Skocz do zawartości

Pamiętnik Spike'a


Gość

Recommended Posts

Witajcie!


Z racji tego, iż w dziale Spike'a ostatnio niewiele się dzieje, a cały czas główkuję nad tym, jak go rozruszać, a inne poboczne postacie posiadają własne pamiętniki, więc czemu nie Spike?
Aby dział małego smoka nie świecił pustkami, zorganizowałem właśnie osobny poddział przeznaczony na jego pamiętnik. W tym temacie pojawiać się będą wpisy, gwarantuję, że pierwszy pojawi się już niedługo, a zaraz po tym powstanie temat dyskusyjny.


W związku w powyższym - do następnego posta.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

(Za zgodą Avatara zrealizowałem pierwszy wpis w pamiętniku. Mam nadzieję, że się spodoba i że z czasem wpisów będzie więcej)

Mój drogi pamiętniczku,

Nie mogę powiedzieć, że dzisiejszy dzień był udany, ale nie mogę też powiedzieć że był totalną porażką. Ot, kolejny zwyczajny dzień jakich ostatnio wiele. A szkoda, mogłoby się wreszcie coś wydarzyć. Coś... ważnego. No cóż, wygląda na to że będę musiał uzbroić się w cierpliwość albo przywyknąć do rutyny. Rozmawiałem o tym kilka razy z Twilight ale ona ciągle powtarza, że "nie warto pakować się w kłopoty" i że "teraz wszystko przebiega w dobrym rytmie". Rozumiem ją, jednak ten przedłużający się spokój zaczyna mnie już nudzić. Nie czekam na jakąś katastrofę, o nie, po prostu przydałoby się coś niespodziewanego.

Kiedyś na tym polu można było liczyć na Pinkie Pie ale od jakiegoś czasu i ona odłożyła imprezy na później. Fluttershy też ostatnio była bardzo zajęta. Rarity też ciągle nad czymś pracuje, nie ma nawet jednej wolnej chwilki i nie mogę się z nią zobaczyć! O reszcie lepiej nie wspominać - wszystkie pracują! Twilight stara się odciążyć mnie z kilku obowiązków. Pewnie dlatego, że jestem niby za młody na takie ilości pracy. Wcale nie jestem mały, też mogę tak ciężko pracować!

Tak więc od kilku dni nudzę się i tylko od czasu do czasu Twilight daje mi jakieś zajęcie. Dzisiaj też nic szczególnego się nie wydarzyło... to znaczy, było coś co nieco odróżniło ten dzień od innych. Spacerując po miasteczku i gapiąc się w niebo (całe w chmurach ale jakieś takie inne niż zwykle, czyżby Rainbow Dash o czymś zapomniała?) zauważyłem coś ciekawego. Jakiś dziwny cień, skrzydlata postać pojawiła się na niebie i po chwili zniknęła w chmurach. Była widoczna dosłownie przez chwilkę ale zdążyłem dostrzec kilka szczegółów. Rozpiętość skrzydeł była o wiele większa niż u pegazów i gryfów, jednocześnie to stworzenie było o wiele za małe na smoka. Próbowałem przyjrzeć się dokładnie, ale to było trudne (że też akurat teraz chmury musiały się przesunąć, słońce mnie oślepiło). Nie zauważyłem aby to coś miało ogon. Bardzo dziwne. Pytałem Twilight o to stworzenie, ale ona roześmiała się i stwierdziła że muszę mniej pracować bo dostaję halucynacji. Bardzo śmieszne, naprawdę...

Wieczorem jeszcze raz wybrałem się na spacer w nadziei, że uda mi się gdzieś wypatrzeć to coś, ale nie miałem szczęścia. Rozmawiałem z kilkoma kucykami i wychodzi na to, że nikt poza mną nie widział tego tajemniczego stwora. Chyba naprawdę dostaję zwidów... albo to jakiś mało śmieszny kawał Pinkie... albo... coś zupełnie innego. Tak czy owak wróciłem do biblioteki, ale nawet potem, gdy zrobiło się już bardzo późno nie mogłem spać. Postanowiłem po cichutku poszukać czegoś na temat tego czegoś co dziś pojawiło się na niebie. Poszukiwania zajęły mi trochę czasu, ale opłacało się. Znalazłem coś co przypominało tego stwora. Tyle, że to było o wiele większe i dziwniejsze, ale zawsze coś. Nazwy nie pamiętam a jestem już tak zmęczony, że nawet nie przepiszę jej z książki. Skończę tylko ten wpis i od razu pójdę spać.

