Skocz do zawartości

Salmonella

Brony
  • Zawartość

    388
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Salmonella

  1. Drgnęłam. - Chcesz powiedzieć, że mam nie wracać? Tak? Idź do diabła - syknęłam. - Myślisz, że łatwo mi zdecydować? Właśnie, że nie, równie trudno jak tobie. Ale muszę to zrobić, rozumiesz? Muszę. Obiecałam sobie. Zdenerwowana odgarnęłam włosy z twarzy i ruszyłam w stronę kajut. Fale rozbijały się z hukiem o burtę statku. Mewy krzyczały, fruwając pod różowym niebem. - Cholera, czy nie możecie być przez chwilę cicho? - krzyknęłam. Nie podziałało.
  2. - Nie wiem, Mist, naprawdę nie wiem. Źle zrobiłam, że o niczym Wam nie powiedziałam. Ale teraz nie mogę się cofnąć. Dotrę tam, z Tobą lub bez Ciebie. Jeśli Wy, jak mówiłeś, kochacie mnie, to powinniście to zrozumieć. ~ Ja kocham Was. Podobno. Dlaczego to WY macie akceptować MOJE błędne wybory, a nie JA WASZE? ~
  3. Westchnęłam. - Myślałam, że Twoje towarzystwo mam już zagwarantowane - powiedziałam z uśmiechem. Po chwili powróciłam do poważnego tonu. - Problem jest taki, że nie możesz tutaj zostać. Pasażer na gapę nie wchodzi w grę. Chyba, że jakoś ubłagasz kogoś o posadę tutaj, na, jak to nazwałeś, luksusowym statku. - skrzywiłam się. - Całkiem nieźle gotujesz. Tylko nie licz na nic więcej, niż zmywanie naczyń. Skończyłam wypowiedź. Zapadła niezręczna cisza. - I nie, nie zrezygnuję. Pri jest dla mnie zbyt ważna. Nie obchodzi mnie, w jak bardzo parszywym zakamarku Canterlot się znajduje. Przemyśl moje propozycje. Ja tymczasem mam robotę. Odwróciłam się i wróciłam do mojej dziury. Chwyciłam młotek i zaczęłam naprawiać wyrwę w podłodze. Skupiłam się na uspokajających, miarowych uderzeniach narzędzia o drewno. Wbiłam ostatni gwóźdź i kilkakrotnie uderzyłam kopytkiem w naprawioną część podłogi. Trzymało mocno. Odwróciłam się do Mista. - Co zdecydowałeś? Pakujesz się w to razem ze mną?
  4. Poczułam lekkie ukłucie w sercu, gdy Mist wypowiadał słowa "ekskluzywny statek". Czy nie wystarczająco widać po mnie, że nie jestem tutaj na rejsie wycieczkowym? - Uciekłam, bo... bo... - zawiesiłam głos. Nie wiedziałam, dlaczego uciekłam. Może wstydziłam się tego głupawego pomysłu? - Liczyłam, że uniknę tego wszystkiego. No wiesz, pożegnań. Miałam chyba głupią nadzieję, że niczego nie zauważycie. Pierwszy raz w moim życiu, kiedy nie chciałam być dla nikogo ważna - zrobiłam znaczącą pauzę. - Wydawało mi się, że nie chciałam ranić Was. Tak naprawdę chroniłam siebie. Księżyc odbijał się w falującej wodzie. Sytuacja wydała mi się do bólu kiczowata. - Co dalej? Albo spędzam tu jeszcze trzy dni, albo... Jest inna opcja. Moje skrzydła. Bałam się lecieć sama. Ale z Tobą obok powinnam czuć się pewniej. Myślę, że dolecę. Mam je tutaj, w tej torbie. Wiatr jest dobry. Dziś pełnia, nie będzie ciemno. To jak? Spojrzałam pytająco na Mista, czekając na jego odpowiedź.
  5. // Zaskoczyłeś mnie. Liczyłam na Klacz Robiącą Dobrze, tfu, Mare Do Well, ale tak też ok. Musiałam wyglądać idiotycznie. Stałam z otwartymi ustami i gapiłam się na Misty Traila szeroko otwartymi oczami. Gdy wreszcie ochłonęłam, zlizałam strużkę śliny wypływającą mi z rozdziawionego pyszczka i odezwałam się: - Jak... To znaczy po co mnie znalazłeś?
  6. Spojrzałam w stronę kształtu i zobaczyłam tylko jedno: kłopoty. Moje- jeśli podejdę tam i zostawię moją dziurę na pastwę losu, ale też bardziej uniwersalne i dotyczące wszystkich pasażerów statku- jeśli kształt okaże się czymś pragnącym zrobić więcej dziur. Tutaj zasada o trzymaniu się swojej misji i nie wplątywaniu w dodatkowe utrudnienia średnio mi pomagała. Oba rozwiązania mogły, cóż, niezbyt korzystnie wpłynąć na moją historię. Rozstawiłam wokół dziury zdjętą przed chwilą barierkę z napisem "UWAGA!", położyłam na wierzch kawałek dykty i ruszyłam w stronę kształtu.
