Skocz do zawartości

K.Z.E [NZ][Kryminalne Zagadki Equestrii][Zagadki]


Iron Shield

Recommended Posts

Godzina 20:15……………Statek………………. Jakiś kilometr od portu Siedzieliśmy w pokoju Irona popijając lampkę ostatniego czerwonego wina jakie zostało w pomieszczeniu. Atmosfera była w miarę spokojna, jak na sprawę o morderstwo. Wszystkich uspokoił fakt, że mamy plan działania i najbardziej pasującego sprawcę. Odpoczywaliśmy tak i gadaliśmy o przeróżnych głupotach, takich jak najciekawsza sprawa jaką prowadziliśmy, ulubiona broń, czy najładniejsza dziewczyna. Nasty zaczął nawet mówić o najbardziej poturbowanym trupie na jakim przeprowadzał sekcję. Gdy tak rozmawialiśmy do pokoju wszedł zastępca kapitana statku. Był to młody kucyk o pogodnym spojrzeniu i niebieskich włosach. - Prosili panowie by uprzedzić gdy będziemy dopływali do portu.- Powiedział chłopak. - I co? - No i dopływamy.- Po tych słowach wybiegł z pokoju zamykając za sobą drzwi. - To co chłopaki, czas do roboty!- Wykrzyczałem.- Zbierzcie wszystkich gości na głównym pokładzie. Pora odkryć karty. Godzina 21:10………………Statek……………..Pokład Na pokładzie zgromadzili się wszyscy. Muzycy, biznesmeni, pracownic i inni goście. Przybył nawet kapitan z zastępcą. Niektórym spadły kieliszki gdy zobaczyli kto obok nich przechodzi. A był to, niczym nie skrępowany, oficjalnie oskarżony o morderstwo Goodbiznes. Chwilę potem dołączyłem do niego ja i Shining Armor. Tłum zdawał się coraz bardziej zaciekawiony tym co się dzieje. Zastanawiali się po co właściwie zostali zebrani. Gdy wszystko ucichło postanowiłem zabrać głos. - Gorąco witam wszystkich zgromadzonych.- Uśmiechnąłem się lekko.- Zdradzę wam sekret. Chcecie?- Ucichłem na chwilę, aby sprawdzić reakcje wszystkich, jednak głównie podejrzanego.- Widzę, że tak. A więc słuchajcie! W śród was jest morderca. - Ale jak to?!- Odezwał się ktoś z tłumu.- Przecież mówiliście, że już go złapaliście!!! - Wiele rzeczy mówię, przyzwyczajcie się.- Odpowiedziałem.- Ale spokojnie, wyjaśnię wam wszystko poklei. Po wstępnych badaniach nasz koroner dowiódł, że ofiara została zamordowana za pomocą rogu jednorożca, bądź alicorna. Następnie musieliśmy jakoś przeskanować miejsce zbrodni. W czym na szczęście pomogły nam pewne urocze panie.- Skinąłem głową w stronę Rarity i Twilight, które się z lekka zarumieniły. Znaleźliśmy w tedy pełno, jak błędnie myślałem, bezużytecznych śladów stóp i biały proszek. Jak się później okazało był to pył kostny, który mógł pochodzić tylko z rogu, ponieważ można było w nim wyczuć odrobinę pozostałej magii. Poza tym DNA z tego rogu prawie idealnie pokrywało się z kwasem deoksyrybonukleinowym pana Goodbiznes’a. Co tylko świadczy o jego niewinności, ponieważ jak pewnie zauważyliście jego róg jest w idealnym stanie. Ostatnim dowodem na poparcie moich wniosków były zeznania, kucyka który wolał pozostać anonimowy. Powiedział on, że tej nocy coś wielkiego przeleciało nad nim, uciekając z miejsca zbrodni. To wskazywało na dwie osoby, jedną z nich już znacie, a druga jest. No właśnie kto?- Przeciągałem wytłumaczenie tak by mieć czas przyjrzeć się reakcji mordercy.- Opowiem wam pewną historię, którą kiedyś opowiedział mi mój partner Iron Shield. Jest ona o jego dziadku, a ojcu Goodbiznes’a. Nazywał się Wood Shield i tak jak jego wnuk był strażnikiem. Pewnego dnia dostał rozkaz pochwycenia handlarzy bronią z Królestwem Gryfów. Niestety przegrał walkę z gryfim handlarzem i został zamordowany. Gdy inni żołnierze go znaleźli leżał zakrwawiony w piachu z zakrwawioną twarzą, a jego róg został wyrwany z głowy i skradziony.- Przerwałem na chwilę by złapać oddech i napić się wody. Tłum zdawał się coraz bardziej zagłębiać w historię.- Sprawca zbiegł, a jego tożsamości nigdy nie odkryto. Jednak te dwie sprawy się wiążą, pewnie wiecie do czego zmierzam. Chodzi mi o skradziony róg. To z niego zabito ofiarę! To z niego pył znaleźliśmy i to jego ma przy sobie morderca. Prawda ambasadorze Wartendo.- Uśmiechnąłem się w jego stronę. W tedy z tłumu wyskoczył Iron Shield i Nasty i rzucili się na gryfa obezwładniając go w kilka chwil. To teraz sobie gnoju pogadamy!- Wykrzyczał wkurzony alicorn i przyprowadził go do swego ojca. - Ty skur… to ty zabiłeś mojego ojca! Już nie żyjesz!- Nie czekając na odpowiedź Biznes dał gryfowi w pysk. Na tym by się nie skończyło gdyby nie szybka reakcja kapitana Armora. - Uspokój się do jasnej cholery!- Chwycił wściekłego kuca za kopyto i odepchnął.- Tak tego nie załatwisz. Rozumiesz, a teraz spokój. Hawk przeszukaj go, jeżeli znajdziesz róg aresztujemy skurczybyka! Shield jeżeli się ruszy pozwalam ci zdzielić go po pysku. - Tak jest panie kapitanie!- Posłusznie wykonałem rozkaz, na pierwszy rzut oka nie było nic nadzwyczajnego. W tedy przypomniałem sobie jak Iron opowiadał, że książę usłyszał huk laski zanim ofiara zginęła. Wyrwałem z jego szponów drewnianą laskę z miedzianym zdobieniem przy uchwycie i cisnąłem nią o ziemie. Na podłodze w śród porozbijanych kawałków zdobień, leżał częściowo zniszczony róg. - Dobra zabrać go!- Wykrzyczał Iron do funkcjonariuszy którzy właśnie weszli na statek. W tym całym zamieszaniu nikt nie zauważył, że dopłynęliśmy już do portu. - Poczekajcie.- Zatrzymałem policjantów.- Wartendo powiedz mi co było w tej walizce i dlaczego zabiłeś tę klacz. - Co było w tej walizce pytasz?- Odpowiedział z niczym nie zmąconym spokojem w głosie gryf.- To mało ważne. A tą kobietę zabiłem z prostej przyczyny, tylko martwi nie zdradzają tajemnic. Możecie myśleć, że wygraliście. Ale tak nie jest. To były ostatnie słowa jakie od niego usłyszeliśmy przed tym jak zabrała go straż. Godzina 22:30……………..Port………………Okolice statku -Przynajmniej teraz odsiedzi swoje.- Wymruczał Iron. - Wątpię, pewnie odwiozą go do Królestwa Gryfów gdzie dostatnie jakąś łagodną karę. Mieli już wracać do domów, gdy zatrzymały ich trzy klacze, które przyszły by się pożegnać. Podeszły do nas, uściskał i powiedziały, że mają nadzieję na ponowne spotkanie. Gdy Pinkie się ze mną żegnała wcisnęła mi do ręki jakąś niedużą karteczkę. Potem poszły do hotelu, bo rano czekał na nich pociąg do Ponyvill. My też już ruszyliśmy do naszych mieszkań. Po drodze partner spytał mnie: - Ej co jest na tej karteczce którą dostałeś??? Powoli rozwinąłem papierek i spojrzałem ze zdziwienie. - No i co tam piszę?- Pytał dalej zaciekawiony alicorn. - Wiesz co?.- Pokazałem mu karteczkę, a on się zaśmiał.- Pierwszy raz dostałem od dziewczyny kod pocztowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Farma Rodziny Appel...............Ponyvill........03:45.....Dołączona grafika

Cicha i spokojna noc w Ponyville. Jednakże dwoje nieznanych kucyków przekrada się powoli za stodołę z dala od okien domku rodzinnego. Tylko gwiazdy przyświecały lekką poświatą. Obydwoje jedynie wymienili spojrzenia i jeden przekazał drugiemu kopertę. Nagle z daleka usłyszeli kroki na drodze niedaleko farmy. Obrócili się w tą stronę stał tam Ogier który widział wszystko. Postaciom błysnęły tylko noże. Przerażona osoba zaczęła uciekać. próbowała wrzeszczeć lecz coś blokowało mu możliwość wydania jakiegokolwiek dźwięku. Uciekał przez sad jabłek. Schował się w krzakach i oddychał głęboko. spojrzał w górę. Widział jeszcze uśpione jabłoń tęczowych jabłek. Wychylił się tylko by zerknąć czy pościg został zgubiony. To była ostatnia rzecz jaką uczynił..........................

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autorem tego tekstu jest nasz zwycięzca Leon78657.... Pałac Księżniczki Celestii………………………..... Canterlot……………………… godzina 8:00 rano, 4 dni później: Iron Shield i BlackHawk przemierzali w pośpiechu korytarze Zamku w Canterlocie. Dziś z samego rana obudził każdego z nich posłaniec od Shining Armor’a o tym iż mają natychmiast ruszać nie do jego gabinetu, a do Sali Tronowej Księżniczki Celestii. Po głowach chodziły im różne niespokojne myśli, po co są prowadzeni przed obliczę samej Celestii, jednak milczeli w biegu na nieoczekiwane spotkanie. Weszli do komnaty, tam czekała na nich już Księżniczka Celestia, Shinnig Armor, oraz kucyk, którego się nie spodziewali. Była to uczennica samej Celestii Twilight Sparkle. Pierwsza odezwała się Księżniczka Celestia po tym jak Iron Shield i BlackHawk się skłonili w stronę obu Pań i zasalutowali swojemu Kapitanowi. -Pewnie dziwi was tak nagłe wezwanie i tak przedziwne miejsce. Otóż stała się rzecz straszna. Popełniono morderstwo w Ponny Ville, co najgorsze zaplątaną w morderstwo jest jedna z przyjaciółek mojej uczennicy i jej rodzina. Gdzie osobiście w ich udział nie wieżę dlatego zostaniecie wysłani tam wy jako najlepsi ludzie według Shining Armora, a i moja uczennica Twilight gorąco o was prosiła. Oddaję więc obojgu głos. Wyjaśnią wam sprawę ja bez chwili zwłoki muszę spotkać się z przedstawicielstwem Królestwa Gryfów w sprawie ekstradycji.- Po czym Księżniczka opuściła salę Wszyscy obecni ukłonili jej się, a wyprostowali dopiero gdy zatrzasnęły się za nią drzwi komnaty. -Zanim coś powiecie, pozwólcie, że się przywitamy- rzucił naprędce BlackHawk, który czuł się nieco skrępowany długą przedmową Księżniczki Celestii. -Witam- Odpowiedziała z uśmiechem panna Sparkle. -Witajcie- rzekł sucho Shining Armor- A teraz do rzeczy, bo cenne sekundy uciekają . Wprowadzimy was teraz z moją siostrą w szczegóły morderstwa zaraz po czym polecicie zaprzęgiem najlepszych Pegazów w całym Canterlocie do PonnyVille niezwłocznie. Siostro oddaję Ci głos. -Dziękuję braciszku, więc tak, jakieś trzy dni temu zaginoł jeden z nowo wprowadzonych do PonnyVille kucyków. Ostatnio coraz więcej ich się sprowadzało z całej Equestrii ze względu na to jakim zainteresowaniem cieszy się u Księżniczki Celestii. Po trzech dniach znaleziono ciało owego Ogiera.- po tych słowach zamilkła na chwilę, ciszę przerwał zniecierpliwiony i zaciekawiony całą sprawą BlackHawk - A gdzie znaleziono zwłoki? I co miała na myśli Księżniczka na temat zaangażowania w sprawę pańskiej przyjaciółki? -Black daj jej powiedzieć nie jest przyzwyczajona do takich rzeczy jak my.-Odpowiedział Iron zerkając na minę klaczy. Twilight uniosła głowę i wbiła przerażony wzrok w BlackHawka i cały czas spokojnego i opanowanego Iron Shielda - Zwłoki znaleziono obok Farmy Apple.- Miny zarówno BlackHawka jak i Iron Shielda zbledły, a na ich licach pojawił się wyraz niepokoju. - Są jeszcze jakieś szczegóły?- spytał po chwili Iron Shield - Tak- odrzekła Twilight- wiemy, że ofiarę zabito nożem. Poderżnięto gardło dokładniej.- mówiąc to głos drżał jej niczym ziemia pod kopytami stada bizonów z zachodu kraju. -Skoro nie ma więcej szczegółów do omówienia siostrzyczko, niezwłocznie udajcie się do rydwanu, dowiezie was tam za dwie godziny z hakiem, tam już moi ludzie się rozejrzą i dojdą do prawdy. Natomiast nasze mobilne Laboratorium wraz z Dr. Nastym przybędą by wspomóc was w tej sprawie. Śledztwo na pewno zostanie rozwiązane...... Prawda?!- spojrzał groźnie na BlackHawka i Iron Shielda. -Prawda Kapitanie.-odpowiedzieli obaj bez cienia strachu, a z dumą, gdyż to było ich pierwsze zadanie od samej Celestii w ich wspólnej karierze. Wszyscy się rozeszli. Twilight przeteleportowała ich przed czekający rydwan, a Shining Armor odszedł spokojnym krokiem do swojego gabinetu, wyraźnie zaniepokojony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzina 13:50…………………..Okolice farmy Apple…………………Ponyville

Ponyville, spokojna mieścina pełna pięknych widoków i kolorowych od kwiatów wzgórz. Kto by się spodziewał, że w tak cudownym miejscu może dojść do morderstwa. Ale cóż czasami życie zaskakuje.

