Kolejna niedziela i kolejna strzelanka Wziąłem na nią swoją resztę kulek, około 180 sztuk (od dwóch tygodni sobie obiecuję, że w końcu pójdę po kulki...). Nie wiem jakim cudem starczyło Waliłem niemal na pewniaka, oszczędzając każdego BBs'a.
Jakoś pod koniec wpadliśmy na pomysł zrobienia wojny napoleońskiej. Tak u nas nazywamy pewną dość specyficzną grę... Stajemy w dwóch szeregach ~60 metrów od siebie, pada komenda "Ładuj! Cel! Ognia!". Strzela się tylko jedną kulką, bez celowania (z biodra po prostu). Podchodzimy pięc kroków i znowu. I tak do około 15m, wtedy już bez podchodzenia. Dla dodania realizmu, zamiast okrzyku "Dostałem" obowiązuje teatralny upadek na ziemię
Głupie to, ale zabawa niesamowita