  7. // A gdzieś kierowałam inną postacią? Jeśli tak, to wybacz. Wymamrotałam jakieś "Do widzenia" i wysunęłam się z kajuty. Po zamknięciu drzwi wywróciłam oczami i ruszyłam korytarzykiem cicho pogwizdując szantę. Dobrze mieć to już za sobą. Kajuta cuchnęła rogaczami na kilometr. ~ Jakieś trzy dni? Dobra, da się znieść. ~ Zatrzymałam się na chwilę na pokładzie i popatrzyłam na słońce, po czym ruszyłam na spotkanie z kolejnym dniem stukania młotkiem, wkręcania śrub i spawania rur.
  8. Przemknęłam zręcznie pomiędzy jednorożcami kręcącymi się po pokładzie, dzielnie opierając się chęci otarcia się o któregoś z nich i słuchania wymyślnych, panicznych okrzyków o wszach i brudzie. ~ Gdybym znalazła na tym statku chociaż jednego jednorożca pracującego, w 'parszywej, zawszonej kotłowni', to przysięgam, że pokonałabym całą moją niechęć do tych rogatych szkap... No, może nie całą, ale taki okaz byłby warty zapoznania się z nim. Na szczęście raczej tu takich nie znajdę...~ Zamknęłam za sobą drzwi do korytarzyka, sprawdziłam, czym nie jestem zbytnio umazana smarem i zastukałam do kajuty. ~ Postarasz się nie wyjść na taką, która ubrudziła sobie kopytka i od razu chce do mamusi. Zwyczajnie spytasz... ~ Na dźwięk "Proszę!" otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Nie przyglądając się zbytnio wystrojowi, zwróciłam się w stronę kapitana i zaczęłam: - Przepraszam, mam pytanie... - Tak?- jednorożec nawet nie spojrzał w moją stronę. - Ile właściwie będzie trwała podróż do Canterlot przy tych wiatrach?
  9. ~ Nie, nie, nie. Pri, gdzie jesteś? Powiedz coś! ~ W ciemności nie było widać mojego zakłopotania- a przynajmniej miałam taką nadzieję. Spięłam ciało, izolując się od ogiera i skupiłam na jednej z gwiazd. Nie mogłam tak od razu wrócić do kajuty, duma mi na to nie pozwalała. Wytrzymam. Wytrzymam pięć minut absolutnej ciszy, a potem odejdę. Zapomnę. Ze wzrokiem wbitym w niebo powtarzałam sobie w myślach, że mam misję. Dziesiątki, setki razy składałam to zdanie z liter i rozbijałam ponownie. Milcząc. Po dłuższej chwili ciszę przerwał stuk moich kopyt. Odwróciłam się i raz jeszcze spojrzałam na ogiera. Rozwiana granatowa grzywa skrzyła się w świetle księżyca. ~ Kicz. ~ Bardzo chciałam w to wierzyć. Wróciłam do kajuty i padłam na pryczę.
  10. Przełknęłam ślinę. ~ Nie po to tu jesteś. Nie dla cudnych ogierów. Prawda?~ - A co, ma pan zamiar zadbać o mój brak bezpieczeństwa? - rzuciłam zadziornie. Bardzo chciałam myśleć o nim jako o utrudnieniu. Naprawdę się starałam. Oparłam się o burtę, jednocześnie odsuwając ucho od ciepłego, lekko łaskoczącego oddechu ogiera. Z bezpiecznej odległości mogłam spojrzeć mu w te jego niesamowite oczy. - Co tu robię... - zaczęłam powoli. - Wspominam. I wątpię, żebym... - urwałam. Tak bardzo nie chciałam tego mówić. - Wątpię, żebym potrzebowała pomocy przy tej czynności.
  11. Czułam swoją szczękę, każdy jej kawałeczek. Przez większość dnia zaciskałam ją na młotku lub innym narzędziu. Nie, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało- praca nad wynalazkami w piwnicy dawała dokładnie takie same efekty. Teoretycznie mogłabym trzymać te rzeczy w kopytkach, ale te częstokroć były mi potrzebne do innych czynności. Po szybkim oczyszczeniu się ze smaru ruszyłam na kolację. Odpowiedź ogiera na pytanie o posiłki nie przestraszyła mnie jakoś wyjątkowo. Byłam nastawiona na najgorszy scenariusz, czyli dwie kromki chleba sianowego dziennie, w związku z czym każda, naprawdę każda alternatywa odpowiadała zarówno mi jak i mojemu żołądkowi. Idąc do jadalni myślałam o wszystkich obrzydlistwach, które zjadała moja paczka w gorszych okresach i o radości, jaką przynosiło nam znalezienie kilku warzyw nadających się do ugotowania zupy. ~ Piękne czasy... ~ Byłam też bardzo ciekawa reszty załogi. Mimo usilnych starań, podczas pracy nie udało mi się nikogo podejrzeć- wszyscy, łącznie ze mną, biegali za swoimi zajęciami w tempie, którego nie powstydziliby się Wonderbolts.
