Skocz do zawartości

Salmonella

Brony
  • Zawartość

    388
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Salmonella

  1. Powoli przeniosłam wzrok z zamku na las, potem ponownie na zamek. Żadna z dróg nie dawała obietnicy odkrycia czegoś ważnego. Jeśli zostaniemy w ruinach...

    - Jeśli zostaniemy w ruinach, może uda nam się znaleźć coś na potwierdzenie hipotezy Grey'a - zaczęłam i zorientowałam się, że nasi towarzysze chyba nie wiedzą, o czym wciąż rozmawiamy. Spojrzałam pytająco na pegaza.

    - Ale w lesie może być coś... - zastanowiłam się. - Coś, co naprowadzi nas na jakiś nowy trop.

    ~ Czemu nie poszli tą ścieżką, kiedy ją znaleźli? O to chodzi w rozdzielaniu się... ~

    - Więc? - ponagliłam. - Głosowanie? Debata? Wyliczanka?

    // I w tym momencie brakuje mi w polskim dobrego odpowiednika "somepony!? anypony?!". Nie chodzi mi o znaczenie. To tak cudnie brzmi.

  2. - Mam nadzieję - uśmiechnęłam się niepewnie. Zastanawiałam się chwilę, dlaczego mała klaczka tak się speszyła moją obecnością, ale rozterki szybko zniknęły pośród kremu jabłkowego, pieczonych jabłek, jabłek, herbaty jabłkowej, jabłek, ciasta jabłkowego, naleśników z jabłkami i jabłek. Dwie rzeczy, których trudno było odmówić posiłkom w domu rodziny Apple: smakowitość i jabłka. Nagle coś sobie przypomniałam. - Widzieliście Mista? - spytałam zmartwiona. W świetle dnia czułam się całkowicie odpowiedzialna za naszą wczorajszą kłótnię. Nie szukałam już winy u pegaza, a po prostu szczerze smuciłam się z powodu spięcia. - Poprztykaliśmy się wczoraj na przyjęciu...

  3. // Dopiero teraz zauważyłam dopisek w przedostatnim poście. Jakbyś kiedyś pisała fanfica, to chętnie zostanę Twoim korektorem :P Uniosłam powieki i spojrzałam na pomarańczową klacz. Gdy uświadomiłam sobie, że nie rusza ustami "tak dla sportu", ale w celu przekazania mi czegoś, usiadłam wyprostowana na materacu i skinęłam głową. - Zaraz zejdę - wydukałam wreszcie zdanie, które układałam sobie w głowie od jakichś pięciu minut. Gdy farmerka wyszła, przetarłam oczy i pochyliłam się nad balią z wodą. Po chwili namysłu włożyłam do naczynia całą głowę - od razu lepiej. Zimny płyn zmył śpiochy z moich oczu, wlał się do uszu i zdecydowanie przyspieszył pracę mojego mózgu. Splotłam mokrą grzywę w warkocz i zeszłam po schodach na parter. Liczyłam, że podczas śniadania poznam resztę rodziny, która tak miło mnie ugościła. Miałam też - dość lichą - nadzieję, że Mist jest w domu, a jedynie wstał wcześniej, niż ja. - Bry - zawołałam, wchodząc do pomieszczenia.

  4. // Pozwoliłam sobie na mały opis pokoju - wątpię, żeby zmienił coś w fabule, a uzupełnia trochę miejsca pomiędzy "weszłam do pokoju" a "zasnęłam".

    Powoli powlokłam się za Applejack, skupiona na jako-takim trafianiu kopytami w stopnie schodów. Ciepłe, przytulne wnętrze wywołało u mnie senność - a raczej pozwoliło mi ją wreszcie okazać. Nie spałam prawie od dwóch dni - nie licząc tych kilku godzin poprzedniej nocy, które i tak nie wystarczyły, aby w pełni odespać powietrzną podróż nad oceanem oraz pielgrzymkę z Hoofington do Ponyville.

    Lekko nieprzytomnym wzrokiem popatrzyłam na pokój, do którego wprowadziła nas farmerka. Podłogę z nieheblowanych desek przykrywał sztywny dywan z prostym wzorem. Ściany w zielono-żółte paski, niezbyt wymyślne drewniane meble i kilka zdjęć rodzinnych na ścianach wnosiło do pomieszczenia jeszcze więcej swojskości i przytulności. Nie mogłam już oprzeć się chęci padnięcia na ogromne, dwuosobowe łóżko stojące na środku.

    - Obudź...

