Skocz do zawartości

Foley

Brony
  • Zawartość

    4152
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    13

Wszystko napisane przez Foley

  1. Przeczytane oba rozdziały. Po oryginał nie będę sięgał, więc jakości samego tłumaczenia nie ocenię, ale gołym okiem widać, że tu i ówdzie trafiają Ci się błędy - szczególnie interpunkcyjne. Aczkolwiek da się czytać, więc nie jest aż tak źle. Sama historyjka dosyć przyjemna, bardzo luźna i z wyraźnym "serialowym" klimatem. Charaktery bohaterów też całkiem zgrabnie oddane. O fabule ciężko coś więcej powiedzieć po raptem dwóch rozdziałach, ale... zapowiada się nie najgorzej. Jak pojawią się kolejne części to pewnie też na nie zerknę.
  2. Na przyszłość w razie wątpliwości po prostu zagląda się do regulaminu działu, tam jest lista tagów i są opisy kiedy używać jakiego. Zresztą, ta formułka, którą cytowałem w poprzednim poście pochodzi właśnie stamtąd.
  3. W takim razie tag [PL] jest niepotrzebny, usuń go. Cytując, "Tag [PL]używany wyłącznie do oznaczania tłumaczeń. Nie korzystamy z niego przy opowiadaniach polskich."
  4. Nagrodę platynowej łopaty za jeden z największych odkopów w historii działu zdobywa...! Skoro już rzucił mi się w oczy fanfic Miśka i to pochodzący z czasów fanfikcji łupanej, to było dla mnie jasnym ,że muszę go przeczytać. Generalnie jest tak jak zapowiada na początku autor - czytania na pięć minut, a fabuła wyrwana z kontekstu. Toteż z automatu punkt "fabuła" mogę ominąć, bo tu w zasadzie nie ma co komentować. Na kilka słów zasługują za to opisy. One wypadają naprawdę porządnie, co było miłym zaskoczeniem, bowiem widząc taki "staroć" z 2012 roku podchodziłem z pewną dozą ostrożności, ale okazuje się, że niepotrzebnie. Opisy są proste, nie za długie, dobrze wpisujące się w klimat. Tak, tak, mimo iż mamy do czynienia z raptem dwiema stronami, to śmiem twierdzić, że nawet w tak małej ilości tekstu autorowi udało się wytworzyć jakiś klimat. Nie jest on niczym wybitnym, ale jest i już samo to zasługuje na plusa. Podsumowując: króciutki tekst, który sam w sobie nie prezentuje nic wielkiego, ale stanowi dobrą próbkę umiejętności Miśka z 2012 roku.
  5. No to polećmy klasykiem! :D

     

    233314359_waletynkimlp.thumb.jpeg.b3e6af681159322cdfb57731211cf1b4.jpeg

  6. Nick autorki tak jakoś kojarzy mi się raczej z tłumaczeniami bądź EqG, toteż kiedy znalazłem "zwykły" fanfic w jej wydaniu, od razu uznałem, że to będzie moja dzisiejsza lektura... i absolutnie tego nie żałuję. Doskonała komedyjka! Niedługa, w sam raz do kawy, do tego bardzo prosta i przyjemna w odbiorze. Idealna dla każdego czytelnika bez względu na wiek czy preferowany gatunek literatury. Po prostu jeżeli komuś spodobał się serial, to jestem przekonany, że spodoba mu się również powyższe opowiadanie. Kwintesencją komedii jest humor, tutaj jak najbardziej go nie zabrakło. W zasadzie stanowił sedno, tak jak być powinno, znajdziemy tu wiele inteligentnych żartów. Generalnie ten typ humoru, który w tekście uprawiała RD, jest mi bardzo bliski, toteż bardzo doceniałem kolejne jej docinki... jak również moment, w którym Rarity się odgryzła. Wyszło to naprawdę zgrabnie. No i jeszcze to zakończenie... doskonale pasujące do reszty i bardzo serialowe. Oddanie postaci... Ręce same składają się do oklasków. Te trzy i pół strony były jak żywcem wyjęte z serialu w swym najlepszym wydaniu z czasów świetności, wręcz czytając wymianę zdań między bohaterkami wszystkie kwestie brzmiały mi w głowie głosami odpowiednich aktorek dubbingowych. W mojej opinii było to doskonałe odzwierciedlenie dwóch, doskonale nam przecież znanych przyjaciółek. Będąc przy tym... nie tylko bohaterki, ale i cały klimat, i fabuła podpadają pod stwierdzenie "serialowe". Dawno już nie czytałem fanfika, który byłby utrzymany właśnie w takim duchu. W sumie nie ma się czego dziwić, moda na takie opowiadania była wiele lat temu. Może to po części dzięki temu "Dobry żart..." tak mi się spodobał - z jednej strony powiew świeżości, a z drugiej powrót do dawnych lat. Wady? Cóż, żadnych wad nie stwierdzam, jedynie mógłbym ponarzekać, że mogłoby być dłuższe, bo jak coś jest takie dobre, to niech trwa jak najdłużej. Podsumowując: lekkie, przyjemne w odbiorze, z doskonałą serialową otoczką. 10/10. Polecam i to gorąco! Czytajcie, bo warto!
