Jump to content

Talar

Brony
  • Posts

    1041
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    33

Posts posted by Talar

  1. ok

     

    W sumie to nie miałem większych oczekiwań, spodziewałem się przystępnego, lecz mało angażującego filmu skierowanego do audiencji dzieciopodobnej, który czasem zaiskrzy dosyć solidnie, a czasem walnie kleksa charakterystycznego dla gatunku typu paszkwil dla najmłodszych. I w sumie dostałem to, czego się spodziewałem, jednak wszystkie te zloty i upadki sprawiły, że całość zgrabnie się wygładza, zamiast przypominać sinusoidę, gdzie z rzeczy fajnej i przemyślanej spadamy na totalne dno kinematografii. Ale po kolei.

     

    Fabuła jak to fabuła, większego sensu w kucach nigdy nie miała, a doszukiwanie się w niej jakieś logiki przypomina mi przekonywanie 80-letniej zakonnicy, że tik-tok dance to świetna zabawa. Jak przystało na produkcje kierowaną dla latorośli, większość rzeczy jest grubymi nićmi szyta i trzeba to zdzierżyć. Ogólnie rzecz biorąc, sam skróty fabuły, że "kiedyś była harmonia, ale potem wszyscy się pokłócili i od lat żyją w izolacji, a główna bohaterka od początku wie, że ksenofobia jest zła i udowadnia to wszystkim dzięki magii przyjaźni międzyrasowej" jest w porządku. Mamy jakieś tam niewiadome, które film (bądź sami twórcy) nie potrafią odpowiedzieć i musimy to przełknąć bądź łudzić się, że przyszły serial odpowie na te pytania. Jeśli chodzi o sam lore filmu jako wprowadzenie do nowi-starego uniwersum, to film robi to dostatecznie. Jednocześnie nie zgadzam się z kimś wyżej, że sam powód kłótni jest mało ważny, bo tak miało być, że nie liczy się przyczyna lecz skutki. Mówimy to o Toby-Foxowej rzeczywistości, gdzie takie rzeczy jak przyjaźń i miłość zwalczają każde zło i są paliwem zasilającym całą historię wszystkiego, co widzieliśmy na ekranie przez bite 9 sezonów G4 i co jest i będzie kontynuowane przez kolejną generacje. Spłycenie tego problemu jedynie w celu osiągnięcia rezultatu (który został zażegany w przeciągu 1,5 godziny) byłoby... naiwne i choć szkoda, że nie poruszono tego w filmie, to jestem świadomy, że to nie była jego rola. On miał być tylko wprowadzeniem do tego wszystkiego (oby) i moim zdaniem, robi to przystępnie.

     

    Postacie, czyli kamień węgielny poprzedniej odsłony, tutaj wypadają moim zdaniem na plus. Owszem, większość widocznie nawiązuje do G4, ale robi to jak na razie w bardzo stonowany sposób. Zwariowany jednorożec nie odbija się od ścian jak piłeczka we fliperze, oczytana protagonistka nie jest paranoicznym świrem, pewny siebie pegaz nie jest ostatnim debilem, a szukająca atencji instagramerka nie ryczy do poduszki z byle powodu (choć to w Rarity akurat lubiłem xd). Imo postacie są zrobione bardzo dobrze, bo ludzko i bez przesadyzmu, dzięki czemu dostrzegam w nich godnych następców starego mane6, nawet mimo faktu, że ta różowa ze skrzydłami w sumie nie wykazała się ani trochę, bo nie starczyło czasu antenowego. Ogólnie to fajnie nowe postacie, spodziewam się dobrego ich rozwinięcia w serialu i dobrze, że dali chłopa do tej grupki, bo jednak G4 było za mocno zfeminizowane i jakiegokolwiek faceta tam trzeba było z lupą szukać. A i do tej pory nie pamiętam za bardzo, kto się jak nazywa, choć to moja wina bo imiona są dosyć proste.

