Skocz do zawartości

Salmonella

Brony
  • Zawartość

    388
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Salmonella

  1. Odświętnie ubrana przeszłam obok ochroniarza. Moje kopytka zastukały o lśniący parkiet... i moja szczęka też. - Panienko, nie może panienka wejść - powiedział ogier bezbarwnym głosem. - Ach tak? A to dlaczego? - zdziwiłam się wstając i otrzepując sukienkę. - Nie zauważyłem osoby towarzyszącej. To obowiązkowe. Jestem zmuszony prosić o opuszczenie lokalu. Popatrzyłam na ochroniarza, potem na wystrojoną Madame LeFleur i jeszcze raz na ochroniarza. - Ja i Madame chciałybyśmy wejść. Ma specjalny nowy worek na tę okazję. Pegaz popatrzył na mnie nieco dziwnie. - Chyba się nie zrozumieliśmy. To musi być PRAWDZIWA osoba. - A co niby nie pasuje ci z Madame, chłoptasiu? Pochodzi ze szlacheckiego rodu. No cóż, ale jeśli tak... rodzina Madame dowie się o tym. Nie znajdziesz już pracy w tym mieście - wyjaśniłam spokojnym, rzeczowym tonem. - Madame, chodźmy stąd. Nie doceniają tu zaszczytu, jakim jest nasze towarzystwo. Wzięłam moją przyjaciółkę i odeszłyśmy z pałacu. Ochroniarz za mną zachichotał i popukał się w czoło. Uniosłam wysoko głowę i wróciłam do domu. - Beznadziejna ta impreza, moja kochana, beznadziejna... I pomyśleć, że te żałosne "przyjaciółki" spędzą tam całą noc... Koszmar! - Owszem, panno Pinkie - odpowiedziała Madame. - Och, mów mi na ty - zaśmiałam się i podsunęłam ciastka Panu Rzepie.

  2. // Magicznie zmaterializowany bukłak z wodą... CHECK!

    - Musimy. Podjęliśmy się tego - powiedziałam i wyciągnęłam się na trawie. Podniosłam z ziemi bukłak z wodą i pociągnęłam kilka łyków. Następnie zrosiłam płynem czoło i popchnęłam pojemnik w stronę Mista. Wzięłam do ust kilka kęsów trawy i przymknęłam oczy.

    ~ Rainbow... "Niesamowita"... On potrzebuje czegoś takiego - co ja mogę mu dać w tej kwestii? N-i-c. Dokładnie. Czy to ma sens? ~

    Przerwałam niemiłe rozmyślania i spojrzałam w stronę ogiera. Miał lekko przymknięte oczy... Nie czekając wstałam i odeszłam odrobinę razem z moim wózkiem, pozwalając, by monotonna praca znów mnie pochłonęła i uspokoiła.

  3. Gdy dźwięki nareszcie ucichły, szybko powróciłam do normalnego stanu. Wyprostowałam się i przenikliwym wzrokiem spojrzałam na nowo przybyłego. - Chyba coś pomyliłeś... Przyjrzyj się tej sytuacji: MY jesteśmy tutaj w grupie, w dodatku znamy się od dłuższego czasu... TY jesteś z leksza szalonym pegazem, który wpada w sam środek NASZEJ drużyny, bez zapowiedzi - wycedziłam i podeszłam do przybysza. Moją i jego twarz dzieliło teraz tylko kilka centymetrów. Spojrzałam ogierowi w oczy. - Mam wrażenie, że to nie MY powinniśmy się teraz przedstawiać. Moje mięśnie były napięte. Okrążyłam pegaza i skinęłam na niego. - Więc? Coś ty za jeden?

  4. // Wybacz kontrolę gracza na jabłkami, o Wszechmocna :P - Taa, świetnie. Te kucyki są wspaniałe - uśmiechnęłam się i uderzyłam kopytami w gruby pień drzewa za mną. Zdziwiła mnie siła uderzenia moich tylnych nóg - jabłka co do jednego spadły do kosza stojącego pod jabłonią. - A... - zamilkłam na chwilę. Wydawało mi się, że zazdrości i inne tego typu sprawy mnie nie dotyczą, ale mimo wszystko wspólny wieczór Mista i błękitnej pegaz budził we mnie mieszane uczucia. - A jak tam Rainbow Dash? Nauczyła cię czegoś ciekawego?

