Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

5 obserwujących

O Komputer

  • Urodziny 11/07/1998

Kontakt

  • Gadu-Gadu
    51813612
  • Discord ID
    #2979

Informacje profilowe

  • Płeć
    Ogier
  • Zainteresowania
    Literatura, szczególnie ta w klimatach wojennych. Historia - Średniowiecze oraz XIX i XX wiek. Taktyka i Strategia, choć dalej na tym polu dokształcam się. Do moich hobby należy odwiedzanie strzelnicy i oddanie kilku strzałów, przyjemna i odstresowująca rzecz. Choć systemem CYKLOP też nie pogardzę.

Ostatnio na profilu byli

5186 wyświetleń profilu

Komputer's Achievements

Forumowy wyjadacz

Forumowy wyjadacz (8/17)

14

Reputacja

  1. Już tak blisko... Już tak blisko! Oczy Celestii rozbłysnęły ekscytacją widząc, że to czego tyle szukała właśnie jest przed jej obliczem. Jej mózg skupiony był właśnie na dwóch rzeczach: Podcienieniu, oraz regulowaniu tego uczucia, by wszystko to co tyle cierpliwie, planowała nie odeszło w niepamięć przez chwilę nieuwagi. Ale i tak... Zaraz jej wierny strażnik przekaże jej To. Pomimo walki samej z sobą, nie mogła przejąć się tym z jakim zainteresowaniem obserwowała ją niemal cała Sala Tronowa - Ale czy te kucyki miały cokolwiek do powiedzenia? Oczywiście, że nie. - Szybciej. - krótkie polecenie wyrwało się z jej ust, powodując podniesienie brwi u niektórych osób znajdujących się w tym pomieszczeniu. Ale Ona już o to nie dbała... Niestety nie zauważyła "pewnego" czynnika, który mógł wiele zmienić. Jakaś klacz właśnie zaatakowała, nawet nie zwróciła na nią wcześniej uwagi a teraz ostrze szabli leciało ku niej. Mimika Celestii szybko ukazała zaskoczenie, będąc całkowicie nieprzygotowaną na taką sytuację. Na szczęście jej wierny strażnik zareagował momentalnie, z szybkością reakcji nieosiągalną dla innych, skoczył do tyłu, by przyjąć cios broni na swoją zbroję. - Straże! - krzyknęła niemal instynktownie, w czasie trwania tej akcji.
  2. A gdy tylko odezwał się kuc siedzący tuż obok Jej Książęcej Mości, najbardziej wyróżniająca się persona, w tej emanującej przepychem i bogactwem, uśmiechnęła się... Można, by rzecz, że niczym u najwspanialszej aktorki na jej pyszczku pojawił się uśmiech a w oczach było widać paletę najróżniejszych, pozytywnych odczuć. Przez krótką chwilę nie odpowiedziała na pytanie swego doradcy, jakby zastanawiając się nad czymś... Wyprostowała się, aby wyglądać bardziej dumnie, bo w końcu jej poddany przybył przed Jej oblicze, nieprawdaż? - Ni-Nie będzie takiej potrzeby... - jej pierwsze słowa zostało przerwane w pół i wydawało się, że będzie donośne... Jednak szybko dopowiedziała resztę. Musiała przyznać, że spodziewała się kogoś innego, jednak to nie odbierało nic a nic z jej radości... Czuła nawet pewne podekscytowanie tą sytuacją. Cisza przeciągała się przez kilka, długich sekund a doradca... Nie odezwał się już jakby nagle speszył się. Atmosferę pogłębiała dwójka strażników, wyposażonych w zbroje zasłaniające całe ciało, którzy wymieniali się ze sobą spojrzeniem, gdy Księżniczka lustrowała przybyłego. - Kurierze, Bright Laugh, nie musisz stać jak gwardziści na szkoleniu. - zaśmiała się cichutko, nie odrywając wzroku od wspomnianego pegaza. Jednak przez salę przeszło kilka pomruków, które mogły świadczyć o pewnym niezadowoleniu z przyjmowania... Plebsu? Wystarczyło jednak tylko jedno spojrzenie i szepty umilkły. W odpowiedzi na to, Celestia się tylko szczerzej uśmiechnęła. - Ciesze się, że Thurm und Taxis po raz kolejny dostarcza przesyłki w ekspresowym tempie. A jak rozumiem, przybyłeś wraz z przesyłką, prawda? - zadała swoje pierwsze pytanie, do widocznie pierwszy raz tu będącego pegaza, jednak w jej głosie można było usłyszeć drżenie... Może nie mogła się doczekać przesyłki i już ją rozsadza od środka? - Jestem pewna, że tak. Przekaż ją mojemu zaufanemu gwardziście. - dodała bardziej... Władczym tonem, w końcu wydawał polecenia, czyż nie? Tak czy inaczej, jeden ze strażników wyposażony w złotą, trójkątną tarczę ze wzorem słońca, oraz krótką włócznię podszedł bliżej Brighta, a chwilę później wyciągnął kopyto jakby w oczekiwaniu na otrzymanie przesyłki.
