Skocz do zawartości

This means war - Grant Somers (komputer)


Draco Brae

Recommended Posts

 

Imię: Grant
Nazwisko: Somers
Przynależność: Skonfederowane Stany Ameryki
Wiek: 26 lat
Czasy: II Wojna Światowa, rok 1941
Płeć: Mężczyzna
Profesja: Żołnierz
Ranga: Szeregowy, piechur
Wygląd:
 
 
4shn.png
 
 
Charakter:
Patriota, odważny, zdyscyplinowany, stara się wykonywać rozkazy najlepiej jak potrafi, interesuje się czołgami, dość lekkomyślny, dość rzadko jest ostrożny, uparty jak osioł i złośliwy.
Opis uniwersum:

 
 
Wojna Secesyjna zakończyła się inaczej niż znamy, Unia wypowiedziała wojnę Kanadzie, pokonała ją jednak zaniedbując front południowy przez co trzeba było podpisać pokój z CSA z małymi stratami terytorialnymi. Po dojściu Hitlera do władzy w 1933, w Konfederacji zaczęto interesować się faszyzmem. Gospodarka stała na dobrym poziomie, jednak dalej była gorsza od USNA (United Stanes of North America) na szczęście niewolnictwo upadło. Mając przemysł zbliżony do Japonii, rozpoczęto powolną modernizację wojska która zakończyła się w 1937. Niestety doszło do tego że faszyści przejęli władzę w państwie podczas zamachu, nowy rząd postanowił się zbliżyć do III Rzeszy Niemieckiej. Kupowano od Niemiec ogromne ilości czołgów, karabinów i samolotów, włosi sprzedawali im trochę przestarzałych okrętów.
Rok 1939, po zdobyciu przez Niemców Polski CSA zaczęła masową produkcję czołgów i samolotów. W tym czasie na świecie wydarzyły się niepokojące wydarzenie, Szwecja wsparła militarnie Finlandię podczas wojny zimowej a Japonia podbiła Chiny i zrobiła z nich swoją marionetkę.
Rok 1941, po pokonaniu Francji przez Rzeszę CSA miało już na wyposażeniu wiele czołgów Pz III i Pz IV kupionych od niemców, podstawową maszyną lotnictwa były BF 109 i BF 110. ZSRR toczy trudnie walki z Niemcami, na ich nieszczęście Oś zdobyła Stalingrad, Leningrad i Moskwę. Jednak dostawy z państw Aliantów, zaczęły zmieniać szalę zwycięstwa. Po ataku Japonii na Pearl Harbor i dołączenia USNA do Aliantów, CSA dołączyła do Osi po czym wypowiedziała wojnę Ameryce. Mając wsparcie kilku korpusów ekspedycyjnych od Niemiec i Włoch, wysłano wiele dywizji na front by stać się jedyną potęgą w Ameryce Płn.
 
 
 
