-
Zawartość
1875 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
16
Wszystko napisane przez Po prostu Tomek
-
Syrenka Kath.
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Grim zmilczał dalszą część rozmowy ważąc w duszy słowa Thermala. Wbrew pozorom przyjmował je do siebie, chociaż nic nie zdradzał na zewnątrz, trwając z zaciętym, upartym milczeniu. Z zadziwiającym po niedawno wypowiedzianych słowach spokojem odstąpił od Maskeda, przyjmując do wiadomości wyjaśnienie. Jak wywnioskował, ogier nie miał na myśli prawdziwej rodziny, tylko coś jakby wspólnotę, co miało pewien sens. Acz wciąż było to... niecodzienne wyznanie. Wróciwszy do sprawy Thermala doszedł do wniosku, że nie dogadają się. Lecz sam wszak wspomniał w swojej wcześniejszej wypowiedzi o nadrzędności walki o wolność. Więc choć w jednym potrafili się zgodzić. - Masz rację w tym momencie. Nie będę jej szukał, wasza wola. Ja pójdę na ulicę, walczyć o prawdziwą właśnie Equestrię, a nie o mętne idee. - rzekł głosem zupełnie innym niż od początku rozmowy. Chłodnym, ale wcale nie mechanicznym. Jego słowa nie wbijały się już jak sztylety. Pobrzmiewało w nich zmęczenie. - Ja zrobię co do mnie należy by uwolnić nasz kraj. Za wszelką cenę. Po tych słowach odwrócił się z martwym, pustym można rzec spokojem do Rebona. Ten raczył zademonstrować działanie ciekawego mechanizmu związanego ze swym ostrzem. Zimne żelazo połyskiwało przez chwilę, zanim zniknęło, ponownie ukryte w protezie. - Rebonie, nie imponujesz mi. Nie boję się śmierci z twoich rąk, choć byłoby smutno umierać przez kogoś, kogo szanuję. Powiedziałem. Ogier usiadł ciężko na swoje miejsce, zapadł się w sobie. Jego twarz stała się jakby wyprana, wyblakła, bez krzty życia. Dlaczego nikt nie próbował zrozumieć niebezpieczeństwa? Aż tak zaślepia ich nieuzasadniona miłość do dwóch kucyków, a może głupota? Przecież dokładnie widać, za co odpowiedzialna jest księżniczka Luna, albo też Nightmare Moon, jak teraz na nią wołają. Z tymi myślami kucyk zmagał się silnie, starając się nie dać porwać poczuciu beznadziei. Podsycał płomyk woli walki, z ledwością wstrzymując się od zapadnięcia w ponury bezwład. Otaczali go wrogowie, którzy traktowali go jak albo niedouczonego wieśniaka, albo nienawistnika przepełnionego żądzą mordu. W jego opinii ani jedno, ani drugie nie było nawet w najmniejszym stopniu prawdziwe. Starał się myśleć dalekowzrocznie, z przewidywaniem tych konsekwencji, jakie potrafił dostrzec. Zatapiał się w rozmyślaniach, gorycz zastępowała gniew i pokrywała jego rozum jak nowotwór. Już kiedyś tak było. Tak podle czuł się, kiedy jednorożczy doktór poinformował go, że magia lecznicza nie podziałała. Że powinien kupić matce ładną trumnę. Dalsza część "narady", będącej wielką kłótnią jednych z drugimi przelatywała jakby obok niego. Niby słuchał jej, ale jego twarz odbijała zwątpienie i smutek. Miał serdecznie dość towarzystwa tych pyszałków zapatrzonych w mdłe ikony, nieporadne i nieudolne Księżniczki. W sumie to nie dziwne, w końcu większa część drużyny to jednorożce, one zawsze miały najlepiej. A najgorsze było to, że nie mógł, nie mógł wycofać się z tego. Walka o wolność jest najważniejsza, nie mógłby sobie spojrzeć w oczy, gdyby odszedł. Czy tego chce, czy nie, jest z nimi wszystkimi związany choćby namiastką potrzeby współpracy. Grim wbił wzrok