Skocz do zawartości

Pokonaj kosmitę


Sowenia

Recommended Posts

doctor_whooves_is_in_by_tygerbug-d60cxlj

 

 

Czuł narastający ból. Jego ciało nie chciało się poruszyć mimo, że wkładał w nie całe swoje siły. Odniósł poważne obrażenia. Przeciwnik okazał się zbyt silny i nawet Władca Czasu nie da mu rady sam. Znikąd pomocy. Resztkami sił zdołał się podnieść chociaż od razu zachwiał się i o mało co nie stracił równowagi. Poprawił językiem śrubokręt i zmarszczył brwi. Ocenił swoje szanse na minimalne, ale będzie musiał spróbować. Nie da się przecież zabić. Na pewno coś wymyśli. Tyle razy udało mu się uniknąć śmierci. Nawet w sytuacjach patowych. Tyle, że zawsze ktoś był przy nim. Zamknął oczy. Ile by dał żeby z TARDIS wyszła radosna Ditzy, albo uwodzicielsko piękna Roseluck. Obie mądre, wbrew temu co myślą inni. Ale nie. Jest sam. 

 

A wróg szykuje się do kolejnego ataku. 

 

***

 

Wiecie o tym, że Doktor jest bardzo sprytny i zna nie jedną sztuczkę. Tym razem się przeliczył. Jest bliski poniesienia okrutnej porażki chyba, że wy zechcecie mu pomóc. Zadanie nie jest łatwe. Musicie stawić czoła kosmitom, atakującym Whoovesa. 

 

Wykażcie się sprytem bądź siłą. 

 

Zasady: 

- Przy każdym kolejnym kosmicie będę podawać jaki rodzaj magii (dla tych, którzy wcielą się w jednorożce) oraz jakie przedmioty (dla pegazów i ziemniaków) będziecie mogli użyć. 

- Kosmita może zginąć, ale proszę się wstrzymać przed opisami spod znaku gore 

- Za najbardziej efektywne walki przyznawane będą punkty 

- Walczycie w jednym poście opisując zarówno swoje posunięcia jak i ruchy kosmity. Jeśli chcecie możecie też pokierować Doktorem. 

 

Zatem zaczynamy. Oto pierwszy przeciwnik: 

enormous_baloth_by_benwootten-d47t342.jp

 

Stworzenie inteligentne. Posiada ogromną siłę, ale jest powolne. Ugryzienie i podrapanie skutkuje zatruciem powodującym chwilowy paraliż.

Świetny wzrok, słaby słuch, wyczuwa temperaturę istot w okół niego. 

 

Dostępna magia: śnieg (nie lód) oraz woda 

 

Dostępne przedmioty: kamienie, patyki, latarka, sztylet, drzewa, pistolet z dwiema kulami, generator chłodu

 

 

Punktacja: 

 

