Skocz do zawartości

Po prostu Tomek

Brony
  • Zawartość

    1875
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    16

Wszystko napisane przez Po prostu Tomek

  1. Po prostu Tomek

    Zapytaj Króla Sombrę

    Co? Czego? W sensie ja mam zacenzurować Arceusa? Miło. Będę mógł począć wypróbowywać twoją nową siłę, to jest Autonomiczne Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego. Od dzisiaj proszę tytułować mnie generał-komisarzem, bo po tak ciężkiej robocie jak tworzenie całego aparatu przymusu od zera i szkolenie tych dekli chyba zasłużyłem na stanowisko szefa AMBP. Nie będziesz musiał martwić się o szpionów, niedrugów czy innych w twoich granicach. Zadbam o to dzięki niezależnym pułkom, niesamowitym umiejętnościom perswazji a także specjalnym miejscom pełnym radosnej, przyjaznej reedukacji. Tak przy okazji, druga dostawa drutu przyszła, kierowca opłacony. No, ale nie z tym tutaj przyszedłem. Mam kilka pytań, do rzeczy. 1. Z wielkiej ciekawości. Próbowałeś kiedyś macy? 2. Czy jako mag nie posiadasz umiejętności wykrywania innych istot z potencjałem? 3. Jak zapatrujesz się na plany Nightmare Moon? 4. Pytanie poboczne, ale dla porządku jest w tej sekcji. Zadowolony z mojego wytężonego wysiłku? 5. Czy spośród tak wielu alkoholi, jakie udało się wymyślić mojemu (choć nie wiem, czy waszemu też) rodzajowi jakiś przypadł ci specjalnie do gustu? 6. Czy mam ci też pomóc w szkoleniu innych jednostek? Bo gwardia chyba ma urlop zdrowotny, czy coś, że Arceus tak się szwenda. No, to jest wszystko. Życzeń dobrych ci niestety nie złożę, sam wiesz jak jest.
  2. Poczułem się z tym nieco niezręcznie. Wiem, że spełniłem swój obowiązek wobec tego człowieka i wiem też, że zrobiłem dobrze, lecz niespodziewanie zastanowiłem się nad tym, o czym nie pomyślałem wcześniej. Stanąłem na widoku. To było niebezpieczne, dlatego miałem nadzieję na szybkie puszczenie tego w niepamięć. Starałem się zachowywać jakby nie stało się absolutnie nic dziwnego. Teraz nie mogłem zachwiać się w pewności, bo tylko winny ma wątpliwości. Pracowałem ze zdwojonym wysiłkiem, na chwilę porzucając taktykę markierowania.
  3. 32. Zgładziło go jego własne alter-ego, napompowane mocą stu megawatów.
  4. Po prostu Tomek

    [Zabawa] Masz czy nie masz?

    Nie. Masz wyżymaczkę?
  5. Przenośna Pułapka Partyzancka na Randomowych Wędrowców Wszelkiej Maści, Wykrywacz Hejtu, Jednoosobowy Wielozadaniowy Oddział Gwardii Jej Wysokości, Samodzierżawca Wsiego Forum Tarreth.
  6. Po prostu Tomek

    [Zabawa] X czy Y

    Liczę w arszynach i wiorstach, ale niech będzie jard. Życie zgodnie ze sobą, czy takie, jakiego pragną inni?
  7. Typowy villain zasługuje na typowy, acz mimo tego niesamowity utwór.
  8. Nie odpowiedziałbym, bo nie ma na co. A co ty byś zrobił, gdybyś mógł wysyłać ludzi w pustkę?
  9. Po prostu Tomek

    [Zabawa] Jaki Cutie Mark.