Mam nadzieję, że jutro ta sprawa się wyjaśni. Może to był jakiś znak który tylko ja zauważyłem? Do następnego wpisu, mój pamiętniku!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Mój drogi pamiętniczku,

Chyba jednak niepotrzebnie drążyłem temat tamtej dziwnej istoty którą widziałem na niebie. Twilight mało się nie udusiła ze śmiechu jak pokazałem jej obrazek w książce i nazwę tego stworzenia - Quetzalcoatl. No dobrze, może tamto coś co widziałem nie przypominało zbytnio pierzastego węża, ale... no faktycznie, wzmiankę o nim znalazłem w książce z baśniami dla dzieci (swoją drogą ciekawe jak ona się tu znalazła, sądziłem że Twilight nie przepada za taką literaturą). No cóż, wygląda na to że przyda mi się chwila relaksu. A tak poza tym, kto wymyśla takie dziwaczne nazwy dla baśniowych stworzeń? Jak dzieciaki które mają to czytać mają to zapamiętać?

A zatem postanowiłem nie myśleć ani o tym ani o pracy. Chciałem się zrelaksować jednakże znów ktoś mi przeszkodził. Dziś była to Fluttershy która poprosiła mnie o pomoc i popilnowanie jej zwierzątek. W sumie nie miałem na to ochoty i kombinowałem jak by się tu wykręcić aby jej nie obrazić, ale tak mnie prosiła... że w końcu ustąpiłem. Pomyślałem sobie, że może pójdzie mi lepiej niż ostatnim razem. Zwierzaki Fluttershy potrafią wejść na głowę i napsocić, czasem ciężko nad nimi zapanować. Niestety, pomimo najszczerszych chęci i wskazówek jakie pozostawiła mi Fluttershy nie byłem w stanie zapanować nad jej ulubieńcami które dziś wydały mnie się szczególnie rozjuszone, zupełnie jakby ktoś rzucił na nie urok. W ogóle mnie nie słuchały, istny chaos. Zwierzaki nieco się uspokoiły dopiero po tym jak Fluttershy wróciła. Nie była jednak zaskoczona bałaganem jaki zastała, zupełnie jakby spodziewała się, że tak się to skończy.

Pomogłem jej nieco ogarnąć pobojowisko i przy okazji zapytałem się czy wszystko w porządku. Wyjawiła mi że zwierzątka od wczoraj są strasznie nerwowe i niespokojne, co zdążyło ją już nieco zaniepokoić. Mnie zresztą też. Fluttershy potrzebowała kogoś kto na wszelki wypadek popilnowałby jej pupilów bo sama musiała udać się w "pewne miejsce" aby zająć się "rzadkim gatunkiem" który zawitał w te strony. Lekkomyślnie rzuciłem tekstem o pierzastym wężu. Fluttershy wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta ze zdziwienia po czym zapytała się mnie skąd wiedziałem. Po tym pytaniu i ja wytrzeszczyłem oczy a szczęka mi opadła niemalże do podłogi. Czyżby ten baśniowy stwór jednak istniał? A może to z jego powodu zwierzątka były dziś tak nerwowe? Fluttershy powiedziała, że to nieznane jej stworzenie miało ranę na skrzydle i potrzebowało pomocy, a gdy już ową pomoc otrzymało po prostu odleciało gdzieś daleko. Wygląda na to, że moje podejrzenia co do wpływu tego stworzenia na zwierzęta Fluttershy były słuszne. Gdy tylko wyjrzałem przez okno zobaczyłem jak jej ulubieńcy spokojnie spali leżąc wokół jej domu. Zupełnie jakby coś ukoiło ich nerwy.

Wieczorem nieco zmęczony wróciłem do biblioteki, ale nie wspomniałem nic o tym pierzastym wężu którego nawet nie miałem okazji zobaczyć z bliska. W sumie... nawet nie mam na to ochoty. Ciekawe jak Fluttershy natrafiła na to stworzenie i jak przezwyciężyła swój strach, w końcu ono było jej nieznane a więc musiało ją przestraszyć. Może porozmawiam z nią o tym innym razem.

Oby dzisiaj nie przyśnił mi się żaden dziwny stwór. Nie wiem czemu, ale świadomość, że być może wszystkie tajemnicze stworzenia znane z baśni gdzieś tam żyją sobie w najlepsze trochę mnie stresuje. Niektóre z nich mogą być spokrewnione ze smokami. Mogą też dysponować jakąś nieznaną mocą. Kto wie? Świat jest taki rozległy i taki niezbadany... z jednej strony odczuwam niewielki lęk przed tym co nieznane a z drugiej chciałbym się przekonać czy te baśnie mają w sobie ziarno prawdy.

Zastanowię się nad tym jutro. Teraz czas się nieco zdrzemnąć.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 months later...

Mój drogi pamiętniczku,

 

 

Od dłuższego czasu mam koszmary senne. Wcześniej zdarzało się to sporadycznie, jednak od dłuższego czasu miewam je regularnie i zaczęło mnie to martwić na tyle, że zwierzyłem się Twilight w nadziei, że ta znajdzie jakieś rozwiązanie i zapewni mi wreszcie spokojny sen. Nie sądziłem, że Twilight weźmie moje słowa na poważnie do tego stopnia, że przetrząśnie niemalże całą bibliotekę w przeciągu jednego dnia. Jak się okazało później ona też nie mogła spać spokojnie przez koszmary!

