Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Moi mali Korsarze zaczynają swoje łupy... staram się jakoś uratować wiewiórkę by nie zginęła w paszczy mej córki. Wiewiórka... wcześniej jej nie widziałem... gdyż wychowałem się na pustyni...
  2. No to wiewiórki dostały eksmisje i wjazd na chatę jak NKWD. Wiewiórki pewnie nie będą zadowolone, a w najgorszym przypadku, dostaną po pyszczkach od Lily... staram się je jakoś zdjąć by sobie krzywdy nie zrobiły...
  3. Staram się ogarnąć ten chaos... i wychodzi na to że dla ogiera który może teraz siedzieć w parku i patrzy na mnie i w jego oczach staje się definicją "złych dzieci". Ale nie obchodzi mnie to...
  4. Westchnąłem... przynajmniej nie walnęła tego kogoś. No nic, idę z nimi do parku... trzeba by trochę poznały miasto... nie?
  5. Zwracam uwagę Lily. - Kochanie... nie bij innych. TO był komplement nie jakaś obelga, jeśli cię nazywają słodką, możesz to wykorzystać na wiele sposobów. Naprawdę jesteś słodka, i powinnaś się cieszyć - powiedziałem. Kuzynka wykorzystywała swoją słodkość, jak Capo... nie muszę mówić jak. Ale nie każe Lily torturować Seksualnie innych. Znając życie... dostanę w ryj...
  6. Strach pomyśleć po co jej owa patelnia... no nic, wsadzam też Bolta do wózka i następnie wychodzę z domu informując Spika o tym że wychodzę na spacer z dzieciakami... mam nadzieje że nie za bardzo cierpiał przy tej łusce.
  7. Matko boska... to musiał być ból... ciekawe czy będą chciały iść na spacer... nie sprawdzę jak się nie spytam. Jak je wezmę na spacer to może nie będzie żadnych komplikacji... - Cześć, dzieciaczki. Chcecie może przejść się na spacer? - spytałem się ich.
  8. Wiem... więc idę i sprawdzać co jest z moimi dzieciakami... jeśli będzie można to wsadzam je na wózek i idę z nimi na spacer... jeśli się kurwa będzie dać... bo znając Lily, to będzie protestować bo bije "expa" na Xboxie...
  9. Czy ta pierdolona rasa nie ma wad? Musi być na miasto jakiś kryminalista, ta wioska nie może być kurwa idealna... spokój duszy... to nowy świat i panują tu inne zwyczaje. Dobrze... sprawdzam jak wygląda tutejsza waluta... by móc ją później skopiować...
  10. - Przepraszam... dobry pomysł - powiedziałem z uśmiechem. - Jak co będę na każde twoje zawołanie... wystarczy że będziesz czegoś potrzebował a to wyczuje... mam nadzieje że uda nam się przejść przez to bez komplikacji...
  11. Odwzajemniam owy pocałunek... jak wyzdrowieje to będzie trzeba to nadrobić... nadrobić cały dzień. Może przesadzam, może jestem od niej uzależniony... co ja gadam... to moja żona, będę przy niej jak obiecałem...
  12. Odwzajemniam to. Na dodatek całuje ją w nosek a później w usta. Po tej czynności mówię do niej... - Sporo razem przeszliśmy i tylu stawiliśmy czoła... można więc powiedzieć że nic nie zniszczy naszej miłości...
  13. Więc posłusznie siadam koło Twilight i spoglądam na nią z czułością. Jak już wydobrzeje, to zapoznam ją z moim bratem... obiecałem mu że zapoznam go z współtwórcą moich znakomitych dzieciaków, które już są pewnie notowane w Persji...
  14. Piecze... piecze... piecze... ale wytrzymam chwilkę. Po tym odrywam swoje usta uśmiechając się... - Brakowało mi tego...
  15. Więc ją przytulam i całuje ją delikatnie... jak ja tęskniłem za tym, za dotykiem jej warg, zapachem, i futra... tak mi tego brakowało. Aż mi się nie chcę jej teraz puszczać...
  16. - Dziękuje. Najlepszy przepis na ciastka jaki znam... lepszych już ugotować nie potrafię - powiedziałem z uśmiechem... dobrze że już po wszystkim, że już nie można się obawiać że nagle się na mnie rzuci z zamiarem zgwałcenia mnie... swoją drogą fajnie to wyglądało jak mnie goniła z liną z zamiarem... co ja gadam...
  17. Bo są dobre. Jak z braciszkiem byliśmy grzeczni to mama je robiła w nagrodę... grzeczniejszych dzieci nie było więc prawie 5 dni w tygodniu były te ciacha i się jeszcze nie przejadłem... za dobre na to są. To jest bodajże najlepsza potrawa arabska jaka została wymyślona... dania królów... niosę je dla Twilight, zostawiając parę dla Capo.
