Applejuice
Brony-
Zawartość
1987 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Applejuice
-
- A co ty byś zrobił na moim miejscu? - Mówiąc starałem się powstrzymać drżenie mojego głosu. - Mam same problemy niczym te nastoletnie gwiazdki, o których piszą gazety... Uniosłem wyżej głowę i oślepiający ból przeszył mi czaszkę. Jęknąłem głośno. - Kurrr... - mruknąłem. - Ych, lepiej to sobie zostawię na czarną godzinę - powiedziałem, wskazując na pełną butelkę. - Musisz zaczekać na swoją kolej malutka... Najpierw Reira. Z powrotem opadłem na ziemię. - Wiesz o tym, że Trapnest będą jutro z nami grać, i to przez Marka? - zapytałem.
-
- Uratowałaś jej życie? - powtórzyła wystraszona Applejack. Spojrzała na swoją córkę z gniewem. - Oj, porozmawiamy sobie, młoda damo... - Ale... mamo! - Głos Light był już o wiele wyraźniejszy. - Żadnych "ale" - przerwała jej farmerka. - Chodźcie. Idziemy na farmę... Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wrócił do ciebie Flashi. Pierwszy raz w życiu usłyszałaś głos swojej matki wydobywający się z niego...: Martwię się o ciebie, Flame. Ale dobrze. Możesz nocować u Light. Kiedy wrócisz do domu, poważnie sobie porozmawiamy... Ognik znów zaczął wesoło tańczyć wokół ciebie, a AJ patrzyła na ciebie zdumiona. Po chwili pokręciła głową w zdumieniu. - Wyjaśnijcie mi wszystko, co tutaj zaszło - poleciła, patrząc na swoją córkę. Ta jednak patrzyła na ciebie błagalnie i nic nie powiedziała...
-
Małej klaczce od razu ulżyło. Nie trzęsła się już tak bardzo jak przedtem. Spojrzała na ciebie o wiele bardziej przytomnym wzrokiem i szepnęła: - Dzięki, Flame. Jakiś nowy... czar? - spytała z ledwo widocznym uśmiechem. Najwyraźniej starała się ukryć fakt, dlaczego się od was odłączyła... Uśmiech szybko zniknął jej z twarzy. Wpatrywała się w coś w oddali... - Co tu się, do siana, dzieje?! To była Applejack, mama Light! Co ona tu robiła...? - Lighting! Na słodkie winogrono... Zatroskana matka przykucnęła przy swojej córce. - Spokojnie, mamo... Nic mi nie jest - zapewniała mała klaczka. - Flame mnie uratowała... AJ była wyraźnie zła. Spojrzała na ciebie z wyrzutem na twarzy i spytała: - Co żeście wyrabiały?
-
Od razu poczułem się o wiele lepiej. Wziąłem parę dużych łyków. - To dla mnie ambrozja - powiedziałem, wymachując na wpół pustą już butelką. - Cholerka, nie wziąłem gitary. Zawsze najlepiej tworzy się na haju... Spojrzałem na gitarę basową mojego kumpla. - Nieee - mruknąłem sam do siebie. Bas to życie Dave'a. Moje obecne życie to elektryk, akustyk i fochy Reiry. - Skąd to wytrzasnąłeś? - spytałem. Zauważyłem, że moja butelka jest już pusta. - Łał, co kucyk potrafi zrobić, kiedy ma depreche... - Dałem mu znak, by podał mi drugą butelkę.
-
Po kilku chwilach Light odzyskała czucie. Opadła na trawę, drżąc z zimna. - M-mój ognik... - szepnęła słabiutko. - N-nie umiem go kontrolować... z-zaatakował mnie... D-daj jeszcze trochę ciepła... Z-zimno... Zerwał się lekki wietrzyk. Light wzdrygnęła się i zaczęła zgrzytać zębami. - Z-zimno... - powtórzyła jeszcze słabiej niż przedtem.
-
- Pewnie - powiedziałem bez namysłu. Tego mi było trzeba. Również usiadłem i po raz kolejny spojrzałem w niebo. - Potem do niej wpadnę i przeproszę. Czuję się winny. Który ma numer pokoju? - spytałem.