  7. Post pod postem, ale minęły 24h, więc regulaminu działu nie łamię. Lecimy dalej, z tą różnicą, że postanowiłem ominąć Suna i przebrnąć przez wszystkich tych, którzy wrzucili po 5 drabbli i mniej. @Malvagio 1. Meh 2. em-i-ejdż 3. Drugi raz czytam tu drabbla z Nightmarylą i drugi raz stwierdzam, że mnie to nie bawi. 4. —||— Podsumowując: Nie jestem zaskoczony, że żaden z drabbli Mala nie przypadł mi do gustu, w zasadzie to tego się spodziewałem. Urwany 1. Meh 2. Nooo powiedzmy, że takie 2/10, czyli ciut lepiej niż meh. 3. —||— 4. —||— 5. TCB, więc pomijam. Podsumowując: niby zabawne-na-siłę elementy się trafiały, ale wszystko mehowe lub w pobliżu meha. Sun zostanie na koniec, czyli teraz @Nika 1. Sam tytuł kojarzy mi się pozytywnie, bo przypomina o pewnej komedyjce, którą lata temu napisałem... Niestety treść w mojej opinii mogę ocenić jedynie jako meh. @Rarity 1. Króciutkie, prościutkie, ale przyjemne i zabawne, nawiązujące do serii słynnych reklam. Aż brakowało mi na końcu "za wszystko inne zapłacisz kartą Mastercard!". @Favri 1. Eeeee... To chyba nawet na meha ode mnie nie zasługuje... 2. Pomysł niezły i z potencjałem, ale wykonanie... cóż, nie powala to i tak zbyt pozytywne stwierdzenie. Dobra, zmiana planów. Suna miałem zostawić na jutro, ale ponieważ powyżej królowały mehy, to jeszcze i jego przeczytam, może dzięki temu zakończymy posta pozytywnym akcentem. Trzymajcie kciuki... @Sun 1. Naaaaawet odrobinę zabawne, ale to głównie dzięki temu, że poprzednicy zaniżyli moje wymagania do zera absolutnego. 2. Tia, doskonale znany żart, tyle że nieco bardziej rozbudowany. Nic nie urywa. :/ 3. TCB, więc pomijam. 4. Meh 5. Samo w sobie byłoby mehiem, ale poczekajmy, jest jeszcze druga część... 6. ...również jak się okazuje będąca meh. 7. Aha... (to inny odpowiednik meh, właśnie go wynalazłem) 8. Hahahaha! --> tak bym napisał gdyby to było śmieszne. Ale nie było. No, ale przynajmniej potwierdza się moje twierdzenie, że drabble i ponifikacje dowcipów idą ze sobą w parze. M e 9. A h a 10. heM 11. Fallout, więc ominąłem. 12. Chwała niech będzie temu drabblowi! W końcu się zaśmiałem, i to tak na serio! Tak, tak i jeszcze raz tak, w taki sposób pisze się zabawne rzeczy - proste i zaskakujące na samym końcu! 13. No i po tym pozytywnym akcencie, który był przed chwilą, wracamy do oklepywania oklepanej klasyki... 14. ...albo do jeszcze bardziej oklepanego "szkalowania". 15. Hm... To w sumie jest nawet nawet śmieszne, bo prawdziwe i aktualnie na czasie. 16. *wdech niczym FS* Meeeeh! 17. Meh 18. Antro, więc pomijam. 19. Odpowiadając na pytanie, zadane na samym końcu: nie. 20. Rarity wykorzystała tę samą reklamę... no i niestety muszę przyznać, że zrobiła to lepiej. 21. EqG, więc pomijam. 22. —||— 23. Aha... 24. To, że coś jest życiowe, nie znaczy, że automatycznie będzie dobre jak się to sponifikuje... Podsumowując: Drabble niczym Armia Czerwona - ilość jest, jakościowo... ekhm. Chociaż nie było aż tak fatalnie. Numer 12 wybija się spośród reszty, bo jako jedyny naprawdę przypadł mi do gustu. Ponieważ to koniec mojej przygody z "drabblami dla Dolara AD 2019", uznaję za stosowne jakoś to podsumować. W zasadzie to nie jestem zaskoczony ani trochę, moje stanowisko, które przedstawiłem na samym początku, nie tyle pozostaje niezmienione, ile wręcz jeszcze bardziej się ugruntowało. Dlaczego nie lubię drabbli? Właśnie dlatego. Na 84 pewnie mniej więcej 10 mógłbym ocenić na plus, dokładnie nie będę teraz liczył. Matematycznie daje to jakieś kilkanaście procent. Kilkanaście procent szans na to, że przeczytany drabbl mi się spodoba. Mało. I właśnie dlatego znacznie bardziej wolę "normalne" opowiadania, gdzie przeciętnie kilkanaście procent mi się NIE spodoba. Zatem tendencja idealnie odwrotna. Tyle z negatywów i narzekań, nie mam zamiaru nikogo przekonywać do swojego zdania, po prostu daję do zrozumienia, że teraz jestem go bardziej niż pewien. Żeby to nieco osłodzić na koniec... Raz jeszcze mogę pochwalić chęci, bo jednak zmobilizować się i w stosunkowo krótkim czasie tyle natworzyć, to zawsze jakieś osiągnięcie. Z całej tej "przygody" uznaję, że najlepszy w drabblach okazał się Gandzia. Zaś co do poszczególnych okruszków, to za najlepsze uznaję: nr 7 Kredke, nr 8 Gandzi i nr 12 Suna - kolejność przypadkowa. Finito.
