-
Zawartość
388 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez Salmonella
-
-
Spojrzałam w stronę kształtu i zobaczyłam tylko jedno: kłopoty. Moje- jeśli podejdę tam i zostawię moją dziurę na pastwę losu, ale też bardziej uniwersalne i dotyczące wszystkich pasażerów statku- jeśli kształt okaże się czymś pragnącym zrobić więcej dziur. Tutaj zasada o trzymaniu się swojej misji i nie wplątywaniu w dodatkowe utrudnienia średnio mi pomagała. Oba rozwiązania mogły, cóż, niezbyt korzystnie wpłynąć na moją historię.
Rozstawiłam wokół dziury zdjętą przed chwilą barierkę z napisem "UWAGA!", położyłam na wierzch kawałek dykty i ruszyłam w stronę kształtu.
-
// A gdzieś kierowałam inną postacią? Jeśli tak, to wybacz.
Wymamrotałam jakieś "Do widzenia" i wysunęłam się z kajuty. Po zamknięciu drzwi wywróciłam oczami i ruszyłam korytarzykiem cicho pogwizdując szantę. Dobrze mieć to już za sobą. Kajuta cuchnęła rogaczami na kilometr.
~ Jakieś trzy dni? Dobra, da się znieść. ~
Zatrzymałam się na chwilę na pokładzie i popatrzyłam na słońce, po czym ruszyłam na spotkanie z kolejnym dniem stukania młotkiem, wkręcania śrub i spawania rur.
-
Przemknęłam zręcznie pomiędzy jednorożcami kręcącymi się po pokładzie, dzielnie opierając się chęci otarcia się o któregoś z nich i słuchania wymyślnych, panicznych okrzyków o wszach i brudzie.
~ Gdybym znalazła na tym statku chociaż jednego jednorożca pracującego, w 'parszywej, zawszonej kotłowni', to przysięgam, że pokonałabym całą moją niechęć do tych rogatych szkap... No, może nie całą, ale taki okaz byłby warty zapoznania się z nim. Na szczęście raczej tu takich nie znajdę...~
Zamknęłam za sobą drzwi do korytarzyka, sprawdziłam, czym nie jestem zbytnio umazana smarem i zastukałam do kajuty.
~ Postarasz się nie wyjść na taką, która ubrudziła sobie kopytka i od razu chce do mamusi. Zwyczajnie spytasz... ~
Na dźwięk "Proszę!" otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia. Nie przyglądając się zbytnio wystrojowi, zwróciłam się w stronę kapitana i zaczęłam:
- Przepraszam, mam pytanie...
- Tak?- jednorożec nawet nie spojrzał w moją stronę.
- Ile właściwie będzie trwała podróż do Canterlot przy tych wiatrach?
-
~ Nie, nie, nie. Pri, gdzie jesteś? Powiedz coś! ~
W ciemności nie było widać mojego zakłopotania- a przynajmniej miałam taką nadzieję. Spięłam ciało, izolując się od ogiera i skupiłam na jednej z gwiazd. Nie mogłam tak od razu wrócić do kajuty, duma mi na to nie pozwalała. Wytrzymam. Wytrzymam pięć minut absolutnej ciszy, a potem odejdę. Zapomnę.
Ze wzrokiem wbitym w niebo powtarzałam sobie w myślach, że mam misję. Dziesiątki, setki razy składałam to zdanie z liter i rozbijałam ponownie. Milcząc. Po dłuższej chwili ciszę przerwał stuk moich kopyt. Odwróciłam się i raz jeszcze spojrzałam na ogiera. Rozwiana granatowa grzywa skrzyła się w świetle księżyca.
~ Kicz. ~
Bardzo chciałam w to wierzyć. Wróciłam do kajuty i padłam na pryczę.
-
Przełknęłam ślinę.
~ Nie po to tu jesteś. Nie dla cudnych ogierów. Prawda?~
- A co, ma pan zamiar zadbać o mój brak bezpieczeństwa? - rzuciłam zadziornie. Bardzo chciałam myśleć o nim jako o utrudnieniu. Naprawdę się starałam.
Oparłam się o burtę, jednocześnie odsuwając ucho od ciepłego, lekko łaskoczącego oddechu ogiera. Z bezpiecznej odległości mogłam spojrzeć mu w te jego niesamowite oczy.
- Co tu robię... - zaczęłam powoli. - Wspominam. I wątpię, żebym... - urwałam. Tak bardzo nie chciałam tego mówić. - Wątpię, żebym potrzebowała pomocy przy tej czynności.