  3. - Żałosne, nieprawdaż? - mruknęła Sandra będąc zwróconą w kierunku obrazu przedstawiającego jakiegoś, bogato ubranego mężczyznę. Nie miała pojęcia kto jest namalowany, jednak musiała przyznać, że profesjonalnie stworzone dzieło. Zerknęła nieco na zegarek, by ocenić która jest godzina. Skrzywiła się lekko chwilę później. - Miło było, jednak muszę się zbierać. A i fajny obraz, też taki muszę sobie kiedyś taki załatwić. - po tych słowach ruszyła w stronę wyjścia, na chwilę tylko odwróciła się, by zobaczyć jak trzyma się lina na której powiesiła jednego jegomościa. Zaśmiała się cicho i wyszła. Dzisiaj już nie miała nic więcej do zrobienia, była wolna! Teraz czas na jakiś przyjemny spacer, najlepiej w miejskiej atmosferze. Dlatego gdy tylko wróciła do swojej "kanciapy", przebrała. Bluza, dżinsy i kozaki rzecz jasna wszystko w czarnym kolorze. Jest to miła odskocznia od nieco ciężkawego, skórzanego płaszcza i jakieś spluwy w kieszeniach. Po tym krótkim przygotowaniu opuściła swoje cztery kąty, kierując się do przedmieść stolicy. Miłe miasto musiała przyznać, a idąc "z buta" ma okazję jeszcze wiele ujrzeć... A wszystko po to, by posegregować myśli. Nie mniej, nie więcej.
  4. - Za 200 metrów, skręć w lewo. - po samochodzie rozległ się głos niezawodnego GPSa, chwilę później rozległ się dźwięk kilku kliknięć o matrycę wspomnianego urządzenia. Od tego momentu nie był już potrzebny... Sandra bez żadnego problemu już dojedzie gdzie chce, czyli do swojej małej... "Kryjówki". Dzisiaj już wykreśliła jedno życie z tego świata, pewnego buntownika, którego imię stało się nieważne jak wszystko co dotychczas osiągnął... Zabawnym jest to, że można osiągnąć wiele... Naprawdę wiele... Sławę, miłość, można przyczynić się do rozwoju lub być potworem w ludzkiej skórze... Ale w obliczu śmierci wszelkie osiągnięcia stają się nieważne... Coś może pozostanie, może nie ale nic z tych rzeczy nie przyda się w pustce po drugiej stronie. Nic a nic. I to jest właśnie najwspanialsze w tym zjawisku. Kilka minut później samochód zatrzymał się przed małą przyczepą kempingową, która ewidentnie miała swoje najlepsze czasy za sobą... Jednak dawała wszystko co było potrzebne w prywatnej krucjacie... Schronienie przede wszystkim. Gdy tylko zamaskowana i uzbrojona kobieta wyszła ze swego środka transportu, zablokowała wejście do niego i skierowała się do swojej tymczasowej kryjówki... A jej wnętrze nie było imponujące, spora skrzynia, mały stolik z dużym laptopem na nim, kuchnia i rozkładane łóżko. Wszystko co było potrzebne do egzystencji. A najlepsze jest samo umiejscowienie tej bazy wypadowej... Niedaleko przedmieść stolicy, tuż przy jakieś wsi, ukryta wśród drzew. Doskonała miejscówka. - Jaki to jutro wspaniały dzień mnie czeka? - zaśmiała się pod nosem podchodząc do brudnego już kalendarza, chwilę później włączyło się światło... Oczy ukryte za maską wertowały dzień po dniu na kartce, w poszukiwaniu tego upragnionego... - Ach! Jutro są urodziny Sneaky, heheh... Już mam pomysł na idealny prezencik... - mruknęła odchodząc od kalendarza i siadając przy stoliku, po to, by włączyć