Szczerze? Jeżeli ktoś chce się pociąć, nawet motylek go nie powstrzyma. Są łydki, uda, brzuch, ramiona, szyja, motylka ominiesz, a samookaleczenie jest. Motylki na całym ciele? Wyglądasz wtedy jak idiota. Motyl ma przynajmniej jakieś działanie anty-destrukcyjne, a przynajmniej ma taki zamiar. Serduszka nie robią nic, większość nawet nie słyszało o tym. Narysujesz sobie serce, bądź kilka, co Ci to da? Nawet jak ktoś kojarzy tą akcje to nic nie pomorze, może mieć tylko przypuszczenia, że owa osoba ma te objawy. Rysowanie sobie różnych rzeczy na rękach jest teraz normalką w podstawówkach i gimnazjach. To, że jakaś dziewczynka na lekcji z nudów narysowała sobie na nadgarstku np; granatowe serduszko, to nie znaczy, że ma depresję, po prostu taki kolor sobie wybrała.
To też zależy od człowieka, który cierpi. Jeśli lubi motyle, ma osobę, którą bardzo kocha, to ten projekt ma nawet sens. Nie wszyscy lubią motyle, nie wszyscy mają osobę na której jej zależy, wtedy ten projekt nie ma sensu. Jeżeli ktoś chce zwalczyć "chorobę", najlepiej z kimś zaufany o ty porozmawiać, nie musi być to od razu psycholog, ale np; zaufany znajomy.