Skocz do zawartości

Cozy Glass

Recommended Posts

1421375.thumb.jpg.daaa70c2802ffafa4d3b1240a0afa1eb.jpg

Art: >>KLIK<<
O co chodzi? Opis Eventu: >>KLIK<<

 

Tej nocy las wydawał się inny niż zazwyczaj. Nie słychać było sów i puchaczy, gniazdujących pośród drzew. Nie słychać było właściwie żadnych zwierząt, mimo że wiele z nich przecież prowadziło aktywność właśnie o takiej porze. Zupełnie tak, jakby wszystko zamarło, obserwując kucyka z ciemności, trwając w bezruchu i czekając, aż ten odwróci wzrok. Wydawać by się mogło że las szukał ofiary, plotąc za jedyną podążającą przezeń „żywą” istotą ścieżkę cienia. Nawet księżyc przysłoniły chmury. Słabym płomyczkom zakurzonej, starej latarenki niesionej w pyszczku zakapturzonej postaci nie udawało się przebić dalej niż na metr przed kopytka.
 

Gdzieś w oddali trzasnęły gałązki.
W przeklętej ciszy tej nocy, taki odgłos mógł równać się wybuchowi. Uszy kucyka przyległy do łba, jednak nie przyśpieszył kroku. Szedł dalej, miarowo podążając, tłumiąc złe przeczucia.
 

Znał tę drogę.
Znał ją na pewno.
Nie zabłądził.

To na pewno tylko umysł płatał mu figle. Jak inaczej wytłumaczyć to, że regularnie przebywana ścieżka wydawała mu się ciaśniejsza? Zapamiętał ją jako prostą, a tymczasem wiła się wśród drzew. Powinna biec lekko pod górę, ale czy ta1 było? Zdaje się…

Nie dokończył rozmyślań. Ciszę przerwał przeraźliwy koci wrzask. Jego źródło miał w niedalekiej odległości przed sobą. Nieświadomy tego że na parę sekund się zatrzymał, zwrócił uwagę w tamtą stronę. Dopiero teraz spostrzegł migającą wśród drzew poświatę. Zupełnie jakby coś kołysało się na wietrze. Niektóre kucyki z jego stron wieszały w ten sposób latarenki na noc. Ale to nie było takie światło.

I nie było wiatru.

Minęło kilka uderzeń serca nim ruszył dalej, podążając za ścieżką. Coś w nim samym pchało go naprzód, mimo że głos rozsądku szeptał aby zawrócić. Nie potrafił jednak tego zrobić, minął kolejny łuk, zbliżając się do tego, co dzisiejszej nocy chował las.

Pośród czarnych konarów drzew stała stara, kryta słomą, okrągła chata. Kamienna ścieżka prowadziła wprost ku niej. Podchodząc bliżej kucyk dostrzegł, że nad wejściem przybita była tabliczka dumnie oznajmiająca „Witamy gości”. Tuż nad nią rzeźbionymi w drewnie literami wypisano „Tawerna Juicy Apple”.

Zadarł głowę do góry, stojąc przed schodkami prowadzącymi na werandę. Owym źródłem światła była wisząca pod zadaszeniem dynia z wyciętym niezdarnie zniesmaczonym grymasem twarzy. Huśtała się, a więc ktoś tu był.

Rozglądnął się więc, szukając wzrokiem tejże osoby. Jednak nie dojrzał nic innego co sugerowałoby czyjąś obecność. Po prawej była tylko studnia, stojąca tu bez wątpienia od lat. Po lewej mały ogródek – pośród roślin sterczały wyższe kamienie. Ktoś uważniejszy dostrzegłby na nich daty pochówku, nie uwzględniające jednak imion.

Ciekawość pchała go nadal, wszedł więc na werandę. O dziwo, drewniana podłoga nie skrzypiała. Podchodząc do drewnianych drzwi, spostrzegł że są uchylone. Popchnął je lekko kopytkiem po czym wszedł do środka.

Spłoszona czarna sylwetka kota przemknęła mu przed kopytkami z głośnym syknięciem, a drzwi powoli powróciły do swojej dawnej pozycji. Idąc naprzód spostrzegł że miejsce to nie jest puste. W ciemności, przy stolikach w milczeniu siedziały kuce.
W szarych, nocnych barwach otoczenia nie mógł dostrzec znaczków. Nie rozpoznawał ich też z twarzy, nie wiedział kim są.

Nie było ich zbyt wielu, jednak wszystkich, bez wyjątku, łączyło jedno.

Patrzyli się na niego.

Z obawą przełknął ślinę, rozglądając się wokół, po czym cofnął się ku drzwiom, natrafiając jednak na ich opór. Jedyna droga wiodła naprzód. Teraz żałował że tu dotarł, że nie odpuścił sobie na początku podróży. Jeden z kucyków nieśpiesznie ruszył kopytkiem, wskazując na drewnianą ladę, stojącą naprzeciw drzwi. Powoli podszedł więc w tamtym kierunku, lustrując wzrokiem otocznie.

W oknach wisiały przyniszczone zasłony, na wszystkich stołach, bez wyjątku, stały niezapalone świeczki i wazoniki z suchymi kwiatami. Nikt od dawna nie omiótł pajęczyn.

Po jednej ze stron pomieszczenia widać było ciemny korytarz, prowadzący zapewne do pomieszczeń socjalnych. Tak próbował to sobie tłumaczyć. Stanął przy ladzie, nie wiedząc co ma robić.

Wtem w budynek wdarł się strumień bladego światła, dzieląc na pół jego dwie strony i pozostawiając przebywając tu postacie w mroku. Wszystkie oprócz niego.

Powoli odwrócił się, spoglądając w otwarte na oścież drzwi. Zaciskając zęby wpatrywał się w postać, która podleciała do wejścia, powoli machając nietoperzymi skrzydłami, utrzymując się tym samym nad ziemią. Grzywa kucyka zakrywała jedno z oczu, a uszy zwrócone były ku niemu, wyłapując każdy jego oddech.

Był niemal pewny że to „ona”. W kopytkach na wysokości piersi coś trzymała. Patrzyła mu w oczy przez chwilę, po czym uśmiechnęła się, odsłaniając białe kły.

Króliczek zeskoczył z jej ramion, łamiąc leżącą na ziemi gałązkę.

Patrz Angel, mamy nowego gościa – szepnęła.


1576347.thumb.jpeg.feed6993d55326f8b55168c45dd4eabd.jpeg

Art: >>KLIK<<

Edytowano przez Anoax
  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Podstarzały kucyk spokojnie podążał w stronę krytej słomą chatki. Ostrożnie wspią się po schodach na werandę. Delikatnie pchną drzwi kopytkiem po czym wszedł do środka. W środku przy stolikach siedziało mnustwo kucy wszystkie bez wyjątku patrzyli na niego. Lecz starzec nie należał do kuców strachliwych dziarskim krokiem ruszył w stronę lady. Gdy dotarł na miejsce odezwał się do barmana.

- Witajcie gospodarzu poszukuje Fluthershy chodzą słuchy, że mogę ją tu zastać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Barman odwrócił się w stronę tegoż starca, jednakże nic nie odpowiedział. Jedyne co robił to na niego patrzył. Po paru sekundach stania w ciszy podleciała bardzo cicho Flutterbat i wyszeptała mu do prosto ucha: "Mnie szukasz? Hiss... Czego ode mnie potrzebujesz...?" 

Edytowano przez Anoax
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj młoda damo. - Starzec skłonił się lekko. - Poszukuję odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Słyszałem, że jesteś podejżana, wiedz młoda damo, że bardzo chciałbym wierzyć w twą niewinność lecz jak dotąd wszystkie dowody wskazują na ciebię. Przyjaźnisz się przecież z Rainbow Dash od lat zdobycie jej pióra nie było by dla ciebię problemem, pozatym chodziły kiedyś słuchy o pewnym incydencie na farmie Sweet Apple z jabłkami w roli głównej. Na miejscu zdażenia znaleziono jabłko, oraz martwą mysz. Ty masz najleprze kontakty ze zwierzętami. Z początku nie chciałem wierzyć, że byłabyś zdolna zabić bezpronne stwożenie, jednakże po ostatnich wydarzeniach niczego nie mogę być pewny. Przybyłem tu po wyjaśnienia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nietoperza Klacz robi duże oczy i zdziwiona odpowiada:"To prawda, że przyjaźnię się od lat z Rainbow, ale nie potrafiłabym jej tego zrobić. Wiem jak bardzo dba o swoje skrzydła, a każde pióro dla niej jest jak święty grall..." Ucichła na chwilę. Po chwili kontynuuje, jednak daje się wyczuć w jej głosie smutek -"Żal mi serce ściska, ze ktoś się dopuścił takiego czynu... Wiem ile czasu w to wkłada, bo często przylatuje do mnie po rady czy jakieś olejki" Znów na chwilę się zatrzymała... po paru sekundach zaczyna znów mówić, jednakże widać, że jej ten temat bardzo nie odpowiada. -"Ech... Wiem nawet o którą mysz chodzi. Nazywał się Tom. Gdy o tym się dowiedziałam, nie mogłam się otrząsnąć" Znów przestaje, widać, że łzy napływają jej do oczu... -"Wybacz... śmierć każdego zwierzaka mnie smuci... Mimo iż przeżyłam ich wiele, to za każdym... razem, jest tak samo..." Odwraca się. Nie może już dłużej powstrzymywać łez.

Edytowano przez Anoax
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Starzec widząc jak klacz zalewa się łzami poczuł się głupio być może zbyt pochopnie oskarżył ją o dokonanie tego karygodnego czynu. Po upływię kilku chwil odpowiedział. - Przepraszam za moje słowa być może źle cię oceniłem, ale sprubuj mnie zrozumieć, ja tylko pragnę chronić moją córkę nie został mi już na tym świecie nikt bliski. Przeżyłem długie życie pełne przygód już dawno pogodziłem się z tym że lada chwila mogę umżeć lecz ze wszystkich sił pragnę ocalić córkę. By to zrobić jestem gotów na wszystko. - Starzec uronił kilka łez. - Straciłem kiedyś syna, niepozwolę bym stracił również ją jest całym moim światem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden z kuców który do tej pory siedział wstał i podszedł do młodej nietoperzoklaczy. Okazało się, że to był inny nietoperzokuc. Chwile przy niej stał i patrzył na nią. Ona spojrzała na niego zapłakana, a po chwili się przytuliła. Po paru minutach wypłakiwania się w jego ramie uspokaja się i wysłuchuje co starzec ma do powiedzenia. -"Uff... już dobrze..." Nietoperzokuc odchodzi i siada tam gdzie siedział, a ona bierze głęboki oddech -"Uff.. tak mi przykro z powodu syna... Jestem pewna, że jest w lepszym miejscu... Jeśli mogę spytać.. co się z nim stało?" Pyta starca z troską w głosie. 

Edytowano przez Anoax
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście jako iż jestem emerytowanym komandorem Królewskiej Marynarki Wojennej byłem bardzo szczęśliwy gdy mój syn powiedział mi, że równierz chciałby pójść w me ślady kilka lat służył na okręcie "Sunshine" w randze starszego mata, pewnego razu został wysłany na rutynową misję na Południowym Oceanie Luny, niestety jego okręt wpadł w zasadzkę Zebrikańskich korsarzy, nikt nie uszedł z życiem. - Starzec uronił łzę, ponieważ w głębi duszy obwiniał się za to wszystko choć wiedział że niemógł nic zrobić.

Edytowano przez MagiMemNon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-"Każda śmierć ma swoje znaczenie. Ja gdy umiera któryś z moich zwierzaków zastanawiam się co dla niego zrobiłam i czy nie mogłam się nim lepiej zająć... Oczywiście, jak się już uspokoję..." Podchodzi do niego... -"Nie masz czym się przejmować. Gdyby nie ta śmierć, być może twoja córka mogłaby też nie żyć, ale jeśli przy niej będziesz to na pewno będzie dobrze." Przytula starca.

Edytowano przez Anoax
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozmawiałem z księżniczką Luną która opowiedziała mi o pewnym koszmarze który widziała, nie wiadomo jednak do kogo on nalerzał była w nim mowa o ciałach martwych ptaków, o ile wiem. - Ogier zamyślił się. - koszmary są odzwierciedleniem naszych najgorszych lęków, wiem jak kochasz zwierzęta dlatego pomyślałem, że koszmar mógł nalerzeć do ciebie. - powiedział po czym upił łyk cydru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-"Ciała martwych ptaków?" Zamyśliła się. -"Na pewno bym pamiętała, że o tym śniłam. Ale przyznać muszę, to musiał być koszmar" Wypija cały cydr naraz. -"Wybacz. Jeśli chodzi o sok z jabłek to nigdy nie mogę się powstrzymać." Zamyśla się na chwilkę... -"To mi przypomniało, że Rainbow lubiła cydr. Ech... mam nadzieje, że jej nic nie jest"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam ale mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - Po czym wstał i spokojnie skierował się ku wyjściu, gdy stał już przy drzwiach po raz ostatni odwrócił się w strone Flutthershy zamyślił się czy osoba która tak bardzo przejmuje się losem swojej zaginionej przyjaciółki może tak naprawdę być zła?

Edytowano przez MagiMemNon
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...