Spojrzałem przelotnie na prowadzonego więźnia. Jego twarz wydała mi się znajoma, widywałem go parokrotnie, ale jakoś zbyt wiele słów ze sobą nie zamienialiśmy. Nietrudno było się domyślić, że biedak zrobił coś, co nie spodobało się władzy. Wszystko jedno, czy było to morderstwo, czy też hasło rzucone przy piwie kiedyś tam. W każdym razie człowiek przyzwyczajał się po jakimś czasie do brutalnej rzeczywistości. Oczywiście całe zajście wzbudzało sprzeciw, lecz nie byłem w mocy by uczynić cokolwiek. Oderwałem się od pracy na chwilę, podszedłem szybko do strażników.
- Towarzysze, co się stało? - zapytałem, i by wyjaśnić swoje zachowanie, zaraz dodałem - Sprzęt trzeba naprawiać, to pytam.