laptop. Po długiej, ciągnącej się w nieskończoność minucie maszyna już była gotowa do pracy. Kilka kliknięć, kolejna minuta i była już podłączona do sławnego DeepWebu... Była to niezwykle przydatna część internetu, dzięki niej mogła namierzać swoje ofiary, a konkretniej dzięki innym ludziom, którzy za opłatą zgadzali się na znalezienie wszelkich informacji o jakieś osobie. A miała już renomę, oj miała... Zawsze płaciła równo, jednak więcej niż wynosiła średnia więc lubiono wykonywać tego typu roboty, wiedząc, że i tak otrzyma się wiele. Tak czy inaczej czas wysłać kolejne zlecenie... Ci ludzie potrafili znaleźć tyle informacji o jakieś osobie na podstawie już samego imienia i nazwiska, nieważne czy ludzkiego czy kucykowego... A w tym wypadku znała tylko to drugie, jednak było to całkowicie wystarczające... Po kilku kliknięciach w klawiaturze już miała przed sobą imię jak i nazwisko... "Shady Clue"... Pytanie czy żyje czy jest martwa. Bo jeśli jej funkcje życiowe występują, to jej krew będzie idealnym prezentem urodzinowym... Do tego dochodziły jeszcze kwestie osobiście, Sandy nigdy nie zapomni jak wiele problemów ten Changeling sprawił, jednak konsekwencje kiedyś musiały nadejść... Albo już to zrobiły, albo dopiero w jej postaci przybędą pod jej drzwi. - Aż nie mogę się doczekać! - rzuciła sama do siebie, podgłaśniając laptop, by w razie czego słyszeć powiadomienie i sama się wzięła za przygotowanie przekąski. Była głodna po dzisiejszym przecinaniu nici życia, a nawet sama śmierć musi od czasu do czasu coś zjeść. Tak czy inaczej jej krucjata będzie trwała, jak nie ten jeden Changeling to inny... Co prawda może to wygenerować opóźnienia, ale czy to jest ważne? Oczywiście, że nie! Nawet jak będzie musiała okrążyć ta planetę, to dorwie swój cel. Prędzej czy później...
  5. - I tak oto gaśnie kolejna świeca... - zniekształcony głos wypełnił stary magazyn, który znajdował się na obrzeżach stolicy Polski. Kolejnym dźwiękiem, który nastąpił było przeładowanie broni... A konkretniej strzelby, z jej lufy dalej unosił się dym po wystrzale. A jego posiadaczem była postać odziana w czarny płaszcz, a jej twarz przysłaniała biała maska... Maska przypominającą jakąś istotę z horroru lub czaszkę, jednak nie ludzką. Jednak podświadomie kojarzyła się ze śmiercią, takie też było jej zadanie. - Hahah... To było... Orzeźwiające... - mruknęła zamaskowana postać wyjmując telefon z kieszeni, kilka kliknięć i w edytorze tekstu zamieniła czcionkę jednego imienia i nazwiska na szary, a także dodała obok napis "Nie żyje". Po tej krótkiej akcji telefon ponownie znalazł się w kieszeni i człowiek odwrócił się na pięcie, po to, by opuścić tą fabrykę. Gdy tylko znalazł się na zewnątrz, rozejrzał się wokoło, by upewnić się, że nikogo niepowołanego tu nie ma i skierował się w stronę najbliższej polany z tylko sobie znanym celem... ********* - To już kolejny... Inaczej nie mogę się... Zemścić... - mruknęła do Siebie zakamuflowana osoba, jednak pomimo usiłowania wymuszenia w siebie jakiejkolwiek pokory, ton głosu dalej był obojętny. Reakcją na to było uderzenie zaciśniętą ręką w ziemię obok prowizorycznego nagrobka, wykopanego prawdopodobnie naprędce... Westchnięcie opuściło usta zakamuflowanego. Dawno nikt nie odwiedzał tych grobów, nie mówiąc o zapaleniu jakiegokolwiek znicza... Dlatego to był Jego... a raczej Jej obowiązek to zrobić, w końcu nie może o nich zapomnieć. Jedyni, którzy ją wspierali odeszli... Częściowo z jej własnej winy... Ale szczególnie z winy innych... Szczególnie tak zwanych "Buntowników" i Gwardzistów... Tych pierwszych niepotrzebnie wspierała, a ci