  8. Absolutnie nie miałem takiego zamiaru. Ot uznałem, że skoro już biorę się za komentowanie konkretnych drabbli, to czemu by przy okazji nie poruszyć dyskusji o drabblach w sensie ogólnym. A tymczasem lecimy dalej z czytaniem, tym razem @Gandziama szansę odmienić moje zdanie o drabblach. 1. Wyborny pomysł! Zabawny, ale i oryginalny, idealny przykład jak łączyć niemal dwusetletnią klasykę z uniwersum MLP. Nic do zarzucenia. 2. Zawiało Stirlitzem. Kolejne dobre wykorzystanie klasyki, choć nieco oczywiste. 3. Nigdy nie zrozumiem fenomenu "tego typu" żartów o Ceśce, także do mnie to nie trafiło. 4. Doskonałe! Proste i zabawne, gdzie dopiero ostatnie zdanie nadaje sens całości. 5. Takie meh z lekkimi odchyłami w stronę "pojawił się zalążek uśmiechu", acz na skali zabawności wciąż nisko. 6. Żarty z gwardii nigdy się nie nudzą, nie? Pomysłowe, nie tak oczywiste i zabawne, ogólnie w porządku. 7. Idealna kontynuacja poprzedniego fan... drabbla. Co prawda nieco oczywista, ale akurat tutaj w niczym nie umniejsza to dobremu wykonaniu. 8. Ooo, tutaj się przyznam, że po raz pierwszy przy jakimś drabblu z tego tematu parsknąłem śmiechem przy zakończeniu. Bardzo dobry, bardzo zabawny. 9. Gdybym posiadał jakąkolwiek wiedzę na temat anime pewnie zrozumiałbym więcej, ale przynajmniej mogę się identyfikować z Twilight z tego drabbla. 10. Niezły inside joke. Łapię go na styk, także daję mocne dwa na dziesięć. 11. Kojarzę, że to całe "wolololo" jest jakimś popularnym internetowym memem, ale nic poza tym, także nie załapałem meritum tego drabbla. 12. A to jeden z tych żartów, które na mnie nie działają, tak samo jak przy #3. 13. Eeee... Jak wyżej. 14. Zabawne, pomysłowe, chociaż dupy nie urywa, ale ogólnie spoko. 15. Gdybym był jakimś fanem RTSów, pewnie bym docenił. A tak to meh. 16. Średnie, ale lepiej niż meh. :/ 17. Jak wspominałem już wiele razy, ten typ żartów to wybitnie nie mój typ. 18. No i znowu jak wyżej. 19. Meh Podsumowując: Gandzia utrzymał mnie w przekonaniu, że drabble służą do randomowego heheszkowania. Większość była nawet zabawna, przy czym kilka z nich mogę uznać za naprawdę dobre. Numery 1, 2 i 8 wypadły w mojej opinii najlepiej.
  9. Jeżeli faktycznie są jakieś perełki, to możesz mi podesłać na PW ich tytuły bądź lokalizację gdzie mam ich szukać. Mówię całkiem serio, bo moje obecne stanowisko w sprawie drabbli bierze się z dotychczasowych doświadczeń z nimi, które były... raczej mocno niesatysfakcjonujące. Tak więc można próbować mój punkt widzenia zmienić... lub utwierdzić mnie w nim jeszcze bardziej, zależy jak wyjdzie. Ryzykujemy? No i to jest różnica w moim a Twoim podejściu. Ja uważam, że chcąc uprawiać biegi długodystansowe, nie ma sensu poświęcać czasu trenując bieg na 100m. Ale nie pisałbym tylko dla podyskutowania, bo oto kolejny dzień i kolejne czytanie. Tym razem @Ghatorr. 1. Meh 2. Meh 3. Meh i to takie naprawdę mehowate. 4. Me-eh 5. Kończą mi się pomysły na kreatywne pisanie "meh". 6. Meh, część pierwsza. 7. Meh, część druga. 8. Meh, część trzecia. 9. W tym momencie tak się zastanawiam, czy może nie powinienem nakłamać i napisać, że któryś z tych drabbli powyżej mi się spodobał? Bo z perspektywy osoby trzeciej chyba wychodzę na gbura z tymi wszystkimi "meh". Niemniej, numer dziewiąty też meh. 10. No dobra, poszukajmy pozytywów... ekhm... tu było fajne nawiązanie do kultowego serialu. Znaczy się, serial to był fajny, ale nawiązanie w tym drabblu to już takie... mocno przeciętne, oczywiste i oklepane. 11. Tego to nawet nie rozumiem... 12. Hm... Tego chyba też nawet nie załapałem. Podsumowując... Odnoszę wrażenie, że gust mój i gust Ghattora są chyba najróżniejszymi gustami we wszechświecie, bowiem żaden z tych 12 powyższych drabbli mi się nie spodobał, aż zacząłem tęsknić za tymi wczorajszymi od @Kredke. Nawet na siłę ciężko byłoby mi coś pozytywnego powiedzieć, więc... Uznajmy, że to różnica gustów. Wcześniej myślałem, że przerobię dzisiaj może dwóch autorów, ale... nie, mam dosyć drabbli na dzisiaj.