    ~ Nas? ~

    - Obudź mnie, jak tylko będę potrzebna. Wylej mi wiadro zimnej wody na głowę, ale mam przytomna wyleźć z tego łóżka, tak? - zwróciłam się do Applejack. - I jeszcze raz dzięki za przenocowanie - uśmiechnęłam się błagalnie. Nie chciałam wyrzucać kowbojki, a jedynie zasugerować, że za moment padnę z hukiem na podłogę. Gdy zostałam sama z Mistem, zdjęłam apaszkę, rozpuściłam włosy i, unikając wzroku pegaza, padłam na materac. Zielone jabłuszka szczerzyły się do mnie z pościeli - i było to ostatnie, co zobaczyłam przed zaśnięciem.

  5. // Pinkie i "za późno na zabawę"?! O.o

    Państwo Cake mają robotę :P

    Oooo, prawie zapomniałam -> http://28.media.tumblr.com/tumblr_lzlccvL4dD1qfbxa0o5_250.gif

    Zwiesiłam głowę. Zdawałam sobie sprawę, że powinnam zwracać większą uwagę na pegaza - on opiekował się mną przez całą podróż, zwracał uwagę na każdy mój ruch, a ja nawet nie zauważyłam jego przygnębienia. Z drugiej jednak strony irytował mnie wielce pokrzywdzony Mist. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby podszedł i zasugerował mi chociaż, że potrzebuje zainteresowania. Dla mnie zmartwiona mina nie była z tym równoznaczna. Sama zazwyczaj wolałam być w takich chwilach samotna.

    - Owszem, bawiłam się fantastycznie - burknęłam. - Applejack zaproponowała, żebyśmy u niej przenocowali oraz popracowali kilka dni na farmie. JA mam zamiar skorzystać.

    Spojrzałam na pegaza. Nie byłam pewna, co zrobić. Podejrzewałam, że jeśli napomknę o jego wyjściu, zdenerwuje się jeszcze bardziej i urządzi mi pogadankę w stylu "teraz to już za późno". Staliśmy chwilę w ciszy.

    - Chodźmy na farmę - powiedziałam. Chciałam dodać "no chyba, że wolisz przenocować gdzie indziej", ale powstrzymałam się.

  6. Skinęłam głową. Stanie w miejscu było zdecydowanie najgorszym rozwiązaniem.

    - Grey, czy pamiętasz jeszcze coś o Canterlot? Jest jakieś miejsce, które uważasz za... ważne? - spytałam, patrząc na pegaza. Teoria z pałacem wciąż kołatała się w mojej głowie.

    ~ Gdyby tylko dało się jakoś upewnić, że to Canterlot... ~

  7. Patrzyłam na pyszczek Flame, który powoli znów stawał się zawzięty i niezadowolony. Gdybym wcześniej nie widziała, jak działa magia tego świata zewnętrznego, nie uwierzyłabym, że jest ona zła.

    ~ Ciekawe, co ona tam widziała... Rodzinę? ~

    Poczułam złość, że nic nie wiem o towarzyszach. Nie miałam pojęcia o małej klaczy, twarzy Talkavii nie potrafiłam sobie nawet przywołać w myślach. Do Grey'a nie próbowałam się nawet zbliżyć - odnosiłam wrażenie, że nie życzyłby sobie tego.

  8. Popędziłam za Pinkie. W idiotyczny sposób ufałam tej nieprzewidywalnej, różowej klaczy. Byłam też pewna, że z tęczowogrzywą pegaz nic mu nie grozi.

    ~ Chyba, że... ~

    Nie. Głupie myśli.

    Wbiegłam kłusem w chłodną, granatową noc rozświetlaną pastelowymi barwami okolicznych budynków. Wbiłam wzrok w niebo, wypatrując tęczowej smugi na czarnym aksamicie nieboskłonu.

    // Yay, poezja!

  9. Dopiero po chwili zorientowałam się, że ktoś coś do mnie powiedział. Odwróciłam się gwałtownie w stronę klaczek i pokiwałam głową. - Tak, był ze mną... Nie wiem, gdzie jest teraz - powiedziałam smutnym głosem. - Też się martwię. Sięgnęłam po jakąś przekąskę i ugryzłam kawałek, ale po chwili stwierdziłam, że nie mam ochoty na jedzenie. Uniosłam głowę. - Kto widział go ostatni?