Historia:
Grant w wieku 11 lat zaczął się interesować wojskiem, ustanowił sobie za cel w życiu zostanie żołnierzem. Miał dobrych, kochających rodziców którym obiecał że będzie walczył ku chwale Konfederacji. Na początku nie brali go na poważnie, jednak po 2 latach uświadomili sobie że mówi śmiertelnie poważnie.
Gdy miał 15 lat był na pięknej paradzie wojskowej, po niej jeszcze bardziej chciał zostać żołnierzem. Gdy osiągnął pełnoletność zaczął się uczyć strzelać z karabinu
W wieku 19 lat wstąpił do wojsk lądowych jako piechur, przez pierwsze 3 lata służby dowódcy gnoili go raz za razem, na początku ich nienawidził. Jednak podczas 5 roku służby, uświadomił sobie jak wiele im zawdzięcza. Dzięki temu został odważnym, zdyscyplinowanym, patriotycznym żołnierzem który wykonuje zadania jak najlepiej. W wieku 25 lat poszedł do nowej jednostki która specjalizowała się w szturmach, właśnie wtedy zrozumiał znaczenie czołgów na polu bitwy jego ulubieńcem został Pz II który był nazywany "zemstą konstruktorów na czołgistach". Wtedy właśnie zaczął być szkolony w obsłudze CKM, moździerza i spostrzegawczości, bo specjalizacją wielu żołnierzy była walka na bagnety. Zaprzyjaźnił się podczas służby z artylerzystą Markiem Williamsem (jak bym wiedział jak to się odmienia...), Mark wbił mu do łba znaczenie artylerii, nawet uczył go używać moździerza. Po krótkim dość czasie zostali najlepszymi przyjaciółmi, najlepsze dla niego czasy były w 24 grudniu gdy każdy rzucał w siebie śnieżkami i dawali sobie prezenty. Największym zaskoczeniem dla nich była informacja o japońskim ataku na Pearl Harbor i przyłączeniu się USNA do Aliantów, miesiąc później dostali rozkaz mobilizacji jak wszystkie dywizje w kraju.
Tydzień później dostano informację do przyłączeniu się CSA do wojny i rozkazu ataku na USNA, zaledwie tydzień później większość jednostek razem z jego stało na granicy z Zjednoczonymi Stanami Ameryki Północnej.
Dzień później dostali rozkaz szturmu w kierunku Waszyngtonu, głównymi rozkazami było osłanianie kolumny pancernej zmierzającej do jednego z wielu magazynów armii USNA, gdyby udało się go zdobyć znacząco zwiększyło by to zasięg ataku. Kolejnym celem było ważne połączenie kolejowe między Richmond a Waszyngtonem które nie mogło być zniszczone, osłaniać pociągi z posiłkami po zdobyciu miasta miało lotnictwo. Jednak i tak dywizja pancerna miała być uzupełniona dopiero jak się połączy z 118. dywizją pancerną i 210. dywizją zmechanizowaną, taka armia według sztabu miała szybko przedrzeć się przez fortyfikacje wroga.
Grant cieszył się jak dziecko idąc na front, po chwałę jednak nie wiedział za jaką cenę...
Ekwipunek:
Karabinek Kar98k, pistolet P08 Parabellum i Stielhandgranate (Granaty niemieckie inaczej)
Cel:
Wspomóc swą ojczyzne w wojnie


 
Historia:

Narodziny Diabła:

Wojna Secesyjna, która była konfliktem bazującym na podstawie różnic społecznych i ekonomicznych, stała się wydarzeniem pełnym konsekwencji odłożonych w czasie. Każda decyzja podjęta przez Konfederatów czy członków Unii, była tylko fundamentem pod coś większego. Ich starcie było niczym innym jak walką między dwoma drapieżnikami i wszystko potoczyłoby się swoim własnym losem, gdyby nie pewna interwencja Wielkiej Brytanii. Wpłynęła ona na Kanadę, by ta wsparła w CSA w wojnie. Lawinowo odbiło się na przyszłości wielu ludzi, gdyż Ci mając aprobatę "brata za morzem", z przyjemnością rozpoczęli działania militarne wprost na Unię. Wojna Secesyjna zamiast być tylko walką o jedność, stała się walką o dominację w Ameryce Północnej. Jeśli wynik miałby być pomyślny dla Wielkiej Brytanii, stałaby się ona swego rodzaju imperium, którego zdanie byłoby niezwykle istotne w dyplomacji na całym świecie. Życie jednak bywa złośliwe, gdy ktoś stawia wszystko na jedną kartę. Wojna Secesyjna zapowiadała się na krótką, a przeciągnęła się prawie na okres dwóch dekad. Zrujnowało to wszystkie strony konfliktu i wymazując Kanadę z map świata na rzecz Unii. Nie obyło się to jednak bez żadnych kosztów, CSA przygarnęło Kalifornię, Mizuri i Kentaki na stałe do swoich terytoriów. Z takim stanem rzeczy zakończono wojnę, która wyczerpała oba państwa. Wzbogaciła się jednak na tym Europa, która ciągnęła z CSA jak i Unii pieniądze oraz dobra. Wzbogacona na trupach Anglia i Francja stały się imperiami dyktującymi warunki na starym kontynencie, podczas gdy w Ameryce Północnej ratowano resztki istniejącego przemysłu i społeczeństwa. USNA mimo wszystko dźwignęło się mimo wszystko w ciągu następnych dekad. Emigranci z Europy wciąż mogli tam rozwijać przemysł, który powoli stawał się konkurencją dla tego z ich "rodzinnych stron". CSA zaś gdyby nie niewolnictwo, utonęłoby w długach. Dzięki tylko możliwości wykorzystywania taniej siły roboczej i dalszym handlu z imperiami, podnosiło się z ziemi. Wkrótce jednak i tam zniesiono niewolnictwo...