w podłogę, mając nadzieję, że ta się zapadnie i zakończy ten trud. Wreszcie w uszach zadzwoniła mu cisza. Przestali roztrząsać ostatni punkt planu. Zamiast tego wpadli na rozsądny pomysł, aż żal, że to własnie jemu nie przyszedł do głowy. Westchnął, wiedząc, że to Magictech wykoncypował głosowanie. Grim przeniósł spojrzenie z podłogi na ścianę naprzeciw siebie. Jak powiedział, pójdzie na ulicę, pomiędzy zwykłe kucyki. Gdzie mu tam pchać się, chłopu, na salony, pomyślał gorzko. Zdecydował się jednak odezwać, chyba po raz ostatni. - Jeżeli możecie, weźcie pod uwagę pozostałe punkty opracowanego przeze mnie planu, lub podsumowania waszych pomysłów. Jak kto woli. - powiedział bezbarwnym, niskim głosem. Po tych słowach zaczął bardzo, bardzo cicho nucić. Pieśń, która wydobywała się z głębi kucyka była monotonna, utrzymana w niskiej tonacji, smutna. Ci, którzy wyprawiali się po jedzenie mogli ją kojarzyć. Tę samą bowiem wykonał w lesie, nad pewnym starym kamieniem. Choć ze wszystkich zgromadzonych szansę na usłyszenie jej miała jedna tylko Animal, siedząca najbliżej. Ale kopyta nie podniósł, siedząc nieruchomo jak posąg. -
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Grim prawdopodobnie zaczerwieniłby się ze świętego oburzenia, ale że już był ciemnordzawy z natury, nikt by tego nie zobaczył. Tak czy inaczej można było dostrzec, że nie jest specjalnie przyjacielsko nastawiony. Tym bardziej, że czuł się niesłusznie posądzany o jakieś zbrodnicze plany, a w jego rozumieniu głosił pogląd słuszny i rozsądny. Wyhamował złość, zanim ponownie się odezwał. - Thermalu, więc powiadasz, że nikt nie będzie walczył? Och, nie, na pewno wszyscy będą chcieli ochronić życie czarownicy wymuszającej posłuszeństwo batem, strykiem i toporem. I to tej, która drugi raz występuje w roli okrutnej władczyni. Na pewno dadzą się w imię przyjaźni zaciągnąć do tych ich zakładów od zabierania miłości. I wcale, wcale nie przejmą się tym, że wieczna noc zabija plony i sprowadza głód. Nikt nie porwie za broń w imię własnego życia, tak uważasz. A ja ci mówię, że będzie inaczej. Ciągłość władzy w Equestrii? EQUESTRIA UPADŁA! - nagle podniósł nieco głos, który momentalnie z maszynowego stał się ołowiany, niby przytłaczające wieko trumny. Szybko wrócił do siebie, ale rzucone słowa zabrzmiały jak wyrok - I to my mamy ją podnieść. My, własnymi kopytami. Nikt, ale to nikt nam w tym nie pomoże, rozumiesz?! Po tych słowach, rozogniony ledwo wstrzymywanym gniewnym uniesieniem mimo zewnętrznego chłodu zwrócił się do Magica, wpatrując się w jego oczy jakby chciał przewiercić mu duszę na wylot. Czy i ten jednorożec będzie przeciw niemu, jak wszystkie jego rodzaju? - Lecz w tej konkretnej chwili najważniejsze jest wyzwolenie. Dlatego zrobimy tak, że nie zabijemy Nightmare Moon od razu, przynajmniej jeśli wy znajdziecie ją pierwsi. Wpierw zostanie osądzona za swe zbrodnie, choć wszyscy pewnie wiemy, jak to się skończy. Nawiasem, do pomysłu szanownej i tak-bardzo-mądrej Ruby, zasłona może wzbudzić podejrzenia, ale nie brzmi tak znowu głupio. Jeżeli dobrze to zrealizujecie, bardzo pomoglibyście powstaniu. W pewnym momencie do uszu kucyka dobiegło coś wysoce zaskakującego i bardzo, bardzo niepokojącego. Zakończył rozmowę z Magiciem akcentując ostatnie słowo, po czym odwrócił się powoli z kopytem na rękojeści miecza. Źrenice zwężyły mu się w punkty, gdy wbił spojrzenie w Maskeda. Gdyby mógł zabijać wzrokiem, jednorożec byłby już prawdopodobnie w drodze do kostnicy. - Co powiedziałeś? Pani Nocy to twoja siostra? - niemal wyszeptał. Wiedział, czuł, tak mocno był przekonany, że coś jest nie tak z tym gościem. I oto proszę... Ale zaraz, to przecież niemożliwe. One nie mają dodatkowego rodzeństwa. - Wyjaśnij! - rozkazał. -
