Skocz do zawartości

Salmonella

Brony
  • Zawartość

    388
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Salmonella

  1. // Łapię imprezową armatę Pinkie Ech, zorientowałam się właśnie, że nie zabiłam moich rodziców w KP... Drgnęłam. - Chciałabym zostać z Wami... Wy jesteście moją rodziną - bąknęłam. - Moi rodzice wykopali mnie z domu na szesnaste urodziny, wtedy, kiedy "wpadliśmy" i spędzaliśmy noc w areszcie... - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. - Na razie chcę ją tylko znaleźć... ~ Odwlekanie trudnych wyborów... Ostatnio moja specjalność... ~
  2. Salmonella

    Zapytaj Applejack

    Ile lat miałaś, gdy po raz pierwszy wzięłaś udział w rodeo? Jak Ci wtedy poszło? Czy utrzymujesz jakiś kontakt z kuzynem Braeburnem? Co zrobiłabyś, gdyby książę BlueBlood zaczął się do Ciebie zalecać?
  3. - Tak - powiedziałam szybko, bezbarwnym głosem. - Wierzę, że ona nie rozumiała tego, co robi. No i jesteśmy rodziną, tak? Szłam chwilę w milczeniu. - Kocham - szepnęłam. - Albo bardzo tego chcę. Moje kopyta wzbijały tumany kurzu, który wciskał się do moich oczu i nozdrzy. Otarłam spocone czoło i zapytałam: - Znasz kogoś w Ponyville, czy jesteśmy zdani na bardzo gościnne kucyki? Obok przejechał kolejny pociąg. Przyklejone do brudnych szyb twarze kucyków były smutne i zrezygnowane. Uśmiechnęłam się do nich nieśmiało. Kilka zdziwionych klaczek spuściło wzrok, ale jedna z nich także ułożyła usta w odwróconą podkówkę. W jej oczach zabłysnęła nadzieja.
  4. Pokiwałam niepewnie głową. - Nie miałyśmy dobrych relacji... Ja byłam chłopczycą, latałam brudna, kpiłam ze szlachciaków... Primrose do nich ciągnęło, uważała je za jakieś... byty wyższe - prychnęłam. - Ale kocham ją i chcę ją odnaleźć. Przyspieszyłam trochę i skupiłam się na rytmicznych krokach.
  5. Zamyśliłam się. Nie widziałam Pri od lat. - Teraz będzie miała dwadzieścia cztery lata... - zaczęłam niepewnie. - Biały kucyk ziemny, nie taki przybrudzony jak ja, idealnie biały. I grzywa... dwa odcienie niebieskiego, cieniutkie pasemka, wypielęgnowana. Długie rzęsy, szczupła... Piękna - westchnęłam. - Można by pomyśleć, że była by idealnym jednorożcem... Ale nie jest - ucięłam. Zdenerwowało mnie, że tak pomyślałam. Próbowałam przywołać sobie obraz mojej siostry, ale nie udawało mi się. ~ A jeśli jej nie poznam? Albo... ona mnie? ~
  6. Spojrzałam na Fire. Jej język zwrócił też moją uwagę. Następnie przeniosłam wzrok na pegaza. ~ Świata? ~ - Popieram. Lepszy taki trop, niż żaden - powiedziałam i spojrzałam na resztę czekając na odpowiedź. Spróbowałam też uśmiechnąć się do Grey'a, ale raczej kiepsko mi to wyszło. ~ Drużyna... Jest miły... Ty też bądź. ~
  7. - Ja czuję się rewelacyjnie! - wykrzyknęłam z entuzjazmem. Podczas przeciągania otarłam się o bok Mista. - Jesteś gotowy? - spytałam. - Ja mogę ruszać. Wystawiłam twarz do słońca i ziewnęłam. Potem skubnęłam trochę suchej trawy z ziemi i uśmiechnęłam się sama do siebie. Znów wierzyłam, że się uda.
  8. Gdy tylko usłyszałam, że ogier obudził się, otworzyłam szeroko oczy i podniosłam głowę. Od dłuższego czasu nie spałam, ale nie chciałam budzić przyjaciela. - Nie, już od dawna - powiedziałam i wstałam. Skrzydła Mista skutecznie ochronił mnie przed wiatrem, ale moje ciało i tak było zdrętwiałe - musiałam leżeć na jakimś kamieniu. Słońce stało już dość wysoko na niebie, a ja czułam się wypoczęta. - Jak się czujesz? Zmarzłeś? - spytałam z czułością. // Dostałeś moją wiadomość na PW, czy wszystkie awantury z serwerem ją skasowały?
  9. Podniosłam głowę i pocałowałam Mista. Przez moje ciało przebiegł dreszcz radości. Potem ułożyłam się wygodnie pod jego skrzydłem i przymknęłam oczy. Było mi ciepło i bezpiecznie, czułam się jak w domu... takim prawdziwym. Wtuliłam się w pegaza i zasnęłam z uśmiechem na ustach.