 

Droga do wojny:

Zaraz po I Wojnie Światowej, wiele z państw Europejskich, zrozumiało swój błąd. Francja i Anglia bagatelizując resztę Starego Kontynentu, szukały równowagi. Kolonialne mocarstwa gryzły się ze sobą o to by nie dopuścić do dominacji tego drugiego. W efekcie Traktat Wersalski był od samego początku zdecydowanie mniej uciążliwy dla Niemiec, a sama kontrybucja nie była tak absurdalna i została wcześniej zniesiona. Bogatsza część Europy rywalizując ze sobą, nie zauważyła jak za jej plecami podczas Dwudziestolecia Międzywojennego rodził się ustrój totalitarny. Coraz bardziej śmiałe poczynanie III Rzeszy, przyniosły widmo kolejnej wojny. Anglia i Francja wolały być na nią jednak przygotowane. Zaczął się wyścig zbrojeń z nadzieją, iż to wszystko jest pomyłką w przewidywaniach. Reszta świata bardzo szybko odczuła nadchodzące widmo kolejnej wojny, tym razem jednak, termin "światowa" miał dotyczyć większego kręgu zainteresowanych. Wśród nich znalazły się USNA, CSA, Japonia, Chiny i wiele, wiele innych...

 

Dzień w którym przebudził się Diabeł:

Pierwszego września, wybuchła II Wojna Światowa. III Rzesza, która nie miała odpowiednio ciężkiego jarzma narzuconego przez dawne państwa Ententy, stała się bestią, która pożerała wszystko na swej drodze. Blitzkrieg zastosowany w Polsce przez Niemców, zmiażdżył wszelki opór w zaledwie dwa tygodnie. Kampania Hitlera rozpoczęła łańcuch zdarzeń, w którym kolejno znikały kolejne państwa z mapy świata. W 1941 III Rzesza po zajęciu Francji, utworzyła tam proniemiecki rząd i państwo Vichy, do którego przystały jedynie tereny w Europie, kolonie zaś opowiedziały się po stronie Aliantów. Zatem marynarka rozgromionej Francji została nieznacznie podzielona i wciąż wspierała siły Aliantów. Świat dzielił się i krwawił coraz bardziej. A to był dopiero początek.

 

CSA i Oś:

Ze względu na bogactwo Anglii i Francji, które przygotowywały się dość mocno do wojny, zmusiły one do autarkii CSA. Przed Konfederatami zamknięto wiele dróg handlu zaraz po rozpoczęciu się wojny. Wielka Brytania i Francja panowały na morzu bezsprzecznie, uniemożliwiając tym samym większy transport z Rzeszy do Ameryki Północnej. Również Włosi jak i Japonia miały ukrócone możliwości współpracy z potencjalnym członkiem Osi. Alianci patrzyli na ręce światu i byli gotowi zapłacić nawet najbardziej krwawą cenę, by zatrzymać machinę totalitaryzmu, która pożerała tysiące istnień. Zatem dwie bestie z przeszłości znów były pozostawione tylko sobie. Teraz jednak inteligentniejsze, zaopatrywały się we wszelką dostępną pomoc, choćby w postaci licencji na produkcję sprawdzonych już czołgów na froncie czy też nieznaczne wsparcie w postaci materiałów i surowców. USNA jednak miało przewagę ze względu na bezproblemowy dostęp do bogatej Wielkiej Brytanii. Jednak siódmego grudnia pojawiła się niezwykle otwarta pomoc ze strony Japonii. Atak na Pearl Harbor ostatecznie dopełnił słowa "Wojna Światowa".

