Cheerful podsłuchał rozmowę misterspaulsa ze Starlight rwąc włosy z głowy.
Cheerful (do siebie, maszerując do gabinetu): Twili miałaby pozwolić być człowiekowi pegazem na zawsze?! Co u diaska! Ten huncwot misters czy jak mu tam na pewno kłamie! Grrr! -_-
To mnie, wiernemu ogierowi, miłemu, dobremu i sympatycznemu Starlight odmówiła przemiany w pegaza, a tego godnego pożałowania lizusa mistersa zmienia bez mrugnięcia okiem?!
NIE DARUJĘ! MOJA ZEMSTA BĘDZIE SROGA! - krzyknął gniewnie Cheerful, czerwony od złości, chwycił za jedną z pochodni żarzących się w korytarzu, wkroczył twardo stąpając po wyważonych drzwiach i rozejrzał się uważnie po gabinecie.
Zobaczmy jakiego koloru płomieniem zajmie się ten gabinecik! Buahahaha! - zaśmiał się plugawo opętany swoim niecnym zamiarem Cheerful.
Będą mnie nazywać podmieńcem?! Będą mnie upokarzać?! Będą mnie łajać za to, że wyważyłem drzwi w dobrej intencji?! Ta cyniczna klacz Starlight śmie mnie szantażować?! Gloryfikuje Youkaia?! Służy Misterspaulsowi?! NO TO ZOBACZYMY CO POWIE, GDY ZASTANIE PŁONĄCY GABINET!!!
Cheerful Sparkle podszedł rozwścieczony do biurka z pochodnią, zatrzymał się na chwilę i gdy zobaczył zdjęcie Starlight na biurku, z jej dobrotliwym spojrzeniem i łagodnym uśmiechem, to przypomniał sobie, co ona musiała przejść w swoim życiu: rozłąkę w dzieciństwie z najlepszym przyjacielem, założenie komunistycznego miasteczka, by zapełnić czymś pustkę w swoim życiu, przemianę moralną, która zaowocowała tym, że nauczyła się magii przyjaźni i zrozumiała, że zemsta nie prowadzi do niczego dobrego. Cheerful patrzył to na Starlight, to na płomień pochodni, aż w końcu łzy popłynęły mu po policzkach. Dotarło bowiem do niego, że to, co chce zrobić przeleje czarę goryczy. Wyszedł z gabinetu, odstawił pochodnię na swoje miejsce i prędko wybiegł ze szkoły w stronę zachodzącego słońca, które opuszczała już Celestia.
Cheerful Sparkle zostawił Equestrię za sobą podążając tylko w sobie znanym kierunku, okryty hańbą porywczego i niedocenionego Podmieńca...