Wyruszyliśmy najszybciej jak się dało. Dostaliśmy całkiem wygodny rydwan, jak na standardy straży, ale zgaduje, że był taki tylko dlatego gdyż wiózł razem z nami uczennice samej Celesti. Wylądowaliśmy niedaleko, bo jakieś sto metrów od farmy Sweet Apple Acres. Przed nami rozciągała się olbrzymia farma pełna zdrowych jabłoni, obwieszonymi po sam czubek czerwonymi owocami. Robiła wrażenie. Dodatkowego smaczku dodawał przecudowny wiejski zapach. Szkoda, że na razie nie było czasu na zwiedzanie okolicy. Ruszyliśmy dalej, mijając cuda natury. Na farmie panowała grobowa cisza. Tu i ówdzie kręcili się strażnicy zabezpieczając to co uznali za podejrzane, albo podjadając jabłka z drzew. Jako pierwsza wyszła nas przywitać zielonooka klacz o pomarańczowej sierści i pięknej i długiej blond grzywie związanej przy końcach czerwoną wstążką. Jedyną rzeczą psującą cały efekt była jej posmutniała twarz. Twilight widząc minę koleżanki natychmiast podbiegła do niej i przytuliła.

- Od teraz o nic się nie martw.- Uspokoiła koleżankę.- Sprowadziłam pomoc. Wszystko będzie dobrze.

Wciąż niespokojny wzrok klaczy przeniósł się na nas. Najpierw spojrzała na Irona, a później na mnie. A potem uśmiechnęła się niepewnie.

- Skoro ty w nich wierzysz Twii, to ja też muszę.- Po tych słowach klacz stała się jakby pewniejsza siebie. Podeszła do nas, podała nam kopyto i powiedziała.- Hej jestem AppleJack, miło mi was poznać.

-Witaj. Na imię mi Iron Shield, ale możesz mi mówić Iron.- Uśmiechnął się do klaczy próbując ją uspokoić.- Bez obaw, nie takie sprawy rozwiązywaliśmy.

-Hej możesz mi mówić Black, lub też Hawk. Jak wolisz.- Powiedziałem pewny siebie.- Możesz nas zaprowadzić do zwłok? Chcę szybko zbadać miejsce zbrodni, bo mam coś jeszcze w planach.

Tak też zrobiła, chodź widać było, że niechętnie i nic w tym dziwnego. Widok zmasakrowanych zwłok raczej nie należał do przyjemnych, a jeszcze gorsze jest to, że strasznie trudno jest go wymazać z pamięci.

Miejsca zbrodni pilnowali dwaj strażnicy. Białe pegazy w złotych zbrojach które stały nieruchomo jak posągi. Jestem pewien, że nawet trzęsienie ziemi nie ruszyło by ich ani o milimetr. Ciało leżało oparte o drzewo. To Nasty jest w tym specjalistą, ale wydaje mi się, że starał się uciec prześladowca, lecz z braku dalszych sił oparł się o pobliskie drzewo i tam dokonał swojego żywota. Niestety, raczej sami nie przeprowadzilibyśmy sekcji. Potrzeba było koronera znającego się na budowie ciała, a dokładniej Nastego. Ale teraz nikt nie miał czasu by po niego wyruszyć. Trzeba było chociaż poszukać dowodów poza denatem. Lecz by to zrobić musieliśmy poczekać chwilę, aż straż przyniesie z rydwanu nasz sprzęt.

Tą chwilę wykorzystała niewielka klaczka o sierści żółtego koloru i czerwonych włosach spiętych fioletową kokardą. Nie można oczywiście nie wspomnieć o jej pomarańczowych oczach które wpatrywały się z zaciekawieniem w otaczający je świat. Zakradła się ona na zabezpieczony taśmą i jak się okazuje nie zbyt uważną ochrona miejsce przestępstwa. Nie do końca rozumiem czemu to zrobiła. Małe dziewczynki zazwyczaj boją się takich widoków, ale ta najwyraźniej nie należała do tych strachliwych. Postanowiła podejść do ciała i obejrzeć je, lecz gdy zbliżyła się do niego na odległość pół metra, potknęła się o korzeń wystający z ziemi i upadła wprost na zwłoki. Przerażona smrodem i bliskim widokiem truchła na którym leżała jej urocza twarzyczka, dziewczynka pisnęła tak przeraźliwie głośno, że usłyszeli ją pewnie i w Canterlocie. Gdy tylko usłyszeliśmy jej krzyk natychmiast ruszyliśmy w stronę przerażającego dźwięku. Na nasze nieszczęście mordercy postanowili się zabezpieczyć i przyczepili do drzewa o które opierał się denat zwój eksplozji, natomiast do pleców jego samego zapalnik. Tak by bomba wybuchła gdy ktoś postanowi naruszyć ciało. Nie minęło 10 sekund a po farmie rozeszło się straszliwy odgłos bomby. BOOM! Przepłoszyło to pegazy które stały na straży, a młodą klacz sparaliżowało ze strachu. Drzewo zaczęło pękać i chylić się ku upadkowu w zastraszającym tempie. Wszystko trwało kilka sekund. Drzewo już prawie zmiażdżyło biedne dziecko, gdy pojawił się Iron rzucając się po nią. Chwycił ją w ramiona i wykonał obrót by uskoczyć przed masywną jabłonią. Na szczęście nikomu nic się nie stało, no nikomu za wyjątkiem zwłok które zostały zmiażdżone, w taki sposób, że oprócz rozbicie większości kości doszło parę złamań otwartych. Dopiero teraz chciało się wymiotować, zwłaszcza gdy zaczęła z nich wypływać ogromna kałuża krwi barwiąc wiosenką trawę z zieleni w odcień szkarłatu.

- Dziękuje! Dziękuje!- Wykrzyczała Applejack bejmując siostrę z łzami w oczach.- Apple Bloom coś ty sobie myślała siostrzyczko?!

- Ja… ja tylko.- Klaczka rozpłakała się niepowstrzymanym potokiem łez. A z powodu nerwów ledwo mogła złapać powietrze. Łzawy potok spływał jej do nawet do pyszczka.

- Lepiej zabrać ją do domu, musi odpocząć i dojść do siebie.- Wymamrotałem wciąż zaskoczony całym zdarzeniem.

AJ bez namysłu wzięła małą Bloom na plecy i zaniosła do jej pokoju.

- Brawo Shield, za tak szybką reakcje powinieneś dostać medal.- Pogratulowałem koledze.- Gdybyś jeszcze nosił majtki na spodniach to mógłbym pomylić cię z superogier, wiesz ten ze starych komiksów.- Starałem się jakoś rozluźnić atmosferę.

- Dzięki Black! Chyba.- Odpowiedział Iron i usiadł zdyszany na trawie.

- Ej ty!- Zawołałem jednego ze strażników którzy zwiali w trakcie wybuchu. Leć na stacje i dowiedz się kiedy przyjedzie pociąg z Canterlotu, ten z Nastym.

Pegaz wysłuchał rozkazu i po chwili już go nie było.

- Dobra ty trochę odpocznij, a ja w tym czasie skoczę do apteki po jakieś leki uspokajające dla małej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Farma rodziny Apple............miejsce zbrodni...........godzina 13:55

Widziałem jak Hawk pobiegł do miasteczka po leki dla małej. Siadłem i oddychałem głęboko nie ze zmęczenia lecz by się uspokoić. Panienka Twilight poszła wraz z Applejack.

Wstałem na równe kopytka i wrzasnąłem-WSZYSCY STRAŻNICY DO MNIE NA JEDNYM KOPYCIE!-Z tonacji oraz siły jaka dałem w ten wrzask dał zaplanowany efekt. Wszystkie przebywające w okolicy kucyki na służbie zjawiły się natychmiast.

Stanęły w szeregu było ich razem jedenastu. Spojrzałem na nich. Miny natychmiast ze spokojnych zmieniły im się w przerażone, lecz to był tylko początek

-Co to miało znaczyć. To tak wy robicie zabezpieczenie terenu?! Smakowały jabłuszka na służbie co? Mam nadzieje bo to były wasze OSTATNIE.-Wykrzyknąłem w ich stronę. Wielu z nich przełknęło ślinę i zaczęło dygotać.

-Przez was możemy nawet stracić dowody które by zaprowadziły nas do przestępcy.

Każdemu z was będzie umieszczone to w aktach i zostaniecie ZDEGTRADOWANI ZA NIE KOMPETENCJE! Dodatkowo naraziliście życie młodej klaczy.

Ten jeden trup nam wystarczy. Więc teraz wy pseudo strażnicy ruszycie swoje zady i natychmiast załatwicie cały sprzęt do usunięcia tego drzewa i zabezpieczycie teren jeszcze raz. Ma być tak ciasno jak w kantynie w trakcie imprezy. Jeśli wiewióreczka tędy nawet przeleci chce wiedzieć wszystko o niej w raporcie natychmiastowym.

A teraz macie 10 minut by to wszystko załatwić, bo jeśli nie, dopilnuje by wszystkich tutaj WYWALONO NA ZBITY PYSK-Ostatnie zdanie tak wykrzyczałem w ich stronę że wszyscy wyglądali jak źrebiątka kiedy pierwszy raz zobaczyły straszliwy horror.

-Ty- Powiedziałem do Ogiera ze znakami sierżanta-Chce mieć w ciągu 5 minut wszystkie informacje o ofierze. Imię, Nazwisko, zawód, oraz to co robiła za życia.Masz dostarczyć każdą informacje, zdjęcie i inne rzeczy które nam pomogą. A co do reszty- Spojrzałem na każdego z osobna-CO TU ROBICIE?! WYKONAĆ!

Po tych słowach Strażnicy się rozeszli. Zaczęli wykonywać rozkazy szybciej i sprawniej niż wcześniej. Iron podszedł do miejsca gdzie stało drzewo. Pochylił się. Zapach drzewa mieszał się z pyłem po wybuchu. Na całe szczęście nie zapaliło się.

Mogłoby to spowodować iż stracilibyśmy całkowicie jakiekolwiek poszlaki. Dotknąłem miejsca po wybuchu. To nie było zwykła pułapka tylko precyzyjna saperska robota. Uśmiechnąłem się do siebie. Nie da się samemu założyć takiego ładunku by stał się tak nie widoczną pułapką. [Więc było ich dwóch. Przynajmniej to pomoże ]

Obróciłem się słysząc szybki stukot kopyt od strony miasteczka. to był sierżant z dokumentami. Biegł na złamanie karku.-Pr..Proszę o wybaczenie iż tak długo. Tutaj są wszystkie dokumenty.

Podniosłem je używając zaklęcia i obejrzałem. Na szczęście zrobili zdjęcia ofierze sprzed "Zmiany". Dzięki temu Nasty będzie miał punkt zaczepienie. Informacje w większości były ogólne jednak ostatnia dała mi nadzieje.

-Mamy świadka?- Spytałem. Sierżant zasalutował i odpowiedział.-Tak jest w mieście i.......

-Czy chodzi z obstawą, jest obserwowany?-

-Nie Sir.....

-Natychmiast go tu sprowadzić i dać mu eskortę dwóch strażników. Jeśli mu chociaż piórko spadnie, wszystkich was postawię pod sad wojskowy ......zrozumiano

Sierżant natychmiast zasalutował i pobiegł w stronę miasta. Wziąłem dokumenty i zabezpieczyłem. Miejsce zbrodni ze spokojnego pięknego sadu jabłoni zmieniło się w ruchomy rynek. Wszyscy strażnicy i nowo przybyli z centrali już szykowali wszystko.

Wyznaczyłem czterech strażników do pilnowania „ofiary" i wyruszyłem do domu rodzinny Apple. Miałem nadzieje iż mała czuła się dobrze, jednakże musiałem zrobić coś co było mym obowiązkiem. Przesłuchanie właścicieli terenu.....

Ponyville........ryneczek.....godzina 13:59

Black leciał na złamanie karku wypatrując z powietrza znaku apteki. Po krótkim oględzinach całego miast odnalazł poszukiwany sklep. Natychmiast wleciał do środka i bez kolejki podszedł do lady.-Proszę natychmiast dać mi te lekarstwa.....

-Proszę pana tu jest kolejka i......- Black nie miał czasu gadać wyjął odznakę i wskazał wszystkich w budynku.

Natychmiast!- Aptekarka zaczęła szybko podawać wszystko co było na liście. Black jak każdy Elitarny strażnik musiał znać się na lekach.

-Proszę- Odpowiedziała klacz i podała Hawk’owi wszystko w papierowej torbie

-Dziękuję proszę wysłać rachunek do siedziby E.S.E. Tutaj ma pani adres.-Wypisał szybko jak potrafił i wybiegł z pomieszczenia na zewnątrz.

Spojrzał na miasteczko. Poczuł ulgę i spokój który roznosił się wokoło. Pozbierał myśli i ruszył dalej. Po drodze zauważył niedużą cukiernie.

AiP_Sugarcubecorner.png

[Mały torcik czekoladowy na pewno by ucieszył młodą] Natychmiast udał się w stronę cukierni. Zanim jednak wszedł do niej zauważył nazwę tej firmy.."Sugarcubecorner" nazwa jak znalazł.