     

    Przebieg akcji, czyli to co widzimy na ekranie, to moim zdaniem ta część filmu która momentami najbardziej kuleje. Oczywiście mamy obowiązkowe wręcz dla tworów spod sztandaru mlp zapierdalanie z tępem do takiego stopnia, że miejsca akcji przeskakuje jak w kalejdoskopie, a wysiłek włożony przez nasze postacie w trudy pokonywania przeszkód na swojej drodze przypomina ten podczas mrugania. Główna bohaterka staje się BFF z jednorożcem po wspólnej podróży ze sobą przez minutę i szesnaście sekund. Pegazy postanawiają pomóc naszemu wesołemu duetowi... bo tak. Odkrycie przyczyny, dlaczego magic is gone i ogarnięcie, jak to naprawić, przebiega w 3 dialogach. Zżycie się całej grupki w jeden team to zaledwie krótka scena przy ognisku. Przemiana nastawienia względem siebie jednorożców, pegazów i ziemniaków zachodzi praktycznie poza ekranem. I to jest coś, co mnie szczerze najbardziej boli w tego typu produkcjach i na co ja stawiam największy nacisk. Tego typu niedopowiedzenia bolą mnie bardziej, niż jakieś gargantuiczne dziury fabularne, jednak bez przesady, tutaj tak źle jednak nie było. Jeśli chodzi o sam przebieg akcji, to jest ona ok i nie oglądało się tego źle, poza momentami gdzie jest słabo. Reasumując, jest w porządku ze słabymi momentami.

     

    Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to szczerze nie jestem fanem. O ile takie rzeczy jak miasta, obiekty, detale, wygląd lokacji i wszystkiego innego jest mega dobry, może nawet najlepszy, jaki widziałem, to najgorzej wypadają same postacie. I nie mówię tu o animacji ruchu itd. bo ta jest dosyć zgrabna i nie dostrzegłem żadnego paraliżu wśród bohaterów. Chodzi mi o coś takiego, że wszystkie postacie wyglądają, jakby był okryte wykładziną, a nie sierścią, a jak pauzuje film w losowym momencie, to widzę coś takiego: powykręcane sznupy. Nie lubię czegoś takiego, że jak pauzuję film albo mocno skupiam się na animacji twarzy jakieś postaci, to mnie skręca i o ile tutaj nie było tragedii, to jednak wolałem flasha z poprzedniej generacji albo chociaż ten efekt który był w poprzednim filmie z 2017 roku. Ponadto nie jestem fanem oglądania pojedynczych zębów każdej postaci, jakoś dyskomfort mi to sprawia. Ogólnie to nie ma tragedii i w ogólnym rozrachunku grafika wychodzi na plus, to jednak musiałbym się przyzwyczaić mocno do tego wyglądu postaci i szczerze preferowałbym coś innego.

     

    Co do innych rzeczy, które nie wiem, gdzie umieścić: wszystkie piosenki były dla mnie milusie w odsłuchaniu i wychodzą zdecydowanie na plus. Voice acting jest mega dobry i dorównuje jakością temu z G4. Film jakoś mnie nie porywał akcją, ale na pewno nie był nudny. Fajnie, że nie dali głównego złego, ale ten czerwony typek oraz akcja z robotem to dla mnie zbyt duża dziecinada, szczególnie że jakieś maszyny i roboty zniszczenia o kształcie danej postaci to dla mnie już zbyt mocno rozwałkowana sprawa (Gravity Falls, Star vs, Steaven Universe, Regular Show no ile można). Większość żartów była bardzo spoko np. majonez czy kalendarz tego typa, nie spodziewałem się totalnie Terminatora w kinach. Mam wrażenie, że dziwnie jest zbudowany świat tj. mamy malutką wioskę nad brzegiem liczącą 25 domów z tramwajem i fabryką na szczycie wzgórza, olbrzymią metropolie na szczycie góry z najnowocześniejszą technologią oraz obóz hipisów w lesie. Poza tym, olbrzymie, całkowicie zarośnięte łąki, polany, góry. Miałem wrażenie, jakby wszystko, co jest poza miastami działo się w czasach post-nuklearnych. Wszystkie postacie są napisane w miarę spoko i żadna nie denerwuje zachowaniem. Zakończenie było zdecydowanie za szybkie bo nawet nie wiemy, czy ta pomarańczowa zostanie na stałe uskrzydlona czy nie. Dosyć głupie jest też to, czerwony koleżka zrównał z ziemią zabytkowy dom naszej bohaterki, narażając kilka postaci na śmierć, za co został ukarany w sposób taki, że nie został ukarany w ogóle. Co do morału, to w sumie wywalone, był ok choć ciężko mi ogarnąć target, jaki miałby on wpłynąć. W ogóle target filmu wydaje mi się dziwny, choć to raczej moje osobliwe doświadczenie.