Kruczek - 1pkt

Edytowano przez Uszatka
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na scenie pojawia się Kruczek w powiewającej czerwonej pelerynie. Jego dumny wzrok ogarnia niezręczność całej sceny z którą dane mu było się spotkać. Jakiś konikowy baleron wpadł w kłopoty, bo przerośnięta jaszczurka chciała go zeżreć. Szybka analiza sytuacji i wszystkich możliwych opcji. Byłem ziemniakiem, dumnym ziemniakiem. Do dyspozycji miałem bogaty zasób przedmiotów. 
Szybko uformowałem plan działania, cholera, jestem genialny. 
Potwór napierał na Whoovesa z każdej możliwej strony, ale niewiele mi to przeszkadzało. Trzeba było zacząć od kamuflarzu, generator chłodu w połączeniu z drzewami. Ruchomy śniegowy krzaczek gotowy do akcji. Nie musiałem się zbytnio krępować, jednak trzeba przyznać że przy odwracaniu uwagi zacząłem się nieco martwić. Poświeciłem po czerwonych ślepiach latarką i czekałem na reakcję. Paskudne, zielone cielsko zaczęło się wlec w moją stronę. Whooves chyba zrozumiał o co chodzi, bo natychmiast zerwał się z miejsca i zaczął obiegać potwora, zmierzając w moją stronę. Robił teraz za żywą przynętę, starałem się rozjuszyć stwora jeszcze bardziej, rzucając kamieniami. Miałem wrażenie że Whooves nie wie, że jestem pokryty taką warstwą chłodu, że zwierzątko praktycznie mnie nie dostrzegało.
Gdy kucyk był już blisko mnie, wyjąłem pistolet z dwoma kulami i pierwszą posłałem w kopyto Whoovesa. Baleron upadł i zaczął się zwijać z bólu. Sekundy dzieliły go od śmierci. Zacząłem się do niego zbliżać, gdy wykrzykiwał prośby o pomoc. Czerwonooki stwór wreszcie doczłapał się do swojej ofiary i potraktował ją pazurami. Whooves przestał się rzucać, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Zbliżyłem się do potwora tak szybko jak umiałem, wykorzystując słaby słuch napastnika. 
Wszystko stało się w jednej chwili, podczas gdy stwór zajął się pożeraniem Whoovesa (oszczędzę szczegółów, ale wiele z niego nie zostało) podbiegłem i z całej siły wbiłem mu nóż w jedno z czerwonych oczu. Zawył z bólu i próbował się wycofać. Nie dałem mu takiej możliwości, z refleksem wyjąłem broń z ostatnim nabojem i posłałem go w sam środek otwartej paszczy. To nie był miły widok.
Gdy paskudztwo złapało swój ostatni oddech oskalpowałem go, wyciąłem rogi i inne cenne rzeczy. Sprzedałem na Canterlockim Czarnym Rynku a za pieniądze które zostały wysyłałem wiązanki żałobne dla Roseluck i Ditzy.
Nikt nie mówił że doktorek ma przeżyć :rainderp:

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie Kruczek dostaje punkt. Co prawda nie udało się uratować Doktora...ale potwór został pokonany. 

 

Może tym razem Doktor przeżyje? 

 

beast_by_daveallsop-d3fplwc.jpg 

 

Stworzenie ślepe i głuche, ale posiadające wyśmienity węch. Czuje jak drży pod nim podłoże. Jest wyjątkowo szybkie. 

 

Dostępna magia: woda oraz ziemia 

 

Dostępne przedmioty: kamienie, skały, młot, chusteczki higieniczne oraz gaz dymny. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
  • 3 weeks later...
  • 2 weeks later...