  10. Dolar84 dostał od Was 84 drabble... Liczy nie kłamią... Przypadek? Zanim przejdę do meritum, chciałbym zaznaczyć, że pochwalam inicjatywę, jak zresztą każdą, która w jakiś sposób prowadzi do większej aktywności w świecie fanfikowym. Naprawdę szacunek, że znów chciało się Wam spamować na koniec roku. Jednocześnie też muszę napomknąć, że absolutnie nie rozumiem (i zapewne nigdy nie zrozumiem) miłości Coldwinda do drabbli. Znacznie chętniej ujrzałbym na koniec roku trzy nowe opowiadania niż osiemdziesiąt cztery drabble - ale mówi się trudno, nie mam przecież prawa nikomu dyktować co ma pisać. Skąd niechęć do drabbli, zapytacie? Nie owijając w bawełnę, uważam je za niższą formę literacką, wręcz takie untermenschen wśród fanfików, ponieważ według mnie 100 słów to za mało, żeby napisać coś porządnego. W tym limicie można co najwyżej stworzyć drobne komedyjki, wręcz pojedyncze żarciki czy ponifikacje kawałów. Co mnie zatem skłoniło, żeby tu wejść? Przyznam szczerze, patrząc na ten temat uznałem, że prawdopodobnie nie doczeka się on żadnego komentarza. Skąd taki wniosek? Nie, nie stąd, że "Foley to chędożony pesymista", ale stąd, że skoro drabble powstawały w Klubie, to pewnie każdy kto miał je przeczytać i skomentować robił to już tam, na bieżąco. Drugą przesłanką był inny temat, również stworzony przez Coldwinda, który zawiera masę drabbli z jakichśtam klubowych konkursów (dokładnie nawet nie wiem) i mimo iż zawiera tych drabbli chyba ponad setkę, to komentarzy doczekał się... cóż, sprawdźcie i policzcie sami... I wtedy wpadłem na pomysł, że ja je przeczytam i w ten sposób sam zadam kłam własnemu twierdzeniu! Genialne, prawda? Zatem mimo całej tej niechęci do drabbli jednak pojawiłem się w tym temacie i kto wie, może pod wpływem lektury zmienię swoje zdanie o nich? Wątpliwe, ale spróbujmy... A teraz meritum. Skoro tych drabbli jest aż tyle, uznałem za stosowne nie czytać wszystkich naraz, tylko podzielić je sobie na mniejsze partie. Kolejność taka sama jaką wypisał Coldwind, czyli lecimy po autorach. @Kredke 1. Meh 2. Meh 3. O, to było zabawne! Ciekawy zwrot na sam koniec i już mamy zupełnie inny odbiór tekstu. 4. Cóż, nawiązanie do czegoś, co jest chyba jednym z najpopularniejszych memów internetowych wystarczy, żeby wzbudzić lekki uśmiech, ale to wciąż za mało, żebym mógł nazwać całość "dobrym" lub "zabawnym" drabblem. 5. I to jest dokładnie to, o czym pisałem we wstępie - drabble nadają się do ponifikacji kawałów. Gdybym go nie znał, pewnie bym się zaśmiał, ale znam doskonale, więc tylko mehnąłem. Ale plus, że Kredke na siłę nie próbuje pisać nic górnolotnego, tylko idzie w komedyjki. 6. No i znowu nawiązanie do klasyki, 5 lat temu uznałbym za śmieszne, ale dzisiaj jest już zwyczajnie przestarzałe. 7. W końcu coś naprawdę dobrego! Zabawny i przede wszystkim znacznie bardziej oryginalny niż poprzednie pomysł, plus dobre wykonanie. Póki co najlepszy drabbl. 8. Meh 9. Kolejne nawiązanie do klasyki, kolejny meh. 10. Meh 11. Domyślam się, że to swego rodzaju inside joke, ale dostrzegam też przecudne nawiązanie do klasyki - nie dość, że do dobrej klasyki, to przede wszystkim nie tak oklepanej jak wiele wcześniej użytych. 12. Nieco zabawne, nieco (a nawet bardzo) fandomowe, ale też nieco meh. Dupy nie urywa, ale na wszystkich do tej pory "mehów" wypada lepiej. 13. Meh 14. Jakie to prawdziwe... a nawet odrobinę zabawne... ale też nic nie urywa. 15. Nieco bardziej zabawne, chociaż dla mnie i tak najjaśniejszym punktem były ostatnie dwa wersy, bo przywodzą na myśl genialne powiedzonka Kutang Pana. 16. Znów ponifikacja dowcipu, spieszmy się ją czytać zanim niedługo będzie zbyt oklepana! Podsumowując: moje poczucie humoru operuje na zupełnie innych falach niż Kredkego, ale plus, że przynajmniej celował w zabawne teksty. Parę drabbli na krzyż mi się spodobało, ale szczerze mówiąc, sądzę że one i tak wyglądałyby lepiej (albo minimum równie dobrze) w dłuższych tekstach. No i na swoisty plus można zaliczyć, że w najgorszym razie zdarzały się mehnięcia, żaden z drabbli nie powodował chęci wykąpania oczu. Moim faworytem spośród tych szesnastu okruszków jest numer 7. Tyle na dzisiaj, za kolejne wezmę się... kiedyś.
