Druga największa po Karbali impreza dokonana! W końcu nie każda ekipa obchodzi dziesięciolecie
Scenariusz zakładał 5 drużyn po około 15 osób. Ich zadaniem było dostaczanie flag z respa na wyznaczony punkt(wspólny dla wszystkich), tam dostawało się potwierdzenie, które spowrotem niosło się na resp. Było super pod każdym względem, nawet uczciwości. Trafił się tylko jeden kwas, bo gościu przebrał się za cywila (przez co do niego nikt nie strzelał) i biegał z flagami.
Już wiem co czuli Spartanie. W pięc osób broniliśmy małego wzgórza, a nacierały na nas trzy drużny z trzech różnych stron. Musieliśmy jak najdłużej przetrwać i się to udało. W końcu, gdy zostałem już sam i wyczerpałem ostatni magazynek (a mogłem koledze nie pożyczać tych dwóch... Miałbym siedem), a atakujących przybywało, zrobiłem z siebie bohatera- biegałem, żeby trudniej mnie było trafić i rzucałem w przeciwników granatami (w końcu miałem ich dwadzieścia!). Gdy wyciągnąłem ostatni trafiła mnie kulka...
Moja heroiczna postawa (skromność niczym RD ) pozwoliła reszcie oddziału dotrzeć z flagą, a ja zyskałem na jakiś czas przezwisko "granat"
Kiedy było nas jeszcze dwóch, kolega pytał "Wycofujemy się?", na co odparłem "Oszalałeś? Walczymy do końca!". Spełniłem swoje słowa...
Na siedem flag, jakie zdobyła moja drużyna, ja zdobyłem trzy, z czego ostatnią niczym Maratończyk. Gdy zostały trzy minuty do końca przypuściłem samotny rajd na flagę. Mimo skrajnego wyczerpania biegłem całą długą drogę (kilometr?) i zdążyłem dostarczyć potwierdzenie zdobycia flagi na dziesięć sekund przed końcem gry!
Impreza od 9 do 16, potem jeszcze after party... Jestem wyczerpany, ale zadowolony!
PS: Przez to chwalenie się moje ego wzrosło chyba o 20%