    Ciasteczko z lukrowym słońcem owinięte naprawdę ładną wstążką.
  10. Proszę o wybaczenie, nie mogę. Jestem właśnie na ścisłej diecie typu zen, co oznacza mniej więcej tyle, że próbuję się zagłodzić. Bardzo opóźniłoby moje postępy posilenie się takim oto wijem. Jeszcze raz przepraszam. Zatańcz kazaczoka w różowej sukience. Na stole z jedną nogą.
  11. "Widzisz, a teraz wyobraź sobie przez chwilę, że możesz być taki sławny i bogaty jak ja".
  12. Ciemnordzawy ogier trwał w swej pozycji niby kamień, rozmyślając intensywnie. Przez jego umysł przewalał się strumień świadomości, z szybkością nawałnicy torujący sobie drogę do jego serca. Mimo, że nic nie było po nim widać, że sprawiał wrażenie oziębłego, odpychającego posągu, w jego wnętrzu działy się doniosłe rzeczy. Słuchał jednym uchem, jak po nim przedstawiło się jeszcze kilku przybyszów, nie rejestrując nawet, kto dokładnie. W jego umyśle coś kiełkowało. Było to poczucie zmiany. Wiedział, był tego całkowicie pewien, że zmienił siebie i swoje zachowanie w stosunku do drużyny, w której towarzystwie przebywał przez ostatnie dni. No, może z paroma wyjątkami. Znów skupił lodowaty wzrok na Maskedzie. Wszystkich połączył wspólny trud, walka i zajmowanie się tą samą sprawą. Grimowi dopiero teraz, kiedy miał wreszcie czas tylko dla siebie, kiedy sala wypełniła się kucykami obcymi lub takimi, które znał przelotnie, prawda ta ujawniła się z całą mocą. Świadomość czegoś, co przy odrobinie dobrej woli możnaby nazwać zżyciem z kompanią od jedzenia uderzyła go jak młot. Zdał sobie sprawę, że byłby gotów nawet pomóc im w potrzebie. Nawet temu nadętemu bubkowi, mającemu się za nie wiadomo kogo Atlantisowi. Co nie zmieniało jego ogólnego nastawienia do towarzyszy. Pozostał podejrzliwy wobec rzeczy nadnaturalnych, a jego niechęć do magii zamieniła się w otwartą wrogość, która ledwo pozwalała mu zachować spokój wśród rebeliantów. Ujrzał bowiem na własne oczy, jakie spustoszenia może poczynić. Equestria upadła, a władali nią albo okupanci z zewnątrz, albo żołdacy, sprzedawszy wpierw swoje dusze Nightmare Moon. Podejście Grima zmieniło się nie tylko do jego własnej drużyny. Zdołał wreszcie wyciągnąć pewien wniosek, który już gdzieś plątał mu się po umyśle. W domku Zecory i wcześniej był przekonany, że broni wyłącznie swojego. Swojej ziemi, swojego gospodarstwa, plonów i praw. W trakcie wyprawy przeszedł nieznaczną przemianę. Dojrzał w pełni, by móc powiedzieć o sobie, że jest patriotą. Że chce walczyć i działać przeciwko wrogowi nie tylko za własny dom, nawet nie za własną wieś. Chce bić się o wolność dla wszystkich wsi i miast pięknego, zniszczonego państwa. Dla kucyków takich jak farmer, krzywdzonych i poniżanych, torturowanych, mordowanych i zabieranych do tych strasznych miejsc, ZOMów. Dla ludu. Kucyk zawiesił spojrzenie na pewnym szczególe, nie za bardzo zdając sobie sprawę, na co patrzy. Dopiero po chwili wyrwał się gwałtownie z zamyślenia i skupił wzrok ostry i zimny niczym gilotyna na jednej z obcych postaci. Zarejestrował ze zdziwieniem pewną rzecz. Miała zarówno róg, jak i skrzydła. Westchnął cicho. Nagle jakby wykwitła nad nim gradowa chmura, zdawał się pragnąć powstać i zrobić coś nieprzyjemnego. Zreflektował się jednak błyskawicznie, a na jego twarzy znów zagościł chłód, choć gniew buzował jak ogień w piecu. Bo postać, na którą patrzył, była alicornem. Jednym z tych... z tych... nie