtórka z rozrywki. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
Napisano (edytowany)

Wpis #15


Sama nie wiem, dlaczego nieustannie piszę o tym, co zrobiła Lyra. Może dlatego, że jest moją współlokatorką, a za razem najlepszą przyjaciółką? Z drugiej strony, każdego dnia daje mi powody, żebym to robiła. Dziś, dla żartu podmieniła krem na pastę do zębów. Mogłoby się wydawać, jakim cudem tego nie zauważyłam? Ja, profesjonalistka. Klacz, której przeznaczeniem jest cukiernictwo. Odpowiedź jest prosta. Napis na cieście miał być biały o zapachu mięty. Byłam dumna ze swojej pracy, tym bardziej, że przyozdobiłam je cukierkami. Niestety, zmieniła się ona w frustrację, gdy klient wrócił i cisnął nim mi w pysk. Dopiero wtedy poczułam, że zapach jest dość dziwny, aczkolwiek znany. Spróbowałam "kremu" i pierwszym, co przyszło mi na myśl, a raczej gardło było... LYRA!!!  :flutterage:  Ta oczywiście uznała, to za niewinny żarcik: "Nie dość, że zje coś smacznego, to przy okazji wymyje zęby"  Może to i było zabawne, ale nie kosztem mojej reputacji... Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis #16

 

Lyra robiła różne dziwne rzeczy, które musiałam znosić, ale tym razem przesadziła. I to bardzo. Usłyszałam pukanie... A raczej łomotanie, takie jakby chciało odwiedzić nas O.S.E. Gwoli ścisłości - O.S.E to skrót od: Oddziały Specjalne Equestrii. Ich członkami są tylko i wyłącznie jednorożce. Szkolone latami, zamęczane treningami... Elita. Mają w zwyczaju wywarzanie drzwi za pomocą magii, a następnie rzucenie do środka ogłuszającego zaklęcia. Głośny wybuch, masa dymu oraz rozkaz położenia się na ziemi obezwładnią każdego. Tym bardziej, że "odwiedzają" delikwenta, bardzo wcześnie lub w środku nocy. Co więcej nie przebierają w słowach. Na szczęście Celestia wysyła ich w ostateczności.

 

Na szczęśćcie była to tylko Apple Bloom. Z reguły jest bardzo energiczna, sympatyczna i radosna, ale tym razem zapytała tylko, czy "zastałam Lyrę". Mogłam dać jej coś słodkiego na powitanie, ale w takim stanie cukier pogorszyłby sytuację. Zastanawiało mnie jedno: "Lyra, co tym razem..." Dwie godziny później, wszystko było jasne. Apple Bloom nie wiedziała nic o opiekunach. Chciała się czegoś dowiedzieć o naszym. W końcu stał się jej nowym opiekunem. Bałam się jednego - zrobi jej pranie mózgu, wmówi swoje bajki o ludziach. Tylko dlaczego chciała rozmawiać akurat z nią, a nie z nami? Tuż przed wyjściem, stwierdziła, że teraz już rozumie kim jest ten... CZŁOWIEK. Niestety, z jej głosu wyczułam, że nadal jest podirytowana. Wręczyłam jej coś "na drogę". Ta stwierdziła, że jest zła na Cordisa, nie mnie czy Lyrę i podziękowała za prezent. Za to ja byłam wściekła, krew w moich żyłach zawrzała... Nie, to złe słowa. Miałam ochotę zdzielić ją patelnią tyle razy, dopóki nie przerobi jej na durszlak. W końcu ma róg...  