  5. Zaciągałam właśnie torbę na grzbiecie, kiedy też usłyszałam plusk. Odwróciłam się błyskawicznie w stronę jeziora i lekko zmrużyłam oczy. Szukałam czegokolwiek - choćby kręgów na wodzie. Nie zobaczyłam nic.

    ~ Znajdziesz mnie na wodzie... ~

    Nie odrywając wzroku od tafli odpowiedziałam lekko nieobecnym głosem na pytanie Grey'a.

    - Dlaczego? Tamten korytarz nie jest jedynym miejscem w zamku. Jeśli naprawdę chcemy nie tylko wydostać się stąd, ale też odkryć, dlaczego się tu znaleźliśmy... - powiedziałam, wciąż odwrócona tyłem.

    ~ Że nawet po rozpadzie możliwe jest wszystko... Rozpadzie... W tej magicznej gadaninie musi być jakaś wskazówka... ~

    - A wiersz? - odwróciłam się nagle w stronę pegaza. Przypadkowo spojrzałam mu w oczy... od dziecka traktowałam coś takiego jako rywalizację, więc teraz też nie spuściłam wzroku. Znowu to poczułam - ciekawość dotyczącą przeszłości ogiera. Wątpiłam jednak, by chciał się przede mną otwierać, wolałam więc nawet o tym nie wspominać.

    ~ Idź za prawdą... Oboje będziemy wolni... ~

  6. - Co Ty pleciesz? Nie mam czego Ci wybaczać! Ale jeśli chcesz... - przekrzywiłam głowę i uśmiechnęłam się nieco zadziornie - ... to oczywiście. A teraz wybacz, ale chyba zostawiłam w kuchni kawałek cudownej szarlotki.

    Cmoknęłam ogiera w policzek i delikatnie pociągnęłam go za sobą. Cieszyłam się, że nareszcie będę mogła oddać się radości przebywania na farmie bez martwienia się o cokolwiek...

    ~ A Pri? ~

    Nie. Nie chciałam o tym myśleć w tamtej chwili. Przecież przystanek na farmie to tylko jeden z kroków do odnalezienia jej. Potrzebny.

    - Leniuchy wróciły - rzuciłam, gdy weszliśmy do kuchni.

  7. Nie czujesz się czasem... samotna w Mane6? Pinkie i Rainbow to kumpele na zabój, Rarity i Fluttershy trzymają się razem... Ty utrzymujesz takie same stosunki ze wszystkimi przyjaciółkami, z żadną bliższych. CO więcej, z Dashie i Rarity jesteś, powiedzmy, na wojennej ścieżce. Odczuwasz to jakoś?

    EDIT:

    I co myślisz o tej wspaniałej piosence?

  8. // Ostrzeżenie: post może zawierać śladowe ilości Mary Sue. Weźcie, czytacie mi w myślach, włazicie sobie w ciała [hehe], to też zrobię mały overpower. Chociaż jakby na to nie spojrzeć - moja skromna siedząca przed komputerem osoba też ma taką smykałkę do zapamiętywania tekstów, zwłaszcza wierzy, po jednym usłyszeniu. ^^

    - Taa, a może czytanie mi w myślach to też takie prawo i konieczność? - spytałam ironicznie. Nie chodziło nawet o to, że nie rozumiałam potrzeby Flame. Niech sobie włazi, gdzie chce...

    ~ Ale może niech najpierw zapyta właściciela...? ~

    Następnie pochyliłam się i zaczęłam szukać mojej torby. Sprawdzałam właśnie zawartość, gdy usłyszałam pytanie Grey'a. Nie odrywając się od sprawdzania stanu sztucznych skrzydeł, powiedziałam wiersz bez przesadnej recytacji.

