Za samotniczkę się nie uważam - przeciwnie, uwielbiam ludzi. Jeśli spędzam czas sama, to tylko przez zamiłowanie do rozwijania się, chęć przeczytania czegoś czy nauki. Z drugiej strony dobrze dobrane grono znajomych świetnie wspiera taki rozwój i pracę nad sobą - ilu fascynujących artykułów czy książek nie znalazłabym bez tych ludzi, ilu dyskusji bym nie odbyła, ilu pojęć bym nie poznała! Nie mówiąc już o inspiracji, jaką zapewniają mi takie osoby wokół mnie.
Dlaczego więc przyszłam? Cóż, jestem ciekawa, jakie korzyści płyną z większej ilości czasu dla siebie. Te, które znam, już wymieniłam - możliwość rozwoju, nauki, zapoznawania się z interesującymi materiałami. W gruncie rzeczy to nawet te zajęcia są dla mnie ściśle powiązane z ekstrawertyzmem, bo po co czytać książkę, jeśli nie mogę potem przeprowadzić z kimś debaty na temat występujących w niej dylematów moralnych? Chętnie usłyszę o innych korzyściach i kto wie, może nieco zmienię plan dnia?
Kiedy teraz o tym myślę, to odkrywam że ostatnimi czasy znacząco wzrósł odsetek moich relacji opartych takich czy innych formach komunikacji online. Mam nadzieję, że nie przekreśla to prawdziwości pierwszego akapitu - chętnie widywałabym te osoby codziennie, gdyby nie dzielące nas odległości. Mam szczęście (?) w poznawaniu fascynujących osób w odległościach zaczynających się od pięciuset kilometrów.