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis #17

 

W końcu nadeszła wiosna. Koniec mrozów, "proszenia" Lyry, aby korzystając z magii odśnieżyła dróżkę: "ty też możesz to robić Bon Bon". Cóż, ma rację, ale dla mnie zajmie to dziesięć razy więcej czasu niż jej. Opieranie się o łopatę nie jest takie łatwe. Nie wezmę jej też do ust. Jeszcze mi zęby miłe. Co do magii... Na szczęście udało mi się ją przekonać, co do wynoszenia śmieci. W końcu jest jednorożcem. W przeciwieństwie do kucyków ziemnych oraz pegazów, nie musi ich dotykać. Narzeka na jedno: nie zna zaklęcia niwelującego smród oraz to, że nie posiadamy smoka... Hmm... To dwie rzeczy. Co prawda, wczesna wiosna oznacza pluchę, zimny wiatr i masę błota, ale nic nie cieszy tak, jak świergot ptaków usłyszany po pobudce. Co więcej, każdy wie, że za kilka tygodni "powita nas" wręcz idealna temperatura. Kilka tygodni życia w istnym raju. Nie jest wówczas zbyt zimno, ale i nie za gorąco. Po prostu idealnie... Mam wrażenie, że ktoś mnie zahipnotyzował, namieszał w głowie. Niestety to tylko złudzenie, a ta sielanka nie trwa długo. Bardzo szybko ustępuje miejsca, co raz bardziej męczącym upałom. Nienawidzę ich. W takich chwilach, nie mogę doczekać się mroźniej zimy... w trakcie której, będę narzekać na temperaturę i zmuszania Lyry do pracy... Ech.  

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis #18

 

Zatłukę... osobiście zatłukę mojego dostawcę mąki! Jak mógł sprzedać mi coś takiego? Była tak stara, że w połowie szafek rozlazły się jakieś małe robale. Po nitce do kłębka, dotarłam do ich siedliska, a był nim woreczek z mąką!. Szafki to mały problem - można je posprzątać. Problem w tym, że użyłam jej do upieczenia kilkunastu tortów, cukierków i lizaków. Tak... składnikiem niektórych lizaków jest mąka. Gdyby były przeznaczone dla niedźwiedzi, które są wszystkożerne, nikt nie miałby żadnych pretensji. Niestety kupują je przeważnie źrebięta. Myślałam, że rodzice mnie zaduszą, a później zatłuką. Ewentualnie odwrotnie. Owszem, ich pociechy uwielbiają cukierki, ale nie z taką "wkładką", która do złudzenia przypomina proszek cytrynowy w granulkach, dzięki któremu smakołyki są słodko-kwaśne.

 

To postanowione. Zrywam kontrakt z tym nieodpowiedzialnym głupkiem. Ostrzegę też państwo Cake, ba powiem każdemu, żeby unikać tego jegomościa. Co prawda, twierdził, że to tylko pomyłka, wypadek przy pracy, ale ta jego pomyłka mogła kogoś zatruć. O ile ktoś, przez tą jego "pomyłkę" nie trafił do szpitala. Poza tym, gdyby był profesjonalistą, sprawdzałby jakość mąki przed jej sprzedaniem. Tak jak hodowca kur. Hodowczyni brzmi głupio. Od lat z nią współpracuję. Nigdy, ale to przenigdy mnie nie zawiodła. A ten? Albo jest ślepy, głupi albo cwany. Wydaje mi się, że wszystko na raz. Najpierw wyrobił sobie dobrą reputację, a teraz grzeje tyłek na laurach i wciska badziewie. Oczywiście cała wina spadłaby na cukierników czy piekarzy z Ponyville, bo kto uwierzyłby w zapewnienia, że to wina kuca od mąki? Białe "kropeczki" w chlebie, lizaku czy babeczce? Mamy płacić za cudzą głupotę? O co to, to nie! Nie pozwolę na to. 

Edytowano przez Triste Cordis
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wpis #19

 

Padam z kopyt... A wszystko przez Lyrę. Jakiś czas temu, znalazła za swoim pamiętnikiem pająka. Nie mogłyśmy go zabić, ale powiedziałam Lyrze, że skoro jest jednorożcem, to może wynieść tego szkodnika korzystając z magii. Byłam pewna, że to zrobiła. I co? DOKARMIAŁA go muchami. Co gorsza zwiało i może być absolutnie wszędzie. Mały pajączek? Pff... Niech sobie łazi.  pomyślałam. Myślałam, że zemdleję gdy zobaczyłam go w kuchni. Był wielkości talerza!!! Okazało się, że to tarantula. I to jedyna w swoim rodzaju. Ptasznik Goliat... czy jakoś tak. Super. Teraz mamy w domu lokatora, wielkości talerza. Lyrze nie chce się go szukać. Gadająca ze zwierzętami Fluttershy, od jakiegoś czasu unika pająków, a ja mam arachnofobię. Nie śpię już trzecią noc... No dobrze, czasami troszeczkę się prześpię, ale mam koszmary, że to coś wlezie mi pod prześcieradło, albo spadnie z sufitu na łeb. A jeśli to nie koszmary... zaczynam świrować. Lyra musi znaleźć to coś. Mam gdzieś czy wyniesie je używając magii, trzymając w kopytku, albo w zębach. Ma go nie być i już.  