drudzy byli zbyt żałośni i słabi, by powstrzymać ludzi pragnących zemsty... Jedyne co jej pozostało po tamtym świecie to... Żądza Potęgi... O tak! Co by dała aby ponownie móc używać tej niszczycielskiej siły zwanej jako "Magia"! Sprzedałaby nawet własną duszę, jednak... To i tak niemożliwe, by mogła po raz kolejny ją wykorzystać... Pozostawała jej ludzka broń, która była doskonałym narzędziem do niesienia śmierci tym którzy na to zasługują w jej oczach.... - Już się zbieram... Wkrótce powrócę... Z kolejnymi wieściami i z jeszcze większą ilością krwi na rękach... O tak! Z jeszcze większą! - zaśmiała się cicho pod nosem, po czym skierowała się w stronę samochodu pozostawionego nieopodal. To wszystko wydarzyło się tak nagle... I ma tu na myśli Ziemię. Wystarczył jeden impuls, by przypomnieć sobie Wszystko, to właśnie także sprawiło, że czas było odejść od tej żałosnej organizacji... Kiedyś w nią wierzyła, ale okazała się zmarnowaniem czasu. Zamiast tego trzeba polegać na Sobie, inni są tylko ciężarem i potencjalnymi zdrajcami! Ach! Jak cudownie się kolejny dzień zapowiada... Nawet cieszyła się w duchu, że ten trwał tak dłuugo, a przynajmniej takie było wrażenie, dzięki temu była pewna już swoich obecnych decyzji i celi. Trzeba je tylko konsekwentnie wprowadzać w życie.
  6. [GPdZT] W końcu przyszedł czas, aby zaistnieć na rynku Europejskim dla GPdZT... Ostatnimi czasy firma ta działa tylko w Polsce, a produkty niezbędne do codziennego życia rzadko zalegały w magazynach. Jednak teraz postanowiono uderzyć jeszcze potężniej w rynek, cios który ma zostać wyprowadzony wspólnie przez ponad trzy firmy może wręcz doprowadzić do kryzysu. Ale w końcu, czymże jest kryzys, gdy można dobrze zarobić? Wraz z powrotem szefostwa do Warszawy, a raczej do siedziby przedsiębiorstwa w tymże mieście postanowiono szybko przygotować zasoby, które będą niezbędne do sztucznego podwyższenia cen... Na razie soli, bo jest to najprostsze i nie do ominięcia przez szarego obywatela. Ogólnie w całym kartelu utworzonym na potajemnym spotkaniu w Szwajcarii są 4 firmy: GPdZT, które zajmie się transportem lądowym, SF (Salt Forbrugsvarer), czyli Duńska firma zajmująca się wprowadzaniem soli na rynek, BR (Barrière Rechten), Niderlandzka firma adwokacka która zajmie się wszelkimi problemami prawnymi w razie czego oraz LTO (London Transport Ocean), Brytyjska firma zajmująca się transportem morskim, która także zajmuje się prywatnie wydobywaniem złóż morskich z źródeł morskich. Jednak dopiero niedługo rozpocznie się prawdziwa magia ekonomiczna, podczas której prawdopodobnie wielu ludzi zubożeje. Na razie nie wprowadzono jeszcze wszystkiego w ruch, ze względu na potrzebę szybkiej reorganizacji struktur, by podołać temu zadaniu.
  7. [Sandra] Cytrynowe-Żółte oczy były wpatrzone w cyfrowy zegarek, wspomniane urządzenie stało na półce nieopodal biurka przy którym Sandra spędzała praktycznie większość dni, a ciszę w niewielkim pomieszczeniu przerywał tylko dźwięk uruchomionego komputera. Pomimo tego, że takie życie jest nudne, to jej to nie przeszkadzało. Uwielbiała ciszę a ta teraz praktycznie występowała. Jej oczy na chwilę skierowały się w stronę monitora, na którym był pokazany obraz z kamer umieszczonych w najróżniejszych miejscach budynku całego przedsiębiorstwa. Jednak wszystkie przypominały w tym momencie o jednej rzeczy, o tym, że personel dziś jest w domach. Szefostwo ogłosiło tą szczęśliwą wiadomość, w momencie gdy wylatywali do Szwajcarii na spotkanie z innymi firmami... Mimo to w budynku dalej było trochę osób, niewiele ale jednak, głównie byli to członkowie ochrony ale z