-
Light stała pośrodku pustej polany nieruchomo. Dopiero kiedy podeszłaś bliżej zauważyłaś, że... zamarzła! Na szczęście tylko odrobinkę. Jej ognika nigdzie nie było w pobliżu. Zdołała przekręcić głowę tak, by spojrzeć na ciebie i wydukała: - F-flame... p-p-p-pomóżżż...
-
- Racja... - mruknąłem w zamyśleniu. Jego słowa mnie zaskoczyły. Szukała oparcia... w dosyć dziwny sposób, ale było to zrozumiałe... - Słuchaj - powiedziałem. - Czy ona ode mnie oczekuje, że będę z nią chodzić? Bo na to wygląda. Niech to, zupełnie tego nie rozumiem. - Przewróciłem się na brzuch, zasłaniając twarz. Miałem tego dosyć. To było za dużo jak na moją głowę... Może stały związek nie był dla mnie... - Jest urocza - wyznałem po chwili - ale nie w moim typie. Zresztą, kurde bele, to moja przyjaciółka!
-
Flashi prowadził was przez las, aż w końcu po krótkim czasie dotarliście do wejścia do Everfree. - No... to ja lecę - powiedział niechętnie Nightsky. - Do zobaczenia jutro. Wtulił się na chwilkę w twoją grzywę, a potem odleciał w stronę miasta. Na farmie rodziny Apple paliło się światło. Była już ciemna noc... musiałaś szybko wracać. Bałaś się, jak zareaguje twoja mama... A Flashi nadal wesoło tańczył wokół ciebie. Pomyślałaś o Light - ona nie potrafi kontrolować ogników. Musisz jej poszukać...
-
Na dźwięk melodii lekko odpłynąłem, lecz zaraz zebrałem się do kupy. Spojrzałem na swojego przyjaciela. - Zawsze wiesz o mnie wszystko, nie? - mruknąłem, przeciągając się leniwie. - Chodzi o Reirę. Zamilkłem, nie wiedząc co powiedzieć. Spojrzałem w niebo z nadzieją, że jakimś cudem gwiazdy mi doradzą. Westchnąłem pod wpływem własnej głupoty. - Chodzi o Reirę - powtórzyłem. Zdenerwowany przeczesałem kopytkiem włosy. - Przecież od dawna jesteśmy przyjaciółmi. A przyjaciele... nie są razem w łóżku, nie? - Spojrzałem na Dave'a. - Reira dziwnie się zachowała. Położyła się i... No i potem się pokłóciliśmy. A ona mówiła, że to jest PRZYJAŹŃ. Myślę, że chodzi jej o coś więcej, a nie o... przyjaźń. Wyjaśnij mi to - poprosiłem. - Chyba masz większe doświadczenie z klaczami niż ja...
-
Westchnąłem ciężko. Zwykle nie paliłem, ale tym razem po prostu musiałem. - No - wykrztusiłem tylko i wziąłem papierosa. Chwyciłem zapalniczkę i go podpaliłem. Zakrztusiłem się dymem i zacząłem kaszleć. - Rany... - jęknąłem. - Jak ty to możesz brać? Nie czekając jednak aż moje gardło ochłonie, ponownie włożyłem papierosa do ust. Przez chwilę tak leżałem, a kiedy tytoń już się skończył, wyrzuciłem tego śmiecia gdzieś za siebie. Taa... nazywałem to śmieciem, a i tak chciałem więcej. - Daj jeszcze jednego - wychrypiałem.
-
Kamil, wierzcie mi lub nie, ale miałam podobne problemy co ty ;] Szybko się z tego wyliżesz, jeśli pozwolisz, by do twojego życia weszło trochę kucykowej radości ^^ Miłej zabawy na forum.
-
Ych, FFQ, nie posuwaj się za daleko ____________________________ Night westchnął cicho z rozkoszy. - Niezła jesteś - wyznał, pochylając się do przodu, by delikatnie pocałować cię w usta. Przez twoje ciało przeszedł elektryzujący impuls... Pierwszy raz poczułaś coś takiego. To było wspaniałe uczucie... Niestety, pegaz znów się wyprostował i z szerokim uśmiechem na ustach powiedział: - No, chodź. Wyjdźmy stąd. Nie lubię Lasu Everfree po zmroku.