  11. Przeczytane. Dwie strony z haczykiem to niewiele, ale mimo wszystko udało Ci się w tej małej objętości tekstu wytworzyć jakiś klimat. Daleko mu do przytłaczającego, mrocznego, ale też z całą pewnością jest poważny, lekko tajemniczy. W opowiadaniu został wykorzystany dosyć prosty motyw i choć zakończenie teoretycznie może zaskakiwać, to jednak przy odrobinie dedukcji można je rozgryźć już wcześniej. Niemniej całość sprawia dobre wrażenie, choć ze względu na długość mogę powiedzieć, że jest "tylko dobrze i aż dobrze". Wiadomo, skoro to konkursowy fanfik - a te rządzą się swoimi prawami. Ogólnie rzecz biorąc - plus za pomysł, plus za wykonanie, ale szkoda, że tekst jest taki krótki. Niemniej, jako lektura do porannej kawy/popołudniowej herbaty się sprawdzi i w takiej roli mogę go polecić.
  12. Noworocznego czytania fanfików ciąg dalszy. Już na drugiej stronie działu rzucił mi się w oczy zielony nick Niklasa, uznałem "czemu nie". Generalnie już obrazek, tytuł i kilka pierwszych zdań jasno dają do zrozumienia, z czym będziemy mieć do czynienia - z OP Celestią, która rozniesie wroga w pył. Już sam pomysł jest całkiem oryginalny, gdyż jak sięgnę pamięcią, to fanfiki z reguły przedstawiają Celestię jako niekompetentną, słabą, a już w najlepszym razie jako przeciętną. W pewnym sensie jest to oczywiście wyjęte z serialu. Ale przecież to właśnie Celestia, ze wszystkich istot w Equestrii jest tą, którą śmiało i z pełnymi ku temu podstawami można by przedstawiać jako tę potężną, wręcz totalnie OP.* Zatem fanfic Niklasa stanowi tutaj idealną przeciwwagę dla całej tej reszty. *Obok niej jeszcze Discord się załapuje. Cóż, jak wspomniałem, już za sam pomysł opowiadanie mi się spodobało. Co więcej, to cieszy fakt, że autor postanowił nie iść na łatwiznę i postawił krok dalej, dając Celestii doskonałe i w zasadzie całkiem prawdopodobne wyjaśnienie jej potężnej mocy. Nie obraziłbym się nawet gdyby jej potęga miała być zwyczajnym alikornim OP, więc jestem tym bardziej zadowolony, że dostaliśmy coś lepszego, bardziej przemyślanego i uzasadnionego. A poza tym czytało się lekko, łatwo i przyjemnie, proporcje dialogów do opisów również dobre, ale u Niklasa nie spodziewałbym się, że mogłoby być inaczej. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że polecam przeczytać to krótkie opowiadanko.
  13. Uznałem, że dobrze byłoby rozpocząć kolejny rok od jakiejś aktywności na polu literackim, więc wziąłem się za przekopywanie działu z fanfikami i trafiłem na tenże wątek! Opowiadanie sprawia wrażenie porzuconego, aczkolwiek jest udostępniony prolog i dwa rozdziały, toteż wyszedłem z założenia, że trochę do przeczytania będzie. Okazało się, że ilość tekstu jest znacznie mniejsza niż się spodziewałem... W zasadzie jest go tak mało, że niemal nic się nie wydarzyło, cała historia sprawia wrażenie ledwie zalążka. Jednak... jest to zalążek na tyle tajemniczy, na tyle intrygujący, że autentycznie rozbudza ochotę na więcej. Z tych raptem kilku stron da się zauważyć przede wszystkim klimat, jest on lekko zabarwiony mrokiem i bije z niego niepewność, konsekwentnie przewija się od początku do samego końca (tzn. do końca rozdziału 2, bo więcej tekstu póki co nie ma). I ten jeden aspekt wypada naprawdę dobrze. Drugi mocny, zachęcający do dalszej lektury punkt, to kiedy czytelnik konfrontuje ze sobą opis głównej bohaterki oraz imię, którym jest nazywana. Takie proste, a takie skuteczne, żeby obudzić chęć do przyjrzenia się tej tajemnicy... Zdaję sobie sprawę, że istnieje niewielka szansa na to, że porzucone półtora roku temu opowiadanie doczeka się kontynuacji, ale jeżeli tak by się stało - to chętnie się mu przyjrzę, bo początek zapowiada się interesująco.
  14. Przeczytane. Ogólnie rzecz biorąc jest to krótki, luźny fanficzek z paroma śmieszniejszymi wstawkami. Żadne arcydzieło, ale dobrze sprawdzi się jako lektura do porannej kawy/herbaty albo na przejazd tramwajem. Prosta forma, niezłe wykonanie, efekt końcowy jak najbardziej do strawienia. Jedna rzecz mi tu nie pasowała... Pinkie przestrzegająca CMC, żeby same nie szły do Everfree, bo to niebezpieczne? Zawsze odnosiłem wrażenie, że kto jak kto, ale Różowa Zaraza nie zna nawet takiego słowa jak niebezpieczeństwo, wszak ma mniej szarych komórek niż Mort z "Madagaskaru". Niemniej, poza tym detalem charakter Pinkie oddany bardzo wiernie do jej serialowego odpowiednika, właśnie takiego zachowania bym się po niej spodziewał.