    - Obosieczny miecz, jedna strona zniszczenie - druga wolność. Jestem twym węzłem... - zastanowiłam się chwilę - ...gordyjskim. Uwolnisz mnie czy zniszczysz? Idż - podążaj? - nie, idź, na pewno idź... za prawdą, a wtedy znajdziesz mnie na wodzie, coś tam... zaraz... oczyścisz, tak, oczyścisz przez ogień. Nigdy już nie zamknie mnie ziemia, a powietrze wyszepcze ci to, co duch już wie: że nawet po rozpadzie możliwe jest wszystko. Jeśli wierzysz, oboje będziemy wolni.

    Następnie ponownie sprawdziłam mocowanie paska biodrowego.

  9. Kiedy tutaj biegłam, czułam, że mogę wszystko, że przeproszę Mista, a on mi wybaczy. Teraz nie byłam tego znowu taka pewna. Odwróciłam się i zaczęłam powoli iść w stronę mojego wózka.

    ~ Nie. ~

    Zawróciłam, okrążyłam pegaza i stanęłam przed nim, blokując mu przejście. Przełknęłam ślinę.

    - Mist, chciałam się przeprosić. To było naprawdę egoistyczne. Po prostu... było mi tak dobrze, że nie sądziłam, że ktoś może czuć się inaczej. A potem nie przeprosiłam od razu... Bo się wstydziłam. I usprawiedliwiałam przed sobą. I teraz chciałabym, żebyś mi wybaczył... Proszę - powiedziałam. O ile początek wypowiedzi był jeszcze dość głośny i zdecydowany, to kończące ją "proszę" chyba wyszło dość piskliwie i żałośnie. Spojrzałam z nadzieją na ogiera.

  10. Próbowałam właśnie opanować gigantyczny uśmiech wywołany odzyskaniem świadomości Grey'a. Ogier wstał na chwiejnych nogach i otworzył usta. Wydawał się dziwny...

    - W sumie co planujemy dalej robić hmm?

    Ta intonacja. Była inna. Spojrzałam uważnie na twarz pegaza.

    ~ Oczy... Coś nie gra z oczami... ~

    Wtedy ogier ponownie upadł, a przed nim nagle pojawiła się...

    - Flame?

    ~ Cholerni magicy... ~

    Rzuciłam małej klaczy karcące spojrzenie i pochyliłam się. Usłyszałam ciche, z trudem wypowiadane słowa Grey'a.

    - Wszyscy są cali... ?

    - Nie wszyscy. Ty nie - zwróciłam się do pegaza.

  11. // Pozwoliłam sobie na małe posterowanie Flame - zaledwie obudzenie się, wstanie i rozejrzenie. Proszę o wybaczenie ^^ Odzyskała już ciało?

    Leżałam na ziemi, nie chcąc otwierać oczu. Każdy ruch wydawał mi się zadaniem przekraczającym moje możliwości.

    Pisk wciąż dźwięczał mi w uszach. Był... straszny. Przeszywający. Ból, strach...? I dlaczego wciąż go słyszę? Czy to złudzenie, czy...

    Otworzyłam szeroko oczy i poderwałam się. Mokre gałązki kleiły się do mojej sierści. Wokół leżeli moi towarzysze - trudno powiedzieć, czy nieprzytomni, czy...

    ~ Nieważne. ~

    Podbiegłam do Flame i powiedziałam jej do ucha kilka słów, mając nadzieję, że wyrwana z drzemki nie rzuci we mnie kulą ognia.

    - Widzisz Talkavię? - spytałam, gdy klaczka zaczęła odzyskiwać świadomość. Ta rozejrzała się po otoczeniu zaspanymi oczami. Tymczasem wychwyciłam spojrzeniem szare ciało.

    - Tal... - zaczęłam. - Grey. - podeszłam do pegaza, odgarniając trzciny z drogi. Leżał bliżej brzegu. Przeniesienie masywnego ogiera nie wchodziło w grę, choć teren był dość grząski. Weszłam do brudnej, przybrzeżnej wody i potrząsnęłam kucem.

    - Grey?

  12. Chwila ulgi po pojawieniu się małej klaczki minęła, gdy tylko ta otworzyła pyszczek i wypuściła z niego falę bluzgów. Nie dość, że bachor miał jakieś niewyobrażalne magiczne moce typu "zmaterializowanie się ciała", musiał jeszcze być obdarzony niewyparzonym językiem. Zdecydowanie nie miałam ochoty pobiec i chwycić małej w objęcia z okrzykiem "Dobrze, że jesteś!".