 

17 stycznia 1942

Godzina około 7:00

 

Wymarzona przygoda Granta rozpoczęła się w niezwykle nudny sposób. Do tej pory żmudna dyslokacja dywizji na granice przyprawiała o ziewanie. Mimo to był on podniecony faktem, iż wkrótce jego marzenie się ziści. Podróżując razem ze swoją dywizją, tłukł się tylko w ciężarówce w błogim spokoju. Gdy zarządzono wymarsz, była trzecia w nocy, teraz jednak, siedząc przy wyjściu, widział jak powoli się rozjaśnia. Zliczenie ile dokładnie był już w podróży, było średnio możliwe. Przypuszczał jedynie, że mogło to być coś koło trzech godzin. Wyglądając z ciężarówki miał możliwość obserwowania obserwowania spokojnego lasu i kolejnego pojazdu podążającego ich śladem , zdecydowanie jednak dźwięk podróży nie był do sklasyfikowania jako kojący. Kompan Granta siedzący obok opierał głowę na karabinie i odsypiał, zaś kilku na przeciwko rozmawiało ze sobą. O tym, że zostawili dziewczyny, kochanki oraz ile to ich mieli. Beztroska rozmowa trwałą w najlepsze. Wszyscy byli w podobnym wieku, jednych Somers znał, innych nie. Mimo to nudził się w podróży jak mops. Wojna na świecie trwała już od tak dawna, a on pomimo iż brał w niej teraz udział, to nie odczuwał tego. Głodny adrenaliny westchnął, przymknął oczy próbując się zdrzemnąć, co też mu się udało.

 

Godzina 12:00

 

Granta obudził jeden z kompanów szturchnięciem.

- Wysiadamy - zakomenderował i poprawił nieco mundur przy szyi. Podkrążone oczy sugerowały, iż ten człek ze zdenerwowania nie spał i to od dobrych kilkunastu godzin.

Niewiele czekając młody żołnierz wyskoczył z ciężarówki. Przecierając jeszcze oczy po drzemce, która się przeciągnęła rozejrzał się. Wciąż był w lesie i nie spodziewał się szybkiego zobaczenia linii frontu. Cała dywizja zbierała się do kupy dość powoli, ale skutecznie. Po dziesięcio, może piętnastominutowym "postoju", ruszyli. Równym marszem szli ścieżką leśną. Było chłodno, ale znośnie. Zima była wyjątkowo ciepła, a biały puch leżał sobie nienaruszony dotąd. Skrzypiał przyjemnie pod buciorami wszystkich żołnierzy. Para wydobywająca się z nosa czy ust kłębiła się tylko chwilę, by potem być w ogóle nie dostrzegalna. Wyposażenie dyndało sobie przy pasie oraz plecach i czekało na rozwój wydarzeń. Czas mijał, podobnie jak kilometry, gdy wreszcie zarządzono postój. Rozeszła się wieść, że wkrótce odbędzie się uderzenie na Suffolk, a stamtąd atak na Norfolk. Dopiero później w gadano o Richmond i oskrzydleniu go. Ile było w tym prawdy, Grant miał się dopiero dowiedzieć. Plany jednak planami, Somers czekał na ostrzał artylerii i wsparcie lotnictwa wraz ze swoją dywizją. Po kolejnym postoju, może półgodzinnym, znów zaczął się monotonny marsz..

 

Godzina 15:30

 

Rozbrzmiał wreszcie tak długo wyczekiwany huk. Zaraz zanim następny i kolejny. Wkrótce kanonada trwała nieprzerwanie, a cała dywizja stała już u wrót miasta. Lotnictwo, choć chodziło o nim plotki, nie pojawiło się. Kilka czołgów Pz III i Pz IV przemknęło tuż obok Granta i jego kompanów. Warkot silnika urzeczywistniał mu, że będzie się jeszcze trochę nudził podczas tej wojny. Pierwsze budynki miasta padły bez żadnego wystrzału z karabinu czy strzelby. Grant miał jednak szczęście, był bowiem jednym z wchodzących do miasta jako pierwszy. Nie licząc jednak czołgów, które pewnie wzorując się na niemieckim Blitzkriegu, dążyły do oskrzydlenia sił, które mogły tu gdzieś być. Albo raczej musiały... Choć marsz zmienił się bardzo szybko w zajmowanie pozycji i sprawdzanie budynków, wroga wciąż nie było. Obrzeża miasta były dziwnie spokojne. Wielu mieszkańców postanowiło się chyba nawet ewakuować z tych rejonów. Gdzieś w świadomości Somersa pojawiła się wizja zasadzki, w którą wpada. Dziwny zbieg okoliczności pozwolił mu podsłuchać jak kapral, który stał niedaleko, rozmawiał żywo z żołnierzem łączności. Coś się działo... Będąc jednak w czteropiętrowym budynku, dało się słyszeć jednak tylko rozmowy innych podobnych mu żołnierzy.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grant od kiedy wkroczył do miasta czuł że to jest zasadzka, te myśli upewniało tylko to że narazie nie natknęli się na wroga. Po przypadkowym podsłuchaniu jak kapral rozmawiał z żołnierzem łączności postanowił przygotować swój karabin Kar98k, coraz bardziej się stresował. Myślał tylko o tym że w budynek może walnąć pocisk artyleryjski lub bomby samolotów, miał nadzieje że kiedyś zobaczy jak sojusznicy Konfederacji wylądują w USNA. Słyszał wiele dobrego o Rzeszy i Japonii, że jedni byli świetnie wyszkolonymi żołnierzami którzy podbijali kolejne ziemie ZSRR, a drudzy byli honorowymi żołnierzami z potężną flotą i lotnictwem. Podbicie Chin tylko potwierdzało te przypuszczenia, miał nadzieję że uda się im wywabić większość wrogich dywizji z kraju.