-
- Joł, stary - rzuciłem dziarsko, podchodząc do niego. Wlepiłem na twarz jeden ze swoich sztucznych uśmiechów i powiedziałem: - Coś taki sztywny? Powędrowałem wzrokiem w niebo. - Szukasz czegoś ciekawego? - spytałem, kładąc się obok niebo. Widząc już rozgwieżdżone niebo westchnąłem z zachwytu. - Łał, nieźle. A tak w ogóle, to co ty tu robisz?
-
Jej ostatnie słowa dosłownie mnie zniszczyły. Przyjaciele nie mają przed sobą granic? Ale czy TO można było nazwać przyjaźnią? Zdecydowanie chodziło o coś więcej... - Ach, te klacze... - mruknąłem. - Powoli zaczynam mieć ich dość. Poszedłem we wskazanym kierunku. Teraz koniecznie musiałem pogadać z jakimś ogierem. Potrzebowałem męskiej i braterskiej rozmowy, a nie miliona fochów o byle co. Wszedłem na dach i zacząłem szukać wzrokiem mojego przyjaciela.
-
- No jasne, że wpadnę. Pasuje ci rano? - spytał. Nadal obserwował wzrokiem drogę, którą szła Light. Jej ognik zostawiał mglistą smugę, która zaraz potem znikała. - Dziwi mnie ta wasza... magia - przyznał Night. - Wolę być pegazem, bo potem z tych wszystkich czarów wynikają same problemy. A jak ona dostanie ochrzan w domu przez to, że wyczarowała sobie jakiegoś OGNIKA, to będę czuł się winny. Niech to - mruknął. To powiedziawszy spojrzał na ciebie. - Zresztą, ważne, że ty tu jesteś - powiedział uwodzicielsko. - Włosy nadal masz świetne.
-
- Hej no, kurde, nie pędź tak. Podszedłem do klaczy tak, by mogła patrzeć mi w oczy. - Czego ty ode mnie oczekujesz? To ty ostatnio dziwnie się zachowujesz. Nigdy nie robiłaś... takich rzeczy. - Przeczesałem kopytkiem włosy. - Myślisz, że nagle rzucę to wszystko co było między nami i zacznę cię obmacywać jak jakiś zboczeniec? A więc nie. Westchnąłem. - Reira, nie wkurzaj się. Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?
-
Light poczuła się urażona twoimi słowami, lecz nie odzywała się. Po chwili jednak mruknęła: - Jeśli chcecie, to możecie tu zostać, proszę bardzo. Po czym... wypuściła lodowego ognika przez buzię. Był krystalicznie biały i świecił jasną poświatą. - On też potrafi oświetlać drogę, a stąd sama już dojdę do domu. Po czym bez słowa oddaliła się, zostawiając was samych. - Co ją ugryzło? - spytał zdziwiony Night. - To przeze mnie?
-
- Sama powiedziałaś, że jesteśmy przyjaciółmi, a nie parą - odparłem lekko zdenerwowany. - Pierwszy raz zrobiłaś... coś takiego. Przyjaciele nie leżą razem w łóżku w taki sposób. Zauważyłem, że Reira nuci coś pod nosem i ledwo co słucha moich słów. - Sorry, że przerywam ci natchnienie, ale wiesz gdzie idzie się na dach? Naprawdę byłem zmęczony. Musiałem jednak pogadać z moim przyjacielem. Przyjacielem... ostatnio to słowo nabrało wielu znaczeń. Po chwili dotarły do mnie słowa Stev... Stana. "Jest ktoś równie wpływowy co Mark... i droczy się z nim... ot co, dlatego grają z wami..." Czy to oznacza, że Mark kłócił się z kimś, kto ma kontakty z Trapnest i przez to wprowadził nas w takie bagno? Pewien tamten myślał, że z piskiem odmówimy udziału w koncercie... Ha, ja już im pokażę. Spojrzałem ponownie na Reirę i oczekiwałem jej odpowiedzi. Nie chciało mi się krążyć samemu po hotelu.
-
- Niezłe - przyznał ogier. - Dziwne, ale niezłe. Light odwróciła się do was. - Sorki że wam przeszkadzam - powiedziała szorstko - ale robi się naprawdę ciemno. Powinniśmy zwiększyć tempo. Faktycznie - słońce już dawno zaszło, a jedynym źródłem światła był twój ognik. - Wyluzuj - zapewnił Night. - Ze mną się nie zgubicie. - Spojrzał na ciebie i mrugnął. Light chciała coś odpowiedzieć, ale po chwili westchnęła gniewnie i ponownie odwróciła się, idąc przed wami. - Co jutro robisz? - zagadał Night. - Mam trochę wolnego czasu. Klaczka ponownie wkroczyła do akcji. - Miałyśmy iść pomagać mojej mamie w sadzie. Flame, pamiętasz? - O, to świetnie. Zabiorę się z wami. Jeśli nie masz nic przeciwko - zwrócił się do ciebie.
