(Żeby nie było święta nie liczą się jako kolejny dzień, bo święta trza spędzać z rodziną i inne rzeczy nie mogą w tym przeszkadzać.)
Betele... Betle.... Betlele.... Betele.... Betelgeza! Niby takie proste, a jak się chce napisać, albo przeczytać to się tak łatwo myli...
W każdym razie to zaskakująco długi fanfik jak na Antyprzygody. To ma 3 strony! Naprawdę! Na to potrzeba chociaż cukierka żeby nie zgłodnieć w trakcie czytania! Wręcz niemożliwe! Wracając jednak podoba mi się plan wprowadzenia do nauczania Twilight przez Celestię, co mam nadzieję, będzie wykorzystane również w przyszłych odcinkach, znaczy dostaniemy niejako jakąś kontynuację.
Co do fabuły... To dowiadujemy się głównie, że Ceśka kradnie dziecko jego rodzicom, jakaś klacz na "B" napisała kucową wersję "Dzieci z Bulerbyn", a rasztę tekstów wywalała do kosza no i oczywiście że gwardziści są przewrażliwieni, a Celestia ukradła komuś pracę, którą on sam postanowił wyrzucić... Czyli totalny standardzik jeżeli chodzi o fiki gdzie Twi się uczy u Celestii.
Autor skupił się tutaj głównie na opisach, postaciach i małych, ale dość zabawnych gagach, które sprawiają, że czytelnik ma się ochotę uśmiechnąć. Ogółem polecam, ale też twierdzę, że na razie to jedna ze słabszych antyprzygód pod względem przekazu, chociaż warsztat tutaj góruję nad pozostałymi. Pozostaje mi tylko czytać dalej i więcej komentować.
KALABLANKA!
oDCINEK 6