Po kilku minutach zastanowień podszedł do okna i zaczął obserwować z karabinem w rękach teren w poszukiwaniu przeciwnika, lub zobaczenia przynajmniej ich czołgów.

Szybko zapytał jednego z żołnierzy na temat tego dziwnego ataku

- Ej stary! Też masz uczucie że wpadliśmy w jakąś pułapkę z której będzie trudno się wydostać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żołnierz do którego zwrócił się Grant, miał na imię Noah Navarre. Był najzwyczajniejszym człowiekiem świata. Często zdawało się Grantowi, że nie ma on nawet zainteresowań. Siedział teraz sobie pod ścianą, nieopodal okna i również przygotowywał swoją broń. Nie specjalnie wyglądał na zainteresowanego tym, że nie ma tu wroga.

- Nawet jeżeli, to co - bąknął leniwie. - My tu jesteśmy od wykonywania rozkazów.

Kapral jednak szybko dostrzegł fakt, że dwóch szeregowych nie robi nic szczególnego i przywołał ich gestem ręki. Noah tylko zaklął o tym, iż jego spokojne dni minęły, ale zebrał się dość szybko i stawił się razem z Grantem przed kapralem Davidem Lehmannem. Człowiekiem rosłym i zdecydowanie starszym o całą dekadę od samego Somersa. Temperamentem przypominał on granat bez zawleczki. Sęk w tym, że nigdy nikt nie wiedział kiedy została ona wyciągnięta.

- Posłuchajcie, jak sami widzicie wchodzimy w miasteczko jak gorący nóż w panienkę - zaczął grubym głosem. - Mimo iż mieliśmy ostrzał artylerii polowej, to zdecydowanie jest tu za cicho. Zejdziecie na dół i pójdziecie na zwiad razem ze starszym szeregowym Brownem.

Nie minęła chwila, a już trzeba było szukać nowego towarzysza broni. Ten jednak znalazł Granta szybciej. Był nim młodszy o dwa, może trzy lata młodzieniec. Miał okulary na nosie i kilka piegów. Zakomunikował, że czeka jeszcze na jakiegoś Adamsa.

W miasteczku było cicho, a gruzy z niektórych budynków jeszcze "ciepłe". Powietrze gęstniało od wszelakich dziwnych dźwięków, a broń aż prosiła, by jej użyć. Wkrótce jednak Somers ruszył razem z kompanami. Biegli i osłaniali się nawzajem. Czas upływał, a cała czwórka oddalała się od pozostałych towarzyszy. Mijając po drodze jakiś sklep, Grantowi pod nogami przebiegł jakiś kocur. Skupiony, wystawiony niczym przynęta na ostrzał wroga i zupełnie zaskoczony zwierzakiem, strzelił do niego. Niecelnie i trafił w asfalt. Huk wystrzału poniósł się echem po uliczkach. Noah po raz pierwszy spojrzał bardziej z zainteresowaniem na coś. Przełknął jedynie ślinę i podrapał się pod hełmem. Cała ekipa zaczęła się cofać z nadzieją, że nie wywołała właśnie burzy. Kryjąc się za samochodami lub kawałkami gruzów, każdy rozglądał się z nadzieją, iż nie uświadczy wroga. Grant i Noah przemieszczali się lewą stroną ulicy, zaś Brown i Adams prawą. Pechowo padł strzał, bardzo charakterystyczny. Szybko dało się rozpoznać, że był to M1Garand. Od razu po huku, rozległ się krzyk jednego z towarzyszy po prawej. Grant i Noah byli bezpieczni ze względu na auto, które ich zasłaniało od prawej strony...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grant siedział schowany za autem czekając na okazję do strzału, miał nadzieję że tym po lewej nic nie jest. Wyjął Stielhandgranata, po czym rzucił go uzbrojonego w kierunku dźwięku skąd nadszedł strzał.