  10. Patrzyłam na małą klaczkę, która znów wpadła do ognia. ~ Nawet, jeśli jest na to odporna, powinna bardziej uważać... ~ Wyprostowałam się i omiotłam wzrokiem towarzyszy. Zastanawiałam się, co rozumieją pod hasłem "plan działania". - Czy chcemy tylko wrócić do normalności? - spytałam sucho. - Czy... dowiedzieć się, co nas z niej wyrwało? Powoli przeżuwałam kromkę chleba. Popatrzyłam na rośliny otaczające nasze obozowisko i nagle ucieszyłam się, że w dzieciństwie pochłonęłam nudne książki taty-ogrodnika dotyczące przyrody... Zerwałam kilka liści ze stojącego nieopodal krzaka i wsadziłam do ust. - Więc? - spytałam głośno.
  11. - Nie chciałeś? Dlaczego? - wymruczałam. Zasypiałam już, ale otworzyłam jeszcze oczy i spojrzałam na Mista. Pióra jego skrzydeł delikatnie łaskotały mnie w plecy. Nieba nie zasnuwały już dymy Hoofington, było całe rozgwieżdżone. Przytuliłam się do piersi ogiera.
  12. - A Ty? - spytałam zatroskana. Dobrze rozpoznał, że jestem zmęczona. ~ Zasnąć przy kimś to znaczy ufać mu... ~
  13. ~ Jakby czytał w moich myślach... ~ Siedziałam i czułam, że płomyk nadziei w moim sercu drży coraz bardziej. - Wiem, powinnam była o tym pomyśleć. Wcześniej - westchnęłam.
  14. Otworzyłam oczy. Moje serce biło szybko, a na skroniach czułam gorący pot. Po chwili podniosłam się i próbowałam zachowywać w miarę normalnie. Ukradkiem zlustrowałam twarze reszty kucyków - też nie wyglądały na spokojne. Kaszlnęłam i powiedziałam: - Czy ktoś ma coś do jedzenia? A może pan pegaz potrafi wyczarować posiłek? - ze wszystkich sił starałam się, aby ostatnie zdanie nie zabrzmiało kąśliwie. Schyliłam się i wyjęłam z torby kilka kromek chleba sianowego*. - Chce ktoś? W milczeniu położyłam pożywienie na mojej tobie i pchnęłam ją na środek.
  15. Skinęłam głową. Zeszliśmy z torów. Usiadłam na ziemi. - Naprawdę nie wiem, Mist. Masz jakiś lepszy pomysł? Zaczęłam zastanawiać się nad naszą obecną relacją. Od chwili pocałunku pegaz w żaden sposób nie okazał mi sympatii. ~ Moja wina? ~
  16. Zdziwiłam się chłodem w jego głosie, ale postanowiłam go zignorować. - Szczerze? Nie mam pojęcia - zaczęłam. - Myślę, że zacznę od znalezienia Starów. Takie kucyki nie znikają, to ten rodzaj jednorożców, które każdy zna. Ciemność zasnuła już całe otoczenie. Tory lśniły w świetle księżyca.
  17. Spojrzałam uważnie na pegaza. - Co powoduje to - zawiesiłam na chwilę głos - zaklęcie? Z jednej strony cieszyłam się, że jakiś nie-jednorożec tak dobrze włada magią, ale... ~ Wywyższa się, ciągle się wywyższa. Samotny podróżnik, jesteśmy dla niego tylko niepotrzebnym bagażem. Tajemniczość, tajemniczość... Nie jesteśmy dziećmi, Grey. ~ Z podniesioną głową czekałam na odpowiedź. Po kilku minutach stwierdziłam, że ogier pewnie zasnął. Także położyłam się i zaczęłam obserwować otoczenie spod półprzymkniętych oczu. W końcu zapadłam w płytki sen.
  18. Nieco przestraszyłam się, gdy mała klaczka wpadła do ognia. Jeszcze bardziej przeraził mnie brak jakichkolwiek obrażeń. ~ Czyli tutaj nawet kuce ziemne muszą być jakieś magiczne i dziwne, tak? ~ - Na razie chyba nikt... - spojrzałam po towarzyszach. Następnie zbliżyłam się do ogniska, odgarnęłam gałęzie z ziemi i usiadła. Przyjemne ciepło ogarnęło moje zmarznięte ciało.
  19. Gdy czerwień na niebie ustąpiła miejsca granatowi, podniosłam z ziemi jakiś trochę grubszy patyk. Nie przejmując się zdziwieniem towarzysza sięgnęłam do torby i wyjęłam stamtąd pudełeczko złocistego proszku. Posypałam nim czubek patyka, który zajaśniał nagle dość mocnym światłem. - A więc to działa... - mruknęłam sama do siebie. Był to jeden z przydatniejszych opracowanych przeze mnie środków. Odrobina wystarczała na kilka godzin marszu wśród bezpiecznego światła. Schowałam pudełeczko z powrotem do torby i, skinąwszy na Mista, ruszyłam. Noc nie była tak zimna jak ta morska. - Dasz radę iść? Nie jesteś zbyt zmęczony? Wolałabym uniknąć nocowania tutaj - powiedziałam do pegaza.