  10. Od razu dostrzegłam, że na boku Flame Storm pojawił się uroczy znaczek. Potem mój wzrok powędrował w stronę chmurki.

    ~ Kolejny magiczak, ta? ~

    Gdy zbliżyliśmy się do klaczek, poczułam ulgę - dobrze było wiedzieć, że nic im nie jest. Spojrzałam na Grey'a i wyciągnęłam nogę z jego bransoletą.

    - Pewnie chcesz ją odzyskać, co? - mruknęłam. Żałowałam, że podczas tego wspólnego czasu nie udało mi się choć trochę zbliżyć do pegaza. Chociaż? A może jednak? Ogier był dla mnie prawdziwą zagadką.

    - My natrafiliśmy na coś. Właściwie, to wpadliśmy w pułapkę. Gdyby nie... - zastanowiłam się przez ułamek sekundy i spojrzałam na Grey'a. Nie byłam pewna, czy powinnam wyjawiać prawdziwy przebieg naszej przygody. Zarówno dla dobra pegaza, jak i grupy. Oni potrzebowali bohatera, przewodnika, kogoś, komu mogliby zaufać. Grey'owi udało się zbudować swój wizerunek silnego, niezależnego i obeznanego w sprawach takich, jak te, kuca. Kogoś, kto nigdy nie zawiedzie i zawsze wie, co robić. - Gdyby nie przytomność umysłu Grey'a, pewnie byście nas tutaj teraz nie widzieli.

  11. Tanecznym krokiem ruszyłam za Twilight, ale po chwili się od niej odłączyłam i dyskretnie popląsałam w stronę kanapy. Co chwila zerkałam na boki - wiedziałam, że jeśli Pinkie mnie złapie, nie wymigam się od harców na parkiecie. Zamoczyłam małe ciasteczko w czekoladowej fontannie i zaczęłam jeść. Liczyłam, że sprawię wrażenie osoby, która tylko odpoczywa. Ciągle rozglądałam się za Mistem. Tęskniłam za nim i byłam trochę zła, że tak po prostu wyszedł z przyjęcia które, bądź co bądź, było organizowane na jego cześć. Obawiałam się, że moje nowe znajome uznają go za niemiłego. Oblizałam się i wzięłam ze stołu szklankę oranżady.

  12. // "Ktoś chciał, żebyśmy na nią natrafili". Może to... Applejuice :D

    Rzuciłam gniewne spojrzenie w stronę słonecznego świata, ale szybko odwróciłam wzrok. Nie wiadomo, na jaką odległość to działa, a następnym razem być może żadne z nas się nie obudzi.

    Popatrzyłam na Grey'a. Jego oczy znów stały się takie, jak zwykle, ale wydawało mi się, że otoczka tajemniczości i samodzielności, jaką się otaczał, trochę zmalała. Dostrzegłam też próby uśmiechnięcia się. Urzekające.

    ~ Ognistą kulę umiesz przywołać, ale uśmiechu już nie, twardzielu... ~

    Zastanawiałam się, dlaczego jest taki. Jakby nie potrafił budować z innymi kucykami.

    - Chodźmy stąd.

  13. // Nie bój się Grey, nie naćpasz się, twoja Mary Sue przybywa!

    Ja także poczułam niezwykły, słodkawy zapach. Przypominał mi kwiaty w ogrodzie ojca i delikatny aromat ziemi po deszczu. Uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy. Tak, widziałam wszystko dokładnie - rodziców, siostrę, siebie jako małą, ubłoconą klaczkę. Tak, moje włosy były jeszcze bardziej kręcone, sterczały na wszystkie strony. Mama często wplatała mi w nie kwiaty... Wyglądałam zabawnie - brudna chłopczyca z łobuzerskim uśmiechem i ukwieconym warkoczem.

    Byłam niesamowicie szczęśliwa. Chciałam rzucić się na gruzy i dostać się na zewnątrz.

    ~ Czekają na mnie! ~

    Spojrzałam rozradowana na Grey'a i zamarłam. Z jego twarzy zniknęła zwyczajna siła, powaga i upartość. Wydawał się całkowicie omamiony widokiem za gruzami, jego oczy wydawały się...

    Puste.

    Otrząsnęłam się i skoczyłam w stronę pegaza. Zaczęłam odciągać go w głąb sali - sądziłam, że nie dam rady potężnemu ogierowi, ale on nie stawiał oporu. Dopiero, gdy znaleźliśmy się w cieniu, szarpnął się i wymamrotał coś.

    Dałam mu w twarz.

  14. // Powiedz, że mój pegaz flirtuje z Rarity na boku! Proszę! :D

    Uśmiechnęłam się nieśmiało do fioletowogrzywej, która popchnęła mnie na środek sali.

