Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. - Mam nadzieje że szybko wyjdziesz stąd. Za niedługo otwieram restauracje i zastanawiam się byś może... no... znajdziesz u mnie robotę jak byś chciał... - powiedziałem wpatrując się na niego...
  2. - Siema stary... Jak tam zdrowie? - spytałem się go. Szkoda mi go, choć to co zrobił to była głupota, ale pokazał przy tym że jest gotów do obrony swej rodzinki.
  3. - Dobry pomysł, Rarity. Jak by co będę w szpitalu u Ghosta - powiedziałem po czym ruszyłem w stronę szpitala... Ciekawe jak się czuje...
  4. Robi kółka jak kubica... a co do szefa sali, to myślałem nad Twilight przez chwilę, lecz nie może na swój obecny stan i z powodu wyglądu i kręcących się fanatyków. Te ślady wyglądają jak sińce, pierwsze co by pomyśleli to że ją biję... a wtedy miałbym przejebane...
  5. Bawi mnie ta sytuacja i jednocześnie smuci. No cóż... Rarity ma racje, nie można odkładać otwarcia w nieskończoność. To by zniszczyło by dobry interes, więc nie mogę ryzykować. - Tylko kto go zastąpi, ktoś kto się zna na organizacji i zna się na prowadzeniu sali jak Capo...
  6. - Cześć Rarity. Mam dwie wiadomości, pierwsza wróciliśmy z Twilight i dziećmi do domu, a druga to taka że Capo nie będzie chwilowo dostępny więc jeśli mielibyśmy restauracje otworzyć w terminie, to trzeba byłoby złapać jakieś zastępstwo... a może jednak poczekamy do powrotu Capo, bo wolę mieć też opinię innych.
  7. Dzięki kurwa... No to pukam do środka, z zamiarem porozmawiania z panią domu. Mózg mnie nie lubi bo przypomina mi o tych krzykach... ale i tak wiem że to już było więc czekam aż drzwi się otworzą... dla pewności będę miał Twilight na podglądzie.
  8. Raczej siedzi w swojej celi... na wzór jego domu. No nic, idę do Rarity, między czasie sprawdzając badylem czy Ghost wyzdrowiał i zamykając drzwi za sobą... muszę mu coś zaproponować, bo Ghost bez skrzydeł, jest bezrobotny
  9. Wydobrzeje... teraz kiedy już wszystko jest grane... sprawdzam co u Capo... Jemu pewnie jeszcze to trwa, i trzeba się upewnić czy on też nie spierdolił czasem. Ale serio, jaki chory mózg stworzył by chorobę która powoduje nadmierne pragnienie seksu?
  10. - Jeśli ci się nie podoba to mogę sam se tam przejść... to że ci Trevor kazał to nie oznacza od razu że tak musisz. Ale jak chcesz... - powiedziałem i cierpliwie czekam aż dojedziemy na miejsce... Wkurwia mnie już ten czarnuch... chętnie bym go odstrzelił, ale Trevor powiedział że jest spoko... zajebiście spoko jak to widzę. Mam czas aż dojedziemy na tą przeklętą górę...
  11. - Dobrze - powiedziałem zanim zniknęła i następnie teleportuje się po dzieci przesyłając wiadomość bratu że Twilight zdrowa więc mogę wracać... i biorę przy tym moje dzieciaki. Powinien się ucieszyć...
  12. Staram się jakoś przetrzymać to wszystko, te krzyki, ten odruch by się do niej rzucić i powstrzymać ich przed zadawaniem jej bólu, lecz ciężko stałem i widać było że ostatkami sił się trzymam tutaj...
  13. Obejmuję ją w takim razie... wiele przeżyliśmy razem, sporo mieliśmy kłopotów, i sporo było odwiedzin w szpitalu, ale wciąż jesteśmy razem, na dobre i złe. Nie ma co, ona naprawdę musi mnie kochać skoro to wszystko razem przeszliśmy bez ani jednej kłótni...
  14. - Za kilka minut przeniosę nas do Canterlot, więc mamy chwilkę by nacieszyć się swoim towarzystwem, bez żadnych przeszkód... prócz jednego - powiedziałem patrząc na ową kałuże... - Nie powinniśmy się szybko wykrwawić... z tego co wiem, płytkie rany mogą się z czasem same zagoić... ale u ludzi, u kucy to nie wiem jeszcze...
  15. Podchodzę i ją tulę a chwilę później całuję... też mi tego brakowało, nawet chyba bardziej. Po tej słodkiej scenie, chyba bo niektórzy (mój mózg) nie zgadzają się z tym, sprawdzam za ile włócznia się naładuje...
  16. - Przetrwałaś ostatni etap... teraz trzeba się dostać do Canterlotu... - powiedziałem patrząc na nią... - Wiedziałem że ci się uda wytrzymać ostatni etap... Kochanie - dodałem z uśmiechem
  17. Jest szansa... teleportuje się z ciałem Twilight do Luny i pokazuje jej że Twilight przetrwała ostatni etap choroby... na całe szczęście. Mam nadzieje że mają jeszcze to antidotum i wszystko będzie jak dawniej...
  18. Wiem że już jej nie ucieknę... jedynie co teraz mogę zrobić to przesłać moje przeprosiny do Luny że dałem się złapać... wiem że już nie ucieknę, wiem że już jestem skończony...
  19. - CHOLERA! - krzyknąłem i jedynie co mogłem zrobić to zacząć uciekać... najszybciej jak tylko mogę... jeśli trafię w ślepą uliczkę... to oznacza koniec i się wtedy dobrowolnie oddam... jeśli nie... to dalej spierdalam...
  20. - Twilight... - powiedziałem chcąc do niej podejść ale wiem że tym samym pogorszył i sam się udupił jednocześnie. Luno, kurwa gdzie jesteś, potrzebujemy cię teraz...
  21. Jeśli jest jakaś kryjówka to do niej wskakuje... jeśli nie... to muszę być gotowy do obrony przed atakiem... przesyłam Lunie położenie i wiadomość o tym, że za parę chwil wiadomo co się może stać. - Twilight... teraz mnie już nie obchodzi to czy jesteś na to chora, czy nie...
  22. - Wybacz mi, proszę - powiedziałem i niechętnie strzelam w nią pociskiem ogłuszającym... dla jej dobra... musi wytrzymać... inaczej będzie źle... Mam tylko jeden strzał, i dzięki niemu wyłączy się kamuflaż więc spudłować nie mogę...
  23. Podchodzę do niej z aktywnym kamuflażem... sprawdzam przy pomocy badyla ile ten stan powinien się utrzymywać u Twilight... muszę wiedzieć jak długo mam wytrzymać w niewidzialności...
  24. Wciąż biegnę za nią, przesyłając Lunie moje aktualne położenie co kilka sekund... nie mogę jej zgóbić... nie teraz kiedy mnie najbardziej potrzebuje... obiecałem że w godzinie próby nie ucieknę a będę przy niej trwać, i słowa kurwa dotrzymam.
  25. Ona sobie zrobi krzywdę... też wychodzę z krzaków, chyba w gorszym stanie, i dalej za nią biegnę. Kurwa... kolczaste krzaki jakoś przebolałem jak coś trudniejszego się trafi to zacznę się wkurwiać...
×
×
  • Utwórz nowe...