  15. Nareszcie! Tyle musiał czekać Alter od czasu ukończenia do publikacji, że głowa mała. Miło, że w końcu możemy go ujrzeć w całości. Kiedy pierwszy raz Bester podesłał mi tego fanfika, podchodziłem do niego jak pies do jeża. Powód był prosty - nie jestem wielbicielem sci-fi. Co więcej, gdy dowiedziałem się, że jest to cyberpunk, chciałem w pierwszym odruchu powiedzieć "pas". Ostatecznie wygrało zaufanie do besterowskich pomysłów, w końcu przy "Save Me" też się początkowo opierałem. Czy żałuję przeczytania? Absolutnie nie! Ale zacznijmy od początku... Opinia bezspoilerowa, czytajcie śmiało, szczególnie jak macie wątpliwości czy "Alter" trafi w Wasz gust! Klimat. Autor ani na chwilę nie daje zapomnieć w jakich realiach osadzony został świat opowiadania, mamy wiele scen pozwalających nam na głębsze wniknięcie w uniwersum. Jak wspomniałem, to zdecydowanie nie są moje klimaty, niemniej osoby o podobnym mi guście mogę uspokoić - nie jest tego aż tyle, żeby nie dało się czytać. Z kolei jeżeli ktoś lubi takie sci-fi i ~punki, to sądzę, że będzie więcej niż kontent! Moim zdaniem Bester trafił tutaj w bardzo dobry balans, bo z jednej strony klimat jest doskonale odczuwalny, a z drugiej nie jest przytłaczający dla kogoś, kto takich rzeczy nie lubi. Postacie. Chciałbym rzec, że ten aspekt nie zaskakuje ani trochę - postacie są napisane w iście besterowskim stylu. Czyli dwie główne bohaterki są świetnie wykreowane, mają własne historie, własne charaktery i wszystko to, co potrzebne, żeby czytelnik uznał je za "żywe". Ponadto są bardzo sympatyczne i po prostu nie sposób ich nie polubić. Z kolei cała reszta bohaterów pobocznych jest zarysowana na tyle, żeby spełniać swoje zadanie w opowiadaniu. Ani mniej, ani więcej. Eyup, nawet jakby "Alter" nie był podpisany, to i tak idzie bez trudu odgadnąć, że pisał go Bester. Świat przedstawiony. Tutaj również na plus. Na początku opowiadania mamy jego grubszy zarys, zaś później przez cały czas dostajemy przeróżne sceny, które wzbogacają i dopełniają świat fanfika. W mój gust takie rozwiązanie trafia bardzo, gdyż nie lubię jak ktoś tworząc własne uniwersum nie zadba dostatecznie o jego rozwinięcie. W drugą stronę, nie lubię też gdy autor przekłada kreację świata nad fabułę i postacie, stąd cieszy mnie niezmiernie, że Bester w tym aspekcie nie przesadził. No i jak tu nie lubić jego twórczości? Fabuła. Jest to kryminał, więc siłą rzeczy można się spodziewać śledztwa i mozolnego odkrywania sprawcy/sprawców zbrodni... Okazuje się jednak, że jako czytelnicy odkrywany coś znacznie, znacznie ważniejszego! Ba, rzekłbym, że w pewnym momencie aż zapominamy, że jest jakieś śledztwo... Ale bez spoilerów, to musicie odkryć sami! W każdym razie zapewniam, że jest ciekawie, momentami tajemniczo, a momentami zabawnie. Jak to u Bestera. Zakończenie... Cóż, przez niemal cały czas czytania "Altera" uznawałem, że jest to po prostu fanfic porządny, ale bez fajerwerków. Do czasu! Gdy nadchodzi moment kulminacyjny w trzeciej części... To właśnie w nim objawia się geniusz całego opowiadania. Podobnie jak w Save Me, gdzie zakończenie było najmocniejszym punktem, tak i w Alterze dopiero pod koniec odkrywamy cały kunszt autora. Ciężko to omówić bezspoilerowo, to jest coś, co trzeba zobaczyć samemu - nie będziecie żałować. Wystarczy powiedzieć, że momentalnie moja ocena tego opowiadania zmieniła się z "dobre, dobre" na "re-we-lac-ja!", nie przesadzam. Serio. Twierdzę, że każdy dobry fanfic ma to do siebie, że można go czytać dwa razy. Za drugim, znając zakończenie, możemy odnajdywać smaczki, które wcześniej zostawił dla nas autor. Tak było przy Save Me chociażby, tak jest też i w Alterze. A piosenka Remi to już szczyt geniuszu, chylę czoła! Podsumowując... głosuję na [Epic] dla tego opowiadania. Podkreślając skąd taka decyzja, to przede wszystkim na najwyższe, ale to absolutnie najwyższe noty zasługuje punkt kulminacyjny i wszystko co po nim. To jest takie 11/10, taki geniusz, że aż brakuje słów na opisanie! Do tego dwie, świetne główne bohaterki, z którymi miło spędzamy czas przez całe 3 części opowiadania. Dochodzi jeszcze wątek tego, co się między nimi dzieje, który również zasługuje na miano jednego z najjaśniejszych punktów tego opowiadania, rozwój relacji naprawdę pierwsza klasa. Podsumowując po raz drugi, bezwzględnie polecam!
