Fajnie, że odcinek skupiał się głównie na Celestii i Lunie.
Zawsze wydawało mi się, że to Luna będzie bardziej żywiołowa i żądna przygód, bo spędziła tysiąc lat w odosobnieniu, ale jak napisała Natuszka bardzo fajnie się oglądało jej fascynację prostymi rzeczami. Celestia natomiast zawsze kojarzyła mi się z władczynią spokojną i opanowaną, która czasem daje się ponieść emocją jak w odcinku, w którym miała wystąpić w teatrzyku. Siostry śpiewały również bardzo fajną piosenkę, która wpada w ucho tylko szkoda, że w zasadzie większość ich przygód była właśnie w tej piosence no ale w końcu odcinki za dużo czasu nie mają. Kolejną rzeczą, która mi się podobała to zirytowana, jeśli nie oburzona Rarity, gdy krytykowano jej obrusy. No i spalona słońcem Luna Co by jeszcze... a tak. Pamiętam, jak kiedyś w internecie trafił mi się tekst o tym, że gdyby Celestia przestała podnosić słońce to by się nic nie stało, bo i tak by wstało. Ten odcinek właśnie dobitnie pokazał, że jest to niemożliwe i całe życie w Equestrii zależy od naszej klaczy. Spora odpowiedzialność i pewnie pokusa.
Daję 10/10.