  12. Wzdrygnęłam się nieco na dźwięk 'Lovely', ale nie okazałam tego. Rzuciłam tylko: - Er, jeśli można. Następnie przeniosłam wzrok na kocioł i kilkoma fachowymi stwierdzeniami ustaliłam z ogierem problem. Nie była to jakaś dramatyczna usterka grożąca tragedią na statku. ~ No, chyba, że szary dymek ulatniający się z maszyny podrażniłby delikatne płucka jednorożców... Wtedy całą załoga musiałaby rzucić się na rozgrzany kocioł, aby własnym ciałem osłonić szlachciaków przed dymiącym potworem... ~ Uśmiechnęłam się lekko pod wpływem tej wizji, po czym pochyliłam się po narzędzia. - Jak wygląda sprawa posiłków? We własnym zakresie czy załoga ma je wspólne?- spytałam, szukając klucza francuskiego. Przy okazji szybko omiotłam wzrokiem miejsce, w którym przyszło mi pracować.
  13. // Przepraszam, że zmienię czas, ale nie mam pojęcia, dlaczego w poprzednim użyłam teraźniejszego. Proszę o wybaczenie :> Otworzyłam oczy wraz ze wschodem słońca. Karton zwany kołdrą nie zgiął się w żadnym miejscu. Mimowolnie pomyślałam, że ten twardy materiał można by wykorzystać w wielu ciekawych wynalazkach... Dobra, może powstrzymam się od urządzenia tu warsztatu. A'propos... Postawiłam kopytka na szorstkiej, drewnianej podłodze i podeszłam do portretu kapitana. Tak jak myślałam, był przykręcony. Nie było mowy o zdejmowaniu... Z pomysłu odkręcenia lub oderwania malowidła od desek kajuty zrezygnowałam dosyć szybko. Dewastacja tego typu mogłaby zostać odebrana jako chęć szybkiego opuszczenia statku... ~ Trudno, panie jednorożcu... Będziemy musieli nauczyć się ze sobą żyć, hah. Albo... co sądzisz o roli tarczy do rzutek? ~ Poprzedniego dnia nie zapytałam nikogo o to, jak wygląda na statku kwestia posiłków, więc wyjęłam z torby kilka dość suchych kromek chleba sianowego. Podstawowe pożywienie każdego kucyka pracującego w fabryce za marne pieniądze smakowało tego dnia wyjątkowo dobrze. Szybko wsunęłam dwie i, jeszcze przeżuwając, wyszłam na pokład.
  14. Próbowałam sprawdzić w myślach, czy wszystko zabrałam, ale układanie listy jakoś się nie kleiło. Moje myśli uciekały w stronę bandy. Zdziwi ich moje zniknięcie? Pewnie nie. Robiłam to już. Kto wtedy przejmował dowodzenie? Chyba Dunger... Prawdę mówiąc uważałam, że na lidera nadawałby się jeden z pegazów, Misty Trail, ale nie mogłam się do tego przyznać. Skrzydlate kuce są były mi bardzo bliskie - sieroty, wyrzutki społeczeństwa - ale ich obecność, a co dopiero wyższe stanowisko, kłóciły się z moimi ideami. NASZYMI ideami. ~ Poradzą sobie. Prawda? Beze mnie. Na pewno. ~ Dobrze. Wypadałoby zastanowić się nad tym, jak zrealizować swój cel. Stanęłam na rynku. Powietrze było słone, szczypało w oczy. ~ Szkoda będzie opuszczać to miasteczko... Cicho, wrócisz przecież. Razem z Pri. ~ Zastanawiałam się, gdzie u licha mogli się udać państwo Star. Tfu, jacy państwo? Spluwam na ziemię. Jak TO mogło przejść mi przez myśl? ~ Jednorożce. Szlachta. Canterlot! Siedlisko najgorszych szkap w jedwabnych sukieneczkach i gorsecikach! I pomyśleć, że się tam zapuszczę! I jeszcze za to zapłacę! Chyba, że... ~ Wsłuchałam się w szum fal. Podstawowe narzędzia brzęknęły w mojej torbie. ~ Mechanik na statku? Brzmi... fajnie. Dałabym radę. ~ Ruszyłam w stronę portu. Nie będzie łatwo.
  15. Salmonella