  18. Boli, naprawdę... no to zrobię Twi Fatayer (ok 30 szt.) Ciasto 50 dag mąki 25 g drożdży 1/4 szklanki ciepłego mleka 3/4 szklanki ciepłej wody 1/4 szklanki oleju lub oliwy z oliwek 1 łyżeczka cukru 1 łyżeczka soli Nadzienie ok. 1 kg szpinaku lub buraka liściowego (boćwina, mangold) 1 duża cebula pokrojona na półplasterki 2-3 ząbki czosnku posiekane 1 łyżka melasy z granatów łyżka orzechów pinii sól, pieprz do smaku oliwa lub masło klarowane do smażenia Przygotowanie Drożdże rozkruszam do ciepłego mleka, dodaje cukier i łyżeczkę mąki. Wymieszam, pozostawiam, by zaczyn ruszył. Mąkę muszę przesiać do miski, dodam sól, wyrośnięte drożdże, olej i dodaje wodę w niewielkich ilościach. Wyrabiam ciasto końcówką do ciasta chlebowego lub ręcznie aż zacznie odstawać od ścianek miski. W zależności od użytej mąki ciasto wchłonie ok. 3/4 szklanki wody. Ciasto powinno być dobrze wyrobione, spójne ale miękkie, aksamitne. Kulę ciasta przełożę do miski wysmarowanej łyżką oliwy, przykrywam ściereczką, pozostawiam do wyrośnięcia na ok. 1 godz. (ciasto podwoi objętość). Szpinak umyje, odsączyć na sicie i pokroić. Na łyżce oliwy trzeba zeszklić cebulę, dodać czosnek i orzechy pinii. Smażę cały czas mieszając jeszcze 3-4 minuty. Odkładam z patelni do miseczki. Na tę samą patelnię dolewam łyżkę, dwie, oliwy, wkładam szpinak. Mieszając lekko przysmażam, zmiękczać zielone, dodaje odłożoną cebulę z czosnkiem i pinią. Doprawiam solą, (ok. 1/2 łyżeczki), pieprzem, łyżką melasy z granatów. Nadzienie powinno być wyraźnie kwaskowe w smaku. Można dodać sumak lub sok z cytryny. Odstawiam nadzienie, by przestygło. Wyrośnięte ciasto podzielę na równe części wielkości orzecha włoskiego. (Z tej proporcji na ciasto mi wychodzą 32 kulki, czyli 32 fatayer). Każdą porcję ciasta rozpłaszczam w dłoniach i rozwałkowuje dość cienko na placuszek o średnicy ok. 12 cm. Ciasto powinno być elastyczne i bardzo dobrze się ma wałkować. Na środku placka kładę łyżkę nadzienia. Wodą zwilżam brzeg placuszka. Zakładam ok.1/3 placka na nadzienie, następnie kolejne 1/3 i kolejne zamykające placek w trójkąt. Trójkąty układam na blaszkach na papierze do pieczenia. Każdy fatayer nakłuwam widelcem i zwilżyć (ja spryskuję) delikatnie wodą. Pieczę w temperaturze 200 st. C. do zrumienienia (ok. 15 min.). To danie z mojego Menu w restauracji... jako deser... Powinno wyglądać Tak :
  19. - Wiem co czujesz... tylko ty nie byłaś wtedy dzieckiem... Dobrze, ugotować ci coś? - spytałem się Twilight chcą szybko zmienić temat. Dwa razy w życiu czułem potworny ból bodajże taki jak Twi, pierwszy to znany wam opętanie mnie przez NMM. A drugie to jak miałem 10 lat i porwali mnie wrogowie taty...
  20. - Spokojnie... pomogę ci - powiedziałem i zaczynam pomagać jej wypić ową wodę... Kiedy wypija to odkładam szklankę na stolik. Potem spoglądam na nią. - Jak zdrowie?
  21. Więc idę po coś do picia by mogła coś wypić, jak zaleciła Księżniczka. Oby te ślady szybko zeszły bo jak jakiś fanatyk mnie zobaczy, to jestem dosłownie udupiony... Bitch Please, ale i tak trzeciego dnia zmartwychwstanę... tylko raz. Tylko raz mam taką opcję...
  22. - Cześć Fluttershy... to już nie będę wam przeszkadzać. Do następnego... - powiedziałem po czym podszedłem do drzwi by następnie udać się do domu, ewentualnie rozglądając się za Spikiem...
  23. - Fajnie imię... dobrze że się zeszliście z Fluttershy. Pasujecie do siebie choć na pierwszy rzut oka jesteście jak wschód i zachód. Życzę wam szczęścia - powiedziałem z uśmiechem...
  24. - Storm, jak mniemam imię waszego dziecka. Tak? - spytałem się go. Storm... nawet fajne imię muszę rzec, i chwytliwe. Ghost zawszę miał dryg do nazw, więc się nie dziwię że fajne imię wymyślił...
  25. - Już niedługo stąd wyjdziesz... jak u Fluttershy? - spytałem chcąc jakoś zmienić temat. Mam nadzieje że wszystko będzie z nim dobrze... wymyśli się coś dla niego, może będzie robił jako ten który sprawdza ile nam zapasów zostało, uzupełniał braki, i pilnował by reszta sprawowała się manific...
×
×
  • Utwórz nowe...