  16. Idąc za przykładem @Rarity, w spisie treści macie "manufatkura" zamiast "manufaktura". Dalej nie czytałem.
  17. Nie jestem kimś, kto zaczytywałby się w bajkach/baśniach, ale postanowiłem zerknąć. Generalnie patrząc na sam styl autora, nie mogę powiedzieć by był w jakikolwiek sposób porywający czy wyrafinowany, ale też absolutnie nie określiłbym go jako zły. Po prostu - przeciętny. A może to ja miałem podczas czytania zbyt surowe podejście, bo ostatnimi czasy naczytałem się setki stron Hoffmana... Co do fabuły "Srebrnego dzbanka" mam mieszane uczucia. Z jednej strony plus za zakończenie, które na swój sposób miało nieco oryginalności, bo jednak w przypadku "księżniczek zakochanych w prostych postaciach" mamy do czynienia z tzw. "nieszczęśliwą miłością" i surowym ojcem-królem. Z drugiej jednak strony, historia ta nie była dla mnie w żaden sposób porywająca, a do pewnego stopnia wręcz mocno przewidywalna. Myślę, że zabrakło jakiegoś zagłębienia się w nią, większego rozbudowania, bo kończy się bardzo szybko. Podsumowując: mnie nie porwało, ale to w dużej mierze kwestia gustu, toteż jeśli autor zdecyduje się napisać coś jeszcze z tej serii, to pewnie się temu przyjrzę.
  18. Zatem Bester stworzył taką małą laurkę, która ma w prześmiewczy sposób pokazać najgorsze, co tylko może spotkać korektora fandomowych opowiadań. Przesłanie płynie z tego proste, że pracę korektora należy szanować... Ja tam ich szanuję tak bardzo, że nie korzystam z ich usług. Chociaż tak naprawdę gdyby nie fakt, że z reguły przy fanfikach Bestera pojawia się krótka notka "Korekta: Altharias", to bym pewnie zapomniał, że korektorzy istnieją. Aczkolwiek w sumie to bardzo dobrze, że istnieją, bo prereadując opowiadania ww. użyszkodnika mogę sobie ułatwić sprawę mówiąc "większości błędów nie ruszałem, żeby Twój korektor miał co robić". A tak na serio to jest to krótki fanficzek, wpisujący się idealnie w gatunek "głupie i śmieszne", służy do jednorazowego poprawienia sobie humoru i zapomnienia następnego dnia, że coś takiego w ogóle się czytało - w tej roli "Wspomnienia..." sprawdzają się idealnie. No, chyba że kogoś nie bawią "głupie i śmieszne" żarty, to lepiej niech nie czyta. Najlepiej do lektury siadać późnymi wieczorami bądź pod wpływem % - tego drugiego nie sprawdzałem, koledzy mi tak mówili.
  19. Foley

    Odcinek 26: The Last Problem

    Podpisuję się pod tymi wypowiedziami! Ogólnie to nie planowałem nic tutaj pisać, w końcu 95% odcinków nigdy nie komentowałem na forum. Ale po jakimś czasie uznałem, że to przecież taka ostatnia okazja, to co mi szkodzi, nie? O ile "finał finałów" okazał się być jeszcze okej, o tyle ów odcinek epilogowy wypada fatalnie. Na zakończenie tak długiej serii rozsądnie byłoby zrobić jakiś odcinek wspominkowy, sięgający do przeszłości, który w jakiś sposób faktycznie zamknąłby tę historię. Jednak scenarzyści już nie raz nam pokazali, że rozsądek i logika to nie ich bajka. Dostaliśmy zatem przeskok w czasie o "dziesiąt" lat do przodu, design Twilight robiony chyba w pośpiechu na kolanie, a fabuła... bardziej wygląda na zwyczajny, słaby odcineczek niż na klamrę, która miała spiąć te 9 sezonów. Przyszłość M6, hohoho! - tutaj twórcy poszaleli, chyba spisali wszystkie dotychczas niewykorzystane pomysły i rzucali kostką, które jeszcze wcisnąć na siłę. W zasadzie jedynie końcowa piosenka jako-tako pasowała to tematu "odcinka kończącego serię", ale to jedyna kropla miodu w beczce dziegciu. Najbardziej bawi mnie to, że kiedyś wystarczyło, żeby twórcy pokazali stojące obok siebie dwie postacie, a już pół fandomu widziało w tym shipping. Teraz wystarczyło, że RD i AJ wspominają coś o obowiązkach domowych, a Flutterka wychodzi z portalu Discorda... i standardowo pół fandomu krzyczy "wielki shipping, miłość aż po grób, Flaterkordy i Apldasze!". Podsumowując: normalnie dałbym 1/10, ale skoro to miało być zakończenie, to 0/10. Patrząc na niego można się cieszyć, bo gdyby miał nadejść jeszcze 10 sezon to strach się bać, co jeszcze wymyśliliby scenarzyści.
  20. Jak sięgnę pamięcią wstecz przez te wszystkie długie lata... Kiedy trafiłem na serial miał dwa sezony, teraz ma ich dziewięć. Tyle się zmieniło. Zawsze wiedziałem, że ten finał kiedyś nadejdzie i w sumie to zawsze miałem obawy, jak będzie wyglądał? Czy mnie zaskoczy? Zadowoli? Rozczaruje? A może będzie zupełną klapą? Cóż, dzisiaj w końcu mogłem sobie odpowiedzieć na te pytania i chociaż mógłbym na temat tych dwóch odcinków (będących jednym) napisać elaborat, to myślę, że najlepszy komentarz w tym wypadku to taki... najkrótszy. Nie było super, nie było wybitnie, ale było dobrze. Jestem zadowolony. To nie jest to, co człowiek sobie wcześniej wyśnił czy wymarzył, ale po obejrzeniu czuję pewną satysfakcję. Mi się podobało. MLP: Friendship is Magic, dziękuję.