    Rarity Quiz!

    A Luna Eclipsed Miała być opryskana przez Derpy. Następnie miała uszyć mega-różowiutkie uybranko dla Luny (bo to księżniczka etc), a Luna miała je podrzeć. I biedna Lunka miałą mieć strzępy materiału między zębami, a Pinkie zinterpretować to: "Ona właśnie zjadła jakąś księżniczkę!".
  16. Salmonella

    Rarity Quiz!

    Toola Roola? Była też jedna Rarity w G3, ale niezbyt dużo wspólnego miały. Takie skojarzenie.
  17. Oryginalny i twórczy temat służący do informowania świata o tym, jaka jest nasza ulubiona książka. "Equestriańska magia 13-wieczna" Starswirla Brodatego. Zdecydowanie. I tak brzmi to normalniej niż moja prawdziwa ulubiona książka... "Nędznicy" Victora Hugo Yay?
  18. Salmonella

    Poznajmy się!

    Czternastoletnia Bytomianka imieniem Sara. Na forum jestem zarejestrowana od jakiegoś czasu, ale postanowiłam się mocniej wgryźć dopiero niedawno (czytaj: przedwczoraj). Stała bywalczyni katowickich ponymeetów, częściowa pomysłodawczyni pierwszego z nich. Całkiem sporo udzielam się na FGE (komentarzowo, nie autorsko), skrycie pisuję fanficki, jeszcze skryciej rysuję kucyki... Liczę, że wkręcę się w to forum- zwłaszcza w jakiegoś RPGa.
  19. Jak dla mnie najlepszy odcinek 2 serii, tuż obok Sisterhooves Social. Piosenka jest świetna.
  20. A może Spitfire też była kobietą?! Drugi obrazek od Xyz72- uwielbiam tę serię.
  21. Salmonella

    Odcinek 9: Okiełznać plotkę

    Mój ulubiony. Yay for dyskryminacja czarnych! Jak już pisałam w "Bezsensownym sporze", mam słabość do tego motywu. Zresztą do Zecory też.
  22. Salmonella

    Czego słuchamy?

    Wyznaję wyświechtany slogan "Nie słucham gatunków tylko muzyki". Na pierwszym miejscu z pewnością znajduje się Tom Waits. Oprócz tego , w porządku losowym, Pink Floydzi, Beatlesi (głównie w aranżacjach z filmu "Across The Universe"), Genesis, Jthro Tull... I wszelakie soundtracki: "Across the Universe" o którym już wspominałam, "Spirit: Stallion of the Cimmaron"...
  23. Salmonella

    Odcinek 21: Bezsensowny Spór

    Jeden z moich ulubionych odcinków. *płacze przy scenie w której Silverstar zdejmuje kapelusz i honorowo przyjmuje śmierć* Może to dlatego go lubię, że mam słabość do wszelakiej dyskryminacji rasowej i uciskanych Murzynów (Zecora) lub Indian (bawoły).
×
×
  • Utwórz nowe...