pozwolił do końca uformować się myśli. Między innymi ze względu na Animal. Teraz ta postanowiła przejść przez z pewnością trudne dla niej zadanie przedstawienia się innym oraz opowiedzenia czegoś o sobie. Mówiła tak cicho, że Grim dopiero po chwili usłyszał jej słowa. Zdawała się być przytłoczona obecnością tylu nowych. Na moment zerknęła na niego. Wtedy wydało mu się, że potrzebowałaby pokrzepienia. Posłał jej zadziwiająco przyjazne i ciepłe spojrzenie, pozwalając, by złość opuściła go. Nie będzie mu teraz potrzebna. Następnie odbył ze sobą krótką wewnętrzną walkę, po czym możliwie cicho i spokojnie wstał, a później przesiadł się na wolne krzesło bliżej nieśmiałej klaczy. Dotknął jej pocieszająco kopytem. Decyzja okazała się słuszna, nie zareagował dzięki niej agresywnie na niedwuznaczne zachowanie Magictecha. Momentalnie przypomniał sobie sprzeczkę. Niewychowany, zadufany w sobie, irytujący jednorożec, do tego chyba wierzący głęboko w swoją osobliwą mądrość. Na wzmiankę o torturach Grim pozwolił sobie wykonać kilka dyskretnych, wyrachowanych znaków przeznaczonych dla adwersarza. Mianowicie spojrzał na niego ciężko, acz z całkowitym spokojem, a nawet uśmiechnął się. Ponuro, powoli. Nieznacznie uchylił poły swojej kurtki, pokazując fragment kolby pistoletu. Wyprostował się na swoim siedzeniu, jakby nic się nie stało. Nie, w jego stosunkach z resztą chyba nic się nie zmieniło. To dalej były wstrętne jednorogi. Ale mimo to, przyznał się sobie z niechęcią, pracowali razem by uwolnić Equestrię. Musiał być gotów na podjęcie współdziałania, czy tego chciał, czy nie. Dlatego wolałby nie musieć używać przemocy. Postanowił więc wykorzystać pewną sztukę, dopracowaną jeszcze w lesie. Wobec wszystkich z wyjątkiem osób okazujących mu sympatię, lub choćby szacunek, będzie w porządku. Wobec innych pozostanie zimny. Z tą myślą kiwnął sobie samemu głową, wracając już ostatecznie do rzeczywistości. W końcu niedługo zaczną gadać o ważniejszych sprawach niż przedstawianie się.
  13. Ciemnordzawy ogier tytanicznym wręcz wysiłkiem woli zniósł dziwne rytuały odbywające się, w całym znaczeniu tego słowa, na jego oczach. Z trudem wszedł do sali, w której miała odbywać się narada. Nie ufał ścianom, nie ufał zatopieniu, zniknięciu schodów a nade wszystko nie ufał Shadow. Czarna jednorożec przyprawiała go o nieokreślone uczucie. Dziwne ściskanie w brzuchu i w gardle, które możnaby z powodzeniem nazwać zarówno strachem, zwykłym strachem, jak i głęboko skrytą, zimną nienawiścią. Nigdy nie dał po sobie poznać tego odczucia, ale zawsze starał się być przodem do czarnej klaczy oraz mieć za plecami twardą ścianę. Także i teraz, gdy jej nakaz zmusił go do znalezienia sobie miejsca zdecydował się usiąść w takim, które uznał za bezpieczne dla siebie. Zajął siedzisko dalsze, ale za to takie, by móc widzieć Animal. W duchu przygotował się, jak to miał w zwyczaju w obecności Shadow, do obrony kogoś, kogo traktował jak przybraną siostrę albo córkę. Pistolet i miecz dodawały mu otuchy tak, jak innym na przykład obecność bliskich. Przypatrzył się dokładnie każdemu z wchodzących. Część z nich pamiętał jeszcze z początków ich wyprawy. Och, jakżeż dawno to było! Inni zdali mu się całkowicie obcy. Cicho wsłuchiwał się w słowa przedstawiających się kucyków. A naschodziło ich się w cholerę. Znajome twarze zniknęły w ogólnym rozgardiaszu, a i sam Grim stracił wkrótce na swej