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
- Słuchaj, po pierwsze patriarchat znaczy władza najstarszego ogiera - ton głosu ciemnordzawego kucyka na chwilę stał się fałszywie dobrotliwy, po czym znów stwardniał. - Po drugie Celestia jest bogowie wiedzą gdzie i to my mamy ją uwolnić lub coś takiego, więc raczej nie będzie miała wiele do powiedzenia. Ratować życie i co? I czekać, kiedy przy następnej okazji tyrance odwali i skończymy na szubienicy? Mnie się tam aż tak nie spieszy, ale tobie nikt nie broni. Tylko nie mieszaj w to nas i Equestrii. -
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
- Taaak, za pierwszym razem też zmieniła się przymusowo. Nie usprawiedliwisz zdrady - odparował Grim. - Zbrodnia przynosi karę, to wie każdy z nas. A jeżeli będziesz bronić tyranki, zostaniesz potraktowana tak jak ona. Co do hasła o dwóch księżniczkach, skąd ci przyszło do główki, że są jeszcze potrzebne? Mamy wybranego księcia, prawda? Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony audytorium i zdziwił się, że to właśnie ten, jego zdaniem logiczny, pomysł został zaatakowany jako pierwszy. Ostro patrzył na Ruby, myśląc intensywnie o szpiegostwie. A co, jeśli... -
Taa. Masz kleptomanię?
-
Ehm. Nie. Widziałeś księcia (jakiegokolwiek, na żywo)?
-
Powietrze (piractwa odkupienie - śmierć przez powieszenie...) Mogiła czy krypta?
-
Tak. Masz przenośną komorę gazową w paczce po sztuk dwadzieścia aka papierochy?
-
A Siper, bo przewaga nie może być zbyt duża. (Ciebie zadźgam.)
-
PO CO ŻYJĘ, DO JASNEJ ZARAZY? ZDEJM MNIE STĄD TY CZARNOBYLSKI SALCESONIE! Grymas straszliwego gniewu oraz zniechęcenia zmieszanego ze zdziwieniem musicie sobie niestety wyobrazić. Co byś zrobił, gdyby takowa Luna właśnie zamierzała zagrać z tobą w grę?
-
A kto powiedział, że życie jest łatwe? Dupsko w troki i rozwiązuj. Medyk. Po co żyjesz?
-
W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)
temat napisał nowy post w Sesje z Pinkie Pie
Grim Cognizance sprawiał wrażenie bardzo oderwanego od toczącej się dyskusji. Tkwił na swoim miejscu, a w miarę opadania gwałtownych nastrojów przechodziła mu chętka na wystrzelanie wszystkich jednorożców w sali. W gruncie rzeczy i tak nie zamierzał tego zrobić, ale czy ze względu na własne sumienie, czy na Animal Heart, niepodobna było stwierdzić. W miarę jak nerwy uspokajały się, wywołana nimi paranoja także ustępowała, a miejsce czujności i ostrożności graniczącej z przesadą powoli zajmowało psychiczne zmęczenie. Oparł się na krześle, pogrążając się w coraz większym smutku, wzbierającą jak ołowiana fala północnych mórz. Gorzko myślał o swoich kompanach, którzy jakby na siłę starali się udowodnić, że są bezwartościowi. W końcu wyłączył się, przymykając oczy. Przeminęły wszystkie poboczne rozmowy, odbyte przez poszczególne kucyki zgromadzone w sali wydrążonej w krysztale. Ogier nie usłyszał już ani dyskusji Thermala z Rebonem, ani Dakelin z