     

     

    Jeśli miałbym ocenić to, w jaki sposób podobał mi się film, to daję 5,5 no w porywach 6/10, bo nie był zły, wszystkie wady i zalety łącznie ładnie się sprasowały, dając mi mocno obojętny obraz bajki dla wszystkich. Praktycznie wszystkie plusy, jak i minusy, są na tyle mało znaczące, że ciężko mi tutaj coś zachwalać, jak i krytykować, bo to wszystko, co wyżej napisałem, to tylko takie popierdółki. Jako fan serii mogę stwierdzić tak, że jeśli ten film miał być jedynie preludium do G5 i większość niewiadomych zostanie kontynuowana w serialu, to imo film spełnił swoją rolę całkowicie i wyszedł kawał dobrej roboty. Już sam fakt, że film odbierany jest pozytywnie w sumie mocno mnie cieszy. Jeśli jednak kontynuacja będzie równie porojobiona po macoszemu, to trochę yikes ze strony twórców, bo kolejna generacja kucy będzie tak jak jej poprzedniczka, robiona na odpierdol pod względem budowania świata itd. Tak czy owak nie obrażę się z tego powodu, sam film w sobie jest ok jak na to, czym miał być i mam nadzieję, że jego sukces nie zostanie zaprzepaszczony przez serial, a wręcz przeciwnie, że dalej będzie tylko lepiej. Ogólnie to mimo tak średniej oceny, to jestem raczej zadowolony.

    • Upvote 2
  2. Ostatnio znalazłem sobie drogie interesujące hobby czyli klawiatury mechaniczne.

     

    Oto pierwszy zakup, na razie same capy ale i tak jestem z nich zadowolony. Reszta po wypłacie.

     

    Spoiler

    AQr3jjC.jpg

     

    bVHn8vP.jpg

     

    • Upvote 1
    • Like 1
  3. Parasite (2019)

     

    Planowałem obejrzeć ten film gdy wychodził w Polsce w kinach, lecz przeceniłem jego popularność i zabrakło dla mnie biletów. Stwierdziłem, że trudno i jakoś mega mnie nie ciągnie na to. To samo stwierdziłem, gdy film ten kilka oscarów wygrał, bo ta nagroda raczej mało dla mnie znaczy. Dopiero po jakimś wywiadzie czy coś z reżyserem, z którego zrodził się ten mem, stwierdziłem, że muszę ten film obejrzeć.

     

    I nie żałowałem, bo twór ten to mocny kawał chleba, który zostaje między zębami przed długi czas po jego obejrzeniu. Nie chce tutaj spoilerować, ale już sam pomysł, że jeden członek biednej, lecz nie głupiej rodziny, dzięki szczęściu i pomocy "wpływowego kolegi" dostaje możliwość pracy w domu bogatej i mega naiwnej rodziny. Wykorzystując spryt i chęć do zwiększenia swoich możliwości finansowych postanawiają na drodze oszustwa lokować każdego członka rodziny jako pracownik u bogaczy, bez ich wiedzy o tym, że wszyscy są spokrewnieni, a co ważniejsze, biedni. Motyw ten, choć wydaję się prosty, jest przedstawiony niesamowicie, a oglądanie współpracujących ze sobą bohaterów, aby wywalić wszystkich zbędnych służbistów z domu i zastąpić ich własnymi było świetne. To, co się dzieje już po tym fakcie oraz jakiego obrotu i absurdu nabiera cała akcja to już inna bajka i choć nie zdradzę tutaj nic, to powiem, że oglądało się to na jednym wdechu i szokowało to jak cholera. Tak czy owak, sam w sobie film bez zaglądania w jego głębie jest dobrym kinem, które pozostawia dużo wrażeń po seansie.

