Skocz do zawartości

aggar

Brony
  • Zawartość

    74
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez aggar

  1. Lubi barszcz z uszkami (Każdy go lubi)

    : Pisze fanfka. Kiedy 3 część?

    Pewnie za tydzień opublikuję, ale trzecia część jest już gotowa. Nie zrobiłem jednak do niej jeszcze obrazka. Rysowanie trochę zajmuje, a nie zawsze mam czas i możliwości, więc możliwe, że tym razem będzie skromniejszy obrazek. Ewentualnie wynagrodzę to dwoma skromnymi :)

    Mam zamiar jeszcze dziś zacząć pisać czwarty rozdział.

  2. Ja świadomego snu doświadczyłem w czasach kiedy internet dopiero wstępował do domów zwykłych śmiertelników, więc nie mogłem poczytać znikąd o tym co doświadczyłem. Moją metodą było po prostu wkręcenie sobie, ze muszę wstać o wybitnie wczesnej godzinie (nie miałem budzika, a nagle bardzo wcześnie musiałem wstawać). To sprawiało, ze zapadałem w płytki sen który nie tylko umożliwiał mózgowi wybudzić się o odpowiedniej godzinie, ale i pozostawał w większym stopniu świadomy. Wcześniej uważałem (zresztą taki był popularny mit), że nie możesz wiedzieć we śnie, że to co się dzieje jest właśnie snem. Ja jednak w pewnym momencie sobie to uświadomiłem i sam zdecydowałem co chcę dalej robić. Nie pamiętam czy tej samej nocy, czy za kolejnym razem zorientowałem się, że mogę sprawiać iż różne rzeczy znikają lub się pojawiają. Podczas snu często zapominałem o rzeczach które chciałem zrobić, czy sprawdzić, ale w końcu zdołałem wyćwiczyć świadomość w takim stopniu, że w pełni wpływałem na senną rzeczywistość i własne działanie. Najlepsze były "koszmary" bo przypominało to grę komputerową generacji o której nawet dziś można pomarzyć :) W trakcie tego dowiedziałem się o świadomym śnieniu i to całkiem przypadkiem, ale mniejsza z tym. Po pół roku całą zabawę ze świadomym śnieniem musiałem zakończyć gdyż wstawałem niewyspany. Odzwyczajałem umysł przez kolejny rok. To aż dziwne, że nigdzie nie piszą o skutkach ubocznych świadomego śnienia. Wcześniej byłem bardzo dobry z dziedzin ścisłych jak matematyka, czy fizyka. Po tym stałem się idiotą z matmy, ale zyskałem talent do różnych dziedzin sztuki (po dziesięciu latach odzyskałem talent do dziedzin ścisłych, ale te od sztuki również pozostały). Z trudem zaczęło mi zapamiętywanie liczb, imion, rozpoznawanie twarzy (wciąż usiłuję to naprawić, ale proces jest powolny). Zyskałem niezwykle precyzyjny zegar biologiczny. Do dziś potrafię obudzić się o wybranej wcześniej godzinie z dokładnością do 15 minut (zazwyczaj jednak to 8 minut różnicy). Miał z was ktoś jakieś skutki uboczne?

  3. II
    Fort cieni.

    Światło dnia leniwie wdzierało się do pomieszczenia przez okna, tworząc świetliste snopy, w których objęciach tańcowały złote drobinki kurzu. Jasność wypełniała całe pomieszczenie za wyjątkiem jednego skrytego miejsca. Fortu, jakiego słońce sforsować nie potrafiło.
    Pod ryglową ścianą znajdowało się łóżko zbite ze starych dębowych desek malowanych w barwie indygo. Na posłaniu zaś, spoczywała zwinięta w kłębek pierzyna w pomarańczowo-płową szachownice . Był to azyl z lnu i bawełny mający chronić przed ciemnością nocy, oraz boleścią świata. Noc jednak minęła i teraz stanowił więzienie dla tego, przed czym miał chronić. Zamknięci wewnątrz, wraz ze swą ofiarą stali się jej jedynymi towarzyszami wypełniając ją od środka i zewnątrz, stając się jej całym światem, wielkości jedynie narzuconej kołdry.
    W całym domu panowała grobowa cisza. Różne rzeczy porozrzucane na stole czy podłodze leżały tam już nawet kilka dni. Opustoszałe sanktuarium, które jeszcze sześc dni temu tętniło życiem. Dziś jednak, jedyne oznaki życia wykazywało kruche ciałko schowane pod pierzyną.