Wszedł do środka budynku i powiedział do sprzedawcy

-Dzień dobry chciałbym....-Nie zdążył skończyć gdy nagle ktoś go powalił na ziemie. Następnie podniósł i uściskał z całej siły. Black czuł jak jego kręgosłup trzeszczy.

-Nie mogę uwierzyć, że jesteś. Przyjechałeś tu by mnie odwiedzić. To najlepsza niespodzianka jaką dostałam. Może nie licząc tej gdy Twilight przybyła do miast po raz pierwszy o i uczyniła ze mnie jedną ze strażniczek Elementów przyjaźni......

-A czy mogę oddychać?.....proszę....

Pinkie Pie puściła. Słychać było jak Ogier prostuje się by sprawdzić czy wszystko w porzątku. Spojrzał na Pinki i powiedział-Niestety teraz nie mogę z tobą spędzić czasu jestem w pracy i.....

Różowa klacz spojrzała na niego z minką smutnego psiaka. Nie wytrzymał przeprosił ją i wytłumaczył czemu musi iść. Po wyjaśnieniach Pinkie natychmiast podbiegła do lady wzięła tort i po zapakowała go do torby.

- Na co czekamy idziemy szybko.- Dodała.

Po tych słowach wybiegła ze sklepu kierując się w stronę farmy. Black nie miał innego wyboru jak tylko podążyć za nią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom Rodziny Apple.......Farma Sweet Apple Acres............Godzina 15:00

Iron przybył do domu Rodzinnego Apple. Jego miły i spokojne kąty przepełniały wiejskie zwierzęta. Jednakże nawet one jakoś dziwnie patrzyły na dom, gdzie jak się wydaje mieszkają właściciele. Iron podszedł do drzwi i zapukał w nie. Otworzył je Kuc tej samej wysokości co on

-Witam czy jest może pani domu? Jestem ze straży i.....-W natychmiastowej odpowiedzi, zostały zamknięte drzwi. Zdziwiony reakcją zapukał raz jeszcze. Reakcji jednak nie było.

-Jestem tutaj by przesłuchać właścicieli domu lecz bardziej się martwię o tą małą klacz . Proszę mnie wpuścić. Mój kolega poleciał do miasta po medykamenty które pomogą jej. Proszę mi powiedzieć czy chociaż się trosze uspokoiła….

Drzwi się otwarły i wyszedł Czerwony Ogier. Patrzył raczej nieprzychylnie na Irona. Chciał podać rękę by przywitać jednego z domowników lecz ten natychmiast ją odepchnął i chciał uderzyć . Iron natychmiast sparował cios i obezwładnił napastnika kładąc na ziemie.

-Proszę się uspokoić nie mam złych zamiarów. Pragnę tylko porozmawiać…..

-Niiiiieee- Odpowiedział Ogier i zaczął próbować wstać.

Było widać iż oboje bez problemu mogliby walczyć ze sobą prze długie godziny. Iron jednak miał nad przeciwnikiem przewagę z powodu wiedzy i doświadczenia z walk silniejszymi od siebie. Nie przybył tu jednak by bić się tylko coś się dowiedzieć. Puścił ogiera i się odsunął.

-Jestem tu by pomóc wiec proszę…..-W tedy dostał porządny cios w szczękę która by każdego innego znokautowała. Jedynie jaki miał efekt na nim to ból i zraniona duma iż pozwolił sobie wyprowadzić tak pospolity cios. Widział iż pragnie on wydać kolejny gdy został powstrzymany przez lasso niewiadomego pochodzenia oraz głos.

-Big Mac na Celestę czyś ty zwariował? Czy ty wież kogo uderzyłeś. Gdyby nie ten tutaj Strażnik by twoja najmłodsza siostrzyczka…-Nie dokończyła lecz wzrok jej który na niego padł mówił aż za wiele- Przepraszam za niego. Proszę wejść zaraz dam lodu na to.

Wymasowałem bolące miejsce

-Spokojnie mi nic nie jest. Bardziej się martwię o dziecko.

-Ona zasnęła, proszę wejść. A ty Braciszku idź ochłonąć w stodole. Może jeśli przerzucisz trochę siana i zbierzesz z trzy tuziny takich przerzutów to zaczniesz trochę spokojniej reagować.

Iron wchodząc do domu obrócił się, spojrzał na Big Mac, który poszedł w stronę stodoły nic nie mówiąc. W środku siedziała Starsza klacz z która rozmawiała z Twilight.

Ukłoniłem się do pań. Staruszka wstała i podeszła do mnie. Spojrzała się i rzekła

-Witam pana serdecznie. To pan uratował moją najmłodszą wnuczkę?

-Tak zgadza się. Proszę pozwolić iż się przedstawię, nazywam się Iron Shield i zostałem tutaj przysłany na prośbę panienki Twilight by rozwiązać ta zagadkę. Obiecuje iż sprawca tego wszystkiego dostanie to na co zasłużył. Jednakże przybyłem tu w dwóch sprawach. Pierwsza to przekonać się iż młoda klacz czuje się chociaż trochę lepiej. Druga jest jednak mniej przyjemna. Muszę wypytać was o czas kiedy zostało dokonane morderstwo gdzie państwo byli. Rozumem jednak jeśli będą państwo chcieli odpowiadać później.

-Spokojnie chłopcze. Zadawaj pytania mam nadzieje iż chociaż trochę pomoże to wam.

-Więc proszę opowiedzieć o tej nocy. Pamiętacie cos niezwykłego?

-Pamiętamy iż następnego dnia mój wnuk znalazł ciało. Niestety było cicho. Nawet zwierzęta nie wydawały żadnego dźwięku tej nocy.

-Dokładnie było tak cicho iż nawet piórko spadające na podłogę robiło więcej hałasu. Cisza grobowa.- Dodała Applejack

-Rozumiem. Dziękuję za wasz czas i przepraszam za najście.

Staruszka wstała i uściskała Irona. Chociaż było jej trudno bo nie mogła całkowicie go objąć.

Uśmiechnęła się i usiadła na wygodnym fotelu. Następnie spojrzała się na niego

-Nikt kto ratuje kogoś z mojej rodziny nie kradnie mi ani czasu, ani nie przeszkadza. Proszę nas odwiedzać częściej.

Applejack podeszła do Białego Alicorna i uśmiechnęła się. Podała mu woreczek z kostami lodu. Iron przyjął go , przykładając do miejsca gdzie dostał cios, poczuł przyjemny chłód. Wiedział iż mógł się bez tego obejść lecz nie wypada nie przyjąć. Nagle usłyszał stukanie do drzwi. Otworzyła je Twilight. Natychmiast wparowała do środka Pinkie Pie z całym sprzętem do przygotowania urodzin. Nadmuchane balony, ciasto ze świeczkami, mały prezent na plecach oraz uśmiech od ucha do ucha.Za nią przyleciał Black z papierowa torbą.

-Widzę iż masz wszystko co potrzeba?!-Zapytał Iron. Jednak Odpowiedz padła od różowej klaczy, która z uśmiechem i pełnią radości rzekła

-Oczywiści! A nie widać? Mam to co spowoduje iż znowu będzie hasać jak dawniej. A jeszcze Black’ie przyniósł papierową torbę . Nie wiem po co ale znajdziemy dla niej zastosowanie. -Spokojnie wszystko jest pod kontrolą.

Usłyszeliśmy stukot kopyt dobiegający ze schodów. Wszyscy równocześnie spojrzeli się na postać która powoli schodziła na dół. Apple Bloom wyglądała jak cień tego źrebiątka które jeszcze niedawno zakradło się, z zaciekawieniem do ciała. Oczy lekko czerwone od ciągłego płaczu nadal były pełne łez. Uśmiech zniknął i na jego miejscu pojawił się grymasik przerażenia. Nawet sposób w jaki schodziła był chwiejny. Podniosła lekko główkę i spojrzała na wszystkich. Nikt się nie poruszył. Zeszła do salonu i podeszła do Alicorna. Podniosła głowę i spojrzała się w oczy Irona. Po tym łeski zaczęły znowu spływać po jej policzkach i wtuliła się w ogiera.

-Dziękuje i przepraszam. Przeze mnie macie znacznie więcej kłopotów. Ja nie chciałam. Myślałam iż jeśli coś tam odkryje wreszcie zdobędę swój znaczek i ….

Mała zaczęła cicho poszlochiwać. Iron zrobił tylko to co przyszło mu do głowy. Przytulił AppelBloom.

-Już spokojnie nic się nie stało . Wiemy iż chciałaś dobrze. Najważniejsze jednak z tego wszystkiego jest to iż nic ci się nie stało. Czy zrobiłabyś coś dla mnie?

Mała klacz podniosła główkę i patrzała na niego.

-Proszę byś się uśmiechnęła i spróbowała już nie płakać. Zgoda?

Klacz kiwnęła głową i wytarła oczka. Uśmiechnęła się lekko. Reszta rodziny podeszła i zaczęła rozmawiać z nią. Pinkie Pie natomiast już zdążyła pokroić tort i podać największy kawałek naszej małej złocistej klaczy. Zaczęło się dobiegać pukanie do drzwi. Wszedł młody strażnik i zasalutował. Odpowiedzieliśmy mu tym samym.

-Proszę o wybaczenie lecz mam dwie wiadomości. Pierwsza iż patolog przybył już do miasta. Druga iż „gość” czeka w przenośnym sztabie.

-Czy coś mówił patolog gdy przybył?- Zapytał się Black. Ogier tylko się zarumienił spojrzał na wszystkich w środku

-Proszę o wybaczenie lecz nie wolno mówić takich słów w obecności kobiet. Za cos takiego bym na pewno dostał w twarz.

-Poczekaj aż dojdzie on do miejsca gdzie jest nasza ofiara.-Wypowiedział Hawk.

Wraz z Ironem wyszli z domu.Wyruszyli w stronę miejsca zbrodni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Miejsce zbrodni……………godzina 15.15…………….Farma Apple

-Coś się tak guzdrał Nasty?- Spytałem uśmiechając się złośliwie.

-„Coś się tak guzdrał” ble ble ble, a może jakieś dzień dobry.- Odpowiedział jednorożec, po czym spojrzał na ciało.- Co to do jasnej cholery jest!?

-Wystąpiły pewne komplikacje.

-Komplikacje!- Wykrzyczał podirytowany kuc.- Komplikacje to są jak trup ma mózg na ścianie! To jest pieprzona katastrofa!

- To co?! Drzewo można zawsze ściągnąć, a reszta jest już twoją robotą.

- Wiecie co, możecie przeciąć ciało na pół będzie szybciej. Bylebyście nie cieli po ranach od noża.- Uśmiechnął się dziwnie.- Ciekawe który z was to zrobi.

-Ja odpadam.- Wykrzyczeliśmy wspólnie z Iron’em.

-No co wy ktoś to musi zrobić? A ja jestem tylko od badania zwłok.- Kontynuował Nasty.- W każdym razie, nie będę tego robił za darmo?

- Ile chcesz? – Spytał Iron trochę zaniepokojony, ale ostatnią rzeczą jaką chciał robić to piłować jakiegoś zdechlaka.

- Po stówie od każdego, razem dwie. Spojrzał na nasze zakłopotane miny.- I nie udawajcie, że nie macie. Ty Iron jesteś z bogatej rodziny, a ty Black za ostatnio sporo wygrałeś w pokera.

- Jeszcze się odegram.- Wciągnąłem z portfela banknot i wręczyłem koledze.

- Ehhh dobra niech stracę. Trzymaj.- Dodał Shield i zrobił tak samo jak jego partner.

- Dobra to idę po piłę!- Nasty natychmiast ruszył w stronę stojących niedaleko strażników i kazał im przynieść niezbędny sprzęt.

Na niebie zaczęły zbierać się ciemne burzowe chmury. Wszystko wskazywało na to, że będzie padać. Wiatr wiał coraz mocniej.

- Pięknie. Jeszcze tego brakowało, żeby pogoda się spieprzyła.- Powiedziałem rozciągając swoje skrzydła.- Może chodźmy już lepiej po tego świadka.

- Dobra idziemy.- Tak też zrobili. Pobiegli do „przenośnego sztabu”, który tak naprawdę był tym samym pociągiem którym przyjechał Nasty.

Pociąg………….Godzina 16.30………….Stacja w Ponyville

Zanim dolecieliśmy do pociągu, deszcz na dobre zdążył się rozpadać. Do pociągu weszliśmy przemoczeni jakbyśmy właśnie brali kąpiel. Przeszukaliśmy pociąg i znaleźliśmy parę różnokolorowych ręczników. Wycierając głowy weszliśmy do pokoju w którym znajdował się świadek. Był on średniego wzrostu pegazem o czarnym futrze i srebrzystej grzywie. Jego znaczek przedstawiał coś w rodzaju atomu. Siedział na fotelu leżącym przy oknie i gapił się w aurę za oknem.

- Ty jesteś Leon?- Zapytał alicorn.

- Tak, a wy pewnie ci śledczy.

- Ta ja jestem Iron Shield, a to BlackHawk.- Wymamrotał.- A teraz na poważnie. Co takiego widziałeś tej nocy?

- Ja….eee…. właściwie niewiele. Było ciemno, ledwo mogłem zobaczyć czubek własnego nosa.- W jego głosie zaczął się rodzić strach.- Wiem tylko, że było ich dwóch….eee….chyba dwóch, albo więcej. Nie jestem pewien.

- Co ty tam właściwie robiłeś?- Spytałem znudzony wysłuchiwaniem tego co już wiemy.- Lubisz zbierać kwiatki w nocy?