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wpis #20

 

Dzisiejszego ranka przyszedł do nas Spike. Złożył zamówienie, które o mało co nie zwaliło mnie z kopyt. Zbliżają się urodziny Rarity. Chciałby podarować jej lodowy tort, z serduszkiem i napisem: "Od S". Smak - wanilia z kawałkami czekolady w środku - jej ulubiony. Zwykły tort? Drobnostka, ale żeby LODOWY w środku lata? Jak go dostarczy, zanim zamieni się w papkę na tacy? Tym bardziej, że imprezę organizuje Pinkie - w stodole Applejack. Jakkolwiek by to nie brzmiało, ale Pinkie nawet najgorszy rynsztok, potrafi zamienić w ekskluzywną restaurację. Stodoła to dla niej pikuś. Problem w tym, że trzeba przejść przez pół Ponyville. 

 

Muszę z nim pogadać. Zmienić nieco zamówienie, na standardowy tort. Ciasto się nie stopi. Swoją drogą, wydaje mi się, że jego pomysł jest chybiony. Rarity jest damą. Owszem, nie odmówi sobie kawałka, ale jego grubość nie przekroczy 1.5 cm. W końcu musi dbać o linię. Moim zdaniem, o wiele lepszym pomysłem będzie osobiste wręczenie czekoladek. O ile zmiana prezentu będzie łatwa - z pewnością się ze mną zgodzi, to druga sugestia... cóż. Łatwiej cofnąć bieg rzeki niż wykazać się, aż taką "odwagą" z jego strony. Mimo wszystko spróbuję go przekonać... Może Twilight mi pomoże? 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wpis #21

 

Uff... w końcu weekend. Mogłam zamknąć sklep wcześniej niż zwykle. W piątek nie szczędziłam sił, przyspieszyłam tempo pracy dzięki czemu w sobotę mogłam odpocząć. Może zabrzmi to absurdalnie, ale cisza brzmi wspaniale. Octavia kiedyś o tym wspominała. Stwierdziła, że docenia każdą chwilę - nawet najkrótszą - w trakcie której Vinyl nie "przedmuchuje głośników". Myślałam, że to "brednie przewrażliwionej damulki". Teraz wiem, że się myliłam. Octavio, zwracam honor.  

 

W piątek Lyra wyjechała na tydzień do rodziców  - mieszkają w Canterlot. Są bardzo sympatyczni i za każdym razem gdy u nich jesteśmy, witają nas obficie zastawionym stołem. Łatwiej powiedzieć czego tam nie ma, niż co przygotowali. Potrawy są zawsze przepyszne. Najlepsze z najlepszych. Czasami zastanawiam się, jakim cudem Lyra nie odziedziczyła po matce talentu kucharskiego. No dobrze, wiem że każdy kucyk ma swój własny, ale mimo wszystko szkoda. Potrafi niesamowicie grać na lirze, ale ta owocowa sałatka... Oj, będę musiała namówić ją na wizytę. Na samą myśl o tym daniu ślinka mi cieknie. 