Maskedem, ani żadnej innej. Trwał, pozbawiony poczucia czasu i przestrzeni, po raz pierwszy w życiu oderwany od twardej, namacalnej rzeczywistości. Zawładnęło nim poczucie wszechogarniającej niemocy i beznadziei. Miał przecież nadzieję na wyzwolenie, na walkę przeciwko uzurpatorce Nightmare Moon i jej podmieńczej przyjaciółce Chrysalis. Ba, mało tego. Nawet starał się ze wszystkich sił nie prowokować nikogo i ogarnąć jakoś siebie, aby w imię wojny nawiązać współpracę z tymi... kucykami. Ale nie, nie można. Przecież życie byłoby wtedy za łatwe. Dopiero teraz uderzyła go świadomość prawdopodobieństwa klęski. W tym momencie, zamiast zgasnąć całkowicie, owinięty mrokiem własnej duszy, Grim poczuł, że rozpala się w nim najpierw ognik, a potem płomień. Zadał sobie pytanie: dlaczego ma rezygnować? Dlaczego z powodu niezgody w tej bandzie ma oczekiwać na klęsk i utratę wszystkiego, na czym mu zależało? O nie, tak dobrze to nie ma. Z tą myślą wybudził się ze swoistego transu. Zdawało mu się, iż minęła zaledwie chwila. Otworzył oczy. Napotka na lodowate spojrzenie czyichś oczu i krótki czas zajęło mu zorientowanie się, że jest obserwowany. Przez Shadow. Z trudem zniósł jej wzrok, nie spuszczając oczu dopóki klacz nie zmieniła obiektu zainteresowania. Uderzyła go cisza, jaka nagle zapadła w sali. Czarna klacz wyraźnie oczekiwała jakieś informacji zwrotnej po dopiero co wypowiedzianych słowach. Ciemnordzawy kuc poczuł się w obowiązku zabrania głosu, nie zdążył jednak się podnieść, nim Atlantis nie zaczął przemowy. Po nim inni zdecydowali się wyrazić swoje zdanie. Grim słuchał tak poszczególnych wypowiedzi przez cały czas, skupiając się na najważniejszych szczegółach, a w jego głowie powoli dojrzewał zarys planu. Wiedział, że część z punktów została już powiedziana, lecz uznał za stosowne wypowiedzenie wszystkiego jeszcze raz, tworząc coś w rodzaju dopracowanego podsumowania. Tym bardziej, że rozmowa znów nadspodziewanie szybko zeszła na jakieś inne sprawy. Po ułożeniu sobie wszystkiego w głowie Grim Cognizance powstał powoli, odchrząkając w tym samym czasie, by zwrócić na siebie uwagę zgromadzonych. Skrzywił się w niechętnym grymasie, zanim wyrzucił z siebie pierwsze słowa. Jego głos, chropawy i szary, wypełniał jak się mogło zdawać, całą sal. Nie zmuszał jednak w żaden sposób do słuchania. Nienachalny, maszynowy, ciężki, acz nie pozbawiony pewnej emocji. - Kompani, rebelianci, Shadow. Po pierwsze, chciałbym przeprosić za niesubordynację i podziękować za puszczenie wydarzeń w niepamięć. Przepraszam, choć nie żałuję niczego, co zrobiłem, miałem bowiem swoje powody. Ale teraz przejdę do rzeczy. Cała narada kręci się wokół sposobu uderzenia, mającego wypędzić wroga z Canterlot. Otóż wpadłem na pewien pomysł. Nie czarujmy się, będzie on niełatwy do wprowadzenia, lecz powinien okazać się efektywny. Jak zakładam, nie mamy za dużo czasu na przygotowania. Proszę, posłuchajcie uważnie. Po pierwsze, popieram pomysł Maskeda połączony z tym Magic Hooves'a. Nie lubimy się z pierwszym z panów, to prawda, ale jeżeli już odezwał się z głową i na temat, to winien mu jestem namiastkę szacunku. Powinniśmy wzniecić powstanie w mieście i wyprowadzić lud na ulice, by z jego pomocą zadać cios Straży i żołdakom Podmieńcom. Jak Magic słusznie zauważył, możemy zaatakować jednocześnie patrole i zamek. Zamek