czujności. Zaczynał się robić lekko zmęczony, a było to związane z ciągłymi kłótniami oraz niedawną wyprawą na powierzchnię. Jak na złość akurat teraz, kiedy trzeba było zachować czysty umysł, nadchodziły efekty ostatnich wydarzeń. Pokręcił głową, aby odpędzić senność. Na razie pomogło. Ogier w chwilach spokoju lubił zatapiać się we własnych zamysłach, rozmawiać w duszy sam ze sobą. Wracał wtedy do swojego zwykłego, logicznego myślenia. Tym razem jednak nie dane mu było zaznać wolnego czasu, bowiem introdukcja przybrała zgoła nieoczekiwany obrót. Shadow swoim żelaznym można powiedzieć głosem rozkazała im przedstawić się. Przypomniało mu to wydarzenia z domku Zecory, te, które zdawały się być scenami z zamierzchłej przeszłości. Już nawet pierwsza klacz wstała z miejsca, po czym wymieniła swoje imię, zachowując się przy tym jakby pierwszy raz w życiu widziała jakiekolwiek inne kucyki. Grim oczywiście nie zareagował na to jakoś specjalnie. Ot, kolejny miecz dla powstania. Dobrze, bardzo dobrze. Kiedy Ruby, czy jak jej tam było opadła na siedzisko, on sam zdecydował się na wstanie. po pierwsze, bo rozkaz. Jeśli mają wygrać wojnę, nie mogą pozwolić sobie na niesubordynację nawet w takich drobnostkach. Po drugie, im szybciej, tym lepiej. - Jestem Grim Cognizance, pochodzę ze Stalliongradu - powiedział bezbarwnym, jednostajnym, ochrypłym głosem. Słowa wypowiadane przez niego brzmiały nawet nieco mechanicznie, jakby ktoś nauczył go wypowiadać się w ten sposób. - Mam podstawowe... a nawet trochę niższe wyszkolenie bojowe. Walczyłem na barykadach w ojczystym mieście. Teraz chcę walczyć z wami przeciw tyrance i wszystkim jej sługusom. Za wszelką cenę. Zamilkł na chwilę, by nabrać oddechu i zebrać myśli. Aha, ta Ruby mówiła o broni... - Potrafię używać miecza i wiem, jak się strzela. Choć to ostatnie wolałbym poćwiczyć. Drużyna, w której byłem miała zebrać jedzenie, co chyba nam się udało. To wszystko. Kucyk usiadł na swoim miejscu, spoglądając mimochodem na Maskeda. Zmarszczył brwi w ponurym grymasie widząc, że ten jarzy się nieziemskim, choć delikatnym blaskiem. Mruknął paskudną, piętrową wiąchę w brodę, następnie zamierając, by oczekiwać na wypowiedzi innych.
  14. Nie mogę. Nie chodzi o to, że nie jesteś, o nie. To coś znacznie głębszego. Przestrzeń dzieląca nas od siebie jest zbyt wielka, bym mógł w wymierny sposób zobrazować twój wygląd słowami. Czyli jesteś po prostu za daleko. Zaklaszcz rzęsami.
  15. Po prostu Tomek

    Znajdź swoją opiekunkę.

    Baffling, Baffling... Nie no, Pinkamena jako żywo, ale dla zachowania niepowtarzalności może Nyx. Chyba, że nie wolno, wtedy Blossomforth. Tyle jabłek.
  16. 28. Zapoznał się z bliska z falą wody królewskiej.
  17. Kucyk nieznacznie skinął głową w odpowiedzi. Choć jeden z nich wszystkich dobrze gadał.
  18. Nick: Sajback. Nie mam pojęcia z czym to związać, zwłaszcza że back można rozumieć na wiele sposobów. Claus to imię germańskie, ewentualnie drugi człon nazwy tego grubego krasnala z Ameryki, co to podobno prezenty rozwozi. Avatar: Dziwny, kontrastowy. Wygląda całkiem w porządku, jak gość obdarty ze skóry, ale męczy oczy. Sygnatura: Całkiem w porządku, nie powiem. Ma w sobie coś zabawnego. Użytkownik: Dawno go nie widziałem, a poza tym nie znam osobiście, dlatego wstrzymuję się od oceny. Wybaczcie skromność opisu, ale nie za wiele miałem teraz do przelania na monitor.
×
×
  • Utwórz nowe...