Edytowano przez Triste Cordis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wpis #22

 

Lyra opowiedziała mi o swoim dziwacznym śnie. Ku mojemu przerażeniu, tej samej nocy, śniło mi się dokładnie to samo! Co prawda to głupie, ale następnego dnia pytałam każdego klienta: "Przepraszam, że o to pytam, ale czy śniło ci się coś dziwnego? Nie musisz odpowiadać". Wersje były niemal identyczne: Scootaloo z gigantycznymi skrzydłami, wielka Derpy i... Big Mac. Trochę się wstydził o tym mówić, ale wszystko się zgadzało. Jakim cudem? Najgorsze było jednak, całe to sklejenie z Lyrą. Oczywiście bawiło to ją. Jakby tego było mało, zastanawiała się czy po mieście "nie obijał się zadko-kuc". Cała Lyra. Mieszkańcy Ponyville mieli wspólny sen, a jej w głowie chodzące pośladki. Jeśli jutro sytuacja się powtórzy, zacznę brać jakieś środki nasenne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis # 23

 

Zbliża się dzień "Serc i Kopyt". Dla mnie, oraz państwa Cake oznacza to jedno - nadgodziny. WIELE nadgodzin, zarwanych nocy... Nie dla każdego ten dzień jest słodki. Czasami mam ochotę zamknąć sklep na tydzień przed i po "święcie zakochanych". Wiem jednak, że pomijając Wigilię Serdeczności, to najbardziej dochodowy okres, także muszę zacisnąć zęby i pracować, żeby mieć co sprzedawać. Lizaki, cukierki, czekoladki... A wszystko w kształcie serca. Nie rozumiem jednego - dlaczego akurat tego dnia, wszyscy kupują słodycze w kształcie serduszek? W ciągu roku nie warto ryzykować - nie cieszą się zbytnią popularnością. Poza tym, czy nie można obdarować drugiej połówki "z okazji braku okazji"? Najwidoczniej nie. Poza tym, tak już się przyjęło - musisz coś kupić i basta! Swego czasu rozmawiałam na ten temat z Twilight. Stwierdziła, że też nie ma lekko. Kucyki - w przenośni biją się o zbiory wierszy miłosnych. Podobnie jak w moim przypadku, przez resztę roku leżą nietknięte. To najczęściej odkurzane książki. Na szczęście nie każdy kupuje słodycze, a dzięki państwu Cake mamy o połowę mniej roboty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Wpis #24

 

Postanowiłam wziąć sobie długi weekend. Haruję po 10 godzin, 7 dni w tygodniu. Potrzebowałam przerwy. Chciałam zamknąć sklep w piątek, a otworzyć w poniedziałek. Odrobina lenistwa będzie istnym cudownym lekiem. W czwartek, na pięć minut przed zamknięciem drzwi oraz wywieszeniem kartki: "urlop do poniedziałku" wpadł do mnie zasapany kucyk. "Tylko nie zamówienie, proszę" - pomyślałam. Zamówił tort weselny... no i wyprosiłam. Na szczęście zamówienie nie było przytłaczające: ot, po prostu, dwu-piętrowy torcik z kremem waniliowo-czekoladowym. Nie wnikam w gusta. Po prostu robię to co mam zrobić. Ech, długi weekend poszedł na zieloną trawkę. A mogłam zamknąć sklep pięć minut wcześniej... Przeklęta pedantyczna punktualność. Czasami żałuję, że nie jestem Lyrą. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wpis #25

To jakiś koszmar. Ja, Bon Bon, zmarnowałam ciasto. Tak bardzo się starałam, a wyszedł zakalec. JA! Cukiernik - nie cierpię gdy ktoś mówi "cukierniczka". Nie jestem jakimś pojemnikiem na cukier. Nie wiem jak to się stało, ale... się stało. Chciałam zrobić "zebrę" - Lyra ją lubi i nazywa Zecorą. Ech. Postanowiłyśmy zrobić sobie "babski wieczór". Zaprosiłam Candy Apples, zaś Lyra, Octavię - znają się jeszcze z Canterlot, a teraz bardzo często grają wspólnie na galach. Wracając do ciasta. Dobrałam składniki w idealnych proporcjach, mieszałam delikatnie, tak żeby nie opadło. I wszystko na marne. Dobrze, że chociaż impreza się udała. Co prawda Octavia, jak to Octawia, początkowo była trochę "sztywna", ale kilka lampek wina rozwiązało jej język i dodało pewności siebie. Niestety wino trochę za bardzo jej zasmakowało. Wlała w siebie 3/4 butelki... Mam nadzieję, że jakoś to przeżyje.   

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...