innych oddziałów firmy także kilka osób się znalazło. A czemu byli tu a nie w domach? W przypadku ochroniarzy, fakt, że jednak Oni odpowiedzialni są za ochronę wszelkich danych, a inni byli po prostu pracoholikami. Trochę jak Ona. Dla niej wybór pomiędzy wyjściem ze znajomymi a dalszą pracą był oczywisty, zawsze wybierała tą drugą opcję. Taka już jest. - CAM16a znowu się zacięła... - stwierdziła pod nosem, widząc, że wspomniana kamera nie obraca się w lewo i prawo jak reszta. Kobieta tylko cicho westchnęła i wstała, trzeba poprawić tą nieszczęsną kamerę, mogła zawsze kogoś innego posłać jednak teraz czuła potrzebę rozruszania swoich mięśni. Przed wyjściem z pomieszczenia, poprawiła tylko swój hełm na półce, by stał prosto. Lubiła, gdy wszystko jest czyste i stoi w idealnym porządku. Dźwięk jej kroków był doskonale słyszalny w opustoszałych korytarzach, a będzie jeszcze trochę bo mimo wszystko, uporczywa kamera znajdowała się w pomieszczeniu, które słynęło z tego wśród personelu, że dojście do niego to niezwykle upierdliwa sprawa. Nie z powodu odległości, bo taka spora nie jest a z racji tego, że trzeba przejść przed dwa, spore pomieszczenia aby dopiero dojść do tego jednego. Najciekawsze było to, że ta kamera miała zostać wymieniona jakiś czas temu a dalej jest i psuje się średnio raz na tydzień. Ale cóż, można do niej przywyknąć. Jak zgadywała to tylko z sentymentu jest dalej w tym budynku, ale w takich przypadkach sentyment mógł stworzyć problemy i to nie małe. Podczas swej drogi do magazynu zapasowego, minęła dwóch lub trzech pracowników. Powitania oszczędziła sobie do skinięcia głową, nie miała ochoty rozmawiać lub bawić się w procedury. Jedyne co potem minęła to dwa główne magazyny, których wielkość skutecznie wydłużała czas dotarcia do upragnionego pomieszczenia. Ale dotarła. Ten dodatkowy magazyn był ciekawą sprawą, niewielkie pomieszczenie wypełnione "wszystkim i niczym". Można śmiało powiedzieć, że pełnił funkcję jednego wielkiego śmietnika. Sandra jednak po chwili zauważyła wadliwe urządzenie, sięgnęła ręką po miotłę leżącą nieopodal i uderzyła lekko w kamerę, czego skutkiem jest ponowne przywrócenie możliwości obracania się. Gdy tylko to zrobiła westchnęła cicho. - Szkoda, że jutro znowu reszta wróci. Mogłabym codziennie tu przychodzić w takie dni. - mruknęła przeglądając jakieś dokumenty tekstowe w telefonie. Z tego co się orientowała, jutro jeszcze wraca szefostwo. Ciekawiło jakie będą wyniki negocjacji ale całkiem prawdopodobne, że pozytywne i niedługo niektóre produkty na rynku osiągną wysoką wartość, co prawda niezbyt legalnie ale jednak. Jakoś trzeba jednak zarabiać, prawda?
  8. Główna baza Nowego Porządku, Antarktyda - Podać 33% dawki. - rozległ się głos w pomieszczeniu wypełnionym ludźmi w różnym wieku i o różnym wyglądzie. Cechą wspólną każdego z nich był czarny uniform z białymi symbolami organizacji na bokach czarnych kitli. Same pomieszczenie także było w ciemnych barwach, jednak była to szarość niżeli bezgraniczna czerń. Pokój wypełniały monitory oraz panele, z którymi były podłączone. Na nich samych było widać skany człowieka. Najbardziej w oczy rzucała się szyba za którą było kolejne pomieszczenie, mniejsze oraz tego samego koloru. W drugim pokoju znajdowało się duże, metalowe krzesło do którego obecnie był przypięty, prawdopodobnie wbrew swojej woli, człowiek. Obok niego znajdowało się mechaniczne ramię, które właśnie miało zaaplikować wspomniane "33% dawki", za pomocą wbudowanej igły. - Krzyczy. - stwierdził starszy mężczyzna w wieku co najmniej 70 lat, jego wzrok był nie do ujrzenia z powodu jego okrąglutkich