powinna zdobyć wyznaczona grupa szturmowa, złożona z najlepszych, jakich możemy znaleźć. Najlepiej, żeby potrafili walczyć wręcz, oraz... - tu przerwał z grymasem - posługiwać się magią krzywdy. Po drugie, miasto musi być podniesione jednocześnie w kilku miejscach, ochotnikom powinno się rozdać broń, a doświadczeni rebelianci mają wykorzystać ich do przerwania łączności między dzielnicami oraz zlikwidowania patroli. W pierwszym rzędzie powstańcy muszą, powtarzam: MUSZĄ opanować oraz utrzymać miejski arsenał i bramy prowadzące poza Canterlot, wpierw likwidując możliwie cicho wartowników. Z arsenału będzie broń i niezbędne zaopatrzenie. Dopiero potem będą mogli uderzyć na koszary, magazyny i posterunki nie znajdujące się w pobliżu wyznaczonych celów. Na ważnych skrzyżowaniach należy wznieść barykady, a każdej z nich wyznaczyć dowódcę spośród osób znających się na tego typu walce. Uzbrojeni ochotnicy pomogą odciągnąć od zamku znaczne siły wroga i dlatego dobrze by było, gdyby akcja zaczęła się całkiem daleko od siedziby tyranki. Po trzecie, niebo. Strzelcy wyborowi to niezły pomysł, Atlantisie. Powinny to być kucyki znające Canterlot jak własną dziurawą kieszeń. Fajnie byłoby ściągnąć tu trochę sprzymierzonych pegazów, by pomogły czyścić powietrze. Co do pociągu pancernego, przyda się tylko i wyłącznie do opanowania stacji i niczego więcej. Tego powinniśmy się trzymać. Aha, nie wpuszczaj twojego golema do miasta. W ciasnych uliczkach narobi więcej szkody niż pożytku Po czwarte wreszcie, nasi wojacy stacjonujący poza miastem powinni zostać uprzedzeni by być w gotowości. Ich zadaniem byłoby wtedy pomaganie w opanowaniu bram miejskich oraz marsz na zamek po zajęciu większej części miasta. Robiliby za wsparcie dla ochotników walczących między budynkami oraz taki młot otwierający drogę do centrum miasta. Sam zamek warto byłoby ostrzelać z katapult czy tam innych dalekosiężnych machin, by go zniszczyć lub mocno uszkodzić. Ułatwi to zadanie grupy szturmowej. Wiem, że to trzeba będzie jeszcze dopracować, ale wolałbym, by plan krążył wokół takiego właśnie zamysłu. Ostatnie. Nightmare Moon należy zabić niezwłocznie, kiedy tylko to będzie możliwe. Stanowi zbyt duże zagrożenie. Słowo "zagrożenie" pobrzmiewało jeszcze w powietrzu, gdy Grim skończył mówić. Usiadł na swoje miejsce i zapadł się w sobie, oczekując na odpowiedź dowódczyni. -
Dostałem absolutnie nic. Ale nie jest to takie zwyczajne nic. Panowie i panie, otrzymałem nic przeznaczone tylko i wyłącznie dla mnie, z górnej półki. Możnaby rzec, nic niezasłużone. Gdzieżbym śmiał kiedykolwiek przypuszczać, iż zostanę zaszczycony takim wspaniałym, olśniewającym, prawdziwie królewskim wbrew mojego wiejskiego pochodzenia darem. Ach, żebyście wiedzieli, jakie to moje nic jest piękne. Nie wiem, jaka była jego historia, zanim trafiło w moje ręce, ale możecie być stuprocentowo pewni, że nic zostanie należycie spożytkowanie, nic przeznaczę na jakieś szczytne cele i nic zapewni mi szczęście w całym moim życiu. Co więcej mogę powiedzieć, chyba nikt spośród was nie dostał takiego niesamowitego i bardzo użytecznego prezentu jak ja.
-
Geheime Staatzpolizei. (Bo wroga trzeba znać.)
-
Nie. Czerpiesz satysfakcję ze zwycięstw nad innymi?
-
"Fascynujące, jaki wpływ na rzeczywistość mają złudzenia w naszym umyśle..."
-
Nie. Kolczykowałeś kiedyś?