- Cholera! Masz może radiostację lub coś podobnego? - Zapytał przerażony Noaha, modlił się w duchu aby tu przejeżdzał jakiś ich czołg.

Przynajmniej Pz I byle coś było, szukał wzrokiem jakieś broni o większym kalibrze niż Kar98k. Najgorsze było to, że podobno wróg miał w okolicy czołg. Przynajmniej takie słyszał plotki podczas drogi tutaj, albo że anglicy tu zmierzają by pomóc USNA. Nie miał pojęcia czy Confederates States Navy poradzi sobie ale miał szczerą nadzieję że pomoże im może Kriegsmarine lub Regia Marina. Grant ciężko oddychał, chciał wyjść żywo z tego bagna

- Daj granat dymny! - Powiedział do Noaha, miał pewien niebezpieczny plan.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jak tylko Somers cisnął swoim granatem, Noah skwitował to spojrzeniem pełnym zdziwienia. Nie spodziewał się towarzyszu takiej śmiałości w działaniach. Po chwili rozległ się drobny huk, a zaraz za nim było słychać jak kawałki kamieni upadają gdzie popadnie. Bez odzewu w postaci krzyku bólu. Do całego akompaniamentu Grant dorzucił pytanie, które zdradzało jego panikę.

- A wyglądam? - odparł pytaniem na pytanie Noah. Ironię było czuć od niego niczym od skunksa. Ale pomimo tego co go otaczało, starał się zachować chłopak spokój. Grant przyglądając się towarzyszowi, upewnił się tylko czy przypadkiem Noah nie robi sobie żartów. Wyraz twarzy żołnierza był taki jak zawsze. Wydawałoby się, że na niczym mu nie zależy. Nawet na życiu. Mimo to posłusznie podał Nebelhandgranate 39 i rozglądał się czy przypadkiem nie dostaniecie zaraz po dupie ze strony, której jeszcze nie zwiedziliście. Dodał tylko jako ostrzeżenie: - Kule są szybsze niż nogi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grant spojrzał na granat i drogę przed nim, rzucił go tak aby nie widzieć towarzyszy po drugiej stronie.

- A masz może apteczkę przynajmniej? - Zapytał Somers na chwilę się wychylając i wystrzeliwując magazynek w pistolecie w dym. Chciał pomóc towarzyszom po drugiej stronie, pozostawienie ich na pastwę wroga jest gorsze niż śmierć.

Teraz Grant szykował się do biegu na drugą stronę ulicy, ściskając w rękach karabin. Rozglądał się uważnie czy nie ma więcej wrogów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Noah tylko westchnął. Wiedział już co zamierza zrobić Grant i specjalnie z tego powodu nie był zachwycony. Wyglądał tylko tak jakby faktycznie spodziewał się najgorszego. Podając bandaż swojemu narwanemu koledze, westchnął z nadzieją. Zatem nawet Noah miał jakieś uczucia.

Dym stworzył ładny obłoczek, który skutecznie ograniczał widoczność w tym miejscu. Grant prując całym magazynkiem w kierunku chmury był już gotowy. Rozejrzał się jeszcze przed biegiem, przycisnął karabin do piersi i ruszył. Trzymając głowę nisko, przebierał nogami niczym sprinter. Momentalnie wyhamował i doskoczył do towarzyszy. Klapnął przy nich, opierając się o samochód. Przed sobą prezentowała mu się lekko zniszczona kamienica, która ładnie odsłaniała dzwonnice kościoła. Obok Somersa leżał postrzelony w prawe ramię Adams. Brown uciskał mu ranę.

- Fajnie, że jesteś - jęknął Lehmann. - A... ale rusz się stąd, tam gdzieś jest snajper...