okularów, których szkło tak odbijało światło, że oczu za nimi nie można było zobaczyć. Komponowało się to jednak idealnie z Jego łysiną oraz opieraniem się o laskę. Jednak uwaga tego człowieka nie była bez podstaw, za szybą faktycznie było widać, że przypięty mężczyzna szarpie się i krzyczy. Dźwięk za oknem był wytłumiony, więc nie było słychać co. Można było się domyśleć, że coś związanego z tym, aby go wypuścić. Po zaaplikowaniu środku, nic przez chwilę się nie działo a potem ponownie zaczęły się krzyczeć. Przy okazji na monitorach, sylwetka człowieka zaświeciła się na czerwono i pokazywała szereg danych, jednak tylko część sztabu naukowców była tym zainteresowana. W tym wspomniany starszy mężczyzna. - Kolejny obiekt nie wytrzymał. Czyż nie profesorze Kwietniowski? - odezwał się głos zza staruszka, po chwili obok niego stanął wysoki, młodszy o prawdopodobnie 20 lat mężczyzna w tym samym ubraniu. W oczy rzucały się jego rude włosy, a uroku dodawały mu oczy w kolorze limonki. Człowiek ten obserwował śmierć obiektu z stoickim spokojem, zerknął tylko na chwilę na personel wynoszący trupa, z którego ust i nosa wypływała dziwna, biała maź. - Widocznie trzeba podnieść wielkość podawanej dawki oraz przy okazji zagęścić ją, bo skończą jako zbiornik na wodę. - Może masz rację Yavuz. Jednak to i tak nic nie da. Musimy znaleźć sposób, by HXC-02a utrzymywało się i było łatwe do kontroli. Obecnie to po prostu zamieniamy ich wnętrzności w tą substancję i tyle. Musimy dopracować to wszystko. Potem może się uda... - odparł starszy mężczyzna o nazwisku Kwietniowski, był On jednym z sławniejszych biologów Polskich, lecz potem zaginął bez śladu. - W takich momentach żałuję, że nie mamy Equestrii za barierą tuż obok... Wzięlibyśmy jednego lub kilka jednorożców i wspomoglibyśmy się tą ich magią. Wtedy raczej, by się udało. Ale cóż... To raczej niemożliwe. Nie ma kucyków i raczej już ich nigdy nie będzie. - stwierdził spokojnie młodszy o nazwisku Yavuz, także dość szanowana osoba z zakresu biologii ale nie z Polski. - Nigdy nie zrozumiem, jak możesz mówić o swojej rasie z takim zdystansowaniem od niej, jakbyś był obserwatorem. Zresztą, nie zgodzę się z Tobą w ostatniej kwestii. Historia lubi zataczać koło, pamiętaj. Nie zdziwi mnie jak znowu pojawi się Equestria, w tamtej czy innej formie. Raczej się pojawi. - mruknął pouczającym tonem starszy z tej dwójki. Na chwilę między tą dwójką zapanowała cisza. - Zawsze żyłeś przeszłością. Jak mniemam to przypadłość wszystkich ludzi starych? - powiedział żartobliwie dawny Equestrianin. - Nie no, żartuję. Szanuję pana profesorze, jednak powoli zaczynam wątpić, czy te całe nasze eksperymenty genetyczne zakończą się w taki sposób jaki oczekują ci na górze. - westchnął odchodząc od swego rozmówcy. Yavuz, którego stare imię brzmiało Sulfur Dust był niegdyś znanym chemikiem w Equestrii, który specjalizował się w siarce. A konkretniej w tworzeniu najróżniejszych substancji z niej. Podczas starć z Equestrii z buntownikami, był neutralnie nastawiony i życie na Ziemi przyjął z nadzieja na spokojne życie. Zamieszkał w Turcji, jednak długo nie pobył tam bo został praktycznie porwany i przewieziony tu. Mimo wszystko pracuje dla swych porywaczy, jednak głównie ze względu na pieniądze oraz dostęp do świetnie wyposażonego laboratorium. Nic więcej do szczęścia nie jest mu potrzebne.Idąc tak przez korytarz zatrzymał się na chwilę, przy kilku niższych szczeblem którzy słuchali czegoś w radiu. Były właśnie ciekawe wiadomości. - ...Właśnie możemy zobaczyć rejony RPA w których wybuchły zamieszki. Wraz z wygraniem wyborów przez Front