    Jednak reżyserowi udało się nie tylko stworzyć obraz który szokuje samą akcją, lecz również porusza wiele polityczno-społecznych tematów. Ogólnie cały ten film to idealne odwzorowanie walki klas oraz absurdu, który nie rzadko z niej wynika. Rodzina biedna, która składa kartony po pizzy i kradnie wifi od sąsiada, aby komunikować się przy pomocy whatappa z odległymi krewnymi i przyjaciółmi jest... biedna (oczywiście w nowoczesnym, śródmiejskim wydaniu, czyli małe syfiaste mieszkanie, długi, gówniana i niestabilna praca), lecz są ze sobą nieziemsko zżyci i w związku z poczuciem pustego portfela, wyuczyli oni w sobie umiejętność kombinowania na każdy sposób, aby choć jakiś grosz do niego wrzucić. Rodzina bogaczy to natomiast oderwani od rzeczywistości kosmici, którzy nie potrafią kompletnie tworzyć wspólnej rodziny, wszelkie "powszechne" rzeczy są dla nich obce, a mała wiedza dotycząca otaczającego ich świata oraz społeczeństwa i ich problemów sprawia, że są całkowicie naiwni i puści. Z jednej strony biedna rodzina widzi tą naiwność bogaczy i nią gardzi, uznając ich za ślepych debili, choć sami zazdroszczą im wszystkich luksusów i gdy tylko mają okazje, pławią się nimi, jakby to wszystko było ich. Z drugiej strony, odór pospólstwa jest dosłownie nie do zniesienia dla tych z większą ilością pieniędzy, choć tak na prawdę wystarczą konkretne ubrania oraz perfumy, aby nie odróżnić osoby ubogiej od dzianej. Świetnie ukazane jest to, jak dla jednych rzeczy normalne i codzienne są kompletnie niewyobrażalne dla strony drugiej i na odwrót. Ponad to, film nie tworzy nam obrazu, w którym to jedna strona jest są dobrą, a druga złą. Wszelkie wydarzenia, które mają miejsce po tym, jak rodzina ubogich zachłyśnie się poczuciem "awansu społecznego", który oczywiście jest jawnym oszustwem, można uznać za porażkę tej właśnie konkretnej walki klas na każdym froncie. Ogólnie jestem w stanie wysnuć taki wniosek z tego filmu, że w dobie kapitalizmu, który według autora tworzy jeden wspólny kraj dla nas wszystkich, każdy jest koniec końców na przegranej na swój sposób pozycji, z tego powodu, że rządzi nami wszystkimi pieniądz. Ci, co mają go za dużo, wiodą oderwane od realiów życia w swoich fortecach, kompletnie nie zważając że za tą osłoną z orkiestry smyczkowej, wytrawnych win, sprzątaczek i drogich aut, jest cały świat szary w swej beznadziejności, śmierdzący pospólstwem i zwyczajnością. Ludzie, którzy dążą uporczywie do pieniędzy, przegrywają poprzez dokonywanie moralnie niesłusznych wyborów w imię kapitału, tracąc lub znieważając po drodze pełno wartości moralnych. Natomiast ludzie biedni przegrali, bo bez pieniędzy nie mają szans na jakikolwiek rozwój, spełnienie pewnych marzeń, czy chociażby godne życie. Scenariusz czarny, w którym to my jako pojedyncze jednostki musimy się pilnować, aby nie przegrać tej walki, którą nazywamy życiem w XXI wieku. No przynajmniej ja odbieram ten film.

     

    Ocena: 9,5/10

    Serio ktokolwiek to czyta, olej moje smętne wywody i idź obejrzyj ten film. Nawet jeśli kompletnie nie zgadzasz się z tym, co napisałem, albo myśl o posiadaniu jakiejkolwiek opinii na tematy bardziej złożone niż muzyka czy seriale, to i tak idź obejrzyj ten twór. Bo on sam w sobie jest czymś niesamowitym i wartym doświadczenia, a to, że podszyty jest pod nim głębszy sens to taki dodatek dla chętnych, którym zachęcam być.

    • Upvote 1
  4. Jeśli nie ma chętnych to ja się zgłaszam na ochotnika.

     

    Tak na prawdę to jedyne co mam do powiedzenia, to gdybym ja tworzył uniwersum a'la kuce tylko że mniej dla dzieci, to jako Celestie bym zrobił taką thic, trochę lusty milfa, która zarywa do każdego jak idzie, ale miałoby to raczej na celu owinięcie sobie ich wokół palca bądź po prostu z nudów. Żaden związek ją nie interesuje, bo znacznie bardziej ceni sobie więź ze swoją siostrą, niż założenie rodziny samemu. Wiem, że nijak się to ma do tematu, ale mój headcanon jest taki, że Celcia żadnego związku nie chce/nie potrzebuje, bo większą satysfakcje sprawia jej od czasu do czasu szybka randka z jakimś losowym chłopakiem, którego uznała za uroczego UwU

     

    No sorry xd

    • Upvote 1
×
×
  • Create New...