Edytowano przez Draco Brae
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie mogę was zostawić, nie zasługujecie na to... - Odpowiedział Grant podając Brown'owi bandaż, szukał wzrokiem drogi którą można się wydostać. Nie miał zamiaru się wychylać, nie lubił mieć metalu w głowie. - Widzieliście gdzieś drogę którędy można się stąd wydostać? - Zapytał jeszcze lekko drżącym głosem, był przerażony. Jednak niczym japończyk chciał umrzeć w chwale lub przeżyć.

Zaczął sprawdzać ile ma jeszcze granatów, przydadzą mu się. Najważniejsze było życie teraz jego towarzyszy.

Edytowano przez Komputer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Za pasem Grant miał jeszcze dwa stielhandgranaty. Rozglądając się kurczowo i w miarę kryjąc przed luką w budynku, przez którą pewno snajper dorwał jego kumpla, cieszył się życiem. Patrząc na ranę towarzysza, Somers zdał sobie sprawę jak ulotne jest życie. Wojna nie była taka jak ją sobie wyobrażał. Juz w jej pierwszych dniach miał okazję oglądać omeny śmierci, które niosła. Kłębiące się myśli, budziły w nim panikę, ale dziecko jakie w nim pozostawało, wciąż chciało by się wykazał. Starszy szeregowy przyjął od Granta bandaż, ale ograniczył się jedynie to uciskania nim rany kumpla.

- Myślę, że to nie czas na ocenę - zakomunikował Brown. - Jesteśmy kawałek drogi od naszych, w dodatku jest tu gdzieś snajper. Stawiam panienki jeśli nie ma ich tu więcej.

- Drogę powiadasz? - rozległ się głos Noah. Dupek nieźle nastraszył swoich kompanów. Obracając się, Somers zauważył, iż Noah skradał się nisko przy ziemi od drugiej strony auta. Zaryzykował, ale w mniej męczący sposób. - Powrotna raczej jest odcięta przez snajpera.

- Możemy zatem czekać, co nie jest na rękę Adamsowi. Lub spróbować naokoło - zasugerował Brown. - Obie perspektywy są mało ciekawe.

Wspomniany ranny nieco jęczał z bólu, ale żył. Przynajmniej na chwilę obecną.

- Kto się zgłasza na ochotnika i zaryzykuje postrzał? - wypalił Noah. On również coś planował. Sęk w tym, że w tym momencie kolejny postrzał pogrzebałby całą czwórkę...

- Nikt - odparł Brown. Choć wcale nie miał pomysłu co dalej.

Po mieście rozchodziły się kolejne strzały snajperów. Każdy z nich oznaczał niemal pewne trafienie w jednego z sojuszników. Somers nawet nie zdawał sobie teraz sprawy ile miał szczęścia, że to nie on oberwał. Nie zmieniało to jednak faktu, że to się mogło szybko zmienić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Somers zrobił wymuszony uśmiech, patrząc nerwowo na budynki. Uścisnął tylko swój Kar 98k, postanowił wychylić na tyle karabin by dało się trafić prawdopodobne miejsce przebywania snajpera.

- Może przemieścimy się pod... kamienicę? I tak nie mamy lepszego wyboru niż siedzieć tu i czekać na cud. - zaproponował nerwowo reszcie swych towarzyszy. Czasami żałował czemu nie jest japończykiem, te żółte skubańce nie bały się wyskoczyć pod ogień CKM. Wystrzelił na ślepo z karabinu w kierunku dzwonnicy która jest dobrą kryjówką dla snajperów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Towarzysze Granta zdawali się nawet rozważać pomysł delikatnego przemieszczenia się. Miny jednak im zrzedły, gdy ten wypalił ze swojej broni.

- KURWA! Somers! - ryknął Brown. - Jebie mnie to, że rzuciłeś granatem, jak i zrobiłeś sobie zasłonę dymną. Ale nie musisz wywieszać flagi tym kutasom, że jesteśmy akurat tutaj!

Noah tylko pokiwał głową z uznaniem dla starszego szeregowego. Potem zrzucił z siebie niektóre bambetle i wsunął się lekko pod samochód. Zdaje się, że chłop nie do końca był uczciwym człowiekiem, ale chyba lubił swoje życie.

- Spróbuję odpalić te kupę złomu, o ile jej nie rozebrali do reszty przed ewakuacją - zakomunikował.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...