Śniło mi się dzisiaj że miałem umówioną wizytę u alergologa w Lublinie na godzine 20:00. Była zima, padał śnieg i było grubo poniżej zera. Mój tato powiedział że mnie zawiezie samochodem. Po kilku minutach jazdy przednia szyba rozsypała się w drobny mak, a do środka zaczeły wpadać gałęzie i śnieg. Droga zrobiła się śliska. Po po długiej jeździe byliśmy już pod Lublinem. Wtedy mój tato powiedział że bez przedniej szyby daleko nie pojedziemy i ruszyliśmy w droge powrotną. Kiedy już chcieliśmy wracać padł silnik w aucie. Mój tato wyją rower z bagażnika, poczepił do auta i spróbował "odholować" auto rowerem. Odziwo udało się przejecjać kilka metrów po czy rower zamarzł, pokrył się kilku centymetrową wartwą lodu. Mój tato wyciągną z samochodu młotek i zaczą z całej siły tłuc rower.
Wtedy się obudziłem.