Po pozszywaniu Doktorka, dowiadujemy się że po raz kolejny wpakował się on w jakieś bagno i trzeba go będzie z niego wydostać. Tym razem, skuteczniej.
Nadal byłem dzielnym ziemniaczkiem, bo w kolejce do przeszczepu rogu stało za dużo wątpliwych typów. Spojrzałem po raz kolejny na swój arsenał. 
Potwór osaczył biednego konika w niekomfortowej pozycji, Doktor bał się wykonać jakikolwiek ruch, aby nie sprowokować bestii. Widziałem jego klatkę piersiową, niespokojnie unoszącą się raz po raz. Chyba nawet zrobiło mi się go troszkę szkoda.
Postanowiłem przystąpić do działania. Paskuda włóczyła się bardzo zręcznie, jak na kogoś bez zmysłu wzroku i słuchu. Płynnymi ruchami, nadrabiał wygląd swojej paskudnej mordeczki. Chociaż futerko na grzebiecie miał dość urocze... 
Chwyciłem pierwszy lepszy kamień, dość masywnych rozmiarów i roztrzaskałem go na kamieniu, licząc że stwór nie wyczuje wstrząsów. Pokruszone kawałki wraz z nowym, odrobinę mniejszym kamieniem owinąłem w chusteczki higieniczne, zostawiłem sobie połowę, aby uchronić twarz przed działaniem gazu i wprowadzić dalszą część planu.
Znalazłem jeszcze trzy, proporcjonalnie większe kamienie i ustawiłem je przed sobą. Doktorek nadal pozostawał w stałym położeniu, wyglądał na mocno przestraszonego.
Chwyciłem pierwszy głaz i rzuciłem nim w ścianę po prawej. Reakcja nastąpiła dość szybko, przyjemniaczek pogalopował w tamtą stronę zwinnym krokiem i zaczął obwąchiwać kawałek po kawałku, rzuconą mu zabawkę. 
To był jedynie test. 
Rzuciłem drugi kamień, tym razem w lewo i obserwowałem wesoły trucht, który przypominał mi kurę, która biegnie za rzuconym jej ziarnem. Sytuacja powtórzyła się z trzecim kamieniem. Potwór wyglądał na bardzo zawiedzionego, nie dałem mu okazji do dalszego smutku. 
Bez wahania rzuciłem kamień owinięty chusteczkami i czekałem na reakcję. Złożoność tego planu była tak wielka, że po prostu nie mogłaby zostać pojęta przez normalnego świadka. Takie coś mógłby zrobić jedynie prawdziwy łowca przygód. Kapitan Generał Najlepszy I Najfajniejszy Kosmitolog I W Ogóle Spoko Gość Kruczek.
Bestia dorwała zawiniątko i z lubością zaczęła rozwalać strzępki chusteczek dookoła siebie. Przez chwilę czasu nad jej głową nadal szybowały odłamki pokruszonych kamieni i resztek materiału.
Dobrze, ale widziałem rozczarowanie w jego oczyskach, on pragnął krwi. Dobrze, dam mu krew.
Z resztek rozwalonych skał wygrzebałem najostrzejszy kawałek i położyłem go obok. Zerknąłem na gaz dymny. Był to okrągły pojemnik, aktywowany zawleczką. Zacząłem, owijać go chusteczkami, skupiając się na okolicach zawleczki. Do złudzenia przypominał poprzedni kamień, był jedynie odrobinę lżejszy.
Chwyciłem ostry kawałek, który położyłem obok i rozciąłem sobie skórę, oczywiście na klatce piersiowej, bo tak robią fajni wojownicy w filmach. Przyłożyłem zawiniątko do rany i dałem chwilkę czasu ranom, aby zdążyły nasączyć chusteczki. Nie mogłem z tym zwlekać, gdyż bestia miała doskonały węch.
W jednej chwili złapałem bombę pułapkę i rzuciłem ją w okolice, w które powędrował pierwszy głaz. 
Bestia, nie biorąc pod uwagę poprzednich niepowodzeń, niestrudzenie pobiegła w stronę z której otrzymała sygnał drżenia podłoża i chyba się ucieszyła, bo wydała mocny, gardłowy odgłos, po powąchaniu świeżej krwi na chusteczkach. 
Z każdym nowym rozerwaniem czerwonego kawałka materiału, miałem wrażenie że to się nie uda. Nie musiałem jednak długo czekać, usłyszałem charakterystyczny dźwięk i zobaczyłem dym, ulatniający się z zawiniątka.
Zanim pomyślałem dwa razy, chwyciłem najbliższe kamienie i rzuciłem je w trzy różne strony. Po czym złapałem młot, przyłożyłem chusteczkę i rozpocząłem szarżę. Wiedziałem, że gaz znajdując się teraz w nozdrzach bestii oraz dźwięki kamieni obijających się z paru stron, były mocno dezorientujące. 
Potwór nie zdążył zareagować, chociaż powoli odwracał się, drapiąc swoimi cienkimi łapkami po nosie. Wykonałem pierwszy cios, po którym doszedł do mnie przeraźliwy pisk, cierpiącego stworzenia. Nie chciałem go zabić, więc uderzyłem jedynie po raz drugi, tym razem celując bardziej w plecy. 
Ten sam dźwięk wypełnił najbliższy teren, paskuda, tym razem już mniej charyzmatycznie zaczęła w panice uciekać w drugą stronę. Po czym zniknęła za pierwszym głazem.
Chyba sobie troszkę pobiega, zanim uzna że jest bezpieczny.
Doktorku, dlaczego zawsze muszę Cię ratować? ;-;

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...