  21. Widocznie tak, gdyż Gtohica 2 absolutnie nie znam, zaś ZiK czytałem tak dawno temu, że zdążyłem już wszystko z tego zapomnieć. Inspiracja dla tej postaci jest zupełnie, zupełnie inna. To zależy jaką koncepcję "wampira" kto uznaje, gdyż jako stworzenia fikcyjne są one różnie przedstawiane i różnie rozumiane. Generalnie jednak skoro wampir posiada ludzkie ciało (kucze w tym wypadku), a takież ciało posiada konstrukcję umożliwiającą oddychanie odruchowe... To dla mnie wniosek był jasny. Jeżeli przyjrzysz się jeszcze raz imionom, to 2/3 z nich ma jakieś drugie dno. Pewnie, że byłoby lepiej! Ale to zbyt proste, zbyt nudne i nie takie zabawne. A to się przyda bardzo, dziękuję, dziękuję.
  22. Dzińdybry. W końcu miałem chwilę, żeby siąść i zająć się fanfikiem z ostatniego konkursu. Jedyne zmiany to poprawione kilka błędów, które rzuciły mi się w oczy i przebudowane dwa zdania, reszta została taka sama. Pomysł, który tu wykorzystałem spodobał mi się na tyle, że postanowiłem zrobić z tego serię opowiadań, stąd daję na zaś tag [Seria] (chyba tak można... można?). Docelowo mają to być takie luźne, zabawne (acz nie stricte komediowe) przygodówki z masą easter eggów, chociaż czas pokaże co wyjdzie z tego naprawdę. 1. Nie ma tego złego... [Fun][Adventure] Następne opowiadanko będzie jak tylko je napiszę, bo pomysł już jest. Epic: 1/10 Legendary: 1/50
  23. @RarityTak się obawiałem czy moje "naciski" dadzą dobre skutki, ale ryzyko się opłaciło. W tym momencie mam ochotę Ci przyklasnąć i powiedzieć "o to chodziło!". Nie mam tu na myśli stricte krytyki, ale właśnie takiego wdania się w pewne szczegóły, którego zabrakło mi patrząc na Twoje recenzje. Pokazujesz teraz, że je dostrzegłaś oraz jak na nie spojrzałaś, a to bardzo często potrafi być przydatne dla autora, szczególnie jeżeli miał jakieś wątpliwości albo wręcz sam czegoś nie zauważył. Jeżeli w ten sposób wyglądałyby wszystkie recenzje na początku, to słówkiem bym nie pisnął. Cóż, rozumiem takie podejście i częściowo przyznam Ci rację. Częściowo, bo akurat te konkursy organizowane przez Dolara już od długiego czasu były dla uczestników raczej polem treningowym do szlifowania umiejętności aniżeli miejscem do konkurowania, stąd też odnoszę wrażenie większość ludzi bardziej czekało na recenzje aniżeli na "które miejsce zająłem". A, jeszcze PS: Nie obwiniałem Ciebie (jeśli tak to zabrzmiało to wybacz), ale obiegowe opinie o Tobie, które można usłyszeć. A nijak mi te opinie nie pasowały do tego, co zobaczyłem w reckach.
  24. Miałem sobie darować, ale skoro sama Cahan napisała tu takie mądre zdanie... Chociaż pewnie nie pomyślała, że to ostrze obosieczne... Oto parę gorzkich słów! Recenzje konkursowe wyglądają jakby były pisane na odpierdol przez Foleya 5 lat temu. Wyglądają niczym skrócona i maksymalnie spłycona wersja prawdziwych recek. Normalnie pewnie nikt nie miałby z tym problemu, ale proszę tutaj o zrozumienie, że najpierw otrzymujemy informację, że jurorem będzie jedna o której słychać głównie ochy i achy, nawet już po fakcie: Nie ma się co dziwić, że przeciętny uczestnik nastawi się, że otrzyma jakąś przydatną, merytoryczną opinię o swojej pracy. Sam już nawet liczyłem, że będę miał sporo krytyki (konstruktywnej rzecz jasna!) do przeczytania na temat swojego tekstu, a tymczasem dostałem... trzy bieda-merytoryczne zdania? A patrząc na recenzje dla pozostałych uczestników to i tak mogę się czuć wyróżniony. Tu nie chodzi o wyniki, tu nie chodzi o punktację, tu nie chodzi o czepianie się strony technicznej - tu chodzi o fakt pompowania balonika jakiego to "zajebistego" jurora będziemy mieli, a w rzeczywistości dostaliśmy coś, co faktycznie wygląda jak zrobione na odwal przez początkującego. Zatem mamy prawo czuć się zawiedzeni. Normalnie bym na to machnął ręką, ale Cahan mnie zmotywowała, żeby jednak podzielić się swoją krytyczną uwagą.
  25. Ahahahah, ale się uśmiałem! [sarkazm mode = off] Nie no, doceniam wymówkę. Słaba, bo słaba, ale jest. PS: Zwykłe przyznanie się do błędu nie boli, a przecież błądzić jest rzeczą ludzką, także serio, tu nie było się czego wstydzić.
×
×
  • Utwórz nowe...