-
- Cicho bądź - rzucił rozgniewany strażnik. Otworzył drzwi celi. - Wyłaź - warknął. Nie czekając na twój ruch, pociągnął cię w kierunku sąsiedniego pomieszczenia, gdzie znajdował się Lord Andre. Stał na podeście, obserwując innych strażników trenujących na zewnątrz. Początkowo was nie zauważył; dopiero kiedy strażnik więzienia chrząknął, przeniósł swoją uwagę na was. - O, to ty - powiedział. - Postanowiłem, że wyjdziesz z więzienia wcześniej. Nie tylko dlatego, że byłeś wyjątkowo... grzeczny - ostatnie słowo wymówił z uśmiechem na twarzy - ale również złapaliśmy osobę, która jest zamieszana w twoje przestępstwo. Lester II. Właśnie dlatego twój wyrok został skrócony. Możesz już odejść. To powiedziawszy zajął się podpisywaniem różnych zwojów pergaminów. Strażnik, który do tej pory trzymał cię w uścisku, natychmiast puścił i wrócił do swoich zajęć.
-
Night patrzył na ciebie zszokowany, podobnie jak Light patrzyła na niego. - Co ja tu robię? - powtórzył. - No... lekarz okazał się geniuszem. Moje skrzydło jest już zdrowe. - Na dowód swoich słów wzniósł się lekko w powietrze. - To sobie wyszedłem, żeby polatać. I... niechcący wpadłem na ciebie. Mała klaczka podeszła do Night'a i spytała: - Kim jesteś? - Nightsky - odparł. - Spotkałem się z Flame u doktora. - Chodźmy za ognikiem - rzuciła szybko Light - bo jeszcze się zgubimy. Night wzruszył ramionami, zaskoczony nagłą zmianą tematu. Light była już kawałek od was. - Jak to zrobiłaś? - zapytał zaciekawiony.
-
Kurczę, wy chyba chcecie, żeby znowu całe forum coś dostało xD Niech odezwie się jeszcze jedna osoba, która zadecyduje czy posiadaczem miodu pitnego ma zostać Tarreth, Niklas, Lukiner, Quarillo lub Avanidius xd Albo niech powie kogoś zupełnie innego i dalej spamimy
-
Jęknąłem głośno. - Dzięki, yyy... Steve? - podrapałem się po głowie. - Sorry, ale nie kojarzę twojego imienia. Nie chcąc wyjść na jakiegoś głupka, wstałem z łóżka i podszedłem do ogiera. - Dlaczego tak się stało? - spytałem. - Nie wiem... nie mieli wystarczająco kasy i czasu, żebyśmy mogli grać osobno? Zresztą, to może być całkiem niezła rywalizacja. - Uśmiechnąłem się. - W każdym razie, musicie wyluzować. Zawsze to wszystkim powtarzam. Z powrotem walnąłem się na łóżko. - No bo co złego może się stać? Na pewno jesteśmy od nich lepsi. Dzięki, Steve, za info. - Machnąłem kopytem w stronę ogiera. - A, zaraz. Wiesz gdzie jest Dave? Muszę z nim pogadać. A potem spotkać się z Trapnest, jak już przyjadą do naszego hotelu.
-
Zdziwiło mnie jej zachowanie. Do tej pory byliśmy przyjaciółmi, a zachowywała się... Rozluźniłem się jednak pod wpływem jej ciepłego dotyku i zapomniałem o wszystkich dręczących mnie myślach. - Nie - powiedziałem z lekkim wahaniem. - Możesz zostać... Nie wykonałem jednak żadnego ruchu. Nie przytuliłem jej, nie pogłaskałem po policzku, nie odgarnąłem włosów... Z inną klaczą od razu bym tak zrobił. Ale nie z Reirą. Czułem się dosyć nieswojo z jej głową na moim brzuchu. - Yyy... Możesz się odsunąć? - spytałem niepewnie. - Położę się.