Liberalny, koalicji partii lewicowych, z wynikiem 54%, prawica odmówiła uznania wyników tych wybór. Liga Narodowa, która była koalicją wszelkiej prawicy przegrała z wynikiem 46%. Oficjalnie zwycięzcy wyborów zostali oskarżeni o sfałszowanie wyników oraz domniemane zignorowanie ciszy wyborczej. Prawica żąda powtórzenia wyborów, a jeśli do tego nie dojdzie to wywloką kłamców osobiście z parlamentów. Jeśli sytuacja się nie uspokoi grozi eskalacja konfliktu w tym państwie, a w konsekwencji destabilizacji jedynego odbudowanego kraju, w rejonie Afryki Południowej. Więcej wiadomości po przerwie. A to było ciekawe. Wiedział, że Nowy Porządek coś kombinuje w RPA, ale trudno jest mu właśnie stwierdzić, czy to sprawka tej organizacji czy nie. Szczerze, gówno go to obchodziło. Miał pieniądze, więc niech robią Sobie co chcą. Nic nie mówiąc ruszył dalej, chcąc dotrzeć do baru dla personelu. - Ciekawe czasy nadchodzą... Oj ciekawe... - stwierdził z uśmiechem na twarzy.
  9. Główna Siedziba GPdZT w Warszawie, godzina 15:11 czasu Polskiego Słońce leniwie oświetlało główną siedzibę RSoT, od niedawna przemianowanego na Generalne Przedsiębiorstwo dotyczące Zaawansowanej Technologii, w skrócie GPtZT. Głównym powodem tej zmiany jest oficjalnie fakt, że "Firma czuje się niezwykle związana z Państwem oraz Narodem Polskim, z tego więc powodu postanowiła działać jako Polska firma, dzięki czemu obywatele tego wspaniałego kraju będą bogatsi, dzięki naszemu wpływowi na PKB i PNB.". Prawda jest jednak taka, że przedsiębiorstwu nie udało się otworzyć swoich oddziałów poza granicami Polski. Więc, aby nie ośmieszać się postanowiono działać jako firma Polska. Jako iż plan dowództwa z Antarktydy się nie powiódł, zaczęto wdrążać w życie nową ideę. Stworzenie kartelu przedsiębiorstw. Po co? By sztucznie zawyżać ceny na rynku na najpotrzebniejsze rzeczy dla społeczeństwa, pozwoli to generować ogromne zyski dla porozumienia firm oraz przy okazji kryzys, który odciągnie uwagę rządów od działań korporacji. W tym celu zwołano spotkanie firm o podobnej idei w Bernie. Zaplanowano je na jutrzejszy dzień. Z tego powodu w wielu oddziałach organizacyjnych trwało poruszenie. W oddziele dot. Ochrony pod komendą Sandry Fainher, niezbyt znanej ale mimo wszystko szanowanej w firmie kobiety, trwało przygotowanie oddziału ochroniarzy na to bardzo ważne dla przedsiębiorstwa spotkanie. Ona sama leniwie wstukiwała w jeden z głównych komputerów wiele danych, wszystkie związane z formalnościami dotyczącymi bezpieczeństwa przedstawicieli. A to trzeba wybrać odpowiedni motel transportu powietrznego, co wiąże się z wysłaniem prośby o listę modeli oraz ich stan techniczny, do oddziału logistycznego, a to dobrać osoby do oddziału ochrony oraz ich wyposażyć. Masa roboty papierkowej. - Mhm. Zostało jeszcze 139 formularzy do wysłania. Idzie nawet szybko, jeśli uda mi się kontynuować pracę z obecnym tempem to powinnam to skończyć o godzinie 20:28. - mruknęła Sandra nie przerywając pracy, działała niczym maszyna choć tak szybko nie kalkulowała. Te dane podawał jej komputer na drugim monitorze. W całej firmie nikt się nie martwił problemami prawnymi, zamiast prowokować rząd Polski przerwano zabawę z czipami a zamiast tego zaczęto produkcję sprzętu cywilnego, jak komputery, tostery, pralki oraz lodówki. Spółka na tym ogromnie zarabia, ale nie są to znaczące zarobki w porównaniu do gigantów na rynku, choć udało się zdobyć pewne zaufanie wśród klientów.