 

Pomyślałem sobie wtedy, że to jakaś epidemia, ale jednak nie. Pozostałe kucyki nie miały takich problemów. Cóż, ucieszyłem się na tę wieść, ale jednocześnie zmartwiłem się, no bo po jakimś czasie koszmary opuściły głowę Twilight, ale pozostały w mojej. To było bardzo niepokojące, ale przypomniałem sobie, że w jednej z książek napisano, że koszmary senne biorą się ze stresów i lęków z których nawet nie zdajemy sobie sprawy.

 

Jedyny lęk jaki wtedy miałem to lęk przed zaśnięciem. Koszmary stawały się co raz bardziej uciążliwe i co raz bardziej realistyczne, do tego stopnia, że bałem się zasnąć! Szaleństwo!

 

Pewnej nocy zdecydowałem, że najwyższy czas z tym skończyć. Postanowiłem, że pokonam własne koszmary i wreszcie zmrużę oczy. Co prawda Twilight starała się i chciała mi pomóc, ale wiedziałem, że miała wiele innych, ważniejszych zajęć a ja już nie jestem dzieckiem. Postanowiłem, że sam załatwię swój problem i przestanę ją martwić. Co prawda nie miałem żadnego planu, ale nie mogłem już siedzieć bezczynnie w bibliotece. W świetle Księżyca udałem się na spacer po miasteczku rozmyślając o wszystkich wizjach sennych które nie pozwalały mi spokojnie przetrwać ostatnich nocy. Pamiętałem naprawdę niewiele, ale był to jakiś punkt zaczepienia.

 

Nawet nie zauważyłem kiedy zwróciłem swoje kroki w stronę lasu Everfree. To było jak… Znak? Możliwe. Pokonując swój strach ruszyłem w stronę lasu gdyż wpadłem na pomysł aby opowiedzieć o wszystkim Zecorze. Cóż, nie łudziłem się, że będzie znała skuteczny sposób na wypędzenie koszmarów z mojej głowy, ale miałem nadzieję, że chociaż znajdzie dla mnie jakieś tymczasowe rozwiązanie. To już bardzo by mi pomogło.

 

Wędrówka po lesie była prawdziwym sprawdzianem mojej odwagi i wytrwałości. Przysięgam, że wszystkie dziwaczne kształty jakie tamtej nocy widziałem wydawały się znajome. Skąd? Z koszmarów. To dodatkowo mnie straszyło, ale udało się. Dotarłem na miejsce. Gdy opowiadałem o wszystkim Zecorze ona zachowywała się jakby od początku przewidywała, że tej nocy do niej przyjdę narażając własne życie krocząc ścieżkami tego lasu. To było dziwne.

 

Zecora znała naturę mojego problemu, ale nie znała skutecznego rozwiązania. Dowiedziałem się, że Twilight przez jakiś czas miewała koszmary, gdyż… To moje własne wizje senne oddziaływały na jej umysł i w jakiś dziwny sposób dzieliła ze mną koszmary. W życiu bym nie pomyślał, że to właśnie jest przyczyną jej bezsenności. Jak to dobrze, że dla niej już to się skończyło. Niewsypana Twilight potrafi być naprawdę drobiazgowa, a nawet trochę… Denerwująca.

 

Rozmawiałem z Zecorą całkiem długo i byłem bardzo zaskoczony jej wiedzą na temat takich przypadłości, ale bardziej zaskoczył mnie fakt, że w pewnym momencie… Twilight zapukała do drzwi chatki! Skąd wiedziała? Nawet jeśli zauważyła, że wymknąłem się z biblioteki to skąd wiedziała gdzie mnie szukać? W życiu bym się nie spodziewał takiego obrotu spraw. W każdym razie, to był znak, że czas wracać do domu. Zanim udałem się w drogę powrotną Zecora dała Twilight przepis na miksturę która miała odpędzać ode mnie wszelkie koszmary i złe wizje. Poleciła też, abym regularnie medytował i starał się zrozumieć moje wewnętrzne lęki… Cokolwiek to znaczyło.

 

Na szczęście mikstura zadziałała. Dziś przed zaśnięciem zażyje kolejną dawkę, ale martwię się, że to prędko się nie skończy. Dziś muszę jeszcze pomóc Twilight, ale od jutra zacznę jeszcze sumienniej szukać źródła mojego problemu. Poszukam odpowiednich książek, a jeśli nic nie znajdę… Cóż, na razie nie dopuszczam do siebie myśli, że miałbym znaleźć zupełnie nic.

 

 

Do następnego wpisu...

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...