  20. Patrzyłam zainteresowana na magię Greya. - Wolałabym rozdzielić te warty. Jesteś pegazem, musisz być silny podczas podróży. Zapewne będziemy potrzebować Twoich skrzydeł. Moje nadadzą się tylko do pokonywanie odległości, ale nie wiem, czy dam radę manewrować, aby zobaczyć cokolwiek. W tej chwili zorientowałam się, że poinformowałam wszystkich o mojej maszynie. Zaraz trzeba będzie się tłumaczyć, chyba, że nikt nie zwróci uwagi na moją wypowiedź... - Skoro Talkavia chce, może być pierwsza. Mi jest obojętne, która będę, a Flame raczej nie nadaje się jeszcze na strażnika.
  21. - Nie. Za długo już byłam egoistką - ucięłam. - Jak daleko może być do Ponyville? Profil Mista wyraźnie rysował się na tle nieba. Był piękny. Piękny... i taki bliski, zwyczajny.
  22. Gwałtownie zamrugałam. - A dlaczego miałbyś... a, tak - zrozumiałam i posmutniałam. - Przecież powiedziałeś, że w Canterlot sama zdecyduję, czy chcę dalej Twojego towarzystwa. Zastanawiasz się jeszcze, jaka będzie moja odpowiedź? Patrzyłam niepewna w oczy Mista. Odbijało się w nich czerwone niebo. // Nie no, spoko, nie czepiam się. Przyjmijmy opcję, że "magiczny moment pocałunku" trwał jednak kilka godzin
  23. // Jak ten czas leci... Przybyliśmy do Hoofington ze dwie-trzy godziny po wschodzie słońca, na morzu skądinąd dość wczesnym... I już wieczór. Trudno, licentia poetica :> Szłam, zwyczajnie szłam przed siebie i czułam się szczęśliwa. Taki typowo książkowy obrazek z galopowaniem w stronę zachodzącego słońca. ~ Ok, posuwamy się w żółwim tempie... Ale i tak jest podobnie. ~ Zaczytywałam się takimi opowiastkami w dzieciństwie, wykradając tomy ze składu opału. Kiedyś liczyłam, że będę kimś takim. Bezinteresownym bohaterem, który ratuje nieznajomych i odchodzi. Życie zmieniło moje nastawienie. - Mist? Czy reszta grupy wie, że wyruszyłeś za mną? - spytałam, aby przerwać niezręczne milczenie.
  24. Spojrzałam na niebo, aby ocenić godzinę. ~ To potrwa. Nawiasem mówiąc ten pegazik strasznie się rządzi... Wydaje mu się, że jest jedyną osobą, która kiedykolwiek nocowała tu poza domem, a co dopiero na jakiejkolwiek przygodzie... ~ - Plan jest dobry. Ustalamy jakieś nocne warty? - spytałam obojętnie. Wodziłam wzrokiem po zebranych. Zaspana mała klaczka uniosła głowę i upewniłam się, że nie jest jednorożcem. Spojrzałam w oczy Grey Teara - pytająco i dumnie.
  25. Patrzyłam oczarowana na pegaza. ~ Masz rację, Mist, kto by pomyślał... ~ Szybko zamrugałam i przeciągnęłam się. Przypomniałam sobie, po co w ogóle wyruszyłam w tę podróż. Co dziwne, nie czułam wyrzutów sumienia za tę chwilę zapomnienia. - No dobra, trzeba ruszać. Jest jakaś szansa, że dojdziemy jeszcze dzisiaj? - spytałam, wstając. Następnie posłałam szeroki uśmiech gapiom i ruszyłam w stronę stacji kolejowej. - Wzdłuż torów chyba będzie najłatwiej, nie? Chyba, że pamiętasz tę okolicę lepiej, niż mi się zdaje - uśmiechnęłam się. Nawet w obliczu kilkunastogodzinnej, a może nawet kilkudniowej pieszej przeprawy do nieznanego miasta, przepełniała mnie radość. ~ Cokolwiek by się stało, on tu będzie. Prawda? ~ Wyjęłam z torby dwie kromki chleba sianowego, którego zostało mi jeszcze nieco. Posiłki na statku nie były takie złe. Jedną z nich podałam Mistowi, a drugą zaczęłam przeżuwać sama. Nie miałam pojęcia, jak trudno jeść, kiedy kuc jednocześnie szeroko się uśmiecha.
×
×
  • Utwórz nowe...