  10. Spencer biegł na miejsce strzelaniny, śladem szefa i towarzysza. Chciał jak najszybciej użyć tej swojej nowej pukawki, mimo, że fizycznie biegł to psychicznie zajmował się sprawami związanymi ze sobą. Zabezpieczenia etc, aby nic się nie wyłączyło w czasie strzelaniny. Przy okazji przygotował zasilanie awaryjne do działania, a jego przybliżenie było gotowe do zarejestrowania wskazanego celu: Kobiet i dzieci. Szansa eliminacji: 89%, jako niewiadomą brał ich ilość dlatego takie zaniżone prawdopodobieństwo. Ale jednak za chwile dobiegnie i będzie gotowy do walki.
  11. Spencer który jak dotąd posłusznie obserwował całe spotkanie nie wiedział zbytnio co robić widząc, że dwójka jego sprzymierzeńców wchodzi w las wraz z dzikimi. Przez chwilę rozważał zastrzelenie wrogów, jednak skończyło się to na tylko na pomyśle. Nic nie robił dalej oprócz obserwacji z ukrycia, jednak był gotowy do podjęcia jakieś akcji gdy dostanie taki rozkaz.
  12. Spencer będąc ukryty w krzakach, obserwował przez lunetę karabinu całe spotkanie. Sam uważał, aby światło się nie odbijało, bo mogło odkryć jego pozycję. Obecnie czekał na każdą podejrzaną rzecz, by mógł nacisnąć spust i zastrzelić dzikusa. Sam obecnie widział dwójkę miłośników natury, lufa karabinu przeskakiwała między jednym a drugim potencjalnym celem. Wolał być w 100% gotowy.
  13. - Zgodnie z rozkazem! - odpowiedział Spencer mechanicznie, przy okazji otworzył walizkę wyjmując świetną pukawkę. Co prawda miał swoją zapasową broń w zasobniku, ale ona jest niczym przy tym cudzie. Załadował a magazynki schował do innych zasobników, był gotowy do mordu. Ruszył od razu, by wykonać swe zadanie. Skoro ma wykryć podejrzane rzeczy, to będzie się trzymał z tyłu i z ukrycia będzie strzelał, jeśli będzie trzeba. Miał zamiar obserwować obok jakiś krzaków, to najlepsza kryjówka do takich celów.
  14. [Sandra] Stojąc z skrzyżowanymi rękami patrzyłam cały czas na panel w windzie pokazujący, na którym piętrze aktualnie się znajduje. Zaraz będzie parter i zejdę do swoich żołnierzy, wszystko lepsze niż rozmowa z tamtym... Po prostu szkoda gadać. Z moich krótkich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk informujący o dojechaniu na parter, drzwi otworzyły się i wyszłam przed swoich podwładnych. - Coś się działo? - zapytałam nie patrząc tylko na nich, mój głos obecnie nie należał do najprzyjemniejszych. Byłam po prostu zirytowana. - Spokój, kapitanie! - odpowiedział, kiwnęłam głową i gestem ręki pozwoliłam im spocząć. Sama ruszyłam na zewnątrz, musiałam się dotlenić bo wyjdę z siebie jeszcze. A lepiej nie zajmować się tak odpowiedzialnymi rzeczami jak dowodzenie, w czasie gdy irytacja jest na wysokim poziomie. Odprowadzana przez oczy większości osób znajdujących się w holu, szłam w kierunku drzwi. Szybko otworzyły się przede mną i znalazłam się na zewnątrz. Usiadłam ciężko na ławce obok i zaczęłam się zastanawiać... Co teraz? Na razie miałam dowodzić prywatnymi wojskami, które były na razie nieliczne. Przy okazji jestem odpowiedzialna za bezpieczeństwo tajnych danych, które znajdują się trzy piętra pod parterem. Oby szybko zajęli się „mieszkaniami“, bo jednak chętnie się prześpię. Tak porządnie. Spojrzałam przed siebie widząc budynki naprzeciwko, po kilku sekundach wewnętrznej walki wstałam kierując się znowu do środka.
  15. Spencer nic nie mówiąc przez całą drogę do pojazdu rozejrzał się, zirytowanie kierowcy ostrzeliwali transportowiec sporą dawką dźwięku klaksonów. Szczególnie ciekawe było to, że zaczęły milknąć gdy zobaczyli "Szefa" jeśli tak można go nazywać, ten miał swój humor jednak cyborga to nie śmieszyło. Wszedł tylko do środka za resztą dalej nic nie mówiąc, pierwsze to zrobił to rozejrzenie się chcąc stwierdzić jak prezentuje się wewnątrz.
×
×
  • Utwórz nowe...