-
Czułam swoją szczękę, każdy jej kawałeczek. Przez większość dnia zaciskałam ją na młotku lub innym narzędziu. Nie, żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało- praca nad wynalazkami w piwnicy dawała dokładnie takie same efekty. Teoretycznie mogłabym trzymać te rzeczy w kopytkach, ale te częstokroć były mi potrzebne do innych czynności.
Po szybkim oczyszczeniu się ze smaru ruszyłam na kolację. Odpowiedź ogiera na pytanie o posiłki nie przestraszyła mnie jakoś wyjątkowo. Byłam nastawiona na najgorszy scenariusz, czyli dwie kromki chleba sianowego dziennie, w związku z czym każda, naprawdę każda alternatywa odpowiadała zarówno mi jak i mojemu żołądkowi. Idąc do jadalni myślałam o wszystkich obrzydlistwach, które zjadała moja paczka w gorszych okresach i o radości, jaką przynosiło nam znalezienie kilku warzyw nadających się do ugotowania zupy.
~ Piękne czasy... ~
Byłam też bardzo ciekawa reszty załogi. Mimo usilnych starań, podczas pracy nie udało mi się nikogo podejrzeć- wszyscy, łącznie ze mną, biegali za swoimi zajęciami w tempie, którego nie powstydziliby się Wonderbolts.
-
Wzdrygnęłam się nieco na dźwięk 'Lovely', ale nie okazałam tego. Rzuciłam tylko:
- Er, jeśli można.
Następnie przeniosłam wzrok na kocioł i kilkoma fachowymi stwierdzeniami ustaliłam z ogierem problem. Nie była to jakaś dramatyczna usterka grożąca tragedią na statku.
~ No, chyba, że szary dymek ulatniający się z maszyny podrażniłby delikatne płucka jednorożców... Wtedy całą załoga musiałaby rzucić się na rozgrzany kocioł, aby własnym ciałem osłonić szlachciaków przed dymiącym potworem... ~
Uśmiechnęłam się lekko pod wpływem tej wizji, po czym pochyliłam się po narzędzia.
- Jak wygląda sprawa posiłków? We własnym zakresie czy załoga ma je wspólne?- spytałam, szukając klucza francuskiego. Przy okazji szybko omiotłam wzrokiem miejsce, w którym przyszło mi pracować.
-
// Przepraszam, że zmienię czas, ale nie mam pojęcia, dlaczego w poprzednim użyłam teraźniejszego. Proszę o wybaczenie :>
Otworzyłam oczy wraz ze wschodem słońca. Karton zwany kołdrą nie zgiął się w żadnym miejscu. Mimowolnie pomyślałam, że ten twardy materiał można by wykorzystać w wielu ciekawych wynalazkach... Dobra, może powstrzymam się od urządzenia tu warsztatu. A'propos...
Postawiłam kopytka na szorstkiej, drewnianej podłodze i podeszłam do portretu kapitana. Tak jak myślałam, był przykręcony. Nie było mowy o zdejmowaniu... Z pomysłu odkręcenia lub oderwania malowidła od desek kajuty zrezygnowałam dosyć szybko. Dewastacja tego typu mogłaby zostać odebrana jako chęć szybkiego opuszczenia statku...
~ Trudno, panie jednorożcu... Będziemy musieli nauczyć się ze sobą żyć, hah. Albo... co sądzisz o roli tarczy do rzutek? ~
Poprzedniego dnia nie zapytałam nikogo o to, jak wygląda na statku kwestia posiłków, więc wyjęłam z torby kilka dość suchych kromek chleba sianowego. Podstawowe pożywienie każdego kucyka pracującego w fabryce za marne pieniądze smakowało tego dnia wyjątkowo dobrze. Szybko wsunęłam dwie i, jeszcze przeżuwając, wyszłam na pokład.
-
Próbowałam sprawdzić w myślach, czy wszystko zabrałam, ale układanie listy jakoś się nie kleiło. Moje myśli uciekały w stronę bandy. Zdziwi ich moje zniknięcie? Pewnie nie. Robiłam to już. Kto wtedy przejmował dowodzenie? Chyba Dunger... Prawdę mówiąc uważałam, że na lidera nadawałby się jeden z pegazów, Misty Trail, ale nie mogłam się do tego przyznać. Skrzydlate kuce są były mi bardzo bliskie - sieroty, wyrzutki społeczeństwa - ale ich obecność, a co dopiero wyższe stanowisko, kłóciły się z moimi ideami. NASZYMI ideami.