    Ucieszyłam się, kiedy Grey zajął się Flame. Taa, jedyny tutaj w porządku. Chociaż... zastanawiałam się, czy dzięki zamieszaniu z małą moje wcześniejsze wystąpienie pójdzie trochę w cień.

    ~ Drużyna, drużyna, drużyna. Jedność. ~

    Chyba jednak nie chodziło mi tylko o zacieśnianie więzi w grupie. Pegaz irytował mnie, podświadomie z nim rywalizowałam... Ale był też fascynujący. Tyle się napracowałam, żeby stworzyć z ogierem jakąś przyjazną relację, a teraz wszystko legło w gruzach przez odrobinę emocji.

  13. Patrzyłam pustym wzrokiem na dogasającą pochodnię. Odrobina dymu uniosła się w powietrze i rozpłynęła. Podniosłam głowę i zaczęłam beznamiętnie obserwować zabiegi Talkavii. Nie miałam zielonego pojęcia, co jednorożec chciał osiągnąć i, szczerze mówiąc, średnio mnie to obchodziło.

    Do momentu, w którym Flame zniknęła.

    ~ Cholerna magia... ~

    Chciałam głośno skomentować nieudaczność zabiegów szarej klaczy, ale Grey mnie ubiegł.

    - COŚ TY ZROBIŁA?! MASZ SIĘ ZA ALCHEMICZKĘ, A NIE POTRAFISZ NAWET PROSTO FIOLKI UTRZYMAĆ?!

    W tym momencie cały mój gniew przeniósł się z Talkavii na pegaza. Pokonywana od początku wędrówki irytacja wzięła nade mną górę.

    - A Ty? Za kogo Ty się niby uważasz, panie tajemniczy?! Nie wyszło, okej. Zdarzyło się. To, że Twoje machanie kopytami w powietrzu zawsze daje prawidłowe skutki nie znaczy, że możesz się wywyższać, tak? Od początku traktujesz nas jak jakieś niedorozwoje i zgrywasz świetnie obeznanego przewodnika wycieczki. Tak wiesz dużo... Być może. Rządzisz się jakbyś był nie wiadomo kim, jakbyś wychował się w rozwalonych zamkach i miał monopol na przeżycie w nich. Otóż NIE! - wyrzuciłam z siebie. - Inna sprawa, że znając tę małą, pewnie robi sobie z nas jaja - skrzywiłam się i na moment oderwałam wzrok od szarego pegaza. Nie powinnam była... a może jednak. Mimo wszystko trochę się wstydziłam.

    Pegaz nie zareagował. Zwyczajnie odwrócił się do mnie tyłem. Patrzyłam na muskularne plecy ogiera. Skrzydła lekko uniosły się, gdy ten pochylił głowę. Po chwili wrócił do nas i pokręcił głową. Na brudnym policzku widniała jasna ścieżka łzy.

    ~ Więc potrafisz płakać... jeśli chcesz. ~

  14. - Skrzydła masz tu tylko ty - mruknęłam z zamyślonym uśmiechem. Po chwili radosny grymas zniknął - bezpośrednim powodem takiego stanu rzeczy był korytarz. Naprawdę nie prezentował się przyjaźnie. Wciągnęłam w nozdrza lekki zapach pleśni i wbiłam wzrok w jedną z pochodni.

    ~ Dwie zarazy tego miejsca - pleśń i magia... ~

  15. Ciężar spadł mi z serca, kiedy Grey opowiedział o swojej hipotezie. Spojrzałam wyczekująco w stronę Talkavii i Flame.

    ~ Halo! Reakcja? Jakakolwiek? ~

    Chciałam znacząco chrząknąć, ale w tym momencie spojrzałam w stronę pegaza. Albo mi się zdawało, albo... posępny wojownik właśnie się uśmiechnął. Kto by pomyślał. Posłałam mu spojrzenie. "Widziałam!"

    - Więc... - zaczęłam nienaturalnie głośno. - Więc zamek?

    // Soczek pozwoliła zrobić jeszcze jedną kolejkę.

×
×
  • Utwórz nowe...