    Fluttershy podczas poszukiwań przeszukała wiele miejsc. Była we wszystkich jakie znała i w wielu których nigdy wcześniej nie widziała. Aby odnaleźć swoją najlepszą przyjaciółkę przeczesała i ziemię, i niebo. Szukała od świtu do zmierzchu. Z każdym dniem coraz mniej zważając na brud, zmęczenie i własny strach. To ona pierwsza zrozumiała, że Rainbow Dash zaginęła, jednak musiał minąć dzień, nim i reszta jej przyjaciółek to zrozumiała. Teraz jest również pierwszą, która się poddała. Rainbow Dash nigdy by się nie poddała, ale Fluttershy nią nie była. Nie miała ani odwagi, ani szybkości błękitnej pegazicy.
    r21got.jpg

    Nagle rozległo się pukanie do drzwi wyrywając umysł klaczy z apatii. Jej świat ponownie rozrósł się po za granice bawełnianego fortu. Za wcześnie. Pomyślała. Nie była jeszcze gotowa na spotkanie z kimkolwiek. Rozległo się jednak ponowne pukanie, tym razem donośniejsze. Zostaw mnie, chcę być sama. Zawołała jednak tylko w myślach. Przegryzła wargę, a po jej policzku spłynęła łza wpadając do prostego spiżowego kaganka, który spoczywał wraz z nią w ciemności. Naczynie było pokryte emulsją w kolorze ciemnej zieleni, jednak teraz mrok barwił go na czerń. Do jego wnętrza przez noc wpłynęło już wiele łez i Fluttershy nie oczekiwała, że zdoła jeszcze jakąś uronić.
    Dębowe drzwi na dole ponownie się odezwały.

    - Fluttershy. Jesteś tam? - Usłyszała. Był to głos Spike'a, młodego smoka, który mieszkał z Twilight Sparkle w miejskiej bibliotece. Na pewno przyszedł, bo potrzebują kogoś kto będzie mógł prowadzić poszukiwania z powietrza. Pomyślała żółta pegazica. Po kilka razy przejrzała okolicę z lotu ptaka i niczego nie znalazła. Kolejny raz niczego nie zmieni. Zrozumiała to dopiero wczorajszego ranka. Nic nie mogła już więcej zrobić. Nie mogła pomóc przyjaciółce, która tyle razy jej pomagała. Czy aby na pewno nie mogła? Znała kogoś, kto mógł udzielić jej odpowiedzi na wszelkie pytania, kazał jednak sobie drogo płacić. Długo nad tym myślała, była jednak tak zrozpaczona, że odważyła się pójść do "niego". Przysięgała kiedyś sobie, że nigdy tam ponownie nie przyjdzie, ale musiała dowiedzieć się gdzie jest Rainbow Dash. Jej przyjaciółka była warta złamania każdej przysięgi, zapłacenia niemal każdej ceny. Gdy do niego przyszła nie usłyszała jednak odpowiedzi na którą liczyła. : "Nie szukaj jej słodka, nie chcesz jej teraz znaleźć."

    - Właśnie, że chcę! - Zaprzeczyła stanowczo klacz.

    - Nie chcesz, ale dowiesz się o tym kiedy już ją znajdziesz. - Jego niski głos odbijał się od ścian z gładzonego kamienia.

    - Kiedy ją znajdę?

    - We właściwym czasie, jeśli nie będziesz jej teraz szukać. - Płomienie świec rozciągły się i zadygotały, a w raz z nimi cienie żółtej pegazicy sięgające ściany i sklepienia.