    ~ Musisz się postarać... Może ona nie jest taka zła... Przełam się, przełam się... ~

    Zatupałam kilka razy kopytkami. Zgromadzone kucyki zwróciły się w moją stronę.

    - Mam... wygłosić toast - bąknęłam. - Jestem tu nowa, zresztą wiecie... Właściwie tylko przejazdem. I... to niesamowite, że Wy wszyscy... tak mnie przyjęliście. Naprawdę niezwykłe. I... To świetne. Bo naprawdę nie znam innego miejsca, w którym tak całkiem bez uprzedzeń przyjmuje się obcą osobę, zwłaszcza taką jak ja. To znaczy znam... ale tam nigdy nie zaznałam bycia przyjmowaną, zawsze byłam tą przyjmującą. To niezwykłe, jak dobro... wraca - uśmiechnęłam się, trochę do słuchaczy, a trochę za siebie. Potem szturchnęłam Twilight.

    - Nie umiem, kiepsko mi idzie, pomóż - szepnęłam.

  15. Podejrzewam, że kiedy stałam przed szczeliną, moja dolna szczęka musiała sięgać ziemi. Jeśli w takim miejscu pojawia się coś tak perfekcyjnie słonecznego i błękitnego, to jest to albo wybawieniem, albo pułapką - tak przynajmniej podpowiadał mi rozum, ponieważ trudno powiedzieć, że miałam doświadczenie w takich przygodach. Odwróciłam się w stronę Grey'a i sztywno skinęłam głową.

  16. ~ Znowu ten tajemniczo - mroczny ton... ~

    Skinęłam głową na znak, że przyjęłam informację do wiadomości, i podeszłam do źródła światła. Stukot moich kopyt rozbijał się echem o ściany sali, a gniecione nogami kawałki szkła szczękały o posadzkę. Ostrożnie przesunęłam kilka kawałów gruzu i pochyliłam się, aby wyjrzeć przez jedną ze szpar.

    // czyli następny będzie post Applejuice

  17. Cieszyłam się, że pomarańczowa klacz tak dobrze mnie rozumie. Zastanowiłam się nad jej propozycją. - Całą drogę od Hoofington aż tutaj przebyłam pieszo... Przydałby mi się jakiś wygodniejszy środek transportu - uśmiechnęłam się. - Nogi mam w porządku, nawet bardzo, więc chętnie przyjmę propozycję! Porządna praca fizyczna w dobrym towarzystwie - coś dla mnie. Jeśli rodzina Applejack była tak miła, jak kowbojka, to czekał mnie świetny okres. Nagle coś mi się przypomniało. - Jest tutaj jakiś... hotel? Motel? Szałas? Jakiekolwiek miejsce, w którym można by spędzić kilka nocy nie tracąc fortuny?

  18. Westchnęłam. Już druga osoba podczas mojej podróży to sugerowała. - Uważam, że została do tego zmuszona... - powiedziałam, nie patrząc w stronę Applejack. Szybko zmieniłam temat. - Czyli dobrze rozpoznałam w Tobie bratnią duszę... też nie cierpię tych wyrafinowanych, canterlockich snobów... Także sięgnęłam po babeczkę i zaczęłam powoli jeść smakołyk. Patrzyłam w okno i powoli zlizywałam lukier ze szczytu wypieku.

  19. Głośno wypuściłam powietrze z ust. - Pff... nie jestem pewna. Tu jest cudownie... - rozmarzyłam się. Mimo, że znajdowałam się w Ponyville dopiero od kilku godzin, ale to miejsce wydawało mi się stworzone dla mnie. - ...ale to nie jest wycieczka krajoznawcza - westchnęłam. - Jestem w drodze do Canterlot, na poszukiwanie siostry. Rozmowa przypomniała mi o celu mojej podróży. Poczułam wyrzuty sumienia - z powodu bezczynności, w dodatku sprawiającej mi przyjemność.

  20. Ruszyłam kłusem za Grey'em. Dobrze mi to zrobiło, bo nie miałam czasu na rozglądanie się i rozmyślania nad tym, co tu się, u licha, stało.

    - Czy działanie tego... zaklęcia potwierdza nasze... Twoje przeczucia co do Canterlot? - zawołałam. Co jak co, ale biegać potrafiłam przednio.

    Myślałam też o magii, której używał pegaz. Była całkiem inna, niż magia jednorożców. Wyuczona? Mój kodeks tego nie przewidział.

×
×
  • Utwórz nowe...