~ Poradzą sobie. Prawda? Beze mnie. Na pewno. ~
Dobrze. Wypadałoby zastanowić się nad tym, jak zrealizować swój cel.
Stanęłam na rynku. Powietrze było słone, szczypało w oczy.
~ Szkoda będzie opuszczać to miasteczko... Cicho, wrócisz przecież. Razem z Pri. ~
Zastanawiałam się, gdzie u licha mogli się udać państwo Star. Tfu, jacy państwo? Spluwam na ziemię. Jak TO mogło przejść mi przez myśl?
~ Jednorożce. Szlachta. Canterlot! Siedlisko najgorszych szkap w jedwabnych sukieneczkach i gorsecikach! I pomyśleć, że się tam zapuszczę! I jeszcze za to zapłacę! Chyba, że... ~
Wsłuchałam się w szum fal. Podstawowe narzędzia brzęknęły w mojej torbie.
~ Mechanik na statku? Brzmi... fajnie. Dałabym radę. ~
Ruszyłam w stronę portu. Nie będzie łatwo.
-
A Luna Eclipsed Miała być opryskana przez Derpy. Następnie miała uszyć mega-różowiutkie uybranko dla Luny (bo to księżniczka etc), a Luna miała je podrzeć. I biedna Lunka miałą mieć strzępy materiału między zębami, a Pinkie zinterpretować to: "Ona właśnie zjadła jakąś księżniczkę!".
-
Toola Roola? Była też jedna Rarity w G3, ale niezbyt dużo wspólnego miały. Takie skojarzenie.
-
Oryginalny i twórczy temat służący do informowania świata o tym, jaka jest nasza ulubiona książka. "Equestriańska magia 13-wieczna" Starswirla Brodatego. Zdecydowanie. I tak brzmi to normalniej niż moja prawdziwa ulubiona książka... "Nędznicy" Victora Hugo Yay?
-
Czternastoletnia Bytomianka imieniem Sara. Na forum jestem zarejestrowana od jakiegoś czasu, ale postanowiłam się mocniej wgryźć dopiero niedawno (czytaj: przedwczoraj). Stała bywalczyni katowickich ponymeetów, częściowa pomysłodawczyni pierwszego z nich. Całkiem sporo udzielam się na FGE (komentarzowo, nie autorsko), skrycie pisuję fanficki, jeszcze skryciej rysuję kucyki... Liczę, że wkręcę się w to forum- zwłaszcza w jakiegoś RPGa.
-
Jak dla mnie najlepszy odcinek 2 serii, tuż obok Sisterhooves Social. Piosenka jest świetna.
-
A może Spitfire też była kobietą?!
Drugi obrazek od Xyz72- uwielbiam tę serię.
-
Mój ulubiony. Yay for dyskryminacja czarnych! Jak już pisałam w "Bezsensownym sporze", mam słabość do tego motywu. Zresztą do Zecory też.
-
Wyznaję wyświechtany slogan "Nie słucham gatunków tylko muzyki". Na pierwszym miejscu z pewnością znajduje się Tom Waits. Oprócz tego , w porządku losowym, Pink Floydzi, Beatlesi (głównie w aranżacjach z filmu "Across The Universe"), Genesis, Jthro Tull... I wszelakie soundtracki: "Across the Universe" o którym już wspominałam, "Spirit: Stallion of the Cimmaron"...
-
Jeden z moich ulubionych odcinków. *płacze przy scenie w której Silverstar zdejmuje kapelusz i honorowo przyjmuje śmierć* Może to dlatego go lubię, że mam słabość do wszelakiej dyskryminacji rasowej i uciskanych Murzynów (Zecora) lub Indian (bawoły).
[MLP] Dowieść swojej wartości u jednorożców - Lovely Flower (Salmonella)
w Archiwum RPG
Napisano
// Zaskoczyłeś mnie. Liczyłam na Klacz Robiącą Dobrze, tfu, Mare Do Well, ale tak też ok. Musiałam wyglądać idiotycznie. Stałam z otwartymi ustami i gapiłam się na Misty Traila szeroko otwartymi oczami. Gdy wreszcie ochłonęłam, zlizałam strużkę śliny wypływającą mi z rozdziawionego pyszczka i odezwałam się: - Jak... To znaczy po co mnie znalazłeś?