    - Czy nic jej się nie stało? - Zapytała się po namyśle, chociaż strasznie bała się odpowiedzi.

    - Ależ stało. - Te słowa były niczym ostrze przeszywające całe ciało klaczy. - Gdybyś częściej mnie odwiedzała, przestrzegłbym cię przed tym. Ona była bardzo ważna, jednak jeszcze nie wszystko jest stracone. Po prostu nie szukaj jej, bo możesz tym wielu skrzywdzić.
    Jej gardło zacisnęło się boleśnie nie przepuszczając ani słów, ani powietrza. Co miał na myśli mówiąc "była ważna"? Dlaczego ma jej nie szukać? Co się na Celestię przytrafiło Rainbow Dash? Do jej głowy napływały kolejne pytania pełne obaw, ale ciało nie pozwalało jej zadać żadnego z nich. Oczy napłynęły jej łzami.

    - Słodziutka. - Zaczął ponownie. - Uwolnij mnie, a pomogę ci. Dam ci odpowiedź na każde twe pytanie i pomogę wypełnić przeznaczenie.
    Pomóc? Fluttershy potrzebuje pomocy w odnalezieniu przyjaciółki, ale tej pomocy odmówił. Nie chce pomóc. Zrozumiała klacz. Mówi to wszystko tylko po to, abym go uwolniła. Ból rozpaczy natychmiast ustąpił miejsca złości. Krzyknęła wściekle z całych sił z furą na twarzy.

    - Ty kłamco! Łżesz! To wszystko to tylko podłe łgarstwa abym cię uwolniła!
    Znowu chciał ją wykorzystać, zmusić do działania wbrew swej woli. Chciała go za to ukarać, jakoś skrzywdzić, ale jedyne co mogła zrobić, to zgasić świece i pozostawić go sam na sam z ciemną otchłanią.

    - Zobaczysz, że to nie są kłamstwa. Ja nigdy nie kłamię. Wiesz o tym. - Zawołał jeszcze nim zgasła ostatnia ze świec, ale Pegazica zignorowała jego słowa. Nie raz opowiadał straszne rzeczy, które jednak nigdy nie nastały. Okłamywał ją od samego początku. Żałowała, że w ogóle tu przyszła. Po tej wizycie pomimo, że to co usłyszała było nieprawdą, miała wrażenie, że jednak już nigdy nie ujrzy Rainbow Dash. Może i nie osiągnął swojego celu, ale sprawił, że różowo-włosa klacz poddała się już ostatecznie. Nienawidziła go za to bardzo, niemal tak wielce jak siebie. Wcześniej nie sądziła, że w ogóle jest zdolna do nienawiści.

    Po raz kolejny rozległo się pukanie.
    - Fluttershy. Jeśli mnie słyszysz odezwij się. - Zawołał Spike zza drzwi.
    Żółta pegazica nie miała ochoty jednak się odzywać. Chciała tu zostać już na zawsze. Zamknąć oczy i ponownie pogrążyć się w błogim śnie, uwolniwszy tym samym od wszelkich zmartwień.
    Smok wreszcie zaczął dawać za wygraną:
    - Yyyyy..więc nie ma ciebie? - Zapytał rozczarowany. Chciał już zrezygnować jednak po chwili energicznie dodał. - Ale jeśli jednak jesteś to przyjdź do biblioteki za godzinę. Dobrze?
    Fluttershy nic nie odpowiedziała.

