-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Cieszę się... masz ochotę na Spaghetti z Żelkami? - spytałem jej się. Ulubione danie moje i jej... Twi też dostanie jak będzie chciała. Czekam na odpowiedź mojej kochanej córeczki.
-
Całuje ją czule w czółko. - Cześć córeczko. Jak się spało? - spytałem się jej z uśmiechem. Mam nadzieje, że ten sen podniósł Deli na duchu... na chwile obecną nie mogę niczego zrobić innego.
-
Ja muszę być z Deli. W moim gabinecie jest coś co pomoże wam je znaleźć. Milly chętnie pomoże, ale ja teraz muszę poprawić samopoczucie Deli, gdyż strasznie załamana jest. Dacie radę?
-
Więc kreuje jej najpiękniejszy sen... najpiękniejszy na jaki zasługuje. W między czasie pytam się Lucy czy znalazła tą czapkę... i ile potrwa przywracanie ciała.
-
Nawet przyjemne... nastawiam się... otak... nikt mnie jeszcze nie gładził w ogóle... takie przyjemne... chyba ją polubię... bo zdaje się, że ta klacz o imieniu Fluttershy jest dobrą znajomą Twilight. Ale najważniejsze... DOSTANĘ ZIARNO!!!
-
Obejmuje ją czule... mamy jeszcze czas... więc wchodzę jej do snu. Chce jej załatwić specjalny sen... tak przyjemny, że od razu obudzi się z wesołą minką... dam jej najlepszy sen by mogła poczuć się lepiej.
-
Więc czekam... w między czasie rozglądam się po pomieszczeniu by zobaczyć jaki ma zbiór owa klacz... na dole widziałem już książki... całe pomieszczenie... a tu są jakieś? Widać już na kilometr, że ten mały smok raczej nie pała uczuciem do zimy. Moi pobratymcy ze Skyrim tą zimę nazwali by upałem... więc czekam na to co się stanie.
-
Albo ona naprawdę nie zna się na ptakach... albo żartuje. NA STWÓRCE ZIARNO... o dziwo nawet mi w mojej rodzimej formie smakuje. Ale i tak jestem najedzony. Spoglądam na nią z wdzięcznością, na krewniaka też... jak na razie idzie dobrze.
-
Mój pan nic nie mówił o chwilowym udawaniu... powiedział bym ją pilnował do czasu aż miejsce będzie gotowe. Spoglądam na nią trzęsąc się z zimna... tak to chyba robią śmiertelne istoty jak jest im zimno? Tak czytałem... tylko to robię między treningiem, snem, jedzeniem i uczeniem się.
-
- Spokojnie... jeśli dotrzyma obietnicy, to nie będziesz już przez niego dręczona... nie będzie cię już dręczył - powiedziałem tuląc ją. Nie pozwolę by moją córeczkę dręczyła ta istota... musi przestać.
-
Więc tak. Podlatuje i jeśli nikogo nie ma w pomieszczeniu to otwieram drzwi i wchodzę do środka i znów zmieniam się w ptaka... bo jako ptak nie otworze, oczywiste. Jeśli ktoś jest, to drapię po szybie udając zmarzniętego.
-
Obejmuje ją - Spokojnie... będzie dobrze. - powiedziałem i pocałowałem ją w nosek. Mam nadzieje, że Lucy wzięła się do roboty z tą lalką... psychika Deli nie pociągnie długo.
-
Więc po parunastu minutach wypełniam ją sokami. Następnie zadowalam i spełniam jej zachcianki aż będzie zaspokojona całkowicie. Po tym wszystkim patrzę na nią.
-
Wykorzystam to później. Przyśpieszam posuw, nie przestając ją całować. Masuje ją po tyłku obydwoma dłońmi. Więc... czekam na jej ruch. Zobaczymy co teraz wymyśli.
-
Więc daje na członek tyle czekolady by się jej spodobało i następnie wsadzam... zaczynam poruszać członkiem, chwytając ją za tyłek. Pochylam się i maczając usta w czekoladzie, całuje ją.
-
- Runda druga? - spytałem się jej patrząc w jej oczy. Więc jej decyzja... ja nie proszę, ale w tym śnie muszę robić wszystko czego sobie zażyczy... czekam na jej odpowiedź.
-
Spoglądam na nią oczekująco. Jeśli chce, to kładę się na niej i po oblaniu swojego członka czekoladą znów wsadzam w nią, a jak ma dość... w co wątpię... to lekko się oddalam.
-
Dobra... to... drapie ją po tyłku, mimo iż mam z tym złe wspomnienia (Przed trafieniem tu, miałem psa którego ciągle tyłek swędział więc musiałem go drapać), ale dla niej przezwyciężę. Jeśli to nie da nic... to używam czekolady i namaczam swój członek w niej.
-
Więc powoli przyśpieszam nie przerywając lizania. Jedną ręką zaczynam ją drapać za uchem. Więc? Jak ci się to podoba? Jak będę miał czas, to pójdę jeszcze do Cloudi.
-
Pomrukuje i odwzajemniam tym samym. Wszystko po maśle... znaczy po czekoladzie... Pinkie jest zaskakująco dobra w tych sprawach... aż się boje... nie mam pojęcia co ona robi jak jest poza kadrem...
-
Podchodzę do niej i chwytam ją za biodra i podnoszę... powolutku nabijam ją na swoje członki... jej głową przodem do mnie. Patrzę na jej reakcje.
-
Więc czekam na jej następny ruch. Nie zaprzeczę, że może być odporna. Zdarzały się przypadki odporności. Tak czy siak czekam na jej kolejny ruch, bo ciekawie się robi.
-
Staram się wyśledzić gdzieś wejście do budynku. Musi być otwarte okno, zawsze zostawiają gdzieś. Smok pewnie gadał z tą klaczą... jestem pewien. Muszę przez jakiś czas poudawać tego ptaka... tak dla zabawy, mój pan szykuje miejsce w Apokryfie by mogła tam przejść, a to potrwa.
-
Nawet bardzo... odprężam się i spoglądam na nią. Wie co robić... pewnie już to nie raz robiła... ciekawe z kim... podczas nimfomanizmu, nie wykryto by była zainfekowana...
-
Więc teraz ona na górze i oddalam ją. Niech wybierze, liże czy do wejścia od razu? Jej wybór, w końcu to ona się bawi. Więc czekam na to co ona wybierze.