Skocz do zawartości

Moje wiersze trzy [Oneshot][Poezja][Dramat][Violence]


Celofyz

Recommended Posts

A więc pierwsze trzy wiersze, które publikuję na tym forum. Dlaczego akurat trzy? Bo jeden, drugiego kontynuacją (w sensie drugi pierwszego i trzeci drugiego). Pokazują one ślady, jakie pozostawia wojna w naszych umysłach. Na podstawie wojny NLR i SE. Dwa pierwsze smutne. Chyba nawet udało mi się ukazać w nich strach. I coś, co tak lubimy, czyli happy end w trzecim.
Co tu więcej mówić... miłego czytania (nie zrażajcie się tytułami :))

Krwawe Słońce


Dzień... światło... czerwień... słońce pali.
Żółte? Złote? Nie... Jasne, bardzo jasne.
Czerwień. Wszędzie czerwień krwawa.
Strzał... znowu... komuś ranę zadali...
Gdzie ciemność? Jaskinie już ciasne.
Strzelec? Daleko. Biją mu brawa.

Słońce. Złotem kiedyś nas obdarowywało.
Dziś czerwone, bitew rządne, wojny.
Po prostu ciepło dawniej rozprowadzało.
A teraz? Pali i piecze. To nie będzie koniec dobry

Krew... krew... słońce krwią zalane.
Strzał... pocisk leci... giną...
Umysł pali... oczy... światło nas szuka.
Grzmot, artyleria... strzały oddane.
Polują... światłem i miną.
Śmierć... słychać ją... słyszę jak puka.

W końcu tu wejdą i zmiażdżą ofiarę.
A my za nic zapłacimy karę.
Szukają celu. Słońce już krwawi.
A głupi myślą, że ono ich zbawi.

Księżyc... gdzie? jak wygląda?
Gdzie noc... zachód... mrok...
Słońce... pali... jak sól w oku
Ona... szuka... za nami wygląda.
Unik... cień... znowu... skok...
Uciekamy od mroku do mroku.

Moździerzy dźwięk echem po jaskiniach się odbija.
Masową biją. Na oślep lecą strzały.
Na powierzchni milionami by się na nas zlały.
W ukryciu siedzimy, a słońce z powierzchni krew spija.



Wspomnienie Koszmaru


Ciemność przeszłości, czuję jak pali.
Martwymi wspomnieniami umysł wyłożony.
Bez uczuć, w ciemności, serce jak ze stali.
Mój los z cierpienia został utworzony.

Koszmary dręczą mnie każdą kolejną nocą.
Ciało chce odpocząć, ręce wciąż się pocą.
Wspomnienia wydzierają sen, kto przyjdzie z pomocą?
Strzały, wrzask, wciąż słyszę rzeź sprzed lat.
Tam zginęli bliscy, tam zginął mój brat.

Dzień. Wciąż zmęczony wychodzę z domu.
Pamięć zabija mnie, mój drogi, powoli.
Nie chcę, nie powiem o tym nikomu.
Nikt nie zrozumie, jak bardzo to boli.

Widzę wciąż te same, wyniszczające gry.
Stoję już na krawędzi swojej psychiki kry.
Luno, proszę, przyjdź, ulecz moje sny.
Strzał, wrzask, bili z armat w nas.
Dla wielu naszych nadszedł wtedy czas.

Kolejna noc, koszmary nieskończone.
Wspomnienia, jaskinie, echo pocisków pod gruntem.
Co się wtedy stało? Wciąż czuję. Płonę.
Co się wtedy stało? Skończyło się buntem?

Pamiętam, jak z góry do środka się wdarli.
Pamiętam, jak naszą obronę wyparli.
Swoją drogę krwią i mieczem utarli.
Wciąż wspomnienia, wciąż koszmary.
Za cóż cierpię takie kary?

Trafili mnie tam, chłód poczułem.
Obraz cały czerwienią zaszedł krwawą.
Wiedziałem, szybko wnioski wysnułem.
Piekło, jakby kończyna zalana lawą.

Co noc, co sen, koszmar budzi mnie.
Luno, pomóż, oczekuję Cię.
Chcę w końcu być w pięknych snach, tam gdzie.
Powinien odejść wtedy, lecz na świecie tym zostałem.
Ten lepszy chcę w snach tylko ujrzeć, bo wtedy nie spałem.



Nie, już się nie boję


Koszmary sprzed lat dręczyły mnie.
Sen był torturą, jego brak więzieniem.
Myślałem, że szalony, skończę źle.
Wciąż, idąc przez życie z najgorszym wspomnieniem.
Wciąż pamiętam strzały. Nie, teraz się nie boję.
Wciąż w umyśle mary, lecz już je marzeniami koję.
Kiedyś skryty w kącie dziś dumnie stoję.
Na drodze życia. Nie, teraz się nie boję.

Wciąż wrzask, wciąż pisk, lecz coraz ciszej.
Świst kul w zapomnienie odchodzi.
Jestem wolny, na krawędzi nie wiszę.
Mimo, że słyszałem, jak śmierć nadchodzi.
Wciąż pamiętam krew. Nie, teraz się nie boję.
Dziękuję, pomogłaś mi. Wspomogłaś siły moje.
Dziękuję, odegnałaś koszmarów roje.
W końcu wolny. Nie, teraz się nie boję.

Stoję, patrzę w niebo. Widzę Słońce.
Nie krwawe, a złote. Ciepłe takie.
I mimo, że i tak życie ma dwa końce.
Już się nie boję, na tej łące obsianej makiem.

Stoję, patrzę w niebo. Widzę Księżyc.
Ten, który uleczył moje serce, moje życie.
Szczęśliwy, nie muszę do wroga mierzyć.
Nie boję się, nie poruszam skrycie.

Czym jest wolność? Czym są marzenia?
W końcu to wiem. One są do spełnienia.
Nie ma rzezi. Nie ma śmierci cienia.
Bądźmy dobrej myśli, świat się zmienia.
Wciąż na lepsze, wciąż do przodu.
Coraz mniej przepaści, coraz mniej głodu.
Dalej, szybciej z powolnego chodu.
W bieg wolności, jak za młodu.

A Słońce z Księżycem niech nam jasno świecą.
Głosząc pokój i miłość i zgodę.
Pegazy majestatycznie w niebo wzlecą.

By pokazać wielką życia urodę.






Kolory może używać tylko moderacja forum ~Decaded

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...