    Po tym już więcej nie usłyszała ani młodego smoka, ani pukania do drzwi. Cisza na nowo wypełniał jej pokój, ale umysłem zaczęły szargać różne myśli i zwątpienia. A co jeśli Twilight czegoś ważnego się dowiedziała? Może mają jakiś trop? Ale przecież "On" przestrzegał aby nie szukać, że poszukiwania tylko zaszkodzą. Przecież kłamał. Wszystko co powiedział było kłamstwem. Znajdę Dash. Mogę jej jeszcze pomóc bez względu na to co ją spotkało.
    Zebrała w sobie siły i powoli uchyliła kołdrę. Do wnętrza wdarło się agresywnie światło oślepiając jej oczy. Nie spodziewała się, że na zewnątrz jest aż tak jasno. Jej kokon powoli się rozchylił, a z wnętrza niczym motyl z poczwarki wyłoniła się Fluttershy, rozpościerając szeroko swoje skrzydła. Jej twarz naznaczyło cierpienie, ale pomimo tego wciąż była pełna wdzięku. Tak, była pięknym motylem budzącym się po długim śnie. Śnie w którym karmiła się mrokiem i własnym cierpieniem.

    Mrużyła oczy od ostrego światła, ale jej wzrok prędko przyzwyczaił się do jasności. Podniosła słabymi kopytkami kaganek z łóżka i postawiła go na szafce obok. Następnie zeszła na podłogę. Była osłabiona, jednak zdeterminowana. Stawiła krok do przodu i pokój nagle zawirował. Wszystko pociemniało, a ona bezwładnie padła na podłogę.
    Złote drobinki kurzu nadal tańczyły w snopach światła. Jasność wreszcie sforsowała niezdobyty fort, a zwycięstwu przygrywała niema pieśń ciszy.

  4. Tak jak obiecałem czytam. Postaram się jednak skupić na złych rzeczach, bo to one jako autora są dla ciebie istotne, gdyż znajomość ich pozwoli ci je poprawić, lub unikać na przyszłość. Przyjemnie opisana fabuła, chociaż jak na razie pozbawiona klimatu.

    Początek II rozdziału pierwszego tomu jest niepoprawnie zbudowany przez nadmiar powtórzeń. Rozumiem, że takie założenie, ale w obecnej formie najzwyklej się nie sprawdza. Podobnie z końcówką tego rozdziału. Dużo krótkich zdań. Są ludzie którzy to lubią, ale większość nie cierpi, gdyż jest bardzo surowym przedstawieniem akcji. Dostrzegam oczywiście kilka błyskotliwych sformułowań i głębsze myśli.

    Rozdział 3 to...tylko krótkie zdania. :\ Szkoda, ale przynajmniej dobrze się to czyta metodą szybkiego czytania.

    Rozdział 4. Pojawia się nowa postać, a fabułą się powoli rozwija, jednak ja dopiero teraz sobie zdaję sprawę, ze nie czuję żadnych emocji do głównej bohaterki. Mam gdzieś jej tragedię i żale. Może umrzeć, a ja nie zapłaczę. Nie zbudowałeś więzi pomiędzy czytelnikiem, a bohaterką. Mam wrażenie, że czytam pamiętnik.

    Dlaczego lekarz nie zabrał jej do szpitala tylko do...sypialni w swoim domu? To dość dziwne ;)

    Rozdział 5. Wreszcie brak krótkich zdań :)

    Rozdział 6

    "Rainbow wyważyła drzwi jej domku, ku przerażeniu Fluttershy i oburzeniu reszty, okazało się, że rzeczywiście jej nie ma" Dlaczego reszta się oburzyła? :\ Chyba nie tego słowa chciałeś użyć.

    Koniec: Przyjemnie się czyta, ale tom I to jedynie opowieść o smutnej aspołecznej dziewczynie, która jest zbyt słaba aby przezwyciężyć dawno minione tragedie. Skazuje się na wegetację i olewa dary losu, bo kiedyś los ją skrzywdził czymś co jest częścią życia. Oczywiście dzielę się wrażeniami tylko z pierwszego tomu i nie mam zamiaru ukrywać, że opisana historia oraz postać może być bazą do naprawdę dobrej historii. Mam nadzieję, że wyolbrzymiony żal po stracie rodziny ( żałoba utrzymująca się na takim poziomie od wielu lat nie jest naturalna) oraz fobia społeczna nie są jedynymi motywami kreującymi bohaterkę.

    Może jeszcze dziś przeczytam drugi tom :)

×
×
  • Utwórz nowe...