-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Macham mu na do widzenia. Będę musiał mu z głowy wybić to słowo, dziwnie się wtedy czuje jak syn mówi do mnie w taki sposób. No cóż... idę do parku. Nie było mnie tam aż 3 lata.
-
Więc po zjedzeniu śniadanka, osobiście odprowadzam dzieciaki do szkoły. Mam nadzieje, że w PonyVille nie pamiętają już mnie jako Galaxa. Ostatnio ta Mała Bogata Jędza rzuciła we mnie kamieniem... cud że nie trafiła.
-
Ale czemu tak do mnie mówi... łeb mnie boli od tego wszystkiego. No nic, czas już spać... kładę się do łóżka i obejmując Twilight i Deli (Zakładam, że po jakimś czasie będzie w łóżku) zasypiam.
-
Uśmiecham się... Podchodzę do Twilight i ją całuje i razem staramy się nauczyć małego by mógł mówić cześć zamiast pomarańcza w takich sytuacjach. Mam nadzieje, że szybko go nauczymy.
-
- Cześć skarbie. Mały nie chce się nauczyć mówić, co? - spytałem się patrząc na nieudane próby porozmawiania z Fire'm. Mały ma opory przed gadaniem, nie ma co.
-
- Po pierwsze chciałem się zapytać czemu wtedy tak leciałeś przez miasto ucieszony jak dziecko omal mnie nie potrącając. Ale teraz już wiem po co. Po drugie chodzi o twojego... ojca - powiedział smutny.
-
- Dobrze... to gdzie może pani je przekazać? - spytała patrząc się na ciebie ciut podejrzliwie. Widać, że nie ufa ci. Alenko spojrzał na nią a potem na ciebie oczekując odpowiedzi na zadane tobie pytanie.
-
- Dobranoc - powiedziałem i idę do Twilight, sprawdzić co robi. Trzeba będzie nadrobić ten czas, i chyba mam pomysł na nową randkę. Ta randka będzie definicją oryginalności.
-
Chce czy nie chce, ja i tak pomogę jej w meblowaniu pokoju. CHOĆBY MIAŁO ZAJĄĆ TO WIĘKSZOŚĆ DNIA! Będę meblować z nią pokój.
-
- Jak co tą klacz ulokowałem u Spika. Powinni się dobrze dogadać - powiedziałem. - Ja bym łóżko dał przy ścianie, koło okna - powiedziałem patrząc jak ona mebluje.
-
Aha... czyli nie pożałowałem. Wchodzę do pokoju - Cześć... pomóc ci trochę? - Spytałem się jej. Trzeba troszeczkę po nadrabiać czasu który postanowiła być u Galaxa jako służba.
-
Uśmiecham się a następnie wracam do domu. Pierwsze co robię to sprawdzam ile mi zostało z 75.000 na koncie. Coś mam przeczucie, ze BARDZO mało mi zostało.
-
- Spokojnie... piekł ciasto. Rainy to jest Spike, Spike poznaj Rainy Daisy - powiedziałem przedstawiając ich sobie. Mam nadzieje, że się polubią. Sporo mnie męczyło by wyleczyć ją.
-
- Tak. Spike jest moim dobrym przyjacielem. Na pewno znajdziecie wspólny język - powiedziałem i podchodzę do niej i teleportujemy się do domu Spika. Potem pukam do drzwi.
-
Wchodzę do pomieszczenia - Słuchaj... załatwiłem ci zakwaterowanie. Na pewno pomoże ci przystosować się i zaakceptować to co się stało - powiedziałem patrząc na nią.
-
- TO kiedy mam tak ją do ciebie podrzucić? - Spytałem się. Wiedziałem, że na naszego małego smoka... raczej nie małego, bo on już jest lekko większy ode mnie... zawsze można liczyć.
-
- Słuchaj... wiem, że ostatnio narzekasz... przez E-Maila, Telefon, Pocztę, Counter Strika... że nie masz towarzystwa. Mam tu klacz która dość spory czas bo ponad 120 lat była wampirem. Nie chciałbyś może jej przygarnąć na parę dni?
-
- Poczekaj na chwilę - powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Musze zadzwonić do Spika... on ostatnio narzeka na brak towarzystwa, a on umie najlepiej pocieszać. Daisy będzie u niego odpowiednim celem. Dzwonię więc.
-
- Przykro mi... na prawdę - powiedziałem. Lucy, masz jakiś pomysł by ją uspokoić. Odesłać się nie da, sama dobrze o tym wiesz. Trzeba coś wymyślić by ją pocieszyć...
-
Podchodzę do niej i ją przytulam na pocieszenie - Tak... strasznie mi przykro. Wiem co czujesz - powiedziałem z współczuciem. Wiem, że zaraz mi wypluje w twarz, że nie wiem jak to jest i dostane w ryj.
-
- Jeśli wierzyć Ekstranetowi, który zwyknąć nie kłamać.... wczoraj skończyłaś 137 lat. Przykro mi - powiedziałem patrząc na nią ze współczuciem. Żal mi jej...
-
- Ja jakoś istnieje. I na pewno chcesz wiedzieć ile byłaś w Wampirzej formie - powiedziałem z krzywą miną. Nie wiem jak zareaguje na to, że przez 137 lat była wampirem.
-
Wznoszę się w powietrze - Eee nie? Są prawdziwe? Czemu tak sądzisz? - spytałem się zaskoczony. TE SKRZYDŁA NIE SĄ PODRÓBKĄ! Inaczej nie mógłbym ich czesać co tydzień.
-
- Ale o co ci chodzi? - Spytałem się, patrząc na nią zdziwiony. Ale o co jej chodzi? Brudny jestem gdzieś czy rozporek mam rozep... nie mam spodni. Oczekuje na odpowiedź.
-
- Może lepiej usiądź - powiedziałem zaszokowany wynikiem. Więc niczego nie pamięta... dlaczego więc ja pamiętam swoją wampirzość? Może dlatego, że jestem Alicornem?