- Nie, nie o to chodzi. Ja trenowałem.- Jego odwrócił wzrok w naszą stronę.- Jestem pegazem wyścigowym. Ścigam się kiedy tylko mogę. Właściwie to nie wiedziałem, że tam jest farma. Nie mieszkam tu. Przyjechałem tylko odwiedzić swoją kuzynkę Rainbow Dash.

- Dobra daj sobie spokój, to i tak nic nie wnosi.- Uciszyłem świadka.- Nie musisz tak panikować, tu ci nic nie grozi.

- Wróćmy do istotnych pytań.- Rozkazał Iron.- Co się tam stało?

- Gdy ich zobaczyłem odruchowo ukryłem się w krzakach. W tedy było ich jeszcze trzech. Tych dwóch i ten którego zadźgali. Rozmawiali ze sobą przez chwilę, a potem jeden z nich dźgnął ofiarę nożem, od tak. Ten zaczął uciekać, ale go dopadli. W tedy ten drugi mnie zobaczył i zaczął gonić, na szczęście udało mi się uciec. Nie wiem co się dalej działo, uciekałem nie patrząc za siebie. Jak najciszej i najszybciej jak tylko mogłem. By tylko mnie nie usłyszeli i nie dogonili. Tylko tyle wiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ścieżka niedaleko stacji…………Godzina 17.05…………Obrzeża Ponyvill

Deszcz przestawał padać, zza ciemnych, burzowych chmur zaczęły wychodzić pierwsze promienie słoneczne. Na niebie pojawiła się kolorowa tęcza ubarwiając przygnębiające podeszczowe niebo. Wraz z Ironem postanowiliśmy przejść się i pomyśleć co zrobić dalej. Powietrze pachniało świeżością. Szliśmy po ścieżce prowadzącej od stacji do farmy Apple.

- Co o tym wszystkim myślisz?- Spytał Shield.

- Wydaje mi się, że pokłócili się o interesy. Ofiara była zbyt chciwa, albo zbyt wiele wiedziała, dlatego go zabili.- Zamyśliłem się chwilę.- Oczywiście mordercy mogą być też zwykłymi świrami. Chociaż działali dość ostrożnie.

- Ta bomba, to nie była amatorka. Uczą czegoś takiego w wojsku.- Przyśpieszyliśmy chód.- Jeden z nich musi być niezłym saperem.

- Cóż pozostaje nam czekać aż dowiemy się kim był nasz denat. Albo…- Uśmiechnąłem się.- …Albo pójść na piwo gdy już czekamy.

- Daj spokój najpierw robota.- Zamilkł na chwilę, jakby chciał przemyśleć nasz następny ruch.- Wiesz co? Ty pójdziesz sprawdzić co u Nasty’ego, a ja będę ochraniał Leon’a, znaczy świadka.

Tęcza na niebie ukazała się już w całej okazałości. Była wspaniała, rozciągała się przez całe niebo rozjaśniając podeszczowe ciemności. Dotarliśmy do skrzyżowania dwóch ścieżek. Pierwsza prowadziła na famę rodziny panny Applejack. Natomiast druga w stronę miasteczka.

- Dobra to tutaj się pożegnamy. Nie ma sensu byśmy dalej kontynuowali nasz spacer.- Powiedziałem do Iron’a.- Do późniejszego spotkania.

- Racja zróbmy swoje i schwytajmy tych dupków.- Dodał alicorn.

Po tych słowach każdy ruszył w swoją stronę, każdy zająć się swoją robotą.

Ścieżka niedaleko farmy Apple………….Godzina 17.42……………Obrzeża Ponyvill

Niebo już całkiem się rozjaśniło, a tęcza zaczęła powoli znikać z nieba. Od farmy dzieliły mnie jeszcze góra dwa kilometry. Szedłem żwawo w jej stronę. Liście pobliskich drzew szumiały na wietrze. Nagle coś przeleciało między nimi i wpadło na mnie. Była to przeciętnego wzrostu jasnoniebieska klacz. A raczej pegaz. To co zwracało w niej największą uwagę była jej grzywa. Była w kolorze tęczowym, a dokładniej przy głowie była czerwono, pomarańczowo, żółta. Natomiast włosy ułożone niżej zielono, niebiesko, fioletowe. Grzywa posiadała wszystkie te barwy poukładane właśnie w tej kolejności. Po bliższym przyjrzeniu się zauważyłem jej jasnofioletowe oczy od których aż pulsowało nieposkromioną energią. Otrzepałem się z ziemi i chwyciłem za głowę.

- Patrz jak chodzisz!- Powiedziała klacz wytrzepując sobie pył z włosów.

- Jak ja chodzę?!- Odpowiedziałem oburzony.- Przecież to ty na mnie wpadłaś!

- Ja?! Biegam tędy codziennie. Wszyscy o tym wiedzą.- Wyjaśnił pegaz.- Do tej pory na nikogo nie wpadłam.

- A teraz?

Spojrzała na mnie, na ziemie i znowu na mnie.

- No dobra! Przepraszam!- Powiedziała klacz. Słowa te wypowiedziała w taki sposób jakby drażniło ją samo ich brzmienie w jej ustach.- Kim ty właściwie jesteś? Nigdy wcześniej nie wiedziałam cię w Ponyville.

- Bo widzisz, dzisiaj jestem tu pierwszy dzień.- Uśmiechnąłem się do klaczy chcąc pokazać, że się nie gniewam.- Jestem inspektorem, przyjechałem tu wspólnie z kolegami żeby wyjaśnić sprawę zabójstwa na farmie Apple.

- Aaaa racja Twilight o was wspominała.- Przewróciła oczami.- Trochę inaczej sobie ciebie wyobrażałam.

- Co to znaczy inaczej?

- No wiesz. Myślałem, że będziecie ubrani w czarne marynarki i że będziecie chodzić w czarnych okularach.

- Uwierz mi jak brałem tą robotę to też taj myślałem.- Zażartowałem.- Tak właściwie to nazywam się BlackHawk.

- A ja jestem Rainbow Dash! Najszybszy pegaz w całej Equestrii!- Pochwaliła się fioletowo oka dziewczyna.

Zamyśliłem się na chwilę. Wiem, że już gdzieś to słyszałem.

- Że też na to wcześniej nie wpadłem. Jesteś kuzynką Leona. Tego co też chce być najszybszym pegazem.

- Może sobie pomarzyć. A co z nim?

- A nic. Jest tylko świadkiem morderstwa.- Odrzekłem spokojnie.

- Co?- Strzeliła sobie facepalm’a.- Zostawić go na jeden dzień, a już się wpakuje w kłopoty.

- Bez obaw pilnujemy go cały czas, teraz już ma całą masę nianiek.

Klacz zachichotała.

- W każdym razie idę teraz na farmę rodziny Applejack. Idziesz ze mną?

- Pewnie, nie widziałam jej od dwóch dni chętnie się przejdę.

dizzyrainbowdashbyrelax.png

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miasto.......Ponyvill.....godzina 17:25

Doszedłem do miasteczka. Widać było iż ta miejscowość jest w centrum szlaków handlowych. Na targu można było znaleźć przeróżne produkty z całego kraju. Ale ja musiałem znaleźć teraz naszego świadka, który gdzieś mi się zapodział. Długie minuty zajęło mi przejście się po mieście aż doszedłem do Spa.

Chciałem zawrócić lecz w uliczce zobaczyłem jakąś postać która wpatruje się w okno. Zbliżyłem się po cichu do tej osoby, lecz wątpię by choćby hałas artyleryjski odgonił by ją od okna. Kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem, iż jest to nasz świadek Leon.

Widać było, że był podekscytowany. Skrzydełka mu stały na sztorc, aż mu pulsowały. Mówił coś cicho jakby sam do siebie lub adresował do kogoś.

-No dalej....proszę wstań.....pokaż swoją przepiękny....

-Ja ci dam podglądać-odpowiedziałem z irytacją. Użyłem magii i złapałem go za ucho. Chociaż moje słowa wypowiedziane za jego plecami spowodowały iż wyleciał w górę jak petarda. Szybko jednak ściągnąłem go na ziemie.

-Ałałałała......koleś przestań dogadamy się.

-Ty się ciesz iż nie mam żadnych korzyści w zamknięciu cię bo bym to zrobił natychmiast.

-Nie gadaj, że nigdy nie podglądałeś klaczy w spa....Ała.....proszę puść mi ucho zaraz mi je urwiesz.

-Idziesz ze mną od teraz masz być pod moją obserwacją.

-No nie mam mieć niańkę. Rainbow Dash chyba by mi to wypominała przez całe życie jeśli by to usłyszała.

-Posłuchaj mnie Leon tylko ty widziałeś sprawców i jest duże prawdopodobieństwo, iż możesz ich rozpoznać. Więc lepiej się przyzwyczaj bo inaczej będziesz miał inne zmartwienia na głowie niż swoją kuzynkę! Kapujesz?

-Spoko.....ale zanim pójdziemy zerknę sobie jeszcze raz...Ałałała....

-Koniec przyjemności idziemy.

Wyszliśmy z zaułka na główny plac. Pegaz narzekał pod nosem przez cały czas. Nie wsłuchiwałem się w jego lematy, ponieważ byłem zajęty obserwowaniem mieszkańców. Z dokumentów ,które dostałem od tutejszej straży wynikało iż do miasta przyjechało około dwudziestu nowych kucyków.

Nie licząc naszej ofiary zostało dziewiętnastu potencjalnych podejrzanych. Gdybym mógł przeprowadzić śledztwo po mojemu na pewno szybko bym ich znalazł. Jednakże priorytetem była ochrona światka. Szliśmy razem do najbliższego posterunku. Chciałem wejść do środka gdy Wierzchowiec wyścigowy usiadł na ziemi.

-Nie mam zamiaru iść dalej normalnie nudy. Myślałem chociaż iż dadzą mi za ochroniarza kogoś w czarnym graniaku i okularach.

-Naoglądałeś się za dużo "Strażników w Czerni". Jednak na ochronne nie masz co narzekać. Jestem osobom która zna się na tej robocie. Ze mną nic ci nie będzie groziło.

-Taaaa....poza śmiercią z nudów! Choć na dziewczyny no lub chociaż pójdźmy do jakiegoś bardziej ciekawego miejsca.

-Przykro mi lecz najpierw obowiązek. Poza tym napatrzyłeś się dzisiaj wystarczająco.

Weszliśmy do środka. Strażnik gdy tylko mnie zobaczył natychmiast stanął na równe nogi i zasalutował.

-Witam serdecznie. Proszę o wybaczenie, nie spodziewałem się pana.

-Spocznij- Mówiąc to odsalutowałem, a ogiery usiadł za biurkiem. Cała reszta oddziału znajdowała się nadal na terenie farmy. Mieli dopilnować wszystkiego i przy okazji dałem im rozkaz pomocy rodzinie Apple za "Konsumpcje na służbie".

W siedzibie znajdował się tylko jeden ogier który miał dzisiaj dyżur lecz mógł natychmiast zawiadomić resztę gdyby były problemy.

-Proszę mi dać zdjęcia wszystkich tych którzy przybyli do miasta przed zabójstwem. Pragnę sprawdzić coś.

-Tak jest.

Ogier natychmiast wstał i poleciał do innego pokoju. Ja natomiast usiadłem w fotelu położonym na prawo od drzwi wejściowych, a Leon siadł sobie na ławeczce która była przy drzwiach. Nagle weszło dwóch strażników. Umorusanych i spływających błotem.

-Normalnie kicha- Odpowiedział pierwszy Zielonkawy ogier.

-Nic mi nie mów normalnie nie czuje kopytek-odpowiedziała klacz koloru ekri.

-Odkąd przybyły te dwa kuce zasuwać musimy jak jakieś zwykli farmerzy. Normalnie nie wytrzymam. Wszystko dla tego iż nikt nie chciał ruszać tego cielska.

-Dokładnie. Ten pegaz i Ten cyborgowaty jeden normalnie mnie irytują. Dorwałbym go i tak bym mu pokazał. Udaje twardziela lecz na pewno po pierwszym ciosie by padł. Myśli, że jest ze stolicy to wszystko mu wolno. Ej, Northwind. Znowu zasnąłeś w fotelu? Obróć się do nas. Popatrz jak udaje tego dużego białego robota

Zielonkawy wyprostował jedno kopytko i zaczął robić miny. Gdy zobaczył jak kolega wychodzi z pokoju obok to się uśmiechnął i bezmyślnie kontynuował. Klacz zaśmiała się i odpowiedziała.

-Normalnie jak żywa kopia prawda?!

Ogier nic nie odpowiedział tylko spojrzał na fotel. Obróciłem się powoli i przeszyłem wzrokiem tę dwójkę nowo przybyłych strażników. Widząc mnie natychmiast miny im zrzedły. A oczy zrobiły się malutkie, jakby pestki wiśni.

-Jak miło mam tu sparing partnera i oboje dodatkowo zgodzili się właśnie na powrót do akademii za obrazę wyższego stopniem.

Wstałem z krzesła. Strażnicy stali jak wryci. Kopytka im się trzęsły. Podszedłem do Ogiera i złapałem go za napierśnik.

-Strażniku Northwind gdzie jest sala treningowa?

-Trzecie drzwi od lewej.

-Dobrze, a ty.-Ogier dygotał zębami, a koleżanka usiadła.-Za pięć minut na macie. Masz coś do mnie rozwiążemy to na macie. Natomiast koleżanka ma pilnować świadka. Jeśli się dowiem iż coś mu się stało to obiecuje iż Akademia będzie dla was feriami. W PORÓWNANIU DO MEGO GNIEWU.

-Ta.....Tak jest.

Po wejściu na sale zdiołem pancerz i zabezpieczyłem skrzydła. Wszyscy poza Osobą dyżurującą byli na Sali. Leon i Strażniczka siedzieli z boku a na matę wszedł zielonkawy ogier. Z boku wyglądało to jakby źrebiątko stanęło naprzeciwko Dorosłego

-Dam ci szanse nie będę używać magii oraz skrzydeł. Ty natomiast możesz używać wszystkiego .Jeśli mnie pokonasz dostaniesz awans i oboje nie będziecie musieli jechać do akademii z rozkazem ponownego przejścia treningu. Dodatkowo możesz uderzyć pierwszy nie zblokuje go ani nie sparuje.

Nawet nie będę próbował go uniknąć.

Zielony ogier wyprostował skrzydełka .Wybił się w powietrze jak najwyżej i wykorzystał impet by zadać mi cios plecy. Odskoczył, sadząc po moim zachowaniu myślał iż wygrał. Uśmiechnąłem się złapałem zębami jego ogon.

Zdziwiony chciał uciec lecz szarpanina nie dawała efektu. rzuciłem go o matę. Próbował wstać lecz moje kopytko na jego piersi nie dawało mu tej możliwości.

-Myślałem iż chcesz mnie pokonać a nie zabawiać. Jeśli to wszystkie zdolności jakie posiadasz to powrót jest dla ciebie konieczny. Wstawaj i odmaszerować. Jutro zostanie wam wysłany list o ponownym powtórzeniu treningu.

Ogier i klacz wstali i wychodzili powoli. Widać było ich miny. Alicorn uśmiechnął się i odpowiedział

-Cieszcie się iż mam dobry humor. Dostajecie tylko trzynaście dni karnej służby. Mam nadzieje iż będziecie bardziej uważać na język. Pamiętajcie iż jesteśmy tu by rozwiązać sprawę a wy musicie nam pomóc.

Oboje się odwrócili i zasalutowali .W ich oczach było widać ulgę. Kiedy wyszli wszedł Northwind z plikiem zdjęć.

-Proszę bardzo, oto wszyscy którzy przybyli do miasta niedawno.

-Dziękuje. Posłuchaj mnie Leon czy kojarzysz kogoś z tego zdjęcia?

-Wydaje mi się iż z pięć osób. Jednak nie mogę powiedzieć które to na pewno były przy farmie. Było za ciemno. Normalnie mocny jesteś myślałem iż ci coś złamie po tak mocnym kopniaku.

-Mocniej już dostawałem i stawałem bez problemu. Mogę zobaczyć zdjęcia tych co kojarzysz.

Srebrzysto grzywy podał mi zdjęcia tych których rozpoznał. Przynajmniej teraz mieliśmy podejrzanych. Reszta będzie łatwiejsza.

spa_by_boneswolbach-d4uzxob.png

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce chyliło się ku zachodowi. Gdy dotarliśmy na farmę właśnie cichły odgłosy maszyn których używał Nasty do przecięcia drzewa miażdżącego ofiarę. Udaliśmy się w stronę miejsca zbrodni, nad ciałem stał młody koroner wydając rozkazy rozbieganej straży. Podeszliśmy do niego, lecz kilkanaście kroków przed nim Rainbow zatrzymała się.

- Co tu tak śmierdzi?- Spytała ze skrzywioną miną.

- Głupie pytanie. Trup oczywiście.- Uśmiechnąłem się złośliwie.- I to nie byle jaki, przecięty na pół.

- Eee… super! Chyba.

Podeszliśmy parę kroków bliżej. Ciało leżało już w dwóch workach, gotowe by je przenieść do laboratorium. Z resztą całe szczęście Dashie nie wyglądała na zachwyconą tym widokiem.

-Ej Nasty! Masz chwilkę!- Wykrzyczałem do kolegi.

- Nie drzyj się. Przecież stoisz pięć metrów ode mnie.- Odpowiedział zmęczony pracą jednorożec.

- Spokojnie później pójdziemy na piwo.- Wskazałem na klacz.- To jest Rainbow Dash kuzynka naszego świadka. Rainbow to jest Nasty, nasz naukowiec.

- Hej!- Spojrzała na jednorożca, wyglądało to tak jakby go „skanowała”. A potem spojrzała na mnie.- Ty, on tym bardziej nie wygląda na agenta elitarnej straży.

Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać.

- Masz całkowitą racje.- Dodałem.- Ale, jakby dać mu jakiś fajny kitel i okrągłe okulary to był by świetnym naukowcem.

- Hahaha jesteście prze zabawni, normalnie pękam ze śmiechu.- Odpowiedział sarkastycznie jednorożec.- A tak poważnie…

Nie dokończył bo w tym momencie ze strony domu rozbrzmiała muzyka, a w powietrze wystrzeliły serpentyny. Wszyscy natychmiast pobiegliśmy tam z kąt dobiegały dźwięki. Przed domem stała cała rodzinka Applejack wraz z siostrzyczką i jej dwiema koleżankami, oraz Pinkie pie. Rozmawiały z niskim jednorożcem o długich kruczoczarnych włosach spiętych w kuc, brązowej sierści i piwnych oczach. Pinkie śpiewała mu coś w rodzaju piosenki powitalnej. Kuc stał spokojnie uśmiechając się tylko raz na jakiś czas.

- Przepraszam za nią, ona tak zawsze.- Zagadała do jednorożca AJ.- Ona tak zawsze robi.

- Nie szkodzi, w pewnym sensie to było nawet urocze.- Odpowiedział brązowy kuc.

- Dzięki, dzięki! Jestem Pinkie pie miło mi cię poznać.- Dodała rozradowana możliwością poznania nowego znajomego klacz.- A ty?

- Jestem Star Wind i mi też jest miło ciebie poznać panienko.- Chwycił różowo grzywą klacz za kopyta i pocałował je.- Ale przejdźmy do interesów. Kręcę się tu jakiś czas, obserwuje i zbieram informacje. Wyciągnąłem jeden wniosek. Wasza farma jest najlepiej prosperującą farmą w okolicy. I chciałbym w nią zainwestować niemałą sumkę, powiedzmy 100 000 equestriańskich dolarów.

-Co?!- W głosie panny Apple mieszała się radość ze zdziwieniem.- Jeszcze nikt nigdy nic nie inwestował w naszą farmę.

-Drogie panie, zawsze musi być ten pierwszy raz.-Mówił pewny siebie gentelman.- Oczywiście tylko pod warunkiem rozwiązania sprawy morderstwa. Chyba rozumiecie, nie mogę inwestować w tak nierówny grunt. Więc puki sprawa niezostanie rozwiązana mam związane ręce. Mogę spytać jakie są postępy w śledztwie?

- Oczywiście puki co wie…- Przerwałem jej w półsłowie wystrzeliwując serię kolorowych serpentyn z armaty Pinkie, czemu towarzyszył głośny huk.- Black co ty robisz?!

- Przeszkadzam ci w rozmowie. A na co to wygląda?- Spojrzałem na nowoprzybyłego gościa.- Lecisz tak na każdego karzełka?

-Co?!- Spytała podirytowana Applejack.

-Nie lecisz na niego? Czyli każdemu z głupim uśmiechem dajesz za darmo informacje?.- Wskazałem kopytem na miejsce zbrodni.- Wiesz jeżeli chcesz zawsze możesz poszukać własnego trupa. Tego już zaklepałem. Więc nie gadamy o nim obcym.

- Dobra spoko nie musisz się tak denerwować.- Odparła blondwłosa klacz.

- Tylko zaznaczam terytorium.- Uśmiechnąłem się.- Jestem jak pies hau hau.- Spojrzałem na Pinkie.- Bardzo wierny pies.

- Przepraszamy pana, ale musi pan już iść.- Grzecznie wyprosiła Wind’a.

- Dobrze, rozumiem.- Kuc wyciągnął z kieszeni niedużą karteczkę.- Proszę, oto moja wizytówka. Jak rozwiążecie sprawę zadzwońcie. Do widzenia.

Po tych słowach odszedł ku zachodzącemu słońcu, dosłownie. W każdym razie kamień spadł mi z serca, facet strasznie działał mi na nerwy.

Na zegarach wybiła godzina 20:00. Rodzinka Apple zasiadła do kolacji na którą także zostały zaproszone Pinkie, Dashie i przyjaciółki małej Bloom, a także ja, Nasty i Iron, wraz z Leonem którzy właśnie wrócili ze swojego „schadzki” po miasteczku. Usiedliśmy do stołu zajadając sałatkę z marchewki i placek jabłkowy. Jadalnie było podobna do reszty pokoi w tym domu. Drewniane panele, tapety na których pokazane były różnoraki drzewa. W rogu na ścianie była karykaturalnie narysowana rodzinka Apple. Prawdopodobnie było to dzieło Apple Bloom z czasów kiedy była odrobinę młodsza. W powietrzu rozchodził się przyjemny zapach palonego w piecu drewienka, oraz oczywiście smakowita woń placków robionych według rodzinnego przepisu tej wiejskiej gromadki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dom rodziny Appel……Jadalnia……godzina 22:01

Wszyscy radośnie rozmawiali. Śmiali się i żartowali. Pinkie opowiadała o tym co się działo na statku. Nasty natomiast przypomniał o „Księciuniu” który chciał popływać. Nawet Big Mac który był małomówny śmiał się i żartował. Jednak pora była taka iż trzeba było opuścić dom.

Źrebiątka miały już oczka pełne snów. Macintosh zabrał je na górę. Jutro będzie sobota więc nie było problemu by zostały na noc. Black oraz Nasty poszli z Leonem go odprowadzić. Jeden z nich będzie musiał zostać i go pilnować. Nigdy nie wiadomo. Ja zostałem i zaproponowałem pomoc przy zmywaniu naczyń. Pani domu podziękowała, dzięki temu mogła szybciej się położyć i nie musiała wszystko zostawiać na głowie wnuczki. Całe mycie zajęło nam z około godziny. Jednak potrafią przyjmować na prowincji. Najbardziej nużąca była jednak cisza. Postanowiłem zacząć rozmowę.

-Więc Panno AppleJack…..

-Proszę mów mi A.J.- Uśmiechnęła się klacz kiedy wycierała szklankę.

-Dobrze. A.J mieszkasz tu od zawsze?

-Tutaj się urodziłam. Dla mnie ta farma jest największym skarbem. Rodzina od zawsze stąd pochodziła i każda jabłoń. A twoja?

-Zawsze byliśmy na wezwanie kraju kiedy trzeba było go bronić. Mój ojciec postanowił jednak iż zacznie być biznesmenem. Mój starszy brat został znanym producentem wozów i Transporterów lotniczych. Natomiast moja starsza siostra jest właścicielką urzędu prawniczego i szczęśliwą mężatką.

-To dobrze……

Zaczęliśmy dalej rozmawiać i nie zauważyliśmy iż jest dobrze po pierwszej. A zmywanie dawno było skończone. Wszystko posprzątane. Nie wiem nawet kiedy ale jeszcze odkurzyliśmy. Trzeba było już iść.

-Było mi niezwykle miło.

-Odprowadzę cię do furtki.

Szliśmy powoli. Blask księżyca oświetlał nam drogę. Ona szła przede mną. Odwróciła się na chwile by cos powiedzieć, ale się potknęła. Była pewna iż się przewróci, lecz to nie nastąpiło. Otworzyła oczy. Zobaczyła moja twarz i poczuła że moje kopytko złapało ją w pasie drugie natomiast było oparte na jej plecach. Blask Nocnego światła lśnił na niej. Nocny nieboskłon odbijał się od jej oczu. Trwało to chwile.

-W porządku?- Zapytałem. Zadziwiony jak wspaniale ona wygląda.

-Tak…-W jej głosie było coś ulotnego, ciepłego.-Dziękuje.

-Zawsze możesz na mnie polegać A.J.

Klacz się wyprostowała i zasunęła kapelusz na twarz. Nie zauważyłem rumieńców i spojrzenia pod nimi. Odprowadziła mnie do końca do wyjścia z farmy. Poszedłem do wagonu. Ona jeszcze tam stała wpatrując się w coraz mniej widoczny obraz mojej osoby. Jej serce biło tak przyjemnie….

[Międzyczasie] Dom panienki Fluttershy………dróżka do niego…..godzina 23:00

Black wraz z Nastym przyprowadzili światka na miejsce. Okazało się iż śpi w namiocie przed domem. Często ze swoja kuzynką walczyli teraz na najlepsze akrobacje. Nie chcieli by drugie podglądało jak się je wykonuje, wiec Rainbow poprosiła koleżankę by go przenocowała. Dzisiaj jednak miał on nowego współlokatora w namiocie był nim Nasty.

-Dzisiaj ja cię pilnuje. Black czy możesz jutro rano przynieść mi tak z 10 kaw oraz krem na obolałe plecy. Normalnie są tu Spartańskie warunki. Nie cierpię biwaków.

-Dasz rade. Poza tym sam zaproponowałeś iż pierwszy bierzesz wartę. Wracam do wagonu ciekawe co Iron zdobył.

Mówiąc to udał się by pójść spać. Jutro trzeba było zakasać kopytkami. Czas nie grał na naszą korzyść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Tory bezpieczeństwa w Ponyville…….Ponyville…..godzina 6:30

Blackhawka obudziło dziwne dźwięki, jakby, ktoś zaczął wysuwać nóż. Natychmiast się zerwał i wyciągnął swoje strażnicze ostrze. Niebyło jednak nikogo tylko Iron prostował i zginał skrzydła. Kolega z uśmiechem odpowiedział pegazowi który chował do pochwy ostrze.

-Czyżbym cię obudził? Wybacz. Niestety te maleństwa nie należą do cichych. Wróciłem późno i widziałem iż śpisz nad papierami więc zaniosłem cię do łóżka.

-A może następnym razem chociaż byś mnie na kolacje zabrał a nie od razu do łóżka.-odgryzł się Black trochę zdenerwowany.

Cały czas nie może znaleźć nic, co może pomóc jak najszybszym zakończeniu śledztwa. Stoją w martwym punkcie. Jedynie małe poszlaki które zebrali mogą coś pomóc. Mimo to wciąż stoją w miejscu. Im bardziej myśli o tym bardziej czuje iż mu głowa pęknie. Może po dobrym śniadaniu będzie mógł trzeźwo myśleć. Poszli do pokoju obok. Był tam stół i kuchnia. Przygotowali sobie śniadanie z tego co znaleźli w lodówce. Niebyło tego wiele. Nasty raczej używał tej lodówki dla swych probówek i jedynie co się tam nadawało do jedzenia to chleb, mleko sojowe, plasterki pomidorów oraz jakiś dziwnie wyglądający słój z ogórkami. Iron odpowiedział do partnera.

-Na syte śniadanie nie mamy co liczyć. No chyba że iż któryś z nas będzie chciał najeść się koniną. Tego akurat w lodówce nie brakuje. Wiesz co zjem cos na mieście.

-E tam nie wybrzydzaj daj mi to co tam jest . Już gorzej musiałem jadać.

Nagle stukanie do drzwi pociągu. Iron podszedł spokojnie i je otworzył. Najpierw jednak spojrzał przez szpiega w drzwiach kto to jest. Uśmiechnął się i powiedział do Blacka który właśnie zagryzał sobie kanapkę.

-Black twoja „Schätzchen“ do nas zawitało

-Nie używaj języka Ponniemieckiego bo wiesz że go nie .......

W tedy do pociągu wlazła różowa klacz. W stroju który wyglądał jakby chciała biegać i robić ponyrobik. Uśmiechnęła się i zaczęła mówić.

-Część jak się wam spało? Mnie spało się wyśmienicie normalnie czuje się jak nowy kucyk. Przepraszam za strój lecz ćwiczyłam rozweselanie. Nie jest to łatwe bo trzeba na prawdę się wypocić by kogoś dobrze zabawić. Cześć Iron jak miło cię znów widzieć. Po wiec czy ty tylko wstałeś? Czy w ogóle jest tu Black mam do niego sprawę i.....

-Tak panno Pinki znajduje się jednak zaraz będzie musiał iś....-W tedy pegaz podleciał zasłonił usta kolegi i uśmiechając się do klaczy odpowiedział

-Poczekaj chwilkę.

Wziął go na bok i zaczął szeptać.

-Prószę stary weź mą kolejkę do pilnowania świadka. Dziewczyna przychodzi do mnie. Daj nam pusty wagon nie bądź świnia.

-ech......zgoda lecz będziesz mi winny przysługę.

-Co tam robicie.-Spytała klacz.

-Najmocniej przepraszam panienko lecz obowiązki wzywają. Jednak to ja musze iść. Black dopiero po południu. Wiec zostawiam was samych.

Po tych słowach wyszedł z wagonu i poszedł w stronę Nastiego i świadka. Czas najwyższy by ktoś go zmienił.

Po pół godzinie doszedł do domku panny Fluttershy. Było ciche i pełno dzikich zwierząt mieszkało niedaleko domu. Zbliżyłem się do namiotu. Usłyszałem jak chrapią sobie w najlepsze. Czas jednak na pobudkę. Skupiłem moc w rogu i wytworzyłem magicznie róg. Przyłożyłem do ust i zadymiłem w niego.

Efekt był natychmiastowy. Pegaz wystartował jak z procy a Nasty wyskoczył jakby ktoś mu ogon podpalił.

Zobaczywszy mnie zaczął rzucać słowami które by nawet najbardziej niewychowanego młodego smoka przyprowadziły o rumieńce. Nasty poszedł na miejsce zbrodni z humorkiem. Po wysłuchaniu go spojrzałem na Leona

-Czas wstawać. Kto rano wstaje temu Celestia daje.

-Ta....niech mi da jeszcze z 5 minut.-Odpowiedział ogier. I zasnął na kłębku mchu. Nie miałem zamiaru się z nim droczyć. Wziąłem wiadro i napełniłem wodą z pobliskiego strumyka. Wylałem mu na głowę. Wystartował jak torpeda. Wściekły z grymasem na twarzy podszedł do mnie cały mokry.

-Dzięki lecz następnym razem proszę o ciepła kąpiel.

-Słuchaj troszkę zrobimy dzisiaj inaczej.

-W jakim sensie inaczej.

-Dzisiaj będziemy śledzić podejrzanych.

po tych słowach wraz z nim wyruszyliśmy w miasto . Obrócił się on tylko by zobaczyć jak pani domu wychodzi by powitać nowy dzień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Główna ulica…………...Ponyville…………………9:00

Iron wiedział iż branie na misję świadka wiązało się z ryzykiem jak i niepowodzeniem. Nie był on szkolony jak on oraz nie przeszedł żadnej musztry wojskowej. Nie zdziwił by się jakby nawet w wojsku nie był. Leona ruchy i próby zakradania się były po prostu żałosne i dodatkowo założył garnitur i czarne okulary.

-Mogę wiedzieć co ma oznaczać to?

-No skoro mam być i działać jak tajny agent niech ja wyglądam jak on. Wyglądam Ekstra.

-To co wyczyniasz powinno się znaleźć w książce” Co nie robić by nie zostać Strażnikiem”

-No nie wiem jedyna książkę jaką czytałem to magazyny sportowe.

-Przecież samo słowo magazyn sportowy tłumaczy iż to nie ksiązka i…… zapomnij lepiej cos zrobię z tym.

Biały ogier postanowił przyszykować go. Zaszli w zaułek i natychmiast zdarł to idiotyczne przebranie z Leona. Następnie za pomocą czaru zmniejszył ubranie do rozmiarów kieszonki w jego kamizelce. Wyjął z innej małą kartkę i przyjrzał się jej. Następnie odpowiedział.

-Dobra mam tu listę tych co wskazałeś. Powinnyśmy zacząć od tego co znajduje się najbliżej.

-Przynajmniej mogłeś mi zostawić czarne okulary.

Obserwowanie podejrzanych zajęło nam z parę godzin. Niestety było to niezbyt owocne. Już mieliśmy się poddać i iść do sztabu gdy zobaczyłem ostatniego z podejrzanych. Wszedł do budynku i widać było iż nie chciał być śledzony.

-Poczekaj tutaj.

-No nie ma być akcja a ty mnie zostawiasz nie ma mowy.

-Dostajesz stówę i polecisz sobie. Oczywiście nie oddalić się zbytnio tak na 20 metrów.

-Spoko

Po dostaniu umówionej kwoty Pegaz odleciał z uśmiechem na twarzy. Ja natomiast postanowiłem sprawdzić gdzie mógł udać się nasz „koleżka”.

Podleciałem do okna i zauważyłem iż wchodzi do windy. Wcisnął guzik i następnie pojechał na 3 piętro. Postanowiłem podlecieć na jego wysokość. Na nim zobaczyłem sprzątacza oraz naszego podejrzanego jak wchodzi do jednego z gabinetów. Wlazłem przez okno. Co było troche trudne. Niestety gabarytowo byłem za wielki na nie. Jednak się przecisnąłem. Na całe szczęście woźny mnie nie widział. Postanowiłem iż czas na mój styl śledztwa. Zaszedłem gościa od tyłu i jednym uderzeniem kopytka ululałem. Zabrałem go do schowka na tym piętrze a następnie wziąłem jego przebranie. Miałem pecha bo był on tłuściutki i posiadał małe ramionka wiec ciężko było się wcisnąć . Po szybkim udoskonaleniu stroju wyszedłem na korytarz. Za drzwi było słychać niewiele. Wyjąłem z wózeczka woźnego coś co mogło się przydać. Szklanka brudna jednakże spełniła zadanie.

-Co ja ci mówiłem. Miałeś proste zadanie dowiedzieć się czy nic nie znaleźli. Wiesz iż wszystko może wziąć łeb.

-Niestety ten pegaz wszystko zepsuł. Dostarczyłem to co było potrzebne gościowi lecz niestety………

Głosy nagle ucichły. Iron wiedział co to oznaczało. Natychmiast było trzeba działać. Dwa kuce wyszły na korytarz. Oglądali się na prawo i lewo. Jednorożec trzymał za pomocą czaru małą dmuchawkę. Natomiast drugi miał nóż. Spojrzeli w jedną to drugą stronę. Korytarz był czysty. Jedynie wózek stał sobie spokojnie. Jeden zaczął go przeszukiwać,nic nie znalazł.

-Dobra jutro trzeba będzie posprzątać. Przygotuj wszystko . Pamiętaj bracie iż to co robimy jest dla następnych po nas.

-Spoko ja już na pewno załatwię to.

Kuce się rozeszły jednorożec zjechał windą drugi wyszedł przez okno. Iron jedynie się cieszył iż nie spojrzeli ku górze .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

7.05……………………………..Pociąg…………………………………Stacja w Ponyville

- To co Pinkie, chciałabyś coś zjeść? Bo ja właśnie zamierzałem wziąć się za jakieś śniadanie.

- Tak! Chociaż zaraz, zaraz. Czy ja już czasem nie jadłam.- Zamyśliła się przez chwilę różowa klacz.- A tak jadłam śniadanie. Poza tym nie mam dużo czasu. Bo obiecałam się zająć dziećmi państwa Cake. To takie rozkoszne maluchy.

- Zwykłe „nie jestem głodna” by wystarczyło.- Odpowiedział Hawk wyciągając z lodówki jajka.

- Ja też właśnie pośrednio w sprawi śniadania. Przyniosłam wam coś na deser.- Wyciągnęła z plecaka pięć kawałków ciasta.- Państwo Cake upiekli wam ciasto powitalne, ale wyglądało tak dobrze, że zjadłam kawałek.

- Nie szkodzi. Dzięki temu, że przyszłaś mogłem załatwić sobie pół dnia bez niańczenia Leon’a.- Black odebrał ciasto i włożył do lodówki.

- To na razie. Bliźniaki nie lubią jak się spóźniam.- Ruszyła w stronę wyjścia

- Ej Pinkie!- Zawołał za nią pegaz.- Mam do ciebie prośbę. Nie zamykaj dzisiaj w nocy okna.

- Dobrze, ale dlaczego?- Spytała skołowana klacz.

- Zobaczysz. Spodoba ci się.- Po tych słowach każdy ruszył w swoją stronę. Pinkie do pracy, a Black ściągnąć na wpół przypaloną jajecznicę z patelni.

Po śniadaniu Hawk zdjął z wieszaka swój czarny płaszcz. I wyszedł z pociągu by zapalić porannego papierosa. Bo jak on twierdził, to stymulowało jego mózg do myślenia. Przystanął przy jednym z wagonów i zaczął rozmyślać o prowadzonej sprawie.

-Hmm jak na razie mamy jednego trupa, chociaż raczej 2/4 trupa, jednego „zabójczo błyskotliwego” światka i wiele bezużytecznych dowodów. Jednak to co nie daje mi spokoju to ten ćwokowaty inwestor. Dlaczego przyjechał na farmę akurat teraz? Czyżby był mądrzejszy niż na to wygląda?

Rozmyślania przerwał mu strażnik, który w pośpiechu wybiegł z pociągu.

- Panie Hawk był telefon do pana.

- Panie i władco jak już coś.

-Co?

- Nieważne, kto zdzwonił i co chciał.

- Dzwonił pan Nasty prosił o pańskie szybki przybycie do tutejszego komisariatu. Mówił, że znalazł coś interesującego.

- Dobra zaraz tam będę. – Odpowiedział pegaz, chociaż nie dowierzał by Nasty o cokolwiek prosił.

Jak powiedział tak też zrobił. Gdy tylko dopalił papierosa ruszył do miasta by spotkać się z jednorożcem. Przy wejściu do komisariatu przywitały go w ziemne kuce w lekkim opancerzeniu, należące do straży. Gdy już był w środku jeden z nich zaprowadził go do pokoju w którym obecnie rezydował Nasty. Pokój ten był długi na około 10 metrów, a szeroki na 5. Przy ścianach stały duże metalowe szafy z wieloma szafkami. Na środku pomieszczenia leżały 2 stoły, a na nich oddzielone od siebie korpus i nogi ofiary. Tak jak się spodziewałem. Znajdowaliśmy się w prosektorium. Nasty stał przy tułowiu zamordowanego.

- Hej Black świetnie, że przeszedłeś. Chyba nareszcie znalazłem jakiś istotniejszy dowód w sprawie.

- Zechcesz rozwinąć ten temat?

- We włosach znalazłem kobiecy włos.- Uśmiechnął się dumny z siebie jednorożec.

- Kobiecy włos? No, no. Jednak zabawił się przed śmiercią. Wiesz może czyj?

- To też już sprawdziłem. Należy do Madame DiamondLust od 5 lat żona filantropa z Canterlot’u.

- O rany, czyli czeka mnie przejażdżka do Canterlot’u.- Odparł pegaz z dziwnym zadowoleniem na twarzy.

- Czemu ciebie? Może tam przecież pojechać ktokolwiek.

- W takim razie zgłaszam się na ochotnika. Pojadę tam jutro rano.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

20:00.......Stacja kolejowa.......przed wagonem

 

Iron przybył ze szpiegowania. Niestety Leon poleciał sobie napić się czegoś mocniejszego. Alicorn niemiał wyboru, musiał odnieść go do namiotu. Wróciwszy do wagonu  zobaczył tylko notatkę od Black Hawka.

„Siemka Iron

                   Dzisiaj udało nam się znaleźć nowe poszlaki. Jutro rano wyjeżdżam. Dzisiaj jednak idę do panny Pinki na małe spotkanie. Nie czekaj na mnie Nasty ci wszystko wyjaśni. Jeśli cos się dowiesz lub znajdziesz to mi wyślij wiadomość. Niestety tutaj musimy się rozdzielić. Proszę zostań w Ponyville. Lepiej mieć tu wszystko pod kontrola.

 

Twój Najlepszy kumpel Black.”

 

-„Kumpel”- Wziąłem kartkę i zgniotłem pod kopytkiem. Raz dałem podejść zbyt blisko komuś do siebie i miałem wiele w tedy ”pomocy” od „kumpli”. Postanowiłem pójść do Nastiego. Niechaj i on się podzieli o co chodzi z tym wszystkim.

Do jego laboratorium dotarłem niedługo przed wybiciem dziesiątej. Siedział on i przeglądał próbówki. Zobaczywszy mnie uśmiechnął się tylko i wrócił do pracy.

-Powiedz mi proszę co Black miał na myśli o nowych poszlakach? Dlaczego również wyjeżdża i do kont?

Nasty obrócił się do mnie i z znudzeniem w głosie odpowiedział.

 

-Pewnie ja zwykle nie chciało mu się gadać i wleciał w kimono szybciej? Więc znalazłem włos kobiecy na trupie a dodatkowo właśnie teraz znalazłem troszkę siarczystego proszku. Zacząłem go badać. Możliwe iż dzięki temu znajdę cos więcej.

-Jak mogę pomóc?  

-Zrób mi z dzbanek kawy to najlepiej zrobisz. Przy okazji możesz posiedzieć ze mną to zajmie mi z cała noc. Nudno tu a ci Strażnicy to normalnie sztywniejsi od pacjentów .

-Spoko posiedzę.

Noc upłynęła szybko .postanowiłem potrenować. Niewiele spałem. Od czasów treningów ostrych nauczyłem się wysypiać na zapas. Przydatna zaleta . Ojciec pewnie kazałby Lokajowi mi powiedzieć bym poszedł spać. Noc była cicha. Bezksiężycowa. Prawie jak w tamtym dniu gdy……

-Iron nie uwierzysz zobacz- Nasty wykrzyczał głośno i wyraźnie.

-Co takiego?

-Na ofierze znajduje się nie tylko kobiecy włos ale i to.-mówiąc to pokazał na wzór

-Co to jest?

-Nic takiego tylko poszlaka która nam pomoże w znalezieniu sprawcy. To Materiał. Na początku myślałem iż z ubrania ofiary ale nie. Materiał jest innego gatunku. To jedwab i to jeden z lepszych.

- Jedwab. Przecież takie ubranie nosił jeden z nich.

-Jakich nich?

-Racja nie powiedziałem ci otóż……..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

15.13................Canterlot................Posiadłość Madame DiamondLust

Ktoś zapukał do drzwi posiadłości. Otworzyła chuda klaczka o pospolitym wyglądzie, ubrana w strój sprzątaczki. 

- Kto tam?- Zapytała kobieta

- Policja, można wejść i porozmawiać.- Spytał funkcjonariusz

- Już otwieram.

Pegaz wszedł do środka.

- Witam nazywam się BlackHawk.

- Kto przyszedł!- Zawołał ktoś z drugiego pokoju. 

- Dżentelmen podający się za policjanta mandam .

- Wywal go to pewnie kolejny akwizytor!

- Łał ktoś tu jest zdzirom.- Skomentował zachowanie kobiety BlackHawk. Następnie udał się w stronę pokoju z którego pochodził głos kobiety.

- Za kogo ty się uważasz?!- Wykrzyczała podirytowana klacz.

Miała ona duże czarne oczy i brązowe włosy, oraz kremowy kolor sierści. Ubrana była w czarną elegancką suknię.

- Przyszedłem porozmawiać o pani kochanku...

- O czym pan mówi.

- On nie żyje.

- Powtarzam, że nie mam ŻADNEGO KOCHANKA- Upierała się dalej przy swoim klacz.

- Znaleźliśmy w jego włosach twój włos.- Uśmiechnął się Black widząc zaniepokojoną minę panny DiamondLust.- Ciekawe przy czym się tam dostał?

- Nie wiem o czym pan mówi?

- Jak on miał na imię?

- Martin White.

- Ah, czyli jednak.

- Tak, znaliśmy się od pół roku zaczęło się od...

- Nic mnie to nie obchodzi. Pozwól, że ja będę zadawał pytania, a ty będziesz odpowiadała. Kiedy ostatnio widziała pani swojego amante?

- Jakieś półtorej tygodnia temu.- Odpowiedziała z dziwnym spokojem na twarzy. 

- Miał jakiś wrogów? Pokłócił się ostatnio z kimś? Był winny pieniądze?

- Nie nic mi i tym nie wiadomo.- Odpowiedział znowu ze spokojem- Mogę pomóc w czymś jeszcze?

-Nie... właściwie to nie chce wiedzieć nic więcej. Miał już wychodzić gdy spostrzegł butelkę whisky.- Mam pomysł nie powiem nic panie mężowi za tą butelkę.

- Zgoda.- Dopiero w tedy wyraz jej twarzy się zmienił. Była wyraźnie zadowolona 

Black wyszedł z domu, z flaszką za 5 tysięcy i dziwnymi przeczuciem.  

 

 

-

 - 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4:00..... Ponyville.......centrum

Nie potrafiąc zasnąć Iron postanowił się przejść po cichym mieście. Miasto nadal było pogrąrzone w błogim śnie , gdzieniegdzie był ruch lecz to najczęściej piekarz, listonosz oraz straż były jedynymi osobami ,które spotkał. Spojrzał na ratusz i poleciał na jego szczyt. Dachówki były mokrę od rosy. Miasto działało kojąco. Iron pochmurniał gdy przypominał sobie " ten" dzień. Miasto również było piękne chociaż spowite w mroku. ( - Nigdy więcej takiej tragedii.) pomyślał.

W dole zauwarzył ruch. Ktoś próbował przedrzeć się przez miasto niezauważony, na plecach niusł ciężkie torby. Podąrzał w stronę farmy Sweet Appleacres. Biały ogier rosprostował skrzydła. Spokój tego wieczoru miał zostać przerwany......

Edytowano przez Iron Shield
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

4:10....Miejska uliczka......Ponyville

-Stać, Elitarny Strażnik Iron Shield. Pragnę zobaczyć dokumenty....

W tym właśnie momencie podejrzany zamachnął się i rzucił kubłem na śmieci. Wyszkolony refleks pozwolił osłonić się przed kubłem. Zanim Iron ustawił się w formie bitewnej, ogier w kapturze zaszarżował. Iron w ostatniej chwili zdążył odskoczyć przed uderzeniem . Ściana przyjmująca impet popękała. Kopytka miały na sobie zakazane w Equestrii specjalne wojskowe podkowy które bez problemu mogą pogruchotać kości. Przeciwnik odsłonił ogon i pojawił się gryfiński łam-gnat. Broń idealnie złączona z ogonem i włosiem , ostrze na końcu w kształcie pół sierpa. wzdłuż broni można było zauważyć liczne zakrzywione kolce, Których zadaniem było przytrzymanie przeciwnika. Wąska uliczka nie dawała zbytnio możliwości walki co nie pozwalało używać ogona. Niestety na rozbieg i poderwanie się do lotu również. Iron postanowił iż przejdzie do postawy oczekującej . Gdy tylko zmienił ustawienie kopyt przeciwnik również zmienił sposób ustawienia broni. Iron zaobserwował to i postanowił coś sprawdzić. ustawił skrzydła w pozycji 38 stopni a róg wycelowany w podnóże przeciwnika. Osobnik natychmiast ustawił swe ciało w poprzek z ustawionym ostrzem w stronę Strażnika. Iron nie miał wątpliwości.

-Jesteś jednym ze straży Królewskiej. Niewielu wie jak obronić się przed Stylem "Nocnego wartownika" To jest podstawowe wyszkolenie. Czemu mnie zaatakowałeś i co masz w torbie?

-Martwi nie musza wiedzieć- Przeciwnik wyskoczył, machnąwszy ogonem próbował przebić lewe stronę żeber tylko skrzydła pozwolił zatrzymać cios. -I już po twoich skrzy.....co?!

-Je już dawno straciłem-mówiąc to Iron układając skrzydło w formę tarczy przytrzymał ostrze które zaklinowało się między złączeniami. Z całej siły wbił napastnika w ścianę. Pęknięta ściana jak na zawołanie rozsypała się i oboje wlecieli do czyjegoś salonu. Przeciwnik był poobijany lecz nic innego mu nie dolegało. Iron go przytrzymał i już miał mu założyć kajdanki gdy Purpurowy ogier się uśmiechnął.

-Myślisz iż wygrałeś. Niech żyje rewolucja. Niech żyje Wybrany- po tych słowach jego usta zaczęły napływać krwią i zaczął się dusić.

-Nie.....-Zdążył Iron tylko wykrzyknąć i próbował ratować napastnika. Możliwe iż on jest zamieszany w morderstwo. Niestety okazało się iż odgryzł sobie język połykając go dodatkowo. Pierwsza pomoc spełza na niczym. Do sprawy zostało właśnie dodane nowe truchło. Do salonu weszła oślica i z przerażeniem zobaczyła co się dzieje w jej salonie .

-Co to ma znaczyć?- Odpowiedziała-Natychmiast wołam Straż!!!

-Niech pani to zrobi. Ja niestety musze się zająć plecakiem.

Edytowano przez Iron Shield
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzina 6:59..........laboratorium.......Ponyville

Nasty spoglądał na prubówki. Pracował całą noc by zyskać coś więcej z ciała. Jakieś tylko małoznaczące wyniki badań i to iż ogień miał lekką naczynność hormonalną.To jednak niezbyt pomocne. Jednorożek już pragnoł zakończyć prace i się połorzyć. Miłe ciepłe łurzeczko już wołało go. Zabespieczył wszystko , lecz pamiętał iż jeszcze musi wypisać dokumętacje przy wyjściu. Gdy doszedł do recepcji nagle usłyszał rozmowę 2 strażników wracających z patrolu.

-Podobno ten gość zatakował go. Wyobrażasz sobie ktoś taki z najlepszy z najlepszych zginąć taką śmiercią. Przecież niedawno tu przybył. Gość potężnie zbudowany i tyle metalu na sobie.....

-Ej o kim gadacię?-zapytał się brązowawy ogier.- Co się stało?

-Wysoko postawiony strażnik zginoł w aleji tu niedaleko. Z Canterlot....

Nasty wybiegł bez wysłuchania reszty tej rozmowy. W myślach tylko przebiegła go złe przeczucie. ( Czy to Iron?)

Wbiegł w alejke. Strażnicy zabezpieczyli miejsce. Zaczoł się przeciskać między nimi i zobaczył jak dom ma dziurę wielkości bramy. Potrzedł bliżej. We wnętrzu leżały zwłoki przykryte prześcieradłem. Pierwszy raz w swej karierze Nastemu trzęsły się kopyta. Już złapał za materiał za pomocą magii i powoli podnosił. Oczyma wyobraźni widział swego przyjaciela podnim. Zabitego bez życia. Łza pojawiła się.

- Co jest obejrzysz je czy nie- Nasty aż znalasł się z materiałem ze zwłok na szafie. Spojrzał na miejsce gdzie przed chwilą się znajdował. Dokładnie tam stał Iron z uszkodzonym skrzydłem, lecz najważniejsze iż nie martwy

- Ty przeklęty , metalowy, mułowy zadzie, niech cię wilki żywcem zjedzą . Prawie nie narobiłem pod siebie. Myślałem że to ty tu lerzysz.

- No to fajnie. Wiedz że posiadam czarny pas w większości sztuk walki poza sumo.

- Ta bo jak byś pewnie i w tym miał to ta dziura by nie wystarczyła na wejście. Jednakże cieszę się iż nic ci nie jest.

- Niestety zyskałeś nowe truchło, spałeś bo przy nim będziesz miał trochę roboty.

- No i k$#*a się w c€#j wyspałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...

Dzień później......Farma.....godzina 14:23

 

-Na pewno rozumiecie plan? Jeśli się nie zgadzacie to my z pewnością możemy was nie mieszać....

-Posłuchaj kolego. To jest farma która prowadzimy od pokoleń. Jeśli ktoś jej zagraża nie będę stać jak wół i nic nie robiła. Poza tym tylko dzięki nam ci gość zgodził się przyjść.

-A.J spokojnie posłuchaj jeśli coś będzie nie tak to zdejmij kapelusz a my natychmiast interweniujemy. Nie ryzykuj niepotrzebnie.

-A co w tym niezwykłego? Witam ich zapraszam do środka i wy ich łapiecie. Chociaż nadal nie rozumiem po co to robicie tutaj.

-Dla tego iż to najlepsze miejsce. nie spodziewają się nas po tym jak zrobiliśmy niedawno  "Informację" iż odstawiamy ta sprawę i zajmujemy się tą w mieście.

-Wiedzieć wszystkiego nie musze. idę na zewnątrz na nich poczekać. Bracie choć ze mną i uśmiechaj się tylko.

-Emmmm.....Tak-Odpowiedział czerwony ogier.

Gdy wyszli Iron spojrzał na Blacka który wrócił z podróży.  To był jego plan.

-Pamiętaj szybko obezwładniamy i zamykamy sprawę. Na szczęście mamy pojęcie kto to zrobił.

-Ok przygotuj się ukryj się za tą szafą a ja za drzwiami w kuchni.

Po paru minutach przybył "Star wind" i jego kumpel z tamtego spotkania. Przywitali się i poszli za klaczą do domu. rozglądali się i uśmiechali pod nosem. Gdy tylko przekroczyli próg domu i zamknęli drzwi. wyjęli broń i chcieli zacząć "zabawę". Dwie  wykopane przez Blacka kule poleciały i wybiły broń z ich ust. Iron wyskoczył i wystrzeliwując magiczne pole powiedział.

-Elitarna Straż Equestri jesteście aresztowani.

Edytowano przez Iron Shield
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Dzielnica Bogaczy Canterlot

Posiadłość Alistera Chase

9.35 Wtorek

Alister mieszkał w dużej willi, dookoła której rozciągał się ogród pełen pięknie pachnących kwiatów, głównie różnych odmian róż. Niektóre z nich miały nawet tęczowe barwy. 

Przed drewnianymi drzwiami do rezydencji stanął BlackHawk i Iron Shield. Alicorn pociągnął za pozłacaną klamkę i wraz ze swym partnerem weszli do środka. Już od progu było widać małe plamy krwi, a w powietrzu unosił się lekki zapach spalenizny. Bohaterowie udali się do salonu, gdzie już czekały na nich zwłoki, nad którymi klęczał Nasty.

- Co my tu mamy Nasty?- Zapytał Black

- A, co nie widzisz?!- Odpowiedział zdenerwowany kuc.- Ktoś urządził tu egzekucje.

Kuce spojrzały na ciało. Rzeczywiście nie wyglądało to za dobrze. Twarz denata była częściowo stopiona. A na jego brzuchu ktoś wyciął nożem napis: "Jako w niebie tak i na ziemi". 

- Jaka przyczyna śmierci?- Spytał Iron. 

- Prawdopodobnie uduszenie, ten kwas spalił taką ilość jego twarzy, że biedak nie mógł już oddychać.

- Oj tam biedak, polityka ci żal?- Dodał Hawk.

- Skąd wiesz, że to polityk?- Spytał Iron

- Miał duży dom, czyli raczej uczciwie się nie dorobił, na stole leżą sondaże wyborcze, czyli interesuje się polityką. Ten ogród pewnie uprawiał sam, czyli jest na emeryturze i szuka sobie nowego hobby.- Kuc zamilkł na chwile.- Poza tym to pieprzony Alister Chase, były minister obrony. Kiedyś było o nim głośno.

Do pomieszczenia wbiegł jeszcze jeden kuc, niebieskooki jednorożec o błękitnej sierści i krótko ściętej, jasnobrązowej grzywie.

- Mi to wygląda na robotę terrorystów.- Rozejrzał się po pokoju.- Polityków najczęściej tacy dopadają. A zwłaszcza tak zniesławionych.

- A to kto?- Spytał Shield nie odrywając wzroku od niespodziewanego gościa.

- To Jack...eee... jakiś tam.- Odpowiedział wpatrzony w napis na nieboszczyku. 

- Jack Hunt, specjalista od kości.- Dodał kuc- Zostałem przydzielony wam do pomocy.

-To super, ale teorie zostaw nam- Odrzekł nieco, podirytowany pegaz, po czym podniósł głowę ku górze.- Przeczucie mówiło mi, że to tutaj znajdę.

Na suficie widniał kolejny napis "Byłeś martwy od samych narodzin".

-Skąd wiedziałeś, że to tam będzie?- Zapytał zdziwiony alicorn.

- Jak mówiłem przeczucie.- Odpowiedział Black próbując wymigać się od odpowiedzi.- Czeka nas ciekawa sprawa.

 

Canterlot....Siedziba Elitarnej Straży......Godzina 11.00

Black i Iron rozsiedli się przy swoich biurkach, gdy do pokoju wszedł dostarczyciel z pobliskiej pizzerii. 

- No nareszcie, od rana nic nie jadłem.- Powiedział Iron wręczając zapłatę.

- Uhh... z chilli i bekonem, czego więcej chcieć od życia.

- Jeszcze list do pana.- Dodał dostarczyciel wręczając BlackHawk'owi mała biała kopertę.- Ktoś poprosił mnie bym go panu dostarczył.

Gdy chłopak wyszedł z biura, Black otworzył kopertę i uważnie przeczytał korespondencje. Zawartość listu nieco go zaszokował,

- Co dostałeś?- Zapytał jego partner.- Znowu jakieś wezwanie do zapłaty?

- Co poradzę, widocznie mam w banku jakąś cichą wielbicielkę- Zażartował pegaz, po czym wyjął z biurka zapalniczkę i spalił wiadomość.- Po południu będę musiał skoczyć do tego banku, bo zaczynają mnie już drażnić.- Skłamał Hawk.- Wybacz, ale przesłuchaniem córki naszego ministra będziesz musiał zająć się sam.

- Spokojnie, poradzę sobie, podobno jest całkiem ładna, więc zrobię to z przyjemnością

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Canterlot.......Rezydencja ofiary.......2 godziny później

 

 

 

Iron przybył do rezydencji. Dowództwo nakazało by ta sprawa została jak najszybciej rozwiązana. Biały ogier stanął przed drzwiami rezydencji. Ciało już od dłuższego czasu nie ma a ślady po morderstwie zostały usunięte. Ekipa sprzątająca zajęła się mieszkaniem. Iron stanął w korytarzu i czekał. Podszedł do niego kuc, któremu z oczu nie wróżyło nic dobrego. Chciał coś powiedzieć ,lecz  gdy zobaczył odznakę natychmiast kogoś zawołał. Przyszła starsza klacz. widać było iż powinna być dawno na emeryturze. Jej krok był wolny lecz stanowczy. Widać było iż Widok strażnika nie był dla niej kojący.

-Witam E.S.E jestem tutaj by rozmawiać z właścicielką.

-Tak, tak. Biedaczka ledwo ojca straciła, a wy już przyszliście ją nękać-wykrzyczała starsza pani w ubiorze pokojówki.

-Proszę zrozumieć, iż chcemy złapać jak najszybciej tego kto to uczynił. Czy nie pragnęła by winowajcę dosięgła zasłużona kara?

-Tak!....tak oczywiście.-Staruszka nagle złagodniała.-Ale uważaj o co pytasz panienkę. jest dla mnie jak córeczka, więc proszę trzymać język na wodzy.

-Oczywiście.

Pokojówka zaprowadziła strażnika do wielkiej jadalni ,w której czekała na niego piękna klacz. Miała długie kruczoczarne włosy i uwodzicielski uśmiech. Spoglądała na sufit, jakby wypisana na nim była naprawdę ciekawa książka, a na jej twarzy malował się smutek. Gdy pokojówka zakaszlała ona odwróciła wzrok w ich stronę. Klacz skinieniem głowy zaprosiła alicorna do pokoju.

Alicorn ukłonił się-Mi Lejdy, Zwą mnie Iron Shield . proszę przyjąć moje kondolencje z powodu utraty. Daje słowo iż morderca zostanie odnaleziony. Niestety musze  zadać panience pytania ,pomogą nam one w śledztwie. Czy jest możliwość by pani mogła na nie odpowiedzieć. Jeśli nie mogę wrócić później.

Klacz spojrzała się na niego. Jej wyraz twarzy z nieobecnej zmienił się na pogodny.

-Oczywiście. Postaram się odpowiedzieć na wszystkie pytania.

-Dziękuje. Czy moglibyśmy zostać sami?

-Margarita jest dobrą przyjaciółką oraz lojalnym pracownikiem rodziny. Ufam jej. Przepraszam powinnam się najpierw przedstawić. Me imię to Jose Chase

Iron ucałował kopytko panny. następnie usiadł na wolnym miejscu naprzeciw.

-Panienko Jose , Proszę mi odpowiedzieć gdzie pani była w czasie 24 godzin?

-Byłam u narzeczonego, zjedliśmy kolacje w restauracji. "Le Crown" Następnie udaliśmy się do niego.

-Czy ojciec miał jakiś wrogów? Czy zachowywał się jakoś inaczej ostatnio?

-Nie, była jak zwykle. Najpierw jadł, potem spał, a następnie cały wolny czas spędzał w ogrodzie. I tak codziennie. Jednakże od jakiegoś czasu mniej przebywał w swoim biurze.

-Czym ojciec się zajmował przed pójściem na emeryturę?

-Pracował z ministrem obrony, ale nie mówił dokładnie czym się zajmuje. Myśli pan że zginął przez swoją pracę?

-Na odpowiedzi będzie później pora. Proszę się skupić. Mówiła panienka iż nie odwiedzał ostatnio swego biura. Czy mówił dlaczego.

-Niestety nie. Pewnie zbytnio pochłonęła go hodowla tęczowych róż. Kochał je nad życie. Były jego oczkiem w głowie.-Klacz uroniła łzę- Teraz one będą mi go przypominały-sięgnęła ona po chusteczki na stole i otarła oczy.

-Mówiła pani o swym narzeczonym .Czym się zajmuje?

-Jest artystą. Bardzo nowoczesnym. wiele jego dzieł jest rozchwytywanych .Ostatnie jego dzieło znalazło się w pałacu naszych księżniczek.

-Jest możliwość bym obejrzał biuro pani ojca?

-Jak pan sobie życzy.-klacz uśmiechnęła się lekko i zaprowadziła Irona do biura. 

Udali się schodami do góry. Na końcu korytarza znajdowały się zamknięte drzwi. Gdy podeszliśmy bliżej klacz podniosła doniczkę stojącą obok i podniosła klucz. Przekręciła zamek. Drzwi otwierały się powoli. Zapach starych dokumentów oraz  tuszu unosiły się w pomieszczeniu. Biuro nie miało żadnych okien a dokoła znajdowały się jedynie pułki na książki oraz sejf. Po prawej stronie był mini barek z napojami. Iron przyglądał się pokojowi. Klacz  odwróciła się do niego.

-Proszę jednak niczego nie dotykać. Chce by ten pokój pozostał taki jaki jest.

-Rozumiem. Czy może mi pani jednak pozwolić zajrzeć do sejfu?

-Może następnym razem. Jak tylko uporam się ze stratą. Wracam do salonu mam nadzieje iż zanim pan odejdzie pożegnamy się.

-Oczywiście na pewno przyjdę.

-Gdyby pan coś potrzebował Margarita jest w pokoju obok.

Gdy tylko klacz odeszła iron wziął się do dzieła. Wiedział iż to co zrobi nie jest zbytnio dozwolone w względach etyki. Niestety  biurokracji powolne sposoby by dały czas kryminaliście. Nie miał zamiaru na to pozwolić. Obejrzał czy nikt go nie obserwuje, a następnie wyciągnął mały flakonik. Wysypał puder na środek pokoju i zastosował zaklęcie wzmacniane słowami. Energia z rogu uderzyła w proszek , zaczęła powstawać bańka. Otoczyła cały pokój i zniknęła. Iron uśmiechnął się Iluzja zadziała teraz dla każdego kto będzie chciał zajrzeć do pokoju będzie wyglądało iż on porusza się bez celu. Czas rozpocząć kopiowanie dokumentacji. podszedł do sejfu. wyciągnął mały kawałek metalu. Czas zastosować sztuczkę z żywym metalem od dziadka. Zaczął mówić słowa które dla kogoś kto by stał obok brzmiały by jak barytonowy bełkot. metal zaczął się wyginać na wszystkie strony. Ostrożnie włożył go do dziurki sejfowej. Teraz wystarczało czekać aż się dopasuje do zamka i otworzy go. Odwrócił się do dokumentów znajdujących się na stole. Zaklęcie kopiowania było idealne na takie okazje. Gdy rzucił je, natychmiast pojawiła się druga sterta. mówił dalej. Dokumenty kopie zaczęły formować duży zwój. Gdy skończył wielkość była równa z nim. Nagle jego głowa zaczęła boleć, wiedział iż powinien jak najmniej się nadwyrężać. Podszedł do pergaminu i umieścił na nim pieczęć E.S.E z dokładnymi namiarami na Blacka. ostrożnie wyjął ostatni składnik. Ogień Magicznego smoka. Niestety miał go jedynie na 2 takie przesyłki. Wiedział iż przy powrocie powinien zrobić  ich zapas. Podpalił dokument. Zwykły ogień by spalił go na popiół ,lecz ten wyczuwając pieczęć zaczął formować go we mgłę. natychmiast mgła zaczął lecieć do wentylacji która była przy drzwiach. Wiadomość wysłana. Gdy oczekiwał na otwarcie sejfu iron przejrzał książki. niektóre z nich były częściej czytane. niż inne. były również na nie dziwne symbole. iron skopiował go i umieścił w tajnej kieszonce w zbroi. Nagle sejf otworzył się i iron powtórzył proces kopiowania.

Parę minut później.....

 Iron opuścił pomieszczenie.za pomocą zaklęcia przemienił resztkę które zostało w kusz. Gdy  zaczął schodzić ze schodów zobaczył dwóch lokajów którzy coś obgadywali. Iron poczuł iż lepiej tego posłuchać.

 

 

Canterlot........siedziba E.S.E........międzyczasie

 

Black spał sobie spokojnie. Nagle został brutalnie obudzony. zobaczył iż został przygnieciony przez dwa nieprawdopodobne wielkie zwoje